Reklama

Geopolityka

Nadchodzi burza nad Pacyfikiem - czy to już coś więcej niż prężenie muskułów w Azji? [KOMENTARZ]

Fot. Petty Officer 3rd Class Anthony, US INDOPACOM
Fot. Petty Officer 3rd Class Anthony, US INDOPACOM

Przyzwyczailiśmy się do pojedynczych sygnałów z rejonu Azji i Pacyfiku, które wskazują na postępujący wyścig zbrojeń i przede wszystkim narastanie swoistej masy krytycznej w relacjach Chin z innymi państwami, oczywiście na czele ze Stanami Zjednoczonymi. Jednak, obecnie ich ilość nakazuje mieć wysoce wyczulone spojrzenie, szczególnie w efekcie pandemii koronawirusa SARS-CoV-2. W coraz mniejszym stopniu można wykluczyć konflikt w przestrzeni indopacyficznej w najbliższej dekadzie. Historia w Azji i na Pacyfiku nie skończyła się, wręcz przeciwnie ona na naszych oczach wręcz wrzuciła kolejny bieg.

Jak stwierdzono na samym wstępie, pokaz lub pokazy sił w rejonie infopacyficznym stają się czymś zupełnie naturalnym, chociaż akurat słowo naturalny w wymiarze relacji państw regionu z Chinami nabiera zupełnie innego znaczenia. Wystarczy nadmienić, że Amerykanie testują kryzysowy zrzut spadochroniarzy na wyspę Guam, dwie lotniskowcowe grupy bojowe US Navy (USS Nimitz oraz USS Reagan) ćwiczą wspólnie działania na Morzu Filipińskim, a amerykański Senat wysyła sygnały o możliwości włączenia Republiki Chińskiej na Tajwanie do największych morskich ćwiczeń RIMPAC.

Przy czym, Pekin nie zamierza pokazywać w żadnym razie postawy defensywnej i ogłasza ćwiczenia morskie w rejonie spornych wysp Paracelskich, nie zapominając równocześnie o swoim tlącym się sporze granicznym z Indiami. Nie może tym samym zaskakiwać, że Australia przestaje udawać, że architektura bezpieczeństwa w regionie jest stabilna i ogłasza jedne z największych zbrojeń w historii tego państwa. Podczas gdy Europa spogląda na relacje ze Stanami Zjednoczonymi czy też Rosją, to raczej z Azji płyną wysoce niepokojące sygnały i to w żadnym razie nie związane z pandemią koronawirusa.

image
Ćwiczenia amerykańskiej Gwardii Narodowej na Guam, fot. Guam Army National Guard

Ponad 400 amerykańskich spadochroniarzy spakowało swoje wyposażenie, wsiadło do samolotów transportowych i przeleciało ponad 7600 km, żeby desantować się w rejonie Pacyfiku. Ćwiczenia miały pokazać gotowość do wzmocnienia desantem spadochronowym amerykańskich wojsk dyslokowanych do strategicznie istotnego dla Waszyngtonu regionu świata. W desancie na Wyspę Guam wzięli udział żołnierze z 4th Infantry Brigade Combat Team (Airborne) wchodzącej w skład 25th Infantry Division (US Army), którzy we wtorek w tym tygodniu przećwiczyli odbijanie kluczowej bazy w regionie czyli Andersen Air Force Base.

Baza lotnicza na Guam pełni nadal rolę swoistego niezatapialnego lotniskowca Stanów Zjednoczonych, wykorzystywanego do czasowych dyslokacji chociażby bombowców strategicznych. Wspomniane maszyny bombowe (np. B-1B Lancer) wcześniej stacjonowały tam na stałe, jednakże od pewnego czasu, aby również one miały większą elastyczność działania i zaskoczenia, są skomasowane w Stanach Zjednoczonych i w zależności potrzeb operacyjnych w danym momencie przylatują na Guam.

Dowódcy z zaangażowanej w ćwiczenia jednostki mieli ograniczony czas do przygotowania swojego zrzutu oraz przeprowadzenia zakładanych scenariuszy po wylądowaniu. Wszystko po to, żeby przećwiczyć zdolność do szybkiej reakcji i umiejętności elastycznego dostosowania się do warunków w przypadku konfliktu zbrojnego. Chodziło o przejęcie kontroli nad infrastrukturą lotniska, tak aby móc szybko przejść do korzystania z niego. Trzeba zauważyć, że przylecieli oni z bazy znajdującej się na Alasce - tj. Joint Base Elmendorf-Richardson na pokładach transportowców C-17 Globemaster III. Lot spadochroniarzy trwał 9-10 godzin.

image
Spadochroniarze lądują na Guam, fot. Staff Sgt. Divine Cox, US INDOPACOM

 

Alaskańskie dowództwo przedstawiło obecne działania ćwiczebne, jako największą tego rodzaju dyslokację powietrznodesantową w ich (z perspektywy jednostek im podporządkowanych) obecnej historii. Desant na Guam ma wpisać się w nową, elastyczną i przede wszystkim trudną do przewidzenia formę wzmacniania sił amerykańskich na wypadek konfliktu w rejonie Azji i Pacyfiku. Co więcej, jest to oczywiście również czytelny sygnał wobec Chin (po części również, przynajmniej propagandowo wobec Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokartycznej), które dla władz w Waszyngtonie są obecnie priorytetowym punktem odniesienia w przypadku polityki, obronności oraz kwestii ekonomicznych.

Gdy spadochroniarze ćwiczyli zajmowanie wyspiarskiej infrastruktury opanowanej przez przeciwnika, od zeszłej niedzieli na wodach Morza Filipińskiego trwały połączone ćwiczenia dwóch grup lotniskowcowych. US Navy ujawniło, że chodzi o zespoły USS Reagan oraz USS Nimitz, które mają przeprowadzać skoordynowane operacje znajdując się na wodach międzynarodowych. Celem ma być podnoszenie poziomu współpracy obu zespołów morsko-lotniczych, ale również sygnalizacja, że Stany Zjednoczone będą chroniły region przed wszelkimi możliwymi próbami ograniczenia swobody żeglugi i naruszania obecnych międzynarodowych standardów.

Każda grupa składa się oprócz z samego lotniskowca również z jednostek eskorty – w przypadku USS Nimitz jest to krążownik rakietowy USS Princeton oraz niszczyciele USS Sterett oraz USS Ralph Johnson; a w przypadku USS Ronald Reagan jest to krążownik USS Antietam oraz niszczyciel USS Mustin. O skali obecnej komasacji sił i środków, w przypadku lotniskowcowych grup bojowych, świadczy fakt, iż w rejonie jest jeszcze przecież USS Theodore Roosevelt. Zarówno strona amerykańska, ale też oficjalne źródła chińskie, zauważają, że fakt obecności trzech lotniskowców w regionie jest odnotowany po raz pierwszy od 2017 r. Przy czym, należy pamiętać, że w ogniu pandemii koronawirusa na amerykańskim lotniskowcu, to Chiny również przeprowadziły wspólne ćwiczenia dwóch swoich jednostek podobnej klasy – Liaoning i Szantung - w pobliżu Tajwanu.

image
USS Theodore Roosevelt, fot. Seaman Apprentice Kaylianna Geni, US INDOPACOM

 

Ważny strategiczny sygnał dla regionu indopacyficznego popłynął także bezpośrednio od amerykańskich parlamentarzystów. W Kongresie toczy się obecnie praca nad kwestiami finansowania działań Pentagonu w kolejnej rocznej perspektywie, Senat wskazuje na możliwość rozszerzenia formatu ćwiczeń amerykańsko-tajwańskich. W tym być może także cyklicznych ćwiczeń Rim of the Pacific (RIMPAC), które są nie tylko największe z perspektywy amerykańskiej, ale są podstawowym sygnałem wobec sojuszników regionalnych oraz oczywiście wszystkich rywali (szczególnie, że mowa jest o grupie ok. 25 państw, które mogą w nich uczestniczyć).

Na pewno w żadnym razie nie uda się włączyć Tajwańczyków do tegorocznego RIMPAC, gdyż nie przewidziano państw obserwatorów. Zaś same ćwiczenia będą odbywały się w ograniczonej pandemią formie skoncentrowanej na części morskiej. Niezależnie czy ostatecznie uda się zaprosić po raz pierwszy siły zbrojne z Republiki Chińskiej na Tajwanie na kolejną edycję RIMPAC, sam wymiar obecnej debaty kongresowej jest już znaczącym sygnałem wobec Pekinu.

Jak zostało wskazane, strona chińska nie pozostaje w żadnym razie bierna. Aktywność wojskowa Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej jest obserwowana od granicy z Indiami, poprzez kolejne loty samolotów bojowych w pobliżu Tajwanu, a na obecnych ćwiczeniach w pobliżu Wysp Paracelskich (Hoang Sa) kończąc. W środę miały zostać zapoczątkowane pięciodniowe manewry morskie chińskiej floty (1-5 lipca), które ogłosiła wcześniej administracja odpowiadająca za bezpieczeństwo morskie na chińskim Hajnanie.

Forma ogłoszenia oraz wskazanie rejonu ćwiczeń morskich (narzucenie obszarów wyłączonych pod ćwiczenia) stała się kością niezgody z władzami Wietnamu. Szczególnie, że obawia się on narzucenia chińskiego zwierzchnictwa nad obszarem Morza Południowochińskiego, do którego prawa roszczą sobie również Wietnamczycy. Tak czy inaczej, Chińczycy mieli skoncentrować znaczne siły morskie we wskazanym rejonie.

image
Chiński lotniskowiec w Hongkongu, fot. Baycrest - praca własna, licencja CC BY-SA 2.5, commons.wikimedia.org

 

Na razie strona chińska raczej nie chwali się zbyt wylewnie skalą i zakresem uczestnictwa konkretnych jednostek pływających w ćwiczeniach, ale Wietnamczycy realnie zastanawiają się czy przypadkiem chińskie lotniskowce i ich lotnicze zespoły uderzeniowe nie zawitają w ich rejon. Bardziej dokładniejsze sugestie mają za to płynąć od Amerykanów, którzy wskazują, iż strona chińska szykuje się raczej to skoncentrowania uwagi na testach pocisków przeciwokrętowych.

Chociaż rzeczywiście obecne tarcia na linii Waszyngton-Pekin są osią wszelkiej debaty o bezpieczeństwie w rejonie Azji i Pacyfiku to w żadnym razie nie wolno zapominać o innych podmiotach gry. Przykładowo Australia wprost wskazała, że zamierza wydać 270 miliardów dolarów australijskich (ponad ok. 180 miliardów dolarów) w ciągu kolejnych dziesięciu lat nad podniesienie poziomu własnych sił zbrojnych. Ma być to pierwszy tak szeroko zakrojony plan wzmacniania sił zbrojnych w przypadku Australii od niemal ośmiu dekad historii tego państwa.

Chodzi przede wszystkim o zakup takiego uzbrojenia, które umożliwiłoby Canberrze na zwiększenie zdolności uderzeniowych na długich dystansach. Zarówno jeśli chodzi o operacje morskie, powietrzne czy też lądowe. Pierwsze w kolejce do pozyskania mają być zaawansowane amerykańskie pociski przeciwokrętowe (wskazuje się na 200 sztuk AGM-158C Long Range Anti-Ship Missile). Jednocześnie, Australijczycy interesują się uczestnictwem w rozwoju systemów hipersonicznych. Australia jest zaangażowana w szereg badań i rozwoju najnowszych technologii wojskowych.

image
Australijskie F-35, fot. CPL Melina Young, © Commonwealth of Australia, Department of Defence

 

Co więcej, australijskie państwo (podobnie jak wcześniej inne państwa w regionie) łączy swoje konwencjonalne zdolności militarne i inwestowanie w nie z podnoszeniem kompetencji do prowadzenia działań w domenie cyber oraz kosmicznej. Oczywiście, naturalnym partnerem w tym zakresie są Stany Zjednoczone oraz inni sojusznicy regionalni. 

Władze w Australii wprost deklarują, że chcą zachować rejon indopacyficzny od wszelkich możliwości wymuszania czy też narzucania hegemonii. Co więcej, głosy o zmasowanych zakupach uzbrojenia i podnoszeniu zdolności uderzeniowych na dużych dystansach są wygłaszane w momencie bezceremonialnego wzrostu napięcia w relacjach z Chinami. Trzeba przypomnieć, że zarówno Chiny, jak i Australia oskarżają siebie nawzajem o wykraczające poza reguły działania szpiegowskie (wysyłanie szpiegów, instalacja systemów szpiegowskich w obiektach dyplomatycznych, prowadzenie działań informacyjnych i dezinformacyjnych, itd.).

Konkludując, narasta nie tyle incydentalna wrogość, ale raczej mowa jest o wejściu na kurs kolizyjny wynikający z naturalnych elementów rozwoju interesów chińskich oraz reakcji na nie ze strony szeregu państw. Państw, które czują się zagrożone postępującym wzrastaniem potęgi Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, wspieranej przez równie jej dynamicznie rosnący w siłę wywiad globalny. Amerykanie zmienili swój dyskurs i zareagowali na chińskie aspiracje, szczególnie, gdy spojrzymy na prezydenturę Donalda Trumpa.

Tym samym, stają się naturalnym punktem odniesienia dla innych, co może i zapewne będzie rodziło przewartościowania w zakresie sojuszy, koalicji, etc. Jednego możemy być pewni, przemysł zbrojeniowy zarobi na przestrzeni indopacyficznej niezależnie od efektu COVID19. Zaś w Europie winniśmy szerzej otworzyć się na bardziej dokładną obserwację (już obecną oczywiście w przestrzeni badawczej szeregu think-tanków) rzeczywistości tego regionu świata, który dotychczas nie stanowił priorytetu (porównując do Rosji, a nawet Afryki). 

Reklama

Komentarze (35)

  1. miękkopowietrzny

    JAK DLA mnie TO ćwiczą z markerami paintball ?

  2. Fgf

    Proszę o wytłumaczenie, z oceanu wyskakuje rakieta z głowią atomową. Po 1min ląduje w celu. Skąd wiadomo, że należy do danego kraju posiadającego takie możliwiści. Rozróżniają po fladze na rakiecie czy po składzie spalin a może robią dochodzebie i badają technologię głowicy, szukają częci made in china, russia, usa, pakistan, india, israel, france, england?

    1. Roman

      Na takie pytanie można tylko odpowiedzieć - oczywiście, że na każdej rakiecie jeszcze nie wystrzelonej umieszczony jest napis "FROM PRUSSIA WITH LOVE". To powinno wskazywać kto mógł wystrzelić taką rakietę, jeśli oczywiście taki napis "przeżyje" po eksplozji głowicy. Zamiast Prussia można wstawić dowolną inną nazwę.

    2. Tak było

      Chyba made in usa. Jako jedyni użyli tej broni na ludności cywilnej!!!

  3. Sailor

    Ciekawe czy Chińczycy są tak cwani, że zaprzęgli rosyjską trollownie do gardłowania w ich interesie czy Rosjanie, a raczej Olgino w związku z prikazem z Kremla rzuciło się z bratnia pomocą. Śmiech pusty bierze. Troszkę to tak jakby karpie na ochotnika zgłosiły się do pomocy przy wigilii.

    1. fifi

      Fakt,śmiech pusty bierze na te twoje wypociny. Iterpreracja godna miszcza.

    2. Sailor

      Tylko powiedz mi cwaniaczku, o której stronie Sanu mówisz z twojej perspektywy z za biurka w Olgino?

    3. H2O

      Zgadza się, nożyce na stole prawdę powiedzą!! "Bratnia pomoc" w akcji. Dobrze, że nie mogą otruć przez internet. To by było takie "rosyjskie"!!!

  4. Roman

    Sugerowałbym jednak niektórym, a może i większości piszących na tym forum na tematy amerykańsko-chińskiej rywalizacji (konfrontacji) aby zakupili oraz dokładnie przeczytali książkę Grahama Allisona pt. Destined for war: can America and China escape Thucydides's trap? Książka ta ukazała się też i w tłumaczeniu na jęz. polski i być może zawarte tam przemyślenia wpłyną cokolwiek na treść wypowiedzi, a nie tylko wzajemnych "argumentów" na poziomie mitycznego "olgino"

  5. Ech

    Glowna rywalizacja miedzy Chinai i Usa toczy sie w dziedzinie gospodarki. Juz teraz wedog roznych obiczen Chinska Repubika Ludowa jest rowna USa, lub wedlog Innych przegonila USa. Generanie gdyby zostawic sprawy swoim biegom to experci sa zgodni ze Usa odchdzi w niebyt jako mocarstwo. Dlatego tez Trump (cokowiek by zlego o nim nie mowic) probuje ratowac USa - Europie nakazal placic 2% minimum. Chinon wywalal wojne handowa. Chinczycy poszli na ustepstwa. Podpisali z Usa zobwiazanie o zwikszeniu inportu produtow rolnych (np soij) 50%/. To duzy sukces Trumpa. Jednak ten nie ustepuje i "cisnie dalej". Mozna to zrozumiec bo naprawde to ostani gwizdek dla US by wygrac. Atak jest wielostronny- gospodarczy, polityczny (np incatywa by UE bojkotwaly chinskie koncerny), miliatrny. Jesli to wszystko sie powiedzie Usa zachwa prymat na swiecie. Dolar dalej bedzie glowna waluta itp. Jesli sie nie powiedzie Chiny (i ogolnie Azja) stana sie nowym centrum Swiata. Juz teraz Europejskie miasta czy nawet NY porownujac z Hong Kongiem, Singaurem. Szanghajem czy Kantonem to wygdaja jak ubozsi krewni. Oczywscie jest mozliwosc tez ze komus puszcza nerwy.

    1. adas

      azja jest juz centrum swiata zaspales o 10 lat

    2. Masnasw

      zastanawiam się dlaczego twoja składnia i budowa zdań w języku polskim przypomina ruską pisownię....no ciekawe, ciekawe...

    3. złośliwy

      Ukraińcy w większości posługują się językiem rosyjskim.Pewnie to to.

  6. Borsq

    Warunki geograficzne Australii są wprost wymarzone, by spalić ewentualnego agresora w interiorze za pomocą broni jądrowej, zanim dotrze do miast wschodniego wybrzeża.

    1. Ech

      I zanim doplynie

    2. słyszysz i nie grzmisz

      I zanim o tym pomyśli.

  7. Sailor

    Wbrew zaklinaniu rzeczywistości przez Fanka i jego kolegów z pracy na dłuższą metę Chiny nie maja szans na wygraną z USA i UE. Tak samo jak nie ma szans Rosja. Oba totalitarne kraje mają podobne ograniczenia ze względu właśnie na swój totalitaryzm. Chiny są skonfliktowane prawie z wszystkimi sąsiadami włącznie z komunistycznym Wietnamem. Doprowadzili do tego, że pacyfistyczna Japonia zaczyna się zbroić na potęgę. Podobnie postępuje Australia. Praktycznie w rejonie ma liczącego się państwa, które było by pozytywnie nastawione do Chin. Podobnie sytuacja ma się w Rosji. Oba kraje są zacofanie z tym, że Chiny próbują to zacofanie niwelować. Przynajmniej w sferze naukowej. Tylko, że głównie przez kradzież i kopiowanie. Dodatkowo oba reżimy muszą trzymać za twarz swoich obywateli, którzy wbrew temu co pisze Fanek Daviena wcale nie są zadowoleni i co chwila się buntują. Tylko blokada przepływy informacji powoduje, ,że wiele z tych rzeczy nie wychodzi na światło dzienne. Przecież są w Chinach prowincje gdzie regularnie dochodzi do zamieszek i zamachów. Podobnie jest w Rosji, a jak Fanek nie wierzy niech wyjedzie na daleki wschód Rosji i pogada szczerze z mieszkańcami. Tylko Fanku nie przyznawaj się, że pracujesz dla Putina. Gdyż w tamtych rejonach można za to być przytulonym serdecznie. Tylko, że pięścią.

    1. mfeio

      Nawet w Tybecie (region Autonomiczny) ludzie mowia miejscwym jezykiem a urzednicy sa i z Chin i miejscowi - serio? Nawet w Niemczech mówią po niemiecku, a nie amerykańsku. W Japonii także po japońsku, to samo w Korei. Twoje uwielbienie dla Chin i jednostronne anty-USA myślenie jest aż nadto widoczne.

    2. Jacek68

      Jestem absolutnie przekonany, że w perspektywie najbliższych 15-20 lat ChRL zdominuje politycznie i militarnie nie tylko USA, ale i resztę świata. Już dziś ich PKB jest równe lub nieco wyższe od PKB USA, wystarczy przyjrzeć się postępowi jaki poczynił ten kraj w ciągu ostatnich 30 lat. Chińczycy są nastawieni bardzo nacjonalistycznie, społeczeństwo jest przekonane o konieczności powrotu tej starożytnej kultury na należne jej miejsce w świecie. W tamtejszej kulturze pomimo kilkudziesięciu lat wysiłków komunistów, wciąż silnie zakorzeniony jest konfucjanizm utrwalający postawy społeczne, od których na tzw. "zachodzie" raczej się odchodzi, mam tu na myśli posłuszeństwo i szacunek względem autorytetów i władzy, pracowitość, lojalność, szacunek i kultywowanie tradycji, itp. ChRL jest państwem totalitarnym, a więc bardziej sprawnie, efektywnie i konsekwentnie zarządza społeczeństwem, łatwiej mobilizuje społeczeństwo do walki z wrogiem zewnętrznym (jakimkolwiek wykreowanym przez propagandę, czy partyjną nomenklaturę). Uważam, że demokracja powszechna i szczególnie propagowana przez szeroko rozumiany tzw. "zachód" jest z pewnością najbardziej sprawiedliwym ustrojem społecznym, lecz wydaje się być mało efektywna w starciu z państwem totalitarnym. Jeszcze przez kilka, kilkanaście lat nasz szeroko rozumiany tzw. "zachód" będzie posiadał przewagę technologiczną, ale im więcej czasu będzie upływało, tym szybciej ta przewaga będzie niwelowana przez ChRL. Centrum cywilizacji światowej wraca na swe stare miejsce, które zajmowało już w starożytności, czyli do Azji. Proces ten stał się widoczny już w latach osiemdziesiątych XX wieku, kiedy to pojawiły się takie potęgi ekonomiczne, jak Korea południowa, Indonezja, Malezja, a dużo wcześniej Japonia. Europa choć jeszcze pozostaje dużą siłą gospodarczą (ale z małym oddziaływaniem politycznym), staje się powoli obszarem peryferyjnym, za chwilę podobny los czeka USA. W Azji żyje około 60-65 procent populacji globu, to głównie ludzie młodzi, dynamiczni i ambitni, inaczej niż w karmionej socjalem Europie czy gigantycznie zadłużonym USA. Pamiętam, jak w latach osiemdziesiątych XX wieku czytałem artykuły o pochodzących z Chin i Indii imigrantach w USA, amerykanów szokowało to, że osiągali lepsze wyniki w nauce od "tubylców", szybciej awansowali na poszczególnych szczeblach kariery zawodowej, byli bardziej pracowici, ambitni, itp, itd... . My jako ludzie tzw. "zachodu" jesteśmy zapatrzeni w nasz przemijający już sukces cywilizacyjno- kulturowy, przekonani o trwałości naszej pozycji cywilizacyjnej. Tymczasem splot szeregu czynników, wśród których demografia odgrywa istotną rolę, sprawił, że na naszych oczach centrum cywilizacji światowej przesunęło się do Azji wschodniej. Właśnie obserwujemy "zamianę ról", a może miejsc w światowym systemie produkcji i wymiany dóbr. I wydaje mi się, że to opinia, jaką Ty wyraziłeś jest właśnie zaklinaniem rzeczywistości, strategiczną rywalizację o prymat technologiczny i cywilizacyjny przegraliśmy tak naprawdę gdzieś około 2008-2009 roku, w momencie wielkiego kryzysu finansowego, który dotknął USA i "zachód". Aby zachować dominację "zachód" musiałby uderzyć w Chiny już teraz, nikt tego nie zrobi, bo ChRL jest zbyt potężne militarnie, potencjalnego konfliktu zapewne by nie wygrało, lecz riposta definitywnie złamałaby pozycję USA, czego doskonale świadome są tamtejsze elity. Zamiast tego małymi krokami ChRL wyruguje wpływy amerykańskie z rejonu indo-pacyfiku, potem doprowadzi do odejścia od dolara w międzynarodowej wymianie towarów i usług, zaś USA ze swoim gigantycznym długiem publicznym, który poprzez międzynarodowy status dolara przerzucało na społeczność międzynarodową, stanie się z dnia na dzień bankrutem. Szach i mat! Światowy hegemon upadnie, a raczej przestanie nim być. Co dalej? Można spekulować, że Chińczycy chcąc się zabezpieczyć z tej strony globu będą dążyli do dalszej dezintegracji USA, zresztą gigantyczny kryzys finansowy prawdopodobnie nakłoni lokalne elity, które nie będą chciały współfinansować federalnych wydatków na zbrojenia i spłatę długu publicznego, np. w Teksasie, albo Kaliforni do secesji (były już takie pomysły, a nawet próby w nieodległej przeszłości. Kiedyś współpracowałem z żołnierzami US Army pochodzącymi ze stanów "południowych", pamiętam z rozmów, że mieli poczucie pewnej "odrębności"). Dzisiaj wydaje się to czystą fantazją, ale czy ktoś w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych XX wieku wyobrażał sobie upadek komunizmu i rozpad Związku Sowieckiego? Wtedy takie kalkulacje uznano by nawet nie tyle za herezję, co za idiotyzm, prawda? Sceptykom wobec mojego punktu widzenia polecam poczytać, albo posłuchać wypowiedzi sinologów o Chinach, albo jakichś specjalistów od geopolityki. Pozdrawiam.

    3. Sailor

      PKB per saldo może mają imponujące i zbliżają się do USA. Tylko, ze już w przeliczeniu na mieszkańca to mają o połowę mniejsze niż Polska. Nawet Rosja ma większe PKB na głowę i co by nie mówić o Rosji to wyżej stoi cywilizacyjnie i socjalnie niż Chiny. Mimo, że oba państwa są de facto totalitarne i wywodzą się z ustroju komunistycznego. Chińskie społeczeństwo nie jest monolitem i jest mocno rozwarstwione. Przecież mimo XXI wieku chłop jest przywiązany do roli gorzej niż w średniowieczu. Niby to państwo komunistyczne, a brak jest systemu emerytalnego i powszechnej opieki zdrowotnej. Średnia miesięczna zwykłego robotnika to 166 dol. na miesiąc. Większość chińskiego społeczeństwo żyje w nędzy, a korzyści odnosi wierchuszka partyjna i nieliczna w skali kraju klasa średnia. Czyli około 200-300 milinom żyje dobrze, a niektórym bardzo dobrze, a tymczasem miliard w naszym rozumieniu żyje w nędzy. Myślisz, że takie państwo przetrwa. Sądzę, że nie. Podzieli los carskiej Rosji i przedwojennych Chin prędzej czy później.

  8. sff

    na spadochroniarzy dobre są zenitówki....

  9. dropik

    I pan prezydent będzie opowiadał o polsko-amerykańskie wspólnocie interesów. Od końca lat 80-90 tych widać , że Amerykanie będą się przesuwać na Pacyfik. Na utrzymanie dominacji wojskowej na calym świecie nie będzie ich stać

    1. rED

      Dlatego potrzebują strażników ich interesów. Izrael na ME, GB w WE a Polska w EE

    2. Fanklub Daviena

      Dla Polski wyniesienie się nad Pacyfik przez Amerykanów nie wystarczy. Najlepiej jakby USA wyniosły się do innej galaktyki. I zabrały ze sobą Izrael. Wtety byłoby 100x mniej wojen na Ziemi. :)

    3. df

      racja, Rosja znowu by napadła na Polskę i miała święty spokój bez USA na Ziemii, moglibyście spokoknie okupować i mordować

  10. R

    Najbardziej podobaja mi sie wypowiedzi politologa i znafcy wszelkich tematow Daviena, gdyby tylko swiat opisywany przez Ciebie naprawde istnial.

    1. Clash

      Całe szczęście że wasz świat towarzyszu nie ma nic wspólnego z naszym światem. Dziekuje za uwage i daswidania Fiedzia

    2. fifi

      Ależ mu się odgryzleś :).

    3. nfinnf

      niełzy wynik 60-40, u ciebie widzę 0-100

  11. Miszcz Yoda

    W Chinach dzieje się coś, o czym nie wiemy. Może się domyslamy, ale nic ponad to. Pewnie toczy się brutalna walka o władzę? Ale nie wiemy kogo z kim, jakie pomysły na przyszłość maja walczące frakcje, gdzie będą szukać sojuszników, kogo mianują wrogiem. Tak czy owak, przez ostatnie kilka miesięcy, ChRL popełniła więcej błędów w polityce międzynarodowej, niż przez ostatnie 40 lat.

    1. ja

      My nie wiemy. Ty wiesz

  12. Alfret

    A czy Australijczycy dalej maja liczbe zolnierzy na poziomie Czech? To troche malo jak na kontynent... Ponadto Chinczycy posiadaja ok. 2,2mln zolnierzy. To ok. 99 razy wiecej.

    1. wolny proton

      Atom wyrównuje szanse.

    2. Mikroszkop

      A pozostałych Greków z 7000.

    3. DeNatt

      Biorąc pod uwagę odległości to przewaga liczebna ma się nijak co do szacowania szans w konflikcke

  13. Stary Grzyb

    Si vis pacem, para bellum - każdy przejaw narastającego wśród państw Zachodu, w tym w USA w szczególności, przejaw zrozumienia, że wojna trwa zawsze, a działania nigdy nie są zawieszone, jest czynnikiem pozytywnym. Tak trzymać i wzmacniać.

    1. Fanklub Daviena

      W USA trolli wojna TRWA ZAWSZE: to zbrodnicze państwo tylko przez 5 lat swojej historii żyło w pokoju. Przez pozostały czas prowadziło średnio 3 wojny rocznie, prawie wyłącznie grabieżcze. :)

    2. ubawiony

      Uważaj na przyszłość, bo znowu piszesz o USA a wklejasz historię Rosji.

    3. Aquirre

      To podobnie jak Rosja

  14. Ryui

    Ameryksnie cwicza zajmowanie swojej wlasnej wyspy uau, to wyglada na desperacje.

    1. y

      Naprawdę "mądry" komentarz. A co mieli "ćwiczyć" zajmując wyspy chińskie lub Sachalin?

    2. rED

      Na D24 "Hochland celem rosyjskiego desantu"

    3. Udsuu

      Wyspy na filipinach albo okinawe

  15. Kiks

    Największym błędem było oddanie HK po pieczę Chinom. Skutki już widać jak komuniści dotrzymują słowa. Jak dokopać Chinom? Gospodarczo. Ale trzeba chcieć zaciskając zęby.

    1. :)

      Złodziej oddał ukradzione. Faktycznie błąd.

    2. Davien

      Doprawdy?? No popatrz trollu, Hongkong nie był objęty dzierżawa z 1898r.

    3. :)

      A w jaki to sposób Honkong znalazł się w posiadaniu byłej Wielkiej Brytanii ?

  16. Stefan wilgotna warga

    Chińczycy powinni przenieść ćwiczenia na Kubę ? Yankee będzie wystraszony

    1. Davien

      A dopłyna tam w ogóle??

    2. fifi

      Do Wenezueli może?Już tam są.

    3. fifi

      A jak jednak, to cio :)?

  17. Max

    A naszą reakcją na to są dialogi techniczne :)

    1. Bosmanz Pucka

      I nasza DUMA Orzeł

    2. Jacek (ale nie z Olgino)

      Dlaczego Polska miałaby reagować na wzrost potęgi Chin? To raczej problem Rosji,

  18. Ślązak

    Chyba wszyscy widzą że pandemia podkopała pozycję polityczną Chin na świecie, nagle świat bardziej pozytywnie spogląda na Tajwan Francuzi nawet fregaty typu La Fafayette zmodernizuje,Tajwan ma dziś szansę na RIMPAC przecież rok temu to byłoby niemożliwe - i co te biedne Chiny mają robić jedynie groźnie powarczeć sobie mogą, dlatego spokojnie dziś jest dalej od konkfliktu niż np. rok temu.

    1. Komentator

      Możesz spać spokojnie, ta wojna jest już od kilkunastu lat nieprawdopodobna. Chiny jej nie chcą, bo po co? Przy obecnych trendach czas pracuje na ich korzyść, według przysłowia, mogą spokojnie czekać aż nurt zniesie ciało wroga. USA zaś na taką wojnę się nie odważą, za dużo mają do stracenia, a i widoki na sukces mizerne. Widzisz jakichś innych chętnych na wojnę w rejonie w imię amerykańskich interesów? Kto ją zacznie? Indie? A może Wietnam lub Korea Południowa? Wolne żarty.

    2. Davien

      No to Chiny poczekaja sobie jeszcze pare stuleci bo Tajwan do nich nie wróci, natomiast USA moze bez problemu zwyczajnie odciąc chińskei wojska na Tajwanie wybijajac to co sie pokaże w Ciesninie Tajwańskiej + blokada Malakka i nagle Chiny maja duuzy problem:)

    3. oset

      Chiny przegięly z tym koronawirusem i być moze za to zaplacą ,

  19. droma

    brawo australia nie wierzy azjatyckim bandytom rosji -kaput, i chinom-komuchom i slusznie ,brawo australia ...

    1. oset

      Nasi dziadowie i pradziadowie uwierzyli Komunistom i przyszli z nimi wyzwolić Polskę i tak nam pomogli , że do teraz nie mozemy sie pozbierać. Komunizmowi pod kazdą postacia mówimy stanowcze nie. Nie rozumienm dlaczego za popieranie i chwalenie komunizmu i czerwonej drogi nei ma kar np: strzał w łeb lub do więzienia jak to za Piłsudskiego bywało. To ręce opadaja jak w kraju doswiadczonym przez czerwoną zarazę jakiś typu napisze o wspaniałosciach reżimów komunistycznych Chin , neo komunistycznych w Rosji.

  20. Pozdrowienia od Kasandra dla językowych inwalidów

    Zastanawiałem się chłopacy, co to jest ta muskuła ? Poszłem i zalukałem w jakiegoś mondrego e-buka a tam pisze, że jakaś zajepitna znana języko loszka od dwutysięcznego pierwszego tak właśnie gada, że tak ma być. No ale ja nadal nie wiem co to ta muskuła?

    1. woodman

      To nie muskuła, to muskuło

    2. fifi

      Taki kraj jak USA?W zupełności wystarczy jak napręży jednego muskuła.

  21. Majster klepka

    Zwiększyć liczbę dialogów technicznych i anulowanych przetargów. Zatwierdzać przetargi i uzbrojenie nie przystające do współczesnego pola walki! Tyko w tym nasza nadzieja. Zanim ogłosimy mobilizację, już będziemy podbici. Zachowamy ludność i infrastrukturę. A później jakieś powstanie o którym za 123 lata będą nauczać w szkole. Nie wiadomo jeszcze tylko w jakim języku.

  22. romek

    Fotografia "Australijskie F-35" skupia jak w soczewce zdolności bojowe zachodnich armii świata. Przede wszystkim polityczna poprawność, długo długo nic i dopiero wyszkolenie i wyposażenie.

  23. n@ti

    Nastąpiło ogólne podniecenie lokalnych pisarzy krzykliwym tytułem :)

  24. realizm

    Taka refleksyja. II Wojna Światowa na Pacyfiku, starcie USA i Cesarstwa Japonii. Strategicznym celem Cesarstwa było zdominowanie wschodniej Azji pod własną kuratelą. I teraz odrobina „gdyby-bacia-miała-wąsowania”: gdyby Stany nie weszły w wojnę z Japonią, co spowodowało przeniesienie całych jej zasobów na front z USA, ta ostatnia, mając Chiny w garści, z całą pewnością nie doprowadziłaby do ich zdominowania przez komunizm. Nie byłoby zatem także i wysuniętego bastionu Chin - Korei Północnej. No, to takie gadanie, wiadomo – bo Korei Południowej też by nie było – chociaż, kto wie, może Japończycy jakoś by się dogadali z bliskimi kulturowo Koreańczykami. Teraz okazuje się, że bez Japonii, dziś sztucznie osłabionej reżimem powojennej bezwarunkowej kapitulacji, nie da się zbudować skutecznego kordonu przed chińskim komunizmem. Rola Japonii będzie wzrastała, bo nie ma innego wyjścia – Australia jest dość daleko, a Indochiny to wciąż niepewny tygiel. Tak więc zaryzykuję tezę, że czeka nas momentalny, skokowy wzrost znaczenia i realnej siły Japonii. To tym bardziej prawdopodobne, że Japończycy nie będą tego robili pod amerykańskim przymusem (choć po części oczywiście tak), a po prostu podpowiada im to instynkt samozachowawczy. Do skokowego zbudowania swojej potęgi regionalnej mają wszystkie dane: high-tech, potencjał ludnościowy, wyspowy obszar, potężną gospodarkę, drogi handlowe – i zielone światło od hegemona, zmuszonego do rozproszenia sił. Tak więc zbliża się czas Nipponu.

    1. Fhkl

      Japonia wyspa bez zadnych zasobow moze byc bardzo latwo zlamana przez izolacje.

    2. BayaBongo

      Ta analiza to z jakiejś pracy licencjackiej, czy z intro do gry?

    3. zyg

      Jak na razie Japonia posiada flotę i lotnictwo które w działaniach defensywnych łatwo poradzi sobie z chińskimi komunistami czy Rosjanami. A na obronę Japonia wydaje wciąż niewiele więcej niż 1 procent PKB.

  25. Niuniu

    Desant 400 amerykańskich spadochroniarzy jest szczególnym pokazem siły wobec 2 milionowej chińskiej armii. To naprawdę pokaz poważnego zaangażowania USA w rejonie konfrontacji z Pekinem. Po prostu brawo kowboje.

    1. Tomasz33

      Chodzi o przećwiczenie samej procedury. Ilość żołnierzy nie ma znaczenia. To chyba oczywiste że USA może przerzucić znacznie większe siły. Brawo ty.

    2. złośliwy

      Opowiedz jeszcze o tym jak 3 grupy lotniskowcowe w regionie nie są pokazem siły, to pośmiejemy się razem.

    3. Sarmata

      Takie czasy, kiedys imperium teraz posmiewisko.

Reklama