Reklama

Siły zbrojne

Apache w polskiej wojnie obronnej [ANALIZA]

AH-64. Zdjęcie poglądowe
AH-64. Zdjęcie poglądowe

Polska stanęła u progu kupna 96 śmigłowców bojowych AH-64E Apache. Jest to krok bardzo zdecydowany. Zarówno biorąc pod uwagę liczbę planowanych maszyn, która oznacza potrojenie liczby eskadr polskich śmigłowców bojowych i zmianę struktur lotnictwa Wojsk Lądowych, jak i gigantyczne koszty całego przedsięwzięcia.

Zgodnie z zgodą Departamentu Stanu, Polska ma zakupić do 96 Apache najnowszej wersji E wraz z uzbrojeniem i pakietami towarzyszącymi o wartości nawet do 12 mld USD. AH-64E to także maszyna, której koszt eksploatacji jest relatywnie wysoki. Na rok Fiskalny 2024 Departament Stanu oceniał średni koszt godziny lotu AH-64E dla klientów FMS na 6,4 tys. USD. To znacznie mniej niż w przypadku myśliwców odrzutowych, ale biorąc pod uwagę roczne koszty operowania floty 96 maszyn, które łącznie w tym czasie będą wylatywać tysiące godzin nadal bardzo dużo.

Reklama

Zwracamy uwagę na to, nie żeby podważać sens zakupu wielkiej, drugiej pod względem liczebności na świecie, floty AH-64, ale aby pokazać na jak zdecydowany i brzemienny w skutkach krok decyduje się w tym momencie Państwo Polskie. Skoro się na niego zdecydowaliśmy, to zasadne jest pytanie co otrzymujemy w zamian? Oczywiście przy założeniu, że Polska wdroży Apache zapewniając im odpowiednią logistykę, szkolenia, co samo w sobie jest olbrzymim wyzwaniem organizacyjnym i finansowym.

Czytaj też

Kupujemy nie tylko śmigłowce, ale też...

Obecnie pojawiają się teorie, jakoby wojna na Ukrainie udowadniała, że śmigłowce, w tym maszyny bojowe były konstrukcjami anachronicznymi. Ustępującymi miejsca na polu walki dronom i korygowanej przez drony artylerii. Opinie te dotyczą jednak przestarzałej floty śmigłowców ukraińskich (Mi-24, Mi-8/17) i stojącej na nieco wyższym poziomie floty rosyjskiej, która dodatkowo posiada nowsze konstrukcje w postaci Ka-52 i Mi-28. Nawet najnowocześniejsze konstrukcje rosyjskie pomimo efektownego wyglądu nie dorównują AH-64E pod wieloma względami. Przede wszystkim dlatego, że – pomimo doświadczeń wojennych – nie stanowią części systemu i są słabo skomunikowane z innymi uczestnikami pola bitwy.

Reklama

AH-64 to maszyna posiadająca protokół wymiany danych Link 16, czyli zdolność do pozyskiwania i przekazywania dalej informacji o celach na polu bitwy. To pierwsze element, który sprawia, że śmigłowce te nie muszą pokazywać się przeciwnikowi aby prowadzić jego ostrzał. Przy odpowiedniej organizacji wymiany danych rozpoznanie dla AH-64 będzie mógł dostarczać np. trudnowykrywalny myśliwiec F-35, drony, samolot rozpoznawczy, wojska na lądzie albo pododdziały rozpoznawcze.

