Geopolityka
Dlaczego reżim Assada upadł?
Właśnie wyjaśnił się los prezydenta Syrii Baszara al-Assada, który odnalazł się w Moskwie. Tak zresztą przewidywano, ponieważ już wcześniej wylądowała tam jego rodzina. W Damaszku rządzą już rebelianci, którzy opanowali siedzibę telewizji, wypuścili więźniów z największego poddamasceńskiego więzienia w Sajdnaja, a wreszcie obrabowali pałac prezydencki.
Początkowo (w sobotę 7.12) były to nieregularne grupy rebeliantów z południa, z muhafazy Daraa, w niedzielę dotarł do stolicy Muhammad al-Dżulani, zwycięski przywódca HTS przybywający z północy. Próbuje on obecnie zaprowadzić w stolicy ład i ukrócić rabunki, m.in. wprowadzając godzinę policyjną. Regularna armia (SAA) nie stawiała w stolicy oporu i poszła w zupełną rozsypkę.
Dlaczego Assad upadł - przyczyny wewnętrzne
Taki przebieg sytuacji może budzić na pierwszy rzut oka zdumienie. Dlaczego przez tak wiele lat wojny domowej Assad był w stanie bronić się, a nawet w praktyce wygrać tę wojnę, by na koniec w 12 dni stracić wszystko? Mamy tu do czynienia ze splotem kilku czynników. Po pierwsze jest to wewnętrzny rozkład państwa, a przede wszystkim społeczeństwa syryjskiego. Gdy wybuchła wojna domowa w 2011 r. była ona początkowo spontanicznym zrywem przeciwko autorytarnym i skorumpowanym rządom Assada. W tle stały ogarniające wiele państw Bliskiego Wschodu wydarzenia Arabskiej Wiosny. Szybko jednak walka ta przekształciła się w sekciarską wojnę domową salafickich organizacji z jednej strony, ze wszystkimi nie-sunnickimi mniejszościami syryjskimi z drugiej. Assad zręcznie wykorzystał obawy mniejszości (łącznie ok. 40%) i przedstawiał przeciwników jako dżihadystycznych terrorystów. Ponadto obudził patriotyzm syryjski ukazując wewnętrznych wrogów jako idących na pasku zewnętrznych przeciwników (USA, Izraela, Turcji). Wreszcie struktury państwa nie uległy zupełnemu rozkładowi i przynajmniej częściowo działały. Była to jedna z przyczyn zwycięstwa Assada, który opanował – jak się wydawało ostatecznie – większość Syrii, z jej zachodnimi, najgęściej zaludnionymi rejonami na czele.
Czytaj też
Jednak po roku 2020, gdy w praktyce zamarły większe działania zbrojne, nic w Syrii się nie zmieniło. Assad nie zdobył się na przeprowadzenie jakichkolwiek zmian politycznych, a raczej tylko utwardzał kurs. Korupcja rosła, a gospodarka spadała w otchłań bez dna. Zatem mimo quasi-pokoju na terenie większości Syrii pod rządami Assada, sytuacja wcale nie ulegała istotnej poprawie. To spowodowało apatię większości mieszkańców i całkowity rozkład morale armii, która wcześniej, mimo ogromnej fali dezercji i zatrważających strat, potrafiła jednak utrzymać choćby minimalną sprawność i spójność, a wsparta przez Iran i Rosję pokonać przeciwników. Teraz SAA po prostu się rozpierzchła. Nie zmieniły tego obrazu próby obrony Hamy przez elitarną 4. Dywizję Pancerną pod dowództwem brata prezydenta Mahira al-Assada. Społeczeństwo, a zatem także poborowi, z których składa się armia, chcą po prostu zmiany, jaka by ona nie była. Być może wychodzą z błędnego założenia, że gorzej już być nie może. W każdym razie dotychczasowi zwolennicy rządów Assada już za niego umierać nie chcą. Do tego dochodzi morze przelanej krwi i nienawiść dotychczasowych ofiar Assada. Stąd tak łatwe zdobycie Hamy przez rebeliantów i całkiem radosne witanie ich na ulicach przez mieszkańców. W końcu Hama to miejsce największego i najbardziej krwawo stłumionego buntu Bractwa Muzułmańskiego przeciwko Hafezowi Assadowi w 1982. Także po 2011 r. w Hamie toczyły się ciężkie walki. Dlatego armia rządowa, nawet stawiająca opór rebeliantom, mając za plecami wrogo, a w najlepszym wypadku biernie nastawioną ludność, uległa. W przypadku Damaszku, w ogóle nie doszło do obrony miasta, mimo pierwotnych zapowiedzi. Trzeba pamiętać, że wiele dzielnic, na czele z Ghutą i Doumą, przez długi czas opierało się podczas wcześniejszych etapów wojny domowej siłom Assada. Ich mieszkańcy z radością powitali wkraczających rebeliantów. Nie jest jasną sytuacja w dzielnicach zamieszkałych przez mniejszości (szyickie, chrześcijańskie), ale z pewnością nie odwróci to w żaden sposób biegu wydarzeń.
Upadek Assada - przyczyny zewnętrzne
Drugą przyczyną upadku Assada jest brak pomocy zewnętrznej. Dotychczas płynęła ona z dwóch podstawowych kierunków: z Iranu i Rosji. Pomoc z Iranu mogła być bezpośrednia w postaci dostaw broni i irańskich instruktorów/ochotników (jednak zawsze w ograniczonej liczbie) oraz pośrednia, w postaci szyickich milicji z Iraku i libańskiego Hezbollahu. Teraz jednak Iran miał problem z przesyłaniem broni, ponieważ w praktyce nie miał jej komu przekazać. Wobec katastrofalnego rozpadu SAA, najpierw należałoby wysłać do Syrii znaczące siły własne. Najwyraźniej Iran został zaskoczony szybkością natarcia rebeliantów i nie był w stanie na czas przesłać większego kontyngentu „ochotników”. Trzeba jednak przyznać, że tam, gdzie rebelianci ścierali się z nielicznymi Irańczykami, ci ostatni stawiali zacięty opór. Do tego należy dodać wewnętrzną dyskusję w Iranie, gdzie – należy pamiętać – niedawno wygrał wybory prezydenckie umiarkowany Pezeszkian, usiłujący odbudować więzy z Zachodem poprzez swego zastępcę Zarifa, autora porozumienia JCPOA w roku 2015. Sam Iran nie był więc w stanie zdecydować się na dużą interwencję. Pomijam tu trudności transportowe, możliwość bombardowania ewentualnych szlaków komunikacyjnych przez Izrael, czy też USA, a obecnie blokowanie drogi przez al-Bukamal przez Kurdów. W takiej sytuacji władze Iranu miały podjąć – według niepotwierdzonych doniesień – poufne rozmowy z przywódcą rebeliantów al-Dżulanim, w których ustalono, że sunnici nie będą niszczyć szyickich miejsc kultu i pozostawią w spokoju mniejszość szyicką. Iran z kolei ewakuował swoich doradców z Damaszku, a przede wszystkim nie wsparł upadającego reżimu Assada. Tym bardziej na jego wsparcie nie zdecydował się Irak, skąd wprawdzie ruszyły niewielkie posiłki szyickich milicji w ostatnich dniach, jednak miały one zostać ostrzelane już po syryjskiej stronie granicy przez amerykańskie samoloty szturmowe A-10. Przede wszystkim jednak scena polityczna w Iraku jest jeszcze bardziej podzielona. Na przykład popularny i prowadzący dość niezależną od władz w Teheranie politykę szyicki przywódca Sadr sprzeciwiał się wysyłaniu sił do Syrii. Wreszcie kolejny sprzymierzeniec Assada, czyli libański Hezbollah jest na tyle osłabiony ostatnią rundą walk z Izraelem, że nie przesłał żadnych posiłków do Syrii.
Czytaj też
Drugim potencjalnym źródłem pomocy była Rosja. Ta jednak – wobec wojny na Ukrainie – bardzo znacząco osłabiła swój kontyngent w Syrii. Dowódcy rosyjscy zdawali sobie sprawę z grożącej katastrofy i nie wysyłali w bój swoich żołnierzy. Dotychczas potwierdzono śmierć zaledwie jednego rosyjskiego żołnierza, zresztą dawnego najemnika Wagnera. Rosjanie pospiesznie wycofali się z Aleppo i podobna sytuacja miała miejsce na granicy z Turcją, wobec spodziewanego poszerzenia strefy tureckiej. Kluczowa pozostaje baza lotnicza w Hmejmim i morska w Tartus. Z tej ostatniej Rosjanie profilaktycznie wyprowadzili swoje jednostki w morze, uprzedzając przybycie rebeliantów. Podobnie ewakuowano resztki sił powietrznych z Hmejmim, co potwierdzają zdjęcia satelitarne. Zatem Rosjanie nie tylko nie posłali Assadowi żadnych dodatkowych posiłków (działała tylko okrojona grupa sił powietrznych w Syrii), ale wprost wycofali się ze strefy konfliktu.
Co zatem dalej stanie się z Syrią, kim są zwycięzcy i czy opanowali już całą Syrię?
Najważniejszą zwycięską frakcją islamistyczną jest Hajjat Tahrir asz-Szam, czyli Organizacja Wyzwolenia Lewantu. Należy jednak pamiętać, że w rzeczywistości jest to przepoczwarzona syryjska Al-Qaida, pod przywództwem Mohammeda al-Dżulaniego, czyli dawnego emira Dżabhat an-Nusry (Frontu Obrony). Mimo, że mamy do czynienia z ewidentnie dżihadystyczną organizacją, jest ona wspierana przez Turcję, a teren przez nią opanowany w muhafazie Idlib na północy Syrii, skąd wyszła zwycięska ofensywa ostał się przed atakami armii syryjskiej w latach 2018-2020 dzięki ustanowieniu tureckich posterunków. W praktyce strzegły one ostatniej enklawy HTS w Syrii, ponieważ Turcja od początku konfliktu w 2011 r. stawiała na obalenia Assada. Jednak HTS nie była w pełni podporządkowana Turcji, w odróżnieniu od będącej na tureckim żołdzie Syryjskiej Armii Narodowej (SNA).
Czytaj też
Organizacja ta złożona jest z najprzeróżniejszych organizacji rebelianckich, najczęściej pokonanych przez Assada, a następnie w ramach tzw. rekoncyliacji wywiezionych w słynnych białych autobusach na tereny Idlib i do Turcji. W zdecydowanej większości są to także organizacje o charakterze islamistycznym (np. Dżabhat asz-Szamijah/Front Lewantu, Dżajsz al-Islam/Armia Islamska, Alawijat Suqur asz-Szam/Brygada Sokołów Lewantu, itd.), a nie brakuje i dawnych bojowników Państwa Islamskiego, choć znaleźć wśród nich można także turkmeńską Brygadę Sułtana Murada, o wyraźnie neo-osmańskim programie. To spośród tych bojowników Turcja rekrutowała chętnych do walki w Libii po stronie islamistycznego Rządu Jedności Narodowej oraz w Górskim Karabachu po stronie Azerbejdżanu. Przede wszystkim jednak to właśnie SNA zajmowało tereny północnej Syrii w ramach kolejnych tureckich operacji anty-kurdyjskich. SNA będąca w praktyce zbieraniną różnych oddziałów przedstawia mniejszą wartość bojową niż HTS, jest jednak od niej liczniejsza, a przede wszystkim korzysta z bezpośredniego wsparcia tureckiego. Podczas obecnych walk donoszono np. o tureckich Bayraktarach prowadzących zwiad nad terenami zajętymi przez armię rządową. SNA jest o tyle wygodniejszym narzędziem w rękach Turcji, że jest od niej całkowicie zależna finansowo i w kwestii uzbrojenia. HTS wykazuje się nieco większą niezależnością, jednak można być pewnym, że jest głęboko zinfiltrowane przez turecki MIT (wywiad wojskowy). Nie ulega wątpliwości, że cała obecna operacja została zaaprobowana i w dużej mierze przygotowana przez Turcję, mimo jej oficjalnego dementi.
Czytaj też
Przejęcie przez takie organizacje serca Syrii, czyli pasa od Aleppo do Damaszku oraz całego pogranicza syryjsko-tureckiego oznacza w praktyce ustanowienie tam islamskiego emiratu, lub innego islamistycznego rządu (w rodzaju Bractwa Muzułmańskiego) pod kuratelą Turcji. W ten sposób ziszczą się sny prezydenta Erdoğana o przynajmniej częściowej odbudowie osmańskiego imperium.
Początkowo nie było jasne, co stanie się z nadmorską częścią Syrii, ponieważ mieszkający tam alawici byli zawsze zapleczem rządów Assada. Z tej racji spodziewano się, że raczej będą się bronić, wiedząc jaki los może ich czekać po przejęciu władzy przez ugrupowania salafickie (ich standardowym hasłem w czasie wojny było „alawici do grobu, chrześcijanie do Libanu”). Alawici mieli zresztą możliwości obrony, ponieważ wybrzeże od reszty Syrii oddzielają Góry Alawickie (Dżabal an-Nusajrija), które ułatwiałyby defensywę. Okazało się jednak, że także w mateczniku Assada nie cieszył się on aż tak dużym poparciem jak się spodziewano i także tam pomniki Assadów zostały obalone, a wkraczające wczoraj siły HTS nie napotkały oporu. Nie jest jednak jasne, jak ułożą się stosunki pomiędzy rządzącymi salafitami, a mniejszościami (alawitami, chrześcijanami, szyitami-imamici). Na razie trwają rozmowy przywódców religijnych, być może wyłoni się z nich nowy sposób zarządzania Syrią z jakąś formą podziału konfesyjno-etnicznego. Wszystko jednak będzie zależało od dobrej woli zwycięskiego HTS.
Kurdowie i inni
Z kolei na wschodzie za Eufratem dominującą pozycję utrzymają zapewne Kurdowie (SDF). Ich dotychczasowa współpraca z Assadem i Rosjanami, wymuszona częściowym wycofaniem się Amerykanów podczas pierwszej kadencji prezydenta Trumpa, w obecnej sytuacji jest bezcelowa. Obecnie SDF zajmuje najważniejsze miasto na wschodzie Syrii, czyli Deir ez-Zor oraz kluczowe przejście graniczne z Irakiem w al-Bukamal. W takiej sytuacji Amerykanie, mimo wcześniejszych zapowiedzi prezydenta-elekta, zapewne nie wycofają się z Syrii. Współpraca z SDF daje im z jednej strony kontrolę nad ewentualnym wtargnięciem do Syrii irackich milicji szyickich od wschodu, zaś od zachodu pozwala utrzymać roponośne tereny nad Eufratem poza zasięgiem islamistycznych rebeliantów. Na dodatek kontrolują w ten sposób największe złoża ropy w Syrii. Tak kluczowej pozycji USA z pewnością pochopnie nie oddadzą. Natomiast z pewnością Amerykanie nie będą wspierać Kurdów w ich walce z Turcją i jej proxy, jakim są NSA. Trwają już walki wokół Manbidż (ostatniej kurdyjskiej enklawy na zachód od Eufratu) i należy się spodziewać poszerzenia pasa pod kontrolą Turcji wzdłuż granicy, włącznie z miastem Kobane, wsławionym heroiczną obroną Kurdów przed Państwem Islamskim w 2014-15 r.
Od południa, przy granicy z Jordanią obecnie są trzy różne siły anty-asadowskie. Pierwsza z nich to rebelianci utrzymujący pustynny rejon na styku Jordanii, Iraku i Syrii wokół przejścia granicznego at-Tanf dzięki wsparciu amerykańskiemu. Siły rebeliantów są tutaj jednak niewielkie. Udało się im zająć Palmyrę, co pozwala kontrolować centralną część Syrii, i dotrzeć do upadającego Damaszku. Jednak z pewnością to nie oni będą rządzić nową Syrią. Zdecydowanie większą siłę reprezentuje spontanicznie odradzający się ruch rebeliantów w Daraa. To właśnie ci rebelianci wjechali od południa do Damaszku ścigając się o plamę pierwszeństwa z HTS nadchodzącym z północy. Siły rebeliantów na południu nie mają aż tak wyraźnego zabarwienia dżihadystycznego i są pozbawione centralnego dowództwa, co zdaje się zapowiadać ich mniejszą rolę w przyszłości. Wreszcie trzecią siłą na południu są Druzowie, skupieni głównie w muhafazie Suwajda. Ci raczej zadowolą się zajęciem swych rodzinnych terenów i uzyskaniem autonomii w ramach nowej Syrii.
Czytaj też
Co zrobi Izrael?
Na południu jest jednak jeszcze jedna istotna sił: Izrael. Skoncentrował on przy granicy z Syrią znaczne siły mobilizowane w alarmowym trybie. Mimo oficjalnych zapowiedzi o braku zainteresowania wewnętrznym konfliktem syryjskim, aktywny udział Izraela jest oczywisty. Izrael od dawna regularnie bombardował siły syryjskie, oficjalnie zwalczając wsparcie dla Hezbollahu, a w trakcie wcześniejszych etapów wojny domowej potajemnie dostarczał rebeliantom broń i leczył ich rannych w swoich szpitalach. Upadek Assada jest z pewnością Izraelowi na rękę, ponieważ pozbawia Iran poważnego sojusznika i pozostawia libański Hezbollah bez lądowej drogi wsparcia. Na razie siły Izraelskie wykorzystują bezwład państwa syryjskiego i zajęły wąski pas na wschód od Wzgórz Golan, uzasadniając to budową „strefy bezpieczeństwa”. Jednocześnie doszło do intensywnych nalotów (ok. 100 ataków) na syryjskie bazy lotnicze i stanowiska obrony przeciwlotniczej. W ten sposób Izrael zapewnia sobie na przyszłość pełną bezkarność przy ewentualnych atakach na cele w Syrii. Pojawiają się sugestie, że celem Izraela może być zbudowanie lądowego pomostu wzdłuż granicy syryjsko-jordańskiej aż do terenów kurdyjskich, bowiem Kurdowie jako jedyni na Bliskim Wschodzie postrzegani są jako sojusznicy Izraela. Byłoby to o tyle łatwiejsze, że część z tych terenów zamieszkała jest przez Druzów, którzy mieszkają także na północy Izraela w Galilei. Należy jednak takie przecieki medialne traktować z dużą dozą ostrożności.
Kiedy zapanuje w Syrii spokój?
Na razie wszystko wskazuje na długotrwały okres chaosu i walk wewnętrznych pomiędzy poszczególnymi zwycięskimi frakcjami z udziałem zewnętrznych graczy. Z pewnością dojdzie do dalszych walk NSA z Kurdami, a być może także z regularnymi oddziałami armii tureckiej. Nie jest jasne, kto i w jakiej formie będzie rządził Damaszkiem i tutaj także należy się liczyć z możliwością wybuchu walk, choć na razie wydaje się, że to HTS ma pozycję dominującą. Z podmiotów zewnętrznych z rozgrywki na razie wypadła Rosja i Iran, pozostała jednak Turcja, USA i Izrael, wzmacniający swoje wpływy.
Na koniec należy wspomnieć o największej ofierze wojny w Syrii – chrześcijanach syryjskich. Przed 2011 r. stanowili oni około 10% mieszkańców. W początkach wojny domowej część z nich brała udział w demonstracjach anty-asadowskich. Jednak wraz z radykalizowaniem się rebeliantów i przechodzeniem przez nich na twarde, dżihadystyczne pozycje, chrześcijanie stawali w sytuacji bez wyjścia: Assad mógł być skorumpowany i bezwzględny, ale nie prześladował ze względu na wyznanie. Dlatego zdecydowana większość chrześcijan popierała Assada podczas wojny domowej. Na przykład w Aleppo, chrześcijańskie dzielnice w zachodniej części miasta formowały własne oddziały walczące z rebeliantami. Teraz całe Aleppo jest w rękach rebeliantów, podobnie jak cała zachodnia Syria. Chrześcijanie nigdzie nie stanowią większości, nie mieszkają w dużych, zwartych skupiskach. Mają swoje dzielnice w miastach, swoje wioski, jednak nie mają swojej części Syrii, jak alawici na zachodzie, Kurdowie na północy czy Druzowie na południu. Ich los spoczywa wyłącznie w rękach zwycięskich rebeliantów i z pewnością maluje się w czarnych barwach. Jeśli nie dojdzie do szybkiego uspokojenia sytuacji może okazać się, że jedynym ratunkiem dla tych chrześcijan, którzy jeszcze pozostali w Syrii będzie ucieczka i tułaczka za granicą. Pierwszym ich celem będzie oczywiście Liban, a następnie Europa (zdecydowanie nie Turcja). Być może więc będziemy musieli przyjąć prawdziwych uchodźców z Syrii.
_Autor: Dr hab. Maciej Münnich, prof. KUL Instytut Historii Katolicki Uniwersytet Lubelski_
Ależ
Upadł z tych samych przyczyn co każdy reżim przed nim wszędzie na świecie SKOŃCZYŁY SIĘ PIENIĄDZE, Putin w Rosji upadnie tak samo
Kresowiak
No to w takim razie UA też upadnie niebawem, jako kompletny bankrut.
Wania
Do Kresowiak. No właśnie Ukraina dostała z USA kredyt. 65 mld dolarów. Jak spłaci? Sama się spłaci z zamrożonych rosyjskich aktywów. Rosja finansuje odbudowę Ukrainy i Ukrainę na wojnie, którą Rosja sama prowadzi. To taka sprawiedliwość dziejowa.
Tomek72
od początku tej wojny powtarzam, że Ukraina powinna być odbudowana "na koszt rosji" (sankcje, cła, zajęcia majątku) - a cywilizowany świat NIE MOŻE uznać ŻADNYCH "aneksji terytorialnych rosji" - i póki co NIE uznaje - nawet aneksji Krymu z 2014r ...
Tomek72
Czy aby Assad na pewno jest już w rosji? - IMHO - uwierzę, jak zobaczę z nim WIARYGODNY wywiad na żywo ..., do tego czasu zakładam, że NAJBARDZIEJ PRAWDOPODOBNĄ wersją jest, że ukrywa się w Syrii lub w okolicy - a reszta to DEZINFORMACJA, która ma na celu bardziej bezpieczną "ewakuację Assada"