Siły zbrojne
Armie NATO muszą „stąpać twardo po ziemi”. Pięć brytyjskich wniosków dla Polski [KOMENTARZ]

Fot. MoD UK/Crown Copyright
Siły zbrojne państw Sojuszu Północnoatlantyckiego muszą cały czas odtwarzać zdolności do działań w konflikcie o dużej intensywności. Istotne są zarówno zdolność do szybkiego przerzutu wojsk, jak i możliwości działań w zakresie połączonych broni. Jednocześnie zapewnienie łączności pomiędzy pododdziałami z różnych państw wciąż pozostaje wyzwaniem – podkreślają oficerowie armii brytyjskiej i duńskiej, biorący udział w ćwiczeniach w krajach bałtyckich. Z brytyjskich doświadczeń można wyciągnąć wnioski, które będą istotne również dla Wojska Polskiego.
Brytyjski instytut RUSI zorganizował seminarium online „Operation CABRIT: The British Army's Contribution to Deterrence in the Baltic States", poświęcone działaniom wojsk lądowych Wielkiej Brytanii w krajach bałtyckich. W wydarzeniu brali udział żołnierze British Army oraz armii duńskiej, także ci rozmieszczeni w grupie batalionowej w Estonii. Wnioski z tego seminarium wbrew pozorom wykraczają poza same działania tej jednostki i mają przełożenie na działania różnych armii Sojuszu Północnoatlantyckiego, w tym – w pewnym zakresie – Sił Zbrojnych RP.
Czytaj też
Najpierw przerzut
Brytyjczycy rozpoczęli swoje wystąpienie od krótkiego omówienia operacji „CABRIT", czyli obecności grup batalionowych w Estonii. Co do zasady brytyjska grupa batalionowa, działająca na teatrze od 2017 roku liczyła do pięciu kompanii manewrowych, w tym dwie brytyjskie (pancerna i zmechanizowana), wraz z elementami wsparcia. Pozostałe jednostki były zapewniane między innymi przez Francję i Danię.
Jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie Brytyjczycy zdecydowali jednak o wzmocnieniu grupy batalionowej. W tym celu przerzucono jednostki, które ćwiczyły wraz ze sprzętem w rejonie niemieckiego Seenlager. Jako pierwszą relokowano, transportem kołowym na zestawach niskopodwoziowych, kompanię pancerną. Przerzut przez kilka państw (Niemcy, Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię), na odległość dwóch tysięcy kilometrów był dużym wyzwaniem, jednak udało się mu sprostać i pierwsze elementy wzmocnienia dotarły do Estonii jeszcze przed otwartą agresją Rosji.
Czytaj też
Brytyjczycy podkreślają, że zdolność przerzutu na dalsze odległości trzeba cały czas rozwijać. W tym kontekście istotne jest utrzymanie baz na kontynencie europejskim (w tym wypadku w Niemczech), co pozwala skrócić czas reakcji na zagrożenie. Na seminarium podkreślono, że po rosyjskiej inwazji na Ukrainę pododdziały pancerne były zaangażowane w działania w Europie w dużym stopniu – oprócz dwóch batalionowych grup w Estonii, jedna ćwiczyła w Niemczech i w Polsce (Defender-Europe 22), a dodatkowo kompania czołgów szkoliła się w Finlandii.
Potem działanie
Drugim elementem, omawianym w czasie seminarium, były połączone działania, prowadzone w Estonii. W ich trakcie starano się uwzględniać na bieżąco wnioski z wojny na Ukrainie. Dlatego też pododdziały rozpoznawcze w ramach grupy batalionowej otrzymały dodatkowe wsparcie inżynieryjne oraz przeciwpancerne (zespoły wyrzutni z ppk Javelin). Te dwa elementy uznano za szczególnie ważne, podobnie jak utrzymanie kamuflażu i maskowania – zarówno optycznego, jak i elektromagnetycznego. Jednostka została też (przynajmniej czasowo) wzmocniona artylerią rakietową, w postaci wyrzutni M270B1 MLRS.
Czytaj też
Brytyjczycy zaznaczyli, że ćwiczenia w Estonii są dla nich szczególnie cenne, bo pozwalają lepiej zgrać grupę batalionową, a następnie całą brygadę. Okazuje się, że ograniczenia, jakie mają miejsce na brytyjskich poligonach, powodują że ćwiczenia na odpowiednio szeroką skalę realizowane są rzadko i w zdecydowanie niewystarczającym zakresie. A zgrywanie pododdziałów w ramach większych jednostek jest z zasady czasochłonne.

Oficerowie British Army mówili wprost o powrocie „do podstaw" i konieczności ciągłego doskonalenia działań połączonych broni, operacji konwencjonalnych. Niedostatki w tym zakresie, w tym wykazane przez armię rosyjską, były widoczne na Ukrainie. Dla państw NATO „konwencjonalne" szkolenia są o tyle ważne, że wymagają innych umiejętności, niż prowadzone przez lata operacje ekspedycyjne – choćby wspomnianego maskowania, by ukryć się przed ogniem artylerii. Dlatego szkolenia należy prowadzić regularnie, intensywnie i za pomocą wszystkich dostępnych narzędzi: od symulatorów, poprzez działania wojsk w polu, aż do strzelań ostrą amunicją. I jeśli chodzi o działania „w polu", bardzo ważne są również te realizowane poza poligonami, w środowisku cywilnym.
Czytaj też
W trakcie seminarium podkreślono, że w Estonii udało się nie tylko dobrze zgrać grupę batalionową, ale też przeprowadzić ćwiczenia na szerszą skalę. Mowa o manewrach „Hedgedog" (ang. jeż), w których brało udział około 15 tys. żołnierzy – z Estonii, Wielkiej Brytanii, ale też innych krajów sojuszniczych. Jednym z założeń ćwiczeń było przeprowadzenie działań, w ramach których dwie brygady, w które zorganizowani byli uczestniczący żołnierze mogły ze sobą swobodnie walczyć (bez narzuconego z góry scenariusza czy nadmiernych ograniczeń). Nie jest żadną tajemnicą, że takie podejście pozwala na wykazanie niedociągnięć, ale i realne doskonalenie dowodzenia i walki.
Jeśli chodzi o problemy, czy wyzwania, to nadal zalicza się do nich interoperacyjność. Pomimo lat współdziałania, żołnierze wciąż borykają się z barierą językową i problemami we współpracy systemów łączności, a także ujednoliceniem procedur. Można odnieść wrażenie, że te kwestie są bardziej dotkliwe, gdy współdziałają ze sobą pododdziały walczące w polu (np. pluton saperów czy czołgów z jednego państwa wzmacnia kompanię zmechanizowaną z drugiego), niż w sytuacji gdy mamy jedną „narodową" brygadę (lub większy związek) i współdziałają ze sobą duże jednostki dysponujące rozbudowanymi dowództwami. Ale współdziałania pododdziałów wykluczyć się nie da, ze względów czysto praktycznych i dynamiki pola walki.
Czytaj też
Pokonywanie bariery językowej i „bariery" łączności może być więc równie ważne, jak sprawność w działaniach bojowych, logistyka czy terminowe dostawy amunicji. W trakcie seminarium była również mowa o konieczności organizacji systemu zaopatrzenia w części zamienne setki kilometrów od miejsca stałej dyslokacji.
Innym ciekawym elementem było przedstawienie środowiska operacyjnego w Estonii. Brytyjczycy oczywiście przyznają, że liczebność grupy batalionowej jest relatywnie niewielka i taki też może być obszar jej działań – zwłaszcza, jeśli się porówna te wielkości z formacjami uczestniczącymi w wojnie na Ukrainie oraz z obszarem tamtych starć. Podkreślono jednak, że grupa batalionowa jest elementem większego systemu obronnego, z kolei teren na znacznych obszarach Estonii utrudnia działania wojsk – nie tylko ciężkich jednostek zmechanizowanych, ale także piechoty.
Lekcje dla NATO... i Polski
Z informacji przedstawionych podczas seminarium można wyciągnąć co najmniej kilka ważnych wniosków, dotyczących armii NATO, a więc i – w różnym stopniu – Sił Zbrojnych RP.
- Po pierwsze, niezbędne jest ciągłe doskonalenie zdolności do działań w konflikcie konwencjonalnym i współdziałania połączonych broni. O ile Wojsko Polskie co do zasady zawsze zakładało odtwarzanie potencjału do „klasycznej" obrony, nawet po misjach, w dużo większym stopniu niż armie sojusznicze, o tyle cały czas powstaje pytanie o to czy ćwiczeń (symulatorów, poligonów), wystarczy. I trzeba pamiętać, że doskonalenie musi być procesem ciągłym, uwzględniającym takie „drobne" ale bardzo ważne elementy, jak choćby kamuflaż i maskowanie, ale i szerokie zastosowanie symulatorów. Niezbędne są zarówno odpowiednie procedury, jak i wyposażenie (maskowanie wielospektralne).
- Po drugie, istotną rolę odgrywa zgrywanie pododdziałów, i ćwiczenia w terenie przygodnym. To, że rozpoczęto w Polsce kilka lat temu na szerszą skalę szkolenia poza poligonami należy ocenić jednoznacznie i pozytywnie. Na pewno w Polsce jest też mniej ograniczeń w zakresie wykorzystania poligonów. Jednakże, pozostaje pytanie o możliwości odpowiedniego szkolenia i zgrywania jednostek, w czasie gdy formowane są nowe, a inne są przezbrajane w nowy sprzęt, jest on remontowany itd.. Znaczenia takiego „rutynowego" szkolenia nie można nie doceniać, a jego zaplanowanie i realizacja jest dużym wyzwaniem, zwłaszcza w obecnej sytuacji SZ RP.
- Po trzecie, struktury pododdziałów powinny być wzmacniane zdolnościami wsparcia (przeciwpancernymi, inżynieryjnymi, rozpoznawczymi itd.). W praktyce może to wywierać duży wpływ na skuteczność (lub jej brak). W wypadku Polski ma to szczególne znaczenie, biorąc pod uwagę, że modernizacja Wojsk Inżynieryjnych, jak i obrony przeciwpancernej (nawet mimo podpisania umowy ramowej na niszczyciel czołgów czy pierwsze granatniki M72) jest mocno opóźniona.
- Po czwarte, wciąż nierozwiązana jest „bariera łączności" i... bariera językowa. Wymagane są więc prace we współpracy wojska i przemysłu, by zapewnić interoperacyjną komunikację. Dla Polski to o tyle trudne zadanie, że w służbie jest sprzęt kilku generacji, z radiostacjami krajowymi, ale też niemieckimi, amerykańskimi... i posowieckimi, a nawet sprzęt pochodzący z krajów NATO – mimo spełniania standardów STANAG – nie zawsze jest w pełni interoperacyjny, o czym świadczą choćby brytyjskie doświadczenia. Wydaje się, że inwazja Rosji na Ukrainę powinna być impulsem do tego, by we współpracy z przemysłem zapewnić jak najwyższy poziom współpracy systemów łączności, bo te są tak samo ważne jak amunicja czy logistyka. No i bariera językowa – biorąc pod uwagę obecność i zaangażowanie w NATO, znaczenie znajomości języka angielskiego, również przez żołnierzy na niskich szczeblach, będzie tylko rosło.
- Po piąte, trzeba dążyć do realizmu ćwiczeń... i realnych ocen własnych słabości. Uczestnicy seminarium podkreślali, że istotna dla nich była swoboda w realizacji ćwiczeń (w tym Hedgedog), także w kontekście tego że dwie pełne brygady mogły „walczyć ze sobą" bez ustalonego wcześniej, szczegółowego scenariusza. To także ma istotne znaczenie dla przygotowania wojsk, bo tego rodzaju szkolenia pozwalają wykazać niedociągnięcia, z jakimi borykają się armie, a później je stopniowo i w miarę możliwości eliminować. To dużo lepsze rozwiązanie, niż tworzenie „łatwych", przewidywalnych scenariuszy ćwiczeń, które „zawsze wychodzą zgodnie z planem". A tego rodzaju tendencje, choćby z uwagi na chęć uzyskania wysokich ocen od przełożonych, nie są obce wielu armiom na świecie, w tym także Wojsku Polskiemu. Lepiej jednak uzyskać nienajlepszą ocenę w trakcie ćwiczeń i poprawić to, co było niedopracowane, niż później borykać się z problemami w warunkach bojowych.
Podsumowując, informacje jakie przekazała British Army i armia duńska są bardzo interesujące z perspektywy działań na wschodniej flance NATO, ale też szerzej – działań sił zbrojnych państw członkowskich, również Polski. Takie otwarte podejście do dyskusji i analizowania wniosków z prowadzonych działań zwiększa szanse, że te doświadczenia zostaną później wdrożone w życie. A niektóre z nich mają charakter uniwersalny, jak te dotyczące maskowania, zgrywania i szkolenia wojsk, logistyki, łączności.
Pozostaje mieć nadzieję, że również w Wojsku Polskim – równolegle z realizacją potrzebnych programów modernizacyjnych, często na skalę niespotykaną od lat – będzie się dbać o te „podstawy". Można nawet powiedzieć, że Siły Zbrojne RP są w trudniejszej sytuacji niż armie sojusznicze, właśnie z uwagi na konieczność prowadzenia modernizacji technicznej równolegle z rozwojem liczebnym – co może powodować „pokusę", by pewne rzeczy „upraszczać", co jednak w perspektywie może skutkować brakami w zdolnościach. Swoją drogą ciekawe, jakie będą wnioski ze współdziałania brytyjskich czołgistów z polskimi żołnierzami 18. Dywizji Zmechanizowanej, ale to już temat na inne opracowanie.
Olender
Dobre wnioski i na temat. To są wnioski wojsk liniowych wyciągnięte z terenu a nie cywili. Uzbrojenie to jest zupełnie inny temat ale w żaden sposób nie wpływa na współdziałanie między sobą międzynarodowych brygad.
Cyber Will
Odpowiednio DUŻE siły NATO stacjonujące tam gdzie trzeba rozwiązują wszelkie problemy.
rwd
Mało odkrywcze te wnioski i bardzo przewidywalne. Nic o uzbrojeniu, wsparciu, amunicji, dronach, artylerii, rozpoznaniu, wyposażeniu, saperach, snajperach itd. Same ogólniki.
Prezes Polski
Byłbym bardzo zdziwiony gdyby nasi politycy i nomenklatura wojskowa wyciągnęli jakiekolwiek wnioski z przebiegu wojny na Ukrainie.
Chyżwar
Biorąc pod uwagę co dzieje się obecnie odnoszę wrażenie, że piszesz tylko po to, żeby coś napisać.
NAVY
Ciekawe jakie wnioski dla siebie wyciagnęli ?
Szymano
Gazem ich z elektrowni wykurzyć!