Siły zbrojne
Defender Pacific w cieniu Defender Europe? Niekoniecznie z punktu widzenia USA
W Polsce, co naturalne, koncentrujemy swoją uwagę przede wszystkim na analizie amerykańskich manewrów Defender Europe 2021. Jednakże, warto zauważyć i podkreślić, że dla Waszyngtonu nie są one jedynymi ćwiczeniami, które mają zwiększać realne możliwości do działania poza granicami własnego państwa. Przy założeniu, iż siły amerykańskie we współpracy z lokalnymi partnerami muszą mierzyć się z agresją przeciwnika o porównywalnym lub wręcz przeważającym w jakiś aspektach potencjale. Stąd też trzeba odnotować chociażby tegoroczne Defender Pacific, ale też spojrzeć na rozpoczęte Large Scale Global Exercise 21.
Pod koniec zeszłego miesiąca doszło do interesujących ćwiczeń amerykańskich sił lądowych oraz powietrznych na wyspie Guam. W ich ramach powietrznodesantowcy z 82nd Airborne Division (82. Dywizja Powietrznodesantowa U,S, Army) wspierani przez komandosów z 1st Special Forces Group dokonali desantu spadochronowego na strategicznie ulokowaną wyspę. Co jeszcze ciekawsze, wspólnie z Amerykanami desantowani byli również żołnierze z jednostek lądowych Japońskich Sił Samoobrony, dokładniej z 1. japońskiej Brygady Powietrznodesantowej. W sumie skakać miało 150 spadochroniarzy z dwóch państw, ukazując zdolność do szybkiego przemieszczenia wsparcia w ramach działań połączonych na łańcuch wysp w regionie Indopacyfiku. Jednostki musiały również radzić sobie z nieznaną dla większości z biorących udział powietrznodesantowców strefą zrzutu, która co więcej jest nad wyraz specyficzna jeśli chodzi o warunki panujące na Marianach w Mikronezji. W tym ostatnim przypadku amerykańscy spadochroniarze podkreślają przede wszystkim różnice w wielkości takich stref zrzutu, chociażby względem bardzo dobrze rozpoznanych przez nich stref znajdujących się państwach NATO w Europie. Strona amerykańska trenowała przy tym dyslokację własnych jednostek powietrznodesantowych z terytorium kraju do rejonu odpowiedzialności Dowództwa IndoPacyfiku (US INDOPACOM). Chodzi o wypracowanie wśród spadochroniarzy umiejętności praktycznych z bojowym lądowanie na wyspach tamtejszych archipelagów. Powietrznodesantowcy z 82. Dywizji przybyli bezpośrednio z bazy w Charleston w Karolinie Południowej w Stanach Zjednoczonych. Tym samym maszyny z desantem musiały pokonać odległość ok. 8000 mil, dzielącą miejsce załadunku i strefę zrzutu. Maszyny transportujące skoczków były oczywiście wspierane przez tankowce powietrzne należące do Sił Powietrznych.
Czytaj też: USA: będą "pomostowe" powietrzne tankowce
Wykonanie desantu było elementem trwających ćwiczeń Forager 21, które wspierają jako przedsięwzięcie szkoleniowe, jedne z kluczowych dla Waszyngtonu manewrów Defender Pacific 21. W ramach tych ostatnich, trwających od początków lipca na wyspach Guam i Tinian można było zaobserwować wszystkie obecne kierunki działań strony amerykańskiej oraz sojuszników mające na celu zbudowanie zdolności obronnych przed rosnącymi aspiracjami regionalnymi Chin. Stawia się bowiem na możliwości prowadzenia bardzo popularnej obecnie formy działań wielodomenowych. Przykładowo, w bazie Sił Powietrznych (US Air Force Air Base) Andersen bardzo mocno ćwiczono zdolności obrony przeciwlotniczej. W tym, co ważne również jej najniższych warstw. Stąd też, amerykańscy wojskowi stosowali tandem systemów Avenger oraz radarów Sentinel. Trzeba zauważyć, że wzmocnienie obrony przeciwlotniczej Guam miało być dokonane, także przez przerzut tam pełnowartościowych formacji Gwardii Narodowej. Jednostki ze stanu Ohio zostały dyslokowane wraz z całym wyposażeniem, testując przy tym wszelkie scenariusze w ramach potrzeby rozwinięcia na kierunku strategicznym IndoPacyfiku. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że na samym Guam stacjonują na co dzień również lokalne oddziały Gwardii Narodowej.
W ramach ćwiczeń szkolono również personel medyczny, w tym prowadzący ewakuację medyczną za pomocą floty śmigłowców. Wykorzystywane w tym celu były w głównej mierze UH-72 Lakota, ale też większe UH-60 Black Hawk. Generalnie w powietrzu oprócz maszyn stricte transportowych swoje własne działania miały wykonywać także śmigłowce uderzeniowe Apache, na Guam miano też przerzucić ciężkie CH-47. „Stars and Stripes” zauważa również, że w rejon ćwiczeń zostały przemieszczone systemy rakietowe HIMARS (High Mobility Artillery Rocket Systems) czy też KTO Stryker, które wspierały komponent lądowy w działaniach. Można również odnotować sugestie, że w trakcie tegorocznych ćwiczeń IndoPacyficznych Amerykanie testują też swoje własne potrzeby w zakresie technologii walki radioelektronicznej oraz zabezpieczenia potrzeb cyber i szerzej łączności na teatrze działań. Mając na uwadze kwestie zarządzania siłami, to można dodać, że niezbędne wsparcie, w zakresie dowodzenia i kontroli (C2) dla działań jednostek U.S. Army udziela również I Corps. Wojskowi ze wspomnianego korpusu również zostali przerzuceni na Guam i tam musieli stworzyć niezbędne zaplecza dla rozwinięcia wysuniętego dowództwa.
Symultanicznie do działań sił lądowych, również amerykańskie lotnictwo zademonstrowało zróżnicowaną gamę możliwości wsparcia rejonu odpowiedzialności Dowództwa IndoPacyfiku. W ramach lipcowych ćwiczeń Pacific Iron 2021 zaangażowanych zostało około dziesięciu maszyn F-15E Strike Eagle należących do 389th Fighter Squadron (z 366th Fighter Wing stacjonującego w Mountain Home Air Force Base w stanie Idaho), około 25 myśliwców piątej generacji F-22 Raptor z 525th Fighter Squadron ( z 3rd Wing stacjonującego w Joint Base Elmendorf-Richardson na Alasce), oraz z 199th Fighter Squadron (154th Wing z Hawaii Air National Guard stacjonującego w Joint Base Pearl Harbor Hickam na Hawajach) oraz dwa C-130J Hercules z bazy lotniczej Yokota w Japonii. Zostały one rozporoszone po szybkim przerzucie w bazach lotniczych zlokalizowanych na wspomnianych wyspach Guam i Tinian (wykorzystywany jest port lotniczy Tinian International Airport). Ma to na celu testowanie szybkiego wzmocnienia silnym komponentem lotniczym wysuniętych, spornych obszarów w regionie IndoPacyfiku, działającym na rzecz własnych sił połączonych (w tym sojuszniczych). W sumie 800 wojskowych z Sił Powietrznych miało być zaangażowanych we wspomniane ćwiczenia Pacific Iron 2021. Należy dodać, że U.S. Army w ramach wcześniej opisywanych manewrów w tym obszarze dyslokowała siły liczące ok. 4 tys. żołnierzy i również stawiano na możliwość uzyskania mobilności w przerzucie sił oraz ich szybkiego wprowadzenia do działań.
Generalnie w rejonie odpowiedzialności Dowództwa IndoPacyfiku niejako nie ma dnia spokoju jeśli chodzi o prowadzenie ćwiczeń narodowych, ale też włączania się amerykańskich zasobów w formaty manewrów z sojusznikami. Przypomnijmy, że w Australii właśnie w te wakacje trwają największe bilateralne przedsięwzięcia szkoleniowe czyli Talisman Sabre 2021. Ich celem jest podniesienie gotowości bojowej sił obu państw i przygotowanie ich do planowania oraz przeprowadzania operacji połączonych, stawiając przy tym na wysoki poziom interoperacyjności. Dziewiąta edycja Talisman Sabre ma w sobie scenariusze podkreślające kooperację przy wspólnych przedsięwzięciach logistycznych, działaniach desantowych, nowoczesnych działaniach lądowych, współdziałaniu sił w walce na terenie zurbanizowanym. Do tego dochodzą działania mające na celu poprawę interoperacyjności sił powietrznych państw sojuszniczych oraz ich flot.
W sumie, zaangażowanych zostało do 17 tys. żołnierzy z siedmiu państw. Albowiem w tym roku do Talisman Sabre włączeni zostali również Japończycy, Kanadyjczycy, siły południowokoreańskie, Brytyjczycy i Nowozelandczycy. Trzonem są oczywiście gospodarze z Australii z 8300 żołnierzy i Amerykanie z 8000 wojskowymi. Na wodzie można zauważyć całą gamę okrętów nawodnych – fregaty, niszczyciele, trałowce, okręty desantowe, helikopterowce, a także zróżnicowane jednostki transportowe oraz zaopatrzeniowe. Zaś w powietrzu swoje możliwości pokazywały takie samoloty bojowe jak F/A-18F Super Hornet, EA-18G Growler, F-35A oraz F-35B Lightning II czy też MV-22 Osprey i nie tylko. Co interesujące, w Talisman Sabre wzięły udział też jednostki amerykańskich Sił Kosmicznych (US Space Force). Żołnierze należący do 25th Space Range Squadron wspierali Australijczyków w budowaniu efektywnej łączności satelitarnej na potrzeby manewrów. Zaś wracając do zrzutu spadochronowego dokonanego na Guam, to tegoroczne ćwiczenia Talisman Sabre również zakładały scenariusz wykorzystania formacji powietrznodesantowych. W rejonie poligonu w stanie Queensland desant został wykonany przez żołnierzy z 4th Infantry Brigade Combat Team (Airborne), który jako brygadowy powietrznodesantowy zespół bojowy wchodzi w skład 25th Infantry Division (US Army).
I żeby dopełnić obrazu zmasowanych manewrów wojskowych w regionie IndoPacyfiku należy niejako płynnie przejść do Large Scale Global Exercise 21 (LSGE21 czyli de facto globalnych ćwiczeń o dużej skali). Ruszyły one od 2 sierpnia i potrwają do 27 sierpnia tego roku. Zaangażowane są w nie niemal wszystkie komponenty amerykańskich sił zbrojnych (U.S. Army, U.S. Navy, U.S. Air Force, U.S. Marine Corps), a także siły zbrojne Wielkiej Brytanii, Australii oraz Japonii. Oficjalnie mowa jest o manewrach wielodomenowych, obejmujących działania lądowe, desantowe, powietrznodesantowe, operacje powietrzne, operacje morskie oraz operacje specjalne. Można wskazać, że we wszystkich wcześniej opisywanych manewrach również pojawiał się wątek zaangażowania sił operacji specjalnych. Podkreślając jego znaczenie również w kontekście, co by nie mówić, potencjalnego pełnoskalowego wymiaru działań sił zbrojnych w rejonie IndoPacyfiku.
Ważnym elementem ma być zabezpieczenie zdolności do działania własnych systemów łączności i komunikacji w dobie globalnego kryzysu. Co więcej, to w ramach LSGE21 testowane są też zdolności do prowadzenia operacji w ramach działań informacyjnych. Pokazuje to, , że domeny cyber i informacyjna nie są już czymś wyjątkowym, a naturalnym w planowaniu i przeprowadzaniu najważniejszych manewrów wojskowych. Testowane są również zdolności do utrzymania możliwości zapewnienia niezbędnego wsparcia logistycznego dla własnych sił. Wracając jednak do LSGE21 w ujęciu geostrategicznym, Waszyngton nie ukrywa, że takie ćwiczenia są oprócz uzyskiwania niezbędnej interoperacyjności, czytelnym sygnałem o obronie wartości definiujących amerykańską oraz sojuszniczą postawę względem działań globalnych w tym w znacznym stopniu na kierunku indopacyficzny. Na czele z wolnością żeglugi, ochroną szlaków morskich, a także linii komunikacyjnych. Mają to być dla Amerykanów pierwsze tak rozległe manewry od 40 lat czyli de facto od czasów zimnowojennych. W sumie, dowodzący ćwiczeniami będą koordynować zasoby rozproszone w 17 różnych strefach czasowych. Szacunkowo mowa jest o ok. 36 okrętach, od lotniskowców po okręty podwodne. Skala dowodzenia jest chyba jednak o wiele lepszym papierkiem lakmusowym świadczącym o wyjątkowości całego przedsięwzięcia. 6 struktur dowodzenia komponentów należących do U.S. Navy i Marine Corps, 5 flot U.S. Navy, a także 3 zespoły ekspedycyjne Marines mają współgrać ze sobą w ramach nowoczesnego działania na różnych kierunkach strategicznych dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Nie wspominając o potrzebie wkomponowania w to również sił sojuszniczych z ich własnymi strukturami dowodzenia, etc.
Podsumowując, Amerykanie już nie tylko zapewniają o zwiększonych możliwościach w regionie IndoPacyfiku jeśli chodzi o odstraszanie i obronę. Następuje przeobrażanie własnych sił, poprzez chociażby ciągłe ich testowanie pod różnym kątem z wykorzystaniem serii manewrów wojskowych. Charakteryzują się one coraz większą skalą zaangażowanych sił, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę obecność komponentów lądowych z U.S. Army oraz U.S. Marine Corps. Nikt już nie pyta o sensowność uzyskiwania kompetencji w C2 do włączenia na teatr działań sił w sile dywizji. To wymusza na dowódcach przystosowanie się do zupełnie innych warunków niż te, które Amerykanie stawiali sobie za priorytet w okresie decydującego zaangażowania w Afganistanie i Iraku. Widać również zrozumienie, że należy już teraz trzeźwo diagnozować wszelkie mankamenty w zakresie wsparcia własnych wojsk, utrzymania niezbędnego zaplecza logistycznego, a nawet komunikacyjnego. W dodatku, nie można pomijać poszczególnych sugestii o rozwijaniu (niejako w frontowych warunkach) nowych zdolności technologicznych do działania w wielu domenach. Począwszy od uzyskiwania niezbędnej wiedzy o możliwościach systemów artylerii rakietowej (HIMARS-y na stałe wpisały się w obraz manewrów indopacyficznych), aż do zabezpieczenia łączności satelitarnej i budowania całkiem nowych, o wiele bardziej elastycznych komponentów C4ISTAR. Ciekawą stroną manewrów na Guam jest również budowa zdolności zaplecza do tymczasowego przyjęcia nowych sił, które muszą rozwinąć się szybko do działań szkoleniowych. Tym samym, Amerykanie budują cenny zasób informacji w zakresie rozwijania i ochrony dużych obiektów złożonych z wręcz miasteczek namiotowych z całym niezbędnym węzłem zaplecza, w tym sanitarnego (kluczowego dla działań w tym regionie).
Tego rodzaju manewry są częstokroć analizowane na pierwszy rzut oka jedynie pod kątem liczb sił oraz środków w nie zaangażowanych lub ich otoczki geopolitycznej (Chiny-Stany Zjednoczone), przy pominięciu wielkiego wkładu, jaki pozostawiają w sferze dowodzenia i planowania. Lecz nawet jeśli by spojrzeć tylko roboczo z ujęcia geopolitycznego, to należy zauważyć utrzymywanie ciągłej kooperacji sił amerykańskich, australijskich, japońskich. Jak również kolejne sygnały, że zarówno Kanada jak i Wielka Brytania są zdeterminowane do udzielania wsparcia sojusznikom w regionie. Przypomnijmy, że mowa jest o państwach członkowskich słynnego sojuszu 5 Oczu (FVEY) – tj. Stany Zjednoczone, Kanada, Wielka Brytania, Australia i Nowa Zelandia. Co ciekawe, Talisman Sabre 21 i udział Nowozelandczyków (jednostka lekkiej piechoty zmechanizowanej i JTAC) w nich jest sygnałem, że cały czas trwa walka o przeciągnięcie władz w Wellington na swoją stronę i odsunięcie możliwości erozji udziału strony nowozelandzkiej w działaniach obronnych względem Chin w regionie. Jednakże, odchodząc od czysto politycznych rozważań należy raz jeszcze podkreślić znaczne efekty takich manewrów jeśli chodzi o wymiar wojskowy. Budowanie interoperacyjności nie odbywa się bowiem jedynie w sferze kurtuazji i zapewnień dyplomatów oraz polityków, ale praktycznych działań wojskowych. Dla Chin takie nasycenie współpracy wojskowej może być o wiele gorszym sygnałem długookresowym, względem własnych interesów strategicznych, niż nawet najgłośniejsze pokazy siły U.S. Navy w rejonie Morza Południowochińskiego czy też Cieśniny Tajwańskiej.