- Analiza
Niemcy – wiarygodny sojusznik? [KOMENTARZ]
„W niemieckim społeczeństwie widoczny jest romantyczny sentyment do Rosji. Źródło tej postawy to historia, ale we współczesnej Bundeswehrze to zjawisko też jest zauważalne”. Tak to widzi deputowany CDU i płk rez. Bundeswehry Roderich Kiesewetter. W podobnym tonie wypowiada się europoseł Maximilian Krah z AfD (Alternatywa dla Niemiec), który stwierdził, że „Nie warto zaczynać wojny z Rosją o Ukrainę. Nord Stream 2 (NS2) to projekt ekonomiczny, a nie polityczny.”. Dodał, że „Państwa europejskie nie powinny zbyt mocno zabiegać o wejście Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego.” Oczywiście wypowiedzi te nie oddają opinii całego społeczeństwa Niemiec, a wpisują się jedynie w niejednoznaczną narrację jaka w ostatnim czasie płynie z niemieckich kręgów politycznych wspieranych przez część mediów.

Autor. Bundeswehr/Mario Bähr
Oliwy do ognia dolał w dn. 21.01 Der Spiegel, który komentował: „Rosja tworzy największe zagrożenie od czasu zakończenia zimnej wojny, gromadząc ok. 100 tys. żołnierzy na granicy z Ukrainą (...), a kanclerz Niemiec uważa, że w związku ze swoim kalendarzem spotkań nie może znaleźć czasu dla amerykańskiego prezydenta". Wydaje się jednak, że w tak ważnym dla bezpieczeństwa Europy momencie zasłanianie się Scholza napiętym grafikiem, a przez to unikanie osobistego spotkania w Waszyngtonie z Joe Bidenem znajduje uzasadnione zdziwienie wśród licznych odbiorców europejskich. Zaskoczenie było zasadne tym bardziej, że najważniejszym tematem wizyty Scholza w Waszyngotonie miała być koordynacja wspólnych amerykańsko-niemieckich działań w związku z zagrożeniem wojny na Ukrainie.
Pierwsze sygnały jakie popłynęły z Berlina wskazywały początek lub połowę lutego jako termin możliwego spotkania Bidena i Scholza. Sytuacja została jednak rozładowana w dn. 24.01. wraz z zorganizowaniem przez prezydenta Baidena wideokonferencji z udziałem prezydenta RP Andrzeja Dudy, prezydenta Francji Emmanuela Macrona, kanclerza Niemiec Olafa Scholza, premiera Włoch Mario Draghiego, premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona, a także przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela oraz sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga.
Warto przypomnieć, że spotkanie pod przewodnictwem Bidena było częścią ustalania planów na wypadek wznowienia agresji przez Rosję i „dyskusji o tym, co widzimy, oraz tego, jak możemy pomóc i wzmocnić obronę sojuszników". Prezydent Andrzej Duda po spotkaniu oświadczył: „Mogę powiedzieć ogólnie, że oczywiście dyskutowaliśmy sytuację istniejącą wokół Ukrainy". Co jednak ważne prezydent Duda podkreślił „Można śmiało mówić o jedności NATO, jeżeli chodzi o najważniejszych partnerów. Nie ma w tej chwili żadnego uczestnika Sojuszu, który wyłamywałby się z solidarności wobec Ukrainy i wobec pozostałej części Sojuszu". Na podstawie przekazów medialnych można domyślać się, że w trakcie tamtego spotkania padły gorzkie słowa pomiędzy Sojusznikami, czego prawdopodobnym owocem było uzgodnienie np. przerzut wojsk amerykańskich do Europy, w tym Rumunii, Polski i Niemiec.
Zobacz też
W tym miejscu należy również zwrócić uwagę na pewną zmianę podejścia Niemiec do sytuacji na Ukrainie. Poczynając od „posypywania głowy popiołem" na łamach Die Welt (nie należy wnikać, czy skrucha była szczera) gdzie to redaktor Ulf Poschardt pisze: „Oferta 5 tys. hełmów dla Ukrainy, zagrożonej przez agresywnego autokratę, może stać się stałą frazą na przyszłych szczytach NATO i G-7, jeśli chodzi o poczucie odpowiedzialności Niemców. Staliśmy się żartem, złym, okrutnym. Globalne rozczarowanie nowym rządem i jego polityką zagraniczną odsuwa kraj od Zachodu. Kiedy w rosyjskim kanale propagandowym Russia Today sławi się niemieckiego admirała za zdradę idei wolności liberalnego Zachodu, wiadomo, dokąd doszliśmy".
Warto tu również przytoczyć wypowiedź Marcela Dirsusa z Uniwersytetu w Kolonii, który to na łamach Deutsche Welle komentując podejście obecnego rządu Niemiec stwierdza: „W czasie kryzysu związanego z groźbą rosyjskiej agresji na Ukrainę Berlin odmawia jednak dostaw broni dla Kijowa. Nowa niemiecka administracja ma ważny powód i powołuje się na względy historyczne. Myśl, że Niemcy dostarczają broń, która może być użyta do zabijania Rosjan, jest dla wielu Niemców trudna do zniesienia".
