Geopolityka
Katar - nie tak "cichy" aktor kryzysu na Bliskim Wschodzie [OPINIA]
Katar pod rządami szejka Tamima bin Hamada Al Thaniego znalazł się w sytuacji, w której teoretycznie może w większym lub mniejszym stopniu bezpośrednio wpływać na obie strony konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Od objęcia władzy 10 lat temu młody szejk za wszelką cenę stara się, aby jego mały, jakkolwiek bardzo bogaty kraj stał się ważnym uczestnikiem globalnej areny politycznej.
Na wstępie należy wskazać, że w większości przypadków nie udawało się Katarowi i jego rządzącym osiągnąć upragnionej pozycji regionalnej i globalnej. I to nawet po sukcesywnej organizacji mistrzostw świata w piłce nożnej (choć krytykowanej na Zachodzie pod wieloma względami, szczególnie jeśli chodzi o stronę etyczną tej międzynarodowej imprezy sportowej), czy kryzysie energetycznym wynikającym z maksymalnego ograniczenia dostaw rosyjskiego gazu do krajów sprzeciwiających się agresywnej polityce Moskwy.
Czytaj też
Obie strony zależne od działań dyplomacji Kataru?
Obecnie, w początkowej fazie konfliktu Katar pozornie mógł wydawać się niezbędnym mediatorem. Po pierwsze i najważniejsze, pomagającym w uwolnieniu zakładników przetrzymywanych przez Hamas. W porozumieniu ze Stanami Zjednoczonymi władze Kataru prowadzą bowiem rozmowy mediacyjne z Hamasem i urzędnikami izraelskimi w sprawie uwolnienia ponad 240 osób, uprowadzonych podczas transgranicznego ataku palestyńskiej grupy terrorystycznej z 7 października. Doha pełniła przy tym także funkcję negocjatora w sprawie bezpiecznego przejazdu Amerykanów, którzy znaleźli się w Gazie oraz otwarcia przejścia granicznego z Egiptem, aby umożliwić transfer pomocy humanitarnej do enklawy objętej izraelską blokadą.
Czytaj też
Zachód (w tym przede wszystkim Stany Zjednoczone) nie powinien jednak pokładać w tym państwie zbyt dużych nadziei, a to wszystko przez wzgląd na niejasną politykę Dohy. Starającej się czerpać korzyści ze współpracy z państwami spoza świata arabskiego, przy jednoczesnym wspieraniu grup terrorystycznych działających na Bliskim Wschodzie i poza nim. Tym samym Katar gości na swoim terytorium islamistyczne grupy terrorystyczne, w tym Hamas, przy jednoczesnym utrzymywaniu biura handlowego Izraela, jak i tysiąca żołnierzy amerykańskich w bazie lotniczej Al Udeid, z której Stany Zjednoczone rutynowo prowadzą operacje w regionie.
Hamas otworzył swoje biuro polityczne w Katarze w 2012 r. Co więcej obecny przywódca grupy terrorystycznej Ismail Haniyeh, jak i jej były lider Khaled Meshaal, mieli niejako regularnie spędzać czas w tym państwie, co spotkało się z krytyką ze strony Kongresu USA. Dwupartyjna grupa 113 amerykańskich deputowanych wysłała 16 października list do prezydenta Joe Bidena, prosząc go o wywarcie presji na kraje wspierające Hamas, w tym przede wszystkim właśnie Katar.
„Powiązania tego kraju z Hamasem… są po prostu nie do przyjęcia” – napisano w liście kongresmenów.
13 października podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Kataru szejkiem Mohammedem Bin Abdulrahmanem al-Thanim, Blinken (Sekretarz Stanu w administracji Joe Bidena) zapytany, czy biuro Hamasu w Doha powinno zostać zamknięte, odpowiedział dwuznacznie, że z Hamasem „nie może już być tak jak zwykle”. Miało to zapewne na celu skrytykowanie pozycji Kataru, ale bez jednoczesnego zniechęcenia go do prowadzenia mediacji ze zwaśnionymi stronami. Stany Zjednoczone, a także wiele innych zachodnich rządów w dalszym ciągu zabiegają o względy Kataru i chwalą jego dyplomację. Po tym, jak 22 października Doha pomogła zapewnić wolność dwóm amerykańskim zakładnikom, Sekretarz Stanu ponownie podziękował tamtejszemu rządowi za odegranie bardzo ważnej roli w ich uwolnieniu.
Czytaj też
W epicentrum kluczowa bliskowschodnia baza wojskowa Stanów Zjednoczonych
Za takim podejściem Waszyngtonu, poza chęcią utrzymania linii mediacyjnej, mogą kryć się także obawy o dalsze funkcjonowanie ogromnej bazy lotniczej Al Udeid, zlokalizowanej w Katarze. Królestwo Arabii Saudyjskiej i Zjednoczone Emiraty Arabskie miały zaproponować przeniesienie amerykańskiej bazy wojskowej do swoich krajów, co wpłynęłoby na równowagę sił w regionie. Szejk al-Thanim bronił jednak stanowiska swojego kraju, twierdząc, że powodem utrzymania biura Hamasu jest „porozumiewanie się i zapewnianie pokoju i spokoju w regionie, a nie rozpoczynanie jakiejkolwiek wojny”. Dodał także, że ważne jest, aby kanały komunikacji pozostały otwarte.
Choć Doha rozważa możliwość ograniczenia dalszej obecności Hamasu po rozwiązaniu kryzysu palestyńsko-izraelskiego i uwolnieniu kilkudziesięciu zakładników porwanych do Gazy, sama wiarygodność tego przesłania jest stosunkowo niska, biorąc pod uwagę ogólne zaangażowanie Kataru w finansowanie grup terrorystycznych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat.
Czytaj też
Hamas nie jest jedyną organizacją islamistyczną, której Katar udzielał przez lata pomocy finansowej. Rządząca Katarem rodzina Al Thani wspierała inicjatora ataków z 11 września 2001 r., Khalida Szejka Mohammeda (KSM). Kiedy FBI przyszło aresztować KSM, informując wcześniej jedynie emira, poszukiwany zniknął w ciągu kilku godzin, co ma świadczyć o zaangażowaniu w sprawę katarskiego władcy.
Innym przykładem jest rola Kataru we wspieraniu działań talibów w Afganistanie. Doha od kilku lat była oskarżana o finansowanie grup terrorystycznych, które osiągnęły swój cel końcowy, przejmując Kabul w sierpniu 2021 roku.. Katar, mimo pośredniego zaangażowania w konflikt, okazał się największym zwycięzcom konfliktu, po tym, jak administracja USA wyraziła wdzięczność za pomoc w przerzuceniu Amerykanów z Afganistanu do Kataru (jakkolwiek będącego siłą napędową dla zaistniałego kryzysu).
Długofalowe katarskie zbliżenie do Hamasu
Katarskie zażyłości z Hamasem sięgają jeszcze 2012 roku, kiedy to w Syrii trwała wojna domowa. Przywódcy tego ugrupowania wystąpili przeciwko syryjskiemu rządowi, po czym schronili się w Katarze, co miało niejako odbyć się za zgodą Stanów Zjednoczonych, jak i za błogosławieństwem ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy. Tym samym, można wysuwać twierdzenie, że Hamas nie tylko zawdzięcza Katarowi udzielenie schronienia, ale także zapewnienie podstawy do planowania i prowadzenia rozmów ze swoimi irańskimi patronami, jak również wielomilionową roczną pomoc zagraniczną, w teorii przeznaczaną dla potrzebujących w Gazie. Nieoficjalnie Doha może stać także za finansowaniem biurokracji, infrastruktury terrorystycznej, w tym rakiet i innej broni z której korzysta Hamas.
Czytaj też
Sytuacja wydaje się analogiczna do obecnego problemu w Gazie. Katar nie tylko gości na swoim terytorium wysokich rangą przedstawicieli Hamasu, ale także wspiera ich finansowo i logistycznie. W tym miejscu należy podkreślić rolę katarskiej stacji telewizyjnej Al-Jazeera, za pośrednictwem której dowódca wojskowy Hamasu Muhammad Deif wypowiedział wojnę Izraelowi rankiem 7 października. Od tego czasu kanał ten nadaje wszystkie przesłania Hamasu, a arabska wersja Al-Jazeery stała się czymś w rodzaju megafonu dla jego wiadomości płynących do świata arabskiego, już i tak głęboko poruszonego tragedią rozgrywającą się w Gazie. Co więcej, reporterzy stacji, którzy krążą po całym Izraelu z izraelskimi przepustkami prasowymi, mogą prowadzić działalność szpiegowską, co jest trudne do zweryfikowania, ponieważ wszelkie wiadomości mogą celowo przybierać formę reportaży wysyłanych następnie dowódcom Hamasu.
Podejście Izraela do tej kwestii wydaje się nieoczywiste. Rząd izraelski ze względów prawnych był w stanie zakazać Al-Jazeerze prowadzenia działalności w Izraelu podczas tej wojny, ale Netanjahu zablokował to posunięcie. Wydaje się przy tym także, że stara się on chronić pozycję Kataru jako mediatora w sporze, pomimo licznych niejasności i oskarżeń kierowanych pod adresem Dohy. Najprawdopodobniej izraelski premier obawia się, że jeśli zdecyduje się wystąpić przeciwko Katarowi, będzie musiał zmierzyć się z pytaniami o swoją wcześniejszą zgodę na finansowe wsparcie Kataru dla Strefy Gazy.
Czytaj też
Przyszła rola Kataru
Wojna między Izraelem a Hamasem, która rozpoczęła się po ataku terrorystów na południowo-zachodni Izrael 7 października, dała katarskiemu władcy szansę na osiągnięcie pozycji wyższej niż jakikolwiek inny arabski przywódca mógł osiągnąć w przeciągu ostatnich kilkunastu lat. Ma potencjalnie wyjątkową sytuację, w której może pomóc uwolnić ponad 240 zakładników, których tego dnia Hamas i Islamski Dżihad porwali do Gazy.
Choć w ubiegłym tygodniu premier Kataru oświadczył, że negocjacje w sprawie uwolnienia zakładników przetrzymywanych przez Hamas postępują i ma nadzieję, że wkrótce nastąpi przełom, to jednak bliscy porwanych osób domagają się podjęcia szybszych działań. Część z nich domaga się podjęcia odpowiednich kroków także wobec Kataru, który tak naprawdę mógł stać za logistycznym przygotowaniem akcji z 7 października. Nie ma wątpliwości, że Thani sympatyzuje z Palestyną, w tym z działającą tam grupą terrorystyczną. Jego ministerstwo spraw zagranicznych obwiniło Izrael o nadużycia wobec Gazy oraz przedłużanie konfliktu, bez jednoczesnej krytyki działań, których dopuściła się druga strona. Niemniej jednak wpływ Dohy na Hamas może być jedyną nadzieją dla rodzin desperacko pragnących ponownego połączenia się z uprowadzonymi wcześniej osobami.
Czytaj też
Wyścig o mediacje
Warto jednak podkreślić, że Katar nie jest jedynym państwem starającym się udowodnić swoje znaczenie w regionie Bliskiego Wschodu. Doha rywalizuje bowiem o pozycję mediatora z kilkoma innymi aktorami.
Katar stoi obecnie przed największym wyzwaniem związanym z aspiracjami innego potencjalnego mediatora jakim jest Egipt, który także odegrał rolę w uwolnieniu dwóch izraelskich zakładników i pośredniczył kilkukrotnie w sprawie zawieszenia broni między Izraelem a Hamasem w poprzednich konfliktach. Kair z pewnością ma przewagę pod względem lokalizacji wobec ogniska sporu a przy tym mógłby on być pierwszym kierunkiem potencjalnej migracji Palestyńczyków.
Czytaj też
W wyścig o pozycję państwa mediatora włączyła się także i Turcja, która pośredniczy w sporach zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i poza nim. Ankara i tym razem zaproponowała arbitraż, niemniej jednak dopiero wtedy, kiedy obie strony o to poproszą. Erdoğan ma pewną władzę nad Hamasem, którego przywódcy również szukali schronienia w Turcji. Niemniej jednak pomimo pewnych turecko-palestyńskich zażyłości, Arabowie mogą nadal preferować, aby to arabski przywódca odgrywał rolę mediatora w zaistniałym sporze.
Wśród potencjalnych uczestników rozmów wymienia się także Oman, który wydaje się być wiarygodnym i stosunkowo neutralnym partnerem dla Zachodu. Dziesięć lat temu pomógł zbudować podstawy do bezpośrednich rozmów między urzędnikami amerykańskimi i irańskimi, których kulminacją było porozumienie nuklearne między USA a Iranem, co zapewniło mu pozycję sojusznika Zachodu. Nie ma on jednak bezpośredniego wpływu na Hamas w związku z czym jego możliwości mediacyjne są w tym przypadku bardzo ograniczone.
Zaskoczeniem może być natomiast brak wyraźnej reakcji oraz większego zaangażowania ze strony Arabii Saudyjskiej. Może wydawać się, że Rijad stracił pewną wiarygodność jako mediator w oczach Arabów głównie przez to, że w okresie poprzedzającym atak Hamasu, skierował on większość swojej energii dyplomatycznej na normalizację stosunków z Izraelem.
Czytaj też
Naturalne wydaje się także to, że wszyscy inni potencjalni mediatorzy, którzy podpisali Porozumienia Abrahamowe z Izraelem w 2020 roku, zostali wykluczeni z tego wyścigu o wpływy. Tym samym można założyć, że brak alternatyw doprowadził do tego, że to właśnie Katar jest w dalszym ciągu stroną, w której pokładane są największe nadzieje.
Hamas to Katar, a Katar to Hamas?
Izrael i wielu jego zachodnich sojuszników uważa, że Thani wywiera znacznie większy wpływ na Hamas, niż oficjalnie daje do zrozumienia. Prawdopodobnie mógłby skuteczniej wpłynąć na przywódców, aby uwolnili zakładników. Jakkolwiek państwa kolektywnego zachodu niechętnie podchodzą do propozycji wywierania większej presji na Dohę. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę powiązania (zwłaszcza te finansowe) Kataru z grupami terrorystycznymi, można zaryzykować twierdzeniem, że osłabienie gospodarki tego państwa wpłynie na jednoczesne ograniczenie możliwości bojowych Hamasu, który w zaistniałej sytuacji nie byłby już w stanie zapewnić sobie tak dużych nakładów pieniężnych jakie uzyskiwał do tej pory.
bezreklam
240 zakładników ....wielu napewno zginęło od izreskich bomb. To nie są integetnie bomby które nie zabijają cywili dzieci czy zakładników. Kosza równo jak leci
Hmmm.
Dokładnie. Gdy to samo robiaRosjanie na Ukrainie, to mówi się o zezwierzęceniu i okrucieństwie. A tu taki cudowny kraj noblistów...
Rusmongol
Skąd wiesz ze to nie inteligentne bomby? Których bomb używaj Izrael w gazie że tak ochoczo piszesz ze nie sa inteligentne? Wymienisz typy? Rosjanie nie robią tego samego bo Rosji UA nie zaatakowało i nie mordowali im specjalnie cywili i nie brali zakładników jako żywe tarcze. Tutaj zaczął hamas a tam ewidentnie całej wojnie jest winna faszystowska kacapia.
gnagon
Ogólniki i omijanie słowotokiem sedna problemu. To Izraelz USA tworzyli Hamas i to USA naciskało energicznie by Katar zgodził się gościć u siebie władze Hamasu
Davien3
Gnagon skończ kłamac bo Hamas istniał juz w latach 30 XX wieku
xdx
Katar - bank terrorystów , ich przyszłość to zaorać i zrobić pola golfowe. Ah byłbym zapomniał- to najbardziej korupcyjne państwo na świecie. Soviety to przy nich małe dzieci.
Sorien
Ta wojna to jedna wielka pułapka na USA (demokratów) oraz Izrael -kolejności nie jest przypadkowa . To jest walka o serca globalnej opini publicznej