Reklama

Geopolityka

Ponad trzy tygodnie agresji Rosji na Ukrainę - kluczowe wnioski polityczne [OPINIA]

Władimir Putin podejmując decyzję o agresji na Ukrainę rozpoczął konflikt, który możemy śmiało określić jego „wojną życia”. Przejmując kontrolę nad polityką Białorusi oraz właśnie przede wszystkim Ukrainy miały wreszcie ziścić się jego i jego administracji neoimperialne założenia de facto całej prezydentury. Podkreślając przy tym również zdolność do wymuszenia na całym świecie siłowych zmian granic oraz ukazując efektywność jednego z filarów putinowskiej Rosji czyli sił zbrojnych oraz aparatu bezpieczeństwa. Jednakże, zbrojna agresja na suwerenną Ukrainę okazuje się być nie tyle finalnym tryumfem Putina, co raczej pułapką. Stąd też, tak trudne jest obecnie ustalenie poziomu zaangażowania emocjonalnego, co by nie mówić starzejącego się przywódcy Rosji, szczególnie w prowadzone działania zbrojne. Wobec czego, cały czas borykamy się z podstawowym pytaniem co może zakończyć wojnę. Albowiem, wszystkie drogi obecnej tragedii w środku Europy prowadzą do jednego człowieka – Władimira Putina i jego najbliższych urzędników oraz doradców.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Minęły już ponad trzy tygodnie inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Przy czym, istnieje niejako zgodność co do oceny działań politycznych i wojskowych Rosji w pierwszych godzinach i dniach ataku. Jednocześnie, można swobodnie założyć, że atakujący ewidentnie nie przewidywali takiego rozwoju konfliktu, z jakim mamy obecnie do czynienia. Stąd dość skomplikowana sytuacja logistyczna, kadrowa, sprzętowa i przede wszystkim planistyczno-polityczna strony rosyjskiej. Rosjanie, można śmiało stwierdzić, planowali szybkie działania, mające w sposób kinetyczny obezwładnić zaatakowane państwo i zagwarantować sobie finalnie sukces polityczno-wojskowy. Czyli przejąć kontrolę nad systemem rządów w Ukrainie, a także doprowadzić do zupełnego pozbawienia sił zbrojnych Ukrainy oraz innych służb możliwości efektywnego, suwerennego działania.

Czytaj też

Zostało to wyrażone w dwóch propagandowych zwrotach retorycznych, stosowanych nader często przez polityków, wojsko i media w Rosji. Mowa dokładnie o „denazyfikacji" – słowo klucz oznaczający obalenie niesprzyjającej Rosji władzy w jakimś państwie; oraz „demilitaryzacji" – analogiczny eufemizm, oznaczający pozbawienie zdolności obronnych jakieś inne państwo). Tak czy inaczej, jest to wojna życia Władimira Putina i stąd coraz trudniejsze jest przewidzenie jej efektów końcowych oraz podjętych przez Kreml działań, nie tylko wobec napadniętej Ukrainy, ale i innych państw. Racjonalność działań Kremla zniknęła już dawno, w momencie, gdy po pierwszych niepowodzeniach militarnych postawiono na długotrwałe zaangażowanie wojskowe, nawet powyżej wykorzystania 100 proc. sił przewidzianych pierwotnie do działań bojowych.

Reklama

Musimy uznać, że całość zakładanej rosyjskiej operacji wojskowej-wywiadowczej, zgodnie z obserwowanymi w pierwszych godzinach i dniach działaniami, miała odbywać się przy relatywnie niskich kosztach politycznych, wojskowych, ale również ekonomicznych dla Rosji. Miano uzyskać przewagę faktów dokonanych zarówno nad społeczeństwem ukraińskim, jak i społecznością międzynarodową. Co więcej, szykowano się raczej na tryumf niż długotrwałą walkę, jeśli weźmie się pod uwagę przygotowanie rosyjskich mediów. Akcentowano przede wszystkim powody interwencji i zapewne szykowane były przekazy o finalnym zwycięstwie Władimira Putina. Stąd obecne niejako rozdwojenie kierunków narracji w propagandzie Kremla.

Obserwujmy nadal, najprawdopodobniej zakładane wcześniej, wyciszenie płaszczyzny operacyjnej i taktycznej i koncentrowanie się na celach strategicznych, głównie politycznych. Lecz coraz częściej, także rosyjska propaganda musi odnosić się do znacznych strat osobowych (zabici, rani, wzięci do niewoli – według strony ukraińskiej samych zabitych ma być już po stronie Rosji ponad 14 tys.) i stara się mobilizować przekazy jedności. Temu miała służyć chociażby wielce groteskowa inscenizacja wiecu na stadionie Łużniki z udziałem Władimira Putina. Odwołując się do mobilizacji narodu w chwili wojny, niemalże na równi z hasłami „wielkiej wojny ojczyźnianej".

Co ciekawe, analogicznie do Sowietów również obecni władcy Kremla w chwili największych strat i obniżenia morale wojsk sięgają po narzędziową rolę rosyjskiej cerkwi. Jest to o tyle łatwe, że większość decydentów cerkwi ma niejako podwójne afiliacje – religijną oraz służb państwowych, w tym specjalnych. Widać jednak rozdźwięk – czy mówić o operacji militarnej, która postępuje zgodnie z założeniami i wręcz zachodnią, technokratyczną skutecznością (podawanie suchych komunikatów o rażonych obiektach ukraińskich, zniszczonym sprzęcie, etc.); czy mówić o potrzebie jedności i solidarności z siłami zbrojnymi w ciężkich czasach, gdy wymagana jest wręcz ogólnorosyjska mobilizacja.

Czytaj też

Finalnie, właśnie po już trzech tygodniach walk we wszystkich płaszczyznach (politycznej, wojskowej, wywiadowczej i międzynarodowej) plany strategiczne Kremla zostały w sposób znaczący naruszone lub nawet powstrzymane. Zacznijmy od elementu politycznego jakim było zarówno pozbawienie legitymizacji władz w Kijowie oraz ich zastąpienie politykami prorosyjskimi lub podatnymi na formę zastraszenia ze strony Rosji (cel niejako operacyjny), przy wywarciu presji na społeczność międzynarodową uwzględniającą zbudowanie czegoś w rodzaju niepodważalnej strefy wpływów Kremla (cel strategiczny). W obu kwestiach, po pierwszych godzinach walk, a tym bardziej po tygodniach Rosjanie nie osiągają zamierzonych celów. Zauważmy chociażby stosunek do NATO i UE, który był wręcz pogardliwy we wstępie działań. Obecnie mowa jest raczej o próbach zastraszenia Zachodu, a nie utrzymywaniu tez o jego permanentnej słabości czy niemożliwym do zniwelowania podziale. Na Kremlu zakładano zapewne możliwość wystąpienia mniejszej grupy sankcji, o uciążliwości oraz wpływie porównywalnym jednak z okresem po 2014 r.

Rosyjski BMD-2 zniszczony na jednej z ulic Irpienia (ukr. Ірпінь), podobnie jak BMP-2 Wojsk Lądowych, wozy tego typu są wrażliwe na ogień środków ogniowych piechoty.
Rosyjski BMD-2 zniszczony na jednej z ulic Irpienia (ukr. Ірпінь), podobnie jak BMP-2 Wojsk Lądowych, wozy tego typu są wrażliwe na ogień środków ogniowych piechoty.
Autor. UAWeaponsTracker/Twitter

Stąd zapewne, takie wręcz systemowe nieprzygotowanie szczególnej grupy wpływowej rosyjskiej oligarchii polityczno-ekonomicznej. Na czele z Romanem Abramowiczem, który przecież z własnym zachodnim klubem piłkarskim miał być symbolem wpływów rosyjskich. Nie mówiąc o sugestiach dotyczących wręcz nacjonalizacji zasobów firm uciekających z Rosji. Wojna przeciw Ukrainie, miała być prowadzona niejako poza własnym środowiskiem polityczno-społeczno-ekonomicznym. Zapewne uznano również, że państwa NATO i nie tylko one, nie zdecydują się na szybkie i zmasowane kontynuowanie pomocy wojskowej stronie ukraińskiej po pierwszych atakach. Możliwe, iż na Kremlu rzeczywiście zakładano, że dojdzie do form symbolicznego wsparcia. Coś w stylu przekazania przez Niemcy partii hełmów wojskowych, które dość długo zmierzały do deklarowanego odbiorcy. Lecz Rosjanie nie przewidywali, że do strony ukraińskiej zacznie płynąć cały strumień cennego uzbrojenia, także po rozpoczęciu walk. Sugeruje to fakt, że nie widzimy systematycznego i zmasowanego oddziaływania militarnego sił rosyjskich – począwszy od pierwszych dni walk, na najbardziej prawdopodobne węzły transportowe. Tak, aby paraliżować zaplecze niezbędne dla dostaw, a także zastraszyć państwa wspomagające wysiłek wojenny obrońców Ukrainy.

Trzeba stwierdzić wprost, że strona rosyjska najprawdopodobniej działała (pytanie czy działa nadal) na bazie błędnych lub źle interpretowanych przesłanek wywiadowczych. Jest to tym samym bezsprzecznie największa dotychczasowa katastrofa rosyjskich służb specjalnych w okresie rządów ekipy Putina. Nie da się bowiem ukryć, że u podstaw osiągnięcia celów politycznych – paraliż władz, nacisk na władze, eliminacja fizyczna liderów politycznych państwa zaatakowanego, leży zawsze kwestia penetracji wywiadowczej oraz niezbędnej analizy wywiadowczej na potrzeby procesów decyzyjnych. Nie da się również ukryć, że mówimy o elemencie aktywności państwa, który jest niezbędny do skutecznego przeprowadzenia skomplikowanych tajnych operacji z użyciem własnych sił operacji specjalnych, funkcjonariuszy wywiadu lub(i) oddziałów najemników (np. z Grupy Wagnera).

Nie dostarczając dobrych danych wywiadowczych np. o ukraińskich zdolnościach kontrwywiadowczych niemożliwe było chociażby zbudowanie czegoś w rodzaju tzw. piątej kolumny w miastach ukraińskich. W dodatku, zauważmy, że dokonano błędnej oceny lub błędnego przekazania ocen do czynników dowódczych i decyzyjnych jeśli chodzi o morale wojsk ukraińskich, ich dyslokację, możliwości operacyjne, zaplecze, etc. Uniemożliwiając w pierwszych godzinach, tego swoistego rosyjskiego „szoku i przerażenia", uzyskania przewag chociażby w sferze neutralizacji głównych aktywów ukraińskiego systemu C5ISTAR.

Czytaj też

Do dziś utrzymany jest kluczowy element dowodzenia i kontroli walczących wojsk ukraińskich. Zaś wręcz przeciwnie to Rosjanie mają problemy w swoim C5ISTAR. Tracąc chociażby w walkach kolejnych wysokich rangą oficerów, itp. Rosjanie nie sparaliżowali zdolności Ukrainy w zakresie łączności, komunikacji, domeny cyber, etc. Chociaż przez lata pozycjonowali swoje zdolności w tym zakresie jako najbardziej zaawansowane, nawet względem potencjałów państw natowskich. Można zasugerować, co pewnie zostanie dopiero odpowiednio sprawdzone po zakończeniu walk, że właśnie tego rodzaju mankamenty kooperacji wywiadu i wojska były decydujące w pierwszych godzinach. Co więcej, do dnia dzisiejszego, strona ukraińska utrzymuje również efektywne możliwości zbierania i potwierdzania danych o przeciwniku.

Co też może sugerować, że nie doprowadzono do rozbicia osłony kontrwywiadowczej czy też możliwości wywiadu (szczególnie płytkiego). Wręcz przeciwnie, Ukraina informuje i publikuje dowody, że rosyjskie próby działań za liniami frontu są skutecznie paraliżowane. Zaś własne wojska dysponują ważnymi informacjami wywiadowczymi, pozwalającymi chociażby na skuteczne atakowanie baz, w tym np. lotniczych na terenach okupowanych. Należy to łączyć oczywiście z możliwością pracy wywiadowczej w warunkach konfliktu zbrojnego, ale również ze współpracą sił zbrojnych i wywiadu, zapewne przede wszystkim jeśli chodzi o aktywność sił operacji specjalnych i jednostek rozpoznawczych. Jak również dołączyć do tego korzystanie ze zbudowanych przed wojną zaufania i kanałów komunikacji z zachodnią wspólnotą wywiadowczą.

Czytaj też

Obserwując toczoną wojnę jedynie przez pryzmat statystyk sprzętowych, nie można również pominąć innego ważnego faktu, który mógł zaważyć na biegu wydarzeń. Jak można zauważyć po okresie walk Rosjanie nie mieli przygotowanych efektywnych i znanych liderów społeczno-politycznych. Liderów, których należało fizycznie wstawić lub tylko propagandowo ogłosić w miejsce wyeliminowanych polityków ukraińskich, wybranych przez samych Ukraińców. Można też przyjąć, że w związku ze zbyt dużym zaufaniem do własnego potencjału wojskowego nie zostały aktywowane pro-rosyjskie zasoby ludzkie, które miały być aktywem niezbędnym do przeprowadzenia strategicznej operacji psychologicznej.

W końcu, można śmiało zakładać, że kwestia masowej inkorporacji zbrojnej terytorium całej Ukrainy lub jej znaczącej części wymagała całej grupy politycznych pośredników względem Kremla. Słabość w tym zakresie widać chociażby przy próbie siłowego osadzenia dość groteskowej postaci jaką jest Galina Danilczenko w Melitpolu. Mowa więc o zdecydowanie mniejszej miejscowości niż Kijów, Charków czy Odessa, a i tak trudno ocenić za sukces polityki rosyjskiej jej zaaktywizowanie. Stąd trudno, trzeba powtórzyć to raz jeszcze, ocenić na dziś czy w skali ogólnokrajowej istniał odpowiedni zasób silnych osobowości na wypadek zajęcia Kijowa w pierwszych godzinach inwazji, czy raczej bazowano na próbie instalacji (reaktywacji) w stolicy kogoś pokroju Wiktora Janukowycza.

Czytaj też

Jedno jest przy tym pewne, ukraińskiemu kontrwywiadowi i wywiadowi udało się zneutralizowanie tego rodzaju zapędów społeczno-politycznych Kremla. Szczególnie w najbardziej kluczowych dniach inwazji, a więc w pierwszym tygodniu agresji na Ukrainę. Świadczyć o tym może nie tylko brak wyłonienia się silnych liderów prokremlowskich, nawet w przestrzeni propagandy rosyjskiej ukierunkowanej na Ukraińców, ale również neutralizacja grup terrorystycznych, dywersyjnych i sabotażowych. Zostały one w znacznym stopniu obezwładnione chociażby w kluczowym dla powodzenia rosyjskiej agresji Kijowie. Nie doszło również do skutecznego ataku na kluczowych przedstawicieli administracji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Należy zauważyć i podkreślić, że pierwsze godziny wręcz wzmocniły jego pozycję personalną jako symbolu oporu. Rosjanom nie udało się nawet odizolowanie prezydenta Zełenskiego od kontaktów ze światem zewnętrznym, a nawet zaistniała sytuacja oficjalnego spotkania z liderami innych państw, w tym Polski w broniącym się kraju. Liderzy polityczni Ukrainy nie zostali zmuszeni również do ewakuacji ze stolicy państwa (czy też kraju), która co najważniejsze nadal nie znajduje się w okrążeniu sił rosyjskich.

Czyli nie doszło do delegitymizacji władztwa nad terytorium Ukrainy, nie przecięto terytorium na dwie części, nie mówiąc już o możliwości efektywnego, przynajmniej zneutralizowania postaw obronnych większości obywateli Ukrainy. Trzeba założyć, że doszło do złej oceny postaw społeczeństwa, wojska, a także elit politycznych zaatakowanego kraju. Stąd, niezależnie od debat nad postawą FSB, SWR, GU/GRU i tak rosyjskie służby są otwarcie odpowiedzialne za niepowodzenia pierwszej fazy kampanii. Dziś to Ukraina przejmuje w tym zakresie zdolność do działań nie tylko osłonowych, defensywnych, ale przede wszystkim ofensywnych. Stąd tak skuteczna operacja psychologiczna wymierzona w rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie i nie tylko w nich. Analogicznie jeśli chodzi o zdolności do działań w domenie informacyjnej. Jeśli więc mowa o kontrofensywie lub kontrofensywach o znaczeniu operacyjnym lub nawet strategicznym, to widzimy je w przestrzeniach wywiadowczych, kontrwywiadowczych, informacyjnych i być może cyber (gdy weźmie się pod uwagę wsparcie międzynarodowe strony ukraińskiej).

Innym elementem, który już teraz wyłania się z oceny pierwszych dni agresji rosyjskiej na Ukrainę jest postawa samych sił zbrojnych. Zarówno rosyjskich jak i ukraińskich. Rosjanie ewidentnie nie przygotowali się na wypadek braku realizacji pierwszej koncepcji działań wymierzonych w Ukrainę. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być oczywiście poziom dowodzenia, ale też wieloletnie przenikanie się negatywnych trendów społecznych i politycznych właśnie z wojskiem. Mowa w pierwszej kolejności o korupcji, ale też nepotyzmie, rywalizacji o wpływy różnych koterii polityczno-wojskowych. Trzeba zakładać także negatywny efekt własnej propagandy, szczególnie względem indoktrynowanych nią zwykłych żołnierzy oraz ich rodzin. Zauważmy bowiem, że główny przekaz rosyjskich mediów skoncentrował się na, jak to twierdził Kreml, oswobodzeniu „uciskanego bratniego narodu" od wąskiej grupy „faszystów".

Zakładając, że żołnierze w dodatku nie idą na wojnę, nie będą uczestniczyli w pełnoskalowym konflikcie zbrojnym, a raczej będą walczyli z izolowanymi punktami oporu. Stąd, przy pierwszych stratach taka, a nie inna postawa części żołnierzy rosyjskich. Zupełnie nieprzygotowanych do podjęcia walki orężnej z nie tylko zdeterminowanymi wojskami ukraińskimi, ale również lepiej znającymi teren, wspieranymi przez ludność lokalną, a także posiadającymi w pewnym procencie know-how charakterystyczne dla wojskowości zachodniej.

Czytaj też

Rosjanom nie sprzyjało również huraoptymistyczne uwypuklanie asymetrii sił walczących, szczególnie jeśli chodzi o przewagi jakościowe w rosyjskim sprzęcie. W końcu jednym ze sztandarowych zabiegów „modernizacyjnych" strony rosyjskiej było masowe przekonywanie o wyższości własnych rozwiązań w zakresie technologii wojskowej nad innymi państwami. Nie można założyć, że oficerowie i przede wszystkim żołnierze rosyjscy byli w większości w stanie trzeźwo odpierać zmasowaną propagandę kremlowską. Szczególnie przy jej nasyceniu, a także czasie trwania, datowanym niejako od inwazji na Gruzję. Nie może więc zaskakiwać, że część żołnierzy nie była przygotowana mentalnie na płynne przejście z fazy ograniczonej operacji bojowej – pokazu siły, do walk o dużym natężeniu, gdzie należało wywalczyć przewagę.

Pewnego rodzaju propagandę sukcesu można również odnotować w przestrzeni również dowódców i planistów. Pauzy strategiczne na dowiezienie środków niezbędnych do prowadzenia walki wskazują na bezalternatywność planów operacyjnych lub niski stopień akceptacji planów alternatywnych, na wypadek efektywnej obrony Ukrainy w pierwszych godzinach. Nie wyciągnięto również odpowiednich wniosków z wojny w Donbasie, gdzie podobne braki odbiły się na walkach z ukraińskimi obrońcami po agresji z 2014 r. Znów też trzeba powrócić do czynnika wywiadowczego i rozpoznania, albowiem on zawiódł i strategicznie na szczeblu państwa, jak i zawodzi w znacznym stopniu jeśli chodzi o np. diagnozę przygotowania taktycznego poszczególnych formacji ukraińskich.

Czytaj też

Należy uznać, że również część rosyjskiej kadry oficerskiej jest nieprzygotowana do współczesnych działań zbrojnych z racji zakamuflowanych problemów szkoleniowych w Rosji. Czym innym jest bowiem głoszenie „wojen nowego typu", przez ludzi pokroju gen. Walerija Gierasimowa, a czym innym jest implementacja ich założeń w sferze poszczególnych jednostek wojskowych i mentalności personelu wojskowego. Trzeba chociażby zauważyć, że w Syrii rotowano oficerami dość regularnie, starając się uzyskać jak najszerszy wymiar szkolenia personelu.

Jednak, były to rotacje nie tylko krótkie, ale i być może mało wnoszące. Zaś manewry i ćwiczenia, choć regularne i o dużej skali, nie musiały nieść ze sobą potrzeb w zakresie pokazywania błędów. Raczej, mogły stanowić przedłużenie rosyjskich form propagandy i sieci zdobywania awansów wśród kadry oficerskiej. Stąd też, efekty symboliczne wielkich manewrów jak Zapad mogły zastąpić niejako podstawową pracę u podstaw. Niwelując przy tym chociażby zmiany sprzętowe, które są obserwowane jednak w rosyjskich siłach zbrojnych (w tym tych nacierających na Ukrainę).

Przykładów być może należy w pierwszej kolejności szukać w lotnictwie (WKS). Szczególnie, że to właśnie słabość uderzeń lotniczych na systemy C4 Ukrainy w pierwszych godzinach mogła być jednym z decydujących czynników powodzenia wszystkich działań lub niepowodzenia. Rosja nie wywalczyła sobie panowania w powietrzu, co więcej straciła najpewniej zasoby ludzkie i sprzętowe o skali zupełnie nieprzewidywalnej przed agresją. Znów rodzą się pytania o odpowiednie rozpoznanie celów uderzeń, planowanie skomplikowanej i złożonej kampanii powietrznej oraz rakietowej, a nawet wyszkolenie pilotów (ilość godzin spędzonych w powietrzu). Dla Rosjan wspomniana wielokrotnie Syria miała być punktem odniesienia i ostatecznym testem modernizacji oraz rozwoju wojska, a stała się być może czynnikiem szkodzącym trzeźwej analizie zasobów własnych i przeciwnika.

Czytaj też

Konkludując refleksje odnoszące się do już ponad trzech tygodni walk musimy uznać, że siły rosyjskie nie uzyskały zakładanych zdobyczy terytorialnych oraz nie zrealizowano celów operacji wywiadowczo-wojskowej mającej pozbawić Ukrainę zdolności do spójnego działania. Jednakże, Rosja nie została pokonana militarnie, a strona ukraińska poniosła również straty wojskowe (nie mówiąc o gigantycznych kosztach ekonomicznych i społecznych rosyjskiej agresji). Wracamy więc do punktu wyjścia, a więc stwierdzenia na ile w swojej „wojnie życia" może sobie pozwolić sobie Putin i jego najbliższe otoczenie. Dziś najprawdopodobniej chodzi już nie tyle o realizację pełnego planu neoimperialnego, a raczej o takie zniszczenie strony ukraińskiej, aby pozostał ślad w jej strukturze społecznej, politycznej i ekonomicznej na lata. Stąd coraz brutalniejsze formy działań zbrojnych, w tym słynne ostrzały artyleryjskie obiektów cywilnych oraz niszczenie mienia i infrastruktury ukraińskiej na terenach już okupowanych. Niezależnie od konsekwencji politycznych, gospodarczych i wojskowych, strona rosyjska zamierza również wyniszczyć już otoczone miasta, na czele z Mariupolem.

Autor. PułkAzow/twitter

Jest to symbol tego, co może stać się z każdym innym większym miastem w przypadku zamknięcia jego okrążenia. Co więcej, przynajmniej w oficjalnych negocjacjach, nie widzimy zmian w postawie Rosji jeśli chodzi o próby wyjścia z konfliktu. Niestety może to sugerować kontynuowanie długotrwałej kampanii, pomimo strat własnych ponoszonych każdego dnia w walkach. Być może stoją za tym motywy obrony systemu rządów w Rosji, który nie może zaakceptować żadnej porażki. Nie da się wykluczyć również czynnika personalnego i emocjonalnego, szczególnie w przypadku Putina. Dla którego zaskoczeniem musi być nie tylko postawa broniących się Ukraińców, ale i większości świata. Niezależnie od tego, trzeba uznać, że stronie ukraińskiej będzie niezmiernie trudno odwrócić sytuacje jedynie bazując na własnym czynniku militarnym. Dlatego oprócz pomocy wojskowej, tak ważną rolę odgrywają m.in. międzynarodowa presja polityczna, ekonomiczna, społeczna i medialna. Bez kombinacji działań ukraińskich i międzynarodowych trudno jest dziś przypuszczać, że Rosja zaakceptuje np. wycofanie się z okupowanych części Ukrainy.

Dla Władimira Putina jego przysłowiowa wojna życia, mająca być zwieńczeniem neoimperialnych utopii zamieniła się już dawno w wojnę o życie. Stąd też, Kreml stał się nad wyraz nieobliczalny w swych działaniach na arenie międzynarodowej, a szczególnie europejskiej. Dlatego na razie raczej nie wolno wysuwać zbyt daleko idących analiz wieszczących klęskę Rosji, ale też jej sukcesy. Ukraina broni się skutecznie i to najważniejszy sygnał dla nas wszystkich, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Zachodu. Lecz do tryumfalnych narracji powinno nam być bardzo daleko. Szczególnie, że zranione potęgi, niczym zwierzęta stają się jeszcze bardziej agresywne. Zaś chociażby narażone na krytykę rosyjskie służby specjalne mogą spróbować w kolejnych dniach przenieść wojnę poza Ukrainę, przede wszystkim do państw wspierających suwerenność Ukrainy.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (8)

  1. Autor Komentarza

    Jedna uwaga: Władymir Putin to nie imperator z Gwiezdnych Wojen, który w magiczny sposób narzuca otoczeniu swoją wolę. To nie jest Wojna Putina, to wojna państwa rosyjskiego. Nawet gdyby dziś Putin zniknął, to zaborczy, zakompleksiony, zakłamany, dziki i nieludzki charakter tego państwa nie zmieni się. To nie obecny władca je takim uczynił, ono takie jest od ponad 300 lat.

    1. gerwazy

      Bardzo słuszne uwagi. Nie powielajcie idiotycznych narracji Niemców i Francuzów.

    2. Paweł69

      Dokładnie tak , wymienienie Putina na Nawalnego nie zmienia nic w imperialistycznym i bandyckim podejściu rosjan do otaczającego ich świata.To jest ruskie DNA , dopiero pozbawienie rosji zaplecza surowcowego przetrąci im kark. Za co zresztą trzymam kciuki, PS jeśli straca syberię na rzecz Chin to dopiero zostanie stworzone monstrum ... jest to perespektywa najbliższych 100 lat ale jakoś nie widzę alternatywy.

  2. AdSumus

    Kiedy wyciągniemy wnioski dla siebie? Kiedy wywalimy większość naszych oficerów. Nie rewolucyjnie, ale beton musi być zwolniony. Najlepiej bez świadczeń emerytalnych. To jest konieczne jeśli chcemy przyśpieszyć modernizację naszej armii. Obawiam się, że obecna partia nie będzie do tego zdolna, sieć wzajemnych powiązań jest zbyt mocna. Zanim zaczniecie mnie hejtować, odpowiedzcie mi co sprawia, że zakup lufy Leoparda dla WITU ma trwać 18 miesięcy? Co mamy czas? Nic się w naszym otoczeniu nie zmieniło?

  3. Sailor

    Czyli krótko reasumując rosyjska armia to paździerz. Ciekawe co na to powiedzą ruskie trolle?

  4. Adam S.

    Nie zgadzam się z tezą, że Rosjanie nie byli przygotowani do wojny. Problem w tym, że oni przygotowywali się do wojny roku 2014. Widać dokładnie te same metody, te same "etapy" działań, które wykorzystywali w roku 2014 na Krymie i w Donbasie. Problem w tym, że w międzyczasie to Ukraina bardzo się zmieniła. Nie wystarczyło zrobić to samo co d Donbasie, tylko "bardziej". Grupy dywersyjne i kadry "piątej kolumny" były zorganizowane ( w samym Kijowie zniszczono ich ponad 100), ale nie miały szansy zadziałać, bo nie udał się etap pierwszy - militarnego opanowania Ukrainy. Były już gotowe oddziały NKWD (rosgwardii), listy aresztowań i mobilne krematoria. Po raz kolejny Ukraina uciekła spod noża, tym razem dzięki ogromnemu wysiłkowi ukraińskiej armii.

  5. bulba

    Zastanawiam sie kiedy wreszcie padnie oficjalna deklaracja że reparacje wojenne o odbudowa Ukrainy zostanie sfinansowana z zablokowanych w zachodnich bankach rezerw Rosji. Już teraz winno się wzmocnić dostawy sprzętu i żywności na Ukrainę a ten wzrost zacząć finansować z rosyjskich pieniędzy.

  6. Buczacza

    I pomyśleć, że ponad 2-tyg temu. wladymir.p zwany również bliednaja mol. Przekonywał że wszystko idzie zgodnie z planem... A to już blisko miesiąc... 2 armia świata. Sukces goni sukces. A to teatr a to szkoła. A już dom spokojnej starości to majstersztyk wojskowości. Tak tutaj podziwianej nie mającej analoga we wszechświecie armii orków. Podziwiam konsekwencję w przypadku lotniska pod Chersoniem. To wyjątkowy sposób prowadzenia operacji militarnej. Tak zdecydowanie na wschodzie tak walczą. Przy okazji kwiat armii rosyjskiej czyli kadyrowcy powrócili do domu ? Zastąpią ich beduini i dzieci...

  7. Ech

    Co do Pokoju - duzo zalezy od panstw zachodnich i to jak "przycisna Ukraine" - zawsze duzo zalezy od sojusznika (U talibow od Pakistanu, w Serbii od postawy Rosji, itp itd) Wiekszoasc artykulu (60%) mi sie podbala. Wyjatkowo u tego autora trafil w wiele punktow.

  8. Strażnik

    Bardzo dobry tekst, przyjemnie się czytało i zawierał dużo wartościowych informacji.

Reklama