Zobacz też
Wspomniane 5 tys. hełmów jakie Niemcy zaoferowały Ukrainie stały się zresztą przyczynkiem licznych ironicznych wypowiedzi nie tylko w samych Niemczech. Jak się wydaje słusznych, szczególnie w kontekście wszem i wobec lansowanego pacyfizmu niemieckiego, który to kontrastuje z ogromnym eksportem broni produkowanej przez jeden z najbardziej prężnych przemysłów obronnych na świecie. Przemysłu, który jak można przypuszczać, w sytuacji zagrażającej interesom Niemiec mógłby w krótkim czasie osiągnąć znaczne moce przerobowe. Odnosząc się do eksportu broni należy zauważyć, że poprzedni rząd Niemiec w 2021 r. zatwierdził eksport broni o wartości 9,35 mld euro. To więcej niż kiedykolwiek wcześniej (W 2020 r. było to łącznie 5,82 mld. W 2019 r. - 8,015 mld euro). Część produkowanego w Niemczech uzbrojenia miała trafić do państw krytykowanych za łamanie praw człowieka i zaangażowanych w konflikty. Jeśli tak jest, to mogłoby to być sprzeczne z oficjalnym stanowiskiem obecnego rządu RFN, który w umowie koalicyjnej zawarł zobowiązanie do „prowadzenia restrykcyjnej polityki eksportu broni, która nie pozwala na żadne dostawy broni do regionów dotkniętych kryzysem".

Wydaje się jednak, że wszelkie oczekiwania Ukrainy, która zwraca się do Niemiec z prośbą o dostawy uzbrojenia w celach defensywnych, rozwiewa szefowa MSZ RFN Annalena Baerbock twierdząc: „Dialog między Ukrainą i Niemcami w sprawie dostaw uzbrojenia będzie kontynuowany". Podkreśla jednak, że „Stanowisko Niemiec w tej kwestii jest niezmienne", i tłumaczy, że „Niemcy nie sprzedają broni ze względu na doświadczenia historyczne". Baerbock nawiązała do inwazji Niemiec na Związek Radziecki podczas II wojny światowej. Wiadomym jest natomiast, że Niemcy jako jeden z wiodących producentów broni na świecie, sprzedają do Kijowa broń strzelecką, sprzęt do nurkowania oraz urządzenia komunikacyjne. Warto zauważyć za DW, że „Podczas gdy Niemcy zwykle powołują się na własną historię jako powód do zaniechania dostaw broni na Ukrainę, Ukraina ze swojej strony powołuje się właśnie na to".
Zobacz też
W kwestii dostaw uzbrojenia Ukrainie przez Niemcy ważny głos zabrał przyszły przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w 2022 roku (w konferencji udziału nie weźmie prezydent Putin i szef MSZ FR Ławrow), były doradca Angeli Merkel Christoph Heusgen. Uważa on, że „w sprawie dostaw broni na Ukrainę Niemcy stosują podwójne standardy". Zauważa, że „Z jednej strony Niemcy wysyłają okręty podwodne do Izraela (jak dodaje powołując się na niemiecką historię), z drugiej nie chcą pomagać Ukrainie.". Co istotne Heusgen podkreśla w odniesieniu do NS2, że „jeśli wojska rosyjskie najadą na Ukrainę, nie można po prostu pozwolić, aby NS2 nadal działał i funkcjonował, jakby nic się nie stało. W tym wypadku NS2 musiałby zostać zawieszony. Perspektywa późniejszego rozruchu mogłaby być dla Rosji zachętą do wznowienia lepszych stosunków z Europą, do przestrzegania prawa międzynarodowego". Prawdą jest, że Heusgen dostrzega niebezpieczeństwo i zauważa potrzebę wysłania silnej i spójnej odpowiedzi w kierunku Moskwy.
Podkreśla, że Rosja musi dokładnie wiedzieć, co się stanie, jeśli Putin rzeczywiście zaatakuje Ukrainę. Niemniej w tym miejscu należy postawić retoryczne pytanie, dlaczego pomimo to, że Rosja pozwala sobie na wywieranie militarnej presji na Ukrainę, łamiąc tym samym prawo międzynarodowe oraz podważając wartości demokratyczne, Niemcy nie reagowały zdecydowanie na działania Moskwy w czasie, kiedy inne państwa NATO i UE podnosiły kwestię rosnącego zagrożenia militarnego dla bezpieczeństwa europejskiego? W związku z tym nie wydaje się, że perspektywa późniejszego uruchomienia NS2 przyczyni się do wdrożenia w Rosji wartości powszechnie uważanych za demokratyczne, a przez to dojdzie do wyeliminowania z praktyk rosyjskiej dyplomacji stosowania szantażu militarnego. Wręcz przeciwnie zachęci Rosję do wykorzystywania szantażu, w tym militarnego, kiedy uzna to za stosowne. Czy w tym wypadku użycie stwierdzenia o podwójnych standardach, o których mówią sami Niemcy jest wciąż prawdziwe?

Autor. Ministerstwo Obrony Rosji
Z drugiej jednak strony Heusgen, wpisując się w narrację rządu RFN twierdzi, że „Dyplomacja wykazuje pierwsze oznaki sukcesu. Z Rosji dochodzą nieco mniej agresywne tony, pomimo, że niebezpieczeństwo nie zostało jeszcze zażegnane, a prezydent Putin nie wycofał jeszcze ponad 100 tys. swoich żołnierzy z granicy". Co do jednego można się zgodzić, tj., że ze strony Rosji zmienił się ton wypowiedzi na mniej agresywny. Nie idzie to jednak w parze z działaniami FR, która to wysyła coraz więcej wojsk, w tym na Białoruś. Nie do końca też, tak jak to mówią Niemcy, zadziałała właściwie pojmowana dyplomacja. Wiele natomiast wskazuje, że zadziałał spójny i jednoznaczny sygnał jaki popłynął z USA, NATO i UE w kierunku Rosji.
Ten sygnał zawiera też decyzję o wysłaniu dodatkowych sił amerykańskich do Polski, Rumunii i co ciekawe Niemiec, tak jakby to USA chciały z jakiegoś powodu przypomnieć, że ciągle stacjonują na terytorium RFN. Zatem kluczowym czynnikiem oddziaływującym na FR, wbrew temu czego dwuznacznie chciałyby Niemcy, było spotkanie w dniu 24.01.br zorganizowane przez prezydenta Bidena z udziałem przedstawicieli Niemiec, Francji, Włoch, Polski, Wielkiej Brytanii, NATO i UE. Prawdopodobnie padły tam gorzkie słowa pod adresem niektórych członków NATO. Stąd też przytoczone wcześniej słowa o pełnej solidarności wszystkich członków Sojuszu wobec Ukrainy i pozostałej części Paktu. Suma summarum można stwierdzić: twarda dyplomacja, ale dyplomacja.
Wracając do wypowiedzi Maximiliana Kraha (AfD), należy zwrócić uwagę na próbę przeciągania w czasie reakcji na działania Rosji, a przez to próbę rozmywania realnego zagrożenia. Krah, podobnie jak inni politycy niemieccy stwierdza: „Jeśli dojdzie do inwazji Rosji na Ukrainę, to powstanie pytanie, czy będziemy nabywać gaz rosyjski. Natomiast nie możemy już teraz podejmować decyzji odnośnie inwazji, której przecież chcemy zapobiec. Popatrzmy, jak się rozwinie sytuacja, dopiero później będzie można decydować, jak będzie rozgrywany handel gazem z Rosją i za pomocą jakiego gazociągu". Dodaje „państwa członkowskie (NATO) muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy są gotowe do wejścia w konflikt z Rosją tylko po to, żeby umożliwić Ukrainie wejście do NATO. Jako polityk niemiecki uważam, że nie warto jest zaczynać o to wojny z Rosją".
Trudno jest oprzeć się wrażeniu, że Krah sugeruje, iż to nie Moskwa, ale państwa UE/ NATO dążą do wojny z Rosją, a Putin jedynie chce się bronić. W tym miejscu wskazane jest zwrócić uwagę na głosy, według których NS2 nie jest wyłącznie projektem ekonomicznym i służby Putinowi do kreowania swoich celów politycznych. I jak się wydaje nie ma to nic wspólnego z NATO-wskimi aspiracjami Ukrainy. Jest wręcz przeciwnie, to Rosja stosując szantaż militarny na Ukrainę dąży do certyfikacji NS2. W tej kwestii podmioty zachodnie (USA, NATO) zajęły jednoznaczne stanowisko: „Rosja nie może dyktować światu, kto ma należeć do NATO, a kto nie. Wybór i decyzja należy w tej kwestii tylko do NATO i zainteresowanego państwa".
Zobacz też
W kontekście powyższego ważne słowa wypowiada Marcin Ociepa, wiceminister obrony narodowej: „W przypadku polityki niemieckiej mamy do czynienia z chaosem. Od lat Niemcy prowadzą bardzo świadomą politykę wschodnią, tymczasem w obliczu zagrożenia bezpośredniego po prostu są bezradni. Gdy rozmawialiśmy o Rosji, Niemcy nie przyjmowali, że Rosja jest zdolna do agresji, odrzucali ją jako agresora, mówili, że to jest rywal, który ma swoje słabości, który jest nastawiony na gospodarkę". Trudno nie zgodzić się z taką tezą Marcina Ociepy. Wydaje się, że wystarczyło, aby Niemcy przed laty namówiły Rosję do dalszego wykorzystywania lub rozbudowy obecnych gazociągów przechodzących przez Ukrainę, państwa Bałtyckie i Polskę. Wiele wskazuje na to, że w tym wypadku wystarczyło spełnić jeden warunek, tj. okazanie szacunku (patrz m.in. ceny gazu) podmiotom Europy Środkowej i Wschodniej.
Wszak Rosja jako kraj nastawiony na gospodarkę, powinna rozumieć mechanizmy, przy pomocy których można osiągnąć dobre relacje z sąsiadami. I nie są do tego potrzebne czołgi, samoloty i okręty wojenne. Takie wysiłki Niemiec wpisałyby się w ich narrację o pacyfistycznej postawie (czego nie należy negować), a Rosja wzorując się na Niemcach budowałaby świadomość pacyfistyczną po swojej stronie. Dzisiaj rosyjskie społeczeństwo żyje w narzuconym przez propagandę Moskwy strachu przed wyimaginowanym zagrożeniem ze strony NATO, a przez to rośnie w nim przekonanie o potrzebie walki. Chyba nie o taki pacyfizm chodziło m.in. Niemcom.
W kontekście powyższego zastanawiające jest natomiast, dlaczego szef SPD Lars Klinbgeil zwołał w dn. 31.01 w trybie pilnym poufne spotkanie liderów SPD (bez udziału kanclerza Scholza) w sprawie sytuacji na Ukrainie. Spotkanie to wydaje się być reakcją na ustalenia poczynione w trakcie spotkania prezydenta Bidena z przedstawicielami Niemiec, Francji, Włoch, Polski, UK, NATO i UE oraz wysłanego w kierunku Rosji silnego i spójnego przekazu Zachodu. Powstaje w tym miejscu pytanie, czy narada SPD miała na celu weryfikację trybu postępowania Berlina wobec Rosji, czy też wypracowaniem mechanizmu „obronnego" rządu RFN wobec rosnącej międzynarodowej krytyki płynącej w kierunku Niemiec za brak oczekiwanych przez zachód i Ukrainę działań wobec kryzysu ukraińskiego? Wydaje się, że Niemcy zdały sobie sprawę ze strat jakie mogłyby ponieść zarówno w wypadku „utraty" NS2, jak też / lub utraty wiarygodności na arenie międzynarodowej. Tym bardziej, że Niemcy musza się mierzyć z pytaniami zadawanymi w USA, tj. czy Niemcy nadal są wiarygodnym partnerem?
Zobacz też
Wziąwszy jednak pod uwagę brak udziału kanclerza Scholza w poufnym spotkaniu SPD, można domniemać, że rząd RFN w dalszym ciągu bacznie obserwuje otoczenie i będzie reagować na rozwój sytuacji w zależności np. od wyniku rozmów Scholza z Bidenem w Waszyngtonie (07.02), a następnie spotkania z Putinem w Moskwie (15.02). Należy pamiętać, że wg. USA atak Rosji na Ukrainne może nastąpić pod koniec lutego. Na dzień dzisiejszy wiadomym jest, że kanclerz Scholz (SPD), pomimo długiego wahania się, wziął jednak pod uwagę kontrowersyjny gazociąg NS2 jako instrument sankcji w przypadku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Zrobił to jednak w sposób zawiły i niejednoznaczny.
Scholz zaznaczył, że „Chodzi o skoordynowaną politykę i o wdrażanie dobrze przygotowanych decyzji. Sytuacja jest bardzo poważna, nie można też pominąć faktu, że na granicy z Ukrainą rozmieszczono bardzo dużo wojska (rosyjskiego)". Dodał, że „atak na integralność terytorialną Ukrainy będzie miał bardzo wysoką cenę". Kanclerz nie zgodził się z zarzutami, że Niemcy są w kwestii konfliktu wokół Ukrainy niewiarygodnym partnerem, ponieważ odmówili dostaw broni: „Nasi sojusznicy doskonale wiedzą, co w nas mają. Niemcy są krajem, który udzielił Ukrainie największej pomocy".

Niemniej jednak należy odnotować, że kanclerz Scholz jest krytykowany w Niemczech, a jego notowania spadły w ciągu miesiąca z 60 do 43% poparcia. Opozycja zarzuca mu brak przywództwa i słabą komunikację. Nowy lider opozycyjnej CDU Friedrich Merz stwierdził: „Dla Niemiec i Europy oraz politycznego ładu pokojowego na tym kontynencie katastrofą jest to, że kanclerz jest w tej chwili ewidentnie sparaliżowany i zablokowany w tym, co mógłby, a w każdym razie powinien zrobić". Natomiast nie od dzisiaj wiadomym jest, że Scholz składa wyjaśnienia i ogłasza fakty, gdy są one już postanowione. Sekretarz generalny SPD Kevin Kuehert podkreśla, że „w czasie kryzysu kanclerz jest przy stole negocjacyjnym, a nie przed kamerami".
Zobacz też
Na uwagę zasługuje również wypowiedź prezydenta RFN Franka-Waltera Steinmeiera nt. NS2 i agresji Rosji wobec Ukrainy. W lutym 2021 r. prezydent Steinmeier zapytany o NS2 oraz czy niemieckie interesy są bardziej związane z bezpieczeństwem energetycznym czy lojalnością wobec USA stwierdził: „Gdyby to było takie proste... Ale przede wszystkim dialog z nową administracją amerykańską w tej sprawie nawet się nie rozpoczął. Po trwałym pogorszeniu stosunków w ostatnich latach relacje energetyczne są prawie ostatnim pomostem między Rosją a Europą. Obie strony muszą zastanowić się, czy ten most można całkowicie zburzyć (...). Jak mamy wpływać na sytuację, którą postrzegamy jako niedopuszczalną, kiedy odcinamy ostatnie połączenia?". Przypomniał również o wymiarze historycznym i śmierci 20 milionów ofiar ZSRR w wyniku działań wojennych. Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier usprawiedliwiał budowę gazociągu NS2 rekompensatą za atak III Rzeszy na ZSRS. Jego słowa wywołały wówczas dyplomatyczną burzę.
Idąc dalej premier Bawarii i szef CSU Markus Soeder ostrzegał, że same „groźby i coraz ostrzejsze sankcje wobec Rosji nie mogą być jedynym rozwiązaniem. Sankcje wobec Rosji od dłuższego czasu nie przynoszą prawie żadnych efektów, a nowe w wielu sytuacjach zaszkodziłyby nam samym". Dla Soedera rozszerzenie NATO na wschód o Ukrainę „nie jest w długim czasie w planie".
W dyskursie o roli Niemiec w relacjach pomiędzy FR i Ukrainą należy zwrócić uwagę m.in. na publikowane w ostatnim czasie listy otwarte i apele o przeciwstawnej treści do niedawnej narracji rządu Niemiec wobec Rosji. W styczniu ponad 70 wschodnioeuropejskich ekspertów ds. bezpieczeństwa wezwało do zakończenia „niemieckiej strategii" wobec Rosji. Podkreślono, że Niemcy nie powinny dłużej stać bezczynnie i przyglądać się agresywnym działaniom Rosji. Autorzy uważają, że Niemcy jako kluczowy kraj UE, NATO i zachodniej wspólnoty ponoszą szczególną odpowiedzialność, „zarówno w zakresie powstrzymywania i sankcjonowania Rosji, jak i wspierania państw podzielonych i nękanych przez Moskwę".
Zobacz też
Głos w dyskusji nt. roli Niemiec w kwestii kryzysu na Ukrainie zabrały noblistki Herta Mueller i Swietłana Aleksijewicz apelują do Niemiec o pilną dostawę broni na rzecz Ukrainy. Obie noblistki ostro krytykują niemieckie władze zarzucając im kompromitowanie kraju przed całym światem. Zdaniem Aleksijewicz „wsparcie dla Ukrainy jest ważne nie tylko dla Kijowa, ale też dla jej kraju (Białorusi)". Z kolei Mueller uważa, że „Niemcy nie mogą powoływać się na swoją nazistowską przeszłość, aby uzasadnić odmowę dostaw broni dla Ukrainy". Słowa szefowej dyplomacji Annaleny Baerbock „Kto rozmawia, ten nie strzela" określiła mianem „głupiego wyświechtanego sloganu". Jej zdaniem „Ukraińcy muszą móc się bronić, gdyż polityka Putina zagraża nie tylko Ukrainie, lecz wszystkim krajom wschodnioeuropejskim". Mueller dodaje, że „Rumuni, Polacy i wszyscy inni chcieli koniecznie wejść do NATO nie dlatego, żeby zaatakować Rosję, lecz żeby chronić się przed Rosją".
Pomimo tego, jak się wydaje, że Berlin zaostrza ton wobec Putina, to i tak niemiecki przemysł dalej stawia na współpracę z Rosją. Zdaniem Saschy Lobo (Der Spiegel) obecne zachowania Niemiec wobec Moskwy to „widzenie świata przez okulary Putina" (Putinbrille). Zwraca on uwagę, że gospodarz Kremla z jednej strony jawi się Niemcom jako wszechwładny geniusz strategii, a z drugiej jako niewinna ofiara perfidnych zagrywek Zachodu. Zdaniem Lobo podstawowymi elementami tych putinowskich okularów założonych przez niektórych Niemców są: solidny antyamerykanizm, fantazje o braterstwie, które przetrwały z czasów, gdy Rosja była jeszcze Związkiem Sowieckim, marzenia o wspólnej wojnie kulturowej przeciwko zgniłemu Zachodowi, którym hołduje niemiecka prawica (vide zdymisjonowany szef marynarki wojennej Kay-Achim Schönbach) oraz wulgarny pacyfizm, który zobowiązuje oczywiście tylko Zachód, a nigdy Rosję.
Uważa, że na groźby Putina o użyciu uzbrojenia nie wystarczy dyplomacja, czy też uroczysta rezolucja Bundestagu. Lobo zauważa jednak, że rząd, a wraz z nim chadecka opozycja, poszedł po rozum do głowy, i po początkowym oporze, już nie wyklucza sankcji, także tych nałożonych na NS2. Choć zastrzega, że uderzyłoby to w niemiecką gospodarkę. Zwrócił uwagę, że rząd zabronił nawet byłemu ambasadorowi Niemiec w Arabii Saudyjskiej Dieterowi Hallerowi wejście do rady nadzorczej spółki córki Nord Stream AG, „Gas for Europe", z siedzibą w Schwerinie. Dyrektorem zarządzającym Nord Stream AG jest były oficer Stasi Matthias Warnig.
Zobacz też
Podczas gdy koalicja z CDU, ZPD i Zielonych, jak to sugeruje Lobo, zaostrzyła ton pod zewnętrzną presją, to mimo wszystko, jego zdaniem, niemiecki przemysł uporczywie trwa przy swojej prorosyjskiej postawie. Komisja Wschodnia Niemieckiej Gospodarki (Ost-Ausschuss der Deutschen Wirtschaft), wpływowa organizacja lobbingowa niemieckiego przemysłu, w połowie stycznia br. twierdziła, że „ostateczna certyfikacja NS2 nie powinna być kwestią polityczną". Komisja chce jednak w marcu br. przeprowadzić rozmowę z Putinem, w której udział planują prezesi koncernów: Metro AG Steffen Greubel (2,6 mld euro obrotów w Rosji), Bayer, Bilfinger, Volkswagen (3,6 mld euro), Uniper i Tönnies.
Zdaniem wymienionych koncernów należy „podtrzymać dialog z Rosją". W 2014 r., po aneksji Krymu, organizacja usiłowała odwieść kanclerz Merkel od poparcia sankcji przeciwko Rosji. Wówczas ostrzegali, że Putin zemści się na nich, kontrakty pójdą do rosyjskich firm, a rosyjski przemysł zwróci się ku Azji. Prezes Siemensa Joe Kaeser nazwał wojnę w Donbasie lekceważąco „drobną turbulencją", która nie stanie na drodze „znakomitych" rosyjsko-niemieckich relacji gospodarczych". Według niego Rosja jest ważna dla niemieckiego przemysłu jako rynek zbytu, jako partner ekonomiczny w basenie Morza Bałtyckiego i w skali ogólnoświatowej.
Według Lobo, Manuela Scheswig, premier Meklemburgii Pomorze-Przednie, i polityk SPD, uważana w Niemczech za „prawdziwą opoką NS2", w styczniu br. roztoczyła, za pieniądze Kremla, polityczny parasol ochronny nad spornym gazociągiem by chronić go przed sankcjami USA (sankcje nie mogą objąć podmiotów związanych z rządami sojuszników, m.in. samorządami). Twierdzi on, że w tym celu wielokrotnie spotykała się ona m.in. w Rosji z byłym kanclerzem Gerhardem Schroederem, dziś zasiadającym w radzie dyrektorów koncernu Rosnieft. Lobo zauważa, że przemysł niemiecki obawia się dotkliwych amerykańskich sankcji nałożonych na Rosję, które mogłyby zaszkodzić ich działalności. Zaznacza przy tym, że niemiecki przemysł wyraża to, co spora część niemieckich polityków czuje, czyli potrzebę harmonii na linii Berlin-Moskwa, ale nie może już głośno o tym mówić, by nie stracić wiarygodności w oczach zachodnich partnerów. Lobo daje do zrozumienia, że Niemcy mogą jednak więcej stracić „narażając" się Zachodowi, jak zyskując na współpracy z Moskwą.
Zobacz też
Trudno w dyskusji nt. sytuacji na Ukrainie nie zauważyć słów szefowej Komisji Europejskiej Urschuli von der Leyen, która podkreśla „NS2 nie może być wykluczony z listy potencjalnych sankcji wobec Rosji. Przygotowaliśmy solidny i kompleksowy pakiet sankcji finansowych i gospodarczych, od ograniczenia dostępu do kapitału zagranicznego po kontrolę eksportu, w szczególności towarów technicznych". Szefowa KE podkreśla, że wszystko będzie zależało od postawy Rosji. Zauważa przy tym, że „Dziwny jest sposób, w jaki Gazprom prowadzi interesy. W czasie, gdy ceny gazu idą w górę, a popyt jest ogromny, firma ogranicza podaż dla swoich klientów. Rosja wywiera presję militarną na Ukrainę i wykorzystuje nas jako środek nacisku na dostawy gazu".
Kolejnym głosem świadczącym o zmianie narracji RFN jest głos ministra gospodarki Roberta Habecka. Uważa on, że jego „kraj musi szukać alternatywy dla rosyjskiego gazu". Skrytykował przy tym możliwość uruchomienia gazociągu NS2. Zaznaczył, że sytuacja geopolityczna zmusza Niemcy do tworzenia innych możliwości importu i dywersyfikacji dostaw w tym kwestii infrastrukturalnych, gdyż taka jest polityka bezpieczeństwa. Z geopolitycznego punktu widzenia NS2 nie tylko pogłębia zależność od rosyjskiego gazu, ale także koncentruje się na trasie dostaw, która jest podatna na zagrożenia. Podkreśla, że USA i Unia Europejska słusznie mówią: „jeśli Rosja napadnie na Ukrainę, zapłaci za to wysoką cenę ekonomiczną".
Innym sygnałem prawdopodobnych zmian narracji niemieckiej, spowodowanej presją wywieraną na Niemcy, może być wydany przez Niemiecką Komisję ds. Radiofonii i Telewizji zakaz nadawania na terytorium Niemiec przez rosyjską stację telewizyjną RT DE (dawniej Russia Today). Co ciekawe jednak, za przyczynę nałożonego zakazu podano brak wystąpienia o zezwolenie na nadawanie, a pomimo to RT DE nadawała w Niemczech od roku na mocy licencji otrzymanej w Serbii. Wcześniej stacja zwracała się o licencję w Luksemburgu, ale wniosek został odrzucony. W odpowiedzi na decyzję niemieckiego regulatora, Kreml podjął działania odwetowe w stosunku do niemieckich mediów akredytowanych w Rosji. Moskwa zdecydowała o zamknięcia biura Deutsche Welle (DW) w Moskwie, a dziennikarze pracujący w moskiewskim biurze DW, produkujący materiały telewizyjne, jak i treści do Internetu, zostaną pozbawieni akredytacji, które są warunkiem pracy na terenie Rosji.
Zobacz też
Między innymi takie głosy jak szefowej KE, czy ministra gospodarki Niemiec przyczyniają się do wzywania przez niemieckie media kanclerza Scholza i SPD do odcięcia się od Gerharda Schroedera, którego nazywają orędownikiem Kremla. Sueddeutsche Zeitung (SZ) uważa, że „pomimo iż Scholz i SPD lubią udawać głuchych, wobec tego co mówi Schroeder, to mimo wszystko partia musi go w końcu zostawić za sobą. Niestety trudno usłyszeć wyraźne zaprzeczenie, a nawet oburzenie.". Sam Schroeder twierdzi natomiast, że „Rozmieszczenie 120 tys. żołnierzy rosyjskich na granicy z Ukrainy jest zrozumiałą konsekwencją manewrów NATO". Prośby Ukrainy o dostawy uzbrojenia nazywa „pobrzękiwaniem szabelką". SZ zauważa jednak, że „Schroeder ma prawo to wszystko mówić, gdyż żyje on w wolnym kraju. Jako były kanclerz nie ma zakazu stawiania się na usługach rosyjskich koncernów i rosyjskiego prezydenta. Nie promuje on dobrego imienia Niemiec i Europy na świecie, ale też nikt nie może go do tego zmusić. Schroeder nie musi się z nikim liczyć, nawet z SPD i Kanclerzem Scholzem". Zdaniem ekspertów retoryka SZ wydaje się być właśnie tym co Schroeder i Putin oczekują. Co jednak w sytuacji, kiedy Scholz będzie zmuszony włączyć Niemcy do frontu zachodniego przeciwko rosyjskiej agresji?
Z punktu widzenia Europy Środkowo – Wschodnie dobrze byłoby, gdyby w Niemczech wybrzmiały słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który zwracając się do szefów misji dyplomatycznych akredytowanych w Polsce podkreślił: „Siłowa próba zmiany architektury bezpieczeństwa w Europie Środkowo–Wschodniej musi spotkać się ze zdecydowaną i wspólną odpowiedzią państw demokratycznych, uwzględniającą zdanie krajów regionu. Polska niezmiennie podkreśla konieczność przestrzegania norm prawa międzynarodowego, które jest podstawą współpracy i pokoju na świecie". Prezydent podkreślił, że „nie ma zgody, gdy łamana jest norma kardynalna: zasada integralności terytorialnej i nienaruszalności granic państwowych, a instrumentem uprawiania polityki zagranicznej staje się szantaż i groźba użycia siły. Nie ma zgody na powrót do Europy stref wpływu, gdyż w przypadku narodów Europy Środkowo–Wschodniej oznaczałoby to zgodę na ograniczenie naszej suwerenności, na naruszenie naszej niepodległości oraz wolności".

Reasumując, Niemcy, jak sami o sobie mówią, to naród pragmatyczny, a zatem chłodno kalkulujący i wyciągający wnioski z otaczającej rzeczywistości. W związku z tym państwa Europy Środkowej i Wschodniej mogą, jak się wydaje, ze spokojem oczekiwać trafnych wniosków jakie Niemcy wyciągną z dotychczasowych romantycznych sentymentów do Rosji, których podstawą są uwarunkowania historyczne pomiędzy tymi dwoma państwami. Wszak Niemcy w swoim pragmatyzmie z pewnością dostrzegają, że dla większości państw Europy, historia relacji Niemiec i Rosji, stanowiąca źródło obecnych romantycznych sentymentów zachodzących między nimi, ma jednak zdecydowane negatywne zabarwienie. Czy zatem można domniemać, że Niemiecka sentymentalność będzie otwarta również na wrażliwość innych państw?
Czy Niemcy dojdą do wniosku, że uwarunkowania historyczne jednych nie mogą przesłonić traumatycznych wspomnień z przeszłości drugich? Czy zatem należy liczyć, że niemiecki pragmatyzm pozwoli zauważyć odsuwanie się Rosji od Europy w poszukiwaniu przez Moskwę planu awaryjnego, jakim jest niewątpliwie kierowanie się w „uścisk" Chin? Z drugiej strony same Niemcy również postrzegają Chiny jako lukratywnego partnera biznesowego. W tych okolicznościach nie jest istotne jak Rosja będzie sobie radzić w „uścisku" Państwa Środka. Natomiast istotne jest w jaki sposób Niemcy wykorzystają „nadwyżkę" swojego ogromnego potencjału na wzmacnianie UE oraz NATO, oraz relacji z USA, innymi słowy gwarantów bezpieczeństwa transatlantyckiego.
Bezpieczeństwa, które pozwala rozwijać się gospodarce Niemiec, ale też gospodarkom innych państw. W tym miejscu należy odnieść się do słów jakie padły w dn. 07.02 w trakcie konferencji po spotkaniu prezydenta USA Joe Bidena i kanclerza Scholza. Prezydent Biden stwierdził: „Jeżeli rosyjskie czołgi ponownie przekroczą granicę Ukrainy, będzie to oznaczało koniec NS2. Obydwa kraje (USA i Niemcy) idą krok w krok, we wspólnej konfrontacji z Rosją w sprawie Ukrainy, a także by sprostać wyzwaniom stawianym przez Chiny". Natomiast kanclerz Scholz podkreślił: „Niemcy i USA są najbliższymi współpracownikami i intensywnie pracują, aby zapobiec rosyjskiej inwazji na Ukrainę, co jest ich najważniejszym wspólnym zadaniem". Czy zatem można uznać, że obawy, w szczególności Ukrainy i państw Europy Środkowej i Wschodniej co do ataku Rosji na Ukrainę zostały rozwiane?
Czy na tym etapie można uznać, że Niemcy i Rosja osiągnęły swój cel, tzn. certyfikację NS2? Czy Ukraina ma szanse wejść do NATO? Należy mieć jednak na uwadze, że dynamika zdarzeń jest duża. Wystarczy spojrzeć na rozwój sytuacji na Ukrainie przez pryzmat rozszyfrowania przez wywiad niemiecki planów ustanowienia zależnej od Putina Rady Ludowej na Ukrainie (przełom lutego i marca) tuż po ewentualnej inwazji (mało prawdopodobnej). Czy zatem słuszne są głosy, że w okolicznościach posiadania tak bardzo potwierdzonej wiedzy co do niedemokratycznych zamiarów Rosji, rządowi RFN nie pozostaje nic innego jak odstąpienie od certyfikacji NS2? Być może nawet całkowite odcięcie się od wspieranej szantażem militarnym polityki Putina? Wszak niemieckie kręgi polityczne taką opcję wskazują od dłuższego czasu mówiąc o agresji Rosji na Ukrainę. W samej natomiast FR należy obserwować rychłych zamian na kluczowych stanowiskach w wyniku wycieku tak ważnego raportu.
Zobacz też
Biorąc pod uwagę powyższe rozważania, wydaje się, że na dzień dzisiejszy w Niemczech w dalszym ciągu będzie trwać poszukiwanie właściwego (czy dla wszystkich?) stanowiska wobec konfliktu ukraińskiego. W dalszym ciągu pozostaje aktualne pytanie, czy zapewnienia Scholza, że USA i Niemcy są najbliższymi współpracownikami, rozwieją obawy tych państw Europy, które uważają głębokie więzi historyczne oraz kwitnące stosunki gospodarcze pomiędzy Niemcami i Rosją za zagrażanie ich bezpieczeństwa? Tym samym otwarte pozostaje pytanie co z gry w chowanego uzyskają państwa Europy Środkowo – Wschodniej?
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS