Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Rakiety wciąż latają nad Jemenem. Jaka skuteczność obrony? [ANALIZA]

Systemy 9K79 Toczka, wykorzystywane przez Ansar Allach w początkowej fazie konfliktu. Fot. Владислав Фальшивомонетчик/CC BY-SA 3.0
Systemy 9K79 Toczka, wykorzystywane przez Ansar Allach w początkowej fazie konfliktu. Fot. Владислав Фальшивомонетчик/CC BY-SA 3.0

Ataki rakietowe z 13 lipca, w których za cel obrano infrastrukturę petrochemiczną w saudyjskiej miejscowości Dżizan nad Morzem Czerwonym, stanowią unaocznienie dwóch faktów. Po pierwsze, wojna w Jemenie daleka jest od zakończenia, a proirański i antysaudyjski ruch Al-Husich nadal nie został spacyfikowany. Po drugie, siły te – walczące ze wspieranym przez Rijad rządem centralnym w Saanie – niezmiennie są w stanie atakować bronią rakietową, której wykorzystanie w ostatnim czasie wyraźnie spadło.

Wspomniany atak, jeden z największych od początku wybuchu wojny, przeprowadzono w nocy. Saudyjczycy poinformowali, aczkolwiek jak zawsze w takich sytuacjach nie sposób zweryfikować prawdziwości tych słów, o przechwyceniu przez ich obronę czterech rakiet oraz sześciu uzbrojonych w materiały wybuchowe dronów. Według Saudyjczyków wystrzelenia dokonano z położonej na południe od celu jemeńskiej stolicy Saany.

Z kolei według Al-Husich atak był udany, a w wyniku nalotu zniszczono szereg wojskowych instalacji oraz infrastrukturę energetyczną w miejscowej strefie przemysłowej. Mowa o położonym 60 kilometrów od jemeńskiej granicy ośrodku Saudi Aramco, produkującym 400 tysięcy baryłek ropy naftowej dziennie. Dodano, że zniszczono również samoloty wojskowe na lotniskach w pobliżu miejscowości Abha, Dżizan i Nadżran. Rzecznik prasowy ruchu nadmienił, że celem był również Rijad, w tym ministerstwa wywiadu i obrony oraz baza lotnicza im. króla Salmana.

Był to kolejny w ostatnim czasie atak. 16 czerwca Saudyjczycy przekazali informację o przechwyceniu jednej rakiety balistycznej, która miała kierować się w stronę Nadżranu (południowo-zachodnia część Arabii Saudyjskiej, tuż przy granicy z Jemenem), a także lecącego w kierunku prowincji Asir drona (również przy granicy).

Wówczas Rijad ogłosił, że od początku kampanii w 2015 roku przechwycono 313 rakiet i 357 dronów. 8 lipca media informowały o eksplozji wystrzelonej przez Al-Husich rakiety. Miała ona ranić kilku cywilów w jemeńskim mieście Ma’rib. Miejsce nie było zapewne przypadkowe, bowiem raptem dzień wcześniej miejscowy sąd rozpoczął proces kilku dowódców Ansar Allah (organizacja Al-Husich), oskarżając ich między innymi o współudział w obaleniu w 2015 roku rządu prezydenta Abd Rabbuha Mansura Hadiego.

Wznowienie walk po przerwie może zaskakiwać, ale tylko pozornie. Czasowe wstrzymanie było efektem zawieszenia broni, związanego między innymi z pandemią SARS CoV-2, a także pewnego osłabienia Al-Husich. Już bowiem pod koniec 2019 roku Ansar Allah utracił część wsparcia, jako że Iran pogrążył się w problemach finansowych i musiał zwiększyć zaangażowanie w Iraku i Libanie, gdzie wybuchły protesty społeczne. W maju tego roku specjalny wysłannik ONZ Martin Griffiths informował Radę Bezpieczeństwa ONZ o „wyraźnych postępach” w procesie osiągania trwałego zawieszenia broni (poprzedni, dwutygodniowy wygasł w kwietniu).

Ewolucja wykorzystania rakiet

Wykorzystanie rakiet balistycznych w tym konflikcie jest bezprecedensowe – w żadnym innym nie użyto ich aż tylu, aczkolwiek nie ma w pełni wiarygodnych i weryfikowalnych informacji, które pozwoliłyby dokładnie stwierdzić, ile ich użyto, ile przechwycono, a ile trafiło w cel, oraz jakie straty tym wywołano. Niemniej jednak amerykański ośrodek analityczny CSIS (Center for Strategic & International Studies) opracował raport, w którym – w oparciu o dostępne komunikaty prasowe – przedstawiono dane zbliżone do stanu faktycznego. Podają oni, że do kwietnia 2020 roku, a więc wspomnianego zawieszenia broni, Saudyjczycy mieli zestrzelić co najmniej 162 rakiety wroga.

Podczas pierwszej fazy, omawianej już na łamach Defence24, Ansar Allah opierało się na zdobytych w Jemenie rakietach. Przykładowo, we wrześniu 2015 roku rakieta taktycznego, sowieckiego systemu ziemia-ziemia 9K79 Toczka zabiła 60 żołnierzy koalicji. W grudniu tego samego roku inna Toczka zabiła 100 żołnierzy Arabii Saudyjskiej i Sudanu. Jak zauważa CSIS, następnie Ansar Allah skoncentrował się w większym stopniu na - prócz atakowaniu celów wojskowych - saudyjskiej i emirackiej infrastrukturze przemysłowej, głównie energetycznej.

Za cel obrano sobie Dżizan, Nadżran, Abhę i Chamis Muszajt. Wynikało to z ograniczeń technologicznych, bowiem Al-Husi dysponowali wówczas rakietami krótkiego zasięgu. Z czasem jednak, począwszy od września 2016 roku, zaczęto wykorzystywać rakiety Burkan-1 o zasięgu około 800 kilometrów. Wystrzelono je między innymi na bazę sił powietrznych w At-Ta’if oraz na bazę na wyspie Zukar na Morzu Czerwonym. W ataku życie straciło 80 żołnierzy koalicji.

W krótkim czasie pojawił się nowy wariant, oznaczony jako Burkan 2-H z oddzielającą się głowicą bojową i zasięgiem około 900 kilometrów. Według CSIS, pierwszy raz tego typu użyto w lipcu 2017 roku. Rakiety te wydłużyły zasięg nękania ze strony Ansar Allah, który zaczął atakować stołeczny Rijad oraz inne lokacje, jak chociażby Dżedda w zachodniej części kraju.

Za kolejny przełom analitycy CSIS uznają październik 2016 roku, kiedy to Ansar Allah raz jeszcze zwiększył swoje zdolności rakietowe – zaczęto używać rakiet przeciwokrętowych. Stroną konfliktu stała się U.S. Navy. Wtedy to doszło do „największego bojowego użycia systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w najnowszej historii”. Również wtedy – w październiku 2016 roku – Ansar Allah uszkodził transportowy katamaran HSV-2. Zaczęto atakować także amerykańskie okręty wojenne.

CSIS podkreśla, że od połowy 2018 roku zmniejszyła się intensywność ataków rakietami balistycznymi o większym zasięgu, co tłumaczyć można z jednej strony dość skutecznymi działaniami Saudyjczyków. Po drugie, Ansar Allah wyczerpał swoje zapasy, a ich uzupełnianie jest trudne. Tym samym musiał skoncentrować się na wykorzystaniu rakiet artyleryjskich o mniejszym zasięgu oraz dronów, które zaczęły „atakować bazy wojskowe, obronę przeciwlotniczą koalicji, poszczególne osoby, a także cele cywilne, jak lotniska i infrastrukturę energetyczną”. O niezwykłej precyzji tej broni, a także ograniczonych zdolnościach Saudyjczyków, świadczą dwa ataki z 2019 roku – w styczniu dron zabił kilku żołnierzy podczas parady w jemeńskiej bazie Al-Anad, a w sierpniu w trakcie ceremonii w Adenie.

Co do obrony przeciwrakietowej, to CSIS podaje zupełnie inne dane niż cytowany na początku przedstawiciel koalicji. Według amerykańskiego ośrodka, od marca 2015 roku do kwietnia 2020 przechwycono co najmniej 162 rakiet Ansar Allah. Do czterech z siedmiu najkrwawszych ataków doszło tam, gdzie zabrało obrony przeciwrakietowej. Podkreśla się, że rakietowa wojna w Jemenie unaoczniła znaczenie i przydatność systemów przeciwrakietowych, ale jednocześnie pokazała ich słabość w zwalczaniu mniejszych i niżej lecących obiektów, jak wyposażone w głowicę bojową drony. Te często pozostają niewykryte, jako że stacje radiolokacyjne są przystosowane do detekcji szybko przemieszczających się rakiet na dużym pułapie.

Co więcej, zaletą dronów – wykazaną w wojnie w Jemenie – jest ich zdolność podejścia do celu z dowolnego kierunku, co pozwala im ominąć sektory nadzorowane przez radary. Ich skuteczność została wykazana wraz z udanymi atakami dronów Al-Husich na radary systemu Patriot. Pozwala to jednocześnie poprzeć tezę, że drony są skuteczne nie tylko przeciwko dużym, stacjonarnym celom, jak rafinerie czy bazy wojskowe, ale mogą również precyzyjnie trafić w mniejszy cel, jakim jest stacja radiolokacyjna, co na danym odcinku teatru działań znacząco zmniejsza potencjał wojskowy nieprzyjaciela. Zniszczenie takiego celu jest tym cenniejsze, że jego uzupełnienie wymaga czasu, a także względnie dużych nakładów finansowych.

Różnice mogą wynikać z kilku czynników, zarówno związanych z prowadzeniem walki informacyjnej (przez obie strony konfliktu) jak i obiektywnych. Jeśli idzie o te ostatnie, dane CSIS mówią przede wszystkim o przechwyceniach pocisków balistycznych, podczas gdy wiadomo, że lotnictwo saudyjskiej koalicji dokonuje też przechwyceń bezzałogowców - i to niekoniecznie z wykorzystaniem Patriotów i innych systemów OPL, a np. myśliwców F-15, kierowanych przez maszyny AWACS.

Trzeba też pamiętać, że Arabia Saudyjska stopniowo modernizowała swoją obronę przeciwrakietową - pociski PAC-3 CRI, przeznaczone do rażenia celów balistycznych bezpośrednim trafieniem (hit-to-kill), są dostępne od niedawna, włączono je do arsenału saudyjskich Patriotów pewien czas po rozpoczęciu operacji. Ze strony amerykańskiej pojawiały się sygnały o przydzielaniu do baterii Patriot w regionie działań radarów Sentinel, mających wspierać je przy zwalczaniu celów niskolecących. Z drugiej strony - sam fakt, że Rijad i inne państwa koalicji angażują tak kosztowne systemy a Husim i tak udaje się - przynajmniej w niektórych przypadkach - dokonywać skutecznych ataków, wiele mówi o stopniu zagrożenia i skuteczności, jaką charakteryzują się wykorzystywane przez nich systemy, często dużo tańsze od sprzętu używanego do obrony.

Podsumowując wojnę rakietową w Jemenie, CSIS konkluduje:

„Biorąc pod uwagę kompleksowość konfliktu w Jemenie, trudno jest jednoznacznie wskazać wpływ danej broni na przebieg wojny. Niemniej jednak częste użycie rakiet balistycznych i manewrujących, a także innych środków napadu powietrznego, stanowi znak charakterystyczny tegoż konfliktu, bez wątpienia wpływający na przebieg wydarzeń.

Z perspektywy militarnej wykorzystanie przez Al-Husich rakiet balistycznych o większym zasięgu, takich jak rodzina Burkan, przyniosła ograniczone korzyści. Na setki wystrzelonych rakiet tylko siedem z nich doprowadziło do znaczących strat w szeregach koalicji. Ataki rakietami i dronami na saudyjskie cele gospodarcze również nie wpłynęły w znaczący sposób na długotrwałe i wyraźne zmniejszenie zdolności produkcji ropy naftowej. Nie zachwiały również światowym rynkiem.

Z drugiej jednak strony osiągnięto korzyści drugorzędne. Ataki na Arabię Saudyjską związały lotnictwo koalicji, które musiało skoncentrować się na poszukiwaniu wyrzutni, przez co siły i środki nie mogły zostać użyte w inny sposób. Chociaż fizyczne straty były niewielkie, to ataki na cele położone w sercu Arabii Saudyjskiej stanowiły źródło konsternacji dla saudyjskiej władzy, a także podniosły stawkę w procesie szukania wyjścia z konfliktu. Gdy ataki na infrastrukturę petrochemiczną stały się z czasem celniejsze, przez co rosło ryzyko dużych strat, Arabia Saudyjska musiała z większą werwą szukać dróg wyjścia z kryzysu”.

Prognozy na przyszłość

Według szacunków, od 2015 roku rakiety i drony Ansar Allah zabiły co najmniej 400 żołnierzy koalicji Arabii Saudyjskiej, ale jak zauważa CSIS największe straty zadawano na początku konfliktu, kiedy to Al-Husi mieli jeszcze 9K79. Drugi wskazany powód zmniejszenia skuteczności ataków rakietowych to poprawa zdolności saudyjskich i emirackich wojsk obrony przeciwrakietowej, które zaczęły sobie lepiej radzić z rakietami niż na początku, kiedy to stanowiły one nowe, wcześniej nieznane zagrożenie. Z czasem również ataki rakietami przeciwokrętowymi zostały ograniczone – te okazały się nieskuteczne, a potem po prostu ich zabrakło.

Co więcej, wzmocnienie blokady sprawiło, że pogrążonemu w wewnętrznych problemach Iranowi coraz trudniej jest przewozić rakiety balistyczne do Jemenu, gdzie ich miejscowa produkcja również jest trudna. Stąd też wyraźne zwiększenie w ostatnim czasie użycia dronów – łatwiej je produkować, magazynować i skrycie wystrzeliwać, aczkolwiek wywoływane straty są niewielkie. Drony nie są w stanie odmienić losów wojny.

Chociaż straty po stronie Arabii Saudyjskiej na przestrzeni lat nie są duże, to ostatnie ataki i ryzyko intensyfikacji działań zbrojnych niepokoją Rijad (o milionach Jemeńczyków, których losem nikt się nie przejmuje, nie wspominając). 29 czerwca 2020 roku w Rijadzie odbyła się konferencja prasowa, na której ogłoszono przechwycenie łodzi w pobliżu jemeńskiego miasta Mokka. Na jej pokładzie – według strony saudyjskiej – miała znajdować się broń, w tym snajperska, a także bliżej nieokreślone rakiety.

Komunikat był jasny – był to transport broni z Iranu do jemeńskich partyzantów. Fakt ten został wykorzystany przez miejscowy rząd, wspierany przez Arabię Saudyjską, do wezwania społeczności międzynarodowej do zatrzymania Iranu i jego działań. Trudno nie dostrzec desperacji – pomimo kilku lat prowadzenia operacji w Jemenie, niemal nieograniczonych funduszy, pełnej dominacji w powietrzu i na morzu, częstych bombardowań, Ansar Allah nadal otrzymuje dość rakiet z zewnątrz, aby kontynuować swoje działania.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama