Birmańska policja oddała w piątek strzały, by rozgonić protesty przeciwko sprawowaniu w kraju władzy przez armię. Wojsko nasila aresztowania polityków obalonej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD), urzędników komisji wyborczej i uczestników akcji strajkowej.
Piątek jest siódmym z rzędu dniem masowych protestów przeciwko dyktaturze wojska, które 1 lutego obaliło demokratycznie wybrany rząd NLD. Demonstracje odbywają się w największych miastach Mjanmy, Rangunie i Mandalaj, a także w stolicy kraju, Naypyidaw, i wielu innych regionach.
Policja oddała co najmniej sześć strzałów, by rozgonić demonstrację w mieście Mulmejn, stolicy stanu Mon w południowej części kraju – przekazała agencja Reutera, powołując się na nagranie zamieszczone w mediach społecznościowych.
Żołnierze zatrzymali w środę i czwartek dziesiątki byłych urzędników rozwiązanej przez wojsko państwowej komisji wyborczej na różnych szczeblach – podał z kolei portal Irrawaddy. Armia twierdzi, że w czasie listopadowych wyborów, wysoko wygranych przez NLD, dochodziło do oszustw.
Według Związku Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP) od puczu z 1 lutego zatrzymano 220 więźniów politycznych, w tym przywódczynię NLD Aung San Suu Kyi, członków jej rządu, wpływowych polityków, aktywistów, mnichów, pisarzy i pokojowych demonstrantów. Do wtorku zwolniono 20 z nich, a 200 pozostawało w aresztach.
Junta ogłosiła natomiast w piątek darowanie kar ponad 23 tys. osób, które przebywają w więzieniach. Według wojska jest to działanie zgodne z planem „utworzenia nowego demokratycznego państwa pokoju, rozwoju i dyscypliny” oraz „zadowoli opinię publiczną”.
Wśród zwolnionych z więzień jest wpływowy lider mniejszości etnicznej ze stanu Arakan, Aye Maung, którego aresztowano w 2018 roku za rzekome pochwalanie rebelianckiej Armii Arakanu i skazano na 20 lat więzienia za zdradę – podał Reuters.
Trwające protesty są największymi w Mjanmie od 2007 roku, gdy wspierana przez buddyjskich mnichów „szafranowa rewolucja” zapoczątkowała proces stopniowego rozluźniania wojskowej dyktatury i przekazywania władzy cywilnym rządom. Ten proces został nagle przerwany przez zamach stanu z 1 lutego.
Armia zapewnia, że po stanie wyjątkowym, który ma obowiązywać przez rok, przeprowadzone zostaną kolejne wybory, a ich zwycięzcy obejmą władzę nad krajem. Wielu Birmańczyków obawia się jednak, że przejęcie kontroli przez juntę będzie zaledwie początkiem długotrwałej, opresyjnej dyktatury, jak było po zamachach stanu z 1962 i 1988 roku.
Czytaj też: Dowódca armii Mjanmy staje w obronie puczu
Tymczasem Parlament Europejski apelował w przyjętej w czwartek rezolucji o zwiększenie presji na wojskowych puczystów w Birmie. Miałaby ona polegać m.in. na rozszerzeniu embarga na handel bronią, ograniczeniu handlu i sankcjach wobec konkretnych osób.
Europosłowie wezwali też do natychmiastowego przywrócenia rządu cywilnego, zakończenia stanu wyjątkowego i bezwarunkowego uwolnienia wszystkich nielegalnie aresztowanych. Zaapelowali do państw członkowskich Wspólnoty i instytucji unijnych o wspieranie międzynarodowych działań zapobiegających nielegalnemu eksportowi towarów z Birmy, który przynosi korzyści wojsku.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie