- Wiadomości
- Komentarz
Atak na Iran: Wiemy, co chciał osiągnąć Izrael [KOMENTARZ]
Izraelskie lotnictwo przeprowadziło uderzenie odwetowe na cele wojskowe w Iranie. Choć na razie trudno ocenić skutki uderzenia, to można domyślać się, co Izrael chciał uzyskać atakując w ten sposób.

Autor. Rafael
W akcji miało wziąć udział około stu samolotów i wszystkie wróciły do baz. W misji uczestniczyły myśliwce piątej generacji F-35, ale też F-15I i F-16I, wspierane między innymi przez samoloty tankowania powietrznego. Biorąc pod uwagę, że potencjał sił powietrznych Izraela ocenia się na około 350 samolotów bojowych, była to około jedna czwarta wszystkich maszyn. To stosunkowo duża skala zaangażowania w uderzenie.
Izraelska operacja była skomplikowana, bo obejmowała atak na cele położone od ponad tysiąca do nawet dwóch tysięcy kilometrów. Wśród celów były systemy obrony powietrznej, ale też bazy i instalacje przemysłowe związane z produkcją oraz eksploatacją rakiet i dronów, używanych do atakowania Izraela – nie tylko przez Iran, ale też przez Hezbollah. Na razie trudno ocenić skutki, jakie wywarło uderzenie. Wiadomo tyle, że żaden z izraelskich samolotów nie został zniszczony, ale nie są znane straty jakie poniósł Iran. Pojawiają się informacje o zniszczeniu jednego stanowiska kierowania ogniem wyrzutni zestawu przeciwlotniczego S-300PMU-2 i śmierci dwóch żołnierzy którzy je obsługiwali.
#BREAKING: The #Iranian Air Defense Force lost two of its officers after an air launched ballistic missile of #Israel Air Force hit command and control truck of a S-300PMU-2 long range Air Defense system near #Tehran last night. pic.twitter.com/5GytIR4I5R
— Babak Taghvaee - The Crisis Watch (@BabakTaghvaee1) October 26, 2024
Władze Stanów Zjednoczonych przekazały, że uznają odpowiedź Izraela za proporcjonalną w stosunku do ataku Iranu z 1 października, podkreślając że zaatakowano tylko cele wojskowe. Wcześniej istniały obawy, że Izrael zaatakuje irańskie cele związane z programem nuklearnym bądź produkcją ropy naftowej, co mogłoby grozić eskalacją do pełnoskalowej wojny. Z kolei Teheran zachowuje prawo do „proporcjonalnej” odpowiedzi. Oficjalnie twierdzi jednak że straty w prowincjach Chuzestan i Ilam (graniczące z Irakiem, na zachodzie kraju) oraz Teheran (rejon stolicy) były ograniczone.
Na ocenę politycznych i strategicznych skutków tego uderzenia przyjdzie jeszcze czas, biorąc pod uwagę że kluczowe będą następstwa, a więc to czy Iran zdecyduje się na odpowiedź zbrojną, mogącą powodować kontruderzenie ze strony Izraela i prowadzić do otwartego konfliktu, choć wszystkie strony deklarują że chcą go uniknąć.
Zobacz też
Na ten moment można jednak dość precyzyjnie ocenić militarny cel jaki chciał osiągnąć Izrael. Jest nim ograniczenie zdolności Iranu do dalszego odwetu. Temu służyło bowiem bombardowanie systemów obrony powietrznej, fabryk i stanowisk rakiet. Oczywiście nie oznacza to, że Iran stracił większość potencjału, czy nawet znaczną jego część. Jeśli jednak ataki istotnie zakończyły się powodzeniem, to przejściowo – do czasu gdy fabryki z pomocą Rosji, Chin czy Korei Północnej zostaną odbudowane – Teheran ma mniejsze możliwości, by jednocześnie szykować się do dużego ataku na Izrael oraz zbroić na dużą skalę Huti, Hezbollah i bojówki w Iraku. Co nie znaczy, że Iran nie ma ich wcale. Jeżeli jednak Izraelczycy osiągnęli swoje cele, to te zdolności zostały czasowo osłabione, co daje większą swobodę operacyjną Izraelowi w ewentualnych dalszych działaniach.
Jakiej broni użył Izrael?
Jeśli chodzi o same systemy użyte do zbombardowania celów w Iranie, to najprawdopodobniej wykorzystano między innymi pociski aerobalistyczne, czyli odpalane z samolotów rakiety o charakterystyce zbliżonej do taktycznych pocisków balistycznych o zasięgu kilkuset lub ponad tysiąca kilometrów, koncepcyjnie podobne do rosyjskiego Ch-47M2 Kindżał używanego przeciwko Ukrainie. Cechą charakterystyczną pocisków aerobalistycznych jest wysoka prędkość – ponad 1000 m/s, co przekłada się na kilkukrotną prędkość dźwięku.
Mogły być wśród nich pociski typu ROCKS, użyte w pierwszym uderzeniu na Iran w kwietniu (wtedy, przy dużo mniejszej skali ataku, również porażone miały być elementy rosyjskiego systemu S-300PMU-2, ale też inne, bo niedawny wyciek dokumentów mówił o pociskach „Golden Horizon”, nieznanych wcześniej publicznie i zaliczanych do klasy aerobalistycznych. Izrael posiada technologię pozwalającą na opracowanie takiego uzbrojenia dzięki budowie celów dla systemu obrony przeciwrakietowej (pociski Black Sparrow i pochodne), które mają symulować irańskie rakiety balistyczne i są odpalane z myśliwców F-15.
Zobacz też
No i jeszcze jedno. Ostatni atak będzie na pewno analizowany i to nie tylko w Izraelu oraz Iranie, ale też w Rosji czy Chinach i tamtejszy przemysł będzie „w pocie czoła” pracować nad środkami przeciwdziałania. Te nie pojawią się z dnia na dzień, ale w końcu raczej powstaną. Co oznacza, że Tel Awiw i państwa zachodnie (bo Iran na pewno wymieni informacjami się z Moskwą) już dziś muszą pracować nad jeszcze skuteczniejszymi środkami walki, niż Izrael użył w nocnym ataku na Iran. Warto zresztą dodać, że kolejne generacje środków przeciwlotniczych czy walki radioelektronicznej (obok broni kinetycznej takie na pewno zostały użyte) w czasach Zimnej Wojny w dużej mierze były opracowywane z uwzględnieniem doświadczeń z konfliktów na Bliskim Wschodzie. Obecnie może (i pewnie będzie) podobnie.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS