Reklama

Izrael kontra Huti: operacja wywiadowczo-militarna

Izraelski F-35
Izraelski F-35
Autor. Amit Agronov,IDF Spokesperson's Unit, licencja CC BY-SA 3.0, commons.wikimedia.org

Izraelczycy ponownie zaatakowali Huti w Jemenie, uderzając na cele osobowe oraz infrastrukturę krytyczną w stolicy państwa. Był to sygnał, że ten jemeński kierunek operacyjny wymaga od Izraela całkiem nowego i długofalowego zdefiniowania pod kątem zasobów wojskowych co najważniejsze, również wywiadowczych.

Czytaj też

Stolica Jemenu pod izraelskimi bombami

W ostatnim czasie Izrael po raz kolejny zaatakował cele znajdujące się w Jemenie, co odnotowała prasa na całym świecie. Dostępne materiały ze źródeł otwartych wskazują, że porażone zostały obiekty, w których mogły znajdować się paliwa, materiały wybuchowe lub inne ważne dla reżimu Huti (Al-Husiun) zapasy. Co ważne, rozważa się również hipotezę, że w atakach na stołeczną Sanę mogli zostać wyeliminowani ważni liderzy struktur polityczno-wojskowych Huti. Wskazuje się m.in. na możliwość trafienia w quasi ministra obrony Huti Mohameda al-Atifi oraz szefa sztabu tamtejszych formacji militarnych Muhammada Abd al-Karim al-Ghamariego (za: Yaakov Lappin, Israeli strike on Houthi military leaders »reflects intelligence infiltration«, „JNS”). Oznaczałoby to uzyskanie ważnego sukcesu operacyjnego, odnoszącego się nie tylko do przeprowadzenia nalotów na dużym dystansie, ale i pod kątem uzyskania niezbędnych danych wywiadowczych.

Reklama

Zauważmy, że Izraelskie Siły Powietrzne, uderzając już wcześniej właśnie na Jemen, sygnalizowały swoje rosnące możliwości prowadzenia operacji w całym regionie. Było to wówczas ewidentnym sygnałem ostrzegawczym dla Iranu, który de facto został najprawdopodobniej przez samych Irańczyków zbagatelizowany.

Przy czym sprawa Jemenu jest o wiele bardziej skomplikowana aniżeli samo jej przedmiotowe wkomponowanie w rywalizację izraelsko-irańską. Huti są bowiem czynnikiem destabilizującym region o bardzo specyficznej charakterystyce. Przede wszystkim mowa jest o strukturze parapaństwowej kontrolującej znaczne obszary państwa i sprawującej tam własne porządki, co zbliża ich do statusu, który swego czasu zyskało jedynie tzw. Państwo Islamskie (Daish). W dodatku, jeśli spojrzy się na ich zdolności paramilitarne, widać, że idą w kierunku Hezbollahu. W obu przypadkach mamy bowiem do czynienia z doradcami irańskimi, przede wszystkim ze Strażników Rewolucji/Sił Ghods oraz dostępem do technologii irańskich. Dlatego też Huti mieli już okazję przeprowadzić kampanię saturacyjnych ataków na infrastrukturę Królestwa Arabii Saudyjskiej, wymuszając na tym państwie wielkie inwestycje w system obrony powietrznej, a także szukanie wsparcia w innych państwach (nie tylko USA, ale np. Grecji).

Jemen Huti
Huti działają w Jemenie, który jest państwem wysoce zróżnicowanym i specyficznym
Autor. Henry Ridgwell (VOA), Public Domain, commons.wikimedia.org

Obecnie Huti są znani z prób blokowania żeglugi na Morzu Czerwonym i Cieśninie Bab al-Mandab w ujęciu systemowym. Mowa bowiem o próbach używania różnych środków bojowych w działaniach w domenach morskiej i powietrznej. Widać także analizowanie innych teatrów działań, na czele z próbami wdrażania systemów bezzałogowych na modłę walk prowadzonych na Ukrainie. Tym samym byli w stanie wiązać znaczne siły morskie i powietrzne koalicji pod wodzą USA. A przeciek z zamkniętej grupy na Signalu, odnoszący się do rozmów amerykańskich liderów politycznych i w sferze bezpieczeństwa, zobrazował, z jakim wyzwaniem mamy do czynienia. Skala ich zdolności wojskowych oddala ich od wizji kolejnego Hamasu, a nawet wykracza daleko poza postrzeganie Jemenu przez pryzmat swego czasu najsłynniejszej Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP). A więc organizacji terrorystycznej posiadającej w swoim dossier znaczne wpływy ideologiczne, operacyjne i propagandowe. Huti, z racji swojej kontroli nad terytorium i wkomponowania się w bardzo zróżnicowaną specyfikę wewnętrzną Jemenu, są strukturą parapaństwową i jako taka mają większe zasoby.

Czytaj też

Reklama

Izrael ma własną drogę do walki z Huti

Należy więc otwarcie zadać pytanie, czy Izrael jest wyjątkiem w zakresie walki z Huti i czy ma szanse na uzyskanie przynajmniej sukcesów operacyjnych na poziomie zwalczania struktur innych organizacji terrorystycznych, z którymi dotychczas się mierzył. Na wstępie można i trzeba podkreślić, że uderzenia z powietrza na Jemen są prowadzone niemalże bez przerwy od 2015 r., najpierw przez siły koalicji interwencyjnej państw arabskich pod wodzą Królestwa Arabii Saudyjskiej. Później podobną kampanię prowadziły również siły amerykańskie oraz brytyjskie, co było odpowiedzią na wspomniane piractwo i terroryzm morski Huti na wodach Morza Czerwonego. Wszystkie one były podejmowane przez siły powietrzne o dużych zasobach, jeśli myślimy o środkach napadu powietrznego, i przy pełnej dominacji nad Jemenem. Oczywiście, Huti mają pewien zakres zdolności obrony przeciwlotniczej, co udowodnili przede wszystkim atakując łatwiejsze cele w postaci amerykańskich systemów BSP. [Nie obyło się jednak bez zagrożenia dla maszyn załogowych], o czym pisał Maciej Szopa (https://defence24.pl/geopolityka/huti-prawie-zestrzelili-f-35-usa-zawiesza-naloty). Finalnie jednak państwa atakujące Huti mają zdolność do prowadzenia zmasowanych kampanii uderzeń za pomocą lotnictwa i pocisków manewrujących. Izraelczycy są więc de facto trzecim zaawansowanym technologicznie aktorem państwowym, który z powietrza stara się uszczuplić zdolności operacyjne Huti i jednocześnie wpłynąć na ich politykę. Przy czym, właśnie w przypadku Izraelskich Sił Obronnych (Cahal) uderzenia na Huti mogą być najbardziej efektywne, co wynika z szybkiego dostosowywania się strony izraelskiej do nowego przeciwnika.

Samoloty z lotniskowców U.S. Navy są już od dawna w akcji nad Jemenem
Bezpieczeństwo szlaków żeglugowych to podstawowy powód amerykańskich uderzeń na Huti
Autor. U.S. Navy, domena publiczna

Na wstępie należy podkreślić, że Jemen (o czym wielokrotnie pisaliśmy już na łamach Defence24) jest zaprzeczeniem typowego teatru działań zbrojnych, gdzie dominacja w powietrzu może być najważniejszym czynnikiem zwycięstwa. Przede wszystkim jeszcze przed wojną domową, a raczej między dwiema wojnami domowymi (włączając również wojnę o zjednoczenie państw Jemenu Północnego i Południowego) był to jedno z najbiedniejszych państw świata. Co więcej, nawet ośrodki miejskie, takie jak Sana, nie charakteryzowały się wysokim poziomem industrializacji, a wręcz przeciwnie, chaotyczną zabudową (charakterystyczną dla klasycznego Bliskiego Wschodu), utrudniającą wydzielanie celów wojskowych od obszaru typowo cywilnego. Innym aspektem jest specyfika terenu poza miastami, z licznym miejscami pozwalającymi na ukrywanie się. Nawet wokół Sana widać liczne jaskinie, a bardzo dobry opis topografii możemy w Polsce spotkać np. w książceKondotierzy autorstwa słynnego polskiego najemnika Rafała Gan-Ganowicza, walczącego jeszcze w okresie zimnej wojny w Jemenie. Huti mają więc możliwość wykorzystania warunków naturalnych, specyfiki miast i miasteczek, a także własnychlessons learned z wcześniejszych bombardowań i szerzej uderzeń powietrznych na nich.

Czytaj też

Izraelczycy mają jednak obecnie pewne atuty, których nie mieli Saudyjczycy oraz Amerykanie (umownie, wiedząc o innych państwach walczących w ich siłach koalicyjnych). Wobec strony arabskiej, Izraelskie Siły Obronne mają przewagę w przypadku profesjonalizmu kompleksu C4ISTAR. Zauważmy, że nawet przy znacznych inwestycjach w saudyjskie siły zbrojne, wojna w Jemenie (interwencja po 2015) wykazała znaczne słabości w czynniku ludzkim. Trzeba przyznać, że Cahal akurat jest doświadczony i wyróżnia się zdolnościami własnych dowódców, planistów, analityków i profesjonalizmem wykonawców uderzeń. Zaś w przypadku porównania do koalicji amerykańskiej, widzimy przede wszystkim lepsze zrozumienie, że ograniczona ilość uderzeń musi być jak najmocniejsza i razić krytyczne zasoby Huti. Amerykanie, szczególnie w okresie prezydentury Joe Bidena, prowadzili ataki na Huti w sposób dość ograniczony, unikający kontrowersji i jednocześnie pozbawiając się klarownej wizji celów wyższego stopnia niż taktyczny. Stąd też, najczęściej słyszeliśmy/czytaliśmy o zaatakowaniu wyrzutni rakiet ziemia-woda i ziemia-powietrzne oraz o obronie przed atakami systemów uzbrojenia Huti.

Statek M/V True Confidence porażony pociskiem ASBM wystrzelonym przez jemeńskich Huti
Statek M/V True Confidence porażony pociskiem ASBM wystrzelonym przez jemeńskich Huti
Autor. US CENTCOM, domena publiczna
Reklama

Jak najlepiej uderzyć w Jemenie?

Zauważmy, że odchodzono również od wszelkich kontrowersyjnych decyzji odnoszących się do porażenia zapasów Huti, które mogłyby skutkować zniszczeniami oraz stratami na pograniczu przestrzeni wojskowo-cywilnej (przykładowo porażona w ostatnim nalocie infrastruktura energetyczna miasta stołecznego Jemenu). Nie jest więc zaskoczeniem, że Huti lokowali swoje zapasy paliwa, składy amunicji i systemów uzbrojenia jak najbliżej ludności cywilnej. I ponownie widać w tym wszystkim wyciąganie wniosków z aktywności Hezbollahu czy Hamasu. Lecz już pierwsze ataki izraelskich sił powietrznych wykazały, że w tym przypadku będą one skierowane na zupełnie inne cele. Dlatego, jak pisaliśmy na łamach Defence24, tak ważne były uderzenia na porty, na czele z najważniejszą infrastrukturą Al-Hudajda. Obecnie widzimy, że zaczyna się polowanie na HVT, a więc cele wysokiej wartości, jeśli chodzi o tamtejszy reżim. Co więcej, atakowane są magazyny w Sana, które są zlokalizowane w zwartej zabudowie miasta (wykazują to materiały foto/wideo, które wypływają z Jemenu). Wywierana jest więc fizyczna i psychiczna presja na strukturach władz Huti.

Zaś efektywne ataki na konkretnych liderów mogą wywoływać problemy z zastępowalnością i turbulencjami w kręgach władzy. Huti nie działają bowiem w przestrzeni wysoce zunifikowanej sceny politycznej na terenach kontrolowanych przez siebie. Oczywiście udało im się spacyfikować część stronników, a także frakcji jemeńskich, które walczyły z nimi przeciwko uznawanemu międzynarodowo rządowi. Lecz nadal Jemen pozostaje Jemenem, z jego mozaiką interesów klanowych, politycznych i aspiracji polityków oraz dowódców wojskowych. Eliminacja HVT wśród Huti nie zmieni ich ideologii i nie zatrzyma ich działań w wymiarze strategicznym, bowiem to mogłaby zapewne zmienić tylko i wyłącznie operacja lądowa. Jednakże, w wymiarze operacyjnym może dojść do interesujących zawirowań, zważywszy że według Cahalu samoloty zaatakowały infrastrukturę wojskową reżimu Huti w rejonie Sany, w tym bazę wojskową zlokalizowaną na terenie pałacu prezydenckiego, elektrownie Asar i Hizaz, które dostarczały energię elektryczną na potrzeby działań wojskowych, a także skład paliwa, który prawdopodobnie był powiązany z przemysłem rakietowym Huti. W przypadku pałacu prezydenckiego szczególnie ważny jest odpowiedni timing.

Czytaj też

Przy czym, sukcesy w atakach na obiekty, zasoby i HVT nie zależą jedynie od wyszkolenia załóg samolotów bojowych, ich logistyki i wsparcia. Kluczowe jest w tym aspekcie uzyskanie niezbędnych danych wywiadowczych. I w tym przypadku, strona izraelska miała wykazać się znaczną dozą już wspominanej wcześniej elastyczności. Państwo to bardzo dobrze rozumie znaczenie aktywności wywiadowczej w synergii z własnymi siłami zbrojnymi, co najważniejsze, największe ich porażki najczęściej wynikały właśnie z problemów systemowych własnych służb specjalnych oraz cyklu informacyjnego. Lecz w przypadku Jemenu nie mówimy o priorytecie dla służb wywiadowczych z ostatnich lat. Dlatego w samym izraelskim środowisku, czyli wspólnocie wywiadowczej konieczna zmiana nastąpiła w czasie de facto ok. 12 miesięcy temu (według źródeł „The Jerusalem Post”, Yonah Jeremy Bob, Why Israel has failed to stop Houthis, and when it might change - exclusive. Co było pochodną zagrożeń rakietowo-dronowych Huti względem celów w Izraelu.  A to jest już wielkim wyzwaniem organizacyjnym, mając na uwadze zakres sił i środków dedykowanych kierunkom państwowym na Bliskim Wschodzie (Iran, Syria, etc.) i niepaństwowym (Hezbollahowi, Hamasowi i Palestyńskiemu Islamskiemu Dżihadowi, etc.). Ze skromnych środków HUMINT, SIGINT musiano wydzielić określone aktywa właśnie na Jemen. I teraz należy uznać, że akurat Izrael był w stanie podjąć się najbardziej ryzykownych działań w samym Jemenie. Zważywszy na doświadczenia wcześniejszych lat, od czego zapewne mogły stronić nawet arabskie mukhabaraty. Te ostatnie, choć mają predyspozycje językowe i mogą łowić wśród licznej diaspory jemeńskiej w swoich państwach, mogą raczej nie ryzykować własnymi funkcjonariuszami i operatorami sił operacji specjalnych już w samym Jemenie.

Izraelski F-16I Sufa
Izraelski F-16I Sufa
Autor. Siły Powietrzne Izraela
Reklama

Wieloletnie rozpracowanie wywiadowcze

Należy zaś postawić hipotezę, że dla Izraelczyków ważne jest posiadanie prowadzących w danym obszarze, co naturalnie wzbogaca zdolności nie tylko do pozyskiwania cennej agentury, ale też lepszej oceny przez operacyjnych zakresu dostarczanych informacji. Zaś w przeciwieństwie do Amerykanów, Izrael może przekładać uzysk z HUMINT, co pozwala lepiej wykorzystać narzędzia SIGINT i IMINT w mapowaniu celów oraz późniejszej ocenie skutków uderzeń. Interesujących przesłanek do potwierdzenia hipotezy o skokowym wzroście zdolności wywiadowczych Izraela w Jemenie możemy doszukać się w tekście „The Wall Street Journal” pt. Israel Supplied Intelligence in Airstrike Discussed in Signal Chat, Officials Say. W marcu 2025 r. Nancy A. Youssef, Alexander Ward i Michael R. Gordon zasugerowali, iż powołując się na dwóch amerykańskich urzędników, stwierdzono, że Izrael dostarczył informacji wywiadowczych dla amerykańskich operacji bojowych prowadzonych już pod rządami administracji Donalda Trumpa. Urobek HUMINTu miał pochodzić od pewnego człowieka w Jemenie, mającego dostęp do kręgów decyzyjnych Huti. Jeśli obecnie potwierdziłyby się informacje o udanym zaatakowaniu HVT przez już samych Izraelczyków, to może oznaczać, że mają oni dostęp nie tylko do jednoźródłowego, ale zróżnicowanego lokalnie zasobu danych z różnych szczebli. Mowa bowiem o bardzo skomplikowanym rozpracowaniu liderów polityczno-wojskowych, z ich nawykami oraz specyfiką poruszania się lokalizacji w danym momencie. . A przecież sami Huti chwalili się wielokrotnie dobrze rozwiniętą policją wewnętrzną i zdolnościami kontrwywiadowczymi, wspieranymi przez irańskich doradców. Obraz tego nakreślił przejrzyście raport pt. Eyes of the Regime: How the Houthi Security and Intelligence Service Ensures Political Domination in Yemen opublikowany przez think tank Counter Extremism Project.

Czytaj też

Aczkolwiek sukcesy taktyczne w Jemenie nie powinny przesłaniać faktu, iż izraelskie służby wywiadowcze i wojsko będą musiały jeszcze długo uczyć się Huti. Samo zaś prowadzenie efektywnej agentury pozwalającej na sygnalizowanie z wyprzedzeniem uderzeń na Izrael to już wyzwanie na najwyższym poziomie organizacyjnym, łącznościowym i logistycznym, wymagające wieloletniej pracy operacyjnej i analitycznej w kraju. Jednakże, ponownie Izraelczycy sygnalizują innym państwom, że niezbędna jest elastyczna polityka względem kierunków zainteresowań wywiadowczych, nawet przy naprężonych codziennymi zadaniami zasobach ludzkich i sprzętowych. Nie zmienia to jednego spostrzeżenia, że liderzy Huti zyskali ewidentnie jednego z najbardziej systematycznych i groźnych przeciwników w postaci izraelskich służb wywiadowczych. Szczególnie, że doświadczenia Hezbollahu powinny im uzmysłowić, że Izrael potrafi przygotowywać się do porażenia takich organizacji przez miesiące i lata (sprawa pagerów), a także nie stroni od wykorzystywania okazji do eliminacji nawet najwyższych rangą HVT (eliminacja np. Hasan Nasr Allah). Tym samym, obie strony ewidentnie związały się wrogością wyrażaną nie tylko uderzeniami czysto militarnymi (bombardowania, użycie systemów bezzałogowych i rakiet manewrujących), ale i tajnymi operacjami oraz ciągłą rywalizacją wywiadowczo-kontrwywiadowczą.

WIDEO: Święto Wojska Polskiego 2025. Defilada w Warszawie
Reklama

Komentarze

    Reklama