- Wiadomości
- Komentarz
Jak NATO powinno wzmocnić obronę Polski i krajów bałtyckich? [KOMENTARZ]
Przebieg rosyjskiej agresji wobec Ukrainy pokazuje, jakie potencjalne niebezpieczeństwo może dotyczyć również państw członkowskich NATO, gdyby te zostały zaatakowane przez Moskwę. Jednym z kluczowych obszarów potrzebnego wsparcia jest obrona powietrzna.

Otwarty atak Rosji na Ukrainę zmienia – na niekorzyść – sytuację bezpieczeństwa państw NATO, zwłaszcza na wschodniej flance. Rada Północnoatlantycka podjęła decyzję o wdrożeniu planów obronnych, związanych z tym zagrożeniem. Szczególne znaczenie w zakresie środków wzmocnienia będzie mieć jednak obrona powietrzna.
Atak z powietrza
Rosyjska agresja na Ukrainę rozpoczęła się od serii uderzeń rakietowo-lotniczych, prowadzonych za pomocą różnych systemów uderzeniowych, w tym pocisków balistycznych i manewrujących. Rosjanie przeprowadzili również ataki z wykorzystaniem artylerii rakietowej, a uderzenia wojsk lądowych są często wspierane przez lotnictwo. W czwartek 24 lutego zajęto też lotnisko Kijów-Hostomel po desancie śmigłowcowym, ale siłom ukraińskim udało się je odbić. Obecnie źródła rosyjskie informują o kolejnym desancie na lotnisko w ukraińskiej stolicy.
Wszystko to pokazuje, jak poważne jest zagrożenie wykorzystania przez Rosję środków napadu powietrznego. Ukraińska obrona powietrzna w miarę swoich możliwości stara się odpierać te ataki i zadaje agresorom straty, jednak nie jest w stanie pozbawić strony rosyjskiej przewagi w powietrzu. Ukraińskie siły zbrojne dysponują zestawami posowieckimi, modernizowanymi przez krajowy przemysł, przy czym duża część z nich to systemy nowocześniejsze, niż np. te używane w Polsce (S-300PM, Tunguska, Buk).
Zobacz też
Rosyjskie lotnictwo przeszło jednak w ostatnich latach znaczną modernizację, i jest w dużo większym stopniu, niż jeszcze dekadę temu, w stanie prowadzić działania ofensywne przy przeciwdziałaniu przeciwnika. Podobnie rzecz się ma z systemami ziemia-ziemia (pociski balistyczne i manewrujące systemu Iskander), nie mówiąc już o rakietach Kalibr odpalanych z okrętów.
Wszystko to powoduje, że obrona powietrzna nabiera ogromnego znaczenia. Polska wciąż czeka na pierwsze baterie IBCS/Patriot. Stosunkowo niedawno odebrano duże dostawy zestawów bardzo krótkiego zasięgu Poprad i Piorun, ale poza nimi – i starszymi przenośnymi MANPADS Grom oraz systemami je wykorzystującymi – w zasadzie cała polska OPL korzysta z systemów pochodzenia posowieckiego, po modernizacjach. Ich zdolności zwalczania współczesnych celów powietrznych są mocno ograniczone.
Zobacz też
Dlatego też obrona powietrzna jest jednym z obszarów, w którym Polska powinna otrzymać wsparcie od sojuszników. Trzeba pamiętać, że to wsparcie w zasadzie już jest prowadzone, bo zapewniają je samoloty sojuszniczych sił powietrznych. Nie tylko amerykańskie F-15 operujące z baz w Polsce, ale też na przykład holenderskie F-16 i F-35, które korzystają z własnych baz oraz powietrznego tankowca. Wszystko to przekłada się na istotne zwiększenie zdolności obrony powietrznej Polski na wypadek zagrożenia.
Oprócz lotnictwa w obronie powietrznej istotną rolę pełnią jednak również systemy naziemne. Jeśli chodzi o systemy średniego zasięgu, zdolne do przechwytywania rakiet balistycznych, to wojska amerykańskie w Europie dysponują czterema bateriami Patriotów, kilkanaście kolejnych mają Niemcy i Holandia. Zestawy te były rozmieszczone w Turcji w latach 2013-15, w szczytowym momencie – sześć baterii. Więcej zestawów Patriot ma US Army na kontynencie amerykańskim, jednak amerykańscy dowódcy bardzo wyraźnie mówią że wykorzystujące je jednostki są obciążone, bo Patrioty są oczekiwane na każdym teatrze (Bliski Wschód, Pacyfik).
Zobacz też
A utrzymywanie tego rodzaju sprzętu w dyżurze bojowym przez długi czas to obciążenie nie tylko dla wyposażenia, ale i (a może przede wszystkim) dla obsługujących go żołnierzy.
Paradoksalnie jeszcze gorzej sytuacja wygląda jeśli chodzi o systemy krótkiego zasięgu (odpowiednik zestawu Narew), bo naziemne jednostki z zestawami tej klasy zostały albo w całości rozformowane (np. Niemcy, do niedawna także USA, obecnie dysponujące dwoma bateriami Iron Dome), albo bardzo mocno zredukowane pod względem liczebności (np. Francja, Wielka Brytania). Te redukcje były spowodowane tym, że państwa NATO do niedawna zakładały, że będą działać w warunkach panowania w powietrzu, tak jak w czasie „wojny z terroryzmem", która wymuszała inwestowanie nie w konwencjonalne zdolności bojowe, a w innego rodzaju potencjał.
Zobacz też
NATO ma więc niewielką liczbę zestawów NASAMS, w tym w Hiszpanii, Holandii czy Norwegii (łącznie nie więcej niż 12 zestawów, nie licząc dwóch litewskich, które – z oczywistych względów – muszą zostać w kraju). Do tego dochodzą brytyjskie CAMM (jedna bateria ma być rozmieszczona w Polsce w ramach ćwiczeń Ramstein Legacy) oraz niewielka liczba starszych Hawków (Hiszpania) czy Aspide/Spada (Włochy).
Trzeba też pamiętać, że poszczególne państwa utrzymują w wysokim stopniu do rozmieszczenia raczej część posiadanego sprzętu, niż całość, więc możliwości wzmocnienia są mniejsze, niż wynikałoby to z liczby baterii. Wreszcie, nawet rozmieszczonych w Polsce baterii raczej nie będzie się cały czas utrzymywać w dyżurze bojowym, bo to pozwala rozpoznać ich stanowiska, prowadzi do zużycia sprzętu itd. Nawet silna obrona przeciwrakietowa nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa, czego przykładem są doniesienia o zniszczeniu co najmniej jednego rosyjskiego samolotu na lotnisku ukraińską rakietą taktyczną Toczka. Nie oznacza to jednak, że NATO nie może wzmocnić obrony powietrznej.
Realna obrona powietrzna NATO dla Polski
W tych warunkach wzmocnienie obrony powietrznej Polski powinno odbywać się przez połączenie co najmniej kilku elementów. Pierwszym, już realizowanym, jest obecność nad Polską lotnictwa sojuszniczego – myśliwców wspieranych przez maszyny AWACS oraz tankowce. Takie wsparcie jest nie do przecenienia, bo wydłuża wielokrotnie czas ostrzeżenia o ataku i daje możliwości reakcji.
Drugim powinno być rozmieszczenie zestawów przeciwlotniczych państw NATO. Te jednak, zamiast pełnić „stacjonarnych" dyżurów bojowych, powinny być rozmieszczane w różnych lokalizacjach, tak by w sytuacji bezpośredniego zagrożenia były rozlokowane najkorzystniej do tego zagrożenia. I współdziałały z polską obroną powietrzną krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu oraz systemem ostrzegania. Bo jest to niezbędne. Takie współdziałanie jest ćwiczone od kilku lat (np. na szkoleniach z serii Tobruq Legacy) i teraz powinno być realizowane szerzej.
Trzecim elementem, choć może zabrzmi to paradoksalnie, jest większe zaangażowanie polskiego przemysłu i wojska. Należy zamknąć wszystkie „luki" jakie są (choćby przez odpowiednio szerokie wprowadzenie IFF Mode 5) i kontynuować zwiększanie potencjału, który już jest. To choćby dalsze dostawy maksymalnej liczby przeciwlotniczych zestawów Piorun.
Zobacz też
Do rozważenia powinno być również podjęcie szkoleń przeciwlotników Wojska Polskiego na rozmieszczonym przez sojuszników sprzęcie. Tak, by odciążyć ich w ramach kolejnych rotacji. A być może również zdecydować się na pozyskanie sprzętu, identycznego z rozmieszczonym w Polsce, w ramach rozwiązania pomostowego. Trudno przecież oczekiwać realizacji systemu Narew do 2035-2038 roku w obecnych uwarunkowaniach.
Wreszcie, trzeba pamiętać że istotnym elementem obrony powietrznej/przeciwrakietowej są systemy ofensywne, pozwalające zwalczać środki uderzeniowe potencjalnego przeciwnika. Równie ważne jak rozmieszczenie w Polsce Patriotów, byłoby więc rozlokowanie choćby systemów artylerii rakietowej w rodzaju MLRS/HIMARS, pozwalających np. na niszczenie wrogich wyrzutni rakietowych. I utrzymywanie w odpowiedniej gotowości, również przez sojuszników, własnych sił lotniczych gotowych do wykonania uderzenia odwetowego przeciwko środkom ogniowym przeciwnika po tym, jak te podejmą działania.
Zobacz też
Wzmocnienie obrony powietrznej jest jednym z najbardziej potrzebnych obszarów zwiększenia potencjału obronnego Polski, ale nie jedynym. Można powiedzieć więcej, w samym tylko obszarze modernizacji technicznej jest ich wiele, a omówienie całego systemu bezpieczeństwa państwa to temat na oddzielne analizy. Jedno jest pewne – wzmocnienie musi być kompleksowe i trwałe, co będzie wymagało zaangażowania po stronie Wojska Polskiego i sojuszników.
Dodajmy, że ze Stanów Zjednoczonych już płyną głosy o konieczności przygotowania ustawy Lend Lease 2.0", czyli przyspieszonych dostaw do Europy sprzętu z USA na wzór tych realizowanych w czasie II wojny światowej. Za takim rozwiązaniem opowiedział się w „The Hill" były szef think-tanku CEPA, Peter Doran. To ważny głos, ale i symbol działań, które – wykorzystując cały dostępny, a więc zarówno własny, jak i sojuszniczy potencjał, powinny podejmować Polska i sojusznicy w świetle radykalnie zwiększonego zagrożenia ze strony Rosji
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]