- Analiza
- Wiadomości
Wojnę wygrywają rezerwy. Lekcja z Ukrainy [KOMENTARZ]
Według amerykańskiego Instytutu Badań Wojennych, zatrzymanie ofensywy Rosjan na Ukrainę świadczy o tym, że system rezerw w Federacji Rosyjskiej nie działa prawidłowo. Zdziesiątkowane jednostki wysokiej gotowości muszą być bowiem uzupełniane żołnierzami poborowymi i rezerwistami, co powoduje znaczące obniżenie ich możliwości bojowych.

Analiza przeprowadzona przez amerykański think tank: Instytut Badań Wojennych (Institute for the Study of War) pokazuje wyraźnie, że armii rosyjskiej nie udało się stworzyć dobrze działającego systemu rezerw. Powstało więc coś, co jest połączeniem starego systemu kadrowo-rezerwowego z obowiązkowym poborem oraz nowego systemu kontraktowo-zawodowego, w którym służbę wojskową pełnią jedynie chętni. Rosyjskie ministerstwo obrony oczywiście cały czas chwaliło się coraz większą profesjonalizacją swoich sił zbrojnych, jednak w rzeczywistości większość jednostek wojskowych musi się posiłkować poborowymi i żołnierzami rezerwy, by w ogóle mieć zdolność do walki.
Zobacz też
Zawodowstwo w szerokim zakresie dotyczy więc jedynie jednostek gwardyjskich i elitarnych, najczęściej będących w składzie wojsk powietrzno-desantowych, specnazu, sił strategicznych i marynarki wojennej. Problem polega na tym, że w czasie walki straty mogą być na tyle duże, że trzeba będzie szybko pozyskać uzupełnienie właśnie z poborowych i rezerwistów. Ukraina pokazała, że jest to związane z osłabieniem poszczególnych jednostek wojskowych, które tracą w ten sposób impet oraz wolę do dalszego prowadzenia walki.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby więc wycofanie na tyły danego oddziału i tam uzupełnienie jego stanu, a w jego miejsce wprowadzenie nowych sił. Opór Ukrainy był jednak zaskoczeniem dla Rosjan, którzy nie przewidzieli potrzeby aż takiego uzupełniania strat i bardzo szybko wykorzystali 90% jednostek uderzeniowych zgrupowanych na Białorusi i w południowo-zachodniej Rosji. Nie dysponując już zapasem jednostek kontraktowo-zawodowych, rosyjskie dowództwo musi więc je zastępować ściąganymi pilnie jednostkami kadrowo-rezerwowymi. Problem polega na tym, że takie oddziały były wcześniej utrzymywane w niskiej gotowości bojowej, miały ograniczone sztaby i są uzupełniane przez rezerwistów lub osoby z poboru: niedostatecznie wyszkolone, przymuszone do służby (a więc bez motywacji do walki) i słabo wyposażone (ich symbolem są metalowe hełmy oraz nawet elementy ubioru cywilnego).

Tak prowadzona wymiana jednostek natychmiast spowodowała gwałtowne zwiększenie się strat, jakie Rosjanie ponoszą w starciu ze zmotywowanymi i ostrzelanymi Ukraińcami. By ich uniknąć Minoborona może spróbować użyć pozostałych jej jednostek kontraktowo-zawodowych , ściągając je z Rosji, jednak to wymaga czasu, no i oczywiście kosztuje.
Pobór i rezerwa – wątpliwy sposób na uzupełnienie strat w jednostkach uderzeniowych
Pobór w Rosji do wojska jest obowiązkowy i podlegają mu wszyscy mężczyźni w wieku od 18 do 27 lat (z teoretyczną możliwością przyjęcia do armii nawet szesnastolatków). Są oni powoływani do służby dwa razy w roku. Pobór wiosenny trwa od 1 kwietnia do 15 lipca, natomiast pobór jesienny od 1 października do 31 grudnia. Każdego roku Rosja ma do dyspozycji około 1,2 miliona ludzi, jednak wzywa do stawienia się w komendach uzupełnień tylko połowę z tej liczby, by ostatecznie przyjąć do służby około 260 tysięcy rekrutów (267 tysięcy w 2019 roku, 263 tysiące w 2020 roku i 261 tysięcy w 2021 r.).
Zobacz też
Przykładowo, według informacji przekazanej z rosyjskiego sztabu generalnego, na 672 tysiące wezwanych mężczyzn w 2021 roku, w ramach poboru wiosennego powołano 134 tysięcy osób i 127 tysięcy osób w ramach poboru jesiennego. I to właśnie ten rocznik wziął udział w walkach na Ukrainie, ponieważ obowiązkowa służba wojskowa trwa w Rosji zasadniczo dwanaście miesięcy. Minoborona zastrzega się, oczywiście, że na Ukrainę zostali wysłani jedynie żołnierze zawodowi i kontraktowi. Osiągnięto to jednak często zmuszając poborowych do podpisania kontraktu bez ostrzegania ich, że będzie się to wiązało z udziałem w wojnie.
Rekruci przechodzą jedno- dwumiesięczne szkolenie podstawowe, a później trzy-sześciomiesięczne szkolenie zaawansowane. Dopiero po tym okresie powinni być oni rozsyłani do docelowych jednostek wojskowych lub być wyznaczani do samodzielnego pełnienia służby w specjalności. Obecność żołnierzy z poboru na Ukrainie świadczy o tym, że przynajmniej część z nich nie przeszła pełnego cyklu szkolenia. Tym bardziej, że wśród walczących mieli być nawet żołnierze z poboru jesiennego 2021 roku.
Pewnym ograniczeniem jest rosyjskie prawo, które zabrania wysyłania do walki poborowych mających mniej niż 4 miesiące szkolenia. Prawo to jednak można obejść ogłaszając rejonową lub powszechną mobilizację. W takim przypadku na front można wprowadzić od razu zarówno rezerwistów, jak i poborowych bez pełnego szkolenia. Pozwala to w miarę szybko uzupełnić jednostki etatowo, jednak znacząco obniża to ich siłę bojową.
Wcale nie lepiej jest w przypadku korzystania z rezerwistów. Teoretycznie są to dwa miliony osób, które wcześniej pełniły służbę z poboru lub które zakończyły kontrakt. Z różnych względów większość tych osób po przejściu do cywila nie jest jednak odpowiednio i systematycznie szkolona, a już na pewno nie jest przygotowywana do działań wojennych. Sami Rosjanie przyznają , że trening na poziomie podstawowym przechodzi tylko co dziesiąty rezerwista.
Zobacz też
Według rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu siły zbrojne Rosji mogły liczyć na 80–100 tysięcy aktywnych członków rezerwy. W rzeczywistości takich rezerwistów, przechodzących regularne szkolenia w stylu zachodnim jest nie więcej niż 5 tysięcy rocznie.
Próbą naprawienia tej sytuacji był rozpoczęty w zeszłym roku projekt BARS-2021 – zakładający utworzenie Rezerwy Rosyjskiej Armii Bojowej. Próbowano w tym przypadku skopiować rozwiązania z niektórych państw NATO tworząc korpus rezerwistów-wolontariuszy gotowych do trzyletniej służby kontraktowej. Osoby te zachowując cywilne miejsca pracy mają regularnie uczestniczyć w comiesięcznych ćwiczeniach i utrzymywać gotowość mobilizacyjną, otrzymując za to odpowiednie rekompensaty finansowe. Służba taka ma być ochotnicza, jednak jak się okazało w wielu miejscach udało się zachęcić jedynie 10% zakładanej liczby rezerwistów.

Jest to o tyle zaskakujące, że do takiej służby kwalifikowało się bardzo wiele osób: żołnierze korpusu szeregowych i podoficerowie w wieku poniżej 42 lat, oficerowie młodsi w wieku do 47 lat, i oficerowie starsi do 57 roku życia. Tymczasem działania lokalnych ośrodków administracyjnych na przełomie sierpnia i września 2021 r. nie przyniosły pożądanych efektów pomimo oferowania znaczących zachęt finansowych. Informacje na ten temat są w większości niedostępne, ale wiadomo np. że w Nowokuźniecku planowano pozyskać 220 rezerwistów, a zgłosiło się tylko dwudziestu. Z kolei Centralny Okręg Wojskowy poinformował, że w ramach programu BARS-2022 w dniach 24-26 stycznia 2022 r., udało się pozyskać tylko 9 tysięcy rezerwistów.
Minoborona nie zrealizowała więc planów zakładających zwerbowanie od sierpnia 2021 r., ponad 100 tysięcy osób. Miało to pozwolić na stworzenia jednostek wojskowych składających się wyłącznie z rezerwistów, ale ostatecznie Rosjanie nie poinformowali, by to się gdziekolwiek udało. Ministerstwo nie ujawniło przyczyn tego niepowodzenia, lecz przypuszcza się, że chodzi o niebezpieczeństwa związane z tego rodzaju służbą. Rosjanie wiedzą bowiem, że podpisanie takiego kontraktu zmusza ich automatycznie np. do uczestniczenia w działaniach bojowych coraz częściej realizowanych poza granicami Federacji Rosyjskiej. Wojna na Ukrainie prawdopodobnie spowoduje, że program BARS zostanie przerwany, lub przynajmniej czasowo zawieszony.
Mobilizacja, czyli ostatnia deska ratunku dla Minoborony
Ostatnim sposobem na uzupełnienie walczących jednostek wojskowych jest ogłoszenie mobilizacji. Ale i to rozwiązanie ma ograniczenia, ponieważ do służby mogą zostać powołani jedynie żołnierze i marynarze do 45 roku życia oraz oficerowie nie starsi niż 55 lat. Zwolnieni od powołania mobilizacyjnego są dodatkowo ojcowie trojga lub więcej dzieci, kryminaliści oraz mężczyźni przeniesieni do rezerwy mniej niż dwa lata wcześniej.
Zobacz też
Zasad tych nie zmieniła rosyjska Duma Państwowa, pomimo, że 22 lutego 2022 roku przyjęła ustawę o wzmocnieniu powszechnej mobilizacji. Ustawą tą nałożono jednak m.in. obowiązek samodzielnego stawiania się mężczyzn w urzędach mobilizacyjnych po ogłoszeniu stanu wojennego, nawet gdyby nie otrzymali pisemnego wezwania. Niewątpliwie uprości to i przyśpieszy proces stawiennictwa, ale jednocześnie może spowodować zamieszanie związane z niekontrolowanym przybywaniem zbyt dużej ilości osób. Pozwala to jednak dodatkowo rosyjskiemu reżimowi na ściganie ludzi, którzy wcześniej mogli tłumaczyć się nieotrzymaniem wezwania (np. z powodu wyjazdu lub choroby).
Mobilizacja daje jednak wojsku dostęp do pełnych rezerw ludzkich – w tym nawet ludzi, którzy wcześniej zostali zwolnieni z poboru. Problemem w Rosji jest jednak to, że Putin nie ogłosił stanu wojny z Ukrainą uważając ją nadal za tzw. „operację specjalną". Pomimo tego Rosjanie próbują uzupełnić straty wprowadzając rezerwistów powoływanych w tym celu do służby w nieokreślonym trybie alarmowym.

Na pewno nie jest to łatwe, ponieważ oficjalnie Putin zaprzecza, by wykorzystywano poborowych i rezerwistów w działaniach wojennych na Ukrainie. Skryte wprowadzanie takich żołnierzy przez podpisywanie z nimi kontraktów jest z kolei utrudnione, ponieważ coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę ze strat jaki ponosi rosyjska armia na Ukrainie i co ich czeka, po przekroczeniu granicy Rosji. A o potrzebach może świadczyć chociażby fakt, że na samym kierunku charkowskim planuje się wysłać dodatkowe 3 tysiące rezerwistów. Część z nich znajdowała się w rejonie operacji już od grudnia 2021 roku, o czym informował m.in. rosyjski komitet ds. matek żołnierzy.
Mało kto jednak ma nadzieję, że ludzie ci są w stanie uzupełnić walczące na Ukrainie jednostki na tyle, by odzyskały one impet bojowy i walczyły, tak jak na początku wojny. Żołnierze rezerwy, którzy zostaną teraz przesłani będą bowiem słabiej wyszkoleni, mniej przygotowani fizycznie oraz słabiej zmotywowani.
Ogłoszenie stanu wojennego i powszechna mobilizacja również nie przezwyciężyłyby strukturalnych wyzwań rosyjskiego hybrydowego systemu kadrowo-rezerwowego i kontraktowego. Dotychczasową zdolność bojową Rosji mogą więc podtrzymać tylko nowe jednostki uderzeniowe i gwardyjskie, a tych w Federacji Rosyjskiej jest coraz mniej.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS