Reklama

Wojna na Ukrainie

„Laserowe” rakiety dla Ukrainy na pojazdach 4x4 – przeciwko BWP-om i dronom [ANALIZA]

Autor. L3Harris

Siły zbrojne Ukrainy otrzymają wyrzutnie rakiet kierowanych laserowo kalibru 70 mm na pojazdach 4x4. Pojazdy będą dysponować też laserowymi podświetlaczami celów. Będzie to już kolejny typ broni kierowanej na odbity promień lasera, używany na wojnie na Ukrainie. Zdolności do dostarczania systemów broni kierowanych na odbity promień lasera oraz systemów naprowadzania ma również polski przemysł.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Informacje o dostawach na Ukrainę precyzyjnych rakiet 70 mm, jakie zostały przekazane w ostatnim czasie, pochodzą z dwóch źródeł. Na początku niemiecki rząd federalny podał, że w ramach funduszy przekazywanych przez Berlin i/lub Unię Europejską, Ukraina będzie mogła otrzymać zakupione od przemysłu 20 pojazdów pick-up wraz z wyrzutniami kierowanych laserowo rakiet 70 mm, laserowymi podświetlaczami celów oraz zapasem 2000 pocisków.

Niedługo później Departament Obrony USA poinformował, że Ukraina otrzyma w ramach pakietu pomocy wartego niemal 3 mld USD rakiety kierowane laserowo oraz system Vampire, określony jako przeznaczony do przeciwdziałania statkom powietrznym. Serwis Defense News potwierdził, że chodzi o zintegrowany system produkcji L3 Harris, wykorzystujący poczwórne wyrzutnie rakiet kierowanych APKWS oraz głowice optoelektroniczne z laserowymi podświetlaczami celów typu Wescam MX-10, przeznaczony do montażu na dowolnych pojazdach, w tym typu pick-up.

Reklama

Kijów otrzyma więc kolejny typ broni precyzyjnego rażenia, który będzie mógł zostać wykorzystany w obronie przed rosyjską agresją. Co ciekawe, sklasyfikowano je jako system zwalczania bezzałogowców, choć równie dobrze może skutecznie zwalczać cele lądowe.

Jego uzbrojeniem są pociski APKWS. To chyba najbardziej rozpowszechnione rozwiązanie tej klasy. Znalazło się też w jednym z wcześniejszych pakietów amerykańskiej pomocy dla Kijowa, choć nie było widoczne na szeroko rozpowszechnionych materiałach w mediach społecznościowych.

APKWS to pakiet konwertujący standardowe rakiety niekierowane NATO-wskiego kalibru 70 mm na pociski kierowane laserowo, dzięki dodaniu półaktywnej głowicy naprowadzającej oraz elementów systemu sterowania. Jego zaletą jest możliwość konwersji niekierowanych rakiet, nawet w warunkach polowych. Według producenta zasięg ognia wynosi nawet ponad 12 km przy odpaleniu z myśliwców i ponad 5 km przy strzelaniu ze śmigłowców oraz platform naziemnych. Dodajmy, że niedawno serwis Breaking Defense informował o podjęciu przez producenta prac w celu zwiększenia zasięgu ognia tych pocisków.

Pociski APKWS weszły do użycia bojowego na początku poprzedniej dekady, jeszcze w trakcie operacji w Afganistanie. Początkowo były używane przez śmigłowce U.S. Marines, ale znalazły szerokie zastosowanie w różnych rodzajach sił zbrojnych USA. Zintegrowano je z myśliwcami F-16 (testowano nawet wersję z zapalnikiem zbliżeniowym, służącą do zwalczania pocisków manewrujących), samolotami pola walki A-10, śmigłowcami AH-64D/E Apache i wieloma innymi platformami. Są też popularne wśród użytkowników eksportowych, takich jak między innymi Irak, Liban, Holandia, Jordania, a także Czechy (na śmigłowcach Viper i Venom).

Czytaj też

Ukraina będzie wykorzystywać APKWS na pojazdach naziemnych. Da to możliwość precyzyjnego rażenia celów powietrznych – przede wszystkim bezzałogowców i śmigłowców oraz naziemnych, w tym siły żywej, lekkich umocnień, ale też lżej opancerzonych pojazdów w rodzaju transporterów BTR-82A oraz bojowych wozów piechoty BMP-1/2/3, nie mówiąc już o ciężarówkach. W zwalczaniu celów powietrznych (ale też naziemnych – zakrytych) pomocny może być fakt, że czteroprowadnicowa wyrzutnia rakiet położona jest na wysięgniku, a głowica może zostać wyniesiona do góry na rozkładanym maszcie.

Autor. L3Harris

W ten sposób kolejny system uzbrojenia, który państwa zachodnie wykorzystują głównie na statkach powietrznych, trafi na Ukrainę na wyrzutnie naziemne. Wcześniej podobnie było z przeciwpancernymi pociskami kierowanymi Brimstone, które na Ukrainie odpalano z pojazdów typu pick-up, a ich pierwszy użytkownik – brytyjskie siły zbrojne – wykorzystują je głównie jako uzbrojenie platform lotniczych, choć niewykluczone że będą również uzbrojeniem naziemnych niszczycieli czołgów.

Lekkie rakiety kierowane – odpowiedź na problem koszt-efekt

Kierowane rakiety 70 mm będą jednak miały zdecydowanie inne zadanie, niż ciężkie ppk takie jak Brimstone. Wprowadzenie pocisków rakietowych kalibru 70 mm da Ukraińcom znacznie większą elastyczność, jeśli chodzi o stosowanie środków rażenia. Może też znacząco poprawić stosunek koszt-efekt, jeśli chodzi o używane systemy rakietowe – zarówno przeciwpancerne, jak i przeciwlotnicze.

Na filmach z Ukrainy niejednokrotnie można było zobaczyć, że przeciwpancerne pociski kierowane w rodzaju systemów Stugna-P czy Javelinów używane są nie tylko do zwalczania silnie opancerzonych czołgów, w rodzaju T-72B/B3M i T-80BW/BWM, ale też znacznie lżejszych pojazdów, w rodzaju wspomnianych BTR, BMP, gąsienicowych ciągników MT-LB czy samochodów ciężarowych.

To przekłada się jednak na dużo większe niż zakładano zużycie pocisków przeciwpancernych. Pomimo dostaw od państw zachodnich, jak i wcześniej posiadanych zapasów, Ukraina wciąż ma zbyt mało nowoczesnych ppk i musi korzystać ze starszych systemów jak Fagot. A skala wsparcia jest przecież, mogłoby się wydawać, ogromna. Samych Javelinów Amerykanie przekazali lub dostarczą ponad 8,5 tys. sztuk. Rakiety tego typu dostarczały też kraje bałtyckie oraz Wielka Brytania, która przekazywała również tysiące lżejszych systemów NLAW. Do tego dochodzą dostawy ppk Milan z Francji i oczywiście tysiące rakiet Stugna, Korsar i Skif, jakie wyprodukował przemysł ukraiński. I nawet pomimo, że na obecnym etapie wojny kluczową rolę odgrywa artyleria, zapotrzebowanie na rakiety przeciwpancerne nie maleje. Do tego stopnia, że Amerykanie poza Javelinami będą też dostarczać Ukrainie uznawane za mniej nowoczesne i bardziej skomplikowane w obsłudze, ale wciąż skuteczne systemy TOW-2.

Czytaj też

Z kolei Rosja – pomimo utraty ponad tysiąca czołgów w czasie wojny – jest w stanie dalej zagrażać Ukrainie dzięki wykorzystaniu rezerw sprzętowych. Warto dodać, że przed wybuchem wojny całe rosyjskie siły zbrojne dysponowały w czynnych jednostkach około 3500 czołgami, do dziś utraciły więc bezpowrotnie prawdopodobnie około jednej trzeciej z nich, lub nawet więcej. Niemniej poradzieckie rezerwy i posiadany potencjał przemysłowy, który remontuje czołgi, wraz z odpowiednią pulą przeszkolonych ludzi, zasilających nie tylko formacje regularne, ale też najemnicze (Grupa Wagnera), „ochotnicze" i „republik ludowych" dają Moskwie możliwość przygotowania się na długotrwały konflikt. I wyzwaniem dla państw zachodnich jest przygotowanie odpowiednich zapasów amunicji, w tym precyzyjnego rażenia, tak by Ukraina mogła odpierać ataki rosyjskich jednostek pancernych zmechanizowanych, dysponujących coraz częściej może nie najnowszym, ale wciąż niebezpiecznym sprzętem.

T-80BW
T-80BW
Autor. Vitaly V. Kuzmin

Wprowadzenie do szerszego wykorzystania na Ukrainie lekkich pocisków kierowanych może pośrednio wzmocnić również ukraińską obronę przeciwpancerną. Dzięki temu lekkie rakiety będą mogły być używane do zwalczania w zasadzie wszystkich celów poza czołgami podstawowymi, i może nielicznymi ciężkimi BWP typu Terminator. A cenne i droższe pociski przeciwpancerne będzie można zaoszczędzić właśnie z myślą o zwalczaniu najlepiej chronionych celów. To krok w celu uzyskania i utrzymania nasycenia środkami przeciwpancernymi, pozwalającego odpierać kolejne rosyjskie ataki.

Bardzo podobnie sprawa się ma, jeśli chodzi o obronę przeciwlotniczą (obejmującą również zwalczanie bezzałogowych statków powietrznych). Ukraińcy wykorzystują do niszczenia rosyjskich dronów różne środki: od broni lufowej, przez przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe w rodzaju Piorunów i Stingerów, aż po samobieżne zestawy przeciwlotnicze, w rodzaju Strzała-10M czy Osa-AKM.

Pociski do tych ostatnich są jednak kosztowne, a ich zapasy coraz trudniej będzie uzupełniać państwom NATO. Strzelanie do bezzałogowców, w rodzaju Orłana-10 czy Orłana-30, cięższymi od nich rakietami przeciwlotniczymi to półśrodek. Konieczny i stosowany przez obie strony, z uwagi na zagrożenie, jakie może powodować korygowany przez drony ogień artylerii, ale bardzo kosztowny. Szersze wprowadzenie pocisków kierowanych laserowo, kosztujących kilkakrotnie mniej niż rakieta Stinger czy Javelin, nie mówiąc już o klasycznych pociskach przeciwlotniczych, może znacząco ułatwić Ukrainie obronę przed atakami bezzałogowców. I jednocześnie pozwolić ukraińskim przeciwlotnikom skupić się na bardziej wymagających celach – samolotach, śmigłowcach bojowych czy pociskach manewrujących , których przecież nad Ukrainą nie brakuje.

Czytaj też

„Laserowe" rakiety, bomby i pociski na Ukrainie

Kierowane laserowo rakiety 70 mm będą już kolejnym systemem uzbrojenia z naprowadzaniem na odbity promień lasera, używanym w czasie trwającej wojny. Od samego początku starć obie strony z powodzeniem wykorzystują różnego rodzaju środki rażenia kierowane laserowo, między innymi do niszczenia nieprzyjacielskich wozów bojowych, artylerii, czy nawet punktów dowodzenia.

Siły zbrojne Ukrainy rozpoczęły konflikt dysponując pewną liczbą precyzyjnych pocisków artyleryjskich Kwitnyk (ukr. Kwietnik), wykorzystywanych w systemach artyleryjskich kalibru 152 mm, takich jak Msta-S. Z kolei rosyjska armia od początku wojny szeroko używa innego systemu w tym samym kalibrze, a mianowicie pocisków typu Krasnopol. Są one uznawane za szczególnie skuteczne, zwłaszcza w sytuacji, gdy podświetlanie celu zapewniane jest przez bezzałogowe statki powietrzne, takie jak Orłan-30. Mogły też zdarzać się sytuacje, w których cel jest podświetlany z ziemi i jedynie obserwowany z bezzałogowca, bo większość używanych na Ukrainie dronów nie posiada odpowiednich systemów podświetlania laserowego.

Skuteczność Kwitników i Krasnopoli na Ukrainie nie powinna dziwić, bo system laserowego naprowadzania z założenia daje możliwość trafienia niemal dokładnie w obserwowany punkt, również w wypadku, gdy rażony jest cel ruchomy. Część źródeł podaje, że Rosjanie używali również innego typu precyzyjnego pocisku artyleryjskiego, typu Smielczak, wystrzeliwanego z ciężkich moździerzy samobieżnych o kalibrze 240 mm 2S4 Tulipan. Te miały zostać użyte między innymi w trakcie oblężenia Mariupola.

Z kolei Ukraina posiada w swoim arsenale również pociski szybujące MAM-L i MAM-C, przenoszone przez bezzałogowce Bayraktar TB2. Jak wiadomo, maszyny te odegrały ważną rolę w pierwszym etapie wojny, gdy rosyjska obrona przeciwlotnicza była bardzo słabo zorganizowana, ale są aktywne również teraz, nawet jeśli są bardziej narażone na straty i muszą być wykorzystywane z zachowaniem dużo większej ostrożności. Bayraktary uczestniczyły na przykład w nalotach na Wyspę Węży, zadając straty siłom rosyjskim, co we współpracy z wieloma innymi środkami rażenia spowodowało, że wyspa została wyzwolona pod koniec czerwca. Niedawno ukazało się też nagranie z uderzenia ufundowanego przez Litwinów bezzałogowca, który uderzył na pozycje rosyjskiej artylerii.

Bayraktary dysponują kodowanym systemem wskazywania laserowego, zgodnym z NATO-wskim standardem STANAG 3733. Oznacza to, że cele dla nich mogą być wskazywane przez inne systemy spełniające ten standard, również one mogą wskazywać cele innym środkom rażenia wykorzystującym naprowadzanie na odbity promień lasera. W połączeniu z wprowadzeniem systemów podświetlania laserowego zgodnych ze standardami NATO wraz z pojazdami uzbrojonymi w wyrzutnie APKWS oznacza to, że cele dla Bayraktarów będą mogły być wskazywane z ziemi.

Czytaj też

Co więcej, zarówno podświetlacze na Bayraktarach, jak i te naziemne będą mogły wskazywać cele dla innych środków rażenia zgodnych z NATO-wskim standardem. Biorąc pod uwagę, że z samolotami MiG-29 zintegrowano amerykańskie rakiety przeciwradiolokacyjne HARM można z pewnym prawdopodobieństwem zakładać, że prędzej czy później Kijów otrzyma inne NATO-wskie lotnicze środki rażenia, w tym te kierowane na odbity promień lasera.

Czytaj też

Już same pociski APKWS, po przeprowadzeniu integracji, mogłyby być odpalane z ukraińskich samolotów i śmigłowców. Warto dodać, że opcje naprowadzania na odbity promień lasera w końcowej fazie lotu mają też amunicja artyleryjska Vulcano, którą – w jednej z wersji – zamówiono dla Ukrainy, a także małowymiarowe bomby kierowane SDB, które mogą być również integrowane z rakietami odpalanymi z wyrzutni MLRS/HIMARS (system GLDSB). Niedawno z kolei Norwegia poinformowała o przekazaniu Ukrainie naziemnych wyrzutni ppk Hellfire, wraz z pociskami. Opcji do wykorzystania jest więc wiele, a środki rażenia z naprowadzaniem laserowym – także dzięki standaryzacji systemów naprowadzania NATO – dają duże możliwości.

Ukraińskie „laserowe" rakiety a Polska

Wprowadzenie do wykorzystania większej liczby systemów amunicji kierowanej na odbity promień lasera na Ukrainie ma również swój polski aspekt. Polski przemysł – spółka Mesko wraz z CRW Telesystem-Mesko – opracował system amunicji precyzyjnej, wykorzystujący naprowadzanie na odbity promień lasera. W pracach rozwojowych skorzystano ze współpracy z partnerami ukraińskimi, natomiast sam system jest pod pełną, krajową kontrolą.

Elementami systemu są przeciwpancerny pocisk kierowany Pirat wraz z systemem kierowania i podświetlania (CLU-P) oraz artyleryjska Amunicja Precyzyjnego Rażenia, kalibru 155 mm (dla haubic Krab, a także przyszłych Kryl, potencjalnie również K9 czy M777) i kalibru 120 mm, dla moździerzy Rak. Dodatkowo spółka CRW Telesystem-Mesko, która wraz z PCO zbudowała system CLU-P, opracowała też krajowe podświetlacze laserowe LPC-1 i nowszy LPD-A. Dzięki zgodności ze standardem STANAG 3733 wszystkie wspomniane systemy mogą wskazywać cele dla dowolnego środka rażenia zgodnego ze standardem NATO (np. APKWS, bomby Paveway, amunicja do Bayraktarów itd.). I na odwrót – cele dla polskich APR-ów i Piratów mogą być wskazywane przez środki sojusznicze.

Autor. Adam Świerkowski/Defence24

Prace rozwojowe nad Piratem oraz APR 155 są już w zasadzie ukończone. Amunicja artyleryjska może zostać użyta w każdym systemie spełniającym standardy NATO, dzięki zgodności z porozumieniem Joint Ballistic Memorandum of Understanding (JBmOU) i – podobnie jak ppk Pirat – wykorzystać dowolny system podświetlania, naziemny lub powietrzny, o ile tylko będzie zgodny ze standardami NATO. Przy strzelaniu z haubicy 155 mm z lufą o długości 52 kalibrów, jak Krab, K9, Panzerhaubitze 2000 lub Caesar, Amunicja Precyzyjnego Rażenia może osiągnąć donośność 20 km, co zostało potwierdzone testami poligonowymi.

Z kolei Pirat to lekki system przeciwpancerny o zasięgu 2,5 km, ze zdolnością do atakowania celów z górnej półsfery („top-attack") lub z przedniej półsfery („direct attack"). Ten pierwszy tryb daje mu możliwość zwalczania nawet silnie opancerzonych czołgów podstawowych, pomimo że jest to relatywnie lekki pocisk. Początkowo powstał on jako system przeznaczony dla pododdziałów piechoty, jednak niedawno przetestowano go przy odpalaniu ze zdalnie sterowanego modułu uzbrojenia (ZSMU) produkcji ZM Tarnów, zainstalowanego na robocie bojowym 4x4. Może więc stanowić uzbrojenie piechoty, ale też lekkich, załogowych i bezzałogowych pojazdów.

YouTube cover video

Czytaj też

Z założenia Pirat powstał nie jako zastępstwo, ale uzupełnienie cięższych systemów przeciwpancernych, takich jak Spike-LR czy Brimstone, który trafi na niszczyciele czołgów Ottokar-Brzoza. To lżejszy pocisk, ale ma on swoje miejsce w warstwowym systemie obrony przeciwpancernej, z założenia cechuje się też relatywnie niskim kosztem. Może też zwalczać wolno lecące cele powietrzne, takie jak śmigłowce i BSP. Dodajmy, że na Ukrainie notowano zestrzelenia śmigłowców Ka-52 przez przeciwpancerne pociski kierowane Stugna-P, kierowane w wiązce lasera. Oznacza to, że również wolniejsze od rakiet przeciwlotniczych pociski przeciwpancerne, oczywiście w określonych warunkach, mogą zwalczać niektóre cele powietrzne.

Doświadczenia z wojny na Ukrainie pokazują, że uzbrojenie wykorzystujące naprowadzanie na odbity promień lasera jest skuteczne, a system obrony przeciwpancernej musi być warstwowy, zwłaszcza w sytuacji gdy przeciwnik dysponuje dużymi rezerwami sprzętowymi. Wprowadzenie do ukraińskiej armii wyrzutni lekkich rakiet 70 mm jest krokiem w celu budowy takiego systemu i uzupełnienia cięższych systemów broni przeciwpancernej, dostępnej w dużej liczbie. Należałoby też rozważyć wykorzystanie potencjału w zakresie budowy tego typu broni, jaki dzięki pracom rozwojowym zbudowano w Polsce, zarówno w celu wsparcia Sił Zbrojnych RP, a być może także walczącej Ukrainy. Wszak haubice Krab już tam są....

Czytaj też

Reklama

Komentarze (3)

  1. Chyżwar

    Zdaje się, że i my kombinowaliśmy z 70 mm latającą na plamkę lasera. Tyle, że sprawa jakoś dziwnie ucichła.

    1. X

      Czytałeś artykuł..?

    2. Był czas_3 dekady

      Tak, ZM Tarnów przygotował (2010r) zestaw ZSMU + wyrzutnia 4 lufowa z pociskami 70mm. na podwoziu TURa. System nazwano ZSMU-70. MESKO było zainteresowane produkcją tego typu pocisków, a wojsko nie było tym zainteresowane. Znajdziesz w wyszukiwarce.

    3. Powiślak

      A taki leciutki zestaw rakietowy, tani , łatwy do pozyskania, byłby nadzwyczaj przydatnym i istotnym wsparciem wszelkich formacji np. na Rosomakach czy na BWP. Skoro unosi go zwykły pickup a my właśnie kupiliśmy FORDY, aż się prosi byśmy i my takie systemy pozyskali od podobno (?) naszego największego sojusznika!! A Mesko chyba nawet teraz produkuje wersję niekierowaną Hydry70!

  2. Dudley

    A jakież to możliwości dostarczania rakiet kierowanych na odbity promień lasera ma Polska, może to autor wyjaśni? Bo jak na razie nie słyszałem by polski przemysł uruchomił produkcję seryjną takich rakiet. A skoro nie ma produkcji, to jakie są możliwości dostarczenia?

    1. Chyżwar

      Mieliśmy podejście do 70 mm naprowadzaną na laser. Nie wiemy na jakim etapie przerwano ten projekt. To jasne, że na dziś nikt nie dostarczy takich rakiet. Ale na jutro pewnie mogłyby być. I choćby tylko dlatego, że kupujemy AH-64 i AW149 dobrze, żeby były. Takie pociski nie wymagają integracji. Co prawda gwóźdź można wbić w ścianę siekierą. Tylko, że lepiej i taniej zrobić to małym młotkiem. Poza tym na załączonym obrazku widać, że takie niedrogie bądź co bądź pociski nadają się do innych bardzo interesujących rzeczy.

    2. Powiślak

      Mesko już daaawno podpisało aż dwa różne listy intencyjne ws produkcji rakiet tej klasy. Jeden dotyczy Hydry70 , ktorą chyba nawet produkują, i która wymaga tylko dołożenia modułu kierowania. Drugi , jeszcze wcześniejszy dotyczył supernowoczesnych wtedy 70mm rakiet tzw "indukcyjnych" Thalesa. Zatem ŻADEN problem.

  3. Chyżwar

    @Był czas_3 dekady Doskonale pamiętam ten zestaw. Tak samo jak podejście do 70 mm naprowadzanych na promień lasera. Rzecz w tym, że sprawa utknęła. Może warto by było do niej wrócić?

Reklama