Reklama

Geopolityka

Rozejm w Górskim Karabachu to nowy układ rosyjsko-turecki [Relacja z Erywania]

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Podpisane w nocy z 9 na 10 listopada porozumienie w sprawie rozejmu w Górskim Karabachu (Arcachu) to ogromny sukces Rosji, a w pewnym sensie również Turcji. Przegraną jest Armenia i paradoksalnie również Azerbejdżan. Choć szczegóły nie są znane to wiadomo, że 2 tys. żołnierzy rosyjskich weszło już do Górskiego Karabachu.

Podpisanie porozumienia przez Nikola Paszyniana, Ilhama Alijewa oraz Władymira Putina poprzedzone było szeregiem dramatycznych zdarzeń, a także silną kampanią dezinformacyjną, której celem było podkopanie pozycji Paszyniana i zbudowanie gruntu dla zmiany władzy w Erywaniu. Jest to kluczowe dla zrozumienia kolejnych wydarzeń. 7 listopada nagle doszło do ewakuacji Stepanakertu. Decyzja ta została podjęta z godziny na godzinę w atmosferze paniki. Mieszkańcy wsi położonych w górach, przez które prowadziła droga ewakuacji, byli zaskoczeni gdyż nic o planowanej ewakuacji nie wiedzieli. Wiele wskazuje przy tym na to, że ewakuacja nie była konieczna.

Sytuacja na linii frontu na początku listopada faktycznie zaczęła się pogarszać, a Azerbejdżan przystąpił do silnego ostrzału Szuszi. Wciąż jednak nie oznaczało to przegranej Ormian w tej wojnie. Informacje o zajęciu korytarza laczinskiego czyli południowej drogi łączącej Stepanakert z Armenią były nieprawdziwe, choć komunikacja cywilna w istocie została tam przerwana gdyż Azerowie podeszli na tyle blisko, iż zaczął się ostrzał drogi i strona ormiańska prowadziła w tym rejonie działania zbrojne. Poza tym jeszcze w pierwszych dniach listopada zdobycze Azerbejdżanu były zdumiewająco niewielkie i poza jednym miastem tj. Hadrutem, Azerowie zdobyli wyłącznie niezamieszkane tereny nizinne nie znajdujące się w granicach Górskiego Karabachu przed 1991 r. Sytuacja zaczęła się zatem zmieniać nagle wraz z informacjami o stworzeniu wysuniętego przyczółku między Hadrutem a kluczowym z punktu widzenia strategicznego Szuszi.

Warto przy tym podkreślić, że pisząc „strona ormiańska” chodzi o Armię Obrony Arcachu a nie Armenię. Armenia oficjalnie nie była stroną tej wojny i nie zaangażowała swojego potencjału militarnego co spotykało się z dużą krytyką w samej Armenii. W szczególności zdaniem niektórych armeńskich ekspertów (zwłaszcza prorosyjskich) Armenia powinna była ostrzeliwać Gandżę oraz rurociąg prowadzący z Azerbejdżanu przez Gruzję do Turcji i sugerowali oni, że Paszynian nie robi tego pod naciskiem Europy, która w zamian nie udziela Armenii żadnej pomocy. Oczywiście bezpośrednie zaangażowanie się Armenii w tę wojnę miałoby swój koszt tj. przeniesienie działań wojennych również na terytorium samej Armenii. Groziło to również atakiem Turcji na Armenię ale z drugiej strony wymuszałoby zaangażowanie Rosji zgodnie z zobowiązaniami sojuszniczymi.

image
Grafika: NewsMap

Mimo pojawiających się informacji na temat transportów rosyjskiej broni (przepuszczanych jakoby przez przestrzeń powietrzną Gruzji) do Armenii i dalej do Arcachu nie ma żadnych dowodów, że ta pomoc miała w istocie miejsce. Dla Rosji korzystne było pogarszanie się sytuacji obrony Arcachu, gdyż prowadziło to do wzrostu poparcia w Armenii dla idei wprowadzenia rosyjskich wojsk do Arcachu, na czym od samego początku zależało Rosji. Rosja bowiem wiedziała doskonale, że w ten sposób utrzyma kontrolę nad sytuacją, a kontrola ta zaczęła jej się ostatnio wymykać z rąk. Po rewolucji 2018 r. w Armenii kraj ten pod przywództwem Paszyniana ostrożnie ale w sposób wyraźny zaczął próbować dywersyfikować swoje relacje zagraniczne intensyfikując swoją współpracę z Europą. Ponadto zmiana władzy w USA tj. przegrana protureckiego Donalda Trumpa i perspektywa przejęcia władzy przez Joe Bidena i związaną z ormiańską diasporą Kamalę Harris stanowiła dla Rosji coraz większe zagrożenie umacniania się wpływów zachodnich w południowym Kaukazie. Armenia zaczęła też podejmować kroki w kierunku ocieplenia swoich relacji z Gruzją. W takiej sytuacji podzielenie się wpływami na południowym Kaukazie z Turcją było dla Rosji mniejszym złem.

