Geopolityka
W Tajlandii aresztowano dziennikarzy, którzy uciekli z Mjanmy
Trójka birmańskich dziennikarzy, uciekających z kraju przed wojskiem, została aresztowana w Tajlandii. Zatrudniająca ich redakcja i klub korespondentów zagranicznych ostrzegają, że w razie deportacji życiu reporterów grozi niebezpieczeństwo.
Uciekający przed prowadzoną przez birmańską armię operacją dziennikarze oraz dwójka aktywistów mieli zostać aresztowani w niedzielę w mieście Chiang Mai na północy sąsiadującej z Mjanmą Tajlandii. Reporterzy pracowali dla mającego siedzibę w Oslo radia i telewizji Democratic Voice of Burma (DVB).
We wtorek informację o zatrzymaniu pięciorga osób potwierdziły władze w Bangkoku, nie informując jednak, czy są wśród nich dziennikarze. Zatrzymanym zarzuca się nielegalne przekroczenie granicy.
Czytaj też: Mi-35 zestrzelony w Mjanmie
Redaktor naczelny DVB, Aye Chan Naing zaapelował do tajlandzkiego rządu o niedeportowanie dziennikarzy, ponieważ w rodzinnym kraju ich życiu może grozić niebezpieczeństwo.
We wtorek oświadczenie w ich sprawie wydał także Klub Korespondentów Zagranicznych w Tajlandii. Organizacja podkreśla, że za wykonywanie zawodu grozi im co najmniej areszt i postawienie przed sądem.
Odkąd władzę w Mjanmie przejęło wojsko, które krwawo tłumi obywatelskie protesty przeciwko puczowi, dostęp do rzetelnych informacji i sytuacja zbierających je pracowników mediów stale się pogarszają.
Czytaj też: Ponad 600 ofiar junty wojskowej w Mjanmie
Pracownicy DVB, podobnie jak wielu innych działających w Mjanmie mediów, od marca muszą pracować w ukryciu. Wojskowi odebrali wówczas licencje niezależnym od siebie redakcjom. Mimo to DVB stale nadaje programy drogą satelitarną oraz publikuje informacje na swojej stronie na Facebooku.
Niepokoje w azjatyckim kraju trwają od początku lutego, kiedy tamtejsza armia obaliła demokratycznie wybrany cywilny rząd Aung San Suu Kyi. Przeciwko wojskowemu przewrotowi wybuchły masowe protesty, na które junta zareagowała brutalną przemocą, w tym strzelaniem do demonstrantów i aresztowaniem dysydentów.
Wojskowe władze ograniczyły także dostęp do internetu, a wielu dziennikarzy oskarżyły na podstawie przepisów o zniesławieniu i działalności wywrotowej.
Według agencji AFP, powołującej się na miejscowe organizacje monitorujące protesty przeciwko puczowi, od jego początku aresztowano ponad 70 pracowników mediów, w większości miejscowych.
Wojskowe władze nękają także zagranicznych korespondentów.
11 marca w mieście Taunggyi w środkowej części kraju aresztowano polskiego fotoreportera Roberta Bociągę, który fotografował uliczną demonstrację. Zwolniono go i deportowano po 13 dniach m.in. dzięki staraniom działającej w regionie organizacji pozarządowej.
W kwietniu aresztowany został japoński dziennikarz Yuki Kitazumi, któremu na początku maja władze postawiły zarzut rozpowszechniania nieprawdziwych informacji.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie