Reklama

Siły zbrojne

W locie nad gniazdem Viperów i Venomów. Śmigłowce Marines w akcji [FOTOREPORTAŻ]

UH-1Y i AH-1Z na płycie postojowej
UH-1Y i AH-1Z na płycie postojowej
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24

W czasie wyjazdu dla polskich dziennikarzy zorganizowanego przez firmę Bell, gwoździem programu okazał się lot na pokładzie wielozadaniowego śmigłowca UH-1Y Venom z bazy w Camp Pendleton. Doskonała pogoda w połączeniu z gościnnością Korpusu Piechoty Morskiej były okazją do mocnych przeżyć na pokładzie jednej z maszyn, które Bell chce zaproponować Siłom Zbrojnym RP.

Reklama

Baza Korpusu Piechoty Morskiej w Camp Pendleton, nieopodal San Diego została założona jeszcze w 1942 roku w reakcji na japoński atak na Pearl Harbor. Na jej olbrzymim terenie znajduje się nie tylko potężna infrastruktura US Marine Corps, ale także rozległe tereny poligonowe Korpusu.

Reklama

Nad tym rozległym terytorium o powierzchni 51 tys. hektarów mogą ćwiczyć bazując w bazie eskadry pionowzlotów bojowych i wielozadaniowych. Załogi statków powietrznych Marines robią to czasem we współpracy, a czasami niezależnie od ćwiczących na dole pododdziałów piechoty morskiej. W okolicy znaleźć można wzgórza, tereny piaszczyste, sztuczne „miasteczka" a także akwen morski, Camp Pendleton przylega bowiem bezpośrednio do Pacyfiku.

Ruch na płycie w bazie Camp Pendleton
Ruch na płycie w bazie Camp Pendleton
Autor. Maciej Szopa/Defence24
UH-1Y w hangarze
UH-1Y w hangarze
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24
UH-1Y
UH-1Y
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24

Najliczniej występującymi w bazie statkami powietrznymi są maszyny ze sprawdzonej i powszechnie używanej przez Marines rodziny H-1 – uderzeniowe maszyny Bell AH-1Z Viper i średnie śmigłowce wielozadaniowe UH-1Y Venom. Pomimo tych wyszukanych oznaczeń i nazw ich załogi nadal nazywają swoje maszyny używając nazw ich poprzedników - Huey i Cobra bądź Zulu Cobra – a czasem używają skrótowych określeń – „zetki" i „igreki".

Reklama

Czytaj też

W Camp Pendleton znajduje się aż pięć mieszanych dywizjonów śmigłowców rodziny H-1. Każdy z nich liczy etatowo 27 maszyn – 12 wielozadaniowych Venomów i 15 uderzeniowych Viperów. Łącznie w tym miejscu jest więc mniej więcej 135 maszyn, co odpowiada więcej niż połowie wszystkich wiropłatów eksploatowanych przez Siły Zbrojne RP. Jakby tego było mało w Camp Pendleton bazują także zmiennowirnikowce V-22 Osprey z dywizjonów VMM-164 Knightriders i VMM-364 Purple Foxes.

V-22 Osprey
V-22 Osprey
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24
V-22 Osprey
V-22 Osprey
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24

W chwili naszego przyjazdu trudno było mieć wątpliwości co do tak dużej liczby maszyn w bazie. Na samej tylko płycie postojowej stały dziesiątki przemieszanych ze sobą Viperów i Venomów, a w pewnym oddaleniu od nich – bliżej wymaganego przez nich pasa startowego – potężne Osprey'e w liczbie co najmniej kilkunastu.

Hełm Top Owl
Hełm Top Owl
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24
Hełm Top Owl
Hełm Top Owl
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24

Pomimo naszej wizyty i ciepłego przyjęcia przez gospodarzy w bazie ciągle panował ruch. Co jakiś czas od ziemi odrywała się maszyna któregoś z trzech wymienionych typów. Krzątanina panowała także w hangarach i na płycie postojowej. Między maszynami chodzili bądź biegali piloci, chief gunnerzy i członkowie personelu technicznego, a co jakiś czas któraś z maszyn wzbijała się do lotu. Uderzający był młody wiek krzątających się wokół Marines w połączeniu z powagą i zdecydowaniem z jakim wykonywali swoje zadania.

Hangary śmigłowców rodziny H-1, podzielone były na te, w których prowadzono standardowe prace serwisowe i na takie gdzie przeprowadzano instalacje nowych systemów aktywnej samoobrony i inne modernizacje. Jak podkreślali nasi gospodarze, konstrukcja śmigłowców H-1 pozwalała na dokonywanie wielu zabiegów serwisowych samodzielnie, przez załogi i personel techniczny Marines, bez potrzeby korzystania z pomocy zewnętrznych cywilnych kontraktorów, czy producenta. Maszyny te zostały bowiem w taki sposób skonstruowane, aby żołnierze Korpusu byli w stanie utrzymywać swoje maszyny gotowości na pokładach okrętów samodzielnie, bez okrętowania na nie cywilów.

Czytaj też

Spośród dywizjonów H-1 w Camp Pendleton cztery - Marine Light Attack Helicopter Squadron 167 (HMLA-167 Warriors), HMLA-169 Vipers, HMLA-267 Stingers i HMLA-775 Coyote są jednostkami bojowymi a jedna - HMLAT 303 (Marine Light Attack Helicopter Training Squadron 303 Atlas) – to jednostka szkolna. To właśnie ten ostatni dywizjon, którego maszyny wyróżniało wymalowane godło z hełmem spartańskim i włócznią był naszym gospodarzem. I na śmigłowcu  z takim emblematem mieliśmy wkrótce wzbić się w powietrze.

Godło HMLAT-303 Atlas
Godło HMLAT-303 Atlas
Autor. Maciej Szopa/Defence24

Poza dziennikarzami na pokładzie UH-1Y znalazła się standardowa załoga złożona z dwóch pilotów i dwóch strzelców pokładowych. Ci ostatni zajęli miejsca na burtach maszyn. Ku naszemu zaskoczeniu, zostaliśmy przypięci pasami bezpośrednio obok nich. Zamiast lotu we względnie spokojnej kabinie, zafundowano nam więc lot „na burtach" i przy otwartych drzwiach, co oznaczało lot z nogami niemal wiszącymi nad przepaścią. Brakowało tylko karabinów napędowych, a w uszach piosenki „Fortunate Son".

Marines
Marines
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24
Widok z punktu widzenia chief gunnera
Widok z punktu widzenia chief gunnera
Autor. Maciej Szopa/Defence24
Chief Gunner
Chief Gunner
Autor. Maciej Szopa/Defence24

Nasz Venom wzbił się pionowo w górę, sprawnie nabrał wysokości i przeszedł nad bazą a następnie skierował się w stronę wzgórz na wschodzie. W pewnym momencie siedzący obok mnie gunner wskazał na obszar za naszą maszyną. Okazało się, że w formacji idzie za nami bojowy AH-1Z z wycelowaną w nas głowicą podczerwoną. To właśnie w takich tandemach – Venom plus Viper – najchętniej operują śmigłowce amerykańskiej piechoty morskiej. Uzupełniają się one nawzajem w ten sposób, że za wsparcie ogniowe odpowiada przede wszystkim załoga AH-1Z, ale jej świadomość sytuacyjna jest poszerzona przez UH-1Y, który w dodatku może wskazywać partnerowi cele, wysadzić w wybranym miejscu niewielki desant, pobrać rannych, a nawet... ewakuować załogę Vipera gdyby musiał przyziemić. Można powiedzieć, że firma Bell stworzyła coś na kształt sowieckiego Mi-24, tyle podzielonego na dwie maszyny i bardziej elastycznego w użyciu.

Czytaj też

Po przejściu nad drugą stronę wzgórz nasz Venom zszedł nisko nad ziemię. Nasz pilot – instruktor HMLAT 303 -  mjr T. R. Dudro wykonał następnie serię manewrów  demonstrując zwrotność i dynamikę UH-1Y. Były to zejścia do ataku, szybkie podnoszenie maszyny, a także zakręty podczas których maszyna wychylała się pod kątem niemal 90 stopni, co dla nas, niedoświadczonych cywili było nie lada przeżyciem. W jednej chwili widziało się tylko niebo, a drugiej – zbliżającą się raptownie  uciekającą z dużą prędkością ziemię. Ziemią na której rósł cień Naszego Venoma, spod którego umykały pasące się na dole bizony. Czasem w atakach towarzyszyła nam również Zulu Cobra.

AH-1Z Viper / Zulu
AH-1Z Viper / Zulu
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24
Viper / Zulu
Viper / Zulu
Autor. Maciej Szopa/Defence24
AH-1Z Viper / Zulu
AH-1Z Viper / Zulu
Autor. Maciej Szopa/Defence24
AH-1Z Viper atakuje
AH-1Z Viper atakuje
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24

Następnie major dokonał popisowego lotu profilowego nad ziemią, w czasie którego maszyna schodziła nawet na 10-metrów tylko po to by co jakiś czas poderwać się w celu „przeskoczenia" kolejnych rzędów słupów z przewodami energetycznymi. Te i poprzednie manewry nie pozostawiały wątpliwości co do wysokiej manewrowości śmigłowca, który pod tym względem wydaje się  że nie ma równych wśród maszyn podobnej klasy. Zawdzięcza to wysokiemu stosunkowi mocy układu napędowego do masy. Ma to też jednak swoją cenę – Venom jest w stanie przenieść do ośmiu w pełni wyposażonych żołnierzy plus dwóch strzelców pokładowych, czyli nieco mniej niż śmigłowce konkurencyjne klasyfikowane jako średnie.

Uciekający bizon i cień naszego UH-1Y Venom
Uciekający bizon i cień naszego UH-1Y Venom
Autor. Maciej Szopa/Defence24
Wrak śmigłowca Stallion jako pomoc naukowa w szkoleniu Marines
Wrak śmigłowca Stallion jako pomoc naukowa w szkoleniu Marines
Autor. Maciej Szopa/Defence24

Na koniec pilot dokonał kilku szybkich przyziemień,  w terenie piaszczystym (co nauczyło piszącego te słowa sprawnie zakładać przydzielone gogle) i zurbanizowanym w tym także w stosunkowo ciasnej przestrzeni między budynkami, co pokazywało jak niewielkiej przestrzeni potrzeba, aby maszyna ta mogła przyziemić i wykonać swoje zadanie. Podczas jednego z tych lądowań mieliśmy możliwość wyjść ze śmigłowca i fotografować go podczas gdy pilot dokonał na nas kilku nalotów.

Na koniec czekało nas miękkie lądowanie w bazie – gdzie nasz śmigłowiec znów stał się jedną z dziesiątek stojących na olbrzymiej betonowej płycie.

UH-1Y
UH-1Y
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24
Autor. Maciej Szopa/Defence24
UH-1Y - przyziemienie
UH-1Y - przyziemienie
Autor. Fot. Maciej Szopa/Defence24
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (8)

  1. Tani35

    Nie tylko nie ta wiocha. To jakby kawalerię posadził na krowy. Tylko Apacz .

    1. mmiks

      Dokładnie. Siła ognia, wytrzymałość, możliwości bojowe nieporównywalnie większe. Jeśli mamy kupić śmigłowce uderzeniowe to tylko Apache w najnowszej wersji.

  2. Stary

    "Brakowało tylko karabinów napędowych, a w uszach piosenki „Fortunate Son"." Proszę o wyjaśnienie, co to są karabiny napędowe, bo się nie znam.

    1. Tani35

      To sa karabiny posiadajace wlasny naped ma kilka luf i zmiana lufy nastepuje nie pod wplywem energii wystrzalu tylko silnika.. To jest system Gatlinga. Je sie instaluje najczesciej w drzwiach heli. Ten silnik zwieksza szybkostrzelnosc

  3. Ernst

    Problem w tym, że Ah-1Z jest zintegrowany tylko z Hellfire, a pracę nad integracją z JAGM jeszcze trwają. I tu też nie ma szału, bo zasięg to nadal 8 km. W przypadku Ah-64e można byłoby sięgnąć po Spike Nlos i możliwość atakowania spoza zasięgu mobilnej OPL.

  4. Chrisde

    Drony bojowe oraz amunicja krążąca to przyszlosc.... pilot w takim helikopterze moze zginac a operator drona odpala nastepnego i uczy sie na błędach. Pilot tego nie moze za bardzo jak zginie

  5. Gruders

    Młodzi marines... A u nas wcielają chłopów pod 50 którzy unikali wojska i ciotki po 40. Do tego podoficerowie z czipsów, czytaj Legii zwanej akademicko cudzoziemskiej. Obraz nędzy i rozpaczy. Wycieczka fajna ale czy zmieni coś w Wojsku Polskim? Czy dostaniemy w/w śmigłowce zanim rozpęta się awantura na wschodzie? Był czas ale na górze nikt nie wierzył w.wojne. Teraz myślą, że obronią nas sojusznicy. Jak zwykle.Polak głupi przed i po szkodzie. A szkoda będzie duża.

  6. Gnom

    Czy to jeszcze ofensywa prasowa do zakupu, czy już pierwsze oswajanie polskiego płatnika z postanowionym zakupem? Swoja drogą wyświetlacz nahełmowy to mały nie jest, a i odmian Top Owl to nie jest ta top.

    1. Ech

      Zapewne.:) W pewnym snesie firmy chca przekupic dziennikarzy by Ci dobrze pisali.

  7. tommy

    Czyżby w tym roku kruk miał wystartować ?

  8. Perun Shogun

    Potrzebujemy wiecej kawalerii powietrznej, smiglowcow transportowych i ataku. Czy to bedzie AWL czy Apache to juz nie jest takie istotne. To nie prawda ze Polski nie stac - na utrzymywanie zbednych czolgow i przestarzalych BWP marnowane sa pieniadze beZ realnego zabezpieczania zycia zolnierzy i wzrostu wartosci bojowej armii..Czolgi czy BWP Rosjii to nie jest wielkie zagrozenie. ale 722 mysliwce i 544 helikoptery juz tak. Dlatego tylko, ze moga zostac uzyte wrecz natychmiast. Zanim dojdzie do boju spotkaniowego - to bedzie rozgrywka powietrzna. Polska powinna dac sobie szanse majac choc 1/3 sil powietrznych czyli 200-250 mysliwcow wielozadaniowych i 150 - 170 heli.

    1. Rupert

      Spokojnie, już niedługo flota samolotów i śmigłowców należących do Rosji poważnie się zacznie uszczuplać, bo te dobiegające 40-stki stare samoloty albo się rozbijają , albo są wycofywane, bo nie ma ich czym zastąpić, a już na pewno nie w stosunku 1:1.

Reklama