Reklama

Geopolityka

Koniec Syrii jaką znamy

Fot. FreedomHouse (flickr.com - CC BY 2.0)
Fot. FreedomHouse (flickr.com - CC BY 2.0)

Koniec rządów Baszara al-Assada to nie tylko upadek tyrana, ale początek całkowicie nowej Syrii, przy czym póki co nie wiadomo jakiej. To również totalny wstrząs geopolityczny dla całego regionu, a w pewnym sensie również w wymiarze globalnym. W tym zakresie też roi się od znaków zapytania.

W chwili pisania tego artykułu pogłoski, że Asad nie żyje nie są jeszcze potwierdzone, ale najprawdopodobniej nie dotarł on do Latakii (w momencie publikacji wiadomo już, że rosyjska agencja TASS poinformowała o uzyskaniu przez niego azylu w Moskwie- przyp. red). Wszystko też wskazuje na to, że alawici postanowili nie stawiać oporu w nadmorskim pasie z Latakią i Tartus, gdzie znajdują się rosyjskie bazy. Czy to oznacza koniec rosyjskiej obecności w Syrii? Być może, choć w dużym stopniu zależy to od uzgodnień między Rosją a Turcją. Jeśli takie uzgodnienia miały miejsce to Rosja i tak może nie utrzymać tych baz jeśli inne frakcje, zwłaszcza Hajat Tahrir Asz-Szam (HTS) je odrzucą. A o ile zdecydowana większość Syryjczyków ma negatywny stosunek do Rosji to duża ich część wcale nie chce, by kraj został zdominowany przez Turcję i protureckich dżihadystów z Syryjskiej Armii Narodowej (SNA), cieszących się (w przeciwieństwie do HTS) bardzo złą opinią. SNA zasłynęła z grabieży, braku dyscypliny i mordów. A to zwiększa szanse HTS na dominację i to mimo jej dżihadystycznej proweniencji zakorzenionej w Al Kaidzie. Bez względu na to jak rozstrzygnie się sprawa rosyjskiej obecności wojskowej w Syrii to sytuacja jaka się wytworzyła może być propagandowo wykorzystywana zarówno przez Rosję jak i przeciwko Rosji. Z jednej strony, jeśli rozwój wypadków odbędzie się według czarnego scenariusza (masakry, chaos, wojna między frakcjami) to Rosja będzie obwiniać o to Zachód jako rzekomego architekta tych wydarzeń. Z drugiej strony prorosyjskie reżimy autorytarne (w tym w szczególności Iran i siły szyickie w Iraku (mamione propagandą rosyjskiego ambasadora Kutraszewa)) powinny dostać jasny sygnał, ze Rosja jest sojusznikiem niewiarygodnym i stawianie na nią jest błędem.

Reklama

Na pewno największym przegranym obecnej sytuacji jest Iran i układ jego sojuszników czyli tzw. „oś oporu”. Iran i szyickie milicje w Iraku zostali pozbawieni sojusznika, gdyż Syria już na pewno nie będzie szyicko-alawicka. Jeśli Turcja zaatakuje SDF (póki co toczą się walki o Manbidż), a USA wycofa swój parasol ochronny znad głów Kurdów, to Iran może szukać taktycznego sojuszu z SDF, ale w tej chwili jest to scenariusz bardzo wątpliwy bo Kurdowie wolą układ z USA i być może nawet z Izraelem. Kurdowie zresztą nigdy nie będą strategicznym sojusznikiem Iranu i w Syrii takiego sojusznika Iran już nie znajdzie, co jest dla tego państwa geopolityczną klęską. W trudnym położeniu znajduje się też Hezbollah. Po militarnym osłabieniu w wyniku nalotów Izraela został on odcięty od głównego sojusznika oraz okazał bezradność wobec likwidacji innego. Jest to zatem duża szansa dla Libanu na wyjście z politycznego kryzysu (generowanego przez Hezbollah), a także pozbycie się obciążenia w postaci uchodźców syryjskich (jeśli sytuacja w Syrii rzeczywiście się ustabilizuje, co znów jest wariantem optymistycznym i niepewnym). Niemniej Hezbollah może tak łatwo nie dać się rozbroić. Poza tym w czarnym scenariuszu może wciągnąć Liban do wojny z dżihadystycznymi ugrupowaniami syryjskimi. Zresztą, Liban może się też obawiać, że jeśli pod nowym sunnickim reżimem dojdzie do wzmocnienia Syrii to w jakiejś perspektywie (na pewno dłuższej niż kilka miesięcy) państwo to wróci do ideologii Wielkiej Syrii i będzie chciało sobie podporządkować Liban. Warto pamiętać, że syryjska okupacja Libanu skończyła się raptem niespełna 20 lat temu. Taka interwencja będzie tym bardziej realna jeśli Hezbollah się nie rozbroi.

Czytaj też

Nie wydaje się natomiast by Irak miał powody do obaw. Dżolani nie będzie powtarzał błędu Bagdadiego i nie zamierza tworzyć jakiegoś transgranicznego tworu. Irak też nie popełnił błędu i nie interweniował w Syrii i teraz tym bardziej nie ma ku temu powodu, a granica syryjsko-iracka jest dobrze zabezpieczona. Oczywiście otwartym pytaniem jest czy te dwa państwa będą w najbliższym czasie utrzymywać stosunki dyplomatyczne. Trzeba bowiem pamiętać, że Dżolani swą karierę bojową zaczynał właśnie w Iraku w szeregach irackiej Al Kaidy Abu Musaba al-Zarkawiego, którego głównym celem było mordowanie szyitów. Z całą pewnością wrogie relacje Syrii i Iraku będą na rękę Izraelowi, dla którego obecny rozwój wypadków nie jest do końca korzystny. Osłabianie Assada przez dżihadystyczną rebelię oraz odcięcie Iranu od Libanu było korzystne, ale Assad po 7.10 nie był zbyt aktywny w atakowaniu Izraela. Zmiana słabego przywódcy ze znienawidzonej przez sunnicką większość alawickiej mniejszości na stabilny reżim sunnicki (jeśli taki powstanie – niemniej jest to jedna z opcji) będzie stanowić zagrożenie dla Izraela, zwłaszcza, że Hamas (wywodzący się z Bractwa Muzułmańskiego) ma więcej wspólnego z HTS niż z Iranem. Dlatego już pojawiły się informacje o intensywnych nalotach Izraela w Syrii, których celem jest zapewne jak największe osłabienie potencjału militarnego „nowej” Syrii (cokolwiek by to miało oznaczać).

Czytaj też

Największym państwowym wygranym jest Turcja. Znaczna część zwycięskich oddziałów jest z nią związana, ale jednocześnie próba zainstalowania w Damaszku marionetkowego rządu opozycyjnego rezydującego od lat w Stambule zapewne napotka na opory zarówno wewnątrz Syrii (HTS i SDF), jak i w regionie. Izrael, który ma obecnie fatalne relacje z Turcją, może w takiej sytuacji wspierać SDF. Również państwa arabskie takie jak ZEA czy Arabia Saudyjska nie będą podchodzić entuzjastycznie do takiego wzmocnienia Turcji w regionie, choć nie mają zbyt wielu opcji by temu przeciwdziałać. Państwa te nie mają zresztą w ogóle dobrych opcji jeśli chodzi o przyszłość Syrii, gdyż obawiają się też stworzenia państwa islamskiego wg. modelu Al Kaidy czy Bractwa Muzułmańskiego, a demokracja ze względów oczywistych też nie jest wymarzoną dla nich opcją. Chaos również nie jest dla nich dobrą opcją, gdyż może doprowadzić do odrodzenia się zagrożenia terrorystycznego i ogólnej destabilizacji regionu. Najlepszy dla nich byłby słaby rząd centralny opierający się na etnokonfesyjnym kompromisie i przekształcenie Syrii w zdecentralizowaną federację. To jest jedna z możliwych opcji, ale nie jest ona najbardziej prawdopodobna.

Reklama

Z perspektywy Zachodu sytuacja w Syrii jest wyzwaniem i to czy będzie ona korzystna czy też wręcz przeciwnie zależy od rozwoju sytuacji. Z całą pewnością najlepszą opcją byłaby rzeczywiście wolna Syria, w której nowe władze wybrane byłyby w wolnych wyborach, i w której prawa mniejszości etnoreligijnych (Arabowie-sunnici stanowią tylko ok 60 – 65 % populacji Syrii) byłyby zagwarantowane. Warto przy tym pamiętać, że nie jest to całkowita abstrakcja w tym kraju, gdyż w latach 1945-1970 było w Syrii kilka okresów, w których odbywały się wielopartyjne wybory. Nie wydaje się jednak by wybory były celem HTS czy tureckich proxy z SNA. Dobrą opcją byłby również deal etnoreligijny, który gwarantowałby strefy kontroli i prawa mniejszości, ale to również jest dość wątpliwe. Nie można natomiast wykluczyć czarnych scenariuszy dla Europy, które związane będą z zwiększonym zagrożeniem terrorystycznym i nową falą migracji. Oczywiście, jeśli chodzi o tę drugą kwestię to możliwe są również powroty Syryjczyków do kraju jeśli sytuacja okaże się stabilna. W szczególności chodzi o Syryjczyków mieszkających w Libanie, Turcji (choć pewna ich część zapuściła już tam korzenie) i Jordanii, natomiast z Europy nie należy spodziewać się masowych powrotów. Możliwa jest też opcja, że część uchodźców (sunnici) wróci, a pojawią się inni uchodźcy: alawici, chrześcijanie i być może Kurdowie.

Czytaj też

Głównymi siłami wewnątrz Syrii są obecnie HTS, SNA i SDF. HTS jest grupą najsilniejszą i najbardziej zdyscyplinowaną, co powoduje, że rośnie zaufanie do niej ze strony Syryjczyków. Niemniej, nie ma pewności czy deklaracje Dżulaniego dotyczące tego, że w nowej Syrii będzie miejsce dla wszystkich grup etnokonfesyjnych są tylko na pokaz. Zresztą zgodnie z prawem szariatu mniejszości niemuzułmańskie są obowiązane płacić dżizję i Nusra (poprzednie wcielenie HTS) nakładała ją już dekadę temu na podbitych przez siebie terenach. Nie było to takie położenie jakie nie-sunnici mieli w „kalifacie” ISIS, ale było to również prześladowanie. Brak zaufania wobec Dżulaniego wykazują też państwa regionu. Wątpliwe jest przy tym, by ogłosił on islamski emirat Syrii na wzór talibów (choć reprezentuje ten sam nurt ideologiczny). Póki co Dżulani działa bardzo rozsądnie. Zamiast dokonywać samosądów na członkach rządu Assada postanowił przejąć nad nim kontrolę. Jego ludzie przejęli premiera Mohammada Gazi al-Jalali, który został utrzymany jako „tymczasowy premier” z nadania Dżulaniego. Jalali to sunnita i postać w obalonym reżimie drugorzędna, ale daje dwie korzyści Dżulaniemu. Po pierwsze kontynuacja pracy rządu jest konieczna. by nie było chaosu (choćby działanie infrastruktury), po drugie późniejsze przejęcie władzy z rąk Jalaliego (co jest pewne, tylko nie wiadomo w jakim trybie prawnym) da Dżulaniemu legitymizację i ułatwi międzynarodowe uznanie. Oczywiście konsolidacja władzy przez Dżulaniego to tylko jeden z możliwych scenariuszy, gdyż okiełznanie innych frakcji, zwłaszcza SNA, będzie dla niego wyzwaniem.

Reklama

Nie można wykluczyć, że HTS będzie chciało się dogadać z Kurdami i związanymi z nimi Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF), które kontrolują znaczną część Syrii z takimi miastami jak Hasaka, Kamiszlo, Rakka i Deir az-Zaur. Trwają już jednak starcia między SDF a SNA w Manbidż, znajdującym się na zachód od Eufratu. Otwartym pozostaje pytanie czy jest jakiś układ między USA a Turcją, który zablokuje dalszą ekspansję Turcji na tereny kontrolowane przez SDF czy też Turcja będzie chciała całkowicie zniszczyć i wyeliminować tę formację z gry (i ewentualnych układów dotyczących przyszłości Syrii). Jeśli to drugie to kolejnym pytaniem jest to jakich sojuszników może SDF znaleźć by do tego nie doszło. W grę wchodzi Izrael i państwa arabskie z jednej strony lub Iran i szyickie milicje z Iraku z drugiej.

Czytaj też

Niestety nie są również wykluczone czarne scenariusze, w szczególności wojna domowa między różnymi ugrupowaniami, wprowadzenie reżimu islamistycznego na wzór talibów lub odrodzenie się ISIS, a także masakry odwetowe i prześladowanie mniejszości niemuzułmańskich.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Przyszłość

    Syria przed wojną domowa była super. Średnia wykształcenia lepsza niż w UE. Darmowe mieszkania ( puki usa nie zajęło ropy) a potem to już nie taka jaka ja znam

  2. Ależ

    W Syrii są bardzo ładne plaże i kurorty niestety za Assadów nie było szans tam przyjechać , może teraz się uda , mają potencjał turystyczny np. zamek Krak de Chevalliers,bajka

    1. Markus

      Właśnie za Assadów można było tam przyjechać. Dopiero wprowadzanie 'demokracji' w Syrii rozwaliło ten piękny kraj,

    2. Pegaz

      Masz wolna Syrie możesz jechać, jak wrócisz to się zamelduj.

Reklama