Reklama

Siły zbrojne

Setki rosyjskich rakiet przeciwko Ukrainie. Z powietrza, morza… i Białorusi [KOMENTARZ]

Start rakiety manewrującej 3M-14 „Kalibr-NK” z fregaty „Admirał Essien” projektu 11356 w grudniu 2019 roku. Fot. mil.ru

W czasie agresji na Ukrainę rosyjskie siły zbrojne wystrzeliły już około 600 pocisków rakietowych – podają władze USA. Są wśród nich Iskandery, ale też pociski przeciwradiolokacyjne oraz różne typy rakiet manewrujących.

Reklama

Wojna w Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Od samego początku inwazji na Ukrainę Moskwa w szerokim zakresie wykorzystuje pociski rakietowe dalekiego zasięgu. Cele ataków są w części związane z infrastrukturą wojskową lub przeznaczoną do zastosowania wojskowego (np. lotniska, stacje radarowe), a w części są to obiekty cywilne.

Czytaj też

Pociski rakietowe odgrywają bardzo ważną rolę w rosyjskiej agresji, bo przenoszące je wyrzutnie lądowe, bombowce strategicznych czy okręty są – co do zasady – poza zasięgiem oddziaływania większości ukraińskich środków rażenia. Nie są więc narażone na zestrzelenie/zniszczenie, w przeciwieństwie np. do samolotów szturmowych, myśliwców czy śmigłowców, które często padają łupem ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

Reklama

Jest ona zresztą jednym z głównych celów ataków rakietowych, mających „utorować" drogę samolotom uzbrojonym w klasyczne bomby, zrzucane nie tylko na zgrupowania wojsk, ale i na miasta, w celu sterroryzowania przez Rosjan ludności. Trzeba tutaj zaznaczyć, że pomimo zaangażowania dużych środków przez stronę rosyjską ukraińska OPL nadal funkcjonuje i odnotowuje zestrzelenia, uzyskiwane nie tylko przy użyciu zestawów przenośnych, ale też cięższych systemów w rodzaju S-300 czy Buk.

Czytaj też

Pociski manewrujące i/lub balistyczne dają też możliwość atakowania celów oddalonych od obszaru prowadzenia działań. Przykładem jest niedawny atak rakietowy na Winnicę, położoną około 200 km na południowy zachód od Kijowa.

Warto więc pokazać, jakich środków rażenia dalekiego zasięgu używają na Ukrainie Rosjanie. Informacje w tym zakresie pochodzą z różnych źródeł, w tym z mediów społecznościowych, a zestawienie przygotował amerykański CSIS Missile Defense.

Autor. mil.ru

1. Taktyczne pociski balistyczne

Na Ukrainie Rosjanie wykorzystują co najmniej dwa typy taktycznych pocisków balistycznych. Pierwszy to oczywiście 9M723 Iskander. Rosyjska armia ma ponad 10 brygad Iskanderów, z których każda dysponuje dwunastoma podwójnymi wyrzutniami rakiet (przy czym część z nich dostosowana jest również do użycia pocisków manewrujących). Z dostępnych informacji wynika, że co najmniej kilka brygad Iskanderów przemieszczono w pobliże Ukrainy jeszcze przed inwazją.

Pociski systemu Iskander mogą przenosić ładunki o masie do 700 kg (w tym głowice odłamkowo-burzące i kasetowe), na odległość do 500-700 km. Iskandery są też dostosowane do manewrowania w trakcie lotu, przez co są bardzo trudne do przechwycenia za pomocą systemów obrony przeciwrakietowej. Poruszają się z prędkością ponad 2000 m/s, przez co od wystrzelenia do uderzenia upływa zaledwie kilka minut. To dodatkowo utrudnia przeciwdziałanie.

Czytaj też

Drugim typem pocisków balistycznych używanych przez Rosjan (a także przez siły zbrojne Ukrainy) jest Toczka-U. To dużo starszy, pochodzący konstrukcyjnie jeszcze z czasów Zimnej Wojny pocisk, o maksymalnym zasięgu 120 km, przenoszący głowicę o masie około 500 kg. Rakiety te odpalane są z pojedynczych, mobilnych wyrzutni. W Rosji zostały w większości zastąpione przez system Iskander, ale nadal są w użyciu. Toczki z powodzeniem wykorzystuje także strona ukraińska. Przykładowo, w ataku na bazę w Millerowie pod Rostowem, a więc na terytorium Rosji udało się zniszczyć co najmniej jeden myśliwiec Su-30SM. Wykorzystanie nawet starszych pocisków balistycznych i to pomimo obrony przeciwrakietowej, jaką dysponuje Rosja (zestawy S-300W), świadczy o tym, jak niebezpiecznym mogą być orężem. Wykonując lot z kilkukrotną prędkością dźwięku, na wysokości 20-50 km, dają niewiele czasu na reakcję.

Czytaj też

2. Pociski manewrujące – z ziemi, powietrza i morza

Rosyjska armia wykorzystuje też szereg pocisków manewrujących. Te z kolei latają z mniejszą prędkością (zwykle poddźwiękową, do około 1000 km/h), ale za to na małych wysokościach rzędu kilkudziesięciu lub nieco ponad stu metrów, przez co są trudne do wykrycia. Są wystrzeliwane zarówno z okrętów (m.in. na Morzu Czarnym), samolotów jak i wyrzutni naziemnych. Możliwość ataku z kilku kierunków i z wykorzystaniem różnych nośników utrudnia obronę, jednak część pocisków udaje się zestrzelić wojskom ukraińskim. Można postawić tezę, że większość ze środków dalekiego zasięgu, jakich używa Rosja, to właśnie pociski manewrujące.

Pierwszym z nich jest 9M728 Iskander-K. To pocisk odpalany z wyrzutni systemu Iskander, o zasięgu oficjalnie wynoszącym 500 km. Istnieje też podobny (nieco dłuższy) 9M729 o zasięgu ponad 2000 km, rozmieszczenie tych rakiet przez Rosję stało się przyczyną złamania przez nią traktatu INF.

Rosjanie w czasie forum „Armia-2017” zaprezentowali nową wersję wyrzutni rakietowej „Iskander-M”, na której są dwa typy rakiet: balistyczna i manewrująca. Fot. mil.ru

Oprócz tego Rosjanie używają na Ukrainie pocisków odpalanych z okrętów, typu 3M14 Kalibr. Mają one głowice o masie do około pół tony i mogą zwalczać cele oddalone od wyrzutni nawet o 2000 km. Po raz pierwszy użyto bojowo tych rakiet w atakach na cele w Syrii w 2015 roku. Rosjanie wykorzystują je na różnych typach okrętów, włącznie z małymi jednostkami typu Bujan i Karakurt.

Wreszcie, jak zaznaczają eksperci CSIS, rosyjskie siły powietrzne używają rakiet manewrujących przenoszonych przez bombowce, takich jak na przykład pociski rodziny Ch-55, o zasięgu – w zależności od wersji – do nawet 3,5 tys. km. Rakiety tego typu pierwotnie powstały z myślą o przenoszeniu ładunków jądrowych, ale opracowano również ich warianty z głowicami konwencjonalnymi (Ch-555). Wykorzystywane są również nowocześniejsze Ch-101, o zasięgu szacowanym na 4 tys. km (część źródeł podaje nawet wyższe wartości). Cechą pocisków Ch-101 jest uwzględnienie w budowie technologii obniżonej wykrywalności (stealth), co czyni je jeszcze trudniejszymi do zestrzelenia.

3. Pociski przeciwradiolokacyjne

Kolejnym rodzajem broni precyzyjnego rażenia, używanej przez Rosję w trakcie inwazji na Ukrainę są pociski przeciwradiolokacyjne. Z dostępnych materiałów wynika, że są to przede wszystkim rakiety typu Ch-31P/PM. To naddźwiękowe pociski, naprowadzające się na źródło promieniowania radiolokacyjnego i mogące się poruszać z prędkością rzędu ok. 3500-4000 km/h. Maksymalny zasięg zmodernizowanej wersji Ch-31PM szacowany jest na 250 km.

Pozostałości jednej z rakiet Ch-31 były widoczne na zdjęciach z Ukrainy już w pierwszych dniach wojny, ale pociski te są wciąż przenoszone (np. przez myśliwce Su-35) i wykorzystywane bojowo. Z ich pomocą rosyjskie siły zbrojne chcą zniszczyć potencjał ukraińskiej obrony powietrznej.

4. Artyleryjskie kierowane pociski rakietowe

Rosyjska armia wykorzystuje na Ukrainie także artylerię rakietową. Często są to pociski niekierowane (w tym najcięższe z systemu BM-30 Smiercz, o kalibrze 300 mm i z ładunkami o masie 250 kg), odpalane nie tylko przeciwko zgrupowaniom wojsk, ale również w kierunku obiektów cywilnych i dysponujące głowicami odłamkowo-burzącymi oraz kasetowymi. Takie działanie jest równoznaczne z bardzo dużym zagrożeniem dla cywilnej ludności oraz infrastruktury i prawdopodobnie ma na celu złamanie oporu Ukraińców.

Oprócz rakiet niekierowanych stosowane są jednak również pociski precyzyjnego rażenia systemu Tornado-S, z modułem korekcji, o donośności maksymalnej wydłużonej do co najmniej 120 km (według części źródeł w siłach zbrojnych Rosji jest już także nowsza wersja tego systemu, o donośności 200 km). Użycie kierowanych pocisków, wystrzeliwanych z wyrzutni wieloprowadnicowych stanowi poważne zagrożenie dla sił ukraińskich, bo mogą one niszczyć ważne cele jak np. punkty dowodzenia czy stacje radiolokacyjne, choć również one – podobnie jak pociski niekierowane – są używane do ataków na cele cywilne. Z drugiej strony, Ukraina dysponuje bronią podobnej klasy, a mianowicie pociskami Wilcha, o zasięgu 70 km, również wystrzeliwanymi z wyrzutni BM-30 Smiercz.

Czytaj też

Ukraina pod ostrzałem rosyjskiej broni dalekiego zasięgu

Jak widać, Rosja wykorzystuje na Ukrainie zdecydowaną większość swoich środków oddziaływania dalekiego zasięgu, takich jak balistyczne pociski operacyjno-taktyczne i rakiety manewrujące różnych typów. Na razie nie ma informacji o użyciu pocisków hipersonicznych klasy Ch-47M Kindżał czy 3M22 Cyrkon, jednak te dostępne są od relatywnie niedawna i w niewielkich ilościach, stąd Rosja może unikać chęci zaangażowania tych środków.

Zwraca też uwagę duża liczba pocisków zaangażowanych przez Rosję. Nie jest jasne, czy przekazywane przez Amerykanów dane o 600 pociskach dotyczą wyłącznie rakiet manewrujących i balistycznych, czy również przeciwradiolokacyjnych lub ewentualnie kierowanych pocisków artyleryjskich. Z drugiej strony wartym odnotowania jest fakt, że Rosjanie nie zdołali osiągnąć jednego z głównych celów (wyłączenia ukraińskiej obrony powietrznej i lotnictwa) w pierwszej fazie operacji, pomimo dużej liczby użytych systemów rażenia.

Uderzenia rakietowe są kluczowym elementem rosyjskiej agresji na Ukrainę, a ich zakres jest w zasadzie bezprecedensowy w nowoczesnej historii rosyjskiej armii (w Syrii ataki z użyciem rakiet manewrujących prowadzono w innych warunkach). Z pewnością ich przebieg będzie analizowany jeszcze długo po zakończeniu działań zbrojnych. Oczywiście warunki działań na Ukrainie mogą być specyficzne (np. pod względem możliwości środków rozpoznania i dostępu do danych) i wniosków nie można (jak zresztą w wypadku każdego innego konfliktu) przekładać „jeden do jeden", także dlatego, że swoje doświadczenia z prowadzonych działań uwzględni zapewne też strona rosyjska. Nie ma jednak wątpliwości, że rosyjski atak rakietowo-lotniczy powinien być obiektem uwagi polskich i NATO-wskich wojskowych, w kontekście budowy systemu obrony powietrznej na całej wschodniej flance Sojuszu.

