Reklama

Geopolityka

Wojna nerwów w relacjach Grecji i Turcji

Zdjęcie ilustracyjne, fot. Brian Burnell - praca własna, licencja CC BY-SA 3.0, commons.wikimedia.org
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Brian Burnell - praca własna, licencja CC BY-SA 3.0, commons.wikimedia.org

Rośnie napięcie pomiędzy Grecją i Turcją, wywołane przez misję badawczą trzech tureckich jednostek nawodnych. Prowadzi to bezpośrednio do pokazu sił we wschodniej części Morza Śródziemnego i koncentracji przez obie strony jednostek nawodnych, samolotów, dronów. Grecja miała również zwiększyć gotowość swoich jednostek lądowych, przede wszystkim tych dyslokowanych w bliskości Turcji. UE, NATO i Stany Zjednoczone wzywają obie strony do dialogu, a Niemcy wspólnie z NATO miały zaoferować swoją mediację. Pytaniem otwartym pozostaje czy wszystkim wystarczy opanowania w tej wojnie nerwów we wschodniej części Morza Śródziemnego.

Władze Grecji wzywają do pilnego spotkania ministrów spraw zagranicznych w ramach formatu Unii Europejskiej, a wszystko przez eskalujące w ostatnich dniach działania Turcji. Od poniedziałku Ankara rozpoczęła działania swojego statku badawczego Oruç Reis w bliskości greckiej wyspy Kastellorizo (jedna z najbliżej położonych względem Turcji wysp greckich). Jednostka turecka, zdaniem oficjalnych komunikatów tamtejszych władz ma prowadzić poszukiwania surowców energetycznych zgodnie z prawem, znajdując się na obszarze przynależnym Turkom. Jednakże, Grecja w żadnym razie nie akceptuje takiej postawy Turcji, szczególnie, że wspomniany rejon od dłuższego czasu jest zarzewiem sporów na linii Ateny-Ankara. Obecnie dochodzi do tego kwestia potencjalnych złóż surowców i rozpoczęcia pełnych badań przez Turków.

Ze strony Brukseli płyną przy tym zapewnienia o niepokoju względem zaistniałej sytuacji kryzysowej i jednoczesne prośby, aby zainteresowane strony rozwiązały wszelkie problemy na drodze dialogu. Generalnie, sytuacja unijnych urzędników staje się dość specyficzna, gdyż z jednej strony pojawia się uderzenie w interes państwa członkowskiego UE, ale jednocześnie należy pamiętać, że UE wysoce obawia się presji migracyjnej, którą może uruchomić strona turecka. Departament Stanu Stanów Zjednoczonych, także wzywa do dialogu pomiędzy Turcją i Grecją. Przy czym, w przypadku Waszyngtonu w ostatnim czasie dało się zauważyć znaczne ocieplanie relacji z Atenami, szczególnie w kwestiach wojskowych. Szczególnie, że Turcy w znacznym stopniu osłabili swój wizerunek w przypadku amerykanów działaniami zbliżającymi ich do Rosji, oczywiście na czele z inwestycją w systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.

Co więcej, mamy do czynienia z narastaniem kryzysu już nie tylko w sferze werbalnej i dyplomatycznej. Wokół rejsu i działań Oruç Reis, wspieranego w najbliższym otoczeniu przez dwie jednostki pomocnicze (Ataman i Cengiz Han), Turcja zgromadziła spore siły morskie i powietrzne. W przypadku tych pierwszych mowa jest o przynajmniej pięciu okrętach eskorty. Przy czym, w rejonie wschodniego Morza Śródziemnego może bardzo szybko zwiększyć się nasycenie różnymi jednostkami floty tureckiej. W powietrzu, co było do przewidzenia z racji specyfiki zbrojeń regionalnych, mowa jest o patrolach tureckich bezzałogowych statków powietrznych (BSP). Mają one stanowić parasol ochronny nad Oruç Reis, którego misja badawcza ma planowo trwać od 10-23 sierpnia tego roku. Pojawiały się również informacje o obecności również załogowych samolotów bojowych, należących do sił zbrojnych Turcji.

Jeszcze bardziej niepokojące są doniesienia, że doszło już do bliskiego spotkania greckiego śmigłowca transportowego i tureckich śmigłowców uderzeniowych. Przy czym, należy oczywiście pamiętać, że Grecja nie jest jedynym państwem w regionie bezpośrednio negatywnie oceniającym obecne działania strony tureckiej. Swoje negatywne stanowisko wyrażał również Cypr, a równocześnie w tle jest narastanie napięcia pomiędzy Turcją i Izraelem oraz Egiptem. Dla Izraelczyków sygnały o ekspansji tureckiej mogą świadczyć o próbie ograniczania ich interesów gazowych w regionie, zaś Egipcjanie od dłuższego czasu wysyłają sygnały, że nie będą akceptować dominacji tureckiej na akwenie Morza Śródziemnego i oczywiście w Libii.

Oprócz wspomnianych państw regionu, polityka turecka weszła na swoisty kurs kolizyjny również ze stroną francuską. Przypomnieć należy, że właśnie na Morzu Śródziemnym miało dojść do incydentów pomiędzy flotami Turcji i Francji. Stąd też, Francja miała wstrzymać swoje działania w formacie NATO, gdzie Turcy są państwem członkowskim i przerzucić ciężar aktywności patrolowej do działań stricte unijnych. Tym samym mamy już teraz niebezpieczny precedens również w kontekście funkcjonowania NATO. Gdzie, państwa należące do UE będą starały się zapewne szerzej wykorzystać ten format, gdzie Turcja jest poza rozmowami.

Grecy w żadnym razie nie zamierzają być bierni względem misji Oruç Reis i liczyć tylko na czynniki dyplomatyczne w UE czy też NATO. Pojawiają się nieoficjalne informacje, że w rejon dyslokowano również znaczne siły morskie oraz lotnicze. Generalnie prowokacyjne, zdaniem Aten, działania Ankary miały spowodować podwyższenie alertów w greckich siłach zbrojnych. Dotyczyć to ma oczywiście w pierwszej kolejności sił morskich i powietrznych, ale również jednostek lądowych obsadzających wysunięte i zbliżone do Turcji obszary terytorium greckiego. Co więcej, miały być wstrzymane wszelkie zgody na opuszczanie jednostek wojskowych w Grecji, chyba, że w związku z chorobą własną lub najbliższych. Należy to odbierać w pierwszej kolejności w kategoriach wojny nerwów prowadzonej ze stroną turecką, ale nie można również bagatelizować takich decyzji czynników politycznych i wojskowych w Atenach.

Trzeba brać pod uwagę również głosy polityków, pojawiające się w przestrzeni debaty w Grecji. Częstokroć istnieje w nich przekaz, że nie należy pozwolić Turkom na tak ostentacyjne działania, gdyż potencjalna bierność lub dysproporcjonalne działanie może tylko rozochocić Ankarę do podejmowania jeszcze bardziej ofensywnych działań niż misja badawcza Oruç Reis. Pod przewodnictwem premiera Kyriakos Mitsotakis, odbyło się posiedzenie rządowej rady bezpieczeństwa narodowego. Mieli w niej wziąć udział szefowie resortów obrony, spraw zagranicznych oraz szef sztabu tamtejszych sił zbrojnych gen. Konstantinos Floros. Potwierdzając, że Grecja jest w pełni gotowa politycznie oraz operacyjnie na turecką agresję.

Zauważa się, że znajdujące się w okolicy okręty greckie miały wzywać kapitana tureckiej jednostki badawczej do opuszczenia spornego obszaru i zaprzestania misji badawczej. Oczywiście turecka jednostka w żadnym razie nie zastosowała się do sygnałów Greków. Na teraz istnieją niepotwierdzone informacje, wysuwane przez część greckich mediów, że w bliskości Oruç Reis mają operować trzy jednostki nawodne marynarki wojennej Grecji.

Trzeba zauważyć, że strona turecka bardzo stanowczo odrzuca wszelkie roszczenia ze strony Grecji. Wskazując, że to właśnie polityka Aten, nazywana „maksymalistyczną” wywołuje problemy względem obszarów, które naturalnie powinny bez kontrowersji podlegać pod turecką jurysdykcję. Tym samym, władze Turcji nie uważają, żeby misja Oruç Reis stanowiła jakiekolwiek wywoływanie kryzysu, a jedynie jest elementem sprawowania władztwa dotyczącego badań nad własnym obszarem.

Co więcej, obecny kryzys w relacjach z Grecją i Cyprem splótł się z kolejnymi doniesieniami o problemach ekonomicznych w Turcji. Mowa przede wszystkim o sygnałach względem gwałtownego osłabiania tamtejszej waluty. Stąd też, trudno przypuszczać, aby władze w Ankarze były skłonne do łatwych ustępstw w sferze tak mocno osadzonej w wymiarze propagandowym. Szczególnie, że już teraz media tureckie informowały, że trzech rybaków z tego państwa ucierpiało ze strony greckiego okrętu, gdy znajdowali się w rejonie Marmaris.

Turcja ma jednak dość spory zapas zamrożonych lub odmrożonych konfliktów, które analogicznie jak to czyni Rosja może wykorzystać na własną korzyść w rozmowach dyplomatycznych. Wystarczy nadmienić swoją obecność wojskową w Syrii, aktywność militarną w Libii, działania wymierzone w struktury kurdyjskie również poza granicami kraju, wspomnianą "uśpioną" sprawę migracyjną, kryzys w Górskim Karabachu, a obecnie również sprawę napięć z Grecją i Cyprem. Pytanie tylko czy władze w Ankarze obrazowo nie przeszacują swoich możliwości i tym samym, pojawi się możliwość wybuchu szerszego konfliktu. Być może będącego pochodną jakiegoś nie zaplanowanego incydentu w sferze taktycznej lub operacyjnej. 

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze

    Reklama