Reklama

Geopolityka

F-35 nad Iranem. Rosyjskie S-300 skompromitowane

Autor. Deror Avi/ wikipedia.com/ CC BY-SA 4.0

W czasie ostatniego uderzenia na cele w Iranie izraelskie myśliwce F-35I Adir wykonywały operacje bezpośrednio w przestrzeni powietrznej Iranu. Teheran z kolei stracił rosyjskie baterie obrony powietrznej S-300PMU2.

Jednym z celów ostatniego uderzenia Izraela na Iran były baterie obrony powietrznej, jakie wykorzystuje Teheran do obrony kluczowych punktów kraju, w tym infrastruktury naftowej. Według doniesień agencyjnych, przekazywanych przez Axios i The New York Times, wśród celów miały być cztery stanowiska baterii przeciwlotniczych S-300PMU2, jakie są używane w Iranie. Jeśli Izraelczykom istotnie udało się zniszczyć kluczowe elementy baterii, takie jak radary kierowania ogniem lub stanowiska kierowania walką, oznacza to poważne osłabienie irańskiej obrony powietrznej.

Reklama

Zestawy S-300PMU2 były bowiem uznawane za stosunkowo najgroźniejsze elementy irańskiej obrony powietrznej. Zestawy te co do zasady mogą zwalczać cele na dystansie do 240 km, oczywiście w zależności od warunków, zapewniały więc obronę strefową. Oprócz nich Iran ma też dziesiątki innych systemów obrony powietrznej, ale z reguły, jak np. amerykańskie Hawki bądź powstałe na ich bazie systemy Mersad, nie mówiąc już o rosyjskich Torach, mają one mniejszy zasięg. Co prawda Teheran demonstrował własne systemy dalekiego zasięgu, w tym typu Bavar-373, ale nie wiadomo jaka jest ich skuteczność.

Czytaj też

Jest więc prawdopodobne, choć nie przesądzone, że w wypadku przyszłych, ewentualnych uderzeń Izraelczycy będą mieli większą swobodę działania nad Iranem. Będzie więc można stosować także inne środki rażenia, niż pociski aerobalistyczne w rodzaju systemu ROCKS, które z zasady odpalane są z dużej odległości (co najmniej kilkaset km) i trudne do zestrzelenia. Będzie tak przynajmniej do czasu aż Rosjanie i Irańczycy nie uzupełnią strat (a w dalszej perspektywie także nie poprawią swojej obrony powietrznej w oparciu o doświadczenia). W krótkiej perspektywie, na przykład kilku miesięcy, takie uzupełnienie może być trudne, bo Rosjanie sami zmagają się z atakami ukraińskich dronów i potrzebują wzmocnienia własnej obrony powietrznej.

Czytaj też

Z kolei CNN poinformował o tym, że w irańskiej przestrzeni powietrznej operowały izraelskie myśliwce F-35I. Jeśli to prawda, to Izraelczykom udało się nie tylko wykonać uderzenie z dystansu, ale też spenetrować irańską przestrzeń powietrzną w odległości ponad tysiąca kilometrów od własnych baz. To wszystko stawia Iran w niekorzystnym położeniu, jeśli chodzi o skuteczność obrony powietrznej, ale wcale nie musi oznaczać, że Teheran nie zdecyduje się na dalszą eskalację. A ta może być mocno niekorzystna, także dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej, Ukrainy i NATO, z uwagi na destabilizację i odwrócenie uwagi USA.

Reklama

Obserwatorzy zauważają też, że dziś tak jak w czasie Zimnej Wojny kolejne generacje zachodnich samolotów bojowych przechodzą „chrzest bojowy” właśnie w rękach sił powietrznych Izraela, a rosyjskie systemy przeciwlotnicze – w rękach jego przeciwników. Trzeba jednak pamiętać, że Rosjanie i Irańczycy na pewno będą starali się wyciągnąć wnioski z ponoszonych porażek, więc zachodnie systemy muszą być cały czas rozwijane i udoskonalane nie tylko z myślą o bieżących, ale i przyszłych zagrożeniach. Bo to, że Rosja, Iran i Chiny, będą dynamicznie rozwijać swoje systemy na bazie doświadczeń bojowych pomimo wysokich kosztów, nie ulega żadnej wątpliwości. Loty do Iranu dokonywane są zresztą nad terytorium Iraku, ale i Syrii, gdzie stacjonują rosyjskie wojska i systemy rozpoznawcze.

Czytaj też

Reklama

Komentarze

    Reklama