Reklama

Komentarze (4)

  1. Gulden

    W dalszym ciągu pytanie pozostaje otwarte.CO byłoby zwycięstwem Ukrainy,a co zwycięstwem FR?Swoją drogą,do tego konfliktu,na całego dążono,z całą premedytacją.Jakkolwiek by nie patrzeć,w pierwszej kolejności, ta wojna nie jest kompletnie w interesie ani Kijowa,ani Moskwy.Kto na tym zyskuje?Ano można powiedzieć cynicznie,że i zachód,i Pekin,przy okazji.Raz-osłabienie FR,i spowodowanie że sama Ukraina będzie musiała ponosić ogromne koszty odbudowy kraju,plus w pierwszej kolejności zapłaty za łaskawą pomoc zachodu na chwilę-obecną zaopatrywanie w broń,i informacje wywiadowcze choćby.Cena ogromna,plus of course straty po swojej stronie-czyli ofiary samych działań zbrojnych,plus kompletne zakłócenie działania państwa,i masową migrację ludności.Najbardziej martwi to,że to się dzieje tuż za granicami Polski.I to się w jakiś sposób odbija(już się odbija),na samej sytuacji w Kraju.Ba,to się będzie jeszcze latami ciągnąć.

    1. Ja

      Podziwiam "inteligencje" osób twierdzących że zachód i Ukraina dążyły do wojny. Raz - nawet mój kolega z Kijowa mówi że byli przekonani że ruskie ich w dwa dni rozjadą. Dwa - po co?

    2. ggnago

      zobacz jak giełdy w dół poszły kto ma wolną forsę za darmo przejmie kupę firm o wiele wiecej wartych . Nawet prezydent USA nie zdobędzie w ciągu półtora roku sprawowania funkcji dekoracyjnej 1,2 miliarda dolców jak Zeleński

    3. gregoz68

      Gulden... 'w Kraju' ?

  2. ggnago

    Wypada "gratulować" politykierom na posadach polityków Zachodu za wepchnięcie Baiłorusi w łapy Rosji. A batka gośc co jeszcze niedawno pokazał rosyjskim tajniakom kto rządzi na Białorusi. dziś bez szemrania wypełnia polecenia Kremla.

  3. DA(łn)VIEN

    Czas zainwestować w schrony przeciwatomowe dla Polaków. Uważam,że dochodzi do czasów,w których każdy kraj będzie musiał się opowiedzieć bo której stronie chce stanąć. Nastał dodatkowo czas ,w którym Polska powinna zainwestować duże pieniądze na obronę przeciw rakietową. Czas realizować 2 etap Wisły ale zwiększony na 16 baterii.

  4. Ein

    Patrząc na to z punktu widzenia celów (osiągniętych) oraz czasu (12 dzień leci) to .ru odnotowuje całkowitą porażkę w zakresie wojny XXIw. Bo, że stosują taktykę także z II WW (w swoim wariancie) to widać na każdym kroku, ale to, że w zakresie nowoczesnych środków bojowych właściwie nic nie osiągnęli (ani eliminacji opl, ani lotnictwa, ani Toczek, ani Wichr, ani systemu dowodzenia, ani logistyki UA armijnej, ani dostaw uzbrojenia i innych materiałów z NATO, ani...) to po prostu blamaż. Dodatkowo, o czy autor nie wspomina, a takie oceny analityków NATO są obecnie coraz częściej artykułowane: FR wypstrykała się z zasobów tego typu amunicji. A ta kosztuje niemało i nie można jej szybko uzupełnić jak prostych bomb czy npr-ów. Także ten...

    1. tuningrepliki

      Ein 8 marzec (09:49) patrząc na to co Rosjanie osiągnęli czyli zajecie 1/5 terytorium Ukrainy, to faktycznie jest to "fiasko".

    2. Valdore

      @tuningrepubliki, przez kilkanascie dni przy uzytych siłach to porazka rosyjskich zbrodniarzy. nawet terror i masakrowanei cywilow tym besitiom nei pomaga.

    3. tuningrepliki

      Valdore 8 marzec (13:13) patrząc na przekazy medialne i widząc znęcanie się Ukraińców nad jeńcami, to raczej o Ukraińcach można powiedzieć ze to zbrodniarze wojenni, tylko, że podczas tej wojny "pierwsza poległa prawda...". Jeżeli prawdziwe są informacje USA mówiące że Rosja przygotowała 120 000 żołnierzy, a gugl twierdzi, że wojska Ukrainy liczą 250 000 żołnierzy, to mamy 2/1 na korzyść Ukrainy, czyli to wcale nie porażka, a gigantyczny sukces.

Reklama