Reklama

Geopolityka

CIA "kartą przetargową" w rozmowach z Talibami? [KOMENTARZ]

Fot. U.S. Department of Defense, domena publiczna, commons.wikimedia.org
Fot. U.S. Department of Defense, domena publiczna, commons.wikimedia.org

Afgańscy Talibowie chcą wymusić na Amerykanach wycofanie z kraju nie tylko samego wojska, ale również wspierających cały czas władze w Kabulu funkcjonariuszy CIA. Na ile obecnie Waszyngton jest zdeterminowany do szybkiego osiągnięcia dyplomatycznego i propagandowego sukcesu nawet kosztem efektywności działań wywiadowczych prowadzonych w Afganistanie?

Obecność Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) w Afganistanie może stać się kolejnym istotnym elementem targów, prowadzonych obecnie przez stronę amerykańską z afgańskimi Talibami. Tak przynajmniej ma sugerować „The New York Times” w jednym ze swoich artykułów, opublikowanym 17 kwietnia bieżącego roku (autorzy: T. Gibbons-Neff oraz J.E. Barnes). Spotkało się to z licznymi komentarzami na całym świecie, przypominającymi przede wszystkim o tym, iż w żadnym razie w przypadku Afganistanu nie możemy mówić o deeskalacji konfliktu.

CIA - istotnym wsparciem dla władz w Afganistanie 

Jeśli mowa o redukcji obecności CIA, chodzić miałoby w pierwszej kolejności o obecność funkcjonariuszy operacyjnych, którzy dotychczas wykonywali swoje działania w bazach na terenie niemal całego kraju. Trzeba uznać, że to właśnie oni dysponują największą wiedzą wywiadowczą o Talibach, zbieraną de facto w sposób ciągły od 2001 r. i co najważniejsze różnymi metodami wywiadowczymi. 

I tym samym, rzeczywiście mogą w znacznym stopniu równoważyć, chociażby następującą redukcję wojsk zagranicznych w tym kraju. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę możliwość stosowania punktowych rajdów sił specjalnych lub uderzeń z powietrza, w tym za pomocą dronów, wspieranych właśnie wiedzą wywiadu o dowódcach Talibów, ich finansowaniu, bazach, etc. Stąd też, obecność funkcjonariuszy CIA i kontraktorów Agencji - może mniej głośna (co naturalne) od wojskowej obecności międzynarodowej - stanowi nadal znaczące operacyjne i strategiczne wzmocnienie dla wojsk i służb afgańskich.

Nie może więc zaskakiwać, że Talibowie czy chociażby przedstawiciele tzw. Siatki Hakkaniego (operujący z baz w Pakistanie i mający niejasne powiązania z pakistańskimi służbami ISI) od początku mocno naciskają na wycofanie wszystkich przedstawicieli CIA. Dotychczas amerykańscy negocjatorzy mieli jednak pozostawać głusi na tego rodzaju wymagania, ze strony Talibanu. Ograniczając się, co pokazała tegoroczna umowa z ad-Douha, do żołnierzy oraz personelu prywatnych firm wojskowych czyli PMC.

Co więcej, to właśnie CIA wspólnie z afgańskimi służbami specjalnymi inwestuje w szereg formacji paramilitarnych, mogących stanowić przeciwwagę dla Talibów i ich sojuszników, w warunkach działań nieregularnych. Szczególnie po redukcji międzynarodowej obecności wskazuje się na wręcz sztandarowe wykorzystywanie tzw. Sił Ochronnych Khost. Trzeba pamiętać, że, jak sugerowano w prasie, administracja Donalda Trumpa miała zakładać wręcz odwrotny scenariusz. Więc nie redukowanie, ale nawet wzmocnienie komponentu wywiadowczego oraz jego paramilitarnego skrzydła doradczego w Afganistanie, w obliczu cięć liczebności wojska.

Teraz amerykańscy negocjatorzy, niejako pośrednio wysyłają sygnały o możliwości zmiany takiej postawy, aby ratować porozumienie, móc de facto wycofać jak najszybciej wojska do Stanów Zjednoczonych i zachować twarz. We wspomnianym artykule wskazano, iż jednym z możliwych rozwiązań byłoby redukowanie obecności CIA w poszczególnych prowincjach, na rzecz rezydentury zlokalizowanej w rozległej infrastrukturze amerykańskiej w Kabulu.

Największy kontyngent personelu CIA poza Stanami Zjednoczonymi 

Oczywiście z naturalnych powodów, w żadnym razie centrala CIA w Langley, nie  podaje pełnej skali obecności w Afganistanie. Jednak, szacuje się, iż to właśnie tam, na co dzień, ma stacjonować największa na świecie grupa funkcjonariuszy oraz kontraktorów Agencji, poza samymi Stanami Zjednoczonymi. Według wspomnianego tekstu „The New York Times” może to być nawet kilkaset osób współpracujących z innymi doradcami, którzy są istotnym wzmocnieniem walczących z Talibami afgańskich sił zbrojnych oraz służb bezpieczeństwa na czele z NDS (Dyrekcja Bezpieczeństwa Narodowego). Trzeba również pamiętać, że CIA nie jest zapewne jedyną strukturą wywiadowczą ze Stanów Zjednoczonych, która ma swoje znaczne zasoby ludzkie właśnie w Afganistanie.

Lecz to jednak CIA przecierała afgańskie szalki dla międzynarodowej operacji wojskowej, tuż po tragicznych wydarzeniach z 9/11 w Stanach Zjednoczonych. Co więcej, to funkcjonariusze oraz operatorzy struktur paramilitarnych CIA przeprowadzili szereg nader skutecznych operacji wymierzonych w Al-Kaidę oraz Talibów w momencie zajmowania tego państwa, lawirując pomiędzy różnymi stronnictwami afgańskimi. Zaś dopiero później, niejako ustąpili miejsca, działaniom bardziej konwencjonalnym i militarnym.

W tym miejscu, należy przypomnieć, że za pierwszą ofiarę konfliktu toczonego od 2001 r. uważa się właśnie funkcjonariusza CIA Johnny`ego Michaela „Mike” Spanna. Poległ on w walce, w trakcie trwania buntu więźniów należących do Al Kaidy oraz Talibanu, a przetrzymywanych w tymczasowym więzieniu w fortecy Qala-i-Jangi (listopad-grudzień 2001 r.). Trzeba również pamiętać, że to właśnie w Afganistanie CIA doznała jednego z największych, jednorazowych ciosów ze strony terrorystów. W 2009 r., na terenie wysuniętej bazy operacyjnej o kryptonimie Chapman, samobójczego ataku dokonał potrójny agent terrorystów, Khalil Abu-Mulal al-Balawi (islamista, zwerbowany przez jordański mukhabarat i później zadaniowany przez Amerykanów, wyjawił wszystko terrorystom i sam zaatakował ostatecznie Amerykanów). Zginęło wówczas siedmiu funkcjonariuszy Agencji, a także ważny oficer jordańskiego wywiadu oraz jeden Afgańczyk.

Dyplomacja versus praktyka wywiadowcza?

Teraz, to właśnie CIA, obok wojska (amerykańskiego i innych zagranicznych kontyngentów) ma stać się niejako ostatecznym argumentem, który planowo miałby przyspieszyć redukcję obecnej fali przemocy w Afganistanie. Zaś finalnie, prowadzić do szerszego porozumienia, które zostało nakreślone w przypadku umowy z ad-Dauha, z początku roku, która została zawarta pomiędzy przedstawicielami Waszyngtonu oraz wspomnianych Talibów.

Szczególnie, że ci ostatni po krótkotrwałym przerwaniu lub raczej pozoracji przerwania działań zbrojnych, w ostatnim czasie ponownie rozpoczęli uderzenia wymierzone w obecne władze w Kabulu oraz tamtejszą policję, wojsko. Mają również przetrzymywać amerykańskiego obywatela Marka R. Frerichsa (dokładniej tzw. Siatka Hakkaniego). Negują również szereg działań podejmowanych przez polityków z Kabulu, a co więcej wysyłają sygnały, że nie zamierzają się w żadnym razie podporządkować wewnątrzafgańskiemu procesowi pokojowemu. Jedynie zwyczajnie, taktycznie oczekując wycofania się wojsk, doradców i jak widać funkcjonariuszy wywiadu z zagranicy, by móc ponownie zawalczyć o przejęcie kontroli nad większością terytorium kraju.

