Geopolityka
Nowe rakiety wycelowane w Izrael. Tel-Awiw użyje broni atomowej?
Niedawny atak rakietowy na Izrael z terytorium Jemenu stanowił nie tylko sygnał wysłany wobec „syjonistycznego reżimu” przez proirańskie bojówki. To jednocześnie demonstracja znaczenia broni rakietowej oraz dziur w izraelskiej koncepcji odstraszania. Tego rodzaju ataków może być więcej, bowiem w Izrael wycelowane są dziesiątki tysięcy rakiet.
Aż do zakończenia wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku Izrael opierał swoje odstraszanie i bezpieczeństwo na systemach ofensywnych – lotnictwie, własnych rakietach oraz na broni jądrowej. To właśnie one miały przekonać każdego potencjalnego agresora, że jakiekolwiek uderzenie na Izrael może przynieść druzgocącą odpowiedź. Lecz przeprowadza w tymże roku, całkiem skuteczna, ofensywa rakietowa Iraku na Izrael unaoczniła jednak izraelskim decydentom ograniczenia tej koncepcji. W rezultacie Izrael zaczął tworzyć od podstaw swoją obronę przeciwrakietową, dodając do strategicznej koncepcji odstraszania filar defensywny.
Czytaj też
Ograniczenia izraelskiego systemu obrony przeciwrakietowej
Toczona od kilkunastu dni wojna z Hamasem pokazała jednak daleko idące ograniczenia systemu przeciwrakietowego. W żadnym stopniu nie są one zaskoczeniem, bowiem bolączki znane były już wcześniej i dotyczą wszystkich tego rodzaju rozwiązań na świecie. Uderzenie z Hamasu dało jedynie potwierdzenie wcześniej rozpoznanych wyzwań. Innymi słowy – żaden system obrony przeciwrakietowej nie stworzy skutecznego (szczelnego) parasola przed atakiem saturacyjnym, a pocisków przechwytujących jest mniej niż tych, które wystrzeliwuje napastnik. Nawet jeśli i pociski – jak choćby te palestyńskie – są konstrukcyjnie proste – to angażują obronę, zużywają jej zasoby, męczą personel, generują koszty oraz – co również jest niezwykle ważne – terroryzują ludność cywilną, jednocześnie odstraszając turystów. Dla każdego kraju – Izrael nie jest tutaj wyjątkiem – to rosnące koszty nie tylko ludzkie, ale również finansowe, podczas gdy dla rządu i wojska – niezdolnego do zatrzymania rakietowego tsunami – koszty wizerunkowe. Nic więc dziwnego, że chcący uniknąć bezpośredniej konfrontacji wrogowie Izraela od lat systematycznie stawiają na broń rakietową.
Czytaj też
Warto przypomnieć, że ataki rakietowe na Izrael nie są dla tego państwa niczym nowym – prócz licznych wystrzeleń szeregu typów pocisków ze strony Hamasu dość wymienić wojnę z Hezbollahem w 2006 roku, kiedy to szyicka grupa podczas 34-dniowej kampanii skierowała w stronę Izraela około 4 tysięcy rakiet. To również epizodyczne uderzenia z terenu Syrii oraz zagrożenie z Jemenu (już w 2020 roku Izrael przesunął baterie Żelaznej Kopuły pod Ejlat, kluczowe miasto na południu kraju).
Szczególnie groźna była jednak wojna Iraku z międzynarodową koalicją pod wodzą Stanów Zjednoczonych w 1991 roku, kiedy to reżim Saddama Husajna próbował eskalować konflikt. W tym celu rozpoczęto ataki rakietowe na Izrael. W czasie tamtej wojny Irak wystrzelił na Izrael łącznie 42 rakiety SCUD. Amerykanie starali się niszczyć irackie wyrzutnie, ale operacja była niezbyt efektywna, chociaż jednocześnie – chcąc uspokoić izraelskich sojuszników i uniknąć ryzyka dalszej eskalacji konfliktu – Stany Zjednoczone przekazywał Tel Awiwowi błędne dane o przeprowadzanych atakach (zawyżając faktyczne straty Irakijczyków). Izrael wówczas przygotował do wykorzystania swoje rakiety Jerycho z głowicami nuklearnymi. Miały zostać użyte jeśli z Iraku lub Syrii zostałyby wystrzelone pociski z głowicami niekonwencjonalnymi (obawiano się przede wszystkim ataku chemicznego).
Jemeński sukces
Niedawny atak z Jemenu był symboliczny – proirańskie siły Al Husi (Huti - dop. Defence24) wystrzeliły bowiem raptem niewielką liczbę rakiet i dronów. Według agresorów dokonano trzech uderzeń, ale strona izraelska przekonuje, że zagrożenie zostało zneutralizowane. Jednocześnie Izrael wysłał na Morze Czerwone korwety typu Sa’ar. Brak jest szczegółów tego incydentu, ale powołujący się na Departament Obrony „The New York Times” napisał, że Izrael przechwycił rakiety o zasięgu około 1,9 tysiąca kilometrów.
Czytaj też
Nie jest to pierwszy atak z Jemenu, bowiem już 27 października pojawiły się doniesienia o serii eksplozji w Egipcie, tuż przy granicy z Izraelem. Zapewne był to atak proirańskich bojówek z Jemenu, ale niecelny. Z kolei 31 października Izrael wykorzystał system Arrow 3 – ostatnie piętro swojej obrony – do przechwycenia jemeńskiej rakiety. 28 października jemeńskie drony przechwycił niszczyciel USS „Carney”, podczas gdy dzień wcześniej izraelskie samoloty miały zneutralizować niezidentyfikowane zagrożenie w tym samym rejonie, a więc na Morzu Czerwonym.
Niezależnie od faktycznych sukcesów operacyjnych (Izrael musi wzmocnić obronę na południu, co wymusza osłabienia innych sektorów) to dla jemeńskich bojówek przede wszystkim sukces propagandowy – ponownie trafiły one na czołówki gazet, podniosły ciśnienie nie tylko w Izraelu, ale również w Stanach Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej jak i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Co więcej, grupa pokazała swój rosnący potencjał bojowy, co stanowi także wizerunkowy sukces Iranu – to bowiem to państwo dozbraja Al Husich i to pomimo blokady Jemenu ze strony państw arabskich. Organizacja ta w latach 2015-2021 wystrzeliła na Arabię Saudyjską ponad tysiąc pocisków i dronów, kilkukrotnie notując nadspodziewanie dobre rezultaty.
Zagrożenie za rogiem
Uderzenie z Jemenu jest ilościowo skromne, a jakościowo dyskusyjne. To jednocześnie bez wątpienia mniejsze wyzwanie niż rakiety Hezbollahu, Iranu, a także Hamasu, który według szacunków od początku obecnego kryzysu ze Strefy Gazy wystrzelił około 8 tysięcy pocisków różnego typu i różnego zaawansowania technicznego. Do tego doliczyć należy ataki rakietowe z obszaru Syrii, której terytorium w odpowiedzi Izrael ponownie zbombardował.
Czytaj też
Jaki arsenał rakietowy szyicki Hezbollah może rzucić na Izrael? Tego oczywiście z całą pewnością nie wiemy, a szacunki wahają się od 40 tysięcy do nawet 150 tysięcy rakiet różnego typu (w izraelskich źródłach znaleźć można nawet liczbę 200 tysięcy). To zdecydowanie więcej niż Hezbollah miał podczas wojny przeciwko Izraelowi w południowym Libanie w 2006 roku. Bez wątpienia Hezbollah to jedyna antyizraelska siła w regionie, która może przeprowadzić zmasowaną i długofalową kampanię rakietową, która dotknęłaby każde miejsce w tym państwie – w tym strategiczne obiekty jak lotniska lub elektrownię jądrową. Dlatego też Hezbollah słusznie postrzegany jest jako najważniejsze, niepaństwowe zagrożenie dla Izraela a ewentualne włączenie się tejże organizacji w konflikt po stronie Palestyńczyków to jedno z najważniejszych pytań.
