Geopolityka
„Słowa o solidarności nie wystarczą, z Erdoganem trzeba rozmawiać jego językiem”. Polityczno-energetyczny kryzys na Morzu Śródziemnym
Rozmowa z Demetrisem Samuelem, dyrektorem biura i rzecznikiem prasowym MSZ Cypru, na temat kryzysu na Morzu Śródziemnym.
W trakcie wideokonferencji ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej 14 sierpnia nie przyjęto greckiej propozycji oświadczenia potępiającego Turcję i sugerującego nałożenie na ten kraj sankcji w związku z m.in. odwiertami tureckimi w obrębie cypryjskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej (EEZ) i wód terytorialnych. Czy zatem Europa jest solidarna wobec Cypru?
Solidarność, i to bardzo szeroką, okazano nam od samego początku nielegalnych działań Turcji w obrębie naszej EEZ, szelfu kontynentalnego, a nawet wód terytorialnych. Problem polega na tym, że na pewnym etapie ta solidarność powinna przełożyć się na konkretne działania. Jeśli chodzi o słowa to wszystkie kraje członkowskie, wysocy urzędnicy UE, instytucje unijne, wszyscy są bardzo jednoznaczni w swoim poparciu dla nas i potępieniu Turcji.
Mamy całą serię deklaracji, oświadczeń i konkluzji w tym zakresie wydanych przez Radę Spraw Zagranicznych, Radę Europejską. Ale to są tylko słowa, a widzimy, że w reakcji na nie Turcja nie przerwała swoich działań, a nawet przeciwnie dokonała eskalacji. Zatem nie jest to kwestia solidarności, mamy jej pełno, tylko że to nie działa na erdoganowską Turcję. Słowa muszą się zatem przełożyć na czyny.
Czytaj też: Grecko-turecki "incydent z dwiema fregatami"?
Dlaczego zatem za słowami nie idą konkretne działania?
Nikt nie kwestionuje tego, że Turcja jest ważnym partnerem dla Europy, czy szerzej dla Zachodu, jest też ważnym członkiem NATO. W szczególności odgrywa ona ogromną rolę w takich kwestiach jak kryzys migracyjny. Dla takich krajów jak przede wszystkim Niemcy problem ten ma kluczowe znaczenie. Z ich perspektywy rola Turcji jako buforu między Europą a krajami, z których napływają ogromne fale migrantów, jest bardzo ważna. Dlatego ze zrozumiałych, do pewnego stopnia, powodów, niektóre państwa w Europie są sceptyczne wobec podejmowania poważniejszych działań przeciwko Turcji, gdyż uważają, że będzie to miało negatywne konsekwencje dla ich własnych interesów narodowych.
I to jest główny powód tego, że mamy problem z przełożeniem pięknych słów solidarności na mające realne znaczenie działania. Choć rozumiemy, że interesy narodowe odgrywają rolę przy podejmowaniu decyzji, zdecydowanie uważamy i oczekujemy od naszych partnerów z Unii Europejskiej, że w przypadku takich kwestii jak naruszenia praw człowieka lub pogwałcenie prawa międzynarodowego nie można pozwolić sobie na jakiekolwiek ustępstwa.
Wspomniał Pan o problemie migracji, ale Turcja oskarżana jest o wykorzystywanie migrantów jako broni. Tak było m.in. w lutym tego roku gdy tureckie służby stymulowały strumień migrantów w kierunku granicy z Grecją. Czy zatem polityka ustępstw wobec Turcji jest właściwym kierunkiem? I czy Turcja wykorzystuje migrantów również przeciwko Cyprowi?
Nasz minister spraw zagranicznych wyraził się bardzo jasno w tej kwestii, przypominając na ostatniej wideokonferencji Rady Spraw Zagranicznych, że wielokrotnie ostrzegaliśmy Europę, że appeasement nie jest skuteczną polityką wobec erdoganowskiej Turcji. My to wiemy, bo jesteśmy sąsiadami Turcji i musieliśmy żyć z konsekwencjami jej zachowania i działań przez ostatnie kilkaset lat, 37 % terytorium naszego kraju jest okupowanych przez Turcję, więc znamy ją bardzo dobrze.
Ostrzegaliśmy więc Europę i niestety okazało się, że mieliśmy rację. Widać to na przykładzie sankcji, które zostały zapowiedziane, ale niestety tylko dwie osoby fizyczne zostały ostatecznie nimi objęte. To nie jest wystarczające. Z Erdoganem trzeba rozmawiać tym samym językiem, który on stosuje. Natomiast co do używania migrantów jako broni to widzimy to i jest to bardzo smutne, bo jest to instrumentalne wykorzystanie istot ludzkich oraz ich cierpienia, by zyskać przewagę w tym, co Turcja postrzega jako swoistą grę w szachy z Unią Europejską.