Afganistan - to nie tylko Talibowie

Długofalowo należy pamiętać, że Afganistan dla CIA to nie tylko sama kwestia wojny z terrorystami i Talibami. Ulokowanie tego państwa, w swoistym tyglu interesów innych mocarstw regionalnych powoduje, że Talibowie mogą, ale równie dobrze nie muszą być traktowani priorytetowo, przez centralę w Langley. W dodatku, z samego Afganistanu płyną raz po raz sygnały, że wśród obcych wywiadów robi się dość tłoczno i to nie tylko w Kabulu. Wystarczy wspomnieć, że pakistański wywiad ISI toczy tam swoją małą wojnę z indyjskim RAW, rosyjskie służby są czymś wręcz naturalnym w kontekście sytuacji w Afganistanie, irańskie agencje VAJA czy też wywiad Islamskiego Korpusu Strażników Rewolucji (IRGC) interesują trasy przerzutowe narkotyków zalewających ich kraj, kwestie polityczne w Afganistanie... itd. 

Wystarczy wspomnieć granicę z problematycznym Iranem (jednym z największych obecnych wrogów Stanów Zjednoczonych), Chinami (głównym rywalem strategicznym dla Waszyngtonu w skali świata), Pakistanem (dawnym sojusznikiem, który coraz bardziej podąża w kierunku współpracy z Pekinem), jak i trzema państwami Tadżykistanem, Uzbekistanem i Turkmenistanem, będącym naturalnym rejonem działań strony Rosyjskiej. CIA ma więc, mówiąc obrazowo, o co walczyć w kontekście pozostawiania w Afganistanie i dysponowania w tym rejonie, jak największą swobodą operacyjną (a nie tylko rezydenturą w samym Kabulu).

Co więcej, Afganistan zapewne przez wiele lat pozostanie jeszcze ośrodkiem handlu narkotykami na skalę ogólnoświatową, nie wspominając o zasobach broni, materiałów wybuchowych, a także zradykalizowanych ludzi skłonnych do walki z Ameryką. Tym samym, CIA w żadnym razie nie może pozwolić sobie na pominięcie afgańskiego konfliktu, jak to zwyczajnie zrobiła, tuż po wyrzuceniu Sowietów z tego państwa.

W przypadku amerykańskiego wywiadu nie ma dziś, tak łatwego przejścia, jak w przypadku sił zbrojnych - od zaangażowania się w konflikt asymetryczny z terrorystami do ponownego budowania konwencjonalnych zdolności działania, w warunkach rywalizacji mocarstw. Niezależnie od obecnych sugestii, co do możliwej redukcji obecności CIA w Afganistanie właśnie pod wpływem Talibów, trzeba uznać, że hipotetycznie ostatnim Amerykaninem wchodzącym na pokład samolotu z Afganistanu, najprawdopodobniej będzie jednak przedstawiciel Agencji.

Reklama
Reklama

Komentarze (12)

  1. Szymon

    W kontekście narkotyków warto przypomnieć, że talibowie zakazali uprawy maku i intensywnie walczyli z przemysłem narkotykowym.

    1. Wysłannik

      Uprawa opium wzrosła przez 18 lat obecności NATO kilkaset razy, gdyż amerykański przemysł farmaceutyczny produkował na tej bazie środki przeciwbólowe uzależniające pacjentów /afera sądowa większa niż tytoniowa/.. A interesów koncernów farmaceutycznych pilnował " personel prywatnych firm wojskowych" i państwowych - też. Hipokryzja.

  2. JW

    Zauważyliście drodzy komentatorzy jak to pięknie brzmi - w Afganistanie i Wenezueli działa personel prywatnych firm wojskowych USA i porównajcie to z siepaczami Putina z grupy Wagnera działającymi w Syrii i Libii, pod jego osobistym i niekwestionowanym przywództwem . Propaganda porażająca.

  3. prawdomówny Rosjanin

    Mam wrażenie, że nawet jak Talibowie obcinali by ci głowę, to nadal byś krzyczał "USA MORDERCY!"

  4. suawek

    Ehhh. Ręce opadają. Ile można to tłuc... Poczytaj może dzieciaku kim był Ahmad Szah Masud. Z kim walczył i jak zginął. Poszukaj informacji jak Taliban traktuje lokalsów. Bynajmniej nie buduje szkół i studni - w przeciwieństwie do Polskich żołnierzy.

  5. No nie:) nie jest tak ;) Talibowie to najeźdźcy z pakistanu. Terroryzują lokalną ludność. Zniszczyli liczące 2000 lat pomniki Buddy. Wróć do szkoły może?

