Reklama

Geopolityka

Rosyjski "terroryzm" atomowy [OPINIA]

Iskander-M
Iskander-M
Autor. Mil.ru

Rosja w zakresie osiągnięcia celów politycznych względem Ukrainy i Zachodu, niczym prawdziwa organizacja terrorystyczna bazująca na strachu, stara się wprowadzić do debaty międzynarodowej kwestię zagrożeń bronią masowego rażenia. Czyni to jednak o wiele mniej racjonalnie niż wcześniej, mając na uwadze przede wszystkim szeroko pojmowane efekty strategiczne porażek swoich wojsk konwencjonalnych i pewien chaos jeśli chodzi o zrozumienie procesów decyzyjnych na Kremlu. Nie oznacza to jednak pełnego automatyzmu w zakresie zastosowania chociażby taktycznych głowic nuklearnych w agresji na Ukrainę. Karta atomowa jest i nadal będzie przede wszystkim narzędziem strachu i zakrojoną na szeroką skalę operacją psychologiczną Rosji. Jednocześnie, nie wolno zapomnieć, że umowny Zachód ma swoje narzędzia do minimalizacji tego ryzyka, nawet jeśli jest ono większe niż wcześniej.

Reklama

Na samym wstępie niestety należy podkreślić, że w żadnym razie nie zaskakuje fakt, iż amerykańskie służby specjalne nie wykluczyły możliwości zastosowania broni masowego rażenia przez Rosję. Analitycy i to nie tylko pracujący na źródłach wywiadowczych muszą bowiem brać pod uwagę pełne spektrum zagrożeń. Wzmacnia to bardziej sugerowanie przez prezydenta Ukrainy problemów, że obecnie trudno jest oddzielić rosyjskie straszenie od rzeczywistych zamiarów Kremla. Przede wszystkim dlatego, że Rosjanie testują granice w relacjach międzynarodowych już od dłuższego czasu. Dokładniej, od czasu konsolidacji władzy wokół ekipy Władimira Putina. Zaś pełnoskalowa napaść zbrojna na Ukrainę w 2022 r. tylko przyspieszyła ten zainicjowany przed laty proces.

Reklama

W tym czasie Rosjanie pokusili się o ochronę państwa używającego broni chemicznej czyli Syrii, a także sami byli w stanie użyć niejako bojowo substancji radioaktywnej w Londynie (zabójstwo Litwinienki) oraz substancji chemicznej z rodziny Nowiczoków w Salisbury (próba zabójstwa Skripala). Czyli de facto zaatakowali cele osobowe poza granicami kraju za pomocą środków niebezpiecznych dla większej ilości osób, niż ci których chciano zabić. Przez Rosję niestety świat na nowo myśli coraz bardziej realnie o zagrożeniach określanych jako chemiczne, biologiczne, radiacyjne i atomowe CBRN. Kreml wpisuje się przy tym w znakomite grono państw takich jak Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna, Iran, Syria, ale też szereg organizacji terrorystycznych na czele z Al-Kaidą lub Aum Shinrikyō.

Czytaj też

Najprawdopodobniej,  zapewne właśnie teraz, po ponad 214 dniach agresji na Ukrainę istnieje szereg rosyjskich decydentów polityczno-wojskowych, którzy widzieliby w tym możliwość zakamuflowania systemowych problemów tego państwa (słabość armii, słabość wyszkolenia generałów, turbulencje wewnętrzne jeśli chodzi o relacje społeczeństwo-wojna). I właśnie użycie broni masowego rażenia mogłoby być przez nich postrzegane w kategorii nowego otwarcia i przywrócenia inicjatywy strategicznej w całej wojnie. Przysłowiowym jednym uderzeniem, wyprowadzonym za pomocą najprawdopodobniej kompleksu rakietowego z taktyczną głowicą atomową, miano by rzucić na kolana nie tylko samą Ukrainę, ale również Zachód. Utrzymać okupowane ziemie ukraińskie w stanie faktycznym na teraz. Wykluczając niejako obawy powtórzenia operacji charkowskiej sił zbrojnych Ukrainy i nie martwiąc się na ile powiedzie się rosyjska mobilizacja.

Reklama

Zastosowanie broni masowego rażenia Atomowej (bmr A) pozwalałoby również zamanifestować mocarstwowości Rosji. Stając się sygnałem wobec własnych obywateli, zarówno tych popierających reżim Putina, pozostających neutralnymi, jak i sprzeciwiających się mu. Przekazując też naturalny sygnał wobec społeczeństw zachodnich, że skończył się czas wspierania Ukrainy pod względem wojskowym. Uznając przy tym, że broń atomowa mogłaby być odczytywana w kategoriach znanych z jej początków, gdy dopiero zadomawiała się w arsenałach mocarstw. Pozwalając wygrywać wojny w praktyce i niwelując słabości sił konwencjonalnych. Nie odnosząc się do późniejszych konceptów znanych z okresu zimnej wojny. Rosja wykroczyłaby tym samym nawet poza dość specyficzną sferę wykorzystywania bmr A przez KRLD. Już nie tylko krzycząc i manifestując wszystkim swoje zdolności atomowe, aby zastraszać lecz użytkując je praktycznie w boju.

Czytaj też

W praktyce Rosjanie mogliby przeprowadzić najprawdopodobniej jedno lub być może kilka uderzeń taktycznymi ładunkami nuklearnymi, znajdującymi się w grupie ok. 2 tys. tego rodzajów środków rażenia na stanie ich sił zbrojnych. Siła rażenia wspomnianych środków jest zdecydowanie mniejsza niż w przypadku środków odstraszania strategicznego, stąd redukuje się np. kwestię zagrożenia znacznym opadem radioaktywnym i skażeniem dużej przestrzeni. Wspomniany opad może być kluczowy, bowiem odczyty radiacji w państwach NATO nuklearne mogłyby być ważnym elementem dyskusji w Radzie Północnoatlantyckiej jeśli chodzi o nakreślenie skali odpowiedzi.

Szczególnie, że zachodnie systemy są bardzo czułe i potrafią wykrywać np. zakamuflowane testy poprzez stacje stacjonarne oraz chociażby za pomocą środków ulokowanych na statkach powietrznych (przykładem jest amerykańska maszyna załogowa WC-135 Constant Phoenix). Należy przy tym pamiętać o zróżnicowaniu wewnętrznym w kategorii taktycznej broni atomowej. Najczęściej pokazuje się to na przykładzie analogicznych amerykańskich systemów uzbrojenia i możliwości ataku siłą 0,3; 1,5; 10 czy też nawet do 50 KT. Stąd też, sami Rosjanie mają możliwość rażenia zróżnicowanych celów – od zgrupowania wojsk ukraińskich, poprzez infrastrukturę krytyczną oraz wojskową, a skończywszy na obszarze zurbanizowanym, który sam w sobie byłby celem.

Czytaj też

Najbardziej problematyczne pod względem politycznym byłoby jednak uderzenie przeprowadzone typowo w przestrzeń miejską. Symbolika Hiroszimy oraz Nagasaki, a także gigantyczne w takim przypadku straty wśród ludności cywilnej przekładałby się na możliwość wytworzenie międzynarodowej presji, sięgającej nawet poza państwa wspierające bezpośrednio Ukrainę w dotychczasowej obronie. Zagłada miasta lub jego części stałaby się ważnym punktem odniesienia dla państw, które pozostają neutralne lub wręcz życzliwie neutralne wobec Rosji.

Mogła by również przełożyć się na skalę silnej emocji wśród społeczeństw Zachodu i motywować do presji na rządy w celu silniejszego zaangażowania. Tym samym, mityczne uderzenie deeskalacyjne wymierzone w miasto mogłoby spełnić rolę wręcz odwrotną. Na mniejszą skalę obrazuje to kazus zbrodni wojennych popełnianych przez Rosjan na cywilach i żołnierzach ukraińskich od początku agresji (symboliczny obraz masakry wykonanej przez Rosjan w Buczy).

W pewnym sensie, o wiele łatwiej można zaakceptować zastosowanie bmr A w wymiarze operacyjnym, chociażby względem zgrupowania wojsk ukraińskich na linii frontu lub na jego zapleczu. Dążąc do wywołania strat wśród ludzi i sprzętu, a może również wyprowadzenia uderzeń współgrających z uderzeniami bronią atomową. Coś na wzór standardów znanych z doktryny ZSRS i Układu Warszawskiego. Szczególnie, że w niektórych miejscach frontu Rosjanie wiedzą o obiektach fortecznych i skomplikowanych liniach obronnych ukraińskich żołnierzy. Trudniejsze w tym przypadku byłoby wykazanie analogii do najbardziej symbolicznych i dotychczas jedynych militarnych bezpośrednich zastosowań bmr A w trakcie II wojny światowej.

Użycie taktycznych środków bmr A mogłoby być również skierowane jako broń odwetowa na obszary prowadzenia działań ofensywnych przez wojska ukraińskie, nawet jeśli efektem były straty własne wśród żołnierzy rosyjskich i kolaborantów. W przypadku nosiciela też istnieje znaczna swoboda po stronie rosyjskiej, albowiem oczywiście można byłoby wskazać na systemy rakietowe z kompleksów lądowych, powietrznych lub morskich. Rosjanie nie musieliby nawet ryzykować np. wlatywania w przestrzeń bronioną przez ukraińskie siły powietrzne oraz systemy obrony przeciwlotniczej, znajdujące się na wyposażeniu innych rodzajów wojsk.

Czytaj też

Innym scenariuszem, który trzeba brać pod uwagę w przypadku Rosjan jest rzeczywisty akt terroryzmu nuklearnego czyli wywołanie jakiejś katastrofy na obiektach energetyki jądrowej Ukrainy. Rosjanie są do tego zdolni i dysponują niemal od razu przygotowanymi zasobami militarnymi. Jednakowoż, ograniczeniem dla strony rosyjskiej jest kwestia skalowania efektów końcowych takiego aktu terroryzmu. Co więcej, nie tylko Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) spogląda uważnie na stan ukraińskich obiektów tego typu, ale również używający podobnych źródeł energii na całym świecie. Gdyby, Kreml przekroczył barierę uderzenia na obiekty jądrowe w celu wywołania skażenia to de facto pokrzywdzonym byłoby każde państwo używające energetyki atomowej w celach cywilnych.

Rosjanie daliby bowiem sygnał o swobodzie pozycjonowania takich obiektów jako cele zarówno dla państw jak i organizacji niepaństwowych, szczególnie terrorystów. Efekt końcowy byłby analogiczny do uderzenia na jakieś bezbronne miasto ukraińskie, a więc Rosja straciłaby więcej niż mogłaby uzyskać. Przy czym, rzeczywiście Rosjanie spróbowali w tym kontekście przetestować granice świata, atakując obiekty wokół Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Lecz, potencjalnie można to raczej wpisać w szerszą operację psychologiczną wymierzoną przede wszystkim w Zachód.

Zdziwienia nie powinno być jeśli chodzi o mocne, ale wyważone, wystąpienie Jake'a Sullivana (doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Joe Bidena) odnoszące się do rosyjskich gróźb związanych z bronią atomową i potencjalnej reakcji na tego rodzaju działanie Kremla. Widzimy w tym przypadku chęć dalszego skutecznego stosowania narzędzi odstraszania. Zachód od początku rosyjskich przygotowań do agresji, aż do dnia dzisiejszego wysoce efektywnie radzi sobie ze wspomnianą kwestią odstraszania. Przed wszystkim, Rosjanie nie wywołali większej paniki na jaką liczyli, kreśląc analogie do kryzysu kubańskiego z okresu zimnej wojny.

Chociaż, trzeba przyznać, że nie zatrzymują się w działaniach mających na celu wywarcie nacisku psychologicznego na ludzi podatnych na wizję wojny atomowej, którą stworzyło jeszcze przed laty dawne radzieckie KGB. Nie udało się Kremlowi również zastraszyć elit decyzyjnych, szczególnie państw mocarstw atomowych. Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi w sposób wyważony prezentują swoje stanowisko w zakresie odstraszania atomowego. Dzieje się tak za pomocą trzech filarów – wypowiedzi polityczne, zakulisowe rozmowy dyplomatyczne z Rosjanami (właśnie o nich wspominał Sullivan) oraz pokaz własnych zdolności atomowych.

Czytaj też

Jednocześnie, pamiętajmy o znacznej przewadze lub może lepiej sile wywiadowczej Zachodu, która została zamanifestowana wręcz otwarcie w toku lutowej agresji Rosji z 2022 r. Mowa o całościowych środkach penetracji rosyjskich sił zbrojnych oraz instytucji państwowych. Od klasycznych źródeł HUMINT-owych (osobowych), aż po SIGINT (szeroko pojmowane przechwytywanie sygnałów) czy IMINT (obrazowanie) i MASINT (środki pomiarowe). Nie wchodząc w szczegóły analiz i ich późniejszego przełożenia na decyzje polityczne oraz wojskowe w różnych państwach Zachodu (np. decyzja Francuzów o zmianach kadrowych w wojskowym wywiadzie DRM, gdzie gen. Eric Vidaud miał zrezygnować po problemach z oceną rosyjskiej aktywności wojskowej).

Śmiało można uznać, że w obecnych warunkach rosyjskich sił zbrojnych oraz procesów decyzyjnych Zachód będzie miał jeszcze szereg zakulisowych narzędzi powstrzymywania Rosjan przed zastosowaniem w boju bmr A. Szczególnie, że pewne analogie zimnowojenne nakazują poważnie wziąć pod uwagę rolę i znaczenie właśnie służb specjalnych w takim blokowaniu zagrożenia użyciem bmr A.

Czytaj też

Problemem może być jednak coraz większy chaos decyzyjny w przypadku rosyjskiego reżimu, właśnie w kontekście celów i środków realizacji agresji na Ukrainę. Jak również występowanie skrajnych emocji wśród części decydentów, zagrożonych jeśli chodzi o ich pozycję czy też wpływy. Analogicznie, jeśli chodzi o zdolności do odpowiedniego podejmowania decyzji przez samego Władimira Putina. Racjonalnie należałoby uznać, że Kreml będzie próbował nadal eskalować napięcie wokół bmr A, aby uderzać nią nie tyle praktycznie co psychologicznie.

Grożąc, mówiąc o doktrynie obrony okupowanych (i nielegalnie anektowanych, temu służyć mają parodystycznie przeprowadzone, nawet jak na rosyjskie standardy referenda) części terytorium Ukrainy. Lecz przede wszystkim starając się ulokować debatę o odpowiedzi atomowej w kontekście jak najszerszych debat społeczno-polityczno-medialnych na Zachodzie. Mniej racjonalnie, obecni przywódcy Rosji mogą jednak przynajmniej rozważyć sięgnięcie po bmr A, wierząc w swoje własne marketingowe zabiegi odnoszące się do wieloletniej budowy obrazu na Zachodzie rosyjskiej koncepcji uderzenia deeskalacyjnego.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. Kontrapara

    Nikt nie porusza kwestii zwrotu broni nuklearnej do Rosji przez Ukrainę w latach 90tych zeszłego wieku.Wtedy w czasie posowieckiego bajzlu zniknęły słynne atomowe walizki w liczbie około 200 i nigdy nie zostały odnalezione.Jaka zatem jest gwarancja że Ukraina całkowicie pozbyła się broni atomowej?Wprzypadku ataku można byłoby się spidziewać jakuegoś ataku odwetowego np na Moskwę czy Petersburg.Niepewność w tej kwestii tłumaczy być może ujadanie rządu w Moskwie ale jakieś takie mało przekonujące.

    1. yakotaki

      @Kontrapara: Z całym szacunkiem, ale śmiem twierdzić, że to albo 'urban legend', albo te głowice nie zaginęły, tylko "zaginęły" (najpewniej w sejfach FSB lub GRU). Bo gdyby rzeczywiście było podejrzenie ze 200 atomówek (nawet tylko walizkowych/taktycznych) zostało w rękach Ukrainy, to po pierwsze tamta umowa (którą Rosja i tak złamała) nie zostałaby raczej podpisana. A po drugie, wojny rosyjsko-ukraińskiej trwającej de facto od 8 lat tez by nie było.

  2. nituP

    Poza tym Ukraińcy w porozumieniu z Mołdawią lub bez, powinni zlikwidować Naddniestrze, bo inaczej będzie to ruski wrzód w Europie i wkrótce Putin wymyśli sobie, że przeprowadzi tam referendum online za przyłaczeniem.do rosji.

    1. Ralf_S

      Jak się teraz rozjadą te ruskie "dezertery" po Europie, to wkrótce takich "Naddniestrzy", gdzie jest uciskane ruskojęzyczne społeczeństwo, będziemy mieli dziesiątki. I to od Rejkiawiku, przez Paryż i Berlin po Ateny. I Putin znów zorganizuje referenda przyłączeniowe.

  3. Szymano

    Chińczycy podają, że Putin chce zakończenia wojny ale w sposób aby Rosja nie została osłabiona, więc myślę że Rosja mogłaby przez ileś tam lat zaspakajać ukraińskie zapotrzebowanie na surowce w ramach reparacji no i oczywiście wycofać wojska.

    1. Irateas

      Chyba żartujesz..w ruskiej logice "nie osłabienie" wiąże się z włączeniem zajętych terenów. Na to Ukraina z oczywistych względów się nie zgodzi

  4. Valdi

    Przypomnijmy Radzikowo z pac3 to salwa 32 pocisków Mówiąc o priorytetach anty balistycznych