Reklama

Geopolityka

Co przyniesie izraelski atak na Iran? [KOMENTARZ]

Izraelski F-35
Izraelski F-35
Autor. Amit Agronov,IDF Spokesperson's Unit, licencja CC BY-SA 3.0, commons.wikimedia.org

Izraelskie uderzenie na Iran wyznaczyło niewątpliwie nowe kierunki w analizie napięć na Bliskim Wschodzie, mówiąc wprost, to o czym kiedyś się dyskutowało hipotetycznie stało się faktem i punktem odniesienia do analiz środowiska operacyjnego. Trzeba jednak zastanowić się, co kryje się pod różnymi wymiarami lessons learned z tej irańsko-izraelskiej wymiany ciosów w 2024 r.

Izrael przeprowadził w ostatnim czasie, spodziewane przez wszystkich obserwatorów oraz analityków, uderzenie odwetowe na Iran oraz oczywiście inne cele w regionie. Wszystko wykonane zostało w ramach operacji pk. Operation Days of Repentance (מבצע ימי תשובה). Na razie uznaje się, że pełne efekty uderzeń są trudne do pełnej oceny z racji widocznych działań informacyjnych obu stron. Istnieje jednak konsensus względem tego, że strona izraelska uznała argumenty swoich sojuszników, odnoszące się do odpowiedniego skalowania ataku. Tak, aby nie doszło do zbędnej eskalacji w związku z np. porażeniem obiektów cywilnej lub aktywnych elementów cywilno-wojskowej energetyki jądrowej lub innych składników infrastruktury krytycznej.

Czytaj też

Strach przed wojną regionalną

Zauważmy, że po drugim irańskim ostrzale Izraela wprost obawiano się przede wszystkim ataku, który byłby skierowany na irański, tajny program zbrojeń jądrowych. Oczywiście mowa o tych obiektach, które są w pełni aktywne, a ich zniszczenie mogłoby wiązać się z jakimś poziomem zagrożenia dla otoczenia. Wiedząc, że strona izraelska wielokrotnie wykazywała, że w przypadku Iranu mówimy o państwie tzw. progowym, właśnie w zakresie możliwości pozyskania broni jądrowej. Wystarczy przypomnieć, sprawę tajnego archiwum przejętego przez izraelski wywiad i wywiezionego z Iranu (pojawiają się hipotezy, że przy współudziale innych służb specjalnych, najpewniej USA), która miała wykazać zaawansowanie prac nad bronią jądrową. Jednocześnie, pojawiły się przesłanki sugerujące (szczególnie w przypadku rządów Binjamina Netanjahu), że nie będzie to akceptowane w ujęciu izraelskiej wizji architektury bezpieczeństwa regionalnego. Trzeba również dodać, że Iran jest posiadaczem zasobów rakietowych oraz technologii rakietowych, które umożliwiałyby przenoszenie broni jądrowej nawet w przypadku słabości lotnictwa oraz marynarki wojennej. Czyli mówiąc wprost, jedynym problemem strategicznym jest zbudowanie głowic i w jakiś sposób zamanifestowanie tego na arenie międzynarodowej (od testu jądrowego, jak zrobiła to KRL-D, po np. jedynie formę przecieku w kręgach wywiadowczych czy też dyplomatycznych, bez samego testu).

Czytaj też

Dlatego, aż do samego ataku (od 02:15 sobota 26 października czasu lokalnego, 22:45 GMT jeszcze piątek), brano pod uwagę, że Iran, dając wcześniej niejako powód swoimi atakami na Izrael, doprowadzi do izraelskiego ataku na swój kompleks jądrowy. Szczególnie, że ponownie zamanifestował zdolności użycia pocisków balistycznych. To zaś mogło doprowadzić do szybkiej i wręcz natychmiastowej eskalacji, co naturalne zagrażającej innym państwom w regionie z racji odległości między zaangażowanymi państwami. Cały czas należy przypominać, że oba państwa nie mogą stoczyć klasycznej bitwy granicznej, gdyż nie posiadają granic lądowych. Przez to, są niejako zależne od splotu czynników w systemie regionalnym. Dlatego też, dla Izraela tak wielkim wyzwaniem strategicznym jest posiadanie irańskich proxy i sojuszników na granicach (Hezbollah, Hamas), ale również obecność wpływów irańskich w Syrii.

Dla Iranu znaczącym problemem może być osłabienie wspomnianych powyżej aktorów niepaństwowych w toku obecnych izraelskich operacji wojskowych, ale również postawa państw arabskich, które mogłyby (ponownie) przymyknąć oczy na izraelskie operacje wojskowe. Chociaż widoczne są bowiem możliwości zbliżenia między państwami Zatoki i Iranem,e z drugiej strony nie takie wolty były już wykonywane w najnowszej historii Bliskiego Wschodu. Trzeba ostrożnie podchodzić do łatwych tez, szczególnie w przestrzeni medialnej, a tym bardziej współczesnych mediów społecznościowych (z racji ich emocjonalnych podwalin, sprzyjających wykorzystywaniu mocnych uproszczeń). Szczególnie, gdyby Iran jednak naruszył chybotliwą konstrukcję zbrojeń i ogłosił się państwem posiadającym broń jądrową. Trudne było oszacowanie również innych reperkusji polityczno-militarnych takiego scenariusza działań, przede wszystkim z braku podobnych punktów odniesienia.

Reklama

Irański program jądrowy na celowniku Izraela

Dotychczas irański program jądrowy (wojskowy, utajniony) był jedynie celem dywersji, sabotażu, eliminacji fizycznej osób związanych z programem ( zarówno naukowców, jak i osób z aparatu państwa nim zarządzających), ale także uderzeń „klasyczną” cyberbronią w postaci słynnego kazusu Stuxnet (o tym ataku można mówić, gdyż istnieje bogata literatura przedmiotu, ale należy rozważyć również hipotezy, iż najprawdopodobniej mogło dochodzić do innych tego rodzaju prób z użyciem narzędzi cyber). Lecz w przypadku października 2024 r. uznawano, iż Izrael może spróbować porazić tego rodzaje cele typowo kinetycznie, właśnie z użyciem sił powietrznych. Zaś z racji skomplikowania irańskiego programu, naturalnie byłoby to uderzenie w skali większej niż wcześniejsze ataki w Iraku oraz Syrii na tamtejsze instalacje jądrowe (przed ich aktywizacją, op. pk. Opera oraz Orchard).

Czytaj też

Ostatecznie, możemy uznać, że czarny scenariusz, którym straszono w kontekście izraelskiego uderzenia odwetowego, akurat teraz nie miał miejsca. Należy przyjąć, że było to wynikiem działań dyplomacji amerykańskiej, zapewne również innych państw, w tym regionu, ale najprawdopodobniej również wewnętrznych analiz oraz studiów w przypadku izraelskich elit polityczno-dowódczych. Trzeba bowiem zauważyć, że obecnie widoczna jest tendencja do upraszczania wszelkich regionalnych zawiłości z zastosowaniem częstokroć mocno ograniczonych narzędzi narracji geopolitycznej. Jednym z uproszczeń jest wstawianie Izraela w rolę bezwolnego lub lekko autonomicznego narzędzia przypisanego amerykańskiej wizji relacji międzynarodowych. Należy również wspomnieć, że przestrzeń komentarzy obejmuje także, niestety, dość mocne nasycenie przekazami emocjonalnymi. Szczególnie, gdy mowa jest o samym premierze Binjaminie Netanjahu. Stąd też, również uproszczenia niejako personalne, że np. „izraelski premier z całych sił dąży do wojny, chce zniszczenia Iranu, itp.”.W takim przypadku mocne narracje bazujące na postawie danego obserwatora względem konkretnej osoby w procesie decyzyjnym w Izraelu czy Iranie, odseparowują go od procesów i architektury systemu decyzyjnego.

Reklama

Ostrożniej z emocjami

Trzeba też wspomnieć o innych czynnikach, takich jak inne operacje wojskowe, planowanie operacyjne, planowanie na szczeblu strategicznym itd. Zauważmy, że sama możliwość zbombardowania instalacji nuklearnych w Iranie ma cechy narzędzia odstraszającego w relacjach z władzami irańskimi oraz w negocjacjach z innymi państwami. Po przeprowadzeniu takiej operacji wojskowej, niezależnie od jej efektów wojskowych, Izrael utraciłby cenne aktywo w sferze polityczno-dyplomatycznej. Należy przy tym pamiętać, że plany tego rodzaju oczywiście i tak muszą być gotowe i leżeć na przysłowiowym stole dla centrów polityczno-wojskowych. Dodatkowo uderzenie pełnoskalowe na infrastrukturę jądrową w trakcie trwania dwóch pomniejszych operacji w Gazie i Libanie mogłoby mieć negatywne konsekwencje względem zdolności obronnych kraju, na wypadek eskalacji. Cahal byłby bowiem zbyt rozciągnięty, nawet jeśli miałoby dojść jedynie do czegoś w rodzaju nowej „wojny miast”, gdzie obie strony wymieniałby się kolejnymi uderzeniami rakietowymi (w obecnych warunkach również z zastosowaniem środków bezzałogowych). Zaś, akurat w przypadku tego regionu wszyscy zdają sobie sprawę z konsekwencji takich działań, gdyż akurat w tym przypadku można studiować bogatą literaturę przedmiotu odnoszącą się do wojny iracko-irańskiej, ale również kampanii rakietowej Iraku wymierzonej właśnie w Izrael.

Czytaj też

Tak czy inaczej, izraelskie ataki były skierowane, jak dziś możemy powiedzieć, na irańskie zasoby militarne oraz przemysł zbrojeniowy (oraz cele powiązane w regionie, mając m.in. na uwadze ich znaczenie dla osłony samego uderzenia na Iran). W tym ostatnim przypadku skoncentrowane w głównej mierze w przestrzeni produkcji sprzętu wojskowego w obszarze napadu powietrznego. Pamiętać trzeba , że Iran wcześniej dokonał już dwóch bezpośrednich uderzeń na Izrael z wykorzystaniem systemów bezzałogowych, pocisków balistycznych oraz manewrujących. Stąd też, w linii narracyjnej podkreślano w głównej mierze, że uderzenia mają ograniczyć irańskie zdolności do kolejnych ataków rakietowo-dronowych. Jest to w warstwie narracyjnej dla obu stron konfliktu dość komfortowe. Izrael broni się bowiem przed narracjami, z którymi styka się w Gazie i Libanie, że uderza przede wszystkim w ludność cywilną. Z drugiej strony może wykazać swoją wolę do skalowalnej odpowiedzi zbrojnej, dostosowanej do zaobserwowanych zagrożeń. Iran zaś może stwierdzić, że odpowiedź była w swoistych, „akceptowalnych” ramach. Nie dotknęła rdzenia władz i konstrukcji ich relacji ze społeczeństwem. Militarny wymiar kontruderzenia izraelskiego pozwala również ogłosić Iranowi, że nie dokonano żadnych ważnych zniszczeń w ich obiektach wojskowych, a dobór czasu ograniczył straty wśród żołnierzy (choć i takie były sygnalizowane). Szczególnie, że społeczeństwo nie będzie miało w większości dostępu do porażonych obiektów, które same z siebie są pod osłoną kontrwywiadowczą.

Reklama

Iran nie utracił zdolności do atakowania Izraela

Trzeba pamiętać, że nie mówimy w żadnym razie o całkowitej eliminacji tych zasobów. Albowiem chyba nawet żaden optymistycznie nastawiony izraelski planista wojskowy nie uznawał, iż jednodniowa (nawet duża lub bardzo duża) operacja powietrzna pozbawi Iran tego rodzaju zdolności. Raz, dlatego, że irańska zbrojeniówka jest dziś dużą i skomplikowaną maszynerią w skali potencjału produkcyjnego w regionie i nie tylko tam. Zauważmy, że nie bez przyczyny Rosjanie zwrócili się o pomoc wojskową właśnie do Iranu, gdy myślimy o systemach bezzałogowych i być może również rakietowych. Co więcej, irańskie moce produkcyjne muszą być znaczne, nie tylko jeśli chodzi o obsługiwanie zapotrzebowania rosyjskiego na wojnę z Ukrainą. Pamiętajmy, że strona irańska od lat jest w stanie zaopatrywać wielu aktorów niepaństwowych w bardziej lub mniej zaawansowane systemy rakietowe oraz bezzałogowe. Zaś potrzeby samych tylko Hezbollahu (Liban), Huti (Jemen), irackich milicji szyickich są znaczne, bowiem wynikają ze zużywania ich uzbrojenia w atakach oraz przez ataki na te organizacje. Musiało to wcześniej wpłynąć na skierowanie znacznych mocy produkcyjnych w segmenty zaatakowane przez izraelskie lotnictwo w Iranie. Interesującym pytaniem może być na ile izraelskim planistom udało się wychwycić i dokonać niezbędnego targetowania w zakresie wąskich gardeł w irańskim kompleksie przemysłowo-wojskowym. Odpowiedzi na tego rodzaju pytania nie uzyska się przy nawet najbardziej efektywnych działaniach w obszarze otwartych źródeł informacji. Co więcej, sami Irańczycy mogą to kamuflować i wprowadzać w błąd poprzez sięganie chociażby do typowej dezinformacji, ale również jeśli chodzi o sięgnięcie po składy już wyprodukowanego sprzętu wojskowego by udawać, że nie utracili balansu w zakresie mocy produkcyjnych i zdolności operacyjnych wojska oraz Strażników Rewolucji.

Czytaj też

Po drugie, strona irańska naturalnie od wielu lat rozumie, że porażenie z powietrza jej zbrojeniówki jest scenariuszem, aż nadto prawdopodobnym. Dlatego, zakłady muszą być zdywersyfikowane i wielokrotnie w jakimś stopniu zabezpieczane przed takimi atakami. Od lokowania ich w różnych lokacjach, do budowy zakładów podziemnych. Te ostatnie można oczywiście efektywnie porazić, ale nie ulega wątpliwości, że w takich atakach wagomiar środków rażenia ogranicza ich ilość możliwą do wykorzystania w jednodniowym, nawet kilkufazowym ataku. Nie wspominając o cenach takich systemów uzbrojenia. To samo możemy również powiedzieć o irańskich składach uzbrojenia. Iran, mający de facto dwa systemy siły zbrojnych i rozbudowywane niejako symultanicznie -wojska regularne oraz zasoby militarne Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), posiada zróżnicowane składy amunicyjne w tym rakietowe. Część z nich jest lokowana pod ziemią, co nawet jest podkreślane przez tamtejsze źródła w oficjalnych mediach. Przytoczyć można chociażby obrazy z bazy podziemnej, lokowanej przy strategicznym Ormuzie, gdzie znajdować się mają systemy pocisków ziemia-woda. Trzeba uznać, że podobne muszą istnieć w przypadku systemów ziemia-ziemia w innych częściach tego państwa. Dlatego, zapewne sami Izraelczycy nie zakładali w swoich planach operacyjnych pełnego sparaliżowania kompleksu przemysłowo-wojskowego w Iranie. Chcieli tylko naruszyć go i jednocześnie zasygnalizować możliwość porażenia, ale przede wszystkim targetowania tego rodzaju celów krytycznych.

Wielka operacja połączona

Izrael miał możliwość wykazania się w sferze skali przeprowadzonej operacji powietrznej (ponad 100 statków powietrznych, w tym konie robocze Cahalu F-15, F-16 i F-35), na dużym dystansie. Wykazał zdolności planowania, dowodzenia i kontroli w bardzo skomplikowanym środowisku operacyjnym. Przy operacji połączonej, gdzie siły powietrzne Izraelskich Sił Obronnych (Cahal) były komponentem najbardziej widocznym, ale najprawdopodobniej nie jedynym. Tego rodzaju hipotezę można odnieść do uznania, że lotnictwo musiało być przynajmniej wspierane przez całą wspólnotę wywiadowczą, czerpiącą ze wszystkich źródeł wywiadowczych. Stąd też, niezbędne procesy targetowania oraz oceny skutków uderzeń mogły angażować cały wachlarz zdolności, od systemów satelitarnych, SIGINT, IMINT, aż po wysokie prawdopodobieństwo sięgania po zasoby HUMINT. W tym ostatnim przypadku punktem odniesienia były niegdysiejsze wydarzenia związane z aktywnością izraelskich siatek szpiegowskich w samych Iranie. Lecz jednocześnie niezbędne jest zauważenie zdolności strony izraelskiej do przeprowadzania zróżnicowanych tajnych operacji, obok wspomnianego szpiegostwa, właśnie w Iranie.

Czytaj też

O połączoności (joint operation), świadczyć musi również sama kwestia posiadania, niezbędnych przy operacji o takiej skali, scenariuszy wykorzystania zasobów C-SAR. Szczególnie, że nalot był prowadzony z wykorzystaniem przestrzeni powietrznej innych państw i to takich, gdzie irańskie formy aktywności są widoczne w sposób znaczny – vide Irak. Stąd też, nawet w przypadku uzyskania mniej lub bardziej domniemanych zgód/postawy neutralnej od innych państw, na wypadek nawet awarii jakiejś z maszyn trzeba było mieć również zdolność do wydostania własnej załogi oraz unieszkodliwienia wrakowiska. Tu należy domniemywać, że izraelskie zasoby komandosów z jednostek sił operacji specjalnych były zaangażowane w szerszym zakresie, niż tylko obejmujący same siły powietrzne i jednostkę dedykowaną C-SAR/S-SAR. Należy również podkreślić, że Izrael zaatakował również cele w Syrii, pozostającej pod niejako ochroną (dość mocno umowną) strony rosyjskiej. To także jest symptomatyczne oraz stwarza przestrzeń do dywagacji o złożoności całej operacji bojowej.  

Tak czy inaczej, w najlepszym wypadku Izraelowi udało się więc znacznie zaburzyć zdolności produkcyjne, obsługę logistyczną istniejącego arsenału i go nadwątlić, w ujęciu przede wszystkim operacyjnym. Najprawdopodobniej, strategicznie nie doszło do przełamania irańskich długofalowych możliwości do prowadzenia kolejnych uderzeń na Izrael. Lecz każde kolejne uderzenie, szczególnie saturacyjne, wyprowadzone bezpośrednio z Iranu staje się obecnie kosztowniejszym dla Irańczyków. Izrael pokazał zdolność do działania w powietrzu, co już było przecież sygnalizowane w przypadku głośno opisywanych uderzeń na cele w Jemenie (nie wspominając o serii niemalże regularnych ćwiczeń sił powietrznych, które przypisywano właśnie zbieraniu doświadczeń do podobnych uderzeń). Przełamane zostały, tak samo jak w przypadku irańskich ostrzałów rakietowych samego Izraela, umowne granice wytyczane dla psychologicznych czynników relacji między oboma państwami. Co więcej, Izrael nie dał się sprowokować i nie wykonał nieproporcjonalnego uderzenia. Trzeba również zaznaczyć, że kolejne potencjalne irańskie uderzenia rakietowe czy też mieszane z innymi środkami napadu powietrznego, mogą być politycznie trudniejsze do przeprowadzania, niż dwa wcześniejsze. Wszystko przez dyslokację do Izraela amerykańskich systemów THAAD z obsługą. Możliwe, że byliśmy w takim razie świadkami wyznaczenia pewnych granic, przesuniętych, ale jednak granic. Pozwalających obecnie inaczej patrzeć na relacje bliskowschodnie, ale z mniejszą dozą tzw. szarych stref i niedomówień.

Czytaj też

Regionalni rywale pokazali nowe granice w swym działaniu

Oba rywalizujące państwa zaznaczyły, że są w stanie się zaatakować. Teraz nie mówimy już o czymś teoretycznym, ale o praktyce. To może pozwolić na przejście do fazy działań dyplomatycznych i zakulisowej aktywności służb specjalnych. Z premedytacją nie twierdzę , że doprowadzi to do jakiegoś procesu pokojowego- raczej nowego nakreślenia świadomości sytuacyjnej w regionie, co pozwali na uzyskanie narzędzi stabilizujących sytuację. Mówiąc o tym, wchodzimy w cały układ relacji regionalnych z ich wyjątkowym kolorytem. Już zupełnie fantastyczne wydają się być także wątki, że Cahal mógłby uderzeniami z powietrza doprowadzić do naruszenia stabilności społeczno-politycznej, mając na uwadze nastawienie nawet opozycyjnych kręgów w Iranie (w tym wątki wręcz nacjonalistyczne). Zaś, sprawa tzw. opozycji rezydującej w komfortowych warunkach Zachodu musi być mocno przefiltrowana, chociażby za pomocą doświadczenia z irackimi kręgami opozycyjnymi, do których odwołali się Amerykanie przygotowując uderzenie na Irak w 2003 r.

Konkludując, najważniejszym wątkiem całego uderzenia może być sprawa irańskich zdolności w zakresie obrony powietrznej kraju lub raczej jej ograniczeń systemowych. Zauważmy, że mowa dziś o potencjalnym porażeniu części systemów obrony przeciwlotniczej (opl), które Iran sam wyprodukował lub pozyskał od Rosji (kazus systemów S-300PMU2). Jeśli potwierdzą się te doniesienia to będzie oznaczało dużą wyrwę w i tak niezbyt efektywnym systemie obrony państwa. Zwiększy ti wrażliwość na podobne uderzenia w przyszłości, ale również umożliwi potencjalnie nie tylko samym Izraelczykom dokonywanie bardziej efektywnych misji ISTAR nad irańskimi obiektami. Co jeszcze istotne, zastępowalność tego rodzaju skomplikowanych systemów opl może być trudniejszym procesem, również na etapie produkcyjnym. Zauważmy, że Rosja jest dziś przeciążona pracami nad systemami opl dla własnych wojsk, własnego systemu obrony powietrznej. Doznała poważnych strat wśród tych systemów i jest zmuszona rozwijać obronę na wielu obszarach z racji kontynuowania agresji na Ukrainę. Jednocześnie, Rosjanie nie chcą tracić intratnych rynków zbytu, na czele z Indiami. Stąd też, uzupełnianie strat irańskich nie musi być dla nich priorytetem. Zauważmy, że może to dać impiul do działania dla strony chińskiej, ale w tym kontekście będzie to wchodzenie na dość grząski grunt polityczny o czym dobrze wiedzą sami Chińczycy, coraz sprawniej poruszający się na Bliskim Wschodzie.

Czytaj też

Irańska zbrojeniówka niekoniecznie dysponuje mocami zdolnymi do produkowania i zasilenia niezbędną ilością oraz jakością własnej opl. Szczególnie, że nie mówimy jedynie o widocznych zniszczeniach lub porażeniu systemów opl. Należy domniemywać, że część systemów mogła zostać wyłączona z akcji izraelskimi uderzeniami za pomocą zasobów walki radioelektronicznej (WRE), a nawet systemami walki w domenie cyber. Tutaj należy liczyć się z potrzebą nie tyle fizycznego zbudowania rakiety (interceptora), czy też radaru, ale opracowania w ramach badań i rozwoju nowego oprogramowania, technologii łączności, komunikacji, etc. Pomijam już zupełnie oddziaływanie lotnictwa irańskiego, które od lat uznawane jest za relatywnie słabe z racji ograniczeń modernizacyjnych starzejącej się floty zachodnich maszyn z okresu rządów Szacha Mohammada Rezy Pahlawiego i małych zakupów po rewolucji. Dlatego tyle nadziei wiązano m.in. z potencjalnym pozyskaniem maszyn z Rosji, obecnie kluczowego partnera (pytanie czy sojusznika) na arenie międzynarodowej, obok oczywiście Chin. Dlatego, jeśli szukać czegoś znaczącego w uderzeniach na Iran, innego niż wymiar polityczno-strategiczny, to należy zwrócić uwagę na tandem izraelskich środków rażenia innych niż tylko same pociski aerobalistyczne oraz skali porażenia/nieefektywności irańskiej opl.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (7)

  1. gnagon

    tak czy siak odparcie każdego irańskiego ataku kosztuje forsę której Izrael nie ma. Ba wyprodukowanie horrendalnie drogich rakiet plot wymaga czasu, zatem, w arsenale czy USA czy Izraela zaczyna ich brakować

    1. Davien3

      Gnagon wyprodukowanie zaawansowanych pocisków balistycznych jest jeszcze droższe a Iran jest biedniejszy od Izraela I wymaga jeszcze więcej czasu niz produkcja rakiet plot.

  2. Honker Haker

    Izrael jest zwyczajnie za mały (licząc armię lądowa) na inwazje na Iran. Może co najwyżej atakować w ograniczonym zakresie (f 35) z powietrza lub (co mało prawdopodobne) stworzyć koalicję i zaatakować z morza i powietrza.

    1. Davien3

      Izrael nie ma granicy lądowej z Iranem więc jaki atak na ladzie?? A w powietrzu i na morzu to Izrael ma miażdżącą przewage nad Iranem

    2. Immortan Joe

      davien, ale z samego powietrza to jeszcze wojny nikt nie wygrał.

    3. Davien3

      @Immortan Joe Powiedz to Serbom których same lotnictwo zmusiło do kapitulacji:)

  3. Jan z Krakowa

    Przyszłość. Gdyby Harris wygrała wybory i podpisała takie porozumienie pokojowe z Iranem , to Izrael musiałby zniszczyć irańskie instalacje atomowe. Takie umowy z Iranem nie zapobiegają uzyskaniu przez Iran A-bomby.

    1. Immortan Joe

      jan z krakowa, ale beż udziału sił zbrojnych USA izrael ie jest w stanie samodzielnie zniszczyc instalacji nuklearnych Iranu i wszyscy o tym doskonale wiedzą. Zreszta bez wsparcia USA to Izrael sam niewiele może w konfrontacji z Iranem.

    2. Davien3

      Joe w starciu z Iranem Izrael może na nim uklepać ziemię a na powstałym parkingu wymalowac pasy:) I nie potrzebuje do tego wcale USA

  4. Zbyszek

    Ciekawa analiza. Zakłada ona jednak wysoką skuteczność ataków Izraela. Nie można jej wykluczy ale także nie ma na nią istotnych dowodów

  5. oko

    Co przyniesie izraelski atak na Iran? [KOMENTARZ] Jaki był cel izraelskiego ataku na Iran ? ano taki , żeby pokazać muzułmanom ze Strefy Gazy , Palestynie i Libanowi jako ludności atakującej Izrael od czasu utworzenia tego państwa, że Izrael nie boi się ani tych grup, ani też nie boi się państw wspierających Hamas i Hezbollah , czyli np Iranu i Syrii bądź Jemenu . Izrael pokazał swoim wrogom , że zaatakuje bardzo silnie , nawet gdyby miało dojść do wojny , jeżeli będą naruszane interesy Izraela , w tym USA na Bliskim Wschodzie. Izrael stałe od dziesięcioleci powiększa swoje ziemie w kierunku morza dążąc stopniowo na przestrzeni lat do całkowitego wyprowadzenia się Hamasu i Hezbollahu z tego rejonu .

  6. easyrider

    Celem Izraela jest zniszczenie irańskiego programu nuklearnego. Reszta, w tym Gaza (nie wyłączając ataków z 7.10.23) i atak na płd. Liban, to zasłona dymna. Zakończenie tego co robią teraz, nie wchodzi w grę. Wówczas Iran doprowadzi do wyprodukowania głowic nuklearnych. Środki przenoszenia już ma. Poprzednie ataki wykazały, że są w stanie uderzyć skutecznie w terytorium Izraela. Zatem scenariusz, że wyprodukują głowice, użyją ich i zniszczą Izrael, nie jest nierealny.

  7. Przyszłość

    Z tego co wiem Izraelczycy lecieli nad terenami Kurdów w Iraku i Syrii bo tam czuli się bezpiecznie. A sam Iran czeka do wyborów w USA bo liczy na podpisanie umów pokojowych z hariss i rezygnację z programu stomowego

Reklama