Reklama

Siły zbrojne

Powietrzna wojna nad Ukrainą wchodzi w nową fazę [ANALIZA]

Gepard
Gepard
Autor. Bundeswehra (Public Domain)

Po pięciu miesiącach wojny ukraińska obrona przeciwlotnicza i lotnictwo wciąż są w stanie skutecznie ograniczać działania Rosjan, jednak zapasy posowieckich rakiet kurczą się z każdym dniem. Aby utrzymać zdolności obrony wojsk, Kijów otrzymuje pierwsze zachodnie mobilne systemy przeciwlotnicze, natomiast Rosja wzmacnia swoje lotnictwo bezzałogowe. Także, według niepotwierdzonych jeszcze informacji, w Iranie.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Nieco „w cieniu" artyleryjskich pojedynków na Ukrainie toczy się wojna między rosyjskim lotnictwem (w tym także bezzałogowym) a ukraińską obroną przeciwlotniczą. Dodajmy, że do końca nie można rozgraniczyć jej od walki artylerii, bo ta jest środkiem do zwalczania systemów OPL, a pociski rakietowe, także te wystrzeliwane z wieloprowadnicowych wyrzutni o największym zasięgu, mogą być jednym z celów dla części zestawów obrony przeciwlotniczej. Warto jednak skupić się na działaniach lotnictwa (w tym bezzałogowców) i systemów rakietowych dalekiego zasięgu, pozostawiając większość systemów artyleryjskich (artylerię lufową i większość rakietowej) na potrzeby innego opracowania.

Czytaj też

Od początku pełnoskalowej wojny obserwowana jest niska skuteczność rosyjskiego lotnictwa załogowego (samoloty, śmigłowce). To ostatnie najczęściej stosuje broń niekierowaną i jest zmuszone do lotów na małych wysokościach, a ataki są wykonywane niezbyt celnym ogiem pośrednim, w trakcie krótkotrwałej „górki", właśnie po to, by uniknąć ognia ukraińskiej OPL.

Reklama

Rosjanie borykają się też z problemami jeśli chodzi o użycie bezzałogowców, choć te – w połączeniu z bardzo liczną rosyjską artylerią, dla której wskazują cele – nadal stanowią poważne zagrożenie. A intensywność ich wykorzystania (w tym także amunicji krążącej) jest na pewno nieporównywalnie większa, niż na początkowym etapie wojny.

Przeciwlotnicze dozbrojenie Ukrainy

Wiele wskazuje na to, że wojna, jaka toczy się nad Ukrainą, może niebawem wejść w nowy etap. Z jednej strony Ukraina otrzymała, na razie niewielkie, ale jednak pierwsze dostawy samobieżnych zestawów przeciwlotniczych od państw zachodnich. Zarówno niemieckie Gepardy, dysponujące armatami 35 mm, jak i brytyjskie systemy Starstreak, uzbrojone w rakiety przeciwlotnicze kierowane w wiązce laserowej, służą w założeniu przede wszystkim do ochrony mobilnych zgrupowań wojsk lądowych, choć mogą także chronić infrastrukturę.

Wystrzelenie rakiety przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu Starstreak z wyrzutni zainstalowanej na pojeździe gąsienicowym Stormer
Wystrzelenie rakiety przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu Starstreak z wyrzutni zainstalowanej na pojeździe gąsienicowym Stormer
Autor. M.Dura

Jeśli jednak Ukraińcy wykorzystają je do zadania, do jakiego były projektowane, to mogą być ważnym wsparciem dla kontrofensywy, na przykład w rejonie Chersonia. Skuteczna obrona przed atakami z powietrza jest bardzo ważna przy działaniach manewrowych. Często w krytycznym momencie o powodzeniu (lub niepowodzeniu) natarcia może zdecydować uderzenie lotnictwa, które skutecznie obezwładni na pewien czas nacierających. Nawet jeśli nie będzie bardzo precyzyjne, to może wystarczyć, by wojska strony broniącej się (dotyczy to także odbijania okupowanego terenu) wycofały się na kolejną, dobrze przygotowaną pozycję i spowolniły postępy strony atakującej.

Oczywiście przekazanie siedmiu Gepardów nie oznacza od razu, że zdolności obrony powietrznej Ukrainy zostaną skokowo wzmocnione. Docelowo dostarczone mają być dwie partie po 15 zestawów, a brytyjskich zestawów Starstreak jest zaledwie sześć. Pytanie, czy będzie więcej, bo ostatnia partia pomocy Wielkiej Brytanii dla Ukrainy obejmowała „jeszcze bardziej zaawansowane systemy obrony powietrznej" od tych dostarczanych wcześniej, jednak bez wymieniania ich z nazwy, i równie dobrze może chodzić tu o zestawy klasy NASAMS/Sky Sabre/IRIS-T SL. Brytyjczycy większość swoich zestawów Starstreak HVM zezłomowali przed laty w ramach cięć... Wszystko to nie zmienia faktu, że Ukraina powoli ale jednak otrzymuje samobieżne zestawy przeciwlotnicze produkcji zachodniej. Cechujące się mobilnością i krótkim czasem reakcji oraz mogące wesprzeć działania ofensywne.

Czytaj też

Jak na razie zakup dwóch zestawów NASAMS dla Ukrainy zadeklarowały USA, a Niemcy – jednej baterii IRIS-T SL. To bardzo ważne wsparcie, ale potrzeby są wielokrotnie większe (nawet o rząd wielkości). Dodajmy, że wsparcie w obszarze OPL o zdolnościach większych niż zestawy przenośne (Piorun, Stinger itd.) jest dla państw zachodnich szczególnie trudne, bo same mają bardzo niewielkie zdolności, gdyż zarówno Stany Zjednoczone, jak i państwa zachodnioeuropejskie bardzo mocno redukowały swoją obronę powietrzną.

Dronowo-rakietowe zbrojenie Rosji

Ale dozbraja się też Rosja. Dostawy pierwszych zachodnich systemów obrony mobilnych wojsk lądowych zbiegają się w czasie z, niepotwierdzonymi na razie, informacjami o tym, że do Rosji płynie pierwsza partia irańskich bezzałogowców Shahed 129. Jednocześnie cały czas trwają ataki na ukraińskie miasta, przeprowadzane za pomocą pocisków manewrujących i balistycznych oraz artylerii rakietowej. Według dużej części źródeł (czego na razie oficjalnie nie potwierdzono, choć jest to bardzo prawdopodobne) są one wykonywane także za pomocą przeciwlotniczych zestawów S-300P.

Wspomniane BSP Shahed 129 to maszyny klasy MALE, podobne do amerykańskich Predatorów, mogące operować na pułapie do 7 km i być uzbrojone w bomby kierowane. Maszyna może pozostawać w powietrzu przez okres do 24 godzin. Co ciekawe, co najmniej dwa takie bezzałogowce zostały zestrzelone przez amerykańskie F-15E Strike Eagle w Syrii. Pozornie tego rodzaju bezzałogowce mogą wydawać się nieprzydatne w konflikcie symetrycznym, z jakim mamy do czynienia na Ukrainie, jako relatywnie łatwe do wykrycia i zniszczenia.

Zdjęcie ilustracyjne, fot. Fars News Agency, licencja CC BY 4.0, commons.wikimedia.org
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Fars News Agency, licencja CC BY 4.0, commons.wikimedia.org

O ile same bezzałogowce Shahed 129 nie zmienią raczej przebiegu walk, to już w połączeniu ze zwiększonym wykorzystaniem przez Rosję amunicji krążącej, a także „zużyciem" ukraińskich wyrzutni czy nawet samych rakiet, rosyjskie lotnictwo (w tym bezzałogowe) i artyleria rakietowa może z mozołem zacząć przełamywać ukraińską obronę powietrzną. Możliwe też, że drony będą używane jako „wabiki" dla OPL, aby wymusić uruchomienie zestawów przeciwlotniczych zdolnych do działania na średnich wysokościach (Buk-M1, S-300P) i wystawić je na ostrzał rosyjskiej artylerii rakietowej, lotnictwa z rakietami przeciwradiolokacyjnymi czy.... rosyjskich S-300P.

Cały czas jest też aktywne ukraińskie lotnictwo, ale i ono ponosi straty. Niedawno informowano o tym, że poległ jeden z pilotów 299 Brygady Lotnictwa Taktycznego, wykorzystującej Su-25. Jak na razie wsparcie dla lotnictwa ogranicza się do przekazywania części czy uzbrojenia do maszyn posowieckich oraz niewielkiej liczby śmigłowców (20 Mi-17 z USA i Słowacji, minimum 2 Mi-24 z Czech, 1 Mi-2 ze Słowacji). Kraje NATO są sceptyczne co do rozpoczęcia szkolenia pilotów ukraińskich na zachodnich samolotach, a przecież takie przygotowanie musi trwać nawet w wojennych warunkach co najmniej kilka miesięcy. Udzielana pomoc może więc być za mała, by pozwolić Ukrainie stawiać czoła rosyjskiemu lotnictwu, które korzysta z może osłabionego sankcjami, ale fizycznie nienaruszonego zaplecza.

Czytaj też

Biorąc pod uwagę rozwój wydarzeń na Ukrainie, wprowadzenie do ukraińskiej armii większej liczby systemów ochrony mobilnych wojsk lądowych, ale i obrony przeciwlotniczej krótkiego oraz średniego zasięgu, może być kluczowe do utrzymania zdolności obronnych sił zbrojnych Ukrainy. Zarówno Kijów, jak i państwa zachodnie, stoją przed dużym wyzwaniem. Szczególnie, że kraje NATO nie mają dużych zapasów nowoczesnego uzbrojenia przeciwlotniczego, ponad zestawami MANPADS...

MiG-29 Ukraine
Autor. mil.gov.ua

Co dalej?

Czas pokaże, jak dalej będzie przebiegać powietrzna wojna nad Ukrainą. Pomimo że Kijowowi udało się utrzymać skuteczną obronę powietrzną przez pierwsze pięć miesięcy wojny, przy stosunkowo ograniczonym wsparciu materiałowym państw zachodnich (choć wsparcia rozpoznawczo-wywiadowczego nie sposób przecenić), to dalsze kontynuowanie walki będzie stawało pod coraz większym znakiem zapytania, jeśli dostawy nowoczesnej OPL nie zostaną zwiększone, nie mówiąc już o tym że Ukraina potrzebuje nowoczesnych samolotów.

Wojna w powietrzu może trwać miesiącami i latami, tak jak cały konflikt i państwa zachodnie powinny być gotowe na różne scenariusze, by zapewnić Ukrainie możliwość kontynuowania prowadzonej na razie w miarę skutecznie obrony. „Skutecznie", bo rosyjskie lotnictwo załogowe wciąż działa ostrożnie i tuż nad linią frontu, a pełnego zabezpieczenia przeciwko setkom dronów i tysiącom rakiet trudno oczekiwać. Utrzymanie takiego poziomu ukraińskiej OPL będzie jednak wymagało zwiększenia wsparcia krajów zachodnich, nie mówiąc już o tworzeniu warunków dla jeszcze lepszego zabezpieczenia ukraińskich miast i wojsk – co byłoby pożądane, patrząc na przebieg całej wojny i oczekiwania co do kontrofensywy Kijowa.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. rwd

    Ukraina dobrze sobie radzi w opl używając rakiet, dronów i swoich samolotów. Nikt nie zdecyduje się na wysłanie na Ukrainę F-16, F-15 czy A-10, bo obrona plot kacapów jest zbyt silna i słabo wyszkoleni ukraińscy piloci zaraz by to odczuli a przy okazji prysł by mit amerykańskich samolotów. Co innego takie FA-50, nie jest najlepszy ale po wykruszeniu się ukraińskich Mig i Su, Zelenski weźmie wszystko co ma skrzydła.

    1. xawer

      "...obrona plot kacapów jest zbyt silna..."(sic!) Pokazali to w Ukrainie nie mogąc zestrzelić ukraińskich dronów, które ich dziesiątkowały i w Syrii gdzie izraelskie samoloty robią co chcą. Ostatnio na Krymie pozwalają rozwalić strategiczne lotnisko:-)

  2. wert

    żaden problem stworzyć legion pilotów F-16 pochodzenia UKR czy tez ochotniczego. Wystarczy chcieć. Jankesi więcej obiecują jak dają. Ich przekazana pomoc to 2.4 mld dol, nasza oficjalna 1,8 mld dol. gebelsy aż 300mln Teraz sobie wyobraźcie że zaatakowana jest Polska i mamy podobne czajenie się bez zrozumienia że po drugiej stronie jest socjopata. Bardzo dobrze że weszliśmy w Koreę. Liczy się tylko naga siła

    1. Pirat

      Piloci UKR już się ćwiczą w Stanach Zjednoczonych.

    2. Jakub_75

      W odniesieniu do wyobrażeń nt. ataku na Polskę - Polska jest w NATO. Także nie tylko sprzęt ale i zasoby ludzkie byłyby dostarczane.

    3. wert

      Jakub_75@ nie bądź naiwny. NATO to coraz bardziej klub dyskusyjny w którym działać będzie TYLKO koalicja zainteresowanych. Nas interesują jankesi brytyjczycy Kanada i państwa flanki wschodniej, reszta albo nie będzie zainteresowana albo będzie jawnie sabotować- gebelsy. Przypomnę ich ostatnie ordynarne naciski na Litwę; "MUSIMY! się dogadać bo przecież stacjonuje tam nasze wojsko" I się oczywiście "dogadali" Wymuszając na Litwie praktycznie EKSTERYTORIALNY korytarz. Nice

  3. Jato

    A co z polskimi Piorunami? Już przestały bronić Ukrainę?

    1. AVI

      Piorunami miast nie ochronisz

    2. SzaraEminencja

      Ogarnij pułapy. Obrona plot składa się z różnych poziomów. Ręczną wyrzutnią możesz zestrzelić drona czy nisko lecący śmigłowiec lub samolot a nie rakiety balistyczne. Piorun to broń bardzo krótkiego zasięgu. Do tego został stworzony i broni najniższych partii nieba.

    3. stary Polak

      Piorun ma zasięg 4,5 km wysokości. irańskie MALE działa na 7 km. Na pewno nadal będzie zabójczy dla śmigłówców i niemądrych myśliwców. Ale to broń ręczna. W Europie są jeszcze samoloty poradzieckie - powoli przychodzi czas na nie. Wygląda na to że tak naprawdę to nikt, łącznie z Rosjanami nie wie jaka jest jeszcze siła ich armii? Na razie to wygląda tak że nawet gdyby drapieżnik przełamał opór ofiary to zdechnie od ran szybciej od niej.

  4. xdx

    Nie ITIS-T SL tylko IRIS-T SLM odróżnianie dwóch bardzo różnych zestawów to już minimum oczekiwania od kogoś kto stara się pisać o sprzęcie.