Drugim takim elementem jest zdolność AH-64 do współprace z bezzałogowcami, które będą mogły prowadzić dla nich rozpoznanie. W Stanach Zjednoczonych tą zdolność, określaną jako MUMT (Manned-Unmanned Teaming), osiągnięto poprzez integrację AH-64 z taktycznymi BSP RQ-7B V2 Shadow i bezzałogowcami klasy MALE MQ-1C Gray Eagle. Obecnie mówi się nawet o MUMT-X (Extended), która wymaga instalacji specjalnej anteny na piaście wirnika głównego i umożliwia nie tylko pozyskiwania danych obrazowych z dronów, ale umożliwia także sterowanie ładunkiem tych dronów. Umożliwia to nakierowywanie przez załogę Apache sensorów drona w interesujące ją miejsce, a nawet używanie podwieszonego pod nimi uzbrojenia. Jak na razie nie jest jasne czy Polska będzie inwestowała w tego rodzaju zdolnością AH-64, ale można dodać je nawet później. Biorąc pod uwagę wzrost znaczenia BSP na polu walki wydaje się, że prędzej czy później zdolność ta się pojawi. Już teraz w zgodzie Departamentu Stanu widnieje odbiornik systemu UAS (Unmanned Aerial System) do systemu MUMT i zestawy łączności powietrze-powietrze-ląd (MUMT Air-Air-Ground kits).

Czytaj też

Jak zapewniają producenci Apache, istnieje możliwość integracji tych maszyn także z innymi bezzałogowcami rozpoznawczymi. Np. takimi, jakich zażyczy sobie klient eksportowy. W teorii więc polski AH-64 mógłby zostać zintegrowany z systemami polskiej produkcji np. efektem programu Orlik, Gryfem, Zefirem, albo Bayraktarem TB2. Tego rodzaju integracja to jednak czas i pieniądze. Druga możliwość to inwestycja w systemy amerykańskiej już zintegrowane a AH-64E.

Kolejną unikalną zdolnością AH-64, pozwalająca mu na rażenie spoza zasięgu obrony powietrznej przeciwnika, jest możliwość do wykorzystania milimetrowego radaru kierowania ogniem AN/APG-78 Longbow. Urządzenie to jest zdolne do wykrycia 128 celów jednocześnie i śledzenia 16 z nich. Rozwiązanie to pamięta lata 90. i po raz pierwszy zostało zastosowane w wersji AH-64D. Oficjalny zasięg wykrywana celów to 8 km, a więc o dwa km więcej niż mają zasięgu przeciwlotnicze wyrzutnie klasy MANPADS (przenośne). Na dzisiejsze czasy nie jest to zasięg szczególnie wielki, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nieprzyjaciel może wykorzystywać drony albo obronę powietrzną krótkiego zasięgu sięgającą na kilkanaście km. Radar ten pozwala jednak na wykrywanie celów niezależnie od pogody (mgła, zachmurzenie, opady, zapylenie). To zaś w warunkach geograficznych Europy Środkowowschodniej jest uznawane za kluczową zdolność, umożliwiającą operowanie w momencie, kiedy nie będą mogły działać chociażby opierające się na sensorach optoelektronicznych drony.  Obecnie nie jest jasne ile radarów Longbow Polska kupi. Szkoły są tutaj różne od zakupu radaru dla każdego śmigłowca, po zakup dla jednej maszyny na cztery (na klucz) przy założeniu wymiany pozyskanych informacji w obrębie klucza. Zgoda Departamentu Stanu obejmuje jednak tylko do 37 takich radarów, z czego jeden to prawdopodobnie urządzenie zapasowe. Oznacza to, że przy zakupie maksymalnym jeden radar będzie przypadał na 2,6 śmigłowca, a więc dwa lub trzy egzemplarze. Możliwe będzie więc zazwyczaj wysyłanie do walki pary, z której jedna maszyna będzie dysponowała Longbowem i przekazywała informacje drugiej.

Reklama

Uzbrojenie

Jak widać AH-64E będzie mógł w stanie pozyskiwać dane rozpoznawcze z dużej (bezpiecznej) z dwóch źródeł: z łącza wymiany danych i sensorów na kontrolowanych przez siebie dronach. Oprócz tego będzie miał możliwość wykrywania celów przy niesprzyjającej pogodzie z odległości 8 km (Longbow). Najważniejszą jego rolą będzie jednak nie pozyskiwanie i dzielenie się danymi, ale fizyczna likwidacje tych wykrytych celów. Jak a to być realizowane?

AH-64E posiada tak naprawdę trzy klasy uzbrojenia. Pierwszym jest 30 mm działko lotnicze M230 o zasięgu skutecznym 1,5 km i maksymalnym 4 km. Broń ta jest w stanie zniszczyć dowolny cel za wyjątkiem czołgów (to kaliber armaty na KTO Rosomak i większy kaliber niż armata na bwp Bradley) i cechuje się wysoką celnością, niekiedy przyrównywaną (z pewną przesadą) do karabinu snajperskiego. M230 może strzelać w trybie automatycznym zasypując przeciwnika ogniem albo w trybie półautomatycznym jako broń precyzyjna.

Czytaj też

Drugą klasą uzbrojenia są rakiety 70 mm. Kiedyś była to broń niekierowana, którą AH-64 mógł przenosić w dużej liczbie i przygniatać nimi przeciwnika ogniem. Dzisiaj oręż ten w znaczący sposób ewoluował. Dzięki dodaniu sekcji naprowadzania APKWS II (Advanced Precision Kill Weapon System II) 70 mm pociski stały się bronią naprowadzaną laserowo i zdolną do rażenia precyzyjnego celów. Nakładka spowodowała też zwiększenie zasięgu rakiety do 10 km, czyli spoza zasięgu MANPADS i lufowej OPL przeciwnika. Natomiast głowica bojowa pozostała taka sama, ale i tak pozwala niszczyć piechotę i cele lekko opancerzone (z głowicą kumulacyjną może niszczyć nawet rosyjskie bojowe wozy piechoty). W publikacji Departamentu Stanu dopuszczony jest zakup do 7650 takich pocisków.

Najpotężniejszą bronią będą oczywiście kierowane pociski przeciwpancerne zdolne do niszczenia nawet najcięższych czołgów przeciwnika. Tutaj Polska idzie na razie dwoma torami. W zgodzie Departamentu stanu znajdują się pociski AGM-114R2 Hellfire (do 1844 sztuk) i ich następcy AGM-179A JAGM (Joint Air-to-Ground Missiles) w liczbie do 460 sztuk. Hellfire jest bronią naprowadzaną półaktywnie laserowo o zasięgu 8 km. Jest bronią klasy wystrzel i zapomnij, co oznacza, że np. klucz (cztery) Apache może odpalić jedną, dwie salwy pocisków i dokonać relokacji nie ryzykując kontry ze strony nieprzyjaciela.

Natomiast JAGM to amerykański następca Hellfire’a. Podobny zasięg mają JAGM, z tym że dodatkowo mogą być one naprowadzane przy pomocy radaru milimetrowego (własnego bądź radaru Longbow na śmigłowcu) plus dodatkowo mogą być naprowadzane półaktywnie laserowo jak Hellfire. Oznacza to, że pocisk JAGM daje te same możliwości, jak Hellfire, albo można używać go w warunkach niskiej przejrzystości powietrza. Co jednak ważniejsze nauka obsługi JAGMów tej wersji przygotuje SZ RP na pojawienie się pocisku JAGM-MR, który będzie działał na podobnej zasadzie, ale będzie dysponował zasięgiem 16 km. Będzie można niszczyć nim więc cele z odległości bezpiecznej dla operującego nisko śmigłowca. Warto dodać, że do AH-64E proponowane są także izraelskie pociski Spike ER II i Spike NLOS o zasięgach maksymalnych odpowiednio 16 i 50 km. Na stole jest też propozycja wykorzystania pocisków Brimstone (12 km zasięgu) lub Brimstone II (ponad 40 km zasięgu), ale jak na razie broń ta nie została zintegrowana z AH-64, w przeciwieństwie do Spike NLOS. To generowałoby koszty, a jak na razie nawet Wielka Brytania (kraj producenta) nie zdecydowała się na tą integrację.

Tak czy inaczej prędzej czy później polski Apache (a przynajmniej powinien otrzymać) otrzyma kierowane uzbrojenie przeciwpancerne, zdolne do rażenia celów z odległości co najmniej kilkunastu kilometrów, co radykalnie zwiększy jego możliwości rażenia i bezpieczeństwo. Względną bezkarność zapewnia mu także zasięg 8 km, biorąc pod uwagę to, że śmigłowce te będą operować zza własnych linii i na małej wysokości, wykonując loty profilowe, wykorzystując osłonę lasów, a jednocześnie pobierając informację o celach przez łącza wymiany danych (MUMT/drony, Link 16) albo wychylając zza przeszkody radar Longbow.

Czytaj też

Oczywiście zagrożeniem dla AH-64E może być lotnictwo nieprzyjaciela. Strona polska bierze tutaj pod uwagę, że SZ RP mogą znaleźć się w sytuacji, w której nieprzyjaciel będzie miał przewagę w powietrzu. Dlatego zgoda Departamentu Stanu obejmuje także możliwy zakup ponad 500 pocisków Stinger w wersji powietrze-powietrze. AH-64 może przenosić do czterech takich pocisków, jednak będą one służyły do samoobrony, ponieważ rolą śmigłowca bojowego nie jest wywalczanie przewagi w powietrzu i tylko rzadko używa się ich do zwalczania np. śmigłowców przeciwnika. Choć jak pokazały działania rosyjskie da się ich jednak użyć np. do zwalczania ciężkich dronów samobójczych takich jak Szachid. Apache nie kupujemy jednak oczywiście z myślą o takich zastosowaniach.

Na koniec rozważań o uzbrojeniu warto przyjrzeć się jednostce ognia przenoszonej przez AH-64. Jako maszyna zwalczania czołgów może on przenosić do 16 kierowanych pocisków przeciwpancernych Hellfire bądź JAGM (w przypadku Spike NLOS wiemy, że możliwe jest przenoszenie ich do 8-10 egzemplarzy, a więc niewiele mniej). Taka konfiguracja jest jednak rzadko stosowane, przynajmniej przez dotychczasowych użytkowników. Częściej wybierana jest konfiguracja uniwersalna z 8 ppk i 38 pociskami APKWS II. W każdej z tych konfiguracji Apache może posiadać cztery przeciwlotnicze Stinger i ma 30 mm działko z zapasem 1200 naboi. Teraz proszę sobie to przemnożyć np. przez cztery maszyny, na które składa się jeden klucz.

Rozśrodkowanie

Zaletą śmigłowca bojowego, w tym nawet tak zaawansowanego technicznie jak AH-64E, jest brak konieczności operowania ze skomplikowanej infrastruktury, czyli wielkich lecz nielicznych baz lotniczych. Przeciwnie: można rozśrodkowywać je po małych lotniskach czy lotniskach przygodnych po kilka egzemplarzy (para, klucz). Stamtąd mogą operować względnie nie niepokojone. Udowadniają to doświadczenia z wojny na Ukrainie, w czasie której nieliczne lotnictwo ukraińskie przez 2,5 roku unika zniszczenia pomimo tego, że od samego początku jest aktywne. Oczywiście żeby tak było, musi zostać spełniony inny warunek: silna obrona powietrzna, uniemożliwiające przeciwnikowi rozpoznawanie miejsc postoju AH-64.

Szybki odwód

Jak napisałem na wstępie, 96 śmigłowców w prawdopodobnie sześciu eskadrach to silna deklaracja a nie jeden z wielu prowadzonych obecnie zakupów. Taka liczba maszyn bojowych z odpowiednim zapleczem będzie mogła zostać rozśrodkowana w dogodnych miejscach wzdłuż całego frontu i bez większego problemu reagować na wyłomy w liniach polskich wojsk pancerno-zmechanizowanych, czy koncentracje sił nieprzyjaciela, które chciały takiego wyłomu dokonać. Szybkość Apache (300 km/h), a jego promień operacyjny (maksymalna odległość na jaką śmigłowiec może dolecieć wykonać zadanie i powrócić do tej samej bazy) to 150 km z pełnym uzbrojeniem, zaś z dodatkowymi zbiornikami paliwa – 300 km. Oznacza to, że każdy rozśrodkowany klucz Apache może pojawić się w ciągu maksymalnie pół godziny w dowolnym miejscu okręgu o średnicy 300 km, a z dodatkowymi zbiornikami paliwa – o średnicy 600 km.

Polska granica z Białorusią to 418 km a z obwodem królewieckim 210 km, czyli łącznie około 650 km. Oznacza to, że wzdłuż ewentualnej linii frontu Apache mogłyby pojawić się w czasie liczonym w minutach i praktycznie wszędzie. Nawet przy założeniu że najbliższe punkty Ich rola mogłaby być przy tym różna. Od odwodu przeciwpancernego, przez maszyny do likwidowania piechoty przeciwnika, po wsparcie natarć polskich Wojsk Lądowych. Czy to w ataku czy obronie, w wybranym miejscu mogłoby się ześrodkowywać wiele rozmieszczonych w różnych miejscach par i kluczy AH-64, co tworzyłoby strefy śmierci. Szczególnie przy wsparciu lotnictwa Sił Powietrznych, które neutralizowałoby w wybranym obszarze obronę powietrzną przeciwnika. Śmigłowce bojowe mogłyby też zostać wykorzystane do pościgu za wycofującym się przeciwnikiem i polowania na jego siłę żywą i pojazdy.

Wydaje się, że Apache nie nadawałby się za to do rajdów na tyły nieprzyjaciela z uwagi na ryzyko ostrzelania ich przez systemy OPL przeciwnika czy ataki dronami, które Ukraińcy niedawno zaczęli stosować jako swego rodzaju latające pola minowe, a ta metoda może zostać wkrótce rozwinięta. Także przez Rosjan. Uderzenia na zaplecze pozostawałyby więc domeną raczej polskiej ciężkiej artylerii rakietowej i pocisków balistycznych (Homar, Homar-K), dronów (np. Gladius) i lotnictwa (F-16, F-35).

Z kolei w przypadku pojawiania się zagrożeń hybrydowych AH-64E byłby już prawdziwym „bogiem wojny”, bezkarnie wykrywającym i likwidującym siły przeciwnika przy współpracy z polskimi oddziałami na ziemi.

Koszt

Jak widać, Apache powinien stać się bezcennym wsparciem dla polskich wojsk pancerno-zmechanizowanych dając im w wybranych obszarach zdecydowaną przewagę. Oczywiście do czasu, kiedy przeciwnik nie stworzy nowych rodzajów uzbrojenia, która mogłyby im zagrozić. Na razie się na to jednak nie zanosi. Ukraina nie posiada nowoczesnych śmigłowców bojowych choćby zbliżonych do AH-64E, a zatem nie ma możliwości na opracowywanie praktycznych metod ich zwalczania.

Czytaj też

Trzeba jednak pamiętać, że przedstawiona powyżej wizja wykorzystania Apache zakłada, że Polska da sobie radę z wyszkoleniem personelu (co mimo wszystko wydaje się realne), ale także stworzeniem odpowiedniego zaplecza dla tej wielkiej floty maszyn. Największego liczebnie zakupu wojskowych statków powietrznych od czasu zakupu myśliwców bombardujących Su-22 w latach 80. ubiegłego stulecia.

Wydatek 10 miliardów USD na Apache, a następnie wydawanie na ich cykl życiowy (na szczęście dzięki podpisanym umowom offsetowym można wyrażać nadzieję, że duża część tych ostatnich środków będzie wydawana w kraju) oraz zakupy potrzebnego uzbrojenia, może oznaczać, że środków tych zabraknie na niektóre inne programy. Biorąc jednak pod uwagę jaką przewagę powinien dać ten śmigłowiec na polu bitwy, być może niektóre z nich nie będą już aż tak potrzebne.

Reklama

Komentarze

    Reklama