Reklama
  • Analiza
  • Opinia
  • Wiadomości

Rosja straciła coś więcej niż tylko kilkanaście tysięcy żołnierzy [KOMENTARZ]

Cały czas trwa dyskusja o poziomie strat rosyjskich wojsk inwazyjnych, oczywiście jeśli chodzi o działania przeciwko Ukrainie, a zapoczątkowane w lutym 2022 r. Ukraińskie szacunki mówią już o 45 tys. wyeliminowanych agresorach, ale ostrożniejsze lub jak kto woli konserwatywne estymacje wskazują na rząd strat w wysokości 5-20 tys. Nie zmienia to jednak faktu, że Rosja napadając na Ukrainę nie przygotowała się na taki scenariusz. Co więcej, same coraz gwałtowniejsze próby cenzurowania i blokowania informacji o stratach własnych świadczą, że Kreml do końca nie wie jak podjeść w perspektywie krótko i średniookresowej do narastających efektów śmierci żołnierzy, najemników, milicjantów czy gwardzistów. Zaś w tle widać wielką obawę przed siłą pojawienia się kolejnego „efektu Afganistanu”.

Zniszczony rosyjski czołg
Zniszczony rosyjski czołg
Autor. gur.gov.ua
Reklama

Według śledztwa dziennikarzy BBC Russian Service oraz Mediazona, jak zaznaczono wspieranych przez wolontariuszy, można w pełni potwierdzić śmierć 5701 rosyjskich żołnierzy. Zginęli oni w toku tegorocznej agresji na Ukrainę. Jednocześnie wskazano, iż możliwe, że lista zabitych zawiera o 40-60 proc. mniej nazwisk, niż wynoszą rzeczywiste straty Rosji. Należy dodać, że samo śledztwo zamyka się na 19 sierpnia tego roku. Jeśli chodzi o źródła to zauważono, że trzeba było przede wszystkim sięgnąć po wymiar regionalny i lokalny. Albowiem rosyjskie władze federalne cały czas starają się kamuflować realny zakres strat własnych poniesionych od lutego 2022 r. w toku inwazji. Co więcej, od dłuższego czasu rosyjskie wojsko i służby specjalne wręcz przeciwdziałają jakiemukolwiek podważaniu narracji propagandowych w stosunku do działań wojennych (lub jak Rosja uznaje tzw. „operacji specjalnej"). Stąd też, kluczowym jest monitorowanie lokalnej prasy w Rosji, a także wypowiedzi lokalnych przywódców politycznych/administracji oraz aktywności samych rodzin wojskowych. Wykazując po raz kolejny, jak ważna jest praca na źródłach OSINT, ale też jak istotną rolę potencjalnie odgrywa sieć lakonicznie nazwanych wolontariuszy. Pozwalających na mapowanie strat osobowych wśród armii rosyjskiej w różnych regionach kraju.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Wracając do samego śledztwa, to ujawniło ono, że spośród wspomnianej grupy udokumentowanych strat osobowych, aż 17 proc. (czyli 966) stanowili oficerowie. Szczególnie jeśli chodzi o młodszych oficerów zauważono znaczne dysproporcje w aspekcie śmierci na polu walki jeśli analizuje się inne, współczesne konflikty. Przy czym, statystyki strat wśród oficerów stały się tak wysokie przede wszystkim w kontekście pierwszej fazy agresji. To wówczas, np. na kierunku kijowskim stronie ukraińskiej udawało się atakować skutecznie Rosjan, zadając znaczne straty wśród dowódców różnych szczebli. Obecna faza wojny ma charakteryzować się już mniejszymi stratami, w głównej mierze wśród wyższych rosyjskich kadr dowódczych. Jak zauważono, najnowsze sugestie o śmierci generała z Rosji są datowane na czerwiec. O przyczynach strat wśród kadry dowódczej pisaliśmy już wielokrotnie na łamach Defence24, stąd można uznać, iż wiele z wcześniejszych hipotez znajduje potwierdzenie w faktach. Chociażby fakt słabości łączności i konstrukcji łańcucha dowodzenia, które wymuszały nadmierną aktywność rosyjskich wyższych oficerów w rejonie walki. Agregując szanse na skuteczne ataki na dowódców ze strony ukraińskich sił zbrojnych, w tym sił specjalnych operacji (SSO), sił powietrznych w tym za pomocą systemów bezzałogowych oraz artylerii. Trzeba przyznać, że nie ma zaskoczenia jeśli chodzi o rozkład geograficzny udokumentowanych strat po stronie rosyjskiej. Najwięcej potwierdzeń pochodzi bowiem z Dagestanu (270), Buriacji (245) oraz Krasnodaru (206). Zaś dla porównania, z Moskwy, a więc strategicznej i przede wszystkim ludnej aglomeracji miejskiej, pochodzi 14 potwierdzonych pochówków.

Zobacz też

Naturalnie od dłuższego czasu mowa jest o ściąganiu do potrzeb agresji rosyjskiej żołnierzy, najemników z interioru. Władza na Kremlu uznaje zapewne, że politycznie niebezpiecznym byłoby większe zaciągnięcie rekruta z głównych miast, które mogłyby stać się większym zarzewiem niepokojów społeczno-politycznych w przypadku strat osobowych. Istotne staje się również bazowanie na czynniku ekonomicznym jako motywacji do udziału w agresji. W biedniejszych regionach zachęty finansowe mogą stanowić o wiele bardziej efektywny powód do zgodny na wyjazd na wojnę. Już wielokrotnie widać to było po ogłoszeniach lokalnych i regionalnych, ale też po materiałach wideo oraz fotograficznych z samej wojny. Dziś do tego należy zapewne dodać jeszcze jedną kategorię, a dokładniej osoby odbywające wyroki pozbawienia wolności w rozległym systemie rosyjskich zakładów penitencjarnych. Przypomnieć można, że w ostatnich dniach w mediach społecznościowych pojawił się nawet swoisty film promocyjny, zachęcający do werbunku więźniów. Należy domniemywać, że zarówno w przypadku najemników (umownie tzw. wagnerowcy) oraz właśnie więźniów rosyjskie władze będą starały się maksymalnie kamuflować wszelkie straty osobowe i będą miały ku temu o wiele więcej narzędzi, niż w przypadku wojsk regularnych.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Kolejnym wnioskiem, płynącym z analizy BBC oraz Mediazona, jest to, iż najwięcej strat odnotowano i potwierdzono wśród wojskowych z jednostek piechoty oraz wojsk powietrznodesantowych (WDW). Zauważając, że jednak już niedługo ich stany mogą niejako prześcignąć wspomniani już powyżej najemnicy. BBC podkreśla, że dotychczas można potwierdzić śmierć 66 pilotów wojskowych. Ten ostatni element obrazuje fakt słabości Sił Powietrzno-Kosmicznych (WKS) Rosji w toku napaści na Ukrainę. Przede wszystkim nie udało się Rosjanom wywalczyć dominacji czy też przewagi nad Ukrainą i oprócz strat sprzętowych, zauważa się straty osobowe. Jak wiadomo, w obecnych warunkach wojny XX i XXI w. straty wśród pilotów są de facto najtrudniej zastępowalne. Stąd, wiele państw wielokrotnie ryzykuje skomplikowane operacje specjalne w celu uratowania pilotów i szerzej załóg statków powietrznych. Rosjanie nie byli w stanie wprowadzić tego na masową skalę w przypadku agresji na Ukrainę, co więcej oprócz zabitych należy zauważyć również pewną grupę jeńców wśród załóg. Czynnikiem istotnym w analizach stanu strat sił powietrznych i nie tylko jest również zauważenie na ile są one widoczne wśród najstarszych i najbardziej doświadczonych wojskowych. Tym bardziej, że procesy szkoleniowe w rosyjskich Siłach Powietrzno-Kosmicznych były od lat uznawane za niewystarczające jeśli chodzi o np. godziny nalotu na poszczególnych maszynach.

Na Defence24 można również przeczytać o fakcie zastępowania formacji klasycznej piechoty i WDW np. marynarzami. To również pozwala uznać, że estymacje BBC i Mediazony są zbliżone do rzeczywistości. Najbardziej interesującym aspektem są oczywiście straty poniesione przez WDW, a więc formację uznawane za rosyjską elitę wśród wojsk operacyjnych. W tym przypadku rozważa się nieodpowiednie wkomponowanie ich specyfiki w plany operacyjne, ale też brak należytego wsparcia, etc. Nie zmienia to faktu, że ich odbudowa, też będzie wysoce utrudniona bez mobilizacji. Zważywszy na proces szkoleniowy w tego rodzaju formacjach powietrznodesantowych czy też powietrzno-szturmowych, ale także samą specyfikację wymogów psychofizycznych.  

Reklama

Zobacz też

Reklama

Oczywiście pełna weryfikacja strat rosyjskich jest dziś wręcz niemożliwa. Albowiem dla Kremla stanowi to jedno z kluczowych wyzwań jeśli chodzi o utrzymanie tajemnicy i zablokowanie głosów krytycznych względem agresji zbrojnej na Ukrainę. Potencjalne ukazanie pełni strat mogłoby odnosić się zarówno do krytyki motywów napaści zbrojnej, propagandowo nazwanej jako „operacja specjalna". Dawałoby asumpt do krytyki także samych procesów dowódczych i szerzej przygotowania armii i kraju do wojny. Jednocześnie, swego rodzaju nowy „efekt Afganistanu" (straty osobowe w przypadku sowieckiej obecności wojskowej w Afganistanie uznaje się za jeden ze strategicznych czynników, które przyczyniły się do upadku ZSRS) mógłby przeniknąć do debat o efektach społecznych. Zarówno jeśli chodzi o ilość zabitych w wymiarze jednostkowym (rodziny), ale też lokalnym i regionalnym. Stąd też, Rosjanie z jednej strony musząc powiedzieć cokolwiek informują o stratach rzędu 1351 wojskowych i personelu uczestniczącego w inwazji Ukrainy. Lecz zrobili to ostatni raz w marcu 2022 r. (sic!). A z drugiej cały czas starają się zawężać pole do pozyskiwania danych o realnych stratach w kraju i na linii frontu. Jak zostało stwierdzone wcześniej, w samej Rosji podjęto działania jeśli chodzi o narzucenie większej cenzury na wszelkie tematy odnoszące się do wojska, w tym straty. Zaś, w przypadku wojskowej aktywności w toku agresji wiadomo, że Rosjanie nie starają się zabierać ciał swoich żołnierzy z pola walki. Co więcej, nie są skłonni do odbierania ciał i szczątków wojskowych z ukraińskich kostnic. Istnieją przekazy, także o stosowaniu polowych krematoriów i w tym przypadku można uznać, że próbuje się grać statusem poległych wojskowych. Bowiem, władze wojskowe mogą ukrywać fakt ich śmierci i klasyfikować ich np. jako zaginionych lub wziętych do niewoli, wysyłając taki sygnał wobec rodzin.

Zobacz też

W kontekście oficjalnych rosyjskich statystyk, a nawet śledztwa BBC i Mediazony, należy podać inne dostępne dane odnoszące się do zabitych rosyjskich wojskowych. Swego czasu dyrektor CIA Bill Burns sugerował straty wojsk inwazyjnych na poziomie ok. 15 tys. oraz niemal trzykrotności tej kwoty jeśli mowa o żołnierzach rannych. Wspomniane 15 tys. zabitych szef MI6 Richard Moore nazwał bardzo ostrożnymi, co sugeruje, że zachodnie służby specjalne mogą uważać, iż Rosja poniosła już o wiele bardziej znaczące straty niż w przypadku sowieckiej inwazji oraz okupacji Afganistanu. Brytyjczycy w lecie tego roku też wskazywali na rząd wielkości 15-20 tys. Gdzie, również szacunki mówią o niemal 15 tys. zabitych oraz ponad 50 tys. rannych. Trzeba przy tym zauważyć, że obecne władze na Kremlu, analogicznie do sowieckich genseków również starają się ukrywać ogrom strat szczególnie w kontekście rannych. Sowieci wykorzystywali w tym celu rozwinięty układ szpitali wojskowych w państwach Układu Warszawskiego, a Rosja jak wiadomo stara się działać w oparciu o zasoby szpitali i innych obiektów zlokalizowanych np. na Białorusi. Co więcej, należy nadmienić, iż w okresie strat afgańskich i wykorzystania NRD w tym państwie służył przecież sam Władimir Putin. I należy zakładać, że stykał się z problematyką kamuflowania realnych problemów zaplecza medycznego sowieckiego wojska (1985-89).

Reklama

Zauważyć należy, że 25 sierpnia Ukraiński Sztab Generalny poinformował o ok. 45 850 zlikwidowanych wśród personelu wojsk inwazyjnych. Przy czym, w przypadku ukraińskich danych pojawia się krytyka i zarzuty o wkomponowanie ich w naturalne operacje informacyjne strony napadniętej przez Rosję (uderzenie w morale przeciwnika, wykazanie skuteczności wojsk własnych, etc.). Przy czym, trzeba jednak odnotować jeszcze jeden istotny fakt o którym mówi się właśnie w przypadku analizy danych pochodzących z oficjalnych czynników Ukrainy. Wojska ukraińskie, wywiad, etc. zapewne wliczają do statystyk straty wśród sił separatystów. Co podkreślają autorzy raportu BBC i Mediazony. Zaś tych ostatnich Rosjanie używają w kategorii określanej jako tzw. „mięso armatnie". Czyli rzucają do boju bez odpowiedniego przygotowania i wsparcia, nie mówiąc o wyposażeniu i stanie fizycznym rekrutów (częstokroć wcielanych siłą i z pominięciem jakichkolwiek form sprawdzenia zdolności do służby na linii frontu). Generując tym samym większą ilość zabitych, a jednocześnie rosyjskie rządy na terenach okupowanych od 2014-2015 r. pozwalają na silniejszą cenzurę i blokadę informacyjną (nawet w porównaniu do samej Rosji).  Wracając do obrazowania strat osobowych, to BBC i Mediazona wskazują, iż Rosja straciła równowartość 19 do 20 batalionów w ciągu pierwszych sześciu miesięcy swojej agresji na Ukrainę. Lecz przysłowiowe liczenie grobów nie oddaje skali strat. Albowiem nie widać w tym przypadku innych form wyłączenia z walki lub ograniczenia zdolności do udziału w działaniach zbrojnych. Zauważmy, że określenie ranni, nawet przy wartościowaniu – lekko i ciężko, w bardzo małym stopniu oddaje np. kwestię PTSD czyli stresu pourazowego.

Zobacz też

Co więcej, rosyjskie braki kadrowe i poszukiwanie nawet rekruta w zakładach karnych może prowadzić do refleksji, iż osoby z zaburzeniami psychicznymi są nadal w znacznym stopniu utrzymywane w służbie. Należy też zaobserwować, że rosyjska służba zdrowia nie była przygotowana do przyjęcia tak wielkiej liczby fizycznie rannych. Symbolem była wręcz katastrofalna postawa wobec pandemii. Tym bardziej teraz, gdy władze wojskowe i polityczne starają się kamuflować skalę strat wśród wojskowych należy zastanowić się nad niewydolnym systemem pomocy dla rannych (fizycznie). Nie mówiąc o stratach wśród osób dotkniętych PTSD. Zauważmy też kolejne doniesienia o walkach między najemnikami i specnazem (według doniesień musiały interweniować czynniki z najwyższych gremiów dowódczych GU/GRU) czy wojskiem (a szczególnie formacjami złożonymi z mniejszości etnicznych) i lokalnymi milicjami separatystów. Oprócz sporów na podłożu bandyckim, podział łupów, trzeba brać pod uwagę rozszerzenie się plagi alkoholizmu i zapewne narkomanii wśród rosyjskich wojskowych. To również generuje straty osobowe, które trudno na dzień dzisiejszy ująć w jednej statystyce. Skalowanie tych efektów może odbywać się jedynie poprzez odniesienia historyczne i znów istotny staje się przykład umownego „efektu Afganistanu" dla weteranów z czasów na przełomie ZSRS i Rosji.

Reklama

Przy dynamice działań w Ukrainie należy zakładać, że straty związane z uzależnieniami (istniejącymi wcześniej, bo część wojskowych np. z alkoholizmem musiała zetknąć się przed agresją; ale też tymi wywołanymi w toku udziału w napaści na Ukrainę) będą silnie oddziaływały na stan wojsk rosyjskich, Rosgwardii, struktur najemniczych. Istotne jest również zauważenie, że dysproporcje ekonomiczne i geograficzne, wśród zabitych rosyjskich agresorów są też kluczowe. Przykładowo już teraz można zastanawiać się nad morale całych społeczności, które od rosyjskiej agresji z 2014 r. popierały działania Kremla. Zaś dziś zmagają się z wysokim odsetkiem zabitych w przypadku działań milicji na froncie. I nie chodzi tylko o kwestie polityczne, ale również ekonomiczne, społeczne, a nawet demograficzne. Analogicznie jeśli chodzi o regiony najbiedniejsze i również dotknięte masowym wysyłaniem na wojnę z Ukrainą. Efekty strat osobowych będą tam widoczne w perspektywie długookresowej i zapewne przełożą się na dalszą pauperyzację tych obszarów.  

Zobacz też

Podsumowując, ilość strat osobowych wśród rosyjskich wojsk (szeroko pojmowanych, w tym Rosgwardia, separatyści, najemnicy) atakujących cały czas Ukrainę jest dobitnym przykładem słabości państwa i systemu władzy w Rosji. Dotyczy to nie tylko aspektów stricte wojskowych – taktyka, sztuka operacyjna, strategia – ale również społeczno-politycznych czy informacyjnych. Rosyjskie władze nie przygotowały odpowiedniej polityki informacyjnej. Coraz większa cenzura jest tylko tego dopełnieniem i pozwala uznać, że Kreml w pewnym sensie nie wie jak podejść do strat osobowych. Papierowe podnoszenie stanu armii, a jednoczesne szukanie rekruta w zakładach penitencjarnych jest również przykładem, że nie ma spójnej strategii jeśli chodzi o uzupełnianie strat. W tym przypadku mowa wręcz o czymś w rodzaju błędnego koła, bowiem uzupełnienia szukane wśród ochotników, więźniów lub zwykłej branki między separatystami będą generowały jeszcze większe straty i potrzeby ich uzupełniania. Należy uznać, że Kreml i władze wojskowe nie były w żadnym razie przygotowane systemowo do zapewnienia niezbędnego zaplecza medycznego i rehabilitacyjnego dla rannych wojskowych. Nie mówiąc o przygotowaniu do radzenia sobie z PTSD, zwiększoną skalą alkoholizmu, narkomanii, etc. Więc poziom 5-45 tys. zabitych można uznać za bardzo płynny. Bowiem wiele strat bojowych jest zapewne de facto uzupełnianych stratami niebojowymi i będzie się to potęgowało.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Stąd też, należy uznać, że Rosja straciła o wiele więcej niż ekwiwalent tych 19 czy 20 batalionów. Nie mówiąc o zasadnym pytaniu, na ile straty osobowe (ranni i zabici) już teraz przełożyły się na utrudnienie lub wręcz uniemożliwienie rosyjskich zdolności mobilizacyjnych, w przypadku gdyby administracja Władimira Putina chciała po nie w pełnej skali sięgnąć. Tym samym, należy zachować ogromną staranności i ostrożność w przypadku wysuwania wszelkich tez i hipotez o istniejącej przestrzeni zasobów osobowych rosyjskich sił zbrojnych. Zaś to jest rzeczywiście pozytywnym sygnałem z perspektywy nie tylko samych ukraińskich obrońców, ale i innych państw potencjalnie zagrożonych rosyjską agresją (pod progiem wojny i w kontekście rozważań o działaniach pełnoskalowych).

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama