Technologia zeszłorocznego ataku na irańskiego naukowca Mohsena Fakhrizadeha może jednak zasygnalizować znaczne rozszerzenie zagrożeń względem konwojów VIP-ów, szczególnie tych narażonych na bezpośrednie ataki obcych służb specjalnych. Do dobrze znanego asortymentu ładunków wybuchowych (w tym IED), ataków uzbrojonych grup czy strzałów oddawanych przez zespoły snajperskie trzeba bowiem dodać wykorzystanie zakamuflowanych, zdalnie obsługiwanych platform uzbrojenia.
W przypadku ataku na irańskiego naukowca Mohsena Fakhrizadeha pojawiały się różne hipotezy o konkretnym sposobie przeprowadzenia akcji. Mówiono wówczas chociażby, że do ataku doszło przy wykorzystaniu specjalnego komanda. Szacując, że w atak mogły być zaangażowane nawet 62 osoby. Jednak najbardziej spektakularną możliwością miało być zastosowanie lądowej platformy bezzałogowej, uzbrojonej w ciężki karabin maszynowy/działko i pozwalającej na sterowanie jej działaniami z oddali. Dzięki czemu miano nie narażać własnych funkcjonariuszy wywiadu czy też nawet agentów.
Obecnie to właśnie taka forma przeprowadzenia ataku miała znów być podkreślona, za sprawą ekskluzywnego raportu opublikowanego na łamach „The Jewish Chronicle” (to nie zaskakuje, że opublikowała te rewelacje gazeta wydawana w Londynie, bowiem trzeba pamiętać o specyfice izraelskiego rynku medialnego w zakresie tematów odnoszących się do spraw bezpieczeństwa narodowego). Powołując się na własne źródła, w tym w wywiadzie, Jake Wallis Simons miał zasugerować, że mieliśmy do czynienia z samodzielną operacją Mossadu. To istotne, gdyż rozważano przy tym możliwość udziału również, w jakiejś formie, wsparcia ze strony amerykańskich służb specjalnych. Spekuluje się, że jeśli już istniał kontakt z Amerykanami w tym zakresie to był on wysoce techniczny. Stąd też uznaje się, że Fakhrizadeh znalazł się na celowniku Izraelczyków czysto z powodów bezpieczeństwa narodowego, a nie izraelsko-amerykańskich interesów geopolitycznych w regionie. Brano bowiem pod uwagę hipotezę, że tego rodzaju akcja mogła być formą nacisku Donalda Trumpa na relacje z Iranem w przypadku zmiany władzy w Waszyngtonie. Dziś, niejako per procura odium działania spada (w sposób pozytywny lub negatywny, w zależności od oceny eliminacji) na Mossad.
Co jednak kluczowe, sama izraelska operacja była nad wyraz logistycznie skomplikowana. Zakładała bowiem powolne wwożenie do Iranu, biorąc pod uwagę ochronę kontrwywiadowczą tego państwa, prawie jednotonowego urządzenia bojowego. Trwało to przez okres prawie ośmiu miesięcy i oczywiście zgrywało się z przygotowaniami pod względem rozpoznania operacyjnego celu, jego zachowań i rutynowych procedur bezpieczeństwa. Według wspominanego dziennikarza całość operacji miała być wykonywana przez łączony zespół zadaniowy, stworzony przez funkcjonariuszy Mossadu oraz ich aktywa osobowe wywodzące się z Iranu.
W sumie Fakhrizadeh został wyeliminowany na trasie w rejonie Absard w pobliżu stołecznego Teheranu 27 listopada zeszłego roku (w tym rejonie znajdowała się jego prywatna willa oraz inne obiekty willowe należące do elit irańskiej polityki, wojska oraz wywiadu). Doszło wówczas do ostrzału jego pojazdu, a sam naukowiec miał w sumie otrzymać 13 skupionych postrzałów. Trzeba przy tym dodać, że obok niego miała znajdować się żona, która pomimo silnego ostrzału nie została ranna. Mowa jest również o tym, że nie ucierpiała także żadna osoba stanowiąca ochronę VIP, z grupy 12 ochroniarzy. Chociaż pierwotne doniesienia z Iranu mówiły, że odnotowano straty wśród zabezpieczenia konwoju pojazdów wiozących Fakhrizadeha.
Według dziennikarzy z „The Jewish Chronicle” (co jest obecnie szeroko komentowane w skali świata) Izraelczykom udało się wwieźć do Iranu platformę bojową, złożyć ją oraz następnie osadzić na platformie jaką miał być samochód o nadwoziu typu pickup marki Nissan. Oczywiście wybór konkretnego typu pojazdu był dostosowany do charakteru i specyfiki irańskiej przestrzeni motoryzacyjnej. Po wykonaniu zadania, pojazd został zdetonowany, tak aby w największym stopniu utrudnić śledczym ustalenie wykorzystanego narzędzia. Według izraelskich źródeł, platforma była kontrolowana przez operatorów znajdujących się na miejscu, w pełnym oddaleniu. Ma to przeczyć irańskim doniesieniom, że do ataku miało dojść z wykorzystaniem satelitarnego sterowania.
Przygotowanie i wdrożenie zastępstwa dla Fakhrizadeha będzie, według estymacji analityków izraelskich służb specjalnych, trwało nawet do nawet sześciu lat. Ze szczególnym uwzględnieniem tego, że zabity miał być kluczowym ogniwem w militaryzacji ładunków nuklearnych w drodze do zbudowania w pełni operacyjnej głowicy bojowej. Nie bez przyczyny był opisywany częstokroć również jako „ojciec irańskiej broni atomowej”. Kinetyczne wejście na niego miały przyspieszyć także dane o irańskim programie zbrojeń atomowych i ich późniejsza analiza. Szczególnie te, które udało się wręcz sensacyjnie wywieźć z Iranu przez izraelskich funkcjonariuszy w 2018 r.
Tak czy inaczej, kazus Fakhrizadeha pokazuje, że zespoły ochrony VIP muszą dziś brać na serio zagrożenia płynące z wykorzystania bezzałogowych platform. Dotyczy to zdalnie kontrolowanych stanowisk strzeleckich, ulokowanych na improwizowanych platformach (samochody, ciężarówki, etc.), ale zapewne już niedługo dedykowanych tego rodzaju atakom na cele osobowe HVT bezzałogowych systemów lądowych (na gąsienicach, kołach czy płozach). Trzeba docenić, jeśli oczywiście założymy, że cały zestaw został przeszmuglowany w Iranu w częściach, na miejscu złożony oraz osadzony na pickupie, że podobne formy działania mogą być powielane. Co więcej, trzeba zakładać, że część platform będzie można ostatecznie zrzucać chociażby na spadochronach w danym miejscu i będą one w stanie zaczaić się lub skrycie pokonać odpowiednią trasę do miejsca ataku.
Do tego należy dołożyć, już w żadnym razie nie futurystyczne pytania, o możliwości jakie oferują technologie autonomiczne i bazujące na rozwiązaniach z zakresu rozwoju sztucznej inteligencji (AI). Tym samym, za moment uderzenie na Fakhrizadeha może być postrzegane w kategoriach dość prymitywnego stosowania dostępnych technologii, tak samo jak przy ocenie pierwszych bojowych misji bezzałogowych statków powietrznych. Bowiem trochę o lądzie zapomnieliśmy, skupiając uwagę na zagrożeniach jakie generują działania uzbrojonych BSP lub amunicji krążącej.
Pytaniem otwartym pozostaje również czy Irańczycy mieli świadomość np. potrzeby ciągłego zagłuszania sygnałów w pobliżu konwoju, a przede wszystkim na ile zastawiona pułapka przewidywała możliwość wprowadzenia zakłóceń najpopularniejszych narzędzi komunikacji. Trzeba wskazać wprost, już nie tylko miny, IED, snajperzy, ataki uzbrojonych w karabiny szturmowe czy granatniki napastników są dziś niebezpieczeństwem związanym z poruszaniem się chronionych konwojów. Co więcej, wieżyczki bojowe gwarantują możliwość współgrania ze zróżnicowanymi sensorami, zwiększającymi zdolności obserwacyjne, weryfikację celów i przede wszystkim precyzję uderzenia.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie