- Wiadomości
Wojna w Ukrainie: Zacięte walki pod Sołedarem i rozważania na temat rozpadu Rosji
Rosjanie nacierają na Bachmut pomimo znacznych strat przede wszystkim wśród swoich żołnierzy i najemników, ale nie osiągnęli zamierzonego celu informuje think tank ISW. Jednocześnie, rosyjscy dowódcy są zaniepokojeni możliwością dużych ukraińskich operacji ofensywnych w północnej części obwodu ługańskiego oraz w regionie zaporoskim. Pojawia się dylemat, któremu z tych zagrożeń przeciwdziałać w pierwszej kolejności - przekazało w niedzielę brytyjskie ministerstwo obrony.

Silne walki o Bachmut nadal bez rozstrzygnięcia
Częściowe powodzenie rosyjskich wojsk pod Sołedarem nie przesądza o tym, że najeźdźcom uda się otoczyć Bachmut; siły agresora wciąż są dalekie od realizacji tego celu – ocenił w najnowszym raporcie amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
Zobacz też
"Ostatnie rosyjskie zdobycze w rejonie Sołedaru nie zapowiadają rychłego otoczenia Bachmutu, wbrew temu, co twierdzą źródła w Rosji" – podkreślił ISW. Analitycy ośrodka zaznaczyli, że nawet gdyby potwierdziły się najbardziej pozytywne dla Rosjan doniesienia (nie potwierdzone oficjalnie) ich blogerów wojskowych, że siły agresora dotarły do przedmieść Rozdoliwki, 6 km na północny zachód od Sołedaru, to te wojska wciąż znajdowałyby się zbyt daleko, by móc odciąć ukraińskie trasy zaopatrzenia.
"W celu skutecznego odcięcia ukraińskich linii komunikacji do Bachmutu, rosyjskie siły musiałyby przejąć kontrolę nad drogą T0513 Siewiersk-Bachmut (obecnie w odległości 7 km na zachód od potwierdzonych najbardziej wysuniętych pozycji rosyjskich) i dotrzeć do drogi Słowiańsk-Bachmut (13 km od potwierdzonych pozycji Rosjan). Biorąc pod uwagę fakt, że w ostatnim czasie Rosjanie przesuwają się maksymalnie w tempie kilkuset metrów dziennie, jest wysoce nieprawdopodobne, że siłom rosyjskim uda się przeprowadzić zmechanizowany atak w kierunku tych linii komunikacji i (przybliżyć się do) otoczenia Bachmutu" – powiadomił ISW.
Zobacz też
Dyskusję o okrążeniu miasta, które co najmniej od lata jest nieprzerwanym celem krwawych ataków rosyjskich wojsk, w tym najemników z tzw. grupy Wagnera, analitycy ISW ocenili na tym etapie jako "dziwaczną".
Think tank skonstatował również, że "Rosja kontynuuje wykorzystanie religii jako broni w ramach długofalowych kampanii informacyjnych, mających na celu dyskredytację Ukrainy". Kreml podejmuje takie próby, przekonując, że Cerkiew jest rzekomo atakowana, podczas gdy Rosja przedstawia się jako "obrońca prawosławia". W schemat tej kampanii wpisuje się m.in. reakcja rosyjskich "blogerów" na przekazanie Ławry Peczerskiej Cerkwi Prawosławnej Ukrainy (CPU) po odebraniu jej powiązanej z Moskwą i wspierającej wojnę przeciwko Ukrainie "materialnie i duchowo" Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej (UCP).
"Rosyjscy blogerzy wojskowi fałszywie przedstawiali prawne przekazanie Ławry (...) CPU jako atak utrudniający prawosławnym wiernym obchodzenie świąt. Świąteczne liturgie prawosławne odbywały się na Ukrainie, w tym w Ławrze Peczerskiej" – zauważył ISW.
Zobacz też
Analizując informacje ukraińskiego ministra obrony na temat pozostających w dyspozycji Rosji zasobów pocisków rakietowych, ISW ocenił, że "siły rosyjskie w dalszym ciągu wyczerpują swój arsenał, jednak w najbliższym czasie będą w stanie poważnie zagrozić ukraińskiej infrastrukturze krytycznej i cywilom".
Z danych przytoczonych przez ministra Ołeksija Reznikowa wynika, że Rosjanie wykorzystali ok. 81 proc. pocisków strategicznych oraz 19 proc. taktycznych. Według tych doniesień Rosja wykorzystała także większość z dostarczonych dotąd przez Iran dronów kamikadze (Shahed-136/131). Według mediów i analityków wojskowych, m.in. Rusłana Lewijewa z projektu Conflict Intelligence Team (CIT), pomimo zachodnich sankcji Rosja zachowała zdolności do produkcji uzbrojenia, w tym pewnej ilości pocisków manewrujących.
Brytyjski resort obrony o dylematach rosyjskich dowódców
Rosyjscy dowódcy są zaniepokojeni możliwością dużych ukraińskich operacji ofensywnych w północnej części obwodu ługańskiego oraz w regionie zaporoskim i mają dylemat, któremu z tych zagrożeń przeciwdziałać w pierwszej kolejności - przekazało w niedzielę brytyjskie ministerstwo obrony.
Zobacz też
W codziennej aktualizacji wywiadowczej poinformowano, że w ostatnich tygodniach Rosja wzmocniła fortyfikacje w środkowej części obwodu zaporoskiego na południu Ukrainy, zwłaszcza między miejscowościami Wasylówka i Orichiw, i utrzymuje na tym odcinku frontu znaczące siły.
"Sposób, w jaki Rosja działa, by poprawić swoją obronę, sugeruje, że dowódcy są najprawdopodobniej zaniepokojeni możliwością przeprowadzenia dużych ukraińskich działań ofensywnych w dwóch regionach: w północnej części obwodu ługańskiego lub w obwodzie zaporoskim. Poważne ukraińskie przełamanie (w pobliżu) Zaporoża poważnie podważyłoby trwałość rosyjskiego „mostu lądowego" łączącego obwód rostowski z Krymem. Ukraiński sukces w regionie ługańskim jeszcze bardziej podważyłby deklarowany przez Rosję cel wojenny, jakim jest „wyzwolenie" Donbasu" - napisano w komunikacie resortu na Twitterze.
Zobacz też
Oceniono, że decyzja o tym, któremu z tych zagrożeń należy przeciwdziałać w pierwszej kolejności, jest prawdopodobnie jednym z głównych dylematów rosyjskich planistów operacyjnych.
W renomowanym „Foreign Policy" o skutkach wojny na Rosję jako państwo
Porażka Kremla w wojnie z Ukrainą staje się coraz bardziej prawdopodobna, dlatego po prawie roku konfliktu zdumiewa niemal całkowity brak dyskusji na temat skutków rozpadu Rosji na mniejsze organizmy państwowe; najwyższy czas, by potraktować ten scenariusz poważnie - ocenił w sobotę amerykański politolog Alexander Motyl na łamach magazynu "Foreign Policy". Jak podkreślił, ignorowanie takiej możliwości oraz konsekwencji implozji rosyjskiego państwa dla regionalnego i globalnego bezpieczeństwa świadczy o "niebezpiecznym braku wyobraźni" polityków, analityków i dziennikarzy. "Połączenie (skutków) nieudanej wojny za granicą i kruchego, napiętego systemu w Rosji z każdym dniem zwiększa prawdopodobieństwo jakiegoś wybuchu. Niezależnie od tego, czy będzie to dobre, czy złe dla Zachodu, decydenci powinni się na to przygotować" - napisał Motyl.
"Najbardziej możliwe jest odejście z urzędu prezydenta Władimira Putina. Później nastąpi zaciekła walka o władzę pomiędzy skrajnie prawicowymi nacjonalistami, pragnącymi kontynuować działania wojenne i zniszczyć istniejącą hierarchię polityczną, autorytarnymi konserwatystami, mającymi interes w (przetrwaniu dotychczasowego) systemu oraz odradzającym się ruchem półdemokratycznym, który dąży do zakończenia wojny i zreformowania Rosji" - prognozuje profesor Rutgers University w amerykańskim Newark.
W ocenie eksperta nie można obecnie przewidzieć, kto wyjdzie zwycięsko z konfrontacji o władzę na Kremlu. Można za to "śmiało oceniać", że te procesy doprowadzą do znacznego osłabienia Rosji. W konsekwencji kraj albo rozpadnie się na mniejsze państwa, takie jak np. Tatarstan, Baszkiria, Czeczenia, Dagestan i Jakucja, albo - jeśli zachowa dotychczasowe granice - stanie się "słabym satelitą Chin". Motyl porównał Federację Rosyjską do innych państw o charakterze imperialnym, takich jak Francja czasów Napoleona, Austro-Węgry czy Związek Radziecki, które nie przetrwały próby czasu ze względu na zbyt duże konflikty interesów zamieszkujących je narodowości. W ocenie politologa podobny los może czekać również kraj Putina.
"Rosja cierpi z powodu szeregu wzajemnie wzmacniających się napięć, sprawiających, że to państwo jest o wiele bardziej kruche, niż wynikałoby to z przechwałek (Kremla). (Problemy) obejmują militarną, moralną i ekonomiczną porażkę w wojnie na Ukrainie, ale także: kruchość i nieskuteczność bardzo scentralizowanego systemu politycznego Putina; upadek kultu osobowości macho (prezydenta) w obliczu porażki, choroby i postępującego wieku; rażąco błędne zarządzanie gospodarką opartą na surowcach; nieokiełznaną korupcję, która przenika wszystkie poziomy społeczeństwa, a także rozległe etniczne i regionalne rozłamy w ostatnim na świecie imperium" - zauważył Motyl.
Zobacz też
Jak dodał, "w dzisiejszych warunkach może wystarczyć jeden bodziec, który popchnie (rosyjski) system w kierunku upadku". Dlatego Zachód nie może powtórzyć błędów z przeszłości, takich jak próba doprowadzenia do przetrwania umierającego Związku Radzieckiego i przedkładanie potrzeb Rosji nad potrzeby jej sąsiadów. Najlepszą strategią byłaby kontynuacja silnego wsparcia dla Ukrainy oraz innych kluczowych sąsiadów Rosji, np. Kazachstanu i Białorusi po zmianie władz w Mińsku na demokratyczne - ocenił politolog.
Premier Estonii – agresorów można zatrzymać tylko siłą
To nie jest czas na przedwczesny pokój z Rosją, ponieważ agresorów można zatrzymać tylko siłą; o ile Moskwa nie zrezygnuje z celu, jakim jest zdobycie nowych terytoriów na Ukrainie, rozmowy pokojowe nic nie osiągną - napisała na łamach magazynu "Foreign Affairs" premier Estonii Kaja Kallas. W rosyjskiej agresji na Ukrainę nigdy nie chodziło wyłącznie o Ukrainę. Chodzi również o międzynarodowy, oparty nad zasadach porządek i o architekturę bezpieczeństwa w Europie - podkreśliła szefowa estońskiego rządu. W grudniu 2021 roku Kreml postawił NATO i Unii Europejskiej ultimatum: zakończcie politykę otwartych drzwi oraz ograniczcie rozlokowywanie wojsk i broni w krajach, które dołączyły do Sojuszu po 1997 roku, albo grozi wam wojna - przypomniała Kallas.
Później Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę, gdzie zabija cywilów, dopuszcza się tortur i gwałtów. To nie jest przypadek, lecz sposób prowadzenia wojny przez Rosję. Tam, gdzie wojska ukraińskie wyparły okupanta, znajdujemy dowody masowych zabójstw, tortur, gwałtów i deportacji do Rosji. Kreml jasno też dał do zrozumienia, że chce zetrzeć Ukrainę z mapy świata - napisała premier. Strategia Rosji oparta jest na dwóch filarach: bólu i strachu. Kreml chce zadać ból Europie, powodując niedobory energii i przestraszyć ją widmem wojny nuklearnej. Moskwa chce zmusić Kijów i jego partnerów do zawarcia przedwczesnego porozumienia pokojowego, które legitymizowałoby jej zdobycze terytorialne na Ukrainie - wyjaśniła Kallas.
Zobacz też
Premier Estonii uważa, że na próby zastraszenia trzeba reagować tak, jak powiedział w 1933 roku prezydent USA Franklin Roosevelt: "Jedyne, czego powinniśmy się obawiać, to sam strach". To nie jest czas na pokój z Rosją, o ile Rosja nie zrezygnuje z podbojów na Ukrainie, bowiem rokowania pokojowe nie przyniosłyby żadnego skutku - powtórzyła Kallas. "Jako premier Estonii (...) wiem, co oznacza pokój na rosyjskich warunkach (...). Jedyną drogą do pokoju jest wyparcie Rosji z Ukrainy" - oceniła.
"Rosja kamufluje swoje wrogie działania, przedstawiając je jako "wyzwalanie" ludzi - ludzi, którzy nie prosili o wyzwolenie. Kreml usiłuje usprawiedliwić swój mesjanistyczny zapał, przypominając światu, jaką rolę odegrał Związek Radziecki w pokonaniu nazistowskich Niemiec. To, o czym Rosja zawsze zapomina wspomnieć, to (fakt), że Związek Radziecki wraz ze swym sojusznikiem, nazistowskimi Niemcami, rozpoczął drugą wojnę światową" - podkreśliła Kallas.
Zwróciła uwagę, że o ile zbrodnie nazistów "zostały jednoznacznie potępione i osądzone przed trybunałami", to nie postąpiono tak wobec zbrodni komunistów. "Rosja nigdy naprawdę nie rozliczyła się ze swej brutalnej przeszłości ani nie zapłaciła ceny za swoje postępowanie" - dodała. "Za to rosyjski prezydent Władimir Putin tak efektywnie ożywił stalinizm, że w 2019 roku, według sondażu Centrum Lewady, 70 proc. Rosjan wyrażało aprobatę dla Stalina i jego polityki" - napisała Kallas. "A jeśli ludzie podziwiają jednego dyktatora, to nie mają moralnych oporów, by podporządkować się następnemu" - podkreśliła.
Zobacz też
Jeśli ludzie nie potępiają dawnych okrucieństw, to nie mają oporów przed popełnianiem następnych. "To pozwala zrozumieć brutalne zbrodnie rosyjskich żołnierzy na Ukrainie" - kontynuowała premier Kallas. Rosja użyła bezkarnie siły wobec Gruzji, Mołdawii, Syrii, Ukrainy i w innych miejscach. Ta bezkarność ma poważne konsekwencje dla pokoju i bezpieczeństwa Europy, a inwazja na Ukrainę jest tego szczególnie dobitnym przykładem - argumentowała szefowa estońskiego rządu. Podkreśliła, że świat nie może ograniczyć swojego wsparcia wojskowego dla Ukrainy lub zabiegać o zamrożenie konfliktu, aby można było podjąć rozmowy pokojowe. "Jakakolwiek przerwa w walkach posłużyłaby tylko interesom militarnym Rosji. Pozwoliłaby rosyjskim siłom odpocząć i przegrupować się, po to jedynie, by później kontynuować wojnę" - dodała Kallas.
Przebieg wojny na Ukrainie dowodzi jednak, że armię rosyjską można pokonać, "ale aby wygrać Ukraina potrzebuje naszego wsparcia - wojskowego, politycznego, moralnego i finansowego" - przypomniała premier. Europejska architektura bezpieczeństwa będzie skuteczna tylko wówczas, gdy "Ukraina wygra, rosyjski agresor poniesie porażkę, a zbrodniarze wojenni staną przed wymiarem sprawiedliwości. Żaden pokój zawarty przed osiągnięciem tych celów nie zapewni nikomu bezpieczeństwa" - podsumowała estońska premier.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]