Siły zbrojne
Pilne wzmocnienie Sił Zbrojnych niezbędne. Co z programem K2? [OPINIA]
Rosnące zagrożenia powodują, że wzmocnienie Sił Zbrojnych RP i to w perspektywie dwóch-trzech lat staje się coraz bardziej pilnym zadaniem. Jednym z jego elementów jest realizacja programu czołgu podstawowego K2PL, który obok zdolności operacyjnych zapewni także potencjał przemysłowy i możliwości dalszego rozwoju dla Wojsk Pancernych.
Wojna na Ukrainie wkracza obecnie w bardzo niebezpieczną fazę. Oczekuje się, że nowa administracja prezydenta Donalda Trumpa będzie chciała doprowadzić do przerwania walk i zawieszenia broni. To jednak, paradoksalnie, nie oznacza spadku zagrożenia ze strony Rosji dla państw NATO, w tym Polski, ale jego dalszy wzrost. Po zawieszeniu broni Federacja Rosyjska nie będzie bowiem „zużywać” produkowanego i remontowanego sprzętu w walce przeciwko Ukrainie, a będzie gromadzić jego zapasy.
Jednocześnie rosyjska armia, pełna ludzi z doświadczeniem bojowym i zwiększona liczebnie do 1,5 miliona żołnierzy będzie stanowić coraz większe zagrożenie dla państw NATO. Moskwa nie będzie w stanie utrzymywać takiej siły wiecznie (większość to dobrze opłacani żołnierze zawodowi i kontraktowi), ale przez kilka lat na pewno tak. To powoduje, że relatywnie niedługo – 2-4 lata po zawieszeniu broni – Rosja może osiągnąć maksimum swoich możliwości bojowych w stosunku do NATO. Dzieje się tak dlatego, że część projektów modernizacyjnych w państwach NATO – choćby zakupy czołgów Leopard 2A8 z aktywnym systemem ochrony w Niemczech, Holandii, Czechach i na Litwie, coraz liczniejsze zakupy nowoczesnych BWP CV-90, ale też szereg innych programów dotyczących różnych domen, włącznie z myśliwcami V generacji F-35, w które dozbrajają się kolejne państwa, ostatnio Rumunia – po 2030 roku dadzą skokowy przyrost możliwości bojowych. I te programy będą realizowane z dużym zabezpieczeniem pod kątem przemysłowym, a zapewne także z uwzględnieniem ewolucji pola walki i wniosków z wojny na Ukrainie. To oznacza, że Rosja może dążyć do uderzenia przeciwko państwom NATO wcześniej.
O tym, że zagrożenie może nadejść w relatywnie krótkim czasie, alarmują też wojskowi. W niedawnej rozmowie z „Rzeczpospolitą” dowódca operacyjny Sił Zbrojnych gen. dyw. Maciej Klisz, pytany o zawieszenie broni na Ukrainie, w kontekście skutków dla Polski powiedział:
Uważam wręcz, że nie tylko powinniśmy nie zwalniać, ale wręcz przyspieszać nasze zbrojenia, bo prawdopodobnie nie będziemy mieli ośmiu lat komfortu, jakie miała Ukraina między 2014 i 2022 rokiem
gen. dyw. Maciej Klisz, Dowódca Operacyjny RSZ w rozmowie z „Rzeczpospolitą"
Gen. Klisz dodał, że rosyjska produkcja wojenna jest ważna dla gospodarki, więc będzie kontynuowana, a nawet zwiększana, bo jej ograniczenie spowodowałoby problemy gospodarcze. Generał Walerij Załużny, ambasador Ukrainy i były szef sztabu tamtejszej armii mówi, że przełom na polu walki mógłby nastąpić po 2027 roku, bo obecnie Rosji brakuje zasobów i technologii. Z tym, że zawieszenie broni może przybliżyć ten moment, a działania hybrydowe Rosji utrudnić i spowolnić (de facto już to się dzieje, także w Polsce) budowę odporności Europy na agresję.
O podobnym zagrożeniu mówią też zachodni analitycy, wskazując, że w drugiej połowie obecnej dekady USA – zwłaszcza pod nową administracją – mogą zdecydować się na ograniczenie zaangażowania w Europie, kładąc większy nacisk na region Indo-Pacyfiku. Taką „decyzję” może też podjąć przywództwo polityczne Chin, dokonując inwazji na Tajwan, zapewne w koordynacji z Rosją, by ta „związała” część potencjału państw zachodnich w Europie. Jak pisał jeszcze w grudniu 2023 roku prof. Justin Bronk z brytyjskiego ośrodka RUSI, „W wypadku takiej konfrontacji (Chin z USA na Pacyfiku), Rosja będzie mieć silną zachętę do skorzystania z jedynej w ciągu pokolenia możliwości do złamania NATO, podczas gdy USA nie będą mogły efektywnie wesprzeć Europy. Nie później niż 2026-2028, rosyjski przemysł będzie po kilku latach produkcji wojskowej, pozwalając na odbudowanie sił wzmocnionych doświadczeniem bojowym”.
Wszystko to ma swoje następstwa dla państw NATO, zwłaszcza najbardziej narażonych na zagrożenie jak Polska. Może się bowiem zdarzyć, że zagrożenie nadejdzie w momencie, gdy kompleksowej modernizacji i pełnej transformacji Sił Zbrojnych nie udało się przeprowadzić. Tym bardziej należy jednak dążyć do realizacji tych programów, które – z uwagi na planowany harmonogram i możliwości dostaw – dają perspektywę wzmocnienia Sił Zbrojnych RP w krótkiej perspektywie czasowej.
Przykładem takiego programu jest zakup czołgu K2. W przyszłym roku Wojsko Polskie powinno dysponować 180 takimi pojazdami, negocjowany jest zakup 180 kolejnych. Druga umowa, w odróżnieniu od pierwszej, ma obejmować także wozy zabezpieczenia technicznego oraz wsparcia i transfer technologii włącznie z produkcją czołgów, a część z pojazdów będzie także w nowej konfiguracji, prawdopodobnie z aktywnym systemem ochrony, pozwalającym np. na zwalczanie bezzałogowców.
Czytaj też
Druga umowa na czołgi K2 pozwoli więc de facto dopełnić pierwszy etap tego pancernego programu, bo 180 czołgów nie wystarcza przecież nawet na przezbrojenie wszystkich istniejących jednostek 16 Dywizji Zmechanizowanej, nie mówiąc już o nowo tworzonych – czy to w ramach 16 Dywizji, czy nowej 1 Dywizji Piechoty Legionów. Dzięki realizacji drugiego etapu programu K2 Wojska Pancerne zostaną w dużej części zmodernizowane w dość kompleksowy sposób, bo równolegle zakończy się przezbrajanie 18 Dywizji Zmechanizowanej w zakupione od Amerykanów Abramsy, a 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Leopardy 2. Wojska Pancerne, obok Wojsk Rakietowych i Artylerii, a także częściowo sił obrony powietrznej i przeciwrakietowej mają szanse być tymi, które już w perspektywie kilku lat będą posiadać znacząco większe zdolności, choć nadal niższe – pod kątem liczby – niż jest to zakładane w planach rozwoju.
Program K2PL, obok samych czołgów, obejmuje też budowę w Polsce zaplecza do wsparcia eksploatacji i do produkcji nowych czołgów, wraz z opracowaniem nowej wersji. Co to oznacza w praktyce? Po pierwsze, dzięki opracowaniu wariantu K2PL będzie można szybko wprowadzać przebadane i sprawdzone modyfikacje do już posiadanych czołgów K2 w wersji Gap Filler, związane choćby z zapewnieniem ochrony przed statkami bezzałogowymi. I wszystko to będzie można realizować w jednym systemie logistycznym, bez dodatkowych testów.
Po drugie, zostanie zbudowane zaplecze nie tylko do serwisu, ale produkcji czołgów i pojazdów na ich bazie, jak wozy zabezpieczenia technicznego. I tutaj, paradoksalnie, pojawia się jeden z problemów związanych z realizacją programu K2PL. Negocjowana umowa dotyczy 180 czołgów i 81 pojazdów wsparcia, z których tylko część ma powstać w Polsce. Z nieoficjalnych informacji Defence24.pl wynika, że postulatem strony przemysłowej jest, by w cenie kontraktu ujęto koszt związany z budową linii produkcyjnych. Pisała o tym także Rzeczpospolita. Tyle, że to powoduje wzrost ceny jednostkowej wozu bojowego, a ponadto negocjująca umowę ze strony MON Agencja Uzbrojenia ma ograniczone możliwości dofinansowywania produkcji, bo swoją odpowiedzialność ma tu Ministerstwo Aktywów Państwowych.
Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w polskim przemyśle obronnym już kilka lat temu. Na przełomie 2017 i 2018 roku, po wcześniejszej redefinicji programu przez ówczesny MON (zmiana lidera z HSW na centralę Polskiej Grupy Zbrojeniowej) konsorcjum PGZ złożyło ofertę w programie artylerii rakietowej Homar, która jak później mówił wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz, wielokrotnie przewyższała planowany na to zadanie budżet. W ofercie były bowiem „zaszyte” koszty budowy linii produkcyjnych wyrzutni i rakiet, a cały program obejmował tylko trzy dywizjony (mniej niż 60 wyrzutni i 1800 rakiet kierowanych GMLRS), choć ze Strategicznego Przeglądu Obronnego przeprowadzonego w MON wynikała potrzeba zakupu co najmniej dziewięciu.
Oferta została odrzucona, kupiono 20 HIMARS-ów z półki, a od 2022 roku rozpoczęto równolegle zakupy dwóch systemów artylerii rakietowej (Homar-K z Republiki Korei i Homar-A, czyli spolonizowany HIMARS z USA). Z perspektywy czasu lepiej byłoby, gdyby ta „droga” linia produkcyjna powstała już wtedy, niezależnie od tego czy miałaby być finansowana przez resort obrony czy dawniej Ministerstwo Skarbu Państwa, a dziś Aktywów Państwowych. Bo teraz można by zamawiać kolejne dywizjony i kolejne rakiety już z polskiej linii, z bezpieczeństwem dostaw… i inwestując we własną gospodarkę.
I w programie K2PL może być podobnie, bo i tutaj widać słabość kapitałową spółek PGZ, które decydują się „zaszyć” koszt całej linii produkcyjnej w umowie oferowanej Agencji Uzbrojenia. Teraz jednak za granicą Polski toczy się pełnoskalowa wojna (a w latach 2017-18, i wcześniej gdy redefiniowano Homara, „tylko” ograniczone działania hybrydowe) i naprawdę nie ma już czasu do stracenia. Resort obrony i resort aktywów państwowych powinny dojść do porozumienia, co do tego jak sprawnie i skutecznie dofinansować budowę linii produkcyjnej czołgów K2PL. Bo patrząc na pogorszenie sytuacji bezpieczeństwa, konsekwencje mogą być nieporównanie gorsze niż w wypadku Homara.