9 listopada, dwa dni po kontrowersyjnej ewakuacji Stepanakertu, otoczenie prezydenta Arcachu podało informację o tym, że siły Arcachu straciły kontrolę nad Szuszi. Informacja ta została zdementowana przez Paszyniana i wiele wskazuje na to, że była fałszywa, ale spowodowała wrzenie w Erywaniu i pojawiły się spekulacje, że w nocy Paszynian może zostać obalony przez prorosyjską opozycję, która obarczyła go winą za klęskę i zażądała jego dymisji. Logika oskarżeń w stosunku do Paszyniana opiera się na sugestii, że jego prozachodnia polityka doprowadziła do skonfliktowania się z Rosją i w rezultacie pozbawiła Armenię ochrony przed atakiem turecko-azerskim. Wniosek lansowany na podstawie tej tezy jest następujący: Armenią muszą rządzić politycy prorosyjscy bo tylko Rosja gwarantuje bezpieczeństwo Armenii i jakakolwiek samodzielna polityka Armenii zagraża jej bezpieczeństwu.

W tym samym czasie gdy podawana była informacja o zdobyciu przez Azerów Szuszi w kierunku Górskiego Karabachu zmierzała już kolumna wojsk rosyjskich w celu przejęcia kontroli nad tym regionem. Doszło wtedy do interesującego i nie do końca jasnego incydentu tj. zestrzelenia rosyjskiego śmigłowca przez siły Azerbejdżanu stacjonujące w Nachiczewanie. Incydent ten został potwierdzony bardzo szybko przez Rosjan, a Azerbejdżan przeprosił za „pomyłkę”. Problem w tym, że nawet jeśli Azerbejdżan sądził że to armeński helikopter to zestrzelenie go na terenie Armenii mogłoby być casus belli dla interwencji sojuszniczej Rosji. Tyle, że rosyjska kolumna „mirotworców” nie ruszyła po tym incydencie ale przed. I Rosjanie weszli do Arcachu zanim jeszcze Alijew i Paszynian podpisali porozumienie w tej sprawie z Putinem. Oznacza to, że kwestia ta została już wcześniej uzgodniona między Putinem a Erdoganem, natomiast Armenia i Azerbejdżan zostali postawieni przed faktem dokonanym. Przywódcy obu państw nie mieli wyboru, gdyż gdyby Paszynian się nie zgodził na podpisanie układu to Rosjanie zadbaliby, żeby Szuszi rzeczywiście znalazłoby się w rękach Azerbejdżanu, a już plotki o upadku tego miasta spowodowały przygotowania do obalenia Paszyniana. Zdobycie Szuszi natomiast otwierało drogę do zdobycia Stepanakertu (choć również i to nie kończyłoby wojny). Warto przy tym zwrócić uwagę na to, że 9 listopada, rzekomo już po zdobyciu Szuszi przez Azerbejdżan, nie było żadnych walk w Stepanakercie, co też poddaje pod wątpliwość czy do tego zdobycia rzeczywiście doszło. Sam fakt podania przez wpływowych (i warto dodać – reprezentujących opcję prorosyjską) polityków ormiańskich z Arcachu informacji o upadku Szuszy była też zaskakująca na tym etapie, gdyż podważała morale obrońców i była całkowicie sprzeczna z dotychczasową polityką informacyjną strony armeńskiej. Nie można zatem wykluczyć (i sugerują to politycy antyrosyjscy w Armenii i Arcachu), iż informacja o upadku Szuszi została zainspirowana przez Rosję, która, jak już pisałem, w tym czasie już kierowała swoje wojska w stronę Arcachu.

Z drugiej strony ani Alijew ani Turcja nie byli gotowi na konfrontację z siłami zbrojnymi Rosji. Groźba interwencji rosyjskiej zmuszały więc Baku i Ankarę do zaakceptowania rosyjskich warunków, które zresztą dla samej Turcji nie są aż tak niekorzystne. Turcja przede wszystkim osiągnęła to, że południowy Kaukaz został włączony do rosyjsko-tureckiego systemu transakcyjnego i nie można wykluczyć (szczegóły porozumienia są wciąż nieznane), że w Górskim Karabachu pojawią się wspólne patrole turecko-rosyjskie. Największym zyskiem Turcji jest jednak to, że przejęła ona faktyczną kontrolę nad Azerbejdżanem, który de facto utracił swoją niezależność. Rosja przy tym formalnie utrzymała rolę „niezależnego arbitra” co zostało potwierdzone przez Alijewa. Niemniej fundamentem dealu turecko-rosyjskiego jest podział południowego Kaukazu między Turcję a Rosję przy wspólnej konkluzji obu tych państw, iż będą razem zwalczać wszelkie wpływy państw trzecich na tym terenie.

Wciąż jednak pozostają pewne znaki zapytania. Według wstępnych informacji na temat porozumienia nie wynika z niego, że azerska administracja wróci do Górskiego Karabachu. Mowa jest natomiast o tym, że tylko tereny Górskiego Karabachu zajęte na chwilę podpisania porozumienia znajdą się pod kontrolą Azerbejdżanu, pozostałe zaś będą de facto kontrolowane przez Rosję. Pod kontrolę azerską mają wrócić też pozostałe, kontrolowane jeszcze przez Arcach, tereny które przed 1991 r. nie należały do Górskiego Karabachu. To czy w ogóle będzie jakiś stopień kontroli azerskiej w samym Górskim Karabachu, a jeśli tak, to jaki, to zależeć będzie wyłącznie od Rosjan i okaże się dopiero w najbliższej przyszłości. Rosjanie wiedzą przy tym, że nie mogą w tym zakresie dać zbyt wiele Azerom bo jeśli tak będzie to Ormianie nie wrócą do Arcachu a wtedy Rosja straci wpływy w Armenii. Zresztą siły prozachodnie w Armenii już mówią o tym, że doszło do rosyjskiego spisku i zdrady, a w Erywaniu ciągle wrze i wiele sił chce odrzucenia tego porozumienia oraz kontynuowania walki.

Podsumowując warto wskazać na to kto co zyskuje lub traci na zawartym porozumieniu:

1) Rosja odzyskuje pełną kontrolę nad Armenią, a Arcach staje się jej kolonią. Rosja jest bliska odsunięcia od władzy i marginalizacji sił prozachodnich w Armenii jako rzekomo odpowiedzialnych za klęskę. Jednocześnie utrzymuje swą pozycję „bezstronnego mediatora” między Azerbejdżanem i Armenią. Jednocześnie, ponieważ walki nie objęły terytorium Armenii, nie naraziła się na zarzut nie dotrzymania zobowiązań sojuszniczych.

2) Turcja przejmuje faktyczną kontrolę nad Azerbejdżanem oraz rozszerza zakres swoich transakcji z Rosją o południowy Kaukaz.

3) Zachód traci jakiekolwiek możliwości oddziaływania na sytuację na południowym Kaukazie w najbliższym czasie i kompromituje się swoją biernością.

4) Armenia traci kontrolę nad Arcachem i grozi jej całkowite podporządkowanie Rosji, która przez swoją militarną obecność w Arcachu będzie mogła wymuszać na Armenii pełną zależność. Nie należy się jednak spodziewać, że dojdzie do tego bez protestów wewnątrz Armenii.

5) Większość zdobyczy Azerbejdżanu, okupionych przez ten kraj stratą co najmniej 2-3 tys. żołnierzy, mógł on osiągnąć drogą negocjacji z Armenią w zamian za uznanie niepodległości Arcachu w granicach sprzed 1991 r. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że na obszarze właściwego Górskiego Karabachu żadnej administracji azerskiej nie będzie. Rosjanie będą też kontrolować połączenie między Górskim Karabachem i Armenią. Gdy Azerowie zorientują się, ze warunki porozumienia są inne niż sądzą obecnie (tj. że Armenia skapitulowała przez Azerbejdżanem i Górski Karabach jakoby wraca pod pełną kontrolę azerską) to Alijew będzie miał kłopoty, Wiele wskazuje też na to, że mogą go obalić Turcy zastępując go całkowicie podporządkowaną sobie ekipą.

image
Reklama

 

Reklama

Komentarze

    Reklama