- Analiza
- Opinia
- W centrum uwagi
Między wolą polityczną a standardami, czyli o przyszłej kobiecie-generale w Wojsku Polskim [OPINIA]
Żeby mianować pierwszą kobietę-generała w służbie czynnej w Wojsku Polskim, może nie wystarczyć wola politycznych zwierzchników. Przydałaby się kandydatka, która spełnia wymogi formalne i np. ukończyła odpowiednie studia. Jednak ferowanie zbyt surowych ocen może być bardziej niesprawiedliwe niż nadmierna pobłażliwość.

Polityka.pl i Onet, powołując się na nieoficjalne źródła, napisały o planie powierzenia dowództwa nad Polskim Kontyngentem Wojskowym w Afganistanie płk Agnieszce Sochan. To stanowisko miałoby być dla niej – według Onetu – wstępem do nominacji na stopień generała brygady, pierwszej w historii Wojska Polskiego, jeśli chodzi o kobiety w służbie czynnej. Istnienie takiego planu potwierdza także źródło Defence24.pl, które jednak podkreśla, że nic nie zostało jeszcze przesądzone.
Szef MON Mariusz Błaszczak zaprzeczył w czwartek, by decyzja o obsadzeniu płk Sochan w roli dowódcy kontyngentu w Afganistanie została już uzgodniona między MON a BBN. – Bardzo cenię, poznałem panią pułkownik Sochan, współpracuje z nią, ale myślę, że takie dywagacje nie służą zarówno pani pułkownik i sprawie – powiedział minister w radiowej Trójce.
Nie można wykluczyć, że to pewien balon próbny. Jest jednak kilka aspektów, które warto przeanalizować na chłodno, bez stereotypów.
Przede wszystkim wiele wskazuje, iż prezydent, zwierzchnik sił zbrojnych Andrzej Duda uważa, że nadszedł czas, by generałem w wojsku została kobieta. W serwisie Defence24.pl zwracaliśmy już na to uwagę. Wyraźnie zasugerowała to 8 marca małżonka prezydenta Agata Kornhauser-Duda, która spotkała się wtedy z kobietami z kilkunastu służb i formacji mundurowych. – W historii wojskowości polskiej mieliśmy do tej pory tylko dwie kobiety w randze generała brygady, ale ja mam nadzieję, bardzo liczę na to, że w niedługim czasie znowu kobieta dostanie nominację generalską i to kobieta w czynnej służbie – powiedziała Pierwsza Dama.
Mieliśmy już dwie nadinspektorki w policji (jedna nadal jest w służbie), mieliśmy już wręczane po 1989 r. awanse generalskie w wojsku dla kombatantek – gen. bryg. Marii Wittek oraz gen. bryg. Elżbiety Zawackiej. W służbie czynnej do tej pory "szklany sufit" jest ustawiony tuż ponad stopniami pułkownika i komandora. Żadna kobieta do tej pory go nie przebiła.
Czytaj też: Kobiety w służbach mundurowych
Niezależnie od tego, czy awans generalski płk Sochan stanie się faktem, i tak ma ona szansę przejść do historii jako pierwsza kobieta-dowódca polskiego kontyngentu wojskowego. Pod warunkiem oczywiście, że obejmie to stanowisko, ponoć jest jednym z kilku kandydatów do kierowania zmianą PKW, która rozpocznie się na początku 2019 r.
Media podkreślają, że płk Sochan nie ma doświadczenia bojowego. Krytycznie pomysł ocenił, były szef BBN gen. bryg. Stanisław Koziej. – Byłaby to wielce nieodpowiedzialna decyzja. Opinia szefa Sztabu Generalnego dla ministra ON Mariusz Błaszczaka powinna być jednoznacznie negatywna, niezależnie od tego, kto zgłosiłby taką propozycję. Nie wolno ryzykować życiem żołnierzy, dając im dowódcę kompletnie bez doświadczenia – napisał Koziej na Twitterze.
Trzeba pamiętać, że zagrożenia w takim państwie jak Afganistan lekceważyć nie wolno. Nie zmienia to jednak faktu, że misja Resolute Support, jaką NATO z udziałem Polaków prowadzi w Afganistanie, ma charakter szkoleniowy. Nasi żołnierze nie wykonują na co dzień zadań bojowych. Gdy w grudniu 2016 r. miałem okazję porozmawiać z Polakami, którzy tam wtedy służyli, narzekali, że nie ruszają się z bazy, którą porównywali do wielkiego więzienia. Za szczęściarzy uchodzili łącznościowcy, którym czasem, w razie jakiejś awarii zdarzało się polecieć śmigłowcem w inne miejsce, gdzie stacjonują Polacy.
Prezydent podczas niedawnej, wielkanocnej wizyty w Afganistanie zapowiedział zwiększenie kontyngentu o 50 żołnierzy. Dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Sławomir Wojciechowski w programie SKANER Defence24 wyjaśnił, że nie będzie potrzeby zwiększania limitu, który jest zapisany w postanowieniu prezydenta. Obecnie w Afganistanie może być maksymalnie 350 polskich żołnierzy i pracowników wojska. Faktycznie na miejscu jest ich prawie 250.
300-osobowy kontyngent to powiększona kompania. Coś, z czym w kraju radzi sobie oficer w stopniu kapitana, ewentualnie majora, a na misji zagranicznej (z różnych przyczyn) – pułkownika. Dawno już minęły czasy, gdy w Afganistanie walczyło ponad 2,5 tys. polskich żołnierzy w ramch bojowej misji ISAF. Trudno uznać, że dowodzenie w Afganistanie jest dziś przepustką do awansu generalskiego. Z oficerów, którym powierzono to zadanie w czasach misji Resolute Support, tylko jeden doczekał się takiej nominacji. Gen. bryg. Wojciech Marchwica, bo o nim mowa, zasłużył sobie na awans nie tylko służbą na misji, ale i dowodzeniem brygadą oraz pracą na wysokich stanowiskach w centralnych dowództwach. Nie wiem, czy promotorzy pomysłu: "najpierw Afganistan, a jak sobie poradzi, to awans generalski" zdają sobie z tego sprawę.
Pod koniec rządów ministra Antoniego Macierewicza w MON płk Sochan była krótko szefową Centrum Operacyjnego MON (dziś jest tam zastępcą dyrektora, a komórką kieruje cywil, bliska współpracowniczka nowego ministra Mariusza Błaszczaka). Z tym stanowiskiem z reguły wiązał się etat generała brygady. Piszę "z reguły", bo szef MON ma duże pole manewru, jeśli chodzi o zaszeregowanie stanowisk a skądinąd wiadomo, że np. Macierewicz z tej możliwości korzystał. CO MON to komórka, która powstała w ramach rozszerzenia kompetencji dawnego sekretariatu ministra. Nominacje generalskie szefów tej jednostki (i w ogóle szybsza niż gdzie indziej ścieżka kariery) zawsze były w wojsku kontestowane. Faktem jest, że to praca urzędnicza, a nie dowódcza. I faktem jest, że to praca bardzo odpowiedzialna. Na ile porównywalna z dowodzeniem brygadą, skrzydłem lub flotyllą, tego nie wiem.
Czytaj też: MON zapowiada wzmocnienie Rady ds. Kobiet
Generałami prędzej czy później zostawali poprzednicy płk Sochan – gen. bryg. Piotr Błazeusz (szef sekretariatu Aleksandra Szczygły; gdy odbierał nominację, był już dowódcą brygady), gen. bryg. Artur Kołosowski (kierował sekretariatem Bogdana Klicha), gen. bryg. Piotr Nidecki (pracował u Tomasza Siemoniaka). Bliski awansu generalskiego był też płk Kazimierz Bednorz – Macierewicz skierował do prezydenta odpowiedni wniosek, ale nominacje generalskie były już zablokowane ze względu na konflikt między oboma politykami. Każdy z wymienionych oficerów musiał się zmierzyć z publiczną krytyką oraz łatką politycznego nominata. Na ile sprawiedliwą, to już inna sprawa.
Tym, którzy szukają dziury w całym, nie spodoba się też szybka kariera płk Sochan. W nieco ponad rok z majora stała się pułkownikiem, co w ubiegłym roku zauważył "Dziennik Gazeta Prawna".
Czytaj też: Pierwsza kobieta dowódcą polskiego okrętu
Przepisy mówią, że wyznaczenie na stanowisko służbowe od stopnia etatowego generała brygady lub kontradmirała jest uzależnione od ukończenia podyplomowych studiów polityki obronnej. W marcu MON w odpowiedzi na pytania Defence24.pl przekazało dwie informacje:
- żadna kobieta pełniąca aktualnie służbę wojskową nie ukończyła studiów generalskich,
- jedna kobieta-oficer jest obecnie słuchaczem takiego kursu.
Czy na studiach generalskich kształci się teraz płk Sochan? Nie, to nie ona. Na kursie jest inna oficer, z wykształcenia prawniczka.
Prezydent Duda swoją pozycję w roli zwierzchnika sił zbrojnych budował z mozołem. Zaczynał od pilnowania procedur i mimo nacisków Macierewicza nigdy nie podpisał wniosku o awans generalski oficera, który nie ukończył odpowiednich studiów. To dlatego, aby przyspieszyć wymianę kadr, poprzednie kierownictwo MON wymyśliło kursy zaoczne. Czy prezydenckie dążenie do nominacji generalskiej dla kobiety sprawi, że tym razem przepisy zostaną nagięte? Trudno mi sobie coś takiego wyobrazić, ale polityka widziała już wiele nieoczekiwanych wolt. Mam nadzieję, że taka decyzja nie zapadnie, bo – niezależnie od płci oficera – byłaby szkodliwa dla sił zbrojnych.
Czytaj też: Kobieta na czele połączonego dowództwa NATO
Jeden z komentatorów zauważył, że oficer kobieta powinna podlegać takim samym kryteriom oceny kompetencji i przydatności co oficer mężczyzna. Pełna zgoda. Przypominam więc, że generałami zostają nie tylko dowódcy liniowi, nie tylko wyróżniający się sztabowcy i nie tylko oficerowie z doświadczeniem na misjach zagranicznych. W mediach pojawiły się sprzeczne informacje na temat dorobku płk Sochan. Z dużą pewnością można napisać, że jest ona absolwentką Wojskowej Akademii Technicznej oraz że służyła w Departamencie Wojskowych Spraw Zagranicznych MON i w Dowództwie Garnizonu Warszawa. W 2008 r. w stopniu kapitana służyła w Afganistanie, ostatnio zbierała wzorowe oceny. Źródła nie są zgodne, czy dowodzenie zakończyła na poziomie plutonu czy kompanii.
To nie pomaga, ale wcale nie musi przekreślać kandydatki do awansu. Mamy w wojsku na przykład kilku generałów-finansistów. Najstarszy z nich, gen. broni Andrzej Fałkowski właśnie odchodzi na emeryturę po wzorowej – jak zgodnie twierdzą obserwatorzy sytuacji w siłach zbrojnych – karierze w wojskowej dyplomacji. Z kolei gen. dyw. Grzegorz Sodolski powoli kończy kadencję na ważnym stanowisku w Sojuszniczym Dowództwie ds. Transformacji, jednym z dwóch strategicznych dowództw NATO. Wreszcie gen. dyw. Sławomir Pączek od ponad dwóch lat kieruje Departamentem Budżetowym MON. Jest też generał-lekarz – dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego gen. dyw. Grzegorz Gielerak.
Nikomu nie przyszło do głowy, by krytykować awanse tych oficerów, a przecież żaden z nich nie zrobił kariery jako dowódca. Przyszła pierwsza kobieta-generał w służbie czynnej w Wojsku Polskim – niezależnie kto to będzie – powinna być traktowana tak samo jak mężczyźni. Pytanie, czy żołnierze i ich polityczni zwierzchnicy są na to gotowi.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu