Reklama

Wojna na Ukrainie

1000 dni wojny: Jak Rosja zbudowała przewagę nad Ukrainą

Autor. Grafika: Katarzyna Głowacka/Defence24.pl, fot. mil.ru.

Choć pierwsze uderzenia rosyjskiego lotnictwa na Ukrainę były mało skuteczne, to dziś po około tysiącu dni wojny jest ono coraz większym zagrożeniem. Rozwój zdolności lotnictwa Federacji Rosyjskiej i w ogóle działań w przestrzeni powietrznej jest przykładem adaptacji Rosji do warunków wojny.

Pełnoskalowa wojna toczy się na Ukrainie od prawie trzech lat, właśnie mija tysięczny dzień. To dobry czas do podsumowania zmian przebiegu konfliktu, zarówno całości, jak i poszczególnych domen. Jedną z takich jest domena powietrzna, gdzie rosyjskie lotnictwo dokonało bardzo dużej ewolucji w celu zwiększenia swojej zdolności. Można stawiać tezę, że po początkowych porażkach Rosjanie zyskali przewagę – dosłownie – nad Ukrainą, a raczej nad znaczną jej częścią i dziś użycie lotnictwa stanowi coraz większe zagrożenie.

Reklama

Trudne początki

W czasie pierwszych dni, a nawet miesięcy pełnoskalowej wojny przeciwko Ukrainie, rosyjskie działania lotnicze, niezależnie czy chodzi o lotnictwo załogowe, czy użycie dronów i obrony powietrznej, były oceniane jako mało efektywne. W pierwszym uderzeniu na Ukrainę, z zasady mającym zniszczyć znaczną część potencjału obronnego, wykorzystano sto pocisków rakietowych i 75 samolotów. Było ono mniej zmasowane niż szacowano przed wybuchem pełnoskalowej wojny i z wielu względów nie osiągnęło swoich celów. Po pierwsze, Ukrainie udało się jednak zestrzelić znaczną część rosyjskich rakiet, a nawet zadawać straty lotnictwu załogowemu, głównie za pomocą obrony przeciwlotniczej: od zestawów ręcznych klasy Stingera, Pioruna czy Igły, przez systemy Buk aż do S-300P.

Po drugie, rosyjskie lotnictwo, poza bombowcami strategicznymi, w bardzo małym stopniu wykorzystywało środki precyzyjnego rażenia. Użycie klasycznych bomb i rakiet niekierowanych, zrzucanych z małego dystansu narażało na straty i wymuszało zastosowanie taktyki „spray and pray”, czyli uderzeń rakietami niekierowanymi z większej odległości, po dolocie na małej wysokości i wykonaniu „górki”. Po trzecie wreszcie, na początku bardzo wiele do życzenia pozostawiał system rozpoznania i targetingu po stronie rosyjskiej. Ukraińcom często udawało się wyjść spod uderzenia, przez co rosyjskie pociski nie trafiały najważniejszych celów.

Reklama

Rosyjskie lotnictwo nie wsparło też w sposób skuteczny desantu śmigłowcowego prowadzonego na lotnisko Kijów-Hostomel, bo w jego odpieraniu brało udział ukraińskie lotnictwo myśliwskie i bombowce frontowe.

Czytaj też

Sam fakt, że nie zdołano wywalczyć panowania w powietrzu na czas i w miejscu nawet tak kluczowej operacji przy zdecydowanej przewadze jakościowej i ilościowej w sprzęcie bardzo źle świadczy o zdolnościach rosyjskiego lotnictwa. Najskuteczniej działało ono nad oblężonym Mariupolem, pozbawionym – poza bohaterskimi misjami załóg ukraińskich śmigłowców – wsparcia z powietrza i silnej obrony przeciwlotniczej. Z drugiej strony, w pierwszym okresie wojny skutecznie działały ukraińskie bezzałogowce Bayraktar TB-2, co również jest dowodem na to, iż Rosjanie nie kontrolowali przestrzeni powietrznej. Tego rodzaju drony są bowiem stosunkowo łatwym celem dla sprawnie działającego lotnictwa. Po zużyciu części „przedwojennych” zapasów przejściowo, jak się miało później okazać, spadła też intensywność uderzeń na głębię terytorium Ukrainy, z wykorzystaniem pocisków manewrujących i balistycznych (np. Ch-101, Ch-555, Kalibr, Iskander-K/Iskander-M).

Czytaj też

Rosyjska adaptacja

Reklama

Rosjanie doszli do tego, że w czasie ofensywy we wrześniu 2022 roku wykorzystywali nowoczesne myśliwce Su-30/35 do bombardowania wojsk ukraińskich bronią niekierowaną, co było nieefektywne i powodowało straty. W tym samym czasie, a więc w końcu 2022 roku, widać było już jednak pierwsze oznaki adaptacji rosyjskiego lotnictwa do środowiska działań wojennych. Przykładem było rozpoczęcie wykorzystania na szeroką skalę ciężkich myśliwców MiG-31BM oraz lżejszych Su-35 z pociskami dalekiego zasięgu R-37M i średniego R-77-1 (obecnie R-37M są także na Su-35, a nawet na niektórych Su-30), co z kolei przyczyniło się do wystąpienia strat ukraińskiego lotnictwa i ograniczyło swobodę jego operowania. Kolejnym elementem było rozpoczęcie wykorzystania na szeroką skalę – i w bardziej skoordynowany sposób – systemów bezzałogowych, mianowicie irańskich Shahedów i amunicji krążącej Lancet. Lancety stały się zagrożeniem dla wozów bojowych i systemów artyleryjskich, Shahedy – głównie dla obrony przeciwlotniczej, bo wymuszały zużycie cennych rakiet, co prowadziło do obniżenia stanów magazynowych. Poprawiono też wykorzystanie taktycznych, rozpoznawczych bezzałogowców Orłan-10, bo na początku na wielu obszarach Rosjanom ich brakowało, pojawiały się też drony z wybrakowanymi komponentami. Wreszcie trzecim elementem było rozpoczęcie (wznowienie) ataków na ukraińską infrastrukturę krytyczną, co w świetle dylematu „bronić wojsk czy miast” stawiało ukraińskich przeciwlotników w trudnym położeniu.

Z drugiej strony, na przełomie 2022 i 2023 roku ukraińska obrona przeciwlotnicza została poważnie wzmocniona. Dostarczono pierwsze zestawy rakietowe zachodniej produkcji, najpierw krótkiego (NASAMS, IRIS-T) a następnie średniego (Patriot, SAMP/T) zasięgu, wprowadzające jakościowy skok. Do legendy przeszły pojedynki Patriotów i rosyjskich pocisków Kindżał nad Kijowem, a także zasadzka ogniowa, którą Ukraińcy przeprowadzili z użyciem Patriota, pozwalająca na zestrzelenie bombowca frontowego Su-34, myśliwca Su-35 oraz kilku śmigłowców, w tym w wersji walki elektronicznej w maju 2023 roku. Już wtedy Rosjanie zaczęli stosować bomby kierowane na Su-34, stanowiące coraz większe zagrożenie dla Ukraińców, ale na razie jeszcze ich liczba była ograniczona, a nieliczne ukraińskie Patrioty, przemieszczane jednak z względnie dużą swobodą po terytorium państwa, stały się poważnym zagrożeniem. Co równie istotne, obok dostaw posowieckich systemów OPL (w tym z Polski), Kijów otrzymał też starszy zachodni sprzęt przeciwlotniczy jak zestawy Hawk czy rakiety Sea Sparrow do wyrzutni Buk, co pozwoliło podtrzymać działanie OPL pomimo coraz większej liczby ataków z użyciem dronów Szachid i podobnych. Wciąż jednak nie było to kilkadziesiąt bezzałogowców dziennie, jak ma to miejsce obecnie.

Ukrainie przekazano też w pierwszych miesiącach 2023 roku myśliwce MiG-29 z Polski i Słowacji, rozpoczęto też dostosowanie ich do przenoszenia zachodnich bomb kierowanych JDAM-ER (już wcześniej otrzymały pociski przeciwradiolokacyjne HARM). W dużej tajemnicy przygotowano też bombowce Su-24M do przenoszenia pocisków manewrujących Storm Shadow. Rosyjskie lotnictwo wojsk lądowych, w tym śmigłowce Ka-52 z nowoczesnymi pociskami kierowanymi LMUR, odegrały natomiast ważną rolę w odpieraniu pierwszych uderzeń ukraińskiej ofensywy na Zaporożu. I nawet, jeśli następnie część z nich została zestrzelona (także w czasie puczu Prigożyna przez własne jednostki) to były one obok min i Lancetów jednym z czynników powodujących poważne straty wśród Ukraińców.

Jednocześnie Kijów otrzymał pierwszą partię pocisków ATACMS o zasięgu 150 km dopiero w październiku, a więc cztery miesiące po rozpoczęciu ofensywy. Przeprowadzono wtedy duże uderzenie na bazy śmigłowców w Berdiańsku i Ługańsku, powodując znaczne straty wśród rosyjskich maszyn. Rosyjskie lotnictwo poniosło też znaczne straty na przełomie 2023 i 2024 roku, bo zniszczono wtedy dwa samoloty wczesnego ostrzegania A-50U, prawdopodobnie jeden przy pomocy Patriota, a drugi systemu S-200 Wega. Ukraińcom udało się też trafić bombowiec Tu-22M3.

W drugiej połowie 2023 roku upowszechniło się też wykorzystanie, najpierw przez Ukraińców a niedługo potem przez Rosjan, prostych dronów FPV na linii frontu i w jej bezpośrednim sąsiedztwie, obecnie to podstawowy środek walki na poziomie taktycznym. To temat na inną, szerszą analizę. Przełom 2023 i 2024 roku to jednak również intensyfikacja uderzeń bombami szybującymi przez Rosjan, co miało znaczenie m.in. w walkach o Awdijiwkę. Od początku roku notuje się ponad 100 takich uderzeń, pozwalających niszczyć nawet dobrze przygotowane umocnienia.

Czytaj też

W marcu 2024 roku rosyjskim siłom udało się po raz pierwszy zarejestrować za pomocą bezzałogowca porażenie elementów systemu Patriot. Był to symptom szerszego problemu dla Ukraińców: Rosja poprawiła koordynację między systemem rozpoznawczym a środkami uderzeniowymi (w dużym stopniu zgodnie z założeniami teoretycznymi wypracowanymi jeszcze przed wojną). Ponadto, zwielokrotniono produkcję bezzałogowców rozpoznawczych i zwiększono ich liczbę oraz jakość systemów optoelektronicznych i łączności, co spowodowało że coraz częściej mogą się one przedostawać nad ukraińskie zaplecze. Wcześniej drony w rodzaju Orłana najczęściej były albo zestrzeliwane z broni lufowej (nawet prostych karabinów maszynowych) albo zakłócano ich transmisję danych, przez co informacje z rozpoznania przesyłane były co najwyżej z opóźnieniem.

Od pierwszych miesięcy 2024 roku rosyjskie bezzałogowce operują jednak na wyższym pułapie (ponad strefą ognia prostej broni lufowej kalibru 12,7 czy 23 mm), a częściowo także przenośnych zestawów MANPADS (starszych typów). Zwiększyła się też ich liczba, więc Kijów ma po prostu zbyt mało nowoczesnych rakiet przeciwlotniczych, by zwalczać je fizycznie. Ostatnio stosowane są do tego specjalnie dostosowane drony FPV. Mimo wszystko jednak w 2024 roku rosyjski „kompleks rozpoznawczo-uderzeniowy” działa dużo skuteczniej niż wcześniej.

Czytaj też

Rosjanom udało się też zwiększyć liczbę wysyłanych na Ukrainę bezzałogowców klasy Szachida i pozoratorów wyprodukowanych z udziałem komponentów z Chin. Dziś jest ich nawet do około 100 dziennie i pomimo że większość jest zestrzeliwana przez mobilne grupy z karabinami maszynowymi, stanowią poważne zagrożenie dla ukraińskiej obrony. Na razie nie jest ono na tyle poważne, by Kijów znalazł się pod bezpośrednim ostrzałem rosyjskiego lotnictwa bronią niekierowaną, ale na tyle poważne, że rosyjskie samoloty z bombami szybującymi operują w pobliżu linii frontu w zasadzie bez przeszkód, poza strefą rażenia obrony przeciwlotniczej krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu. I coraz częściej zapuszczają się nad bezpośrednie zaplecze frontu. Rosyjskie lotnictwo załogowe ponosi też stosunkowo mniejsze straty (choć występowały one, także w śmigłowcach) w pierwszym etapie ukraińskiej ofensywy pod Kurskiem, gdy akceptowano większe ryzyko w działaniach).

Dostawa niewielkiej ilości F-16 Ukrainie latem tego roku, choć potrzebna, była spóźniona i miała zbyt małą skalę, by przeważyć szalę na korzyść Ukrainy, podobnie jak wcześniej przekazanie pocisków ATACMS używanych do uderzeń na zestawy przeciwlotnicze i bazy na Krymie (a od niedawna być może także w Rosji). W samej Rosji poszukuje się alternatywnych źródeł dostaw środków walki, w czym przodują Iran i Korea Północna. Zwiększa się też cały czas produkcja rakiet i ich komponentów, - Rosjanie wzmacniają też swoje zdolności także w zakresie produkcji silników na paliwo stałe, o czym ostrzegał analityk IISS Fabian Hinz.

Rosji po początkowych porażkach w domenie powietrznej udało się więc uzyskać znaczącą przewagę nad Ukrainą. Osiągnięto to poprzez zmiany taktyki, modyfikację sprzętu i wprowadzenie nowych typów uzbrojenia wraz ze zwiększeniem jego produkcji. Mimo strat, rosyjskie lotnictwo po prawie trzech latach pełnoskalowej wojny jest nieporównanie dużo niebezpiecznym narzędziem walki, niż przed jej wybuchem.

Reklama

Komentarze

    Reklama