Przełomowe tournée Trumpa po Bliskim Wschodzie

Wizyta Trumpa na Półwyspie Arabskim zaowocowała umowami opiewającymi na imponujące kwoty. Natomiast decyzja o zniesieniu sankcji nałożonych na Syrię i normalizacji relacji z tym państwem jest ryzykowna ale stwarza nadzieję na stabilizację. Oznacza to też nagłe wypadniecie Netanjahu z łask u Trumpa.
Bez zaskoczenia
To, że Donald Trump w pierwszą swoją oficjalną wizytę udał się do Arabii Saudyjskiej, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie jest zaskoczeniem. Od dawna było wiadome, że Arabia Saudyjska będzie priorytetowym partnerem Trumpa. Muhammad ibn Salman (MBS) jeszcze w czasie jego I kadencji zbudował bliskie relacje nie tylko z amerykańskim prezydentem i jego zięciem Jaredem Kushnerem, ale również z magnatami Doliny Krzemowej. Relacje te utrzymywane były (a nawet zacieśniane) również po przegranych przez Trumpa wyborach w 2020 r. Zaskoczeniem mogło być raczej to, że Trump zdawał się przez dłuższy czas ignorować zastrzeżenia państw arabskich z Arabią Saudyjską na czele wobec polityki Netanjahu, a w szczególności planów wysiedlenia Palestyńczyków z Gazy.
Wizyta ta zatem jest przywróceniem spraw na właściwe i najbardziej logiczne tory – postawieniem przez Trumpa nie na tego kto wyciąga od niego pieniądze i wciąga w problemy, lecz tych, którzy oferują „złote interesy” na biliony dolarów. Od tego czy umowy zawarte na Półwyspie Arabskim zostaną implementowane, a Bliski Wschód nie stanie w płomieniach, zależeć może to czy Republikanie wygrają midterms, a w 2028 r. człowiek Trumpa (Vance lub Rubio) zastąpi go na fotelu głowy państwa. Umowy te to bowiem miejsca pracy dla Amerykanów i to będzie się liczyć przede wszystkim. Poza tym Saudowie oferują stabilny Bliski Wschód, a Netanjahu chaos i ginących na wojnie z Iranem żołnierzy amerykańskich. Tylko po to by on sam nie poszedł do więzienia.
Trump prawdopodobnie zrozumiał w końcu, że interes Netanjahu nie jest tożsamy z interesem Izraela, a izraelski premier wkłada kij między szprychy jeśli chodzi o perspektywy normalizacji saudyjsko-izraelskiej, a także negocjacji z Iranem. Co więcej, Trump prawdopodobnie zorientował się, że Netanjahu knuje za jego plecami z członkami jego administracji by storpedować negocjacje z Iranem. To właśnie, a nie afera signalowa, było najprawdopodobniej głównym powodem usunięcia Mike’a Waltza ze stanowiska Doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego.
Irańskie ryzyko
Trump zdaje sobie sprawę, że rozwiązanie militarne w kwestii irańskiej jest, delikatnie mówiąc, niepożądane i narazi cały region na destabilizację, spowoduje konieczność zwiększenia przez USA zaangażowania w regionie (podczas gdy chce on dokonać jego redukcji) i może wywołać katastrofalne konsekwencje (choćby w postaci skażenia Zatoki Perskiej i pozbawienia państw Półwyspu dostępu do wody pitnej). Wojna z Iranem nie jest zatem opcją pożądaną przez arabskich partnerów USA z Arabią Saudyjską na czele. Również nie miały one zamiaru angażować się w kampanię przeciwko Hutim.
Trump więc wycofał się z nalotów na Jemen w zamian za obietnicę, iż Huti zostawią szlak przez Morze Czerwone w spokoju i nie będą atakować celów USA. Amerykański prezydent, zrywając z tradycją machania psem przez ogon, nie skonsultował tego z Izraelem, a państwo to nie zostało uwzględnione w dealu (a dzień po jego zawarciu rakiety Hutich znów poleciały w kierunku lotniska Ben Guriona). Inną sprawę, która mogła rozsierdzić Trumpa, było zbombardowanie przez Izrael w Syrii bazy T4 koło Palmyry, gdzie chcieli się ulokować Turcy.
Wprawdzie wydawało się, że Trump w napięciach izraelsko-tureckich trzyma raczej z Izraelem, ale prowokacyjne działania Izraela wobec członka NATO, grożące starciami zbrojnymi, to był „o jeden most za daleko”. Tymczasem Turcja nie eskalowała, a na dodatek wstrzymała się od atakowania syryjskich Kurdów, po czym ogłoszone zostało samorozwiązanie PKK. Czyli Turcja, z perspektywy Trumpa, redukuje problemy, a Izrael je mnoży i to prowokując konflikt (Izrael vs. Turcja), który z perspektywy USA byłby katastrofą.
Warto pamiętać, że również w pierwszej kadencji Trump z pierwszą oficjalną wizytą udał się do Arabii Saudyjskiej. Różnica polega jednak na tym, że wówczas jego podróż obejmowała też Izrael (oraz Palestynę), a także Włochy (szczyt G7) i Brukselę (szczyt NATO). Ominięcie Izraela, a włączenie ZEA oraz Kataru (który wspiera Hamas), jest wyraźnym sygnałem o modyfikacji priorytetów. Z drugiej strony Trump ominął również Turcję, choć brał pod uwagę zmianę planu i odwiedzenie tego kraju, o ile pojawi się tam Putin w celu negocjacji zawieszenia broni w Ukrainie. Okazało się jednak, że propozycje rozmów w Turcji były tylko zagrywką Putina więc do Stambułu pojechał tylko Rubio, a i tak była to wizyta zupełnie bezowocna. Niemniej Erdogan nie może czuć się już ignorowany przez Trumpa i jego administrację, a o ile nie znaczy w hierarchii amerykańskiego przywódcy tyle co MBS to w porównaniu z Netanjahu wahadło wychyliło się teraz w kierunku Ankary. Wizyta Trumpa w Arabii Saudyjskiej zbiegła się też ze szczytem Gulf Cooperation Council, a zatem amerykański lider miał też kontakt z innymi przywódcami bogatszej i stabilniejszej części świata arabskiego.
Miliardowe umowy
Najważniejszym elementem tournée po trzech stolicach arabskich były oczywiście umowy opiewające na kosmiczne wręcz sumy. W Arabii Saudyjskiej podpisano umowę, w której państwo to zobowiązało się do zainwestowania 600 mld USD w USA. Kontrakty obejmują m.in. inwestycje w AI i infrastrukturę energetyczną (saudyjska DataVolt), najnowocześniejsze technologie transformacyjne w obu krajach (Google, DataVolt, Oracle, Salesforce, AMD i Uber), sektor opieki zdrowotnej, sektor lotniczy, partnerstwa inwestycyjne, a także zakup sprzętu obronnego za 142 mld USD.
Warto przypomnieć, że w 2017 r. w czasie wizyty Trumpa w Arabii Saudyjskiej również podpisano umowę na zakup broni za ponad 100 mld usd, co miało być historycznym dealem, niemniej ofiary cywilne wojny w Jemenie spowodowały reakcję Senatu i w rezultacie niewiele z tej umowy wyszło. Obecnie jednak sytuacja jest zupełnie inna, a również podejście MBS-a do spraw regionu oraz styl jego rządów uległy ewolucji. Saudyjski następca tronu najwyraźniej przedkłada obecnie dyplomację jako narzędzie stabilizacji regionu i wzmacniania pozycji swojego królestwa (a także swojej własnej) nad konfrontację militarną z Iranem i jego proxy. Huti od dawna nie atakują Arabii Saudyjskiej (a także ZEA), gdyż jeszcze przed atakiem Hamasu z 7.10.2023 r. królestwo rozpoczęło ciche negocjacje z nimi. Wprawdzie zostały one przerwane ale Saudowie znormalizowali też relacje z Iranem i choć nie ma w tych stosunkach zbytniej przyjaźni to niedawno do Teheranu pojechał saudyjski minister obrony (a zarazem młodszy brat MBS-a) Chalid bun Salman. Była to przełomowa wizyta i znak, że saudyjskie królestwo nie chce konfrontacji z Iranem.
Kolejnym krajem odwiedzonym przez Trumpa był Katar, gdzie podpisał on umowę, która ma wygenerować wymianę gospodarczą o wartości co najmniej 1,2 biliona dolarów. Ogłoszono również umowy gospodarcze o łącznej wartości ponad 243,5 miliarda dolarów tym sprzedaż samolotów Boeing i silników GE Aerospace do Qatar Airways. To potężne wsparcie dla tego amerykańskiego koncernu, który ostatnio miał kłopoty ze zleceniami. Umowa ta, określana w komunikacie Białego Domu jako historyczna, dotyczy 210 amerykańskich samolotów Boeing 787 Dreamliner i 777X napędzanych silnikami GE Aerospace za 96 mld usd i ma doprowadzić do tworzenia 154 tys. miejsc pracy rocznie, a łącznie 1 mln miejsc pracy. Również Katar dokonał szeregu zamówień zbrojeniowych.
Ostatnim krajem na trasie Trumpa były Zjednoczone Emiraty Arabskie, w których podpisano umowy na 200 mld USD, a także zapowiedziano przyśpieszenie wcześniej zapowiadanych inwestycji ZEA w USA. W ciągu 10 lat mają one osiągnąć wartość 1,4 biliona dolarów. Podpisane umowy również dotyczą zakupów od Boeinga i GE Aerospace dla linii Etihad, a także m.in. budowę huty aluminium w Oklahomie przez emiracką Global Aluminium, jak również współpracę w branży AI.
Gaza tematem
Umowy podpisane przez Trumpa z trzema wiodącymi państwami arabskimi pokazują z jednej strony na rosnące znaczenie tych podmiotów, które starają się zwiększać swoje wpływy na Zachodzie i to nie tylko w gospodarce ale również w obszarze informacji, kultury, sportu i przede wszystkim polityki. Ponieważ są to państwa niedemokratyczne to niesie to za sobą ryzyko ich ingerencji w procesy polityczne oraz prawa i wolności obywatelskie. Obecnie jednak niewielu zwraca na to uwagę, gdyż pieniądze ją skutecznie odwracają. Warto też dodać, że komunikaty po wizycie w Arabii Saudyjskiej nie wspominały o ewentualnym wsparciu USA dla cywilnego programu nuklearnego, na czym od dawna bardzo zależy Saudom. Wiadomo jednak, że Trump odstąpił od wiązania tej kwestii z Porozumieniami Abrahamowymi i stwierdził, że nie będzie naciskał Saudów w kwestii normalizacji z Izraelem. To kolejna zła informacja dla Państwa Żydowskiego. Paradoksalnie sprawa normalizacji izraelsko-saudyjskiej była przed 7.10.2023 r. priorytetem Netanjahu ale obecnie to właśnie jego polityka permanentnej wojny i odrzucania trwałego zawieszenia broni w zamian za uwolnienie reszty zakładników ją uniemożliwia. Jak donoszą media arabskie spowodowało to, że USA rozpoczęły bezpośrednie negocjacje z Hamasem z pominięciem Izraela. Jeden z liderów Hamasu, Basem Naim, w niedawnym wywiadzie dla Sky News chwalił Trumpa, sugerując, że ma on „zdolność i wolę osiągnięcia rozwiązania pokojowego”.
Hamas deklaruje przy tym, że gotów jest zaakceptować egipski plan pokojowy i przekazać kontrolę nad Strefą Gazy niezależnej władzy palestyńskiej, a także że chce rozwiązania na podstawie „wymiany więźniów, całkowitego wycofania sił izraelskich, umożliwienia dotarcia wszelkiej pomocy do Gazy i odbudowy Strefy Gazy bez przymusowej imigracji”. Trump jednak nie wydaje się być gotów póki co na ustępstwa w stosunku do Hamasu. Warto jednak również wspomnieć o uwolnieniu ostatniego żywego zakładnika izraelsko-amerykańskiego Edana Alexandra, do czego doprowadzili Amerykanie (w szczególności Adam Boehler jako negocjator), a nie Izrael. Bez przełomu jest też póki co w negocjacjach irańsko-amerykańskich, niemniej są one nadal prowadzone i są szanse, że się powiodą. Wykluczona jest natomiast obecnie opcja militarna, o której w czasie swoich przemówień w czasie pobytu na Półwyspie Arabskim Trump nie wspominał ani słowem (w przeciwieństwie do grożenia kompletną izolacją Iranu) Zasadniczym błędem jest jednak to, że Trump zdaje się nadal wierzyć, że Rosja może wywrzeć presję na Iranie by ten złagodził swoje stanowisko negocjacyjne. Tymczasem w interesie Rosji jest storpedowanie tych rozmów.
Niezwykle ważną decyzją Trumpa, podjętą w czasie pobytu w Arabii Saudyjskiej, było zniesienie sankcji nałożonych na Syrię oraz zapowiedź normalizacji relacji z tym krajem. Towarzyszyło temu spotkanie z prezydentem Syrii Ahmedem asz-Szarą i historyczne zdjęcie Trumpa i Szary w towarzystwie MBS-a. Wskazuje to również na Arabię Saudyjską jako głównego rozgrywającego, choć zarówno Katar (który nieprzerwanie wspierał Hayat Tahrir asz-Szam przeciwko Assadowi) jak i Turcja, są również w grze. Plan wydaje się taki, że Arabia Saudyjska, Katar, a także ZEA i inne bogate państwa arabskie zainwestują w odbudowę Syrii, tureckie firmy będą dostawać kontrakty, a finansowanie będzie szło przez libańskie banki. Dalsza polityka USA wobec Syrii zależy jednak od tego jak Szaraa odpowie na oczekiwania Trumpa, które dotyczą m.in. usunięcia zagranicznych dżihadystów z władz syryjskich, przejęcia odpowiedzialności za więźniów ISIS przetrzymywanych przez Kurdów w Syrii Północno-Wschodniej, a także przystąpienia do Porozumień Abrahamowych.
Ruch Trumpa daje nadzieję Syrii ale nie jest pozbawiony istotnego ryzyka i dlatego spotkał się ze sporą krytyką w USA. Wciąż nie wiadomo czy przemiana Szary z dżihadysty w męża stanu jest autentyczna, a jeśli nawet jest to czy jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwo mniejszościom etno-religijnym (Druzom, alawitom i chrześcijanom). Ostatnie incydenty pokazują, że wciąż jest to niepewne, a zupełną niewiadomą jest przyszły ustrój Syrii, którym wciąż może okazać się religijny totalitaryzm. Również implementacja porozumienia z Kurdami pozostaje niepewna. Deklaracja PKK o samorozwiązaniu wprawdzie stwarza nadzieję, że Turcja nie przeszkodzi w procesie pokojowej stabilizacji i nie zaatakuje syryjskich Kurdów, ale sama implementacja decyzji PKK też może rozbić się o kilka raf. Otwartym pozostaje też pytanie o to czy Izrael zmieni swój stosunek do Szary i zaprzestanie ataków na terytorium Syrii. Wiadomym jest, że izraelskie służby od dawna mają kanały dostępu do HTS, gdyż po cichu wspierały tę dżihadystyczną formację w czasie jej wojny z Assadem.
shooter01
Jesliby mu to sie w wiekszosci udalo plus Zlota Kopula plus lot na Ksiezyc plus zlikwidowac deficyt handlowy, to moze byc uwazany za jednego z najlepszych prezydentow USA.
PszemcioPL
W sumie to ile PL płaci jankesom za broń itp to śmiesznie żałosne sumy przy tym co wydają Arabowie... Ech... źle to wróży dla PL, bo wystarczy, że ru zaoferują super deal i 500 miliardów usd inwestycji w usa (kilka lat ciułania dla kremla) i trump odda im Polskę tak jak wystawił wydawałoby się nietykalny IL....
Eee tam
Polska nie jest w stanie sama przekazać Trumpowi 1 bln USD za ochronę ale UE już tak