Reklama
  • Ważne
  • Analiza
  • W centrum uwagi

Polska tarcza budowana od dołu? [ANALIZA]

Choć minął rok od podpisania kontraktu na pierwszą fazę programu Wisła, nadal nie ma decyzji w sprawie wzmocnienia „dolnego piętra” obrony powietrznej – systemu Narew i osłony mobilnych wojsk lądowych. To powoduje, że Patrioty, i chronione przez nie obiekty, mogą zostać bez skutecznej osłony przed atakiem rakiet manewrujących czy dronów. Narew i system bezpośredniej osłony są też w zasadzie ostatnią szansą na znaczące wzmocnienie polskiego przemysłu rakietowego, i zapewnienie większej suwerenności w obszarze obrony powietrznej.

Wyrzutnie rakiet Osa zostały zmodernizowane przez polski przemysł, ale rakiety wymagają wymiany. Fot. DGRSZ.
Wyrzutnie rakiet Osa zostały zmodernizowane przez polski przemysł, ale rakiety wymagają wymiany. Fot. DGRSZ.

Budowa nowoczesnej obrony powietrznej to najważniejsze i najbardziej skomplikowane zadanie w programie modernizacji Sił Zbrojnych RP. Dość powiedzieć, że poza systemami bardzo krótkiego zasięgu (krajowej produkcji) wszystkie zestawy przeciwlotnicze używane w Wojsku Polskim to sprzęt pochodzący z czasów Układu Warszawskiego. I to, pomimo że potencjalny przeciwnik cały czas rozwija swoje środki napadu powietrznego.

Od kilku lat daje się zauważyć skokowy wzrost wykorzystania przez Rosję bezzałogowców, a także broni precyzyjnej, w tym rakiet cruise, również z naruszeniem traktatu INF. Równolegle odbywa się modernizacja arsenału „klasycznych” środków napadu powietrznego – samolotów, śmigłowców, czy wreszcie wprowadzanie nowej generacji pocisków taktyczno-operacyjnych Iskander. 

Trzeba też pamiętać, że program obrony powietrznej będzie kosztował prawdopodobnie znacznie ponad 60 mld złotych (tylko pierwsza faza Wisły to ok. 17-20 mld). Powinien on być więc wykorzystany jako impuls rozwojowy dla przemysłu. W praktyce jednak w programie obrony średniego zasięgu będzie to trudne, o czym świadczą choćby problemy z finalizacją – dość ograniczonych przecież w swoim zakresie – umów wykonania zobowiązań offsetowych w jego pierwszej fazie.

„Kołem zamachowym” dla przemysłu może stać się program obrony krótkiego zasięgu Narew. To ten system ma wspierać Wisłę i osłaniać przed rakietami manewrującymi, przeciwradiolokacyjnymi, BSP i innymi celami niskolecącymi, a także chronić zgrupowania Wojsk Lądowych. Na razie jednak prace nad nim są mniej zaawansowane, jest w fazie analiz. Choć MON deklaruje „determinację” do jej zakończenia, to decyzji nadal nie ma. Bez systemu Narew Patrioty nie będą w pełni skuteczne (zwłaszcza te pozyskane w 1 fazie), a przemysł nie otrzyma szansy na stanie się integratorem i producentem systemów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu. Kolejnym potrzebnym elementem jest zestaw bezpośredniej osłony Wojsk Lądowych, który już dziś praktycznie w całości może zostać zbudowany przez krajowy przemysł. Podobne systemy, po latach zaniedbań, wprowadzają kluczowe państwa NATO, jak USA czy Niemcy. 

Meandry Wisły

Stosunkowo najwięcej uwagi poświęca się programowi obrony powietrznej średniego zasięgu Wisła. Wart ok. 4,75 mld dolarów kontrakt na pierwszą fazę obrony powietrznej średniego zasięgu podpisany został w marcu ubiegłego roku. Obejmuje ona cztery zestawy Patriot zintegrowane z systemem IBCS i radarami sektorowymi (dla dwóch baterii), nieco ponad 200 pocisków PAC-3 MSE i pewne elementy (np. dowodzenia) dla całego systemu Wisła. Nadal trwają ustalenia dotyczące umów wykonania zobowiązań offsetowych, a proces ich zawierania jest opóźniony w stosunku do wcześniejszych planów

Od zeszłego roku trwają negocjacje dotyczące drugiej fazy Wisły. W jej ramach z systemem ma zostać zintegrowany radar dookólny, planuje się też pozyskanie większej liczby pocisków (jedną z opcji jest SkyCeptor) i wreszcie integrację z IBCS polskich komponentów – radarów wstępnego wykrywania (pasywnego PET-PCL, i aktywnego P-18PL). Z tym związane są też plany dotyczące szerszego offsetu i transferu technologii. Negocjacje dotyczące drugiej fazy Wisły są jednak opóźnione w stosunku do pierwotnych planów. Przypomnijmy, że w polsko-amerykańskim memorandum podpisanym w lipcu 2017 roku założono przekazanie do końca 2018 roku oferty rządowej LOA na drugą fazę, a dziś jeszcze wciąż nie dopracowano nawet zaktualizowanego zapytania w tej sprawie. Nie wiadomo też, jaka będzie ostateczna konfiguracja drugiej fazy Wisły.

Ostateczna konfiguracja sprzętowa II fazy programu WISŁA nie została jeszcze zatwierdzona, a tym samym nie skierowano do amerykańskiej strony rządowej zaktualizowanego zapytania ofertowego (LOR). W dalszym ciągu prowadzone są analizy dotyczące przyjęcia ostatecznej konfiguracji zestawów WISŁA, planowanych do pozyskania w ramach II fazy programu. Analizy obejmują również rakiety niskokosztowe, a także integrację z systemem IBCS z polskimi elementami, w szczególności systemem pasywnej lokacji oraz radarem wczesnego wykrywania. Termin podjęcia decyzji uzależniony będzie od wyników prowadzonych analiz.

Wydział Prasowy CO MON

Z drugą fazą Wisły wiążą się jednak określone ryzyka. Typ radaru dookólnego jest w praktyce zależny od rozwiązania, jakie Amerykanie wybiorą w swoim programie LTAMDS. Decyzja ma zapaść w tym roku, a dostawy seryjne pierwszej partii radarów (bez uwzględnienia przebudowywanych stacji z produkcji przedseryjnej) planowane są w latach 2024-2027. Cały czas nierozwiązana jest też kwestia pocisku niskokosztowego, analizowane są różne warianty. Już na tej podstawie łatwo postawić tezę, że pierwsze dostawy baterii Wisła z II etapu mogą się odbyć najwcześniej w połowie przyszłej dekady. A obecny kontrakt zapewnia przezbrojenie jednego pełnego dywizjonu rakietowego (w samych Siłach Powietrznych jest ich sześć, choć struktury mogą się zmieniać wraz z wprowadzaniem nowego sprzętu). Naturalnie pozostałe dywizjony mają do czasu II fazy Wisły lub wprowadzenia systemu Narew dysponować sprzętem posowieckim. 

Wisła a Narew

Oprócz programu Wisła Plan Modernizacji Technicznej przewiduje też realizację projektu obrony powietrznej krótkiego zasięgu Narew. Ten system ma z jednej strony uzupełnić zestawy Wisła w zwalczaniu celów niskolecących (np. rakiety cruise, śmigłowce, samoloty szturmowe, BSP), dlatego prawdopodobnie wejdzie na wyposażenie części jednostek Sił Powietrznych. Z drugiej strony, Narew ma zapewnić osłonę mobilnych Wojsk Lądowych, zastępując zestawy Kub i częściowo Osa w wybranych jednostkach wchodzących w skład trzech pułków przeciwlotniczych (jeżeli zostanie sformowana 18 Dywizja – czterech).

Już w poprzedniej kadencji parlamentu założono, że wiodącą rolę w budowie systemu Narew ma odegrać polski przemysł. Na razie jednak nie podjęto żadnych wiążących decyzji w tej sprawie. – Ministerstwo Obrony Narodowej jest zdeterminowane, by możliwie szybko zakończyć fazę analityczno-koncepcyjną dla wymagania operacyjnego NAREW oraz rozpocząć fazę realizacyjną. W programie NAREW rozważa się powierzenie wiodącej roli w jego realizacji polskiemu przemysłowi obronnemu. Jednakże ostateczna decyzja zostanie podjęta po zakończeniu fazy analityczno-koncepcyjnej – poinformował w odpowiedzi na pytania Defence24.pl Wydział Prasowy CO MON.

W Wojskach Lądowych Narew ma jako pierwsza zastąpić systemy Kub. Fot. ppor. Mariusz Poniatowski, plut. Patryk Cieliński
W Wojskach Lądowych Narew ma jako pierwsza zastąpić systemy Kub. Fot. ppor. Mariusz Poniatowski, plut. Patryk Cieliński

Według dostępnych informacji krajowa zbrojeniówka ma dostarczyć radary i elementy systemu dowodzenia, rakiety mają być produkowane na licencji, być może z zewnątrz trzeba będzie też transferować elementy systemu dowodzenia, w szczególności te niezbędne do integracji z systemem Wisła. To ostatnie jest o tyle ważne, że – przynajmniej docelowo – Narew i Wisła mają działać jako zintegrowany system obrony powietrznej. 

W praktyce oznacza to, że jeśli radar kierowania ogniem „nominalnie” należący do systemu średniego zasięgu wykryje cel, który będzie można zwalczać tańszym pociskiem systemu Narew, naprowadzi go na ten obiekt. Z kolei jeżeli stacja systemu Narew wykryje cel znajdujący się poza zasięgiem rakiet krótkiego zasięgu, będzie je można ostrzelać pociskiem systemu Wisła, nawet jeżeli nie będą go „widzieć” radary należące do zestawów średniego zasięgu.

Budowa zintegrowanego systemu obrony jest jednak i kosztowna, i czasochłonna, a założenie oczekiwania na rozpoczęcie budowy systemu Narew do sfinalizowania drugiej fazy Wisły budzi wiele wątpliwości. Według wcześniejszych informacji Polska potrzebuje łącznie około ośmiu baterii Wisła i dziewiętnastu baterii krótkiego zasięgu Narew. Łatwo obliczyć, że jeśli dostawy Narwi rozpoczęłyby się około 2025 roku, i dostarczanoby dwie baterie (cztery zestawy, to jest ok. 12-16 wyrzutni z odpowiednią liczbą radarów i rakiet) rocznie, to realizacja tego programu trwałaby do około 2035 roku. 

Sektorowe radary Patriot z pierwszej fazy Wisły potrzebują szczególnej ochrony systemów
Sektorowe radary Patriot z pierwszej fazy Wisły potrzebują szczególnej ochrony systemów "dolnego piętra". Fot. Capt. William Leasure, 35th ADA Brigade Public Affairs/US Army.

Polska nadal bez tarczy 

Dziś z ośmiu baterii Wisła (planowanych dla czterech dywizjonów) zakontraktowane są dwie, natomiast z 19 planowanych baterii Narew nie zakupiono ani jednej. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli pierwsze zestawy Patriot osiągną gotowość bojową, to Wojsko Polskie nie będzie mieć skutecznego systemu krótkiego zasięgu, zdolnego osłonić je na przykład przed rakietami przeciwradiolokacyjnymi, cruise czy dronami. 

Oczywiście rakiety PAC-3 MSE, jakie Polska pozyskała w pierwszej fazie Wisły, mogą skutecznie zwalczać również niewielkie cele. Jednakże, w takim wypadku zostaną one bardzo szybko zużyte i z pewnością zabraknie ich na pociski balistyczne, czy załogowe samoloty bojowe, które powinny zwalczać. Taką sytuację można nazwać saturacją, lub bardziej wprost – strzelaniem „z armaty do wróbla”. Ponadto, zakupione w pierwszej fazie Patrioty mają sektorowe radary, co oznacza że nie będą „widzieć” części celów poza kątem 120 stopni objętym przez standardowe stacje. Trzeba też pamiętać, że skuteczny zasięg zwalczania celów niskolecących jest podobny dla zestawów krótkiego i średniego zasięgu, i wynosi w przybliżeniu 40-50 km dla celów na wysokości ok. 100 m z uwagi na horyzont radiolokacyjny. Zasięg ten może być jeszcze mniejszy w zależności od ukształtowania terenu. 

Wsparcie zestawów Patriot przez systemy krótkiego zasięgu jest więc koniecznością, a stare zestawy Newa-SC nie będą w stanie zrealizować tego w sposób skuteczny. Pierwsza faza Wisły pozwala na zapewnienie ochrony systemami średniego zasięgu jednego lub dwóch stacjonarnych obiektów, i to bez wsparcia nowoczesnych systemów krótkiego zasięgu. Podobna sytuacja wystąpi, jeżeli w wypadku zagrożenia swoje baterie Patriot wyślą do naszego kraju Amerykanie czy Niemcy, gdyż oni również muszą budować obronę krótkiego zasięgu niemal od zera (w służbie dziś są tylko zestawy Avenger i Ozelot oparte o system Stinger o zasięgu kilku km). Można sobie więc nawet wyobrazić sytuację, że Wojsko Polskie nie będzie w stanie zapewnić adekwatnej obrony kluczowych baz lotniczych, w których stacjonują F-16, a w przyszłości – także nowe myśliwce Harpia. 

Obrony przeciwko zagrożeniom z powietrza potrzebują też mobilne jednostki lądowe – na przykład pododdziały modernizowanych czołgów Leopard, ale także Wojsk Rakietowych i Artylerii, wyposażone coraz liczniej w groźne dla przeciwnika systemy Krab, a w niedalekiej przyszłości również Homar. Nie ulega wątpliwości, że w wypadku konfliktu potencjalny przeciwnik będzie dążył do zwalczania takich systemów, również za pomocą samolotów i śmigłowców uderzeniowych. Niezbędne jest zatem zapewnienie odpowiedniej ochrony. 

Zestawy artylerii dalekiego zasięgu, takie jak HIMARS, wymagają adekwatnej, ruchomej
 obrony przeciwlotniczej. Fot. Sgt. 1st Class Robert Jordan/NC National Guard
Zestawy artylerii dalekiego zasięgu, takie jak HIMARS, wymagają adekwatnej, ruchomej obrony przeciwlotniczej. Fot. Sgt. 1st Class Robert Jordan/NC National Guard

Przyspieszenie Narwi?

Jednym z rozwiązań może być przyspieszenie programu Narew, i rozpoczęcie jego realizacji jeszcze przed drugą fazą Wisły. Tak, aby móc rozpocząć wprowadzanie systemu krótkiego zasięgu na początku kolejnej dekady, i zakończyć na przykład w perspektywie 10, a nie 15 lat od dziś. Jest to technicznie możliwe. Większość z oferowanych Polsce systemów krótkiego zasięgu jest oparta o naprowadzanie inercjalne, a więc niezależne od konkretnej stacji radiolokacyjnej. Potrzeba jedynie wskazania celu o odpowiednich parametrach. 

Brytyjski CAMM, „modułowy” i „wspólny” z nazwy w samej tylko Wielkiej Brytanii, współpracuje z dwoma różnymi systemami kierowania ogniem i radarami (Sky Sabre/Land Ceptor z radarem Giraffe AMB na lądzie oraz Sea Ceptor z radarem Artisan na modernizowanych okrętach typu 23 i przyszłych typu 26), jest też zintegrowany z systemem IBCS użytym w programie Wisła. Z kolei podstawowym uzbrojeniem norwesko-amerykańskiego NASAMS są rakiety AMRAAM, które współpracują z różnymi radarami myśliwców F-15, F-16, F-18, F-35, Eurofighter, Gripen itd., jak i z radarami kierowania ogniem Sentinel. 

Polski przemysł już w drugiej połowie 2017 roku złożył ofertę przyspieszonych dostaw systemu Narew. Była ona oparta o radary Bystra, i elementy systemu dowodzenia opracowane wraz z zestawami Poprad i baterią 35 mm, a także z używanym już w Siłach Zbrojnych RP systemem SAMOC. Narew w takiej postaci miałaby mniejsze możliwości niż zestaw z docelowym systemem dowodzenia, czy opracowywanym radarem Sajna, ale i tak zapewniłaby możliwość skutecznego zwalczania niskolecących celów powietrznych, także szybkich i manewrujących, i zwalczania wielu celów jednocześnie. W porównaniu do używanych przez Polskę, posowieckich systemów krótkiego zasięgu, z zasady mogących kierować rakiety tylko na jeden cel w jednym czasie, i z mocno ograniczonymi możliwościami zwalczania szybkich, manewrujących obiektów. 

Jako przykład można podać litewską konfigurację systemu NASAMS. Litwa zdecydowała się na zakup dwóch zestawów (po dwie wyrzutnie wraz z systemem dowodzenia i radarem w każdym). W porównaniu z docelowym polskim systemem Narew, taki system ma dużo skromniejsze możliwości. Mniejsza jest liczba wyrzutni w jednostce ogniowej, liczba rakiet gotowych do odpalenia itd. Tylko, że ten system zostanie dostarczony i włączony w system obrony do 2021 roku. Być może więc warto zastosować podobne podejście, stopniowo budując zdolności? Z tym, że system kierowania i radar mogą zostać dostarczone przez polski przemysł, i wcale nie ma potrzeby zmiany założenia, że będzie pełnił rolę lidera. Takie rozwiązanie może natomiast wiązać się z koniecznością zamówienia pierwszej partii rakiet od partnera zagranicznego. Można jednak zawrzeć w umowie plan dostaw i stopniowego przejmowania kompetencji produkcyjnych.

Jeżeli program Narew nie zostanie przyspieszony, to nowe baterie Patriot, wprowadzone ok. 2022 roku w zasadzie nie będą mogły być skutecznie użyte w warunkach zagrożenia zmasowanym atakiem, w tym obiektów niskolecących. Warto dodać, że na takie zagrożenie wskazują doświadczenia z ostatnich konfliktów zbrojnych, w tym w Syrii. Dochodziło tam zarówno do ataków z pomocą dronów uderzeniowych, jak i uderzeń rakietami manewrującymi – także na obszarach „teoretycznie” chronionych przez system średniego zasięgu S-400. Sami Rosjanie do ataków na cele naziemne używali nie tylko pocisków systemu Kalibr, ale też naddźwiękowych rakiet przeciwokrętowych Oniks (podobne stacjonują w Obwodzie Kaliningradzkim). To pokazuje, że przeciwko zmasowanemu zagrożeniu z powietrza skuteczna będzie tylko warstwowa obrona, bo inaczej warte miliony dolarów rakiety zostaną szybko zużyte. Wiedzą o tym sami Rosjanie, bo w połączonych ćwiczeniach obrony przeciwlotniczej wykorzystują systemy S-400, ale i Buk-M3, oraz różne systemy służące do osłony bezpośredniej: Tor-M2, Pancyr, jak i starsze Osa oraz Strzała-10M. 

SONA – brakujący element

W Polsce wzmocnieniem bezpośredniej osłony Wojsk Lądowych będzie niewątpliwie trwające już wprowadzanie samobieżnych zestawów Poprad, jak i nowych przenośnych systemów Piorun. Te zestawy zapewniają jednak osłonę do odległości ok. 6,5 km, a Poprady nie są w stanie towarzyszyć jednostkom pancernym. W MON dostrzeżono ten problem i przygotowano program SONA, mający na celu przygotowanie odpowiedniej zdolności, również w zakresie obrony przed atakiem rakietowym, artyleryjskim i moździerzowym. Jak jednak informował kilka tygodni temu Defence24.pl resort, choć program uznano za „perspektywiczny”, to nie wiadomo czy znajdą się na niego pieniądze.

Program jest o tyle istotny, że może zostać zrealizowany praktycznie w całości przez polski przemysł, a na pierwszych etapach można wykorzystać istniejące i funkcjonujące już w Siłach Zbrojnych systemy kierowania i dowodzenia. Polski przemysł, w tym Mesko i Telesystem-Mesko opracowały koncepcję pocisku przeciwlotniczego o zasięgu 10-12 km, powstałego z wykorzystaniem technologii wprowadzanego już do służby pocisku Piorun, przede wszystkim w zakresie systemu naprowadzania.

Takie rakiety mogłyby zostać opracowane w ciągu 3-4 lat i wejść na wyposażenie zestawów Poprad, wprowadzanych już do Wojsk Lądowych. Wprowadzenie nowego pocisku nie wymaga zmian ani w samych zestawach, ani w ich systemie dowodzenia i kierowania. Różnica polega na tym, że z pociskiem o zasięgu 6,5 km Poprad będzie w stanie zabezpieczyć teren o powierzchni ok. 132 km2, z rakietą o zasięgu 10 km – już ponad 310 km2. Te same pociski mogłyby wejść na wyposażenie posowieckich zestawów Osa, jeszcze zanim zastąpi je nowy sprzęt. Osy zostały zmodernizowane – otrzymały cyfrowe systemy łączności, nowe systemy zobrazowania, IFF, czy nowoczesne (i drogie) kamery termowizyjne, ale nadal używają tych samych pocisków rakietowych, pochodzących z lat 80. XX wieku. Można zaryzykować tezę, że jako jedyne spośród posowieckich systemów mają jeszcze potencjał modernizacyjny. 

Zasięg zestawu Poprad można zwiększyć do ponad 10 km, jeśli otrzyma on nowy system rakietowy, który może być opracowany siłami polskiego przemysłu. Fot. R. Surdacki
Zasięg zestawu Poprad można zwiększyć do ponad 10 km, jeśli otrzyma on nowy system rakietowy, który może być opracowany siłami polskiego przemysłu. Fot. R. Surdacki

W kolejnym kroku powinno się opracować polski zestaw przeciwlotniczy, który można by nazwać „Loarą 2.0”. Koncepcja takiego systemu została niedawno opisana w tekście Maksymiliana Dury „Przemiana Loary w polskiego Pancyra”. Taki system mógłby wykorzystywać na przykład gąsienicowe podwozie K9, używane w haubicy Krab, a jego uzbrojenie mogłyby stanowić właśnie nowe rakiety wraz z armatą 35 mm (używaną w morskim systemie Tryton i lądowej baterii 35 mm). Uzupełnieniem może być środek walki elektronicznej, przeznaczony do zwalczania dronów. Polski przemysł ma też pełne możliwości opracowania systemu dowodzenia i wykrywania/śledzenia celów (być może za wyjątkiem radaru kierowania ogniem, jeśli taki znajdzie się w konfiguracji zestawu). 

Nie bez znaczenia jest tutaj stosunek koszt-efekt. Stosunkowo najdroższe są pociski wprowadzane w systemie Wisła, nieco tańsze – te z systemu Narew, natomiast rakiety polskiej konstrukcji, o zasięgu 10-12 km, powinny być wielokrotnie tańsze od obu tych systemów. Dają one też pełną kontrolę nad systemami naprowadzania (co trudno uzyskać w wypadku importowanych rozwiązań), a co za tym idzie możliwości niezależnego rozwoju, eksportu itd. Nawiasem mówiąc, Szwecja zamierza wykorzystywać Patrioty we współpracy z wyrzutniami rakiet IRIS-T SLS o zasięgu ok. 10 km, USA – w ramach systemu IBCS – z zestawami IFPC Inc-2I, którego głównym uzbrojeniem ma być rakieta Sidewinder, o podobnym zasięgu przy odpalaniu z ziemi.

Oba wspomniane systemy mają wspierać i współdziałać z zestawami Patriot w siłach zbrojnych Szwecji i USA (w Szwecji jest to wersja PDB-8, natomiast w USA będzie ona integrowana z IBCS, w standardzie podobnym do baterii z I fazy Wisły). To zaadaptowane z zestawów powietrze-powietrze, szybkie i wysokomanewrowe rakiety kierowane na podczerwień, jednak lżejsze a co za tym idzie prawdopodobnie tańsze od większości systemów proponowanych nawet w programie Narew. Problem koszt-efekt w obronie przeciwlotniczej jest więc dostrzegany nawet przez bogate państwa.

Zestawy przeciwlotnicze Biała są dostępne jedynie w niewielkiej liczbie, i potrzebują następcy. Fot. MON
Zestawy przeciwlotnicze Biała są dostępne jedynie w niewielkiej liczbie, i potrzebują następcy. Fot. MON

Nawiasem mówiąc, Amerykanie bardzo szybko „wracają” do budowy warstwowych systemów, i wykorzystania mobilnych zestawów. Od kilku lat częściej ćwiczy się współpracę systemów Patriot i bardzo krótkiego zasięgu Avenger. Kiedyś baterie były elementem batalionów Patriot, ale większość z nich rozformowano w ramach cięć. W Polsce, podobną funkcję co Avengery (w Wojskach Lądowych) pełnią wprowadzane zestawy Poprad, których możliwości można zwiększyć przez dodanie pocisku o zasięgu 10-12 km, proponowanego przez przemysł. 

Trzeba też pamiętać, że Stany Zjednoczone, w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, kupują – podobnie jak Niemcy – system do osłony mobilnych wojsk lądowych (odpowiednio w programach IM-SHORAD i NNBS). Skoro państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego, które nie są zagrożone przez Rosję w takim stopniu jak Polska, pilnie odtwarzają „dolne piętro” obrony powietrznej, to Warszawa powinna to tym bardziej robić. Szczególnie, że akurat w tym obszarze, krajowy przemysł ma duże kompetencje. 

Oprócz wspominanej Loary, doprowadzonej do seryjnej postaci (w wersji artyleryjskiej) i następnie anulowanej, to m.in. eksportowy system Kobra, rakiety Grom/Piorun. A także osiągnięcia polskiej radiolokacji – systemy Soła i Bystra wywodzące się z stacji wykrywania celów dla Loary, czy np. radary artyleryjskie Liwiec (wszystkie dostarczane przez należący do PGZ PIT-RADWAR). 

Te ostatnie, „spięte” z zestawem kierowania ogniem Topaz i bezzałogowcami FlyEye prywatnej Grupy WB, pozwalają na wskazywanie źródeł nieprzyjacielskiego ognia artyleryjskiego, ale i korygowanie ognia własnej artylerii w czasie rzeczywistym, co zostało sprawdzone bojowo w Afganistanie. Nie jest tajemnicą, że te rozwiązania przewyższają pod wieloma względami sprzęt stosowany w wiodących krajach NATO. Polski przemysł potrafi więc być integratorem skomplikowanych systemów radiolokacyjnych, przeciwlotniczych, kierowania ogniem. Warto te zdolności wykorzystać, i jednocześnie rozwinąć kompetencje, jeśli chodzi o rakiety. Programy Narew (i system bezpośredniej osłony SONA) to w zasadzie ostatnia szansa, po tym jak Homar (przynajmniej pierwszy dywizjon) realizowany jest w formie zakupu „z półki”, a przemysłowa współpraca w Wiśle napotyka na utrudnienia już w ramach realizacji pierwszej – teoretycznie dużo łatwiejszej – fazy. 

Dopiero połączenie nowego systemu obrony mobilnych Wojsk Lądowych, wraz z systemem Narew zapewni Polsce skuteczną, warstwową „tarczę”. Trzeba też pamiętać, że baterie Wisła – choć potrzebne – są jej najkosztowniejszym elementem. Warto więc wziąć pod uwagę przyspieszenie budowy „dolnego piętra” systemu polskiej obrony, tym bardziej że to właśnie w tej warstwie większość rozwiązań ma szansę dostarczyć przemysł, zapewniając tym samym suwerenność technologiczną.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama