- Analiza
- Komentarz
- Opinia
- Wiadomości
2024 rok: bez wakacji kredytowych od wzmacniania bezpieczeństwa
Żyjemy na kontynencie europejskim, który, jak nigdy w XXI w. wymaga od nas wszystkich refleksji odnoszącej się do kwestii bezpieczeństwa i obronności. Lecz nie emocjonalnego, chwilowego zjednoczenia się w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale długofalowego budowania naszej własnej tarczy i miecza, bez którego w kolejnych latach nie będziemy w stanie kontynuować innych, ważnych transformacji naszej przestrzeni ekonomicznej, ekologicznej, społecznej i socjalnej oraz technologicznej.

Autor. mil.ru
James Carville, dla Williama Clintona ukuł stwierdzenie „The economy, stupid” (pl. ekonomia głupcze), co miało oddawać nowe podejście do lat post-zimnowojennych, obecnie w szczególnie w Europie, i to całej Europie, potrzebujemy raczej stwierdzenia obronność, głupcze. Szczególnie, że Rosja myśli już dziś zupełnie innymi standardami i nie zamierza tego zmieniać w kolejnych latach. Wobec tego, obraz nadchodzącego 2024 r. w żadnym razie nie niesie w sobie zbyt wielkiej porcji optymizmu.
Dotychczas, swoista post-zimnowojenna „zielona wyspa” stabilizacji, w postaci kontynentu europejskiego, coraz częściej targana jest pytaniami o możliwość zagrożenia wojną konwencjonalną. Zwracają na ten fakt uwagę liczni dowódcy wojskowi, zarówno w służbie, jak i emerytowani. Lecz również regularnie podobne głosy pojawiają się w przestrzeni debaty ekspertów cywilnych oraz analityków zajmujących się sprawami bezpieczeństwa i obronności. Oczywiście jest to wynik obserwacji reperkusji rosyjskiej agresji na Ukrainę i przesuwania przez reżim na Kremlu kolejnych granic użycia siły i to nie tylko tej militarnej. W żadnym razie rosyjska polityka nie wskazuje na wolę wycofania się z dalszej eskalacji przemocy na linii frontu, ale również względem całego ukraińskiego terytorium. Szczególną lekcją tej brutalnej prawdy było masowe zaatakowanie ukraińskich miast niemal w ostatnich dniach 2023 r. jak i w Nowy Rok.
Zobacz też
Władze na Kremlu poczuły przysłowiową krew i będą agresywne w 2024
Niestety putinowski reżim wyczuł swoją możliwość strategicznego zwycięstwa wraz z niepowodzeniem ukraińskich działań ofensywnych z 2023 r. oraz możliwymi problemami z pomocą wojskową z Zachodu. Dlatego też, najprawdopodobniej można spodziewać się prób ogólnej zmiany sytuacji militarno-politycznej właśnie w nadchodzącym roku. Nie bez przyczyny, cały czas strona ukraińska nie tylko fortyfikuje aktywną linię frontu, ale stara się podejmować działania zabezpieczające np. granicę z Białorusią.
I to właśnie implikuje obawy o eskalowanie oraz zwiększenie problemów odnoszących się do bezpieczeństwa regionalnego. Czego mieliśmy przedsmak w ostatnich dniach 2023 r. w Polsce w związku z pojawieniem się niezidentyfikowanego pocisku nad naszym terytorium. Równie dobrze, to właśnie 2024 r. będzie okresem sprawdzania naszych flankowych zdolności w zakresie odpowiedzi militarno-politycznej w podobnej lub większej skali jeśli chodzi o rosyjskie rakiety czy też bezzałogowce. Zauważając, że dotyczy to Polski i Rumunii, a więc dwóch państw strategicznie istotnych dla utrzymania pomocy wojskowej Ukrainie, w jakiejkolwiek byłaby ona skali w kolejnych dwunastu miesiącach. Jeśli Rosjanie nie będą musieli obawiać się o swoje pozycje na terenach okupowanych, to nie należy spodziewać się, iż jednocześnie zapomną o znaczeniu kanałów przez które prowadzi pomoc wojskowa (w obie strony, gdyż część sprzętu ukraińskiego jest i będzie serwisowana oraz naprawiana w innych państwach Europy).
Zobacz też
Odchodzący rok nakazuje nam refleksję, że tego rodzaju wyzwania dla naszego bezpieczeństwa nie odnoszą się tylko i wyłącznie do środków wojskowych strony rosyjskiej. Cały czas trzeba przypominać, że Rosja jest państwem zbójeckim w zakresie wykorzystywania swoich narzędzi wywiadowczych w ramach tajnych operacji.Oczywiście, gdy patrzymy na największy konflikt zbrojny po 1945 r. w Europie może nam umknąć obraz skali bezpośrednich zagrożeń ze strony tria SWZ (Służba Wywiadu Zagranicznego)-FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa)-GRU/GU. Od ciągłej presji, wręcz agresji w domenie cyber, poprzez próby eliminacji celów osobowych, aż po sabotaże, dywersje, używanie presji migracyjnej, a skończywszy na użyciu bezpośrednim broni chemicznej, trucizn i materiałów radioaktywnych.
Rosja łamała standardy bezpieczeństwa w Europie przez lata, kolejne miesiące nie będą wyjątkiem od reguły
Musimy sobie uzmysłowić, że wszystko to, co zostało wskazane powyżej nie tylko dotyczyło Europy przed 2022 r., ale dotyczy tu i teraz nas wszystkich. Wystarczy spojrzeć na szczątkowe informacje płynące z Polski w zakresie rozbicia grupy agentów-dywersantów rosyjskich, którzy za cel mieli obierać szlaki transportowe. Można odnieść wrażenie, że to oni, a nie nawet umowny pocisk manewrujący powinny zmienić nasze podejście do oceny agresywności Rosji.
Widać bowiem, że Kreml nie obawia się używania przemocy, nawet wobec celów na terytorium państw natowskich i unijnych, wiedząc, że np. wysadzenie pociągu mogłoby skutkować śmiercią obywateli innych państw. Lecz złudzeń nie powinno się mieć żadnych w tym zakresie, pamiętając o rosyjskiej odpowiedzialności za zestrzelenie cywilnego samolotu pasażerskiego MH-17 i to w warunkach przed agresją pełnoskalową z 2022 r. Mówiąc wprost, Kreml nie tylko atakuje Ukrainę, ale czyni to również wobec innych państw. Stąd też, w 2024 r. wchodzimy nie tylko jako bierni obserwatorzy zmagań obronnych Ukrainy, ale państwa zagrożone tu i teraz przez Rosjan.
Zobacz też
Szczególnie, że w przypadku Rosji największe zmiany zachodzą niestety na zapleczu frontu, gdzie niezależnie od efektywności wycinkowej, władze rosyjskie przestawiają się na wieloletni wysiłek zbrojeniowy. Pamiętając, że ta sama putinowska Rosja jeszcze przed agresją z 2022 r. przeprowadzała, częstokroć wówczas niezrozumiałe na Zachodzie, zmiany w skali ćwiczeń odporności kraju. Od manewrów, militaryzujących wszelkie aspekty gospodarki i systemu finansowego, aż po wzmacnianie obrony cywilnej lub szerzej militaryzację już i tak mocno zmilitaryzowanego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (EMERCOM).
Dziś, w obliczu 2024 r. nie powinno się więc tylko patrzeć na siły zbrojne, ale również na wówczas włączane w wysiłek zbrojeniowy inne aspekty państwa rosyjskiego. Przykładowo, gdy widzimy wszelkie zaburzenia w zakresie pożarów w Rosji i innych zdarzeń tego rodzaju, zakładając możliwość działań sabotażowych walczącej z rosyjską agresją Ukrainy, trzeba pamiętać o roli wspomnianego EMRCOM-u. Jednak największy wysiłek, z racji braków możliwości działania Ukrainy (rakiety dalekiego zasięgu, etc.) zakłada w Rosji odtwarzanie zdolności ofensywnych. Podkreślmy ofensywnych, a nie obronnych, gdyż w przypadku Rosji i jej strategii okresu putinizmu raczej trudno jest mówić, że kiedykolwiek to państwo stawiało na potrzeby stricte obronne. Zaś ponownie pamiętajmy, że chyba jedynie tuby propagandowe Kremla przyjmują narracje o działaniach „sprowokowanych”, „przeciwdziałaniu agresji NATO” i podobnemu bełkotliwemu formatowi rosyjskiej propagandy.
Nasza racjonalność versus rosyjskie realia, czyli nie popełnić błędów z przeszłości
Przywracanie zdolności przez Rosję wojennych obejmuje mobilizację nowych żołnierzy, zmiany (przynajmniej próby zmian) w ich wyekwipowaniu, a także sięganie po zasoby ilościowe w przypadku sprzętu oraz uzbrojenia. Co więcej, nie można wątpić – patrząc po doświadczeniach z 2023 r. – że strona rosyjska będzie starała się utrzymać możliwości niwelowania przewag ukraińskich, w sferze technologicznej. Część z nich, jak np. wprowadzanie nowych zasobów ludzkich, może być niezrozumiała z zachodniej perspektywy, ale może okazywać się niestety skuteczna. W tym przypadku ważnym aspektem, warunkującym pesymizm w ocenach poziomu bezpieczeństwa w Europie jest także brak radykalnego tąpnięcia w społeczeństwie Rosji wobec rosnących strat wojennych. Znacznych, niezależnie, czy przyjmujemy statystyki ukraińskie, czy też bardziej ostrożne estymacje zachodnich wywiadów. Umowny tandem biedy oraz propagandy, podlany sosem neoimperialnych wizji, stwarza władzom na Kremlu okienko w zakresie rekrutacji do wojska. Szczególnie, gdy przerażone w 2022 r. miasta zostawia się w umownym spokoju (przynajmniej na taką skalę, która nie grozi tworzeniem się masy krytycznej), by mogły bawić się w najdroższych dyskotekach lub stwarzać namiastki normalnego życia.
Zobacz też
Lecz jednocześnie trzeba wprost stwierdzić, że agresja na Ukrainę z umownej propagandowej „Operacji Specjalnej” (jak Rosjanie nazywają pełnoskalową agresję przeciwko Ukrainie) będącej fanaberią elit rządzących stała się wojną Rosjan, który w sposób aktywny lub milczący wzięli za nią odpowiedzialność. Stąd też, wielkim błędem jest powielanie standardów oceny Rosji za pomocą zachodniej racjonalności, wpisanej w warunkowanie pewnych elementów procesów decyzyjnych w oparciu o poszanowanie jednostki, demokrację, standardy demokratyczne, czy nawet gospodarkę wolnorynkową. To jeszcze bardziej nakazuje nam większą czujność wobec 2024 r. i rosyjskich działań na różnych kierunkach. Zauważmy, że Rosjanie przede wszystkim nie tylko doprowadzili do złamania wszelkich standardów prawa międzynarodowego, ale i „pracują” regularnie nad obniżeniem jeszcze istniejących środków budowy zaufania (jeśli takowe się ostały jeszcze). Zaś przy braku transparentności i przy dużej mobilizacji sił oraz środków, ideologizacji rosyjskiej debaty o polityce na skalę już przypominającą standardy sowieckie możliwym jest popełnienie błędu w ocenie lub celowe spróbowanie pójścia o jeden krok dalej w swej agresji. I nie chodzi tutaj o podważanie celu strategicznego rosyjskiej polityki, jakim jest neoimperializm. Lecz raczej o popełnienie błędu w ocenach wywiadowczych oraz politycznych już względem poszczególnej aktywności strategiczno-operacyjnej.
