Reklama

Geopolityka

Broń masowego rażenia „biednych”, czyli o rosyjskiej karcie atomowej [OPINIA]

Autor. Mil.ru

Rosyjska broń atomowa czy też obecne groźby wywołania incydentu w ukraińskiej elektrowni jądrowej to tematy niewątpliwie budzące wiele obaw w kontekście lutowej agresji, a także bezpieczeństwa w Europie. Lecz pod fasadą tej rosyjskiej „karty atomowej”, analogicznie jak w przypadku konwencjonalnych zdolności militarnych pojawiają się znaczące rysy. Ukazują one, że Kreml sięga nie tyle po argument siły mocarstwa, odwołując się do broni masowego rażenia, ale raczej po argument przysłowiowej broni masowego rażenia „ubogich”.

Reklama

Od początku agresji Rosji na Ukrainę, a nawet jeszcze wcześniej na etapie przygotowań do inwazji, zauważyć można nad wyraz rozbudowane działania Kremla względem szeroko pojmowanej kwestii atomowej. Wyróżnić można bowiem trzy segmenty działań – pierwszy z nich to klasyczne zastraszenie własnym potencjałem atomowym, drugim budowanie psychozy niechybnej wojny atomowej w domenie informacyjnej, a trzecim podejście do obiektów związanych z energetyką atomową w samej najechanej w lutym 2022 r. Ukrainie. W tym ostatnim przypadku należy nadmienić, iż mowa jest oczywiście o de facto drugiej agresji, pamiętając o zajęciu Krymu i wywołaniu konfliktu zbrojnego w Donbasie w 2014 r. Jednakże, cechą charakterystyczną strony rosyjskiej jest postępowanie, które świadczy raczej o niepewności własnej strategii i słabości innych środków działania. Szczególnie, gdy po rozpoczęciu inwazji zatrzymane zostały rosyjskie ofensywy na kilku kierunkach operacyjnych, a przede wszystkim nie udało się zdobyć Kijowa.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Dziś, Rosjanie wytwarzając niepewność wokół bezpieczeństwa i funkcjonowania Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej w Enerhodarze sięgają wręcz po broń masowego rażenia „biednych". Pojawiający się w tym ujęciu cudzysłów jest oczywiście związany z faktem, że pierwotnie analogiczne określenie padało względem przede wszystkim broni biologicznej. Dlatego, że miała być ona łatwiejsza do pozyskania przez państwa (i nie tylko aktorów państwowych) z mniejszymi zasobami finansowymi, a także nie trzeba było do jej zastosowania dużych kompetencji w zakresie środków przenoszenia. I zauważmy, że Rosja ze swoimi obecnymi akcjami idealnie wpisuje się w ten opis, ale właśnie z podejściem do kwestii atomowych. Jeśli chodzi o większą dostępność to przecież Kreml niejako odziedziczył po ZSRS tysiące głowic. Według szacunków Federation of American Scientists mowa o ok. 5 977 ładunkach, w gotowości jest oczywiście około jednej czwartej do jednej trzeciej z nich, co i tak stanowi bardzo duży potencjał.

Czyli w momencie, gdy dla rosyjskiej zbrojeniówki wyprodukowanie lud odtworzenie zasobów konwencjonalnych staje się wyzwaniem (sankcje, niekompetencja, słabość systemowa) straszenie istniejącym i niewykorzystanym potencjałem nuklearnym staje się bardzo kuszące. Co więcej, nawet nie musi chodzić o ilość głowic, ale również o środki przenoszenia. Przede wszystkim triadę atomową widzianą z perspektywy strategicznej, bowiem pewne zasoby środków taktycznych (przede wszystkim rakietowe) zostały skonsumowane na potrzeby agresji. Taniej jest obecnie rosyjskiej armii wyprowadzić na granicę z Finlandią rakiety lub przekazać informację o ćwiczeniach sił odstraszania nuklearnego, niż straszyć państwa NATO oraz partnerów z NATO siłami konwencjonalnymi. Mówiąc wprost na wielkie manewry z udziałem setek czołgów, BWP, artylerii nie ma środków, a także nie ma zaplecza sprzętowego. Biorąc pod uwagę jaką mobilizację rezerw wykonuje się w Rosji, widząc rosnące koszty agresji na Ukrainę.

W stosunku do tego, wyprowadzenie i zagrożenie światu wojną atomową jest relatywnie niskokosztowe jak na możliwości właśnie Rosji. Co więcej, można w to włączyć również Białoruś i reżim w Mińsku. Spójrzmy na komunikat Reutersa, gdzie Aleksandr Łukaszenka miał stwierdzić, że cyt. „białoruskie bombowce Su-24 zostały dostosowane do przenoszenia broni jądrowej". Ponownie można stwierdzić, że mówienie o Su-24 jako nosicielu bmr A jest łatwiejsze i tańsze niż mówienie o efektywności Su-24 w kategorii samolotu bojowego w realiach agresji na Ukrainę (szacunki mówią, że Rosjanie mogli utracić już 7-10 tych maszyn). Broń atomowa i straszenie nią przez Rosjan et consortes ułatwia też, przynajmniej przez chwilę, wszelkie narracje o efektywności rosyjskich systemów uzbrojenia.

Czytaj też

Przykładowo o rosyjskich ICBM-ach (międzykontynentalna pociski balistyczne) można dziś w przestrzeni propagandowej powiedzieć wszystko, a tego samego już nie zrobimy w zakresie rosyjskiej narracji odnoszącej się do śmigłowców bojowych, samolotów, dronów, czołgów, obrony przeciwlotniczej. Kierunek broń atomowa wydaje się być tanią zasłoną dymną w stosunku do wydawać by się mogło z natury tańszych, ale w przypadku Rosji raczej nie, technologii konwencjonalnych. Co więcej, łączy on w sobie pewną niepewność strategiczną odnoszącą się do czynnika ludzkiego. Zauważmy bowiem, że tak jak sprzętowo, tak również pod względem dowodzenia czy wyszkolenia wojska rosyjskie ukazały swoje oblicze w toku agresji na Ukrainę. Oczywiście nie tylko one, bowiem należy też wspomnieć o służbach specjalnych, Rosgwardii, najemnikach.

Tak naprawdę jedyną nietkniętą strukturą, nadal żyjącą wokół mitu są właśnie siły odstraszania strategicznego. Przy czym, możemy tylko domniemywać ile przez to więcej patologii jest tam zakorzenionych. Albowiem, jeśli weźmie się pod uwagę próby wprowadzania jakiś, nawet minimalnych reform kadrowych (dziś wiemy, że było to więcej propagandy niż realnych działań) w oparciu o doświadczenia syryjskie, etc. w różnych strukturach sił zbrojnych Rosji, to odstraszanie atomowe żyło w bańce. Zawsze bezpieczni, bowiem mogący wykazać wszystko i w każdej skali. Zawsze odwołujący się do wymiaru strategicznego, dowódcy szczególnie mogli być narażeni na wszelkie typowe w tych siłach zbrojnych negatywne trendy. Tak czy inaczej, nadal tymi wojskowymi najtaniej jest Rosjanom straszyć wszystkich, bowiem nikt naprawdę nie jest w stanie dokonać pełnej diagnozy ich wyszkolenia, morale, a także realnych zdolności do działania.

Czytaj też

W jednym z komentarzy, napisanym wcześniej dla Defence24 pojawiło się w tym kontekście porównanie do polityki Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Albowiem czołgów reżimu Kimów nie obawia się już żaden z ich rywali, ale tandemu rakiety i głowice atomowe już tak. Można więc po raz kolejny powiedzieć o swoistej "kimizacji" elit putinowskiego systemu władzy. Co więcej, sami Rosjanie mogą szeroko sięgać przy tej okazji do różnych utartych mitów oraz narracji, które były elementem ich propagandy wojskowej lub raczej marketingu militarnego niemal od początku pojawienia się ekipy Władimira Putina. Przykładem jest próba narzucenia Zachodowi debaty o tzw. jądrowym uderzeniu deeskalacyjnym, które już dawno wyszło poza ramy zwykłych rozważań ekspertów ds. obronności i zaczęło żyć własnym życiem w przestrzeni społeczno-politycznej.

Drugim z elementów, zauważalnym w toku rosyjskiej agresji na Ukrainę, jest nad wyraz specyficzne podejście do systemu energetyki atomowej. Zaczęło się to od działań w rejonie Strefy Wykluczenia przy Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Rosyjskie wojska miały tam działać nie tylko z pogwałceniem standardów bezpieczeństwa, ale również z pogwałceniem podstawowych zasad instynktu samozachowawczego. Pojawiły się m.in. doniesienia o ruchu ciężkich pojazdów w miejscach, gdzie istniało ryzyko radiacji, a nawet okopywania się. Niezależnie do tego na ile skala takich zachowań w tym przypadku rzeczywiście ugodziła w wojska inwazyjne, uwidoczniła się przy tym wprost wola polityczno-wojskowa, aby wykazać brak poszanowania do standardów bezpieczeństwa. Pamiętajmy, że takie obiekty jak elektrownie jądrowe w ZSRS były brane pod uwagę w zakresie celów dla wojska przy potencjalnej inwazji na Zachód. Jednakże, zakładano wprowadzanie do nich przede wszystkim komponentów sił operacji specjalnych. Co więcej, operatorzy specnazu mieli przechodzić szkolenia z wykorzystaniem własnej bazy podobnych obiektów. Tak, aby jak najlepiej przygotować się do funkcjonowania w wysoce skomplikowanym środowisku technicznym.

Czytaj też

Stąd też, jeśli w toku inwazji z 2022 r. nie odniesiono się właśnie do działań specjalnych i szybkiego zabezpieczenia zajętych obiektów. Za to pojawia się dyskusja o dziwnym podejściu do dyslokowanych w rejon Czarnobyla i Enerhodaru jednostek liniowych, w tym sprzętu ciężkiego. Można więc uznać, że istnieje wola polityczna by tak działać lub istnieje wola wojskowa by nie przewidywać takich możliwych efektów tego rodzaju operacji. Najbardziej prawdopodobne jest jednak połączenie obu czynników. I znów Rosja sięga po broń atomową „ubogich" sugerując światu, że może szukać rozwiązań zbliżających ją do koncepcji tzw. brudnej bomby atomowej. Gdzie, środkiem rażenia ma być sama radiacja i skażenie, nie zaś pełnoprawny ładunek atomowy skonstruowany z myślą o działaniach bojowych. Wszelkie sugestie, że Rosjanie mogą starać się wywołać incydent w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej pozycjonuje ich w przestrzeni raczej dotychczas zarezerwowanej dla terrorystów z podmiotów niepaństwowych. Nie zaś państwa, które najpierw rajdem komandosów może zająć taki specyficzny obiekt, a później z wykorzystaniem własnych zasobów kadrowych (pozawojskowych) nim administrować w taki sposób, żeby był w pełni kontrolowany.

Trzecim z elementów, wskazującym wprost na użycie broni masowego rażenia „ubogich" przez Rosję, jest mocne pozycjonowanie aspektu atomowego w przekazach informacyjnych. Wielokrotnie było powtarzane, że państwa mocarstwa-atomowe nie muszą straszyć użyciem broni atomowej. Albowiem znaczenie ich zasobów bmr A jest wszystkim zainteresowanym bardzo dobrze znane i brane pod uwagę. Czyli propagandowe straszenie bronią atomową elit decyzyjnych na Zachodzie nie ma sensu strategicznego. Świetnie oddały to słowa byłego francuskiego ministra spraw zagranicznych Jean-Yves Le Driana. Przypomniał on wprost prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi, że grożąc użyciem broni nuklearnej Zachodowi, trzeba pamiętać, iż państwa NATO również dysponują środkami odstraszania atomowego.

Można więc uznać, że straszak atomowy (konwencjonalny – broń atomowa, niekonwencjonalny – możliwość wywołania katastrofy) jest w takim sensie nadal użytkowany wobec społeczeństwa. Jednakże i tutaj mówimy o działaniu w przestrzeni borni masowego rażenia „ubogich", gdyż mija się to z obrazem zakulisowych form nacisku Rosji na serca i umysły zachodnich obywateli. Jest za to wręcz postawa w stylu wręcz radykalnego podejścia sowieckiego. Można nawet uznać, że działania na niwie energetyki są obecnie bardziej wyrafinowane niż właśnie rosyjskie odwoływanie się do kwestii atomowych. Co więcej, np. pokazywanie rosyjskich przekazów propagandowych, gdzie mówi się sporo o uderzeniach atomowych, może finalnie przynieść odwrotny skutek. Pozycjonując Rosję jako państwo straszące, ale zapominające, że Zachód też ma środki odpowiedzi.

Czytaj też

Podsumowując, jeśli mówimy o odstraszaniu Rosji względem sięgania po wyżej wymienione elementy kwestii atomowej można być wbrew pozorom optymistycznym. Przede wszystkim Zachód godzi się z własnym potencjałem nuklearnym. Mowa chociażby o debacie odnoszącej się do modernizacji zasobów w państwach posiadających własne arsenały broni masowego rażenia A (USA, Francja, Wielka Brytania), ale też przykładowo do zasobów państw partycypujących w NATO Nuclear Sharing. W tym ostatnim przypadku znamienne jest podjęcie przez rząd federalny w Berlinie decyzji o nieskasowaniu maszyn podwójnego przeznaczenia DCA. Jeśli chodzi o przeciwdziałanie rosyjskiej kampanii w domenie informacyjnej, to generalnie uzyskujemy o wiele większe zdolności do niwelowania różnorakich form zastraszania państw j społeczeństw. Zauważmy, że na płaszczyznach natowskiej, unijnej oraz krajowej państwa wypracowują coraz to lepsze narzędzia zwalczania dezinformacji oraz odnoszą się do lepszych rozwiązaniach w sferze chociażby komunikacji strategicznej. Wykluczając tym samym łatwość zastraszania ich przez groźby atomowe.

Najwięcej obaw budzi oczywiście podejście do sprawy rosyjskich incydentów wokół elektrowni jądrowej. Lecz i tutaj można uznać, że decydująca jest swoista kombinacja możliwości wywiadu i dyplomacji. Patrząca stronie rosyjskiej na ręce i wskazująca na konsekwencje podjęcia się tego rodzaju prowokacji, które mogą nieść ze sobą konsekwencje dla bezpieczeństwa innych. Jednakowoż, żadne zdolności Zachodu nie doprowadzą do łatwego zaprzestania stosowania przez Kreml kwestii atomowej w polityce obecnej ekipy rządzącej. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim to, że dla Rosji jej bmr A itp. stały się bronią państwa, którego inne atuty są ograniczone lub zniwelowane.

Reklama

Komentarze (14)

  1. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    c.d. 4 Celem tak zbudowanej metadomeny sieciocentrycznej A2/AD Tarczy i Miecza Polski - winno być wygranie wojny konwencjonalnej z Rosją - a zarazem niedopuszczenie do przejścia do poziomu uderzeń jądrowych ze strony Rosji - która atomem by chciała "przedrukować" konfrontację i zmusić Polskę do kapitulacji - dla ustanowienia potem supermocarstwa Lizbona-Władywostok - bo to jest cel Rosji nr 1. Przy tym - zamiast się zadłużać na potęgę - jak to deklaruje Prezes Kaczyński - winniśmy inwestować w Przemysł 4.0 produktów OEM podwójnego zastosowania high-tech wysokiej marży - w tym w oparciu o Skarbiec Suwalski surowców strategicznych - potraktowany najpierw jako inwestycyjny lewar finansowy na przynajmniej 2 biliony złotych.

    1. Dada81

      @Tadeusz Zelezny. To wszystko, co piszesz to bzdury z jednego prostego powodu- jeżeli Nato, ani USA nie przeprowadziłoby uderzenia odwetowego w przypadku ataku bronią nuklearną na Polskę, lub innego sojusznika nieposiadającego broni atomowej, spowodowałoby to natychmiastowy wzrost liczby państw, które zaczęłyby pracę nad własnym arsenałem nuklearnym, bo wiedziałyby, że na pomoc ze strony sojuszników nie mogą liczyć. A więc Japonia, Korea Południowa, Turcja, być może kraje skandynawskie...

    2. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

      Doprawdy? - to niby UK zaryzykuje Londynem, a USA Nowym Jorkiem za Warszawę? To raczej skrajna naiwność w REALNEJ polityce, gdzie liczą się wyłącznie własne interesy wielkich graczy - szczególnie po przykładzie poświęceniu Afganistanu i przykryciu tego nowomową polityczną, że "tak miało być i wszystko jest OK". Dotąd Waszyngton nie dał Polsce i wobec Kremla żadnych konkretów publicznych gwarancji "Rosja na was uderzy atomem - to my uderzymy w Rosję atomem". Nic z tego,, tylko standardowe wyświechtane formułki o "żelaznej solidarności NATO" - czyli w praktyce NIC w temacie gwarancji jądrowych. Nawet po 24 lutego, na szczycie w Madrycie , USA nic nie dały, nawet nie chcą słyszeć np. o NATO Nuclear Sharing dla naszych F-16. NIE CHCĄ - i to jest dzwonek alarmowy.

  2. Extern.

    Do tych sposobów używania karty atomowej doliczył bym jeszcze sugerowanie że broń atomowa będzie w dyspozycji Białorusi, mając zresztą za nic to że zarówno Rosja jak i Białoruś podpisały Protokół Lizboński, zobowiązujący Białoruś do stosowania się do warunków układu NPT.

  3. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Akurat koreańskie i japońskie reaktory są przystosowane do szybkiego pozyskania materiału rozszczepialnego dla głowic jądrowych. W przypadku Japonii czas pozyskania od chwili decyzji to ca miesiąc - to Japończycy otwarcie deklarują. Podobnie w przypadku Korei. W obu państwach dyskusja nad posiadaniem suwerennej broni jądrowej jest otwarta, nie patrzy na stanowisko innych graczy, tylko na własną rację stanu i własny interes. Korea Płd intensywnie rozwija triadę środków przenoszenia - w tym OP z pionowymi wyrzutniami KSS-III Block2/3 - które dzięki AIP operacyjnie wystarczają do wypełniania misji strategicznych w razie potrzeby. Japonia także zaczęła program nosicieli - oba kraje zresztą rozwijają cywilną kosmonautykę, która łatwo przekształcić w militarną. Oba też budują tarczę antyrakietową. A my....kupujemy czołgi...akurat najmniej potrzebne na naszym teatrze wojny, gdzie "królem" jest pozahoryzontalna precyzyjna saturacyjna i skalowalna projekcja siły...

  4. Husarion

    Polska potrzebuje bron nuklearna , musimt jaknajszybciej wybudowac i uruchomic Polskie elektrownie nuklearne i zaczac budowac bron nuklearna , to jest jedyny sposob zeby trzymac Ruskich zdaleka od Polski.

    1. Valdore

      @husarion, to obalamy twoje mity: obcne elektrownie jądrowe nie umozliwiają produkcji materiału do bomb jadrowych a po drugie co mz ta bombą zrobisz, wysadzisz warszawę? Bo bez srodków przenoszenia do tego się nadaje.

    2. Husarion

      Jak chcesz "wzbogacac" uran to musisz zachowac pozory i elektrownia nuklearna do tego nadaje najlepiej a co do przenoszenia , to nie bedzie problem jak bedziemy mieli juz bron nuklearna ...

    3. piter4440

      Proponował bym ukraińskie olchy. Na początek w tej lepszej wersji by starczyły.

  5. Ein

    Mam dokładnie taką samą opinię. To dowód wyjątkowej słabości i jechania na oparach. Pozostaje straszenie, propaganda i kolejna miedwiediewowa paplanina o "dniu sądu ostatecznego". Na razie były już takie dwa, także jak wyżej.

  6. rwd

    Im dłużej będzie trwała wojna, tym częściej kacapy będą straszyli użyciem ładunków jądrowych. W odpowiedzi Ukraina powinna zasugerować użycie nad Moskwą brudnych bomb, co dałoby ruskim dużo do myślenia, bo wprawdzie realizacja groźby nie jest prosta ale wykluczyć się nie da.

    1. Ein

      Nie musi już tego robić. To co się dzieje w orkolandii jest nad wyraz czytelne i wymowne dla orkowego społeczeństwa. To już nie tylko porażki na froncie i Krym już nie taki nasz, tylko codziennie bombiony przez UA, ale liczne przykłady sabotażu i to na skalę tak dużą, że nie można tego scedować na głupiutkie tłumaczenia ichniej propagandy (wypadki, niedopałki, brak przestrzegania zasad). Także ONI JUŻ TO WIEDZĄ. Palące się tysiące hektarów lasów (Kursk, Psków itd) obecnie, wiele przykładów udanych akcji sabotażowych w regionie stołecznym, Cóż. Instalacji atomowych w .ru mnogo. Obecnie (czy w ogóle ostatnio były? Śmiem wątpić) bez należytego nadzoru, zabezpieczenia. Dla ukraińskiego SSO to "bułka z masłem". SBU wie.

  7. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Polska winna zareagować na wojnę w Ukrainie i na deklaracje Łukaszenki o atomowych Su-24 - domagając się i twardych jednoznacznych gwarancji atomowego parasola USA i UK - i NATO Nuclear Sharing. Pod tym względem szczyt NATO w Madrycie okazał się niestety porażka naszej dyplomacji. A przecież nie Niemcy, a Polska stanowi teraz pierwsza linie NATO - więc Niemcom i Holandii i Belgii NATO Nuclear Sharing jest średnio potrzebne - a dla nas to potrzeba zasadnicza. Sądzę, że miałkość i zaniechania naszej dyplomacji w tej sprawie zakończy się na końcu znowu jakimiś zdesperowanymi, rozpaczliwymi ruchami - oby nie spóźnionymi. Trzeba samemu układać i realizować systematycznie wybrane plany pozyskania głowic bez Wuja Sama. Jest wiele opcji, ale to nie miejsce dla takich rozważań. Pogwałcenie Traktatu Budapesztańskiego 1994 anulowało de facto wszelkie traktaty i układy o nieproliferencji. Ustalenia de jure są już martwe.

    1. Tak sobie obserwuję

      Nasza dyplomacja nie działa w próżni a warto pamiętać, że Rosja ma swojego konia trojańskiego w NATO w postaci Niemiec. I niestety Węgier, choć ci akurat się jednak zawsze podporządkowują większości. To jednak Niemcy blokują wszystko, co może nie podobać się Rosji. Udział naszego wojska w nuclear sharing zwłaszcza. Niemniej, nasza dyplomacja winna wykorzystać bzdurzenie baćki naciskać na udział w tym programie. PRowo do obronienia dzięki Łukaszence właśnie.

  8. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    c.d. 3 Zatem zakupy w Korei Płd winny obejmować TECHNOLOGIE BAZOWE high-tech [w tym elektroniki, sensorów, nanotechnologii itd] dla zbudowania całkowicie suwerennego całkrajowego C5ISTAR/EW zarządzającego sieciocentrycznie wszystkimi domenami spiętymi real-time w jedna metadomenę - ze szczególnym naciskiem na obronę nieba przed atakiem jądrowym. Czyli najpierw zakupy technologii, a potem wspólne budowanie równolegle i w Polsce i w Korei Płd obrony przeciwrakietowej z odstraszaniem własną jądrową projekcją siły - ale także zmasowana wielowarstwową "konwencjonalną" projekcją siły - opartą o precyzyjne rakiety, pociski manewrujące, skalowalne drony w rojach z efektorami precyzyjnymi, precyzyjną lufową artylerię dalekiego zasięgu.

  9. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    c.d. 2 Dlatego Polska winna skupiać nie nie na kupowaniu gigantycznych ilości czołgów, ale na obronie antyrakietowej. Czyli na zbudowaniu rdzenia obrony strategicznej całokrajowej sieciocentrycznej A2/AD Tarczy i Miecza Polski. Gdzie Patrioty mają zbyt słabe osiągi i jest ich zbyt mało - i za drogo. Rozwiązaniem jest system przeciwrakietowy [i plot zarazem] L-SAM - który ma 3 razy wyższy pułap przechwycenia od PAC-3MSE Patriota i 2 razy większy zasięg [czyli 4 razy większy obszar pokrycia obroną]. Plus własne głowice jądrowego odstraszania strategicznego. Te dwa projekty strategiczne winny być absolutnie priorytetowe w PMT - i pochłonąć ca 80% budżetu na obronność.

  10. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    c.d. Autor Pan Raubo nie wspomina bowiem o drastycznej przewadze Rosji w taktycznych siłach jądrowych - w tym tej małej mocy nawet poniżej 1 KT. I wizja użycia [poniżej progu otwartej zmasowanej wymiany jądrowej] będzie nieustannie kusiła Kreml - im bardziej sytuacja będzie się pogarszała. Szczególnie wobec państw bez atomu - bo tu szczególnie drastycznie wychodzi rozjazd interesów np. Ukrainy i Polski - względem USA i UK, którym nie opłaca się ryzykować Nowym Jorkiem czy Londynem w obronie Ukrainy czy Polski. Słabniecie Rosji jest wiec procesem wzrastania ryzyka użycia atomu - najpewniej taktycznego i wobec państw bez atomu - przez Kreml. Tak wychodzi z układu gry.

  11. Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy

    Dla Rosja Polska to bufor na drodze do zbudowania supermocarstwa Lizbona Władywostok wraz z Berlinem i Paryżem. Dlatego dla Polski w ostatecznym rachunku własny, suwerennie dysponowany atom jako strategiczne odstraszanie jądrowe jest KONIECZNOŚCIĄ.. Dlatego, że w ostatecznym rachunku - czyli na najwyższym poziomie geostrategicznym - Rosja poddana długotrwałym sankcjom i osłabieniu w wyścigu technologicznym - stanie przed wyborem: "nie mamy nic do stracenia - a wszystko do zyskania - sięgnijmy po taktyczną broń jądrową, tym bardziej, że mamy 1500 ładunków - a NATO w Europie tylko 100". To kwestia rachunku, w którym Rosja osłabnie krytycznie i wobec Chin i wobec USA.

  12. Lance

    Jak mówił Prezydent USA Ronald Reagan Rosja to Imperium Zła. Kacapy nic nie dają światu. Rosja jest tylko szkodnikiem i niszczycielem. Dotychczas z racji wielkiego niebezpieczeństwa jakim jest broń atomowa wszystkie kraje, które ją posiadały starały się o tym za dużo nie mówić. To był temat o którym nie dyskutowano. Wiadomo było kto ma (oficjalnie albo nieoficjalnie) ale nikt nie odważył się straszyć innych bronią A. Widać, że Onucowo już jest na równi pochyłej. Wiadomo, że już nie ma żadnych atutów. Armia której wszyscy się obawiali jest przereklamowana. Broń odstaje od tego co jest na świecie. Gospodarka leży. Zostało im jedynie straszenie.

  13. youkai20

    Albowiem, jeśli weźmie się pod uwagę próby wprowadzania jakiś, nawet minimalnych reform kadrowych (dziś wiemy, że było to więcej propagandy niż realnych działań) w oparciu o doświadczenia syryjskie, etc. w różnych strukturach sił zbrojnych Rosji, to odstraszanie atomowe żyło w bańce. Nie jakiś, tylko JAKICHŚ.

  14. srodek

    W propagandzie Rosjanie zajęli elektrownię atomową i sami siebie tam bombardują dzień i noc ( choć tydzień temu sami ukraicy chwalili się że walą w nich Wormatami naszymi ) .Tak samo jak że śmigłowcem dolara do górki i salwa na oślep - u ukraicow okazała się celna i zniszczyła 3 czołgi . U Rosjan trafiła w szkole. Nie cierpię proagandy. Mam obrzydzenie do fakszwych danych bezmyślnie powielanych.

Reklama