Reklama

Geopolityka

Fot. Charlene Apatang Mendiola/US Army.

Irak na krawędzi wojny domowej: intensywne walki w Bagdadzie

Irak znalazł się na krawędzi wojny domowej po tym jak w poniedziałek doszło do gwałtownych starć między oddziałami wiernymi Muktadzie as-Sadrowi a przeciwnymi mu formacjami Al-Haszed asz-Szaabi. Wcześniej Sadr ogłosił „definitywne wycofanie się z polityki” by uniknąć personalnej odpowiedzialności za atak swoich zwolenników na budynki rządowe.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Sytuacja w Bagdadzie i na szyickim południu Iraku jest od poniedziałkowego poranka bardzo dynamiczna. W stolicy Iraku, zwłaszcza w dzielnicy rządowej w Zielonej Strefie, dochodzi do starć zbrojnych przy użyciu ciężkiego sprzętu, a także ostrzału snajperskiego. Podległe Muktadzie as-Sadrowi oddziały milicji Saraja as-Salam prawdopodobnie przejęły kontrolę nad Basrą. W Ad-Diwaniji Saraja as-Salam ostrzelała i podpaliła biura proirańskiej Asaib Ahl al-Hak, której przywódcą jest jeden z czołowych szyickich rywali Sadra Kais al-Chazali. Do ataków na biura partii rywalizujących z Sadrem, a także na siedziby gubernatorów, doszło też w innych miastach szyickiego południa.

Sadrystowscy demonstranci, wspierani zbrojnie przez Saraja as-Salam, zaczęli również blokować dostęp do pól naftowych w prowincjach Basra i Wasit (m.in. pola Al Adhab). Już od kilku dni w Iraku krążyły pogłoski, że Sadr planuje zablokować wydobycie ropy naftowej, pozbawiając w ten sposób Irak głównego źródła dochodu i wywierając przez to presję nie tylko na szczeblu krajowym, ale i międzynarodowym, poprzez destabilizację rynku w i tak złożonym momencie (w związku z wojną na Ukrainie). Najbardziej dramatyczna jest jednak sytuacja w Bagdadzie, gdzie rano zwolennicy Sadra wdarli się do budynków rządowych, w tym do Pałacu Republikańskiego. Zostali stamtąd wyparci przez siły porządkowe, jednak sytuacja zaczęła szybko eskalować, a protesty sadrystów nie miały charakteru pokojowego. Do Zielonej Strefy skierowane zostały silne konwoje Saraja as-Salam, przeciwko którym wystąpiły oddziały Al-Haszed asz-Szaabi związane z przeciwnikami Sadra z Ram Koordynacyjnych. Saraja as-Salam ostrzelała m.in. rezydencję b. premiera Nuriego al-Malikiego, głównego rywala Sadra. Do wieczora wiadomo było o co najmniej 8 zabitych (prawdopodobnie liczba ta jest znacznie wyższa) i setkach rannych. O godz. 19.00 czasu miejscowego wojsko irackie ogłosiło godzinę policyjną w całym kraju, ale póki co zostało to powszechnie zignorowane (zwłaszcza w Bagdadzie).

Reklama

Czytaj też

Poniedziałkowa eskalacja to kontynuacja wewnątrzszyickiego sporu politycznego między Sadrem a jego rywalami politycznymi z Ram Koordynacyjnych, zdominowanych przez siły proirańskie, będące polityczną reprezentacją militarnej formacji Al-Haszed asz-Szaabi. W październiku ub. r. ugrupowanie Sadra wygrało wybory parlamentarne uzyskując 73 miejsca w 329-osobowym parlamencie. Sadr próbował stworzyć koalicję większościową, wraz z Partią Demokratyczną Kurdystanu (PDK) i sunnitami, eliminując swoich szyickich rywali. Ci w odpowiedzi stworzyli koalicję o nazwie Ramy Koordynacyjne i naciskali na utrzymanie dotychczasowego, konsensualnego rządu, złożonego ze wszystkich ugrupowań w parlamencie czyli tzw. systemu muhasasa, który jest źródłem korupcji i niewydolności władzy. Ponieważ nowy rząd nie mógł zostać powołany bez wcześniejszego wyboru nowego prezydenta, a o to stanowisko trwał spór między PDK (w sojuszu z Sadrem) i Patriotyczną Unią Kurdystanu (w sojuszu z Ramami Koordynacyjnymi), więc Ramom Koordynacyjnym udało się skutecznie zablokować plany Sadra, którego kandydatem na premiera był jego kuzyn Dżafar as-Sadr. To spowodowało, że Sadr wycofał z parlamentu wszystkich swoich deputowanych, a ich mandaty przejęły głównie osoby powiązane z Ramami Koordynacyjnymi.

Czytaj też

To otworzyło drogę do stworzenia rządu przez tę koalicję, w której najwięcej deputowanych ma ugrupowanie Państwo Prawa Nuriego al-Malikiego, b. premiera w latach 2006-2014. Maliki sam chciał zostać ponownie premierem, ale ostatecznie zgodził się na kandydaturę Muhammada Szii al-Sudaniego, b. ministra w swoim rządzie, przy czym powszechnie spodziewano się, że będzie on sterowany przez Malikiego. Sadr, by do tego nie dopuścić, kazał swoim ludziom zająć parlament. Co prawda później opuścili ten budynek, ale pozostali w Zielonej Strefie blokując dostęp do parlamentu. Ostatnio pojawił się jednak pomysł by zwołać posiedzenie parlamentu w innym miejscu i w ten sposób przełamać impas. Muktada zareagował na to zapowiedzią wielomilionowej demonstracji, którą jednak ostatecznie wstrzymał „do odwołania". W międzyczasie jednak sadryści zaatakowali siedzibę Sądu Najwyższego, którego kierownictwo jest powiązane z Malikim. Okupacja Sądu Najwyższego groziła jednak paraliżem sądownictwa, więc pod naciskiem premiera Mustafy al-Kadhimiego Sadr wezwał swoich zwolenników do opuszczenia tego budynku.

Czytaj też

Bojownik Saraya al-Salam w pobliżu Zielonej Strefy
Bojownik Saraya al-Salam w pobliżu Zielonej Strefy
Autor. /twitter

Wrogość między Malikim a Sadrem sięga jeszcze czasów okupacji amerykańskiej, gdy Maliki z pomocą USA zdławił rebelię sadrystowskiej Armii Mahdiego. Później Maliki dążył do konsolidacji władzy, a jego sektariańska polityka wymierzona przeciw sunnitom i Kurdom doprowadziła do pojawienia się Państwa Islamskiego i niszczycielskiej wojny w latach 2014 – 2017. W tym czasie głównym krytykiem sektarianizmu Malikiego, wspieranego tym razem przez Iran, był Sadr. Źródła sporu wewnątrzszyickiego są jednak jeszcze głębsze, gdyż sięgają lat 80. i 90., gdy większość szyickich polityków związanych z dzisiejszymi Ramami Koordynacyjnymi przebywała na wygnaniu w Iranie, wspierając ten kraj w wojnie iracko-irańskiej. Tymczasem w 1992 r. reżim Saddama Husajna zaczął promować postać outsidera w szyickim duchowieństwie tj. Mohammada Sadika as-Sadra, ojca Muktady. Duchowny ten osiągnął wówczas pozycję mardżiego, czyli najwyższy stopień szyickiego autorytetu, konkurencyjnie wobec Alego Sistaniego, uznawanego za mardżę przez większość szyickiego duchowieństwa Iraku i emigrację w Iranie. Muhammad Sadik zdobył jednak poparcie milionów szyickiej biedoty i choć przez polityków emigracyjnych postrzegany był jako agent Saddama, to iracki dyktator przestraszył się popularności tego duchownego i kazał zamordować jego oraz jego synów, z wyjątkiem najmłodszego Muktady, którego nie postrzegał jako zagrożenie.

Po 2003 r. Muktada wstąpił w rolę politycznego dziedzica swojego ojca, jednakże nie miał kwalifikacji by stać się również jego religijnym następcą. Tymczasem Muhammad Sadik namaścił na swojego następcę jako mardżę Kazema al-Haeriego, który jednak ze względów bezpieczeństwa przebywał w Iranie i pozostał tam również po 2003 r. Poniedziałkowe wydarzenia zaczęły się od zaskakującego oświadczenia Haeriego, który ogłosił, że „ze względu na wiek i stan zdrowia" rezygnuje z pozycji mardżiego i wskazał Alego Chameneia, tj. Najwyższego Przywódcę Iranu (rahbara) jako osobę, którą jego dotychczasowi zwolennicy powinni uznać za swojego mardżę. Warto przy tym wyjaśnić, że w świecie szyickim jest kilkunastu mardżów i wszyscy uznawani są za równych sobie. Są oni najwyższym autorytetem religijnym szyitów, przy czym każdy szyita uznaje, któregoś z nich za swojego duchowego przywódcę. Muktada i jego zwolennicy, zgodnie z testamentem Muhammada Sadika, uznawali al-Haeriego, nawet jeśli między Muktadą a al-Haerim relacje nie były już od dawna najlepsze. Warto również wyjaśnić, że w irackim duchowieństwie szyickim (hawzie) od dziesięcioleci panuje zasada kwietyzmu, polegająca na tym, że aktywność duchowna nie może być łączona z aktywnością polityczną. Muktada, podobnie jak jego ojciec, odszedł od tej zasady ale wykluczone było, by piastował jakieś funkcje państwowe.

Dla Muktady celem było obsadzenie urzędów państwowych osobami ślepo wobec niego wiernymi, co miało mu pomóc w uzyskaniu pozycji mardżiego, ze statusem zbliżonym do tego jaki ma Ali Chamenei w Iranie jako Najwyższy Przywódca (czyli de facto przywódcy politycznego). Ponieważ Muktada nie miał szans uzyskać takiej pozycji normalną drogą w strukturach irackiego duchowieństwa, w którym nigdy nie miał wysokich notowań, więc drogą do tej pozycji mógł być tylko Haeri. Tymczasem oświadczenie Haeriego było zaskakujące z kilku powodów. Po pierwsze, nigdy w historii nie było przypadku rezygnacji z pozycji mardżiego, po drugie Haeri tłumaczył to wiekiem, a Chamenei jest od niego młodszy o zaledwie rok, po trzecie, Muhammad Sadik odwoływał się do arabskości i irackości, a Haeri wskazał Irakijczykom jako mardżę politycznego przywódcę Iranu. Na to nakłada się oczywiście złożona relacja samego Muktady z Iranem. Jego szyiccy rywale w Iraku określani są jako proirańscy, a Muktada wielokrotnie żądał nieingerowania innych państw w sprawy Iraku. Jednakże Muktada nigdy nie był i nie zamierzał być antyirański (co najwyżej iranosceptyczny), a jego rzecznik niedawno stwierdził, że Muhammad Sadik uważał osłabianie Islamskiej Republiki Iranu za haram (zakazane religijnie). Muktada zdaje sobie bowiem sprawę z rozlicznych związków między szyitami irackimi i Iranem. Niemniej po tym jak sadryści zaatakowali parlament, irańskie media (zarówno konserwatywne jak i reformatorskie) zaczęły go oskarżać o fitnę (rozłam religijny).

Ruch Haeriego był szokiem dla Sadra, gdyż skomplikował jego plany stania się mardżą. Choć można mieć wątpliwości czy sadryści uznają wezwanie Heriego do uznania mardżajatu Chameneia to jest to jednak potężny cios, bo Muktada zostaje bez formalnej podpory w hierarchii duchownej. Dlatego Muktada już uznał, że oświadczenie Haeriego zostało wymuszone. Ponadto Haeri, w swym oświadczeniu podkreślił pozytywną rolę Al-Haszed asz-Szaabi i przestrzegł przed powrotem baasizmu, czyli nurtu związanego z obalonym w 2003 r. Saddamem Husajnem, który szyitów prześladował. To kolejne uderzenie w Sadra. Muktada zareagował na to oświadczeniem o całkowitym i definitywnym wycofaniu się z polityki oraz absolutnym zakazie używania symboli, haseł i nazw związanych z ruchem sadrystowskim w jakiejkolwiek aktywności politycznej. Warto jednak przypomnieć, że nie jest to pierwsza deklaracja Sadra o wycofaniu się z polityki. Należy to uznać wyłącznie za manewr Sadra, który w ten sposób stara się uniknąć odpowiedzialności za eskalację związaną z dalszymi działaniami swoich zwolenników (a te nie byłyby możliwe gdyby były wbrew woli Sadra). W rezultacie sadryści zaczęli szturmować budynki rządowe w Bagdadzie i w innych miastach szyickiego południa Iraku, a następnie, przy wsparciu Saraja as-Salam, atakować biura rywali i blokować lub przejmować pola naftowe i związane z nimi instalacje.

Do niedawna Sadr mógł liczyć na wsparcie lub przynajmniej neutralność znacznej części struktur bezpieczeństwa Iraku, a także premiera Kadhimiego. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że Al-Haszed asz-Szaabi również wchodzi w skład systemu bezpieczeństwa Iraku, choć funkcjonuje, na zasadzie hybrydowej, również poza nim. Saraja as-Salam jest zresztą formalnie również częścią Al-Haszed asz-Szaabi. Jednak atakując instytucje rządowe to Saraja as-Salam i Sadr znaleźli się na pozycji przeprowadzających zamach stanu i wzniecających wojnę domową. Jeszcze w poniedziałek rano Kadhimi zakazał siłom bezpieczeństwa opowiadać się po czyjejkolwiek stronie w sporze politycznym i strzelać do demonstrantów (którejkolwiek ze stron) ostrą amunicją, ale ponieważ starcia zbrojne i tak stały się faktem, to dalsza bezczynność sił bezpieczeństwa straciła sens. Niemniej widać chaos decyzyjny i siły bezpieczeństwa w niektórych miejscach ścierają się z Saraja as-Salam, a w innych pozostają bezczynne.

Szanse Sadra wygrania tej konfrontacji nie są duże, gdyż Saraja as-Salam jest militarnie słabsza od Al-Haszed asz-Szaabi i bez wsparcia sił bezpieczeństwa (armii, policji federalnej, sił antyterrorystycznych) nie jest w stanie zwyciężyć w konfrontacji siłowej. Dlatego Sadr liczył na oparcie się na „rewolucji ludowej" ale może się to okazać złudne, mimo że jego zwolennicy są mu fanatycznie oddani. Warto też dodać, że Sadr nie może liczyć na sojuszników zarówno w Iraku jak i poza nim. Kurdowie są podzieleni, a dążenie Sadra do przywództwa i zmiany konstytucji budzą ich niepokój. Ponadto, zarówno Kurdowie jak i sunnici wiedzą, że jeśli staną po stronie Sadra to Iran i Al-Haszed asz-Szaabi bez problemu rozszerzą działania zbrojne (w przypadku wybuchu wojny domowej) poza tereny szyickie. USA i Wielka Brytania mają świadomość, że o ile relacje Sadra z Iranem są złożone, o tyle jego stosunek do nich jest jednoznacznie wrogi.

Z kolei Arabia Saudyjska i inne państwa sunnickie nie chcą nowej destabilizacji w regionie, gdyż poprzednia, związana z pojawieniem się Państwa Islamskiego, dużo je kosztowała i nic na tym nie zyskały. Poza tym nie ulega wątpliwości, że Państwo Islamskie będzie chciało wykorzystać nowy chaos w Iraku by się odrodzić. Dodatkowo, uderzenie Muktady w irackie wydobycie ropy naftowej może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego i zamiast zmusić do uznania jego żądań, doprowadzić do połączenia sił w celu spacyfikowania go.

Muktada kreuje się na reformatora państwa irackiego, sprzeciwiającego się korupcji i nieudolności, które łączy z politykami „przywiezionymi przez obcych" (tj. USA i Iran). Żąda ich odejścia i przeciwstawia im tych, którzy przed 2003 r. przebywali w Iraku. Takie ujęcie jest jednak nasiąknięte hipokryzją, podobnie zresztą jak zapowiedź Sadra rozwiązania milicji. Problem bowiem w tym, że Muktada też miał udział w rządach i poustawiał swoich ludzi na różnych szczeblach administracji rządowej, gdzie pod względem korupcji i nieudolności bynajmniej nie odstawali od reguły. Poza tym jego milicja Saraja as-Salam prowadzi takie same działania poza strukturą bezpieczeństwa Iraku jak te oddziały, które Muktada oskarża o anarchizowanie państwa.

Obecnych protestów nie należy również utożsamiać z tymi, które wybuchły spontanicznie w październiku 2019 r. (ruch Tiszrin), będąc wyrazem desperacji znacznej części Irakijczyków, przede wszystkim młodych szyitów. Sadr podpiął się pod tamte protesty i starał się przejąć nad nimi kontrolę, co do pewnego stopnia mu się udało. Jednakże celem Sadra jest nie tyle reforma państwa co po prostu władza, a w przeciwieństwie do osób związanych z Tiszrin, jego ludzie nie prowadzą protestów w sposób pokojowy. Muktada, jako jedyna siła polityczna w Iraku, zignorował też negocjacje polityczne prowadzone z inicjatywy Kadhimiego, w celu wyjścia z kryzysu w jakim Irak się znalazł. W poniedziałek wieczorem Sadr ogłosił „strajk głodowy" do czasu zakończenia przemocy ale dopiero najbliższe godziny lub dni pokażą na ile rzeczywiście chce zrobić krok do tyłu, a na ile jest to zasłona dymna mająca na celu uniknięcie przez niego odpowiedzialności na wypadek przegranej jego ludzi.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. easyrider

    Źle sojusznika krytykować ale jeszcze gorzej kadzić, że wszystko robi świetnie, skoro tak nie jest. Irak cytując klasyka, to gorzej niż zbrodnią, to błąd. Kompletnie niczego nie osiągnęliśmy jako Zachód. Tylko destabilizację regionu i masowy napływ nielegalnej imigracji. Gdyby przy tym jeszcze tym ludziom poprawiło się życie. Ale poprawiło się? Może w kwestii kompletnego bezprawia tajnej policji. Jednak czy oni czują się teraz bezpieczni w swoim kraju? To był błąd historyczny.

  2. NAVY

    Amerykanie i koalicja wojskowa całkowicie zdestabilizowała swego czasu Bliski Wschód !- obalając Saddama Husaina ! Obawiam się,że tam przez dziesięciolecia nikt nie zaprowadzi porządku ....

    1. biały

      trzymajmy kciuki aby osoba która zaprowadzi tam porządek była pokojowa usposobiona , bo jak pojawi się taki pan jak Adolf zjednoczy bliski wschód a następnie ruszy na podbój świata to będziemy mieli ciepło

    2. klapaucyusz

      @biały - Spoko, prędzej Rosja zostanie przyjęta do NATO niźli Bliski Wschód się zjednoczy ;)

    3. Chyżwar

      @biały Trudna sprawa. Swego czasu A’isza bint Abi Bakr narozrabiała tam tak pięknie, że dwa główne nurty islamu od wieków nienawidzą się. I nic nie wskazuje, żeby to się mogło zmienić.

Reklama