Reklama

Geopolityka

Francja odbuduje "Boga Wojny"

Francuska haubica Caesar, z którą Typ 19 dzieli wiele rozwiązań konstrukcyjnych, podczas działań przeciwko ISIS. Fot. U.S. Army
Francuska haubica Caesar, z którą Typ 19 dzieli wiele rozwiązań konstrukcyjnych, podczas działań przeciwko ISIS. Fot. U.S. Army

Prezydent Emmanuel Macron podjął decyzję, że czas całkowicie skoncentrować się na kwestiach zbrojeniowych we Francji. Po przyjęciu „gospodarki wojennej”, której celem jest zwielokrotnienie produkcji sprzętu krajowego, nadszedł czas na odnowienie najsłabszego komponentu u Francuzów czyli artylerii.

Reklama

Francuzi chętnie oddali Ukraińcom kilkanaście armatohaubic Caesar, a przez to zostało im około 60 takich maszyn. Widząc jak są skuteczne na ukraińskiej ziemi, a jak mało ich zostało (a część idzie na eksport) podjęto decyzję o potrzebie zweryfikowania stanu francuskiej artylerii. Okazało się, że potrzeby są ogromne, a priorytetem jest osiągnięcie jak najszybciej liczby aż 215 Ceasarów. Ponadto, aby być konkurencyjnym, należy znaczne zwiększyć potencjał obrony ziemia-powietrze we francuskiej armii. 

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jeszcze w zeszłym roku szef sztabu armii, generał Pierre Schill, zwrócił uwagę, że fundamentem rozwijania francuskich wojsk jest wzmocnienie „ram artylerii", co będzie zapewniać ochronę oddziałom biorącym udział w zagranicznych operacjach. W tym momencie obrona lądowo-powietrzna opiera się głównie na pociskach przeciwlotniczych MISTRAL, co bardzo ogranicza działania wojsk francuskich w intensywnym konflikcie, podobnym do tego na linii Rosja – Ukraina.

Momentem przełomowym, co zauważył gen. Schill, były ćwiczenia Warfighter 2021 organizowane w USA. Wówczas Francuzi dostrzegli, że artyleria jest kluczowa w trakcie konfliktu o wysokiej intensywności. Jeszcze w 2021 roku E. Macron przyznał, że na takie zdarzenia przygotowuje się Paryż, a w 2022 roku potwierdził, że Francja musi być gotowa na konflikty dynamiczne i o dużej intensywności. Dlatego też wnioski gen. Schilla o potrzebie zwiększenia zdolności artyleryjskich są kluczowe przede wszystkim w kontekście inwestycji w szerokorozumianą artylerię, tj. dalekiego zasięgu, a także na rzecz wsparcia dla jednostek w trakcie bezpośredniego, bliskiego kontaktu.

Czytaj też

Ważnym zjawiskiem jest wykorzystanie opinii członków Narodowej Federacji Artylerii (fr. Fédération nationale de l'artillerie, FNA), która zrzesza byłych generałów i oficerów, a także ekspertów zewnętrznych. Również i oni podkreślają potrzeby artyleryjskie armii, na przykładzie wydarzeń na Ukrainie. Na początek wskazano, że system przeciwlotniczy SAMP/T musi być zapewniony dla każdej z dwóch dywizji lądowych (1re Division Blindée, 1re DB, 3e Division Blindée, 3e DB), a każdy z pułków powinien być wyposażony w taki system. Ponadto niezbędne jest wzmocnienie artylerii poprzez dodanie 132 stanowisk dla Mistrali, obecnie jest ich ok. 190. 

Czytaj też

W trakcie konfliktu o wysokiej intensywności oszacowano, że niezbędnych będzie minimum 120 wielozadaniowych pojazdów kołowych VBMR Griffon, obecnie jest ich tylko 54, dlatego ta liczba w ciągu 3 lat ma się znacznie zwiększyć. Jest to taki sam problem jak z systemem artyleryjskim Caesar, gdyż liczba jest po prostu za mała. Do 2025 roku ma ich być tylko 109. Na ten moment, jak wskazuje J. Mikołajczuk (specjalizujący się w historii uzbrojenia Francji), francuska artyleria jest zdolna do krótkotrwałych działań ekspedycyjnych, a jej zdolności, oprócz Ceaserów, to 32 samobieżne gąsiennicowe haubice AMX, 30 AuF1, 12 holowanych haubic TRF1 i 13 gąsienicowych samobieżnych wyrzutni rakiet LRU.

Jak wskazali francuscy obserwatorzy, w 2030 roku armia francuska będzie miała 200 odnowionych Leclerców i 300 Jaguarów, czyli stosunek 0,22 dział/czołgów w porównaniu do 0,85 pod koniec zimnej wojny. Zwiększając liczbę CAESAR do 215 – zgodnie z planami E. Marcona, stosunek działo/czołg wyniesie 0,43, czyli dwa razy więcej niż obecnie, ale nadal będzie o połowę mniejszy niż pod koniec zimnej wojny.

Czytaj też

Eksperci podkreślają również potrzebę modernizacji i wzmocnienia środków wykrywania celów, czy to za pomocą radaru przeciwbateryjnego COBRA, taktycznego drona Patroller i mini-dronów. Apeluje się jeszcze jednak o pozyskanie urządzeń (statków) stratosferycznych typu HAPS, takich jak choćby Airbus Zephyr (samolot na energię słoneczną).

Bardzo pamiętny jest brak amunicji, którego Francuzi doświadczyli m.in. podczas operacji w Libii. Dlatego francuscy eksperci zaznaczają, że niezbędne jest posiadanie wystarczającego zapasu amunicji. Obecnie nie jest znany dokładny stan inwentarza armii, ale ocenia się, że powinno jej wystarczyć na co najmniej 30 dni walki. Szacuje się, że prawie 5 miliardów euro należy przeznaczyć na amunicję artyleryjską.

Czytaj też

Inną ważną kwestią, która jest także szeroko komentowana w polskich realiach, jest stan osobowy. Biorąc pod uwagę francuskie plany i zdolności, szacuje się, że należałoby zatrudnić 3000 dodatkowych żołnierzy, a później ich wyszkolić, Obecnie artyleria stanowi 6% ogólnej siły francuskiej armii. Liczba ta wzrosłaby do 9%, gdyby zaproponowane rozwiązania zostały przyjęte.

Konflikt na Ukrainie jest tylko i wyłącznie potwierdzeniem potrzeby znacznego zainwestowania w artylerię. O ile w przeszłości Francuzi mogli się poszczycić dużym potencjałem, to obecnie jest to raczej walka z cięciami budżetowymi i próbą wykorzystania w to miejsce wojsk powietrznych. Dlatego kluczowa jest decyzja prezydenta Francji, który dostrzegł problem i postawił na planowanie i długoterminowe inwestycje, co ma stanowić początek do konsolidacji obecnego modelu wojskowego. Przyznane na początku lipca dodatkowe 3 mld euro (teraz to 44 mld) na budżet w 2023 roku są również ważne.

Czytaj też

Artyleria Francji jest niewystarczająca w kontekście bieżących wyzwań. Widać, że plany są bardzo ambitne, ale w takim ujęciu jest to nawet 3 i 4-krotne zwiększenie zdolności. Jeśli Paryż chce pozostać silny w bieżących konfliktach, to musi już teraz podjąć takie działania, aby faktycznie do 2030 roku spełnić choć część z założeń. Nie zmienia to jednak faktu, że Francja bardzo zmieniła swoją politykę od wejścia Rosjan na Ukrainę i bardzo mocno skoncentrowała się na przemyśle zbrojeniowym. Jej inwestycje wskazują na przygotowania do możliwego konfliktu, w podobnym wymiarze jak ten na Ukrainie.

Czasu Republika Francuska ma bardzo mało. Jeśli faktycznie chce wrócić do Afryki, a także przenieść część sprzętu na flankę wschodnią NATO, to cały proces musi się zamknąć w ciągu najbliższych kilku lat.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. Alcatur

    "brak amunicji, którego Francuzi doświadczyli m.in. podczas operacji w Libii" - mogę prosić o źródła? Z tego co wiem to głupi mit. Amunicji w Libii brakowało tylko Duńczykom. I teoretycznie Brytyjczykom, ale tylko w zakresie nowej modyfikacji Brimstone, którą wprowadzili przed operacją.

  2. Szymano

    Polska powinna w trybie pilnym odtworzyć do użytku twierdzy! Na przykładzie mariupola widać jak ważne są podczas pelnoskalowych działań wojennych!

    1. wert

      chyba Cie POłamało. Jeżeli czegoś potrzebujemy to środków niszczenia kacapskiej artylerii. W 1939 NW i Rząd podjęli SŁUSZNĄ decyzje o walce w polu. Doświadczenie I Wojny im wystarczyło. Obrona Warszawy to był WYBRYK rommla głównie który po ucieczce z pola walki podjął kolejną głupią decyzję

  3. Molochpl

    Czemu jeżeli artyleria kołowa jest łatwiejsza w budowie od gąsienicowej to Polska nie buduje takowej na komponentach Jelcza i Kraba?

    1. Allah|1435

      Skonstruowali kryla ale był brzydki, poza tym nie spełniał wymagań automatyzacji

    2. Paweł P.

      Krab na kołach, napewno będzie – z automatem ładowania.

    3. MexicosBocianos

      Ponieważ ma też dużo niższą przeżywalność na polu bitwy. Możemy rozważyć 2 przypadki: 'ciężarówka z działem" jak CAESAR czy Bohdana oraz ciężka kołowa AHS jak Zuzanna czy G6. Te pierwsze są stosunkowo tańsze ale maja słabą odporność na ogień kontrbateryjny (ale i tak lepszą od dział holowanych) i brak zaawansowanych systemów kierowania ogniem oraz automatu zwiększającego szybkostrzelność. Jeśli dodamy te opcje oraz trochę pancerza żeby poprawić odporność wozu na warunki atmosferyczne oraz odłamki to dostaniemy maszynę o masie ok 30-40 ton i cenie porównywalnej z gąsienicowymi AHS które mają w dodatku lepsza mobilność w terenie. Obecnie Ukraina pokazuje że działa muszą być odporne, inaczej zostają szybko obezwładnione i wyeliminowane. M777 pokazuje że to co było dobre przeciw pasterzom niekoniecznie sprawdza się przeciw orkom.