  6. Marduk

    Widać powoli USA zaczyna zdawać sobie sprawę że nie ma sensu trzymać się w Afganistanie bez jasnego ani realnego celu - strategicznie, o ile położenie Afganistanu jest użyteczne, to wszystkie inne czynniki wskazują coś przeciwnego - infrastruktura jest zła, bezpieczeństwa nie ma bez wielkich kosztów klasycznych jak i politycznych, a ich szlaki zaopatrzeniowe prowadzą przez Pakistan, który w pogoni bezpieczeństwa jest zarówno sojusznikiem jak i przeciwnikiem, co dobre kilka razy wykorzystał grożąc ich zamknięciem jeśli polityka USA w Afganistanie i na granicy się mu nie podobała. Tak się nie da wygrać. Teraz faktycznie najlepszym pomysłem jest "wycofać się z twarzą", a jeśli kraj popadnie w chaos i anarchię, co całkiem prawdopodobne... To będzie to chaos i anarchia daleko od USA i ich sojuszników. Niech się Pakistan, Iran i Rosja martwią, jako że to cyrk w ich sąsiedztwie, zamiast wykorzystywać zaangażowanie USA.

    1. Fanklub Daviena

      Sens jest, ale USA jest za słabe by go zrealizować... "Myśleli", że są lepsi od Aleksandra Macedońskiego, Mongołów, Brytyjczyków i Sowietów, bo "jesteśmy Ameryką"! :)

    2. suawek

      Nie. Mięli za zadanie odnaleźć i skasować Bin Ladena.

  7. Fanklub Daviena

    A nie jest tak? Talibowie to po prostu uczniowie szkół koranicznych (innych tam nie ma). Mówienie, że to nie rdzenna ludność afgańska, to jak pie... przez takich jak ty, że gimnazjaliści czy licealiści w Polsce to nie Polacy. To oficjalne, nawet ze źródeł USA: USA wymordowało w Afganistanie dużo więcej ludności cywilnej niż Talibowie.

  8. ja

    poniekad tak

  9. Sarmata

    A jest inaczej? Uwazasz że cywile popierają obcych? Bez pomocy cywili żadna partyzantka nie przetrwa.

  10. Kot nr 398

    Najpierw CIA wyhodowała talibów (mudżahedinów) w celu walki z ZSRR. Nasz Radzio Sikorski tak się starał... a teraz jest problem. To samo z chińską potęgą, Chiny były krajem trzeciego świata ale tak "ukochany" u nas Reagan postanowił ich wykorzystać przeciwko Rosji, a przy okazji przestawić się z produkcji na finansowe spekulacje. Kto sieje wiatr, zbiera burzę...

    1. Peachtree Street

      Talibowie to nie to samo, co mudżahedini, brutalnie ze sobą walczyli, ich pochodzenie i źródła finansowania były zupełnie inne. Dlaczego kłamiesz? Co skłoniło cię, do postawienia znaku równości między nimi?

    2. Pim

      Stany zjednoczone na Chiny otworzyły się w czasach Nixona. Równanie Mudzahedinów do Talibów jest błędne. Mudżahedini to była partyzanka etniczna o różnych źródłach finansowania. Pasztuni przez Pakistan, ale Tadzykowie (Massud) finansowali się np. z kilku źródeł. Talibowie z kolei to ruch jednolity, na początku pasztuński, powstały w szkołach koranicznych na terenie Pakistanu i "przeniesiony" do Afganistanu. Do tego powstały znacznie później : w latach 90-tych XXw. O ile Mudżahedini byli finansowani przez CIA via pakistański wywiad, to Talibowie mieli wsparcie pakistańczyków a CIA tutaj miała rolę niewielką, Talibowie nastali kiedy CIA straciła zainteresowanie Afganistanem i Pakistanem w skali takiej jak w latach 80-tych. Jest piękna 1000 stronicowa "cegła" o wojnie w Afganistanie: "Tragedia i męstwo Afganu" .

    3. Matnet

      w sprawie Chińczyków pomyłka to nie było za Regana a za Nixona

  11. Jabadabadu

    Kocie, gratuluję celności obserwacji. Tak właśnie było. Teraz mamy pomruki nadciągającej burzy.

  12. Afganczyk

    Pozdrawiam kolegów kontraktorow Przynajmniej teraz jest godna kaska no i brak doniesień medialnych Już te hieny nie żerują