Reklama

Geopolityka

Dalsze problemy z liczebnością proamerykańskich sił w Syrii

Formacje SDF, fot. Staff Sgt. Raymond Boyington, usarcent.army.mil
Formacje SDF, fot. Staff Sgt. Raymond Boyington, usarcent.army.mil

Formacje, które są szkolone przez stronę amerykańską w Syrii nadal borykają się z problemami kadrowymi. Audyt dla Kongresu Stanów Zjednoczonych miał wskazać, że liczebność pro-amerykańskich formacji w tym kraju nadal odbiega od pierwotnych planów amerykańskich planistów. 

Amerykanie mają naciskać na finalizację projektów szkoleniowych dla prozachodnich syryjskich formacji zarówno jeśli chodzi o formacje milicji, jak i te mające docelowo chronić przede wszystkim infrastrukturę wydobywczą. W tym ostatnim przypadku, swoista straż pól naftowych i miejsc wydobycia gazu, ma liczyć ok. 2200 członków formacji paramilitarnej. Dla porównania wewnętrzne siły bezpieczeństwa (InSF) Amerykanie planują na liczbę 28 200 wyszkolonych bojowników, zaś obecnie szacuje się ich liczebność na poziomie ok. 11 200 uzbrojonych członków tej formacji.

Prowincjonalne siły bezpieczeństwa (PRISF) mają planowo liczyć kolejne 22 tys. mundurowych, w tym wspomniane formacje ochrony obiektów wydobywczych oraz równie istotne formacje kontrolujące bezpieczeństwo obiektów będących miejscem osadzenia i przetrzymywania złapanych terrorystów. Ich liczbę szacuje się na nawet 10 000 osób, z czego ok. 2 tys. mają stanowić mieszkańcy innych państw, którzy przyjechali do samozwańczego kalifatu w celu walki po stronie terrorystów. Trzeba bowiem pamiętać, że szereg państw odmówiła repatriacji swoich obywateli z Syrii, którzy walczyli tam w szeregach m.in. tzw. Państwa Islamskiego.

Ambitne plany są również skierowane wobec elitarnej, jak na tamtejsze standardy, jednostko kontrterrorystycznej Hêzên. Obecnie jej liczebność oscyluje wokół grupy 250 operatorów, a założenia mówią nawet o sile 800 ludzi. W tym przypadku mowa o jednostce, która dotychczas w sposób najaktywniejszy wspierała wojska specjalne ze Stanów Zjednoczonych i państw sojuszniczych w walce z terrorystami. Sami amerykanie utrzymują nadal nieokreśloną liczbę operatorów własnych wojsk specjalnych w kluczowym miejscu na styku Syrii, Iraku i Jordanii w al-Tanf.

To właśnie tam mają być prowadzone szkolenia dla lokalnych sił, które są wspierane przez Waszyngton. Co więcej, swoista wysunięta baza ma gwarantować możliwość odwołania się w sytuacjach kryzysowych do uderzeń lotniczych i artylerii rakietowej. O bazie zrobiło się głośno nie tylko w kontekście konfliktu syryjskiego, ale również w obliczu możliwości pojawienia się zagrożenia ze strony formacji proirańskich (po eskalacji napięcia w relacjach pomiędzy państwami w wyniku ataku na gen. Sulejmaniego).

image
Nocne ćwiczenia w al-Tanf, fot. US Army Staff Sgt. William Howard

 

Generalnie, jak podkreśla „Army Times” w ramach operacji Inherent Resolve Stany Zjednoczone wspierają szereg struktur paramilitarnych, opozycyjnych względem władz Syrii w Damaszku. Amerykański podatnik ma wydawać na finansowanie rozwoju lokalnych formacji proamerykańskich kwotę ok. 200 mln dolarów rocznie. Wszystko w ramach funduszu określanego jako „Counter-ISIS Train and Equip Fund”.

Wracając do strażników pól naftowych i gazowych, według strony amerykańskiej, blokada możliwości wykorzystywania surowców naturalnych przez terrorystów stanowi jeden z najważniejszych elementów operacji wymierzonej w tzw. Państwo Islamskie (Da`ish). Utrudniając odrodzenie się struktur samozwańczego kalifatu na bazie pieniędzy pochodzących z handlu ropą naftową. I rzeczywiście, w okresie swojego rozkwitu tzw. Państwo Islamskie zyskało znaczne fundusze na bazie kontroli nielegalnych transferów surowców z Syrii do innych państw.

image
Bradley działający w ramach Combined Joint Task Force (Operation Inherent Resolve) we wschodniej Syrii, listopad 2019, fot. US Army Spc. DeAndre Pierce

 

Zupełnie inaczej całą sprawę, przygotowywania przez Amerykanów sił ochrony pól naftowych, ocenia strona rządu syryjskiego w Damaszku. Tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych oskarża bowiem nie tyle terrorystów co właśnie stronę amerykańską o kradzież surowców podlegających pod państwo syryjskie. Mowa przede wszystkim o umowie zawartej pomiędzy stronnictwami kurdyjskimi a firmą Delta Crescent Energy LLC z Delaware na wydobycie i eksport ropy naftowej.

Reklama

Komentarze

    Reklama