Reklama

Geopolityka

Zdjęcie ilustracyjne

2024 rok: bez wakacji kredytowych od wzmacniania bezpieczeństwa

Żyjemy na kontynencie europejskim, który, jak nigdy w XXI w. wymaga od nas wszystkich refleksji odnoszącej się do kwestii bezpieczeństwa i obronności. Lecz nie emocjonalnego, chwilowego zjednoczenia się w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale długofalowego budowania naszej własnej tarczy i miecza, bez którego w kolejnych latach nie będziemy w stanie kontynuować innych, ważnych transformacji naszej przestrzeni ekonomicznej, ekologicznej, społecznej i socjalnej oraz technologicznej.

Reklama

James Carville, dla Williama Clintona ukuł stwierdzenie „The economy, stupid” (pl. ekonomia głupcze), co miało oddawać nowe podejście do lat post-zimnowojennych, obecnie w szczególnie w Europie, i to całej Europie, potrzebujemy raczej stwierdzenia obronność, głupcze. Szczególnie, że Rosja myśli już dziś zupełnie innymi standardami i nie zamierza tego zmieniać w kolejnych latach. Wobec tego, obraz nadchodzącego 2024 r. w żadnym razie nie niesie w sobie zbyt wielkiej porcji optymizmu.

Reklama

Dotychczas, swoista post-zimnowojenna „zielona wyspa” stabilizacji, w postaci kontynentu europejskiego, coraz częściej targana jest pytaniami o możliwość zagrożenia wojną konwencjonalną. Zwracają na ten fakt uwagę liczni dowódcy wojskowi, zarówno w służbie, jak i emerytowani. Lecz również regularnie podobne głosy pojawiają się w przestrzeni debaty ekspertów cywilnych oraz analityków zajmujących się sprawami bezpieczeństwa i obronności. Oczywiście jest to wynik obserwacji reperkusji rosyjskiej agresji na Ukrainę i przesuwania przez reżim na Kremlu kolejnych granic użycia siły i to nie tylko tej militarnej. W żadnym razie rosyjska polityka nie wskazuje na wolę wycofania się z dalszej eskalacji przemocy na linii frontu, ale również względem całego ukraińskiego terytorium. Szczególną lekcją tej brutalnej prawdy było masowe zaatakowanie ukraińskich miast niemal w ostatnich dniach 2023 r. jak i w Nowy Rok.

Czytaj też

Władze na Kremlu poczuły przysłowiową krew i będą agresywne w 2024

Niestety putinowski reżim wyczuł swoją możliwość strategicznego zwycięstwa wraz z niepowodzeniem ukraińskich działań ofensywnych z 2023 r. oraz możliwymi problemami z pomocą wojskową z Zachodu. Dlatego też, najprawdopodobniej można spodziewać się prób ogólnej zmiany sytuacji militarno-politycznej właśnie w nadchodzącym roku. Nie bez przyczyny, cały czas strona ukraińska nie tylko fortyfikuje aktywną linię frontu, ale stara się podejmować działania zabezpieczające np. granicę z Białorusią.

Reklama

I to właśnie implikuje obawy o eskalowanie oraz zwiększenie problemów odnoszących się do bezpieczeństwa regionalnego. Czego mieliśmy przedsmak w ostatnich dniach 2023 r. w Polsce w związku z pojawieniem się niezidentyfikowanego pocisku nad naszym terytorium. Równie dobrze, to właśnie 2024 r. będzie okresem sprawdzania naszych flankowych zdolności w zakresie odpowiedzi militarno-politycznej w podobnej lub większej skali jeśli chodzi o rosyjskie rakiety czy też bezzałogowce. Zauważając, że dotyczy to Polski i Rumunii, a więc dwóch państw strategicznie istotnych dla utrzymania pomocy wojskowej Ukrainie, w jakiejkolwiek byłaby ona skali w kolejnych dwunastu miesiącach. Jeśli Rosjanie nie będą musieli obawiać się o swoje pozycje na terenach okupowanych, to nie należy spodziewać się, iż jednocześnie zapomną o znaczeniu kanałów przez które prowadzi pomoc wojskowa (w obie strony, gdyż część sprzętu ukraińskiego jest i będzie serwisowana oraz naprawiana w innych państwach Europy).

Czytaj też

Odchodzący rok nakazuje nam refleksję, że tego rodzaju wyzwania dla naszego bezpieczeństwa nie odnoszą się tylko i wyłącznie do środków wojskowych strony rosyjskiej. Cały czas trzeba przypominać, że Rosja jest państwem zbójeckim w zakresie wykorzystywania swoich narzędzi wywiadowczych w ramach tajnych operacji.Oczywiście, gdy patrzymy na największy konflikt zbrojny po 1945 r. w Europie może nam umknąć obraz skali bezpośrednich zagrożeń ze strony tria SWZ (Służba Wywiadu Zagranicznego)-FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa)-GRU/GU. Od ciągłej presji, wręcz agresji w domenie cyber, poprzez próby eliminacji celów osobowych, aż po sabotaże, dywersje, używanie presji migracyjnej, a skończywszy na użyciu bezpośrednim broni chemicznej, trucizn i materiałów radioaktywnych.

Rosja łamała standardy bezpieczeństwa w Europie przez lata, kolejne miesiące nie będą wyjątkiem od reguły

Musimy sobie uzmysłowić, że wszystko to, co zostało wskazane powyżej nie tylko dotyczyło Europy przed 2022 r., ale dotyczy tu i teraz nas wszystkich. Wystarczy spojrzeć na szczątkowe informacje płynące z Polski w zakresie rozbicia grupy agentów-dywersantów rosyjskich, którzy za cel mieli obierać szlaki transportowe. Można odnieść wrażenie, że to oni, a nie nawet umowny pocisk manewrujący powinny zmienić nasze podejście do oceny agresywności Rosji.

Widać bowiem, że Kreml nie obawia się używania przemocy, nawet wobec celów na terytorium państw natowskich i unijnych, wiedząc, że np. wysadzenie pociągu mogłoby skutkować śmiercią obywateli innych państw. Lecz złudzeń nie powinno się mieć żadnych w tym zakresie, pamiętając o rosyjskiej odpowiedzialności za zestrzelenie cywilnego samolotu pasażerskiego MH-17 i to w warunkach przed agresją pełnoskalową z 2022 r. Mówiąc wprost, Kreml nie tylko atakuje Ukrainę, ale czyni to również wobec innych państw. Stąd też, w 2024 r. wchodzimy nie tylko jako bierni obserwatorzy zmagań obronnych Ukrainy, ale państwa zagrożone tu i teraz przez Rosjan.

Czytaj też

Szczególnie, że w przypadku Rosji największe zmiany zachodzą niestety na zapleczu frontu, gdzie niezależnie od efektywności wycinkowej, władze rosyjskie przestawiają się na wieloletni wysiłek zbrojeniowy. Pamiętając, że ta sama putinowska Rosja jeszcze przed agresją z 2022 r. przeprowadzała, częstokroć wówczas niezrozumiałe na Zachodzie, zmiany w skali ćwiczeń odporności kraju. Od manewrów, militaryzujących wszelkie aspekty gospodarki i systemu finansowego, aż po wzmacnianie obrony cywilnej lub szerzej militaryzację już i tak mocno zmilitaryzowanego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (EMERCOM).

Dziś, w obliczu 2024 r. nie powinno się więc tylko patrzeć na siły zbrojne, ale również na wówczas włączane w wysiłek zbrojeniowy inne aspekty państwa rosyjskiego. Przykładowo, gdy widzimy wszelkie zaburzenia w zakresie pożarów w Rosji i innych zdarzeń tego rodzaju, zakładając możliwość działań sabotażowych walczącej z rosyjską agresją Ukrainy, trzeba pamiętać o roli wspomnianego EMRCOM-u. Jednak największy wysiłek, z racji braków możliwości działania Ukrainy (rakiety dalekiego zasięgu, etc.) zakłada w Rosji odtwarzanie zdolności ofensywnych. Podkreślmy ofensywnych, a nie obronnych, gdyż w przypadku Rosji i jej strategii okresu putinizmu raczej trudno jest mówić, że kiedykolwiek to państwo stawiało na potrzeby stricte obronne. Zaś ponownie pamiętajmy, że chyba jedynie tuby propagandowe Kremla przyjmują narracje o działaniach „sprowokowanych”, „przeciwdziałaniu agresji NATO” i podobnemu bełkotliwemu formatowi rosyjskiej propagandy.

Nasza racjonalność versus rosyjskie realia, czyli nie popełnić błędów z przeszłości

Przywracanie zdolności przez Rosję wojennych obejmuje mobilizację nowych żołnierzy, zmiany (przynajmniej próby zmian) w ich wyekwipowaniu, a także sięganie po zasoby ilościowe w przypadku sprzętu oraz uzbrojenia. Co więcej, nie można wątpić – patrząc po doświadczeniach z 2023 r. – że strona rosyjska będzie starała się utrzymać możliwości niwelowania przewag ukraińskich, w sferze technologicznej. Część z nich, jak np. wprowadzanie nowych zasobów ludzkich, może być niezrozumiała z zachodniej perspektywy, ale może okazywać się niestety skuteczna. W tym przypadku ważnym aspektem, warunkującym pesymizm w ocenach poziomu bezpieczeństwa w Europie jest także brak radykalnego tąpnięcia w społeczeństwie Rosji wobec rosnących strat wojennych. Znacznych, niezależnie, czy przyjmujemy statystyki ukraińskie, czy też bardziej ostrożne estymacje zachodnich wywiadów. Umowny tandem biedy oraz propagandy, podlany sosem neoimperialnych wizji, stwarza władzom na Kremlu okienko w zakresie rekrutacji do wojska. Szczególnie, gdy przerażone w 2022 r. miasta zostawia się w umownym spokoju (przynajmniej na taką skalę, która nie grozi tworzeniem się masy krytycznej), by mogły bawić się w najdroższych dyskotekach lub stwarzać namiastki normalnego życia.

Czytaj też

Lecz jednocześnie trzeba wprost stwierdzić, że agresja na Ukrainę z umownej propagandowej „Operacji Specjalnej” (jak Rosjanie nazywają pełnoskalową agresję przeciwko Ukrainie) będącej fanaberią elit rządzących stała się wojną Rosjan, który w sposób aktywny lub milczący wzięli za nią odpowiedzialność. Stąd też, wielkim błędem jest powielanie standardów oceny Rosji za pomocą zachodniej racjonalności, wpisanej w warunkowanie pewnych elementów procesów decyzyjnych w oparciu o poszanowanie jednostki, demokrację, standardy demokratyczne, czy nawet gospodarkę wolnorynkową. To jeszcze bardziej nakazuje nam większą czujność wobec 2024 r. i rosyjskich działań na różnych kierunkach. Zauważmy, że Rosjanie przede wszystkim nie tylko doprowadzili do złamania wszelkich standardów prawa międzynarodowego, ale i „pracują” regularnie nad obniżeniem jeszcze istniejących środków budowy zaufania (jeśli takowe się ostały jeszcze). Zaś przy braku transparentności i przy dużej mobilizacji sił oraz środków, ideologizacji rosyjskiej debaty o polityce na skalę już przypominającą standardy sowieckie możliwym jest popełnienie błędu w ocenie lub celowe spróbowanie pójścia o jeden krok dalej w swej agresji. I nie chodzi tutaj o podważanie celu strategicznego rosyjskiej polityki, jakim jest neoimperializm. Lecz raczej o popełnienie błędu w ocenach wywiadowczych oraz politycznych już względem poszczególnej aktywności strategiczno-operacyjnej.

Nie ma sceanriusza rozwoju sytuacji w Europie, który można uznać za nierealny w 2024 r.

Mówiąc wprost, Rosja nie jest w tak tragicznym położeniu, że można myśleć o jej gwałtownym załamaniu, a jednocześnie wie, że kończy się pewnego rodzaju okienko możliwości działania w Europie. Chodzi oczywiście o reperkusje długookresowe względem własnej ekonomii, demografii, rozwoju technologii wojskowych, ale też procesy wzmacniania NATO i Zachodu. Stąd też, szczególnie w wymiarze bezpieczeństwa wschodniej flanki możemy spodziewać się wszystkiego po stronie rosyjskiej. I nie powinno się tego traktować w zakresie budowania narracji mającej zastraszyć społeczeństwa, a wręcz przeciwnie. Tego rodzaju diagnozy winny być pozycjonowane w kategorii tworzenia podwalin pod efektywne odstraszanie.

Albowiem, właśnie w Europie cały czas najmocniej borykamy się (w różnej skali, w różnych państwach) z trzema kluczowymi wyzwaniami odnoszącymi się do naszej przestrzeni bezpieczeństwa i obronności. Są nimi, kwestie ilościowe jeśli chodzi o siły zbrojne (czasu pokoju i czasu wojny, szczególnie rezerwy), przestrzeń materiałowa i przemysłowa (czasu pokoju i wojny, szczególnie rezerwy amunicji, części zamiennych i uzbrojenia) i przede wszystkim lokowanie społeczeństw w odniesieniu do ich odporności (szczególnie zrozumienie niezbędności posiadania własnych krajowych wzorców obrony totalnej/powszechnej, w tym obrony cywilnej).

Czytaj też

Bez stwierdzenia, że nie jesteśmy zieloną wyspą bezpieczeństwa trudnym jest kreowanie przestrzeni debaty o obciążeniach finansowych, wymogu szkolenia się społeczeństw (militarnego i niemilitarnego), zmian w podejściu do produkcji w przemyśle wojskowym (względem standardów wykutych w okresie post-zimnowojennym) i przede wszystkim utrzymywania znacznych sił zbrojnych. Można się obawiać, że dziś dyskusje specjalistyczne odnoszące się do poszczególnych perspektyw czasowych (wymiar 2-3 lat, 2-5 lat, itd.) jeśli chodzi o zagrożenie rosyjskie są próbą delikatnego podejścia do tej problematyki. Tak, aby nie wywoływać mocnej presji psychologicznej na społeczeństwa europejskie.

Lecz jednocześnie, widząc 2024 r. można zaapelować, aby zasadą państw europejskich nie stała się wizja, że „problem długo ignorowany, rozwiązuje się sam”. Trzeba zacząć go rozwiązywać już teraz i z odwagą w kolejnych dwunastu miesiącach. Nic tak nie zapewnia pokoju, również w Europie, w 2024 r., jak zwiększające się procesy produkcji amunicji, duże manewry wojskowe, inwestycje w zdolności wywiadów i służb zajmujących się osłoną kontrwywiadowczą, a także w rozwój technologii wojskowych przyszłości. I nic nie zapewnia lepszego odstraszania Rosjan przed ich agresją, jak wizja silnych więzów sojuszniczych, opartych na zdolnościach do wystawienia nie tylko pierwszego rzutu, ale i niezbędnych rezerw. Analogicznie, ponownie musimy przełamywać wątpliwości jeśli chodzi o odstraszanie jądrowe. Musimy być bardziej osadzeni w relacjach sojuszniczych niż to miało miejsce w latach ubiegłych, ale nie będzie to łatwe z racji chociażby postawy władz np. Węgier. Jednocześnie, pytań o postawę USA wobec Europy w kolejnych miesiącach wyborczych. Cały czas jednak to od nas, Europejczyków zależy, jak sprostamy wyzwaniom dla naszego bezpieczeństwa i jak podejdziemy do spraw trudnych.

Czas bezrefleksyjnego wypierania rzeczywistości kończy się na naszych oczach

Czas bezrefleksyjnego podejścia do zagrożeń militarnych odszedł w praktyce bezpowrotnie, niezależnie od naszych metod oceny Rosji. Trzeba bowiem uznać, że aby nie wykorzystywać obrony, trzeba Rosjan odstraszać lub, jak mówił Lord Ismay (słynny Sekretarz Generalny NATO doby zimnej wojny) trzymać z dala. Przy czym, nie jest to zadanie możliwe do realizacji, gdy w 2024 r. uznamy, że wojna przestała być nośnym tematem i uda się nam ją wyprzeć. Ponownie należy podkreślić, że nie chodzi o strach, ale pewność siebie, iż w warunkach zróżnicowanych form rosyjskiej agresywnej polityki państwa europejskie będą mogły sobie poradzić. Nie mówiąc już o najbardziej problematycznej kwestii, a więc pomocy Ukrainie.

Jeśli dojdzie do porażki tego państwa w 2024 r. lub narzucenia władzom tego kraju porozumienia z Rosją, to zegar agresywności Rosji jedynie przyspieszy. Chociaż, trudno jest przypuszczać, że kremlowska wola zwyciężania byłaby na tyle elastyczna, aby przyjąć coś w rodzaju zgniłych rozwiązań kolejnych „porozumień mińskich” (zamrażających agresję na Ukrainę z 2014-15 i sankcjonujących ówczesną okupację części terytorium tego państwa). Tak czy inaczej, również w przypadku pomocy dla Ukrainy Europa ma dziś więcej do zrobienia w 2024 r., a odnosi się to oczywiście do wzięcia większej odpowiedzialności za procesy szkoleniowe (utrzymanie finansowania, potencjalne zwiększenie skali, gdyby Ukraina zdecydowała się na szerszą mobilizację) i pomoc materiałową. Bez oglądania się na procesy wyborcze w USA, państwa kontynentu europejskiego muszą inwestować w samodzielność do działań, bez jednoczesnego zakładania oczywiście upadku więzów transatlantyckich.

Czytaj też

Czas spłacania kredytu wziętego w okresie tzw. dywidendy pokoju nadszedł właśnie teraz i nie możemy liczyć na kolejne wakacje kredytowe ze strony świata. Nawet nie tylko samej Rosji, bowiem obserwujemy równie niebezpieczne trendy dla nas w Europie w zakresie Bliskiego Wschodu i szlaków morskich, a także niestabilności (wojskowe zamachy stanu, wojny i konflikty wewnętrzne) na kluczowym dla nas kontynencie afrykańskim. Jesteśmy też, czy tego chcemy, czy nie, od stabilności Indo-Pacyfiku, ale i Arktyki. Do tego musimy uznać, że nadal w samej Europie mamy wiele do zrobienia w zakresie możliwości przeciwdziałania kryzysom w rejonach spornych – Kosowo, Bośnia i Hercegowina, Serbia, relacje grecko-tureckie, czy generalnie wschodnia część Morza Śródziemnego. Nie negując również innych potrzeb, bowiem zagrożenia terrorystyczne to coś, co nadal funkcjonuje i będzie funkcjonowało. Wszystko to wymaga już nie tylko odpowiedniego zaplecza programów pomocowych, edukacyjnych, siły ekonomicznej, etc., ale i bezpośrednio zasobów wojskowych po stronie europejskiej. Francuzi chcą to nazywać autonomią strategiczną, autor niniejszego komentarza kieruje się bardziej w stronę samodzielności strategicznej, a finalnie może chodzić o wspólne bezpieczeństwo europejskie.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (11)

  1. staryPolak

    nie sądze by stara UE była w stanie obudzić się wcześniej niż pod koniec tego roku. Jeśli się obudzi. Niemiecka gospodsrka, rzekomo 3 na świecie na razie nic nie wie o jakiejś wojnie. Francuzi ... przygotowują swoją armie do działań w Afryce.O pozostałych nic nie woadomo. Zbroją się panstwa najuboższe, czyli flanka wschodnia plus Półwysep Skandynawski. Potencjalnie najsilniejszy punkt oporu (Polska) jest rozrywana interesami niemiecko-francuskimi; można się mocno zastanawiać nad nasyceniem Brukseli i Berlina służbami rosyjskimi. Co do budowy "wspólnej" armii unijnej .... jak sądzicie - polska młodzież (ta część zdolna mentalnie do walki) będzie miała ochotę walczyć na linii Odry w obronie UE? Czy raczej uzna za właściwe by wraz Polską padła cała Unia?

    1. Michu

      @ Stary Polak zgadzam się. Biorąc pod uwagę niskie zdolności analityczne zachodnioeuropejskich urzędników-polityków obnażone skutkami przyjętej polityki migracyjnej czy sprzecznej logicznie polityki energetycznej (likwidacja energetyki atomowej przy jednoczesnym głoszeniu haseł o redukcji emisji CO2) ich zdolności przewidywania scenariuszy nadchodzącego konfliktu są zerowe. Albo są tak słabi intelektualnie albo tak silna jest tam agentura wpływu. Jest szansa, że nasz nowy Rząd otrzyma wkrótce polecenie przywrócenia poboru, inaczej już po nich.

  2. Michu

    Bardzo celna analiza. Proszę zatem jako specjalistyczny, obronny portal opiniotwórczy przeprowadzić wywiady z Premierem Tuskiem i Ministrem Kosiniakiem-Kamyszem i zapytać ich, czy nie nadszedł już czas na przywrócenie zawieszonej przez Pana Tuska obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej, w celu budowania rezerw i wyrwania społeczeństwa ze strefy komfortu i wyparcia zagrożenia. Przydałaby się fachowa analiza systemu fortyfikacji stosowanych zarówno przez Rosjan i Ukraińców, które skutecznie blokują obie strony w ofensywie oraz ich implementacja w naszych warunkach geograficznych od przesmyku suwalskiego po Bieszczady. Przy naszych ograniczonach zasobach ludzkich, daje nam to szansę na poprawę zdolności obronnych.

    1. Tani2

      Michu ty i Buczacza jako nr 1 i 2 do służby wojskowej bo ktoś musi dać przykład.

    2. Michu

      Premier Tusk powinien dostać tytuł chirurga stulecia. Jednym podpisem wykastrował setki tysięcy młodych mężczyzn w Polsce.

  3. Edmund

    2/2 Jest pilna potrzeba rozwiązania niskiego poziomu relacji w wojsku przykłady, Dowódco, potrzebuję urlopu, rodzi mi się dziecko. Dowódca urlopu nie dam, nie bo nie. Mija 1 miesiąc, żołnierz składa papiery o odejście z wojska. Kadra w wielu miejscach posiada niskie albo żadne umiejętności interpersonalne. To już nie te czasy: ,,nie, bo nie". Problem 2 niski poziom wyposażenia osobistego żołnierza oraz zasobów takich jak materiałowe wyposażenie logistyczne np. kontenery mieszkalne, żywienie itp.

  4. Edmund

    1/2 Kiedyś zgłaszałem uwago dotyczące modernizacji wojska i po jakimś czasie wszystkie zostały uwzględnione przez MON. Obecnie zgłaszam kolejną wersję kierunków modernizacji. 1. Masowa produkcja tanich dronów z drukarki 3D. 2. Masowe wprowadzanie broni anty-dronowej, w tym energetycznej i laserowej. 2. Zwiększenie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej z możliwym zakupem baterii NASAMS w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, jeśli nie można szybko wytworzyć dużej ilości baterii i rakiet CAMM.. NASAMS są już zintegrowane z IBCS. 3. Zakup balonów obserwacyjnych. Nabycie rakiet balistycznych i samosterujących o zasięgu 1000km+ do niszczenia fabryk Rosji na dalekim zapleczu. 4. Pilne i szybkie zwiększenie produkcji amunicji do wszystkiego. 5. Budowa podziemnych magazynów. 6. Przyspieszenie i zwiększenie obrony aktywów energetycznych kraju. 7. Wdrożenie rozwiązań AI do różnych typów broni. 7. skończenie z niskim poziomem organizacji i relacji w wojsku.

  5. boomer

    Skoro musimy wzmacniać bezpieczeństwo, to ja zgłaszam mój coroczny już apel, abyśmy pilnowali Borsuka. Rok 2023 minął, a nie ogłoszono pozytywnego zakończenia badań. Jak nie będziemy wywierali publicznej presji, cały projekt może ugrzęznąć na niekończących się badaniach i niekończących się "końcowych" uzgodnieniach. Pewnie projekt nie jest idealny, ale pretekst dążenia do ideału pozwala zarżnąć nawet najlepsze rozwiązanie. Teraz nie chodzi o to, czy pływalność była optymalną decyzją albo czy jakieś detale można było opracować inaczej. Teraz chodzi o ruszenie z produkcją. To jedyny sposób na zagwarantowanie, że polskie potrzeby w zakresie BWPów będą zapełniane polskim sprzętem. Chciałbym, aby głównym powodem opóźnień okazały się negocjacje dotyczące np. polonizacji produkcji napędów (licencje) czy inne takie, ale tego nikt publicznie nie wyjaśni.

    1. Był czas_3 dekady

      Skoro musimy wzmacniać bezpieczeństwo, to ja zgłaszam nasz coroczny problem braku zestawu p/lot SONA albowiem mijają lata, a tu ani "dudu", Brak osłony sprzętu wojskowego w marszu czy na współczesnym polu walki przed coraz bardziej rozpowszechnianymi na wojnach dronami, skutkować będzie przekazaniem zniszczonych pojazdów złomiarzom.

    2. PPPM

      Może wojsku znowu kształt zagłówka kierowcy nie pasuje?

    3. Edmund

      @boomer Borsuk jest na właściwej drodze. Zakończenie testów planowane jest w końcówce 2024 roku. Nie chcemy powtórzyć przypadków niedorobionej PUMY., które to wszystkie zepsuły się po wyjeździe na poligon.

  6. rwd

    Żadnej pobudki Europy nie będzie, nic na to nie wskazuje a nawet wprost przeciwnie. Niemcy, Francja, Wlk. Brytania dużo robią, by swój potencjał militarny osłabić jeszcze bardziej. I jest to w pełni świadoma polityka, która wynika z prostej zasady - w pierwszej kolejności liczą się sprawy wewnętrzne, poziom życia, gospodarka, bezrobocie. Dla utrzymania pokoju wewnętrznego rządy w tych krajach przeznaczają większą część budżetu i na rozbudowę potencjału wojskowego nie ma i nie będzie znaczących funduszy. Europa Środkowa musi radzić sobie sama, bo pomocy pozawerbalnej ze strony Niemiec, Francji i Wlk. Brytanii nie będzie. Stany, jeżeli ogarną się na czas, mogą nas wspomóc ale i tam idee izolacjonizmu na nowo odżyły. Polska może liczyć tylko na dwóch sojuszników - na swoją Armię i Flotę, tfu na Flotę raczej nie.

  7. Paweł P.

    "Nie ma sceanriusza" word literówek nie pokazuję? Siano zrobiliście, zamiast powiedzieć co i jak (przed wyborami) może parę % byłoby więcej, a tak schowaliście głowę w pasek i o jakiś wakacjach kredytowych w tytule wspominacie... Żenada nie pierwsza. Najlepszego w Nowym Roku! Cyfr tak dobry sobie i Polsce życzę! Pozdrawiam D24.

  8. Rusmongol

    Europa musi się obudzić i dorosnąć do faktu że jedynie anihilacje faszyzo mongoli zapewni UE zasoby i spokojny rozwój na kolejne dekady. Obyśmy nie przegapili okazji. Najlepiej było by dogadać się z Chinami i podzielić kacapie pomiędzy inne państwa które zrobią użytek z tego co dziś idzie tylko na broń lub pałace agenta lfb i jego agentury.

  9. Buczacza

    Zdecydowanie czas pokoju minął... A nową rzeczywistość al'a kreml zgotowali nam . Hunowie ze wschodu.

  10. szczebelek

    Jeśli najważniejszą sprawą dla UE i NATO są wybory w USA to weźmy szpilkę i przekujmy te balonowe muskuły zamiast tego róbmy masę ( rozbudowa możliwości produkcyjnych) i mięśnie ( tłuczenie realnego sprzętu)

  11. Buczacza

    Generalnie bardzo dobry artykuł. Z tym, że rossja putina to zbójeckie państwo. Nie odnosi się do dnia dzisiejszego. Tylko od zawsze to był taki twór. Od czasów socjopaty i.groźnego. I niestety ale dopóki będzie trwał zawsze tak będzie. Dlatego jeszcze raz napiszę, że rossja nigdy nie miała nic wspólnego. Z Europą...

Reklama