Reklama

Geopolityka

Putin ręcznie kontroluje "swoją" agresję?

Autor. Defence24

Rosyjskie siły zbrojne nie są w stanie zrealizować celów strategicznych, nakreślonych im przez Kreml, jeśli chodzi o agresję względem Ukrainy. Tym samym, rodzą się podejrzenia, bazujące na przeciekach do zachodnich mediów, że przysłowiowa wojna Putina zamienia się coraz bardziej w prawdziwą wojnę samego Putina. W jej toku rosyjski prezydent przeistacza się w swoistego generalissimusa, roszczącego sobie prawo i zdolności do bezpośredniego dowodzenia jednostkami na polu walki.

Reklama

Czytaj też

Brytyjskie media rozpisują się obecnie o informacjach , których źródłem mają być zachodnie kręgi wojskowe, mówiących o wzrastającej roli Władimira Putina w systemie dowodzenia agresją na Ukrainę. Zdaniem dziennikarzy prezydent Rosji zaczął ingerować w działania łańcucha dowodzenia począwszy od szczebla strategicznego, poprzez operacyjny, a skończywszy na taktycznym. Partneruje mu w tym szef sztabu generalnego Rosji gen. Walerij Gierasimow, który przecież sam całkiem niedawno miał próbować swoich sił niemalże na linii frontu, co skończyć się miało dla niego ucieczką spod ostrzału ukraińskiego.

Reklama

Powodem takiej (nad)aktywności tandemu Putina i Gierasimowa, jeśli chodzi o sferę działań zbrojnych wymierzonych w Ukrainę, mają być oczywiście kolejne porażki wojsk inwazyjnych, a także niemożność zrealizowania celów, które przed agresją nakreślił żołnierzom Kreml. Ręczne sterowanie wojskiem zaangażowanym w walki ma być remedium na szereg katastrofalnych posunięć dowódców rosyjskich, ale też na systemową indolencję sił zbrojnych. Jak uczy historia, sytuacja z politykiem zamieniającym się w dowódcę nie zwiastuje jednak sukcesów, a wręcz przeciwnie, nakazuje myśleć o tragicznych reperkusjach takiego pozycjonowania władzy politycznej w łańcuchu dowodzenia.

Należy wobec tego zapytać, w co w takim razie grają Kreml i Putin, jeśli chodzi o możliwość przejmowania kompetencji dowódców różnych szczebli w ramach obecnej agresji. Odpowiedź wydaje się być zakorzeniona bezpośrednio w dotychczasowym systemie władzy putinowskiej Rosji. Prezydent jest tam bowiem czymś w rodzaju ostatniej instancji, począwszy od propagandowych szopek z wsłuchiwaniem się w głos ludzi i rozwiązywaniem ich najtrudniejszych spraw, a skończywszy na polityce „dziel i rządź" w ramach zakulisowych rywalizacji różnych koterii oraz stronnictw politycznych, wojskowych i służb. Putin lub jego bezpośrednie otoczenie mogli więc uznać, że podobną rolę prezydent może odegrać w przypadku inwazji na Ukrainę.

Reklama

Wiedząc, że agresja uwypukliła braki dowódców i wady systemu dowodzenia, ukazała ich skorumpowanie, rywalizację o splendor, niechęć do wychylenia się w przypadku działań ofensywnych. Przysłowiowy „car" musi więc zmusić dowódców do poświęceń, wyeliminować wszelką rywalizację wewnątrz własnych sił, zadbać o spójność dowodzenia. Wiemy bowiem już, że istnieje szereg tarć między różnymi strukturami siłowymi uczestniczącymi w rosyjskiej agresji, analogicznie wiadomo jest, że część oficerów stara się kamuflować własną niekompetencję poprzez zrzucanie odpowiedzialności na innych. Putin ma być w wizjach kremlowskich zapewne kimś w rodzaju akceleratora, przyspieszającego całą ofensywę i przybliżającego moment,w którym Rosja będzie mogła ogłosić swoje zwycięstwo.

Czytaj też

Oczywiście to myślenie życzeniowe, mające rację bytu wyłącznie wtedy, gdy zaniecha się racjonalngo i pragmatycznego myślenia o strategii wojennej i sposobie prowadzenia współczesnych działań zbrojnych. Zauważmy bowiem, że były ppłk KGB i późniejszy szef FSB jest w obecnych czasach jedną z ostatnich osób, które mogą przypisywać sobie kompetencje merytoryczne do ratowania źle przygotowanej kampanii wojennej. Co więcej, kampanii zbrojnej, która zmienia architekturę bezpieczeństwa europejskiego na niekorzyść państwa agresora. Dodajmy do tego, że cały czas trwa dyskusja o zdrowiu Putina i jego zdolnościach psychofizycznych. Mamy więc swego rodzaju masę krytyczną bazującą na emocjach niekompetentnego w sprawach wojskowych lidera politycznego, o urażonej neoimperialnej dumie i z - być może - coraz słabszym zdrowiem.

Jeśli tego rodzaju doniesienia potwierdzą się, to być może za chwilę rzeczywiście możliwe stanie się odwoływanie do historycznych przykładów Józefa Stalina jeśli chodzi o jego „dowodzenie" i umiejętności „generalissimusa". Pzede wszystkim porównując stan Putina do stanu Stalina z przełomu czerwca i lipca 1941 r. Generalnie, jeśli już jesteśmy w sferze przykładów z XX w. to należy wspomnieć o innym dyktatorze, który również ręcznie sterował wieloma kampaniami wojennymi Mowa oczywiście o kapralu Adolfie Hitlerze, który w toku II wojny światowej ingerował w decyzje wojskowe na różnych szczeblach, z wiadomym skutkiem dla swoich wojsk. Porównanie to jest tym trafniejsze,kiedy weźmie się pod uwagę zamiłowanie Putina do skrywania się w sieci systemów bunkrów atomowych, rozrzuconych na terytorium Federacji Rosyjskiej.

Czytaj też

Jednak tego rodzaju wpływu politycznego na działania zbrojne doświadczały nie tylko państwa niedemokratyczne. Kończyło się katastrofalnie dla poszczególnych kampanii wojskowych. Znamiennym przykładem takiego postępowania jest sprawa sterowania z Białego Domu przez prezydenta Lyndona B. Johnsona wraz z sekretarzem obrony Robertem McNamarą kampaniami powietrznymi nad Demokratyczną Republiką Wietnam (DRW). Wybór celów, opiniowanie działań lotnictwa marynarki i sił powietrznych, etc. wiązały się wówczas nie tyle z chęcią poprawienia działań własnych sił zbrojnych, ale przede wszystkim obawami przed nadmierną eskalacją wojny w Wietnamie i wciągnięciem w nią mocarstw komunistycznych. Tak czy inaczej, jak to się odbijało na działaniu amerykańskiej floty samolotów bojowych mogą zaświadczyć nie tylko ówczesni dowódcy szczebla operacyjnego, ale też bezpośrednio piloci bojowi zmagający się nad DRW z szeregiem ograniczeń.

Równie istotnym przypadkiem ingerencji politycznej, ale w fazę przygotowywania operacji bojowej, jest postawa Donalda Rumsfelda przed inwazją na Irak w 2003 r. Ten sekretarz obrony miał m.in. naciskać na dowódców i planistów by zmniejszyć ilość zaangażowanych sił. Jednakże, były to raczej wyjątki od reguły, gdzie za decyzją polityczną o użyciu sił zbrojnych idzie wsłuchiwanie się w wojskowych planistów i strategów. Generalnie, w przeciwieństwie do państw demokratycznych, to właśnie w państwach autorytarnych i totalitarnych istnieje przyzwolenie , aby ten balans sił politycznych i wojskowych pomijać czy też wręcz negować.Brak bowiem kontroli ze strony parlamentów,mediów, etc. Co więcej tendencja do przechwytywania kompetencji wojskowych przez dyktatorów, genseków, itd. jest silniejsza, gdy cały reżim niedemokratyczny bazuje na sile wojskowej, jako na elemencie konstytuującym jego panowanie. W putinowskiej Rosji wojsko jest filarem władzy i utrzymania w ryzach nastrojów społeczeństwa.

Czytaj też

Można tutaj zadać pytanie, czy przypadkiem Kreml nie powtórzył manewru z politycznym ustaleniem ilości wojska przeznaczonego do inwazji w lutym 2022 r., w momencie gdy Rosjanie szykowali się do agresji przeciwko Ukrainie. Niewątpliwie rzuca się bowiem w oczy przede wszystkim skala rosyjskich sił skoncentrowanych do podbicia Ukrainy – państwa o znacznym terytorium i zasobach ludnościowych. Rosjanie otworzyli szereg kierunków uderzeń, a gdy podzieliło się przez nie ilość zgromadzonych wojsk, to już od pierwszych dni rodziły się pytania o efektywność prac planistycznych.

Możliwe, że był to efekt złych danych wywiadowczych, rozbudzonych ambicji dowódców chcących zaimponować Putinowi, ale możliwe, iż ingerencja Kremla i cywilów była o wiele większa niż się tego spodziewaliśmy. Nie mówiąc już o wyborze nazewnictwa, a więc odwołaniu się do koncepcji tzw. rosyjskiej operacji specjalnej i wyciszaniu kwestii mobilizacyjnych w Rosji. Będzie zapewne potrzebne dokładniejsze sprawdzenie hipotezy, na ile aspekt polityczny wpływał na proces planowania rosyjskiej napaści na Ukrainę. Trzeba bowiem przypomnieć, że nie tylko Putin ma dość nikłe kompetencje wojskowe, generał minister Siergiej Szojgu też do wybitnych praktyków wojskowości nie należał i nie należy (nawet pomimo jego sprawności w przejęciu odpowiedzialności politycznej za resort obrony po Anatoliju Sierdiukowie).

Jeśli rzeczywiście Putin rozpoczął ręczne sterowanie kampanią wojenną to można spodziewać się dwóch trendów w zachowaniu rosyjskich wojsk i innych sił inwazyjnych. Pierwszy, to optymistyczny element dla ukraińskich obrońców czyli zwiększenie poziomu niekompetencji i indolencji jeśli chodzi o system dowodzenia. Począwszy od podejmowania irracjonalnych decyzji, a skończywszy na problemach z całym systemem C4 w rosyjskich siłach zbrojnych. Obecność prezydenta i Kremla (lub jakiegoś bunkru) w systemie dowodzenia i kontroli sił zbrojnych zaangażowanych w kampanie to jedno. Dochodzi jeszcze inny problem, jakim jest rosyjska łączność. Można zakładać opóźnienia w przekazywaniu danych z linii frontu, podejmowaniu decyzji i ich przekazywaniu. Nie wspominając o możliwości lepszego infiltrowania takiego procesu przez obce służby wywiadowcze w różnych elementach węzłów łączności.

Obniżona może być również wola samodzielnego podejmowania decyzji przez poszczególnych dowódców rosyjskich w obawie przed krytyką Putina i jego kamaryli polityczno-wojskowej, a więc obniżony może być poziom jakości dowodzenia na różnych szczeblach, nawet w przypadku lepiej dowodzących rosyjskich oficerów. Działania lub raczej wola prezydenta Rosji mogą nie być skorelowane odpowiednio ze stanem faktycznym rosyjskich jednostek, ich morale czy zasobami. Przesuwanie strzałek na mapie i wydawanie rozkazów o atakach i ofensywach będzie więc przekładało się na pogłębiony rozdźwięk między widzeniem wojny przez żołnierzy a liderów polityczno-wojskowych. Cały czas przed oczami trzeba mieć rosyjską tendencję do wzajemnego okłamywania się i prób budowania narracji w tonach propagandy sukcesu. Wątpliwe, by obecność Putina w łańcuchu dowodzenia pozwoliła tutaj na zmianę. Należy raczej zakładać, że dojdzie do pogłębienia zachowań tego rodzaju.

Czytaj też

Niestety jest też druga strona tego medalu, jeśli chodzi o możliwe ręczne sterowanie wojną przez Putina. Ogranicza się bowiem wraz z takim modelem polityki państwa zakres możliwego wycofania się Putina z katastrofalnej w skutkach agresji przeciw Ukrainie. Agresja na Ukrainę staje się przez to o wiele bardziej symboliczna. Robi się z niej „jego wojna" i przez to Kreml może zwiększając ilość zaangażowanych wojsk, nawet kosztem ogromnych strat, dążyć do kontynuacji walk w sposób totalny (atakowanie większej ilości celów cywilnych, większe bestialstwo czy też sięganie po zakazane środki prowadzenia walki).

Szczególnie, że mit wyrachowanego i chłodno myślącego stratega Putina a już dawno upadł. Dziś raczej widzimy dość groteskowego, ale wysoce niebezpiecznego lidera politycznego, straszącego wszystkich bronią atomową. Co więcej, dochodzi o tego wizja polityka, który mógł uwierzyć, że jego decyzje stricte wojskowe uratują całą wojnę. Widzimy „domorosłego stratega", ale takiego, który nie tyle stara się przekonać świat mediów społecznościowych do swojej wizji wojny, co raczej prowadzi do walki realne oddziały i atakuje suwerenne państwo. Konkludując, można trochę przewrotnie stwierdzić, że to być może właśnie takie głosy jak ten o ręcznym sterowaniu wojną mogły być największym stymulantem dla podjęcia strategicznych decyzji przez Szwedów i Finów, jeśli chodzi o akcesję do NATO.

Reklama

Komentarze (6)

  1. Szabelkajakulani

    Widzę odwołania / porównania do Hitlera. Ale to przykład wg mnie słaby. Hitler w 1 latach wojny jest przykładem, który wskazuje na efektywność takiego rozwiązania. Proszę poczytać o jego wpływie na decyzje przy kampanii na Polskę, Francję, czy nawet decyzje w trakcie Barbarossy. Był bardziej zdecydowany od zachowawczej generalicji, może miał szczęście - ale jednak, decyzje były dobre, pozwalały rozkorkować pat decyzyjny. My wspominamy głównie nietrafione decyzje z późniejszej części konfliktu - pewnie rozpoczęte słynnym korkiem Hitlera w 43. Nadmuchane ego, brak zaufania we własnych dowódców, postępujące oderwanie od rzeczywistości i problemy zdrowotne a także zabranie decyzyjności z poziomu dowódców jednostek (co było efektywne i charakterystyczne dla Wehrmachtu) były czymś co wysadziło wysiłek nazistów. Wydaje mi się, że to też pasuje teraz do Putina.

  2. szczebelek

    Będą przerabiać fragment z filmu "Upadek" po raz kolejny xd

  3. Pirat

    Cze to Putin samodzielnie pokierował tą przeprawą rzeczną która poniosła tyle strat?

  4. JAGODA

    Wypisz, wymaluj Putin jak Hitler niedługo będzie kazał z samolotów myśliwskich robić bombowce ! Tylko ciekawi mnie czy pamięta jak kończą dyktatorzy ?

  5. Eckard Cain

    To jest straszne gdy cała władza w państwie wpadnie w ręce jednego człowieka...

    1. Sir Jarek

      strasznie FAJNE - zapomniałeś dodać...:) Nikt tyle złego nie dałby rady zrobić Orklandii niż ten taktyk globusowy.

  6. Esteban

    Każdy satrapa tak ma. Adolf też przesuwał dywizje i kompanie na mapach. Pod koniec wojny przesuwał nawet nieistniejące już jednostki.

    1. Eee tam

      Tacy goście chcą zawsze wszystko i wszystkich kontrolować. Taki syndrom.

Reklama