Nie ma sceanriusza rozwoju sytuacji w Europie, który można uznać za nierealny w 2024 r.
Mówiąc wprost, Rosja nie jest w tak tragicznym położeniu, że można myśleć o jej gwałtownym załamaniu, a jednocześnie wie, że kończy się pewnego rodzaju okienko możliwości działania w Europie. Chodzi oczywiście o reperkusje długookresowe względem własnej ekonomii, demografii, rozwoju technologii wojskowych, ale też procesy wzmacniania NATO i Zachodu. Stąd też, szczególnie w wymiarze bezpieczeństwa wschodniej flanki możemy spodziewać się wszystkiego po stronie rosyjskiej. I nie powinno się tego traktować w zakresie budowania narracji mającej zastraszyć społeczeństwa, a wręcz przeciwnie. Tego rodzaju diagnozy winny być pozycjonowane w kategorii tworzenia podwalin pod efektywne odstraszanie.
Albowiem, właśnie w Europie cały czas najmocniej borykamy się (w różnej skali, w różnych państwach) z trzema kluczowymi wyzwaniami odnoszącymi się do naszej przestrzeni bezpieczeństwa i obronności. Są nimi, kwestie ilościowe jeśli chodzi o siły zbrojne (czasu pokoju i czasu wojny, szczególnie rezerwy), przestrzeń materiałowa i przemysłowa (czasu pokoju i wojny, szczególnie rezerwy amunicji, części zamiennych i uzbrojenia) i przede wszystkim lokowanie społeczeństw w odniesieniu do ich odporności (szczególnie zrozumienie niezbędności posiadania własnych krajowych wzorców obrony totalnej/powszechnej, w tym obrony cywilnej).
Zobacz też
Bez stwierdzenia, że nie jesteśmy zieloną wyspą bezpieczeństwa trudnym jest kreowanie przestrzeni debaty o obciążeniach finansowych, wymogu szkolenia się społeczeństw (militarnego i niemilitarnego), zmian w podejściu do produkcji w przemyśle wojskowym (względem standardów wykutych w okresie post-zimnowojennym) i przede wszystkim utrzymywania znacznych sił zbrojnych. Można się obawiać, że dziś dyskusje specjalistyczne odnoszące się do poszczególnych perspektyw czasowych (wymiar 2-3 lat, 2-5 lat, itd.) jeśli chodzi o zagrożenie rosyjskie są próbą delikatnego podejścia do tej problematyki. Tak, aby nie wywoływać mocnej presji psychologicznej na społeczeństwa europejskie.
Lecz jednocześnie, widząc 2024 r. można zaapelować, aby zasadą państw europejskich nie stała się wizja, że „problem długo ignorowany, rozwiązuje się sam”. Trzeba zacząć go rozwiązywać już teraz i z odwagą w kolejnych dwunastu miesiącach. Nic tak nie zapewnia pokoju, również w Europie, w 2024 r., jak zwiększające się procesy produkcji amunicji, duże manewry wojskowe, inwestycje w zdolności wywiadów i służb zajmujących się osłoną kontrwywiadowczą, a także w rozwój technologii wojskowych przyszłości. I nic nie zapewnia lepszego odstraszania Rosjan przed ich agresją, jak wizja silnych więzów sojuszniczych, opartych na zdolnościach do wystawienia nie tylko pierwszego rzutu, ale i niezbędnych rezerw. Analogicznie, ponownie musimy przełamywać wątpliwości jeśli chodzi o odstraszanie jądrowe. Musimy być bardziej osadzeni w relacjach sojuszniczych niż to miało miejsce w latach ubiegłych, ale nie będzie to łatwe z racji chociażby postawy władz np. Węgier. Jednocześnie, pytań o postawę USA wobec Europy w kolejnych miesiącach wyborczych. Cały czas jednak to od nas, Europejczyków zależy, jak sprostamy wyzwaniom dla naszego bezpieczeństwa i jak podejdziemy do spraw trudnych.
Czas bezrefleksyjnego wypierania rzeczywistości kończy się na naszych oczach
Czas bezrefleksyjnego podejścia do zagrożeń militarnych odszedł w praktyce bezpowrotnie, niezależnie od naszych metod oceny Rosji. Trzeba bowiem uznać, że aby nie wykorzystywać obrony, trzeba Rosjan odstraszać lub, jak mówił Lord Ismay (słynny Sekretarz Generalny NATO doby zimnej wojny) trzymać z dala. Przy czym, nie jest to zadanie możliwe do realizacji, gdy w 2024 r. uznamy, że wojna przestała być nośnym tematem i uda się nam ją wyprzeć. Ponownie należy podkreślić, że nie chodzi o strach, ale pewność siebie, iż w warunkach zróżnicowanych form rosyjskiej agresywnej polityki państwa europejskie będą mogły sobie poradzić. Nie mówiąc już o najbardziej problematycznej kwestii, a więc pomocy Ukrainie.
Jeśli dojdzie do porażki tego państwa w 2024 r. lub narzucenia władzom tego kraju porozumienia z Rosją, to zegar agresywności Rosji jedynie przyspieszy. Chociaż, trudno jest przypuszczać, że kremlowska wola zwyciężania byłaby na tyle elastyczna, aby przyjąć coś w rodzaju zgniłych rozwiązań kolejnych „porozumień mińskich” (zamrażających agresję na Ukrainę z 2014-15 i sankcjonujących ówczesną okupację części terytorium tego państwa). Tak czy inaczej, również w przypadku pomocy dla Ukrainy Europa ma dziś więcej do zrobienia w 2024 r., a odnosi się to oczywiście do wzięcia większej odpowiedzialności za procesy szkoleniowe (utrzymanie finansowania, potencjalne zwiększenie skali, gdyby Ukraina zdecydowała się na szerszą mobilizację) i pomoc materiałową. Bez oglądania się na procesy wyborcze w USA, państwa kontynentu europejskiego muszą inwestować w samodzielność do działań, bez jednoczesnego zakładania oczywiście upadku więzów transatlantyckich.
Zobacz też
Czas spłacania kredytu wziętego w okresie tzw. dywidendy pokoju nadszedł właśnie teraz i nie możemy liczyć na kolejne wakacje kredytowe ze strony świata. Nawet nie tylko samej Rosji, bowiem obserwujemy równie niebezpieczne trendy dla nas w Europie w zakresie Bliskiego Wschodu i szlaków morskich, a także niestabilności (wojskowe zamachy stanu, wojny i konflikty wewnętrzne) na kluczowym dla nas kontynencie afrykańskim. Jesteśmy też, czy tego chcemy, czy nie, od stabilności Indo-Pacyfiku, ale i Arktyki. Do tego musimy uznać, że nadal w samej Europie mamy wiele do zrobienia w zakresie możliwości przeciwdziałania kryzysom w rejonach spornych – Kosowo, Bośnia i Hercegowina, Serbia, relacje grecko-tureckie, czy generalnie wschodnia część Morza Śródziemnego. Nie negując również innych potrzeb, bowiem zagrożenia terrorystyczne to coś, co nadal funkcjonuje i będzie funkcjonowało. Wszystko to wymaga już nie tylko odpowiedniego zaplecza programów pomocowych, edukacyjnych, siły ekonomicznej, etc., ale i bezpośrednio zasobów wojskowych po stronie europejskiej. Francuzi chcą to nazywać autonomią strategiczną, autor niniejszego komentarza kieruje się bardziej w stronę samodzielności strategicznej, a finalnie może chodzić o wspólne bezpieczeństwo europejskie.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS