Reklama
  • Wiadomości
  • Opinia
  • Analiza

Pobór na Łotwie znakiem nowych czasów? [OPINIA]

Łotwa to kolejne już europejskie państwo, które wskazało, że nie jest w stanie nadal tworzyć efektywnego systemu obronnego przy wykluczeniu poboru. Łotysze, przy reaktywanym systemie zasadniczej służby wojskowej, mają zasilić szeregi swoich sił zbrojnych już od 2023 r. Pojawiają się przy tym głosy mówiące, że chociażby zagrożenie rosyjską agresją zbrojną, może przyspieszyć odchodzenie z czysto profesjonalnych sił zbrojnych na rzecz przywracania poboru lecz nie w kierunku budowania XX-wiecznych armii masowych, a raczej uzupełniania nim zasobów rezerw niezbędnych na czas wojny. Szczególnie, że w coraz większym stopniu przykład Ukrainy potwierdza tezę o wręcz strategicznym wymogu posiadania wspomnianych rezerw, odpowiednio wyszkolonych i zdolnych do efektywnej mobilizacji.

Autor. seržants Ēriks Kukutis, Aizsardzības ministrija
Reklama

Łotwa przywraca do kolejnego roku pobór i jednocześnie w żadnym razie nie ukrywa, że dotychczasowy model budowania sił zbrojnych doszedł do granicy swojej efektywności. Chodzi oczywiście o małe, ale profesjonalne siły operacyjne wzmocnione jednostkami tamtejszej gwardii. Z możliwością rozszerzenia o pewien ograniczony zasób rezerwistów. Dokładniej zostało to wyjaśnione w odcinku „Armii Świata" poświęconym właśnie siłom zbrojnym Łotwy do którego obejrzenia (ponownego) warto w tym miejscu zaprosić. Jednakże, wracając do problemu poboru to akurat nie powinniśmy mówić o jakimś wielkim zaskoczeniu.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Przede wszystkim w tym samym regionie podobną decyzję podjęła już wcześniej Litwa. Władze w Wilnie wyjaśniały wówczas nową politykę w następujący sposób: „W obliczu zmian w sytuacji geopolitycznej i dążąc do wzmocnienia zdolności obronnych Litwy, a także mając na uwadze potrzebę pełnego obsadzenia jednostek należących do Sił Zbrojnych Litwy i zwiększenia liczebności rezerw, Sejm Litwy przyjął decyzję o przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej wiosną 2015." Dlatego Łotwa nie robi niczego innowacyjnego, a jedynie podejmuje decyzję, której efekty mogła obserwować od kilku lat u swojego sąsiada. Co więcej, robi to również w pewnym sensie pod wpływem tych samych czynników zewnętrznych. Kolejna, po tej z 2014 r., rosyjska agresja zbrojna w Europie. Analogiczna potrzeba szybkiej poprawy obronności kraju na wypadek dużego konfliktu, właśnie przez skokowe zwiększenie przede wszystkim rezerw zdolnych do wcielenia do służby wojskowej w przypadku kryzysu.

Powiedzmy wprost, zwyczajnie, kolejne państwo zauważa, że nie stać już go na co by nie mówić komfort bardzo skromnego i zdystansowanego podejścia do budowania rezerw na potrzeby obronności. Należy zauważyć, że krytykując Łotwę za decyzje z 2007 r., kiedy zawieszono pobór należy pamiętać o ówczesnym otoczeniu systemowym tego państwa. System obronny kraju był wówczas tworzony w oparciu o perspektywę widzenia bezpieczeństwa europejskiego, które miało bazować na przynajmniej pewnej stabilności w relacjach z Rosją. Szczególnie, gdy NATO stało się gwarantem bezpieczeństwa trzech państw nadbałtyckich, a nie tylko samej Łotwy. Co więcej, ówczesne potrzeby z perspektywy obronności w wymiarze transatlantyckim koncentrowały się w sposób znaczący na potrzebach operacyjnych jeśli chodzi o wspomaganie operacji reagowania kryzysowego czy też operacji antyterrorystycznych, przeprowadzanych z daleka od własnego terytorium. Nie mieliśmy więc do czynienia z czymś w rodzaju wysoce wyjątkowej decyzji Łotyszy. Nie zmienia to jednak faktów, a raczej ocen widziany z perspektywy okresu 2014-2022, gdzie w epicentrum zmian całego NATO znalazły się kolejne agresje wojskowe Rosji. Nie mówiąc o operacjach podejmowanych poniżej progu wojny. W końcu Łotysze podobnie jak Polacy czy Litwini znają, aż za dobrze również problem działań hybrydowych poprzez zeszłoroczną próbę białorusko-rosyjskiej operacji z wykorzystaniem presji migracyjnej. Potrzeb w zakresie obronności jest coraz więcej, a model małej i profesjonalnej siły zbrojnej z ograniczonym zasobem rezerw rzeczywiście wyczerpał swoje możliwości.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Władze w Rydze muszą bowiem całkiem realnie zakładać potrzebę posiadania sił i środków niezbędnych do działania w klasycznym starciu, ale też takich, które pozwolą zwiększyć swobodę operacyjną przy wystąpieniu hybrydowych zagrożeń. Przykładem mogą być próby wywołania zamieszek w kraju, ponownego uderzenia presją migracyjną przy jednoczesnym pokazie siły ze strony Rosji i Białorusi. Trzeba zaznaczyć, że nie oznacza to w żadnym wypadku negowania roli oraz znaczenia systemu obrony kolektywnej, szczególnie w przypadku Łotwy. Taka uwaga musi tutaj paść, bowiem niestety próbuje się również w Polsce przeciwstawiać sobie procesy wzmacniania ilościowego sił zbrojnych państw członkowskich i właśnie wspominane gwarancje natowskie. Zapominając, że obowiązkiem każdego państwa NATO jest takie tworzenie własnych zasobów militarnych, aby jak najlepiej wypełniać obowiązki obronne oraz sojusznicze. Zaś w przypadku Łotwy, począwszy od szczytu w Warszawie, funkcjonuje przecież chociażby grupa bojowa NATO w ramach eFP (ang. Enhanced Forward Presence). Co więcej, w jej ramach ważną rolę odgrywają chociażby polscy żołnierze.

Wracając jednak do samego poboru musimy pamiętać o skali w jakim on zaistnieje. Populacja Łotwy to ok. ponad 1.8 mln osób. Stąd kraj ten jest wręcz skazany w obecnych realiach na stworzenie lepszej bazy jeśli chodzi o rezerwę dla sił zbrojnych oraz jak najszersze przygotowanie własnych obywateli do działań obronnych. Można jedynie zastanawiać się dlaczego Łotwa nie poszła za przykładem Norwegów i nie wprowadziła uniwersalnego poboru zarówno mężczyzn jak i kobiet, zdecydowanie rozszerzając zasoby niezbędne dla procesów budowania świadomości w sferze bezpieczeństwa i obronności. Tak czy inaczej, docelowo rzeczywiście będzie można mówić o zdecydowanie bardziej niż dziś rozbudowanych rezerwach kadrowych w ramach łotewskich sił zbrojnych. Oczywiście nie wyklucza to roli i znaczenia profesjonalnych formacji wojsk operacyjnych, szczególnie tych wyposażonych w bardziej skomplikowane systemy uzbrojenia i wyposażenia. Mowa jest raczej o uzupełnieniu tych zasobów ludźmi wiedzącymi jak działać w ramach sił zbrojnych, mogącymi stanowić wsparcie dla wspomnianych profesjonalistów i przede wszystkim już w czasie pokoju wiedzącymi jakie działania podjąć na wypadek kryzysu czy nawet wojny. Liczebność przestaje być stereotypowo traktowanym pojęciem, jeśli chodzi o kwestie obronności.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Oczywiście nie oznacza to problemów dla państwa lub państw wprowadzających na nowo pobór do wojska. Po pierwsze wielkim wyzwaniem zawsze jest zbudowanie odpowiedniego programu szkoleniowego. Począwszy od wprowadzenia do służby w mundurze, a skończywszy na kwestiach taktycznych. Za każdym razem mówimy o czymś wyjątkowym, bowiem szkoleniowcy muszą dostosować się do grupy ludzi częstokroć zupełnie nie obeznanych ze standardem działań sił zbrojnych (od rygorów formalnych po obsługę broni). Nie wolno zapominać, że w przypadku przywracania poboru ważne staje się stworzenie chociażby systemu wsparcia psychologicznego dla ludzi, którzy będą partycypowali w nim. Społeczeństwa przez lata były w znacznym stopniu odseparowane od licznych obowiązków na rzecz obronności i dla części młodych ludzi trafiających na szkolenia może to być znaczne obciążenie psychiczne. Interesującą debatę w tym zakresie mieliśmy chociażby w przypadku Litwy w 2015 r., gdzie zapalnikiem dyskusji była seria zdjęć płaczących poborowych. Trzeba również zauważyć, że budowanie sieci szkoleniowców - oficerów i podoficerów jest obciążeniem dla istniejących zasobów, przez co nigdy nie może być traktowane jako proces łatwy, szybki i zawsze bezbolesny. Jeszcze innym wyzwaniem jest stworzenie efektywnego systemu gospodarowania tak zbudowanymi zasobami ludzkimi. Mowa o podtrzymywaniu nabytych kompetencji przez tych, którzy przeszli przez pobór i wrócili do życia w warunkach cywilnych. Lecz mowa też o odpornym na zakłócenia i przemyślanym systemie mobilizacyjnym, tak aby powoływani rezerwiści stawali się realnym wzmocnieniem sił zbrojnych.

Co więcej, szkoleniowcy mają przy tym bardzo ograniczony czas jak na ilość zadań stawianych im przez współczesne pole walki. Wielkim wyzwaniem jest też odbudowa lub raczej budowa niezbędnych obiektów szkoleniowych. Chodzi nie tylko o same koszary, ale też infrastrukturę wykładową czy też obiekty poligonowe, strzelnice. Wprowadzanie poboru i szkolenie żołnierzy bez spełnienia obu wymogów jest jedynie marnowaniem środków finansowych i niejako papierowym wzmacnianiem statystyk jeśli chodzi o rezerwę. Zaś na pozorne zmiany, państwa widzące agresywną postawę Rosji, zwyczajnie nie mają czasu. Trzeba też zauważyć, iż pobór to także znaczne obciążenie sprzętowe sił zbrojnych. Chodzi przecież o przekazanie szkolącym się odpowiedniego uzbrojenia i wyposażenia. Nie chodzi jedynie o przysłowiowe karabinki szturmowe, ale całe, kompleksowe ukompletowanie żołnierza. Od hełmu, po sorty bielizny – w tym ostatnim przypadku szerokim echem odbiła się sprawa problemów zaopatrzeniowych wśród norweskich poborowych, opisana przez szereg mediów na początku tego roku. Znów można uznać, że najłatwiejsze w procesie przywracania poboru jest zawsze ustanowienie prawa na którym będzie on bazował. Prawdziwy wysiłek to późniejsze ujęcie tego w system szkolenia, logistyki, zaplecza infrastrukturalnego. I nie można ukrywać jest to proces skomplikowany, a przede wszystkim generujący obciążenia finansowe.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Nasuwa się przy tym pytanie czy przykład Łotwy, ale też i Litwy czy też Norwegii oraz Szwecji, powinien stanowić jakiś element dyskusji o poborze w Polsce. Odpowiedź nie musi być w tym kontekście jednoznaczna, przede wszystkim w oparciu o dwie kwestie. Pierwszą z nich jest skala planów rozbudowy kadrowej sił zbrojnych RP, wskazana w najnowszych rozwiązaniach ustawowych jak i zapowiedziach politycznych. Drugim czynnikiem jest nasza populacja (Norwegowie bazują na populacji kraju na poziomie ok. 5 mln ludzi) czy też wielkość terytorium daje nam również większą swobodę w zakresie działań o charakterze hybrydowym. Stąd efektywniejsze może okazać się stawianie na większe siły profesjonalne, bazujące na rekrutacji do służby, a także co najważniejsze na odtwarzanie również rezerw kadrowych (bowiem te obecne są w znacznym stopniu nadszarpnięte polityką prowadzoną od czasu zawieszenia poboru po 2009 r.). Czyli de facto jakąś formę poboru można lub trzeba będzie rozważyć, ale pytanie o skalę potrzeb i możliwości do zagospodarowania nowych żołnierzy. Jednakże, z drugiej strony być może powinno się zastanowić nad debatą nie tyle o poborze, bo ten w Polsce w znacznym stopniu kojarzy się w sposób negatywny, ale nad pojęciem wprowadzonym w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego z 2020 r.

Obrona Powszechna bo o niej mowa, winna wskazywać, że każdy z obywateli kraju powinien mieć miejsce w kompleksowym systemie bezpieczeństwa kraju, zarówno jeśli chodzi o wojsko (w tym rezerwy, obronę terytorialną), ale też system służby zdrowia, ochrony ludności, zapewnienia ciągłości produkcji i funkcjonowania usług oraz infrastruktury krytycznej. W ten sposób unikniemy zapewne mocno emocjonalnej dyskusji o słowie „pobór" i jednocześnie wzmocnimy odporność kraju na kryzysy oraz potencjalną agresję zewnętrzną. Szczególnie, że na dzień dzisiejszy wprowadzenie masowego poboru do wojska mogłoby narzucić zbyt mocne obciążenia na siły zbrojne. Szczególnie jeśli chodzi o procesy szkolenia, infrastrukturę czy zaopatrzenie. A przecież celem musi być wzmocnienie świadomości człowieka w systemie obronnym i bezpieczeństwa kraju, nie zaś jego zniechęcenie do tego. Nie uciekniemy jednak przed odbudową rezerw, gruntowną reformą systemu mobilizacji, a nawet przed odtwarzaniem kasowanej na masową skalę w latach ubiegłych infrastruktury wojskowej (szczególnie tej do celów szkoleniowych).

Reklama

Zobacz też

Reklama

Tym samym, warto odnotować przykład Litwy, Łotwy czy Norwegii czy Szwecji, a nawet zmiany jakie zachodzą w myśleniu o kwestiach rekrutacyjnych do amerykańskiej Gwardii Narodowej (coraz głośniej podnosi się problem niewystarczającej liczby gwardzistów w kontekście zadań stawianych im w kraju i poza granicami). Zawsze jednak przekładając wszelkie doświadczania zewnętrzne na nasze krajowe warunki, pod względem politycznym, ekonomicznym, sprzętowym czy nawet kulturowym. Pobór nie jest ani złem wcielonym, jak próbują przedstawiać go jego krytycy, ani też nie jest łatwym remedium na wszelkie bolączki w zakresie obronności. Jest to narzędzie, do którego należy odwoływać się w specyficznych warunkach strategicznych i przede wszystkim traktować go jako część systemu.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama