Trump wyrusza na Bliski Wschód

Prezydent USA Donald Trump rozpoczyna dziś trzydniową podróż po Bliskim Wschodzie. Odwiedzi Arabię Saudyjską, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Według zapowiedzi wizyta ma się skupiać na kwestiach bezpieczeństwa i polityki regionalnej.
Amerykański prezydent we wtorek spotka się w stolicy Arabii Saudyjskiej z faktycznym władcą tego państwa, następcą tronu Mohammedem bin Salmanem. W środę ma wziąć udział w szczycie przywódców państw arabskich w Rijadzie. Według mediów arabskich w spotkaniu będą uczestniczyć m.in. prezydenci Libanu, Autonomii Palestyńskiej i Syrii: Joseph Aoun, Mahmud Abbas i Ahmed al-Szara.
Z Arabii Saudyjskiej Trump ma polecieć w środę do Kataru, by w czwartek zakończyć podróż w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Prezydent USA ogłosił w poniedziałek, że rozważa udanie się do tureckiego Stambułu, gdzie w czwartek ma dojść do ukraińsko-rosyjskich negocjacji pokojowych. Swoją obecność zapowiedział już prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Nie jest jasne, czy pojawi się tam rosyjski przywódca Władimir Putin.
Trzy arabskie monarchie, które odwiedzi Trump, należą do najbogatszych państw świata dzięki bogatym zasobom ropy i gazu, a zarazem są kluczowymi sojusznikami USA w regionie. Państwa arabskie były w centrum zainteresowania Trumpa już w czasie jego pierwszej kadencji, gdy udało mu się m.in. doprowadzić do tzw. Porozumień Abrahamowych, w ramach których Izrael nawiązał relacje dyplomatyczne ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem i Marokiem. Większość państw arabskich i muzułmańskich nie uznaje Izraela i nie utrzymuje z nim oficjalnych stosunków dyplomatycznych.
W 2017 r. Trump odbył pierwszą podróż zagraniczną jako prezydent USA również na Bliski Wschód. „Osiem lat później prezydent Trump powróci, by podkreślić swoją stałą wizję dumnego, dostatniego i odnoszącego sukcesy Bliskiego Wschodu, którego państwa współpracują z USA, a ekstremizm jest pokonywany na rzecz handlu i wymiany kulturalnej” - powiedziała rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt, określając podróż jako „historyczny powrót na Bliski Wschód”.
Trump od dawna zapowiadał, że chciałby rozszerzyć Porozumienia Abrahamowe na kolejne państwa, przede wszystkim na Arabię Saudyjską. W sprawie toczyły się zaawansowane negocjacje, ale na przeszkodzie znormalizowaniu relacji z Izraelem stoi sprawa państwowości Palestyny. Władze saudyjskie konsekwentnie powtarzają, że warunkiem umowy musi być perspektywa utworzenia niepodległej Palestyny, na co nie zgadzają się obecne władze Izraela.
Od dawna zapowiadane są też ogromne kontrakty między USA a Arabią Saudyjską. W styczniu Salman ogłosił, że Arabia Saudyjska ma zamiar zainwestować w amerykańską gospodarkę 600 mld dolarów w ciągu czterech lat. Trump już zapowiedział, że chciałby, by ta kwota wzrosła do biliona dolarów.
Agencja Reutera napisała w kwietniu, że USA są gotowe zaoferować Saudom sprzedaż broni za 100 mld dolarów. Pakiet ma obejmować m.in. samoloty transportowe C-130, drony uderzeniowe MQ-9B, radary i pociski. Trump ma rozmawiać również o kontrakcie na myśliwce F-35, o których zakup od dawna zabiega Rijad.
Zapowiadana jest również duża umowa o inwestycjach w saudyjski sektor energetyki nuklearnej. W zeszłym tygodniu media poinformowały, że administracja Trumpa nie uzależnia już przyznania tego kontraktu od unormowania przez Arabię Saudyjską relacji z Izraelem. Był to warunek poprzedniego prezydenta USA Joe Bidena. W Izraelu wiadomość przyjęto z niepokojem. Kontrakty między USA a Arabią Saudyjską mają być też elementem szerszego porozumienia o współpracy obronnej między obu państwami.
Zjednoczone Emiraty Arabskie ogłosiły w marcu 10-letni program inwestycji w amerykańską gospodarkę warty 1,4 biliona dolarów. Inwestycje mają skupiać się na sektorach wysokiej technologii, w tym sztucznej inteligencji, energetyki i półprzewodników. ZEA mają ambicję stać się wiodącą gospodarką w zakresie sztucznej inteligencji i liczą na zniesienie amerykańskich ograniczeń eksportowych dotyczących zaawansowanych technologii.
Katar, do którego Trump uda się w dalszej kolejności, jest kluczowym sojusznikiem USA w regionie. Znajduje się tam największa na Bliskim Wschodzie baza amerykańskich wojsk. Doha pośredniczy też w negocjacjach dotyczących zakończenia wojny Izraela z Hamasem w Strefie Gazy. Oczekuje się, że Trump podczas podróży poruszy temat zniesienia sankcji nałożonych na Syrię za czasów reżimu Asadów, który w grudniu ub.r. został obalony przez nowe władze.
Kolejnym ważnym punktem polityki regionalnej jest sprawa trwających negocjacji z Iranem w sprawie porozumienia nuklearnego. Dotąd odbyły się cztery rundy rozmów. Waszyngton dąży do ograniczenia irańskiego programu jądrowego i zagwarantowania, że Teheran nie wejdzie w posiadanie broni atomowej. Iran podkreśla, że porozumienie nie może ograniczać jego możliwości wzbogacania uranu, czemu sprzeciwiają się USA i Izrael. Trump kilkakrotnie groził, że jeżeli rozmowy nie przyniosą skutku, USA mogą zaatakować Iran.
Komentatorzy zwracają uwagę, że na trasie podróży nie ma Izraela. W ostatnich dniach pojawiło się coraz więcej doniesień o rosnącym napięciu między administracją Trumpa a rządem Benjamina Netanjahu. USA są najważniejszym sojusznikiem Izraela. Według mediów Trump jest rozczarowany nieugiętą postawą Netanjahu w sprawie zakończenia wojny w Strefie Gazy. Dziennik „Haarec” napisał za źródłami, że amerykańska dyplomacja miała naciskać na władze w Jerozolimie w sprawie zawarcia rozejmu przed wizytą Trumpa, grożąc, że jeśli tak się nie stanie, „Izrael będzie pozostawiony samemu sobie”.
Izrael wznowił 18 marca wojnę po blisko dwumiesięcznym zawieszeniu broni, by zmusić Hamas do uwolnienia kolejnych zakładników i przyjęcia izraelskich warunków rozejmu. Palestyńskie ugrupowanie twierdzi, że jest otwarte na porozumienie, ale musi ono gwarantować zakończenie wojny. Izrael się temu sprzeciwia, gdyż nie zapewniłoby to rozbrojenia Hamasu i odsunięcia go od władzy w Strefie Gazy.
W poniedziałek Hamas uwolnił ostatniego żyjącego zakładnika z amerykańskim obywatelstwem, Edana Alexandra, jako gest dobrej woli wobec Trumpa.
Jan z Krakowa
Bardzo konkretny i obiektywny artykuł - wypada podziękować, Za prezydenta Ronalda Reagana AS również była sojusznikiem USA, ostatnio Biden popsuł te stosunki -- dość niekonsekwentie. Natomiast polityka Prezydenta Trumpa jest tutaj konsekwentna, racjonalna i stanowi kontynuację. No i skala tych inwestycji w USA (a nie np. we Francji czy BRD, ani nie w Chinach - choć być może Chiny nie potrzebują takich inwestycji)), a jeszcze eksport amer. uzbrojenia. Same korzyści dla USA. W dodatku są to wrogowie Iranu. Gdyby ta polityka była inna -- to byłby sens wtedy ją krytykować. Oczywiście podając fakty.
kopacz033
Prawdopodobienstwem jest to ze raczej napewno nigdy nikt nie przegoni USA w kwesti tewchnologii kosmiczne, lotniczej przynajmniej przez 2 dekady . F35 teraz to kazdy kraj bedzie kupowal , f16 pojdzie w odstawke w przeciagu 2 badz 3 lat. to juz bedzie koniec projektu . Jak wyjdzie f47 do sluzby pod koniec tego roku to samo powoli stanie sie z f15. F22 dobrze ze zostaje bo bedzie ono przydatna konstrukcja na najblizsze 5lat pozniej bedzie pewnie tez wycofane i f47 go zastapi . To dopiero jest konstrukcja . Szkoda ze Polska nie jest mocarstwem technologicznym . No coz
kopacz033
F16 odchodzi powoli na bok. Daja na sprzedaz f35 ale nie ze wszystkim technologiami koleg0,. Usa juz pracuja nad mysliwcem 7 generacji polaczonej jako bombowiec - mysliwiec ze sztuczna inteligencja i wiele innych czynnikow bedzie wplywalo na jej rozwoj i bedzie w pelni autonomiczny i bez obnecnosci pilota czyli bedzie dzialal jak dron i sztuczna inteligencja bedzie wszystkie misje wypelniala za zgoda prezydenta USA i dowodztwa US Army. Plany sa juz w fazie konstrukcyjnej i zejdzie kilka lat zaniim wyjdzie na swiatlo dzienne. Amewrykanie sa do przodu z technologia mysliwcow, bombowcow i sztuczna inteligencja. F35 to mlyn na wode kolego . F16, Fa18 czy f16 pojdzie w odsiecz szybciej niz myslicie
Monkey
F-35 dla Saudów? Ciekawe, bo po Trumpie można spodziewać się niemal wszystkiego.