Ale działania Grecji były bardzo zdecydowane, a ponieważ ta sprawa uderza w interesy kluczowych państw Unii to i jej reakcja była inna, niż Turcja się tego spodziewała. I ta wiadomość dotarła do Erdogana. Zobaczył, że nie osiągnie swoich celów, bo Europa wykazała się zdecydowaniem. Polska też wysłała wsparcie na granicę grecką. Cypr również to zrobił i kilka innych krajów. Więc powstrzymaliśmy w tym zakresie Turcję. Tylko trzeba działać w sposób zdecydowany a tego, póki co brakuje w odniesieniu do działań Turcji we wschodnim basenie Morza Śródziemnego. I dlatego prowokacje są kontynuowane i dochodzi do ich eskalacji.
Czytaj też: Wojna nerwów w relacjach Grecji i Turcji
Niemcy zadeklarowały chęć mediacji między Grecją a Turcją w kwestii sporu na Morzu Śródziemnym. Ale nie ma mowy o mediacji między Turcją a Cyprem. Dlaczego?
Zawsze podkreślaliśmy, że jedyną drogą rozwiązania naszych problemów z Turcją jest dialog i wielokrotnie kierowaliśmy do Turcji propozycję rozmów. Nawet gdybyśmy mieli bardziej znaczące siły zbrojne to i tak nie byłaby to dla nas opcja, bo żyjemy w XXI w. i jest wiele mechanizmów rozwiązania sporów z sąsiadami, są międzynarodowe organy, sądowe instytucje. Dokonaliśmy delimitacji naszych morskich granic z innymi sąsiadami, tj. z Izraelem, Egiptem, Libanem, właśnie na drodze dialogu i w oparciu o prawo międzynarodowe, tak że możemy teraz eksplorować i eksploatować zasoby naturalne na tych wodach, współpracując między sobą w tym zakresie.
I taką drogą chcielibyśmy przyjąć też w przypadku Turcji, przy czym jesteśmy głęboko przekonani, że nasze stanowisko jest zgodne z prawem międzynarodowym, a w szczególności ONZ-owską konwencją o prawie morza (UNCLOS). Do tego stopnia, że publicznie wezwaliśmy Turcję, by rozwiązać ten problem w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości w Hadze. Skoro oni też są przekonani o słuszności swoich racji, to rozstrzygnijmy to w sądzie. Dialogu jednak nie ma, bo Turcja nie uznaje Republiki Cypru i alergicznie reaguje na propozycje jakiejkolwiek mediacji, w której Republika Cypru byłaby stroną, odrzuca jakikolwiek dialog z nami.
Czytaj też: Francja wzmocni marynarkę na Morzu Śródziemnym
Jeśli jednak Niemcy chcą być mediatorem w tym sporze, którego Cypr jest przecież jedną ze stron, to czy nie powinny wywrzeć większej presji na Turcji, by zgodziła się, by mediacja ta obejmowała również Cypr?
Oczywiście, że tak, powinny. Ale same Niemcy nie są w stanie zmusić Turcji do udziału w negocjacjach jeśli ta ich nie chce. My jesteśmy do nich jednak gotowi, zawsze to podkreślaliśmy.
Powiedział Pan, że jedyną drogą rozwiązania tego problemu są negocjacje i wojna nie jest opcją. Ale pojawia się coraz więcej opinii mówiących, że obecne napięcia mogą doprowadzić do konfliktu zbrojnego, czy uważa Pan, że jest to realne?
Jeśli pyta się Pan czy wojna może wybuchnąć, to moja odpowiedź jest negatywna, bo nie jest ona w niczyim interesie. Ale przy takiej koncentracji sił morskich na ograniczonym obszarze, nawet jeśli żadna strona nie chce wojny, to wypadki mogą się zdarzyć. Zdarzały się już w przeszłości i mogą się powtórzyć. I dlatego tak ważna jest jak najszybsza deeskalacja.
Turcja zapowiadała, że w lipcu dokona szeroko zakrojonych odwiertów na wodach cypryjskich, jak ta sytuacja wygląda obecnie?
Obecnie Turcja już po raz szósty od maja ub. r. prowadzi odwierty w obrębie naszej granicy morskiej czy teź Wyłącznej Strefy Ekonomicznej. Jej odwierty były nawet prowadzone na naszych wodach terytorialnych, mniej niż 12 mil od brzegu, na północnym-wschodzie od wyspy. Turecki statek Oruc Reis jest teraz wprawdzie w EEZ Grecji, ale jego instrukcje mogą się zmienić w każdej chwili i może wrócić na wody cypryjskie.
To jest zachowanie Turcji, którego jesteśmy świadkami od roku. Statek Yavuz prowadzi teraz odwierty w bloku nr 8, na południowy – wschód od wyspy. Jeśli spojrzy się na mapę, gdzie Turcja prowadzi odwierty, to nie trzeba być specjalistą od prawa morza, by zobaczyć, że roszczenia Turcji są absurdalne, skoro odwierty są 350 km od najbliższego wybrzeża Turcji i 50 km od wybrzeża Cypru. Ponadto w drodze do Cypru jest jeszcze inny turecki statek badawczy tj. Barbaros.
Jaki wpływ na działania Turcji ma wojskowa obecność Francji na Cyprze?
Od 2014 r. jesteśmy bardzo aktywni w kooperacji trójstronnej, czyli mechanizmie obejmującym nas, Grecję oraz poszczególne inne kraje w regionie. Obecnie mamy ten mechanizm na wysokim poziomie z Izraelem i Egiptem oraz na nieco mniejszym z Jordanią, Libanem i nawet z Palestyną. W tym kontekście współpracujemy też z innymi podobnie myślącymi krajami, czyli takimi, które są zdecydowane, aby działać w oparciu o prawo międzynarodowe.
Chcemy w ten sposób wzmacniać współpracę w regionie, bo wierzymy, że ten region, mimo wszystkich problemów, ma ogromny potencjał. Jeśli spojrzy się na liczby tj. wyniki badań poszukiwawczych zasobów naturalnych tu i porówna się je choćby z danymi złóż na wodach norweskich to widać ten potencjał. Dlatego wierzymy, że jeśli wszyscy będziemy współpracować, to zasoby naturalne we wschodniej części Morza Śródziemnego mogą odegrać podobną rolę jak węgiel i stal po II wojnie światowej w Europie. Wtedy współpraca w tym zakresie dała początek Unii Europejskiej i wierzymy, że podobne procesy mogą mieć miejsce w tym regionie i tutejsze zasoby naturalne mogą doprowadzić do powstania jakiejś organizacji współpracy i bezpieczeństwa regionalnego.
To jest nasza wizja dla regionu i Turcja jest nią też objęta. To duży i ważny kraj w regionie i nikt nie chce go wykluczać z takiej współpracy. To nie miałoby sensu, zwłaszcza dla nas, bo musimy żyć z Turcją, jesteśmy sąsiadami i geografia określa tu przeznaczenie, nie zmieni się jej i nie przeniesie Turcji w inne miejsce. Ponadto taka współpraca z Turcją doprowadziłaby stopniowo do sytuacji win-win. Tylko że jest jedno wielkie „ale”. Turcja musi się zachowywać jak kraj, który jest zainteresowany członkostwem w UE, musi zacząć przestrzegać prawa międzynarodowego i odnosić się do swoich sąsiadów w taki sposób w jaki robią to nowoczesne kraje w XXI wieku, a nie przez dyplomację gróźb i okrętów wojennych.
My paradoksalnie jesteśmy największym adwokatem tureckiego członkostwa w Unii Europejskiej, bo proces akcesyjny zmusiłby Turcję do zmian i oparcia jej polityki na obowiązujących w Europie zasadach. Ale oczywiście musiałaby ona spełnić wszystkie warunki i trudno powiedzieć czy jest to realne, ale my byśmy chcieli, b było realne. Wracając do Francji, niektóre z naszych mechanizmów trójstronnych rozszerzamy na zasadach ad hoc o inne kraje, jeśli widzimy, że jest wspólne zainteresowanie w odniesieniu do określonych części tych mechanizmów, w szczególności bezpieczeństwa.
Mowa o formacie trzy plus jeden. I to właśnie zostało zastosowane w przypadku Francji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy USA. Francja jest członkiem UE, stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa, a także krajem śródziemnomorskim i dlatego współpraca z nią, która przez ostatnie 10 lat bardzo się pogłębiła, jest dla nas bardzo ważna. W 2017 r. podpisaliśmy umowę o współpracy obronnej i akurat weszło ono w życie kilka tygodni temu i w związku z tym na Cyprze obecne są francuskie okręty wojenne oraz samoloty, by przeprowadzić wspólne ćwiczenia.
To wszystko dzieje się w ramach naszej rozszerzającej się współpracy z Francją w zakresie bezpieczeństwa i obronności i nie ma na celu prowokowania nikogo. Jesteśmy suwerennym krajem i mamy prawo do takiej współpracy w ramach prawa międzynarodowego. A Francja jest krajem, który jest zainteresowany regionem zarówno z powodów historycznych jak i z uwagi na aktualne interesy, gdyż francuski koncern Total jest zaangażowany w eksplorację zasobów naturalnych w naszej EEZ.
Czytaj też: Turcja chce „prawdziwego lotniskowca”
W grudniu ub. r. Kongres USA przyjął ustawę znoszącą embargo na sprzedaż broni dla Cypru i wspierającą jego stanowisko w sprawie EEZ, czy są jakieś realne efekty tego kroku?
To jest bardziej symboliczny krok, bo jak już mówiłem nie uważamy by droga militarna była rozwiązaniem dla problemu jaki mamy z Turcją. Dlatego nie będzie on miał praktycznego znaczenia w tym sensie, że pójdziemy i zaczniemy teraz kupować od USA broń za miliardy dolarów. Ale symbolizm jest też ważny, bo umieszczenie nas na liście krajów objętych embargiem na sprzedaż broni przez USA było dziwne. Dlaczego ofiara agresji militarnej ma być na takiej liście? Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę jakie inne kraje są na niej, a my przecież jesteśmy członkiem UE, krajem miłującym pokój i mamy świetne i coraz bardziej intensywne w ostatnich latach relacje z USA.
Wspomniał Pan o tym, że ten region ma ogromny potencjał jeśli chodzi o surowce energetyczne. Jaki może mieć to zatem wpływ na politykę Rosji, która w związku z tym może się obawiać utraty swojej dominującej pozycji w zakresie dostaw gazu do Europy, zwłaszcza że projekt gazociągu EastMed jest konkurencją dla TurkStream-u?
Zawsze pojawienie się nowego konkurenta uderza w interesy dotychczasowego dostarczyciela jakichś usług czy dóbr na rynku. Ale nie sądzę, by miało to doprowadzić do jakieś formy rosyjskiego zaangażowania w kwestię EastMedu. To jest projekt międzyrządowy i teraz wszystko zależy od warunków rynkowych. Jeśli prace eksploracyjne doprowadzą do takich efektów, które uzasadnią ten projekt, to się on zmaterializuje i zapewni Europie alternatywne źródło energii.
Ale tym źródłem jest teraz Rosja, więc może się czuć zagrożona?
Sądzę, że rynek jest na tyle duży, a ponadto jest rosnące zapotrzebowanie na wschodzie, ze strony Chin, że nie dostrzegliśmy dotąd, by ktokolwiek poza regionem widział w EastMedzie zagrożenie ze względów konkurencyjnych. Natomiast jest to ważne dla Europy, by rozwijać alternatywne źródła oraz sieci dostaw i dlatego UE jest tak zainteresowana tym gazociągiem.
Grecja zmobilizowała swoją flotę w związku z ruchami Turcji, a Egipt przeprowadził potężne manewry morskie. Izrael dotąd zachowywał pewien dystans wobec projektu EastMedu, ale niedawno tamtejszy rząd zatwierdził udział Izraela w tym gazociągu. Czy sądzi Pan, że Izrael może również podjąć podobne działania jak Egipt czy Grecja w zakresie militarnym?
Nie mogę odpowiadać w imieniu Izraela, ale mogę powiedzieć, że nasze wzajemne relacje są kwitnące i rozwijały się błyskawicznie przez ostatnie dwa lata. Nasz minister spraw zagranicznych był w Izraelu niespełna dwa miesiące temu, w środku pandemii co mówi samo za siebie, krótko po objęciu stanowiska przez obecnego szefa izraelskiej dyplomacji Gabiego Aszkenazi. I nie powiedziałbym, by Izrael dystansował się wobec EastMedu. Izrael miał problem z powołaniem rządu i to było przyczyną opóźnienia w zatwierdzeniu ich udziału w projekcie.
Czy współpraca z Izraelem jest również intensywna w zakresie wywiadowczym?
Mamy bardzo dobrą współpracę wywiadowczą ze wszystkimi państwami regionu z oczywistym wyjątkiem Turcji oraz Syrii. Ta dziedzina współpracy jest również bardzo ważna, bo żyjemy w regionie zagrożonym terroryzmem.
Czy Cypr doświadcza też jakichś działań dezinformacyjnych w cypryjskiej lub międzynarodowej infosferze?
Tak oczywiście, jesteśmy bardzo zaniepokojeni dezinformacją prowadzoną przez Ankarę, przy czym nie jest ona kierowana do populacji Cypru tylko do europejskiej opinii publicznej.
Czy sądzi Pan, że zjednoczenie Cypru jest możliwe?
Tak, w 2017 roku bardzo niewiele zabrakło, a doszlibyśmy do porozumienia, ale niestety w ostatniej chwili Turcy zerwali rozmowy. Jeżeli po północnej stronie dojdą do władzy ludzie pragnący pokoju, to znów będzie można spróbować osiągnąć porozumienie, ale oczywiście decyzja po tamtej stronie zapada w Ankarze.
Dziękuję za rozmowę.