Jak podaje izraelski dziennik „Ha-arec” siły zbrojne Izraela stoją na stanowisku, że w razie wybuchu wojny Hezbollah mógłby skierować na Izrael kilka tysięcy rakiet w ciągu pierwszych kilku dni, a następnie około 1,5 tysiąca dziennie. Dla porównania, w czasie wojny 2006 roku było to 200 rakiet dziennie. Do tego doliczyć należy broń, której w 2006 roku nie wykorzystywano – bezzałogowce, których Hezbollah ma mieć co najmniej 2 tysiące. Obecna skala ataku byłaby zbyt duża, aby izraelski system obrony przeciwrakietowej pozostał wydolny. Wybuch wojny wymusiłby na Izraelczykach przerzucenie na północ dodatkowych sił, co stanowiłoby odciążenie dla Palestyńczyków w Strefie Gazy (nie na tyle jednak duże, aby Hamas mógł osiągnąć jakieś znaczące sukcesy).
Czytaj też
Hezbollah rakietowym "potentatem" w regionie
Uważa się, że większość rakiet Hezbollahu to ciągle pociski niekierowane o dużej prostocie konstrukcyjnej. Najpopularniejszy rodzaj to te z sowieckiej rodziny pocisków stosowanych w wieloprowadnicowych wyrzutniach rakietowych (np. BM-21 Grad), a więc rakiety różnego kalibru (głównie 107 mm i 122 mm) o zasięgu co najwyżej kilkunastu kilometrów. Największym charakteryzują się te kal. 122 mm, które wyprodukowano w Syrii – ich zasięg to 20-30 kilometrów. Z jednej strony ich niewielki zasięg wymusza na Hezbollahu wystrzeliwanie ich z obszaru przygranicznego, a zagrożone są głównie wysunięte stanowiska izraelskie (a nie istotne skupiska ludzkie), ale z drugiej ich masowość utrudnia ich efektywne zneutralizowanie. Tym bardziej, że Hezbollah montuje je na samochodach. Sama wyrzutnia jest niewielka, przez co jej wykrycie jest trudne, a eliminacja wymaga zaangażowania dużych sił i środków (rozpoznanie i środki rażenia – artyleria, bezzałogowce lub samoloty załogowe). Zwraca się uwagę, że krótki czas lotu tych pocisków oraz płaska trajektoria uniemożliwiają wykorzystanie do neutralizacji systemu Patriot, podczas gdy Żelazna Kopuła w przeszłości notowała spore problemy, by przechwycić tego typu pociski rakietowe.
Iran dostarczył Hezbollahowi również bardziej zaawansowane konstrukcje, które charakteryzują się większą masą własną (a więc także potężniejszą głowicą bojową) oraz zasięgiem. Przykładowo, Hezbollah ma chociażby pociski Fadżr-1, a więc irański wariant chińskich rakiet artyleryjskich kal. 107 mm. Charakteryzują się one niewielkim, bo maksymalnie 10-kilometrowym, zasięgiem i głowicą bojową o masie 8 km. Dużo potężniejszy jest system Fadżr-3, który ma zasięg około 40 kilometrów i 45-kilogramową głowicę bojową. Jedna wyrzutnia jest w stanie w krótkim czasie wystrzelić 14 takich rakiet. Z kolei Fadżr-5 ma już zasięg około 75 kilometrów i głowicę o masie około 90 kilogramów.
Zagrożeniem o większej sile, ale jednocześnie mniej licznym niż wcześniej wymienione konstrukcje, jest chociażby syryjski system Chajbar-1 kal. 302 mm, który posiada głowicę o masie 150 kg i zasięg nawet 100 km. Również i on nie posiada systemów naprowadzania, co zmniejsza jego praktyczną efektywność. Z drugiej jednak strony zasięg pozwala dokonać uderzenia – tak czyniono w 2006 roku – na przykład na Hajfę, Haderę lub Afulę.
Jeszcze większy zasięg mają rakiety irańskiej rodziny Zelzal-1 i Zelzal-2, które wystrzeliwuje się z pojedynczej wyrzutni na platformie kołowej. Ten pierwszy wariant posiada głowicę o masie aż 600 kilogramów, a jego zasięg to 125-160 kilometrów. Dla drugiego modelu to kolejno 600 kilogramów i 210 kilometrów. Niektóre źródła podają, że Irańczykom udało się przemycić przez terytorium Syrii nawet 200 takich rakiet, co stanowi spory potencjał zagrożenia dla północnego Izraela. Hezbollah prawdopodobnie nie ma modelu Zelzal-3, który wyróżnia się pokładowym systemem naprowadzania. Tego rodzaju rakiety posiada zarówno Iran jak i najprawdopodobniej Syria, a więc istnieje uzasadnione ryzyko ich przekazania również Hezbollahowi.
Czytaj też
Zarówno Iran, Syria jak i Hezbollah mają w swym arsenale rakiety krótkiego zasięgu Fateh-110, których zasięg to około 250-300 kilometrów, a masa głowicy bojowej sięgać może pół tony. To najprawdopodobniej wersja rozwojowa rakiety Zelzal-2, którą wyposażono w system naprowadzania. Ze względu na swoje zaawansowanie techniczne Hezbollah nie może posiadać ich zbyt wiele. Dodatkowo fakt komplikuje duża, bo aż sześciokołowa platforma transportowa, na której zamontowano pojedynczą wyrzutnię.
Nie można wykluczyć, że Iran – który za wszelką cenę będzie unikał bezpośredniego zaangażowania (a więc także bombardowania Izraela ze swojego terytorium) – prześle Hezbollahowi dodatkowe rakiety Fateh-110, ale także i warianty rozwojowe. Dla Izraela niepokojące byłoby wyposażenie przez Iran bojówek – tak Hezbollahu jak i sił walczących w Syrii – w wariant Chalidż Fars, będący rakietą przeciwokrętową o zasięgu do 300 kilometrów, czy też w rakietę Zolfaghar, który jest w pełni balistycznym pociskiem. Jego zasięg to 700 kilometrów, a rakietę Iran wykorzystał operacyjnie podczas uderzenie na pozycje islamistów w Syrii w 2017 roku.
Nie sposób lekceważyć również rakiet ziemia-powietrze oraz ziemia-woda. Te pierwsze (w razie ewentualnej inwazji na południową część Libanu lub w przypadku krótkiego rajdu) ograniczają izraelską swobodę działania lotniczego wsparcia wojsk lądowych, to jest śmigłowców, które mogłyby zostać skutecznie rażone systemami Hezbollahu. Utrata śmigłowca stanowiłaby dla Izraela problem, ale prawdziwym wyzwaniem byłoby wzięcie izraelskich załóg do niewoli. Również i w tym zakresie znaczna część z tych systemów pochodzi z Iranu, który zapewne ciągle ma możliwość dosłania dodatkowego wsparcia (zarówno drogą lądową jak i powietrzną przez Syrię).
Co dalej?
O ile bezpośredni atak rakietowy z terytorium Iranu jest bardzo mało prawdopodobny – wszak Teheran nie chce wplątać się w wojnę i woli posługiwać się organizacjami paramilitarnymi – to eskalacja i atak rakietowy z innych państw – Libanu, Syrii, Jemenu i Iraku – jest ciągle możliwy. Zmasowany ostrzał nie załamanie Izraela i nie wymusi jego kapitulacji. Nie zniszczy również izraelskich sił zbrojnych. Może jednak częściowo i okresowo paraliżować to państwo, sprawiać, że codzienne życie stanie się uciążliwe. Może również męczyć siły zbrojne, które też mają swoją maksymalną wydolność tak ludzką jak i sprzętową.
Istnieje więc zasadne pytanie o możliwość eskalacji konfliktu poprzez użycie przez Izrael broni jądrowej. Z jednej strony wydaje się, że to działanie niemożliwe – byłby to atak bez precedensu, mający trudne do przewidzenia konsekwencje. Bez wątpienia skala krytyki Izraela byłaby ogromna – nie tylko świata muzułmańskiego – a do strat dyplomatycznych doszłyby zapewne koszty ekonomiczne, w tym sankcje. Nie trzeba dodawać, że byłby to duży cios w międzynarodowy system zapobiegania proliferacji broni masowego rażenia. W tej sytuacji kolejne państwa – chociażby Iran, Turcja, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy też Algieria – mogłyby śmielej pójść w stronę broni jądrowej (w przypadku Iranu byłby to niemal pewnik). Również i państwa spoza Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej – takie jak od pewnego czasu dyskutująca nad takim działaniem Korea Południowa – mogłyby sięgnąć po broń jądrową. Wówczas i Japonia zapewne nie chciałaby pozostać w tyle.
Z drugiej strony w Izraelu ciągle powtarzane są słowa premier Goldy Meir, która miała powiedzieć, że „jeśli masz wybierać pomiędzy byciem martwym, którego żałują a żywym, ale ze złym wizerunkiem, to wolimy być żywi i mieć złą opinię”. Słowa te nie bez przyczyny są obecnie powtarzane przez środowiska proizraelskie w mediach społecznościowych.
Czytaj też
Indyjsko-kanadyjski politolog Thazha Varkey Paul (profesor stosunków międzynarodowych Jamesa McGilla na wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu McGill) w książce „The Waning of Major War” pod redakcją Raimo Väyrynena zauważa, że w 1991 roku Izrael brał pod uwagę atak bronią nuklearną także w przypadku dużych strat w wyniku przeprowadzenia przez Syryjczyków lub Irakijczyków ataku konwencjonalnego, a przecież obecnie jesteśmy w zupełnie trudniejszej sytuacji niż 30 lat temu – nienawiść do świata zewnętrznego wśród Izraelczyków jest większa niż kiedykolwiek, Izraelem rządzą środowiska skrajne, świadomie podsycające narrację o walce z „ludzkimi zwierzętami”, a atmosfera oblężonej twierdzy sięga zenitu. Gdyby Izrael miał dokonać ataku jądrowego to właśnie teraz. Wspomniany autor dodaje, że Izrael nie musiałby się martwić nuklearną odpowiedzią, bo przecież żadne arabskie państwo regionu (w tym także nie-arabski w większości Iran) takiej broni nie posiada.
Thorgal
„jeśli masz wybierać pomiędzy byciem martwym, którego żałują a żywym, ale ze złym wizerunkiem, to wolimy być żywi i mieć złą opinię”. Akurat z tym się zgadzam, chociaż polscy politycy zachowują się jak wystraszone dzieci na które ktoś się krzywym okiem spojrzał.. Nie oglądać się dookoła tylko trzeba się szykować do ew wojny. No ale kto mieszka w tym cyrku ten się nie śmieje...
Paweł P.
Za klasykiem "A kto umarł, ten nie żyje". Z czego to? Miśki?
Sebseb
Paweł P. - z tego, gdzie pewien oficer powiedział: Nazywam się major Bień i mam stopień majora… Bień jeszcze tu k..,, wrócimy!
kaczkodan
Polscy politycy boją się, że ktoś ich nie poklepie po ramieniu.
easyrider
Ja ich za użycie broni nuklearnej nie potępie. To wojna o przetrwanie ich i nas bo islam jest naszym wspólnym i totalnym wrogiem. Nie możemy rozpaczać nad losem agresorów. Hamas, Al Kaida, Państwo Islamskie, Hezbollah, Palestyński Islamski Dżihad i wiele, wiele innych organizacji nie wzięły się z próżni. Są wytworem islamskich społeczeństw, które nie ukrywają swojej nienawiści do nas. Czas przestać pozwalać im korzystać z naszych praw do realizacji ich celów. Żadnych migrantów, uchodźców czy pomocy humanitarnej. Od tego mają swoje islamskie, bogate państwa. Toczy się totalna wojna cywilizacji. Stosując absurdalne, utopijne reguły my tę wojnę przegramy.
Rusmongol
Hagari powiedział, że na dwóch nagraniach wideo ze szpitala katarskiego widać otwór prowadzący do tuneli Hamasu oraz uzbrojonych terrorystów Hamasu strzelających ze szpitala do izraelskich żołnierzy. Dodał, że jedno zdjęcie satelitarne pokazuje wyrzutnie rakiet znajdujące się po drugiej stronie ulicy od indonezyjskiego szpitala. Wystrzeliwują rakiety na Izrael 75 metrów od szpitala. Dlaczego? Wiedzą dokładnie, że jeśli Izrael uderzy z powietrza w taką wyrzutnię, szpital zostanie uszkodzony – powiedział.
Davien3
Rusmongol ostatnio pokazano wnetrze meczetu w którym zamiast wiernych były ustawiome wyrzutnie rakiet więc jakos mi Palestyńczyków nie żal jak pozwalaja na takie działąnia
trantitla
Zastanawiam się, czy Izraelska Armia nie mogłaby kupić kilku południowokoreańskich Hyunmoo-5 ( to rakieta, której głowica to 8-9 tonowy walec z wolframu, uderzający w powierzchnię ziemi z 10-krotną prędkością dżwięku ) i wypróbować, czy zniszczy to tunele i czy zniszczy również zabudowania na powierzchni ( uderzenie głowicy wywołuje podziemne trzęsienie ziemi nawet w skałach ). Być może dzięki temu dostałoby się tylko Hamasowi, a nie ludności cywilnej ( jeśli uprzedzą ich by się ewakuowali z danego terenu ).
Davien3
Niestety nie bo Korea podpisała MTCR a ten pocisk podpada pot to. Do tego dopiero wchodzi do produkcji.
Chyżwar
@Davien3 Co podpisane można odpisać. A Zachód w całości powinien odpisać MTCR. W chwili obecnej służy on tylko Chinom i ruskom.
Davien3
Chyzwar Rosja i Chiny do tej pory przestrzegaja MTCR co do joty i nikt na Zachodzie nie ma zamiaru postepowac jak Rosja z INF Więc nawet jak Polska by to złamała to do tanga trzeba dwojg a reszta nie ma takiego zamiaru.
user_1050711
JEMEN ma pociski o zasięgu 1.900 km. Jemen ma pociski o zasięgu 1900km. Gdy Polska .........
rwd
Tylko likwidacja enklawy rozwiąże problem, wszystko inne będzie odkładaniem kłopotów na później. Ludność przesiedlić na Zachodni Brzeg i wtedy z dwóch konfliktów zostanie jeden.
trantitla
W 2007 i 2010 roku RFN wysłało na orbitę satelity TerraSAR-x i TanDEM-X, dzięki którym ujawniono różne podziemne wcześniej nieujawnione zabytki. Izrael powinien zapytać RFN o możliwość wskazania położenia tuneli HAMAS-u..
xdx
Niemcy współpracują od dawna z Izraelem. A co do informacji niejawnych to można jedynie spekulować bo nigdy nie dowiemy się prawdy. Nie od dziś na niemiecką BND mówi się mała CIA ( przez nich tworzona i współpracuje do dziś ), co oficjalnie USA nie może robić - robi BND i odwrotnie, szczególnie jeśli chodzi i o wywiad elektroniczny i telekomunikacyjny ( specjalizacja BND ). Oficjalnie narazie podobno prosili tylko o wsparcie w marynarce ( ammo itp ) no i drony wypożyczenie przez Niemcy z Izraela zostały zwrócone. Oprócz tego Niemcy wysłali chyba na Cypr jednostki specjalne i 1 czy 2 fregaty.
Chyżwar
Pacyfikowanie Gazy jest bezsensowne. Odstrzelą szeregowych terrorystów. Ich następcy szybko się znajdą. Zniszczą zasoby, które Iran szybko uzupełni. Na wojnie wszczęta przez Hamas nie ma żadnych palestyńskich flag, bo to nie wojna narodowowyzwoleńcza tylko zwykły jihad jest. I wiadomo, kto to finansuje. Jeśli Izrael miałby komuś ebnąć nukiem, to cel powinien być godny...
Rusmongol
Myślę że celem Izraela będzie likwidacja gazy. To będzie skutkować tym że Iran nie będzie już miał kogo i gdzie zastępować nowymi ludźmi. Tragiczne jest to że Iran realizuje swoje intetesy kosztem cywili w gazie. A Izrael już teraz nie popuści bo to też świry.
Chyżwar
@Rusmongol Likwidacja Gazy jako strefy nie za wiele da. Fizyczna likwidacja potencjalnych rekrutów Hamasu podpada pod ludobójstwo.. Wysiedlenie ich poza Izrael także nie wygląda pięknie.
Bóg drogi
Wóż albo przewóz
kowalsky
Nikt nie wie więcej o "dziurach w systemie obrony powietrznej" niż my, Polacy. Mieliśmy dobitne tego przykłady a wojsko było w tym temacie bronione przed pretensjami społeczeństwa hasłami o "niezrozumieniu problemu i budowie kompetencji. Słowem - "państwo na etatach" kontra społeczeństwo finansujące te etaty.
Rusmongol
Musisz być świadom że nie ma opl które wszystko widzi. Nawet w kraju wielkości Izraela. Nasza opl jest słaba ale zauważ że Rosja która ma dobre nasycenie tymi systemami też ponosi porażki i to podczas obrony obiektów strategicznych a nie pól i lasów.
Chyżwar
Wojsko mówi prawdę. Skoro nasi politycy od lewa do prawa przez dekady zlewali OPL tak samo, jak i całe wojsko to czym ono ma bronić przestrzeni powietrznej? Przy pomocy dobrych chęci nie da się tego zrobić.
OptySceptyk
W zasadzie bronią atomową dysponuje Arabia Saudyjska. Tak się bowiem składa, że pakistański program atomowy był przez Arabię sponsorowany z założeniem, że w razie potrzeby część głowic jest do dyspozycji. Dla potrzeb artykułu to niewiele zmienia, ale wspominam tylko dla porządku.
Rusmongol
Myślisz że saudowie zaryzykuj że im Izrael zasadzi kilka jerycho z głowica atomową.?
OptySceptyk
@Rusmongol A po co mają bombardować sojusznika?
Hmmm.
Ciekawy artykuł, ale.... "Zwraca się uwagę, że krótki czas lotu tych pocisków oraz płaska trajektoria uniemożliwiają wykorzystanie do neutralizacji systemu Patriot, podczas gdy Żelazna Kopuła w przeszłości notowała spore problemy, by przechwycić tego typu pociski rakietowe."- ciekawe, ale zaraz Dablvien oprotesruje ten fragment,. "...nienawiść do świata zewnętrznego wśród Izraelczyków jest większa niż kiedykolwiek, Izraelem rządzą środowiska skrajne, świadomie podsycające narrację o walce z „ludzkimi zwierzętami”, a atmosfera oblężonej twierdzy sięga zenitu." - to pachnie Koreą Północną trochę.
Davien3
@Hmmm biedaku a widziałes jaki zasieg maja te pociski?? Bo zaledwie 20-30km a CEP liczony w setkach metrów Ale pocieszaj sie dalej:))
suawek
Powiedz kto napada płynącą mlekiem i miodem Koreę Północną?
Hmmm.
@Davien, czyli autor ma rację, czy nie? @@suawek, nie zrozumiałeś; kto wychowuje ludzi na modlę Korei Północnej? Korańczycy są tak krojenia, by byli gotowi na agresję, a Izraelczycy?
Rusmongol
Członkowie Hamasu nie różnią się niczym od Państwa Islamskiego ani od Rosjan, którzy dokonali rzezi w Buczy. Nowe doniesienia na temat ich czynów są coraz bardziej przerażające. Teraz świat obiegła opowieść Ashera Moskowitza z grupy ratowniczej, który widział zwłoki żydowskiego niemowlęcia upieczonego żywcem w domowym piekarniku przez napastników z Hamasu. Terroryści mają jednak za nic także życie Palestyńczyków. Jeszcze kilkanaście lat temu mówiło się o tym, że wykorzystują szpitale w Strefie Gazy jako militarne bazy i kryjówki. Pisały o tym m.in. PBS i Financial Times, mówił o tym były szef izraelskich służb Avi Dichter. Teraz także członkowie Hamasu chowają się w klinikach, karetkach i obozach dla uchodźców. Izrael ostrzeliwuje także te cele, licząc się ze śmiercią niewinnych ludzi