Reklama
  • Opinia
  • Wiadomości

Gdy Rosja podnosi stawkę w relacjach międzynarodowych rodzą się pytania o przyszłość [OPINIA]

Rosja od dłuższego czasu regularnie podnosi stawkę w relacjach międzynarodowych, szczególnie w zakresie budowania napięć i eskalowania w Europie oraz jej najbliższym otoczeniu chociażby Afryce. Obecnie, władze na Kremlu postawiły przed nami jednak już kolejną przekroczoną granicę, koncentrując siły zbrojne na granicach suwerennej Ukrainy. Jednocześnie obserwując bardzo skrupulatnie wszelkie reakcje umownego Zachodu. Strona rosyjska uznała bowiem, że można odwołać się do potraktowania groźby agresji w ramach akceptowalnego narzędzia do wymuszenia decyzji po stronie innych państw. Wobec czego wszelkie reakcje wspomnianego Zachodu, czy to z perspektywy NATO czy UE, czy poszczególnych państw, będą więc czymś więcej niż tylko działaniem tu i teraz. W ich konsekwencji możliwe są bardzo szeroko idące przeobrażenia na kontynencie i również poza nim.

Autor. Rosyjskie ministerstwo obrony, Mil.ru
Reklama

Rosja wprowadziła i wprowadza każdego dnia, w coraz większym stopniu, do agendy międzynarodowej kwestię presji militarnej jako w pełni akceptowalnej formy aktywności. Robi to w sposób wysoce oczywisty, bez żadnego kamuflażu, stawiając przy tym warunki NATO oraz Stanom Zjednoczonym z pozycji niejako neoimperialnej. Wiążąc swoje roszczenia względem innych państw oraz natowskiego systemu obrony kolektywnej z możliwością otwartej agresji zbrojnej wobec Ukrainy. Bo jak inaczej można odczytać synergię koncentracji wojsk na umownym kierunku ukraińskim i wysuwanie jednocześnie planów systemu bezpieczeństwa europejskiego. Niestety musimy powiedzieć wprost, reperkusje tego rodzaju działania będą szersze niż tylko i wyłącznie obecna sytuacja kryzysowa oraz związana z nimi polityka rosyjska. Przede wszystkim zmiana paradygmatów myślenia o bezpieczeństwie europejskim będzie silnie rezonować na inne regiony świata. Albowiem, począwszy od zakończenia zimnej wojny to właśnie przestrzeń europejska miała stanowić niejako światowy symbol jak budować bezpieczeństwo oraz metody kontroli zbrojeń. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę narzędzia budowy zaufania w sferze wojskowej, ażeby uniknąć sytuacji, gdy możliwe jest mało transparentne skoncentrowanie dużych sił i możliwość zaistnienia agresji.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Moskwa już zmieniła zasady gry napadając na Ukrainę w 2014 r., jednakże wówczas w sferze działań narracyjnych postawiono na absurdalny kamuflaż swojej inwazji. Wykorzystując do tego metodę prezentowania tzw. zielonych ludzików wspieranych przez separatystów. Co więcej, to Rosja doprowadziła do erozji systemu kontroli w ramach sił konwencjonalnych w Europie (CFE), traktatu o otwartym niebie czy systemach rakietowych (INF). Dzisiaj świetnie widać, że takie akcje władz rosyjskich były skoncentrowane na celu jakim stało się uzyskanie odpowiedniej przestrzeni do działania militarnego, bez żadnych ograniczeń. Zauważmy, że obecna koncentracja rosyjskich wojsk nie jest w żadnym stopniu chroniona podobnymi metodami informacyjnymi co w 2014 r., a wręcz przeciwnie. Całkiem prawdopodobne jest wręcz, że Moskwa podkręca przekazy o swoich działaniach militarnych, generując jeszcze większe napięcie. I mówiąc obrazowo, jeśli Rosja odwołuje się do swoich sił zbrojnych w tak otwarty sposób, właśnie jako narzędzia w relacjach międzynarodowych, to można tylko przewidywać jak wielu innych aktorów międzynarodowych będzie z tego czerpało inspiracje dla własnej polityki.

Trzeba więc przygotować się na możliwe reperkusje obecnej sytuacji kryzysowej przede wszystkim w rejonach, gdzie już toczą się konflikty zbrojne lub istnieje na ich zaistnienie realna szansa. Rosjanie, zagrażając Ukrainie i grożąc Zachodowi stają się po części również zapalnikiem potencjalnych konfliktów zbrojnych w różnych częściach świata. Nie mówiąc już o tym, że dziś jakiemukolwiek liderowi politycznemu czy też organizacjom międzynarodowym optującym za działaniami rozbrojeniowymi lub(i) ograniczającymi zbrojenia będzie nie tyle trudniej, co wręcz katastrofalnie trudno. I należy podkreślić, że będzie to wręcz niemożliwe, gdyby potencjalnie Rosja jednak zdecydowała się na ponowną napaść na Ukrainę. Musimy pamiętać, że takie obecne rosyjskie „uderzenie" w procesy ograniczania zbrojeń będzie odnosiło się niemal do wszystkich aspektów uzbrojenia i wyposażenia. Począwszy od systemu odstraszania atomowego, państw dysponujących zasobami broni masowego rażenia typu A, a skończywszy na zasobach wysoce konwencjonalnych. W samej tylko Europie dostrzegamy to od 2014 r., ale dostrzegać będziemy w sposób jeszcze mocniejszy po tym roku, niezależnie jak zakończy się obecna sytuacja kryzysowa.

Reklama

Drugim wątkiem, który można poruszyć w kontekście rozwoju obecnej sytuacji kryzysowej jest próba odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę Rosjanie mogą osiągnąć eskalując właśnie teraz. Patrząc przez pryzmat koncentracji wojsk i ich potencjalnego użycia przeciwko innemu państwu i to jeszcze w sposób tak otwarty. Oczywiście roszczenia wobec NATO - zamknięcie rozszerzeń, osłabienie systemu odstraszania i obrony wschodniej flanki, etc., są wykazywane jako kluczowy element ich strategii. Analogicznie jak testowanie relacji między państwami europejskimi, a także Stanami Zjednoczonymi i Kanadą. Dla Rosjan gigantycznym wręcz zasobem analitycznym na przyszłość są wystąpienia takie jak niemieckiego wiceadmirała Kay-Achim Schoenbacha czy też zapowiedzi francuskiego kandydata na prezydenta Érica Zemmoura. Nie wspominając o całokształcie niemieckiej polityki zagranicznej wobec Ukrainy. Dają bowiem możliwość tworzenia efektywniejszych planów strategicznych i ewentualnościowych w perspektywie kolejnych lat. Pozwala to również na sformułowanie dalszych zadań dla działań dezintegracyjnych w Europie, a także próbach przechwytywania poszczególnych narracji korzystnych dla interesów rosyjskich. Powiedzmy, że żadnej sytuacji kryzysowej nie powinniśmy traktować w takim razie wyrywkowo i segmentowo. Tak jak dla bezpieczeństwa obecne wydarzenia będą niosły znaczne reperkusje i to niezależnie od dalszych przedsięwzięć rosyjskich sił zbrojnych, tego samego możemy się spodziewać dla przestrzeni dyplomatyczno-politycznej.

Zobacz też

Jednakże, jednocześnie bardzo ważnym składnikiem postępowania Kremla jest zapewne ukazanie własnej determinacji polityczno-wojskowej. O wspomnianej potrzebie doceniania rosyjskiej woli do użycia sił zbrojnych pisał niedawno chociażby analityk specjalizujący się w kwestiach rosyjskich, Rob Lee (artykuł „Moscow\`s Compellence Startegy, 18/1/22, Foreign Policy Research Institute). Odnosząc się przy tym, do jego perspektywy na działania rosyjskie podejmowane w stosunku do Zachodu i Ukrainy. Wracając do postępowania ekipy prezydenta Władimira Putina przyzwyczaiła ona nas do tego, że nic tak bardzo nie buduje własnej społeczno-politycznej pozycji jak właśnie pokaz siły. I niestety przede wszystkim możliwość jej bezpośredniego użycia, o której co więcej debatuje się w skali świata. Przypomnijmy, że ta determinacja była kamieniem węgielnym władzy systemu Putina jeśli chodzi o II wojnę w Czeczenii. Dziś zapewne wiedząc, iż na interwencji w Kazachstanie nie uda się osadzić nastrojów hurapatriotycznych, w przeciwieństwie do sprawy Ukrainy istnieje więc realne ryzyko sięgnięcia po tzw. „małą, zwycięską wojnę".

Reklama

Wobec wewnętrznych niepokojów w kraju, nie kto inny jak Wiaczesław Plehwe odpowiadający za sytuację wewnętrzną w carskiej Rosji, doradzał szybką rozprawę z Japonią na Dalekim Wschodzie na samym początku XX w. Aby finalnie uzyskać spokój wewnątrz kraju. Dziś, cały czas możemy zadawać podobne pytania o podobne kalkulacje. Szczególnie, gdy trudnym jest przewidzenie nastrojów wewnętrznych w Rosji w związku z COVID-19 i nie wspominając o sprawach natury gospodarczej. Trzeba zastanowić się czy przypadkiem nie mamy do czynienia z grą na zewnętrzne osłabienie gospodarki, tak aby właśnie na inne państwa (przysłowiowy „zły Zachód" czy wręcz klasycznych „interwentów" z Zachodu - Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, itd.) zrzucić winy za własną nieudolną i bazującą na patologiach władzy politykę finansową oraz gospodarczą. Mówiąc wprost, jak ma być ciężko, to lepiej dla władzy na Kremlu i beneficjentów systemu zbudować narrację, że to przez sankcje.

Stąd też, takiej wagi przybierają dziś wszelkie rozmowy nad nie tyle samymi możliwościami zastosowania systemu sankcji wobec Rosji w przypadku agresji na Ukrainę, ale ich kształtem. Wydaje się, że kluczowe jest zmapowanie potencjału rażenia systemem sankcji w pierwszej kolejności decydentów (politycznych, wojskowych, służb specjalnych i całego siłowego aparatu) oraz ich rodzin. Trzeba bowiem powtarzać, że specyfiką obecnej władzy w Rosji jest konsumowanie efektów kontroli nad możliwością elitarnego i bogatego życia. Stąd polityka budowania rezydencji, ale również lokowania majątków poza granicami kraju i pozwalania sobie oraz rodzinom na wystawne życie poza samą Rosją. Szczególnie, że takie narzędziowe stosowanie wojny to doświadczenia osadzone na historycznych rosyjskich modelach. Ideologia oszczędzania jest zapewne im obca, tak jak obce stały się refleksje nad możliwością utraty władzy na rzecz innych.

Reklama

Przy obecnej groźbie użycia siły zbrojnej przeciwko Ukrainie, mowa musi być też o zdolności rosyjskiego wymuszania na innych państwach konkretnych rozwiązań w zakresie ich własnej obronności. Jest to działanie długofalowe i wynika najpewniej z analizy kurczenia się znaczenia np. polityki manewrów wojskowych, stosowanej przez Kreml. Zwyczajnie zwiększa się bowiem pewność własnych zasobów po stronie państw europejskich, natowskich i pozanatowskich. Stąd też, dla strony rosyjskiej ryzyko napaści na suwerenną Ukrainę ma być zapewne wpisane we wzmocnienie systemu własnych gróźb w przyszłości. Dlatego, takie słowa jak te wiceadmirała Kay-Achim Schoenbacha o „szacunku" dla prezydenta Putina idealnie zgrywają się z założeniami współczesnego szantażu wojskowo-politycznego. Rosjanie dostrzegają, że obecna sytuacja kryzysowa jest bowiem odczytywana także przez Finlandię czy też Szwecję. Zauważmy bowiem, że oba państwa nordyckie podejmują obecnie szereg form aktywności gwarantujących im lepsze przygotowanie obronne. Zaś fińscy dowódcy mówią, że sytuacja w regionie jest napięta już od pewnego czasu. Państwa NATO od 2014 r., szczególnie te flanki wschodniej, systematycznie starają się zwiększać zasoby odstraszania i obrony. Nawet, tak mocno krytykowani przez część analityków w Polsce, Francuzi czy też Hiszpanie, Włosi widzą nowe potrzeby względem systemu obrony kolektywnej. Obniżając możliwość wymuszania jedynie za pomocą pokazu siły, np. kolejnych manewrów Zapad jak to miało miejsce wcześniej. Wspomniany już Rob Lee przypomniał w swoim tekście, że Brytyjczyków nie odstraszyła nawet eskalacja działań wymierzonych w okręt HMS Defense. Trzeba więc zakładać, że rosyjskie elity szukają nowego modus operandi i widzą je właśnie w praktycznych działaniach zbrojnych, na dużą skalę.

Zobacz też

Jednakże, nie można również uciec przed pytaniem czy tak wręcz niejako bezczelne postępowanie wobec NATO nie stanowi formy kamuflażu. Wprowadzając do agendy sprawy wielkie, odnoszące się do kwestii ogólnoeuropejskiego systemu bezpieczeństwa czy też relacji ze Stanami Zjednoczonymi, Kreml może próbować przesłonić dwa wątki niejako operacyjne. Pierwszym z nich jest zahamowanie procesów modernizacyjnych, wspartych przez partnerów zagranicznych, w ukraińskich siłach zbrojnych. Niestety można zakładać scenariusz ograniczonego starcia z Ukrainą, tak aby wyniszczyć zasoby obronne i gospodarcze tego państwa. Blokując, według planów Rosji, wszelkie procesy wspierające starania o integrowanie się z NATO i UE. Stąd też, obok debat o wielkich kampaniach i możliwości okupacji (nie wykluczając niestety i takich opcji), trzeba zastanowić się nad kwestią kosztów dla Ukrainy nawet bardzo krótkiego starcia. Ukierunkowanego na związanie walką i potencjalną eliminację zasobów sił powietrznych, zastopowanie możliwości modernizacyjnych sił morskich (szczególnie wspartych przez Wielką Brytanię), a także oczywiście nadwyrężenie najbardziej efektywnych związków operacyjnych wojsk lądowych.

Reklama

Stąd też, obok kwestii dozbrajania ad hoc sił zbrojnych Ukrainy należałoby wprost zasugerować Rosji naszą wolę działania w sferze nie tylko sankcji gospodarczych. Gdyby Kreml zdecydował się właśnie na scenariusz wykrwawienia strony ukraińskiej pod względem sprzętowym i finansowym, to tym bardziej Zachód powinien być gotowy na pomoc długofalową i nie tylko doraźne transporty broni, amunicji i wyposażenia. Traktując tego rodzaju zapowiedzi i plany jako element odstraszania. Tak dygresyjnie można przy tym stwierdzić, że oczywiście podobna polityka spotka się z krytyką Niemiec. Jak widać w ostatnich nie tylko dniach, ale miesiącach władze w Berlinie najchętniej widziałby zapewne wszelkie blokowanie procesów modernizacyjnych i wzmacniania sił zbrojnych Ukrainy. A Ukraina nie powinna mieć szans na efektywną obronę przed napaścią i to nie tylko konwencjonalnych sił zbrojnych Rosji, ale również separatystów. Przypomnijmy sobie, jak reagowali Niemcy na zastosowanie uzbrojonych BSP (turecki Bayraktar TB2) należących do Ukrainy, które efektywnie odpowiedziały na ostrzał artyleryjski w Donbasie. Lecz, wracając do wcześniej rozważanej formy obniżenia swobody agresywnych działań rosyjskich, można dziś śmiało uznać wszelkie zapowiedzi długofalowej pomocy wojskowej -szkoleniowej, materiałowej, etc. oraz wsparcia finansowego dla Ukrainy (niezależnie od rozwoju sytuacji kryzysowej) jako inwestycje w nasze bezpieczeństwo i bezpieczeństwo regionu. Nie wolno również podążać drogą uznającą, że możemy wejść w narrację rosyjską i potraktować państwo oraz naród ukraiński w kategoriach przedmiotu gry międzynarodowej. Takie zachowanie byłoby stworzeniem niebezpiecznego precedensu dla szeregu państw w naszym regionie.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama