Reklama

Geopolityka

Gabon kolejnym państwem w Afryce z wojskowym zamachem stanu

Autor. US Army Africa - Exercise Central Accord 2016, Gabon, CC BY 2.0

W Gabonie doszło do wojskowego zamachu stanu, który miał odsunąć od władzy wieloletniego prezydenta Ali Bongo. To już kolejny przykład przejęcia władzy przez wojskowych na kontynencie afrykańskim w ostatnich latach, wskazujący na niebezpieczny trend w zakresie nowej generacji rządów wojskowych.

Reklama

W Gabonie miało dojść nad ranem 30 sierpnia do wojskowego zamachu stanu. Żołnierze, przede wszystkim z tamtejszej elitarnej formacji Gwardii Republikańskiej oraz innych formacji mundurowych przejęli władzę nad tym afrykańskim krajem. Ogłaszając przy tym, że anulowane są wcześniejsze wybory i ich wyniki ogłoszone ostatecznie w godzinach nocnych z 29 sierpnia na 30 sierpnia przez komisję wyborczą. Zamachowcy zaznaczyli, że zamierzają zapewnić pokój i przede wszystkim zakończyć rządy obecnego reżimu. W domyśle, chodzić ma o władzę rodziny obecnego prezydenta Ali Bongo Ondimba, który chciał już rozpocząć swoją trzecią kadencję. Trzeba pamiętać, że Ali Bongo, wspólnie z nieżyjącym już ojcem Omarem, sprawują władzę w tym afrykańskim państwie od przeszło 56 lat. Obalony obecnie prezydent rządzi już od 2009 r., jego zmarły ojciec był prezydentem od 1967 r. Wydawało się, że już w 2018 r. dojdzie do końca władzy Ali Bongo w związku z udarem i problemami neurologicznymi, skutkującymi potrzebą dłuższej hospitalizacji oraz wyłączenia się z życia politycznego. Ali Bongo jednak utrzymał pozycję i co więcej, rok później przetrwał inny wojskowy zamach stanu. Aresztując ówczesnych spiskowców, którzy spróbowali przejąć władzę w Gabonie. Co interesujące, wówczas rozgorzała dyskusja czy nie doszło do celowego wykorzystania sztucznie wytworzonego obrazu Ali Bongo (deep fake) w celach politycznych.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Tegoroczna elekcja, nie będąca w żadnym razie wyborem przeprowadzonym na zasadach demokratycznych, miała zakończyć się miażdżącym tryumfem Ali Bongo i osiągnięciem przez niego poparcia na poziomie 64 proc. oddanych głosów. Opozycja, na czele z Albertem Ondo Ossa zarzuciła władzy sfałszowanie wyniku. Podkreślając szereg przykładów manipulacji przy kartach do głosowania oraz listach uprawnionych do głosowania. Zarzucano też brak zagranicznych obserwatorów, ale i wprowadzenie godziny policyjnej po wyborach. Widoczne stało się manipulowanie dostępem do Internetu w państwie po wyborach, oficjalnie jako działanie prewencyjne względem możliwości rozprzestrzeniania się dezinformacji. Obalone władze miały też ograniczyć dostęp do mediów zagranicznych, przede wszystkim francuskich, zarzucając im brak obiektywizmu. Teraz to wojskowi ostatecznie podważyli wybory i wszelkie związane z nimi rozstrzygnięcia w organach państwa. Szczególną rolę miała odegrać postawa Gwardii, a więc formacji de facto chroniącej pozycję prezydenta w kraju. Sam Ali Bongo miał znaleźć się w areszcie domowym.

Klasycznie dla zamachów stanu, spiskowcy nadali swoje przemówienie w kontrolowanej telewizji. Następie ogłoszono powołanie specjalnego organu reprezentującego juntę, a więc Komitetu ds. Przekształceń i Odbudowy Instytucjonalnej (CTRI). Jednocześnie, rozwiązując wszelkie inne organy władzy ustawodawczej, wykonawczej oraz trybunał konstytucyjny. Za jednego z najbardziej fetowanych dowódców miano uznać generała Bricea Oligui Nguema. Lecz na razie nie ma pełnego oglądu jeśli chodzi o rozkład sił w juncie wojskowej. Blokowane mają być także, co równie naturalne, środki łączności w kraju. Aczkolwiek, co interesujące istnieją doniesienia, że puczyści przywrócili zablokowany wcześniej przez władze Ali Bongo dostęp do Internetu. Jednakże, Gabon miał zamknąć granice lądowe oraz ruch morski. Statkom zmierzającym do portów ma się odmawiać możliwości zawinięcia do nich, a już cumujące tam mają nie otrzymywać zgody na wypłynięcie. Główne porty Gabonu to stołeczny Libreville (70 proc. rynku żeglugi), Gentil, ale też pomniejsze lokacje Mayumba, Nyanga. Oraz oczywiście terminale Lucina, Oguendjo, Cape Lopez, Gamba i Tchatamba. Zablokowany jest też ruch lotniczy w kraju, inny niż wojskowy. Kilka maszyn zostało uziemionych w Gabonie i nie może z niego wylecieć.

Czytaj też

Wezwano do zachowania spokoju przez ludność cywilną. Napływające z Libreville (stolicy) doniesienia nie wskazywały na systemowy i znaczny opór przeciwko wojskowym, co może świadczyć o dobrym przygotowaniu się do siłowego przejęcia władzy. Lecz należy również odnotować, że pojawiły się głosy o możliwej wymianie ognia w kilku miejscach. Przy czym, jak w przypadku różnych zamachów stanu należy brać pod uwagę również możliwość wystąpienia agresji na podłożu kryminalnym, np. jeśli chodzi o próby grabieży w czasie chaosu politycznego. Nie mówiąc o działaniach samej junty, która mogła używać siły do aresztowań i zastraszania przeciwników (pokazy siły, ale też możliwe egzekucje, co działo się przy podobnych kryzysach w przeszłości). Zauważa się, że część strzałów mogła być też elementem świętowania sukcesu puczystów. Nieoficjalnie jednak stolica ma być spacyfikowana i stać po stronie wojska. Przy czym, w jednych źródłach określa się wręcz to miasto za obecnie wymarłe, ale część relacji twierdzi, iż widoczne były oznaki ulicznych manifestacji wspierających działania junty (podobne materiały mają napływać z Port-Gentil). Tak czy inaczej, ludność cywilna może obawiać się powtórzenia fali przemocy, która była widoczna w Gabonie w 2009 i 2016 r. (śmierć Omara Bongo oraz rozpoczęcie drugiej kadencji Ali Bongo).

Chociaż zamachowcy mieli podkreślić, że nowa władza utrzymuje swoje międzynarodowe zobowiązania, jako państwo, rodzą się obawy nad kursem gabońskiej polityki. Albowiem Gabon staje się więc już kolejnym przykładem wojskowego zamachu stanu na kontynencie afrykańskim. Obserwatorzy wskazują na rosnącą dynamikę tego zjawiska począwszy od 2020 r. Ostatnio najgłośniejszym były wydarzenia oczywiście w Nigrze, ale należy przypomnieć kryzysy w Mali, Gwinei, Burkina Faso, Wysypy Świętego Tomasza i Książęca, Republikę Zielonego Przylądka oraz wydarzenia w Czadzie. Każda z udanych czy też nieudanych prób obalenia władz przez wojskowych spowodowała zagrożenie różnego rodzaju konfliktami wewnętrznymi (walki z opozycją, ale też np. rosnąca możliwości aktywności organizacji terrorystycznych), ale też możliwością oddziaływania podmiotów trzecich, szczególnie Rosji.

Czytaj też

Nie zaskakuje więc, że Joseph Borrell, na spotkaniu ministrów obrony państw UE, podkreślił znaczenie sytuacji w Gabonie dla bezpieczeństwa regionu, ale i Europy. Inny bardzo zainteresowany rozwojem wypadków na kontynencie afrykańskim podmiot czyli Chiny mają obserwować rozwój wypadków i wzywać do dialogu oraz zapewnienia bezpieczeństwa obalonym władzom. Ali Bongo wizytował Chiny całkiem niedawno i deklarował, że jego państwo jest przyjacielem strony chińskiej. Pytanie na ile Pekin obawia się osłabienia własnych wpływów w tym kraju. Podobne wyczekiwanie widać w przekazach strony rosyjskiej. Również USA na razie zachowują ostrożność w komentarzach odnoszących się do sytuacji w Gabonie. Commonwealth użył określenia, że sytuacja jest wysoce niepokojąca. Francja zaś potępiła trwający zamach stanu w Gabonie, ustami rzecznika rządu Oliviera Verana.

Gabon, zyskał niepodległość i zakończył kolonialną zależność od Francji w okresie tzw. roku Afryki w 1960 r. Jest to państwo znane ze swoich znacznych złoży ropy naftowej ulokowanych na morzu, które mają generować ponad 60 proc. przychodów budżetowych. Tworząc przydomek „małego afrykańskiego emiratu", potrafiącego przynieść zyski zarówno elitom rządzącym, jak i również części klasy średniej. Stabilizując tym samym władzę w państwie w rękach rodziny obalonego prezydenta Ali Bongo i jego ojca Omara. Populacja Gabonu liczy prawie 2,4 mln ludzi, przy czym jak podkreśla CIA, 60 proc. populacji to ludzie poniżej 25 roku życia. Oprócz ropy naftowej i przemysłu z nią związanego, zauważalne są również segmenty wydobycia np., złota, manganu, ale też rolnictwo czy przemysł drzewny (w tym ostatnim przypadku należy wspomnieć, o znacznych połaciach Gabonu, które stały się parkami narodowymi i rezerwatami dla dzikiej przyrody, co wyróżnia państwo na tle wielu innych afrykańskich).

Reklama

Komentarze (7)

  1. Michu

    Pracuję w Norwegii i często mam okazję porozmawiać z imigrantami z Afryki, mającymi norweskie obywatelstwo. Oni nienawidzą szerokopojętego Zachodu, szczególnie Wielkiej Brytanii. Dla nich jedynym wytłumaczeniem biedy w Afryce jest kolonializm, szczególnie brytyjski. Jest to na pewno bardzo waźny czynnik, ale są całkowicie zaimpregnowani na jakiekolwiek argumenty, że może klimat i korupcja też mają jakiś wpływ. Kochają Rosję, bo to wróg Zachodu. Na sugestię, żeby emigrowali do Rosji, skoro jest wspaniała reagują agresją. Tylko całkowita blokada imigracji ma sens. Przyjmowanie tych imigrantów to budowanie wrogiej, prorosyjskiej 5tej kolumny na terytorium Zachodu, za pieniądze Zachodu.

    1. bezreklam

      A TY bys kochal kogos kto Cie 200 lat gwalcil podbojal i ograbial? W Afrce czy puczyci czy demokraci - obie strony wola Rosje niz Zachod. Jaki jest powod lubic kogos kto ciegle jezdzi i podbija caly siwat dla swej korzsci? Chyba ze ktos wierzy w progande o WOLNSCI na bomnach

    2. Monkey

      @Michu: Trochę racji masz. Z drugiej strony bezreklam też trafił w punkt. Np. większość Polaków nie przepada (delikatnie mówiąc) ani za Rosjanami, ani za Niemcami. Brytyjczycy, a zwłaszcza Francuzi też jakichś super notowań nie mają. Żydów w Polsce ze świecą szukać, a do dziś ich nie lubimy. Złe pojmowanie historii prowadzi właśnie do tej rozumowej impregnacji, o której wspomniałeś.

    3. easyrider

      @Michu Ale co nam do afrykańskiej traumy? Niech sobie nienawidzą kogo chcą ale u siebie. My nie musimy być podrzynającymi gałąź, na której siedzimy poprzez przyjmowanie milionów nie integrujących się z nami ludzi. Ten obłęd musi być zakończony albo skończona będzie nasza cywilizacja.

  2. easyrider

    Interesem Europy jest zatrzymać do zera napływ Afryki i Azji i odesłanie bez żadnych odwołań wszystkich, którzy tu nielegalnie napłynęli. Kto tam rządzi, to nie nasza sprawa ale... jeśli nie my będziemy tam mieszać, to zrobią to Chińczycy. Albo chcemy dominować albo będziemy zdominowani. Żaden inny scenariusz nie jest możliwy. Możemy opowiadać sobie bajki, wygładzać rzeczywistość ale faktów nie zmienimy.

    1. Sorien

      Bardzo trafny komentarz- czas skończyć z naiwnym myśleniem oderwanych od rzeczywistość zamkniętych w swoich cudownych bankach społeczeństw zachodu - niestety jest tak jak piszesz albo my musimy dominować albo będziemy zdominowani .... albo będziemy my rządzić w afryce a przynajmniej mieć na niej łapę albo położą na niej łapę Chińczycy i Ruscy , to samo tyczy się innych części świata.... Bush był zbrodniarzem zachodu bo zaatakował Irak o Afganistan . Dzięki niemu trzymaliśmy na nich łapę nas zabrakło i kto tam jest? Rusek i Chińczyk

    2. Chyżwar

      Niezupełnie. Kto tam rządzi to jest nasza sprawa i dlatego właśnie musimy się tam mieszać. Nawet jeśli przy okazji tego mieszania łapy aż po łokcie unurzamy w g...

    3. easyrider

      @Chyżwar Mój komentarz był w wersji "light". Oczywiście, że w grze o dominację nie ma miękkiej gry. Uważam, że niektóre państwa nie dorosły do suwerenności. Zbyt wcześnie ją otrzymały. Teraz mamy tego efekty: anarchię, korupcję, wojny domowe, które przekładają się na masową migrację do nas. Efektem jest to, że jest to dla nas śmiertelne zagrożenie. Migracji by nie było gdybyśmy trzymali się twardo własnych interesów a nie belkotali o konieczności pomocy. Od pomocy są organizacje humanitarne i niech one sobie działają gdzie chcą, poza naszymi granicami. Państwa nie są od pomocy humanitarnej. Państwa mają bronić interesów własnej ludności w tym poprzez ochronę granicy. Nawet jeżeli trzeba to robić przy użyciu broni. Ja nie mam ochoty być informowanym o tym, że żołnierze i funkcjonariusze mojego państwa są bezkarnie atakowani. Broń w przypadku takich ataków musi być używana.

  3. Sorien

    Bez znaczenia czy tam jest demokracja czy nie ważne po której stronie barykady będą

    1. Chyżwar

      Dokładnie.

  4. andys

    Na konferencji berlińskiej w 1885 (chyba?) podzielono Afryke miedzy państwa europejskie. Francja otrzymała ten "kawałek" Afryki, który teraz jest niespokojny. Rosji i Chin na konferencji berlińskiej nie bylo. Ta "niesprawiedliwość" powoli jest likwidowana. Swoja droga Francja miała prawie 100 lat czasu bezpośredniego rzadzenia i około 60 postkolonialnego, mogła sie wykazac, nakarmić wszystkich mieszkańców "swojej" częsci Afryki , zbudować tam przemysł i logistyke.

    1. Rusmongol

      Polecam jechać do Afryki i obejrzeć te kraje które były pod wpływam krajów Europy a te które nie były. Ciekawe jest też obecne porównanie tych krajów które wywalczył wolność od Europejczyków dziś. Wszystko podupada. Taka kacapia da tym juntom w gabonie, Mali, czy sudanie, wolna rękę na mordowanie się. Rosja nie da im rozwoju bo sama go nie ma.

    2. easyrider

      @andys Rosja zagrabiła w Europie i Azji 22 mln km2. Gdyby wtedy miała siłę, to by sobie i w Afryce urwała. Chiny wtedy były osłabione i same borykały się z obcymi wojskami na swoim terenie. A industrializacja Afryki? To nie nasz biznes. Chcą tam mieć dobrobyt, niech się biorą do roboty. My nie mamy obowiązku ich żywić czy ubierać. Równie dobrze Hiszpanie czy Węgrzy mogliby mieć pretensje do islamu za zniewolenie przez wieki swoich terytoriów. Czas zakończyć myślenie, że jesteśmy cokolwiek winni Afryce.

    3. Chyżwar

      @easyrider Dokładnie. Dodam od siebie, że nas nie powinno interesować szerzenie tam "wartości" albo demokracji, bo tubylcy w pewnych afrykańskich państwach mają to głęboko gdzieś. Jest kacyk, z którym można robić interesy? Należy je z nim robić i popierać militarnie. Jest kacyk, chce robić interesy z rosją albo z Chinami? No to należy go usunąć. Jest demokratyczny rząd, który działa na normalnych zasadach? W tym przypadku należy sobie ułożyć sobie z nim relacje na cywilizowanych warunkach.

  5. Monkey

    Chciałbym skromnie zauważyć, iż mieszkańcy byli raczej zadowoleni z puczu. Rodzina Bongo widać nakradła niesamowite ilości dóbr i pieniędzy, bo PKB Gabonu jak na warunki afrykańskie jest całkiem spory. Pan Redaktor zresztą podał jego źródła. Dodatkowo, warto poczytać komentarze na YouTube. Wielu komentujących chciałoby podobnych zamachów w innych państwach jak Nigeria, Zimbabwe (gdzie nota bene wybory właśnie się zakończyły, chyba kilka dni temu), Kamerunie... Ja rozumiem, że sytuacja jest z punktu widzenia Europy, a zwłaszcza Francji niekorzystna, ale być może mieszkańcy tego kraju właśnie takowego rozwiązania sobie życzą. Nie każdy na tym świecie uwielbia demokrację.

    1. Sorien

      Komentarze pod postami nie są żadnym miarodajnym odzwierciedleniem nastrojów społecznych

  6. Igor Aretano

    Oto wyniki szczytu Rosja-Afryka: w ciągu miesiąca dwa zamachy stanu. Francuzi dwukrotnie dostali kopa

    1. Davien3

      @igorku kopa to dostał Putin wysmiany przez Afryke na tym szczycie. nawet za darmo nie chcieli jego pomocy:))

    2. Rusmongol

      @igor. No brawo. To właśnie Rosja... Zamachy stanu, ból, cierpienie, rządy junt wojskowych przychylnych faszystom kremlowskim. Tylko pogratulować...

    3. Monkey

      @Igor Aretano: O ile w przypadku Nigru podejrzenia o maczaniu przez Rosjan palców w tamtejszym puczu są dość silne, to jeśli chodzi o Gabon na razie nic o czymś podobnym nie wiadomo. A szczyt Rosja-Afryka to pokazał jedną, ale bardzo istotną rzecz: słabnącą pozycję Rosji na arenie międzynarodowej.

  7. Jur

    Afryka dzika, nafta odkryta, zasoby weeelcome to!

Reklama