Nie realizujemy programów modernizacyjnych, widać niedecyzyjność, niemrawość. Nie uruchomiliśmy produkcji czołgów. Założeniem, gdy kupowaliśmy czołgi K2 i haubice K9, było wzmocnienie polskiego przemysłu obronnego, wchłonięcie tych technologii i rozpoczęcie produkcji w Polsce. Kto to hamuje, paraliżuje? Czy wynika to tylko ze sporów kompetencyjnych, czy z innych powodów? Przecież naszemu wojsku potrzebne są czołgi. Jeśli premier i szef BBN mówią, że grozi nam wojna, to dlaczego Wojsku Polskiemu nie daje się sprzętu do walki? Porozumienia, które dotyczyły zakupu czołgów i haubic, podpisano prawie trzy lata temu, zakładano transfer technologii. Kto i dlaczego to blokuje? Mamy puste dywizje, bez sprzętu i to dotyczy w zasadzie każdego rodzaju sprzętu wojskowego Co dzieje się z Borsukiem? Kontrakty miały przecież być już w ubiegłym roku. Już nie mówię o tym, co z amunicją, bo stoimy w miejscu cały czas, nie mamy podstawowych komponentów. Ale w tym momencie pozyskanie sprzętu, ukompletowanie wojska to cel absolutnie kluczowy* – mówi gen. broni Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
gen. Waldemar Skrzypczak
Dodajmy, że podobnie jak w przypadku wspomnianego wcześniej programu artylerii rakietowej, obecna umowa to tylko jeden etap, bo pozwoli albo na przezbrojenie jednej rozbudowanej dywizji, albo istniejących struktur 16 Dywizji Zmechanizowanej i pierwszych nowo formowanych w 1 Dywizji Piechoty Legionów. Biorąc pod uwagę, że od dalszej rozbudowy formacji Wojsk Lądowych nie ma odwrotu (wymaga tego nie tylko sytuacja Polski, ale i nowy model sił NATO) dalsze zamówienia czołgów (i innego sprzętu) będą niezbędne. Rozbudowana linia produkcyjna zostanie więc wykorzystana, do produkcji co najmniej kilkuset czołgów dla jednostek nowo formowanych i rezerwowych w dalszej perspektywie czasowej.
Nie ma też wątpliwości, że wzmocnienie zdolności Sił Zbrojnych RP, podejmowane w krótkim terminie wymaga też szeregu innych działań, związanych choćby ze szkoleniem, łącznością, wyposażeniem indywidualnym czy upowszechnieniem stosowania systemów bezzałogowych i przeciwdziałania im. To nie zmienia faktu, że należy pilnie realizować programy modernizacyjne konwencjonalnego sprzętu, bo ten jest nadal używany. Szczególnie tam, gdzie są realne możliwości uzyskania szybkich efektów. Pozwoli to na wzmocnienie potencjału Wojska Polskiego i to bardzo często w obszarach, w które sojusznicy albo nie inwestują wcale, albo robią to powoli, czekając na odbudowę swoich mocy przemysłowych i podejmując bardzo duże ryzyko w perspektywie 2-5 lat. Od momentu oczekiwanego zawieszenia broni na Ukrainie rozpocznie się swoisty wyścig z czasem, a pilna realizacja programów modernizacyjnych Sił Zbrojnych RP jest kluczowa, by tego wyścigu nie przegrać. Bo koszty ewentualnej porażki mogą być trudne do przewidzenia.
Autor Widmo
Czekamy, ąż ludzie zaczną przekazywać pierścionki, obrączki i złoto, jak to była w 1939
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Obecne czołgi - specjalizowane armatą i SKO oraz pancerzem - do prowadzenia walki bezpośredniej - dokładniej - ogniem bezpośrednim, dohoryzontalnym - na NASZYM teatrze wojny są od 2022 CAŁKOWICIE PRZESTARZAŁE. Wróg jest daleko za horyzontem - więc armata z SKO bezużyteczne - co więcej - pancerz ukształtowany na ogień stromotorowy - tez jest przestarzały - bo teraz króluje "top-attack" - czy kppanc - czy ognia artylerii - czy ataków dronów. Pole walki przez stałe rozpoznanie dronowe jest głęboko "prześwietlone" - stąd sprzęt ciężki jest odsuwany min 10 km w tył za horyzont - stąd czołg jest w pozycji bezużytecznej - zwykle zamaskowany i w max rozproszeniu - jako OSTATNI odwód ppanc. Nawet niewielka koncentracja powoduje wykrycie dronami i kontrę artylerii i dronów. Czołg CAŁKOWICIE UTRACIŁ ZDOLNOŚĆ PRZEŁAMANIOWĄ - u właśnie DLATEGO - jest wojna okopowa jak w I w.św. - przed wynalezieniem czołgów. Tylko teraz czołgi UTRACIŁY zdolność przełamaniową - DLATEGO są BEZUŻYTECZNE.