- Wiadomości
Od Incirlik do Londynu – pro-palestyńskie demonstracje z wpływem na politykę?
Do bazy lotniczej Incirlik w Turcji próbował się wedrzeć tłum demonstrantów. To baza wykorzystywana przez amerykańskie i brytyjskie lotnictwo. Nasilają się pro-palestyńskie protesty na świecie. Czy będą miały przełożenie na destabilizację polityki?

Walki o Strefę Gazy wylały się na różne rejony świata pod postacią licznych pro-palestyńskich demonstracji. Są one zlokalizowane także pod strategiczną infrastrukturą Sojuszu Północnoatlantyckiego jaką jest baza w tureckim Incirlik. Waszyngton póki co nie odniósł się do sprawy, ale aby rozgonić tłum pod bazą turecka policja musiała posiłkować się armatkami wodnymi i gazem łzawiącym. Za organizacją protestów stoi IHH – ruch, który odpowiadał za tzw. flotyllę Gazy, która w 2010 przełamywała blokadę palestyńskiej enklawy. Wówczas w szturmie izraelskich komandosów na statki płynące do Gazy zginęło ośmiu Turków oraz Amerykanin. Skończyło się to międzynarodowym skandalem.
Zobacz też
Od 7 października 2023 roku, gdy Hamas rozpoczął ofensywę poza terytorium Strefy Gazy świat spolaryzował się na dwa obozy, gdzie z jednej strony obserwujemy uliczne demonstracje popierające Palestynę, a z drugiej – politykę Izraela. Zwłaszcza w toku bombardowań Strefy Gazy widać odpływ demonstrantów popierających izraelską walkę, a coraz liczniejsze protesty za Palestyną. Żerują na tym radykalne islamistyczne organizacje. Widać także rozdźwięk pomiędzy rządami państw, które wybierają prozachodnią optykę, a inicjatorami protestów, którzy wyprowadzają ludzi na ulice.
Zobacz też
Sąsiadów Izraela ogarnęły pro-palestyńskie protesty. W Egipcie już 11 października doszło do demonstracji w Kairze, gdzie wykrzykiwano antyizraelskie oraz antyamerykańskie hasła. Aresztowano 43 osoby. 20 października już bezpośrednio na granicy ze Strefą Gazy zebrał się tłum demonstrantów. W Jordanii, policja musiała użyć gazu łzawiącego by rozproszyć tłum protestujących, który zebrał się w Ammanie i ruszył na granicę z Zachodnim Brzegiem. Na obszarze Doliny Jordanu zakazano antyizraelskich marszów w obawie o to, że palestyńscy uchodźcy przebywający w Jordanii sforsują granicę i wywołają zbrojne powstanie na Zachodnim Brzegu, w palestyńskiej autonomii. W Libanie, którego południem niepodzielnie rządzi szyicki Hezbollah, przeciwnicy Izraela zebrali się pod flagami tego ruchu. To Hezbollah organizuje wielkie pro-palestyńskie demonstracje i kanalizuje poparcie dla wojny z południowym sąsiadem Libanu. Póki co ma ona wymiar ograniczonych walk pozycyjnych, co można odczytać jako pozorowanie działań Hezbollahu, który nie chce otwartych walk.
🚨Pro-Hamas protesters storm the gates of Incirlik Air Base in Turkey where American service members are positioned including 50 nuclear bombs.
— Diliman Abdulkader (@D_abdulkader) November 5, 2023
Our NATO “ally”. pic.twitter.com/HYk6DptZPI
W reakcji na wezwanie do tzw. „Dnia Gniewu”, borykająca się z problemem politycznego islamizmu Francja utrzymała zakaz demonstracji. Szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Gérald Darmanin zagroził, że takie manifestacje są „zakłócaniem porządku publicznego”. Nie wiele to pomogło, ponieważ w Paryżu doszło do pro-palestyńskiej manifestacji, którą zdławiła policja. Prezydent Emmanuel Macron wezwał publicznie do ochrony żydowskich miejsc kultu i pamięci. Na demonstracji zatrzymano Tahę Bouhafsa, francusko-algierskiego działacza. Podobnie postąpiły niemiecki władze, gdzie zakazano pro-palestyńskich demonstracji. Szefowa MSW Nancy Faeser uznała takie manifestacje jako wsparcie dla Hamasu, którego działalności zakazano, ogłaszając „zakaz wszelkiej działalności Hamasu w Niemczech oraz powiązanej aktywności”. Spowodowało to starcia policji z muzułmańskimi protestantami.
Zobacz też
Jak donosi AP – „od Waszyngtonu przez Mediolan po Paryż dziesiątki tysięcy propalestyńskich demonstrantów maszerowało (…) wzywając do zaprzestania izraelskiego bombardowania Gazy”. Muzułmańskie demonstracje mogą mieć przełożenie na wewnętrzne polityki europejskich państw. Ostrzega przed tym „Politico”. W Anglii, ze stałą 18-punktową przewagą w sondażach, brytyjskiej Partii Pracy wydawało się, że wygra kolejne wybory w 2024 r. Kryzys na Bliskim Wschodzie stwarza jednak jedno z największych wyzwań dla przywódcy laburzystów Keir Starmera. Jego partia jest podzielona co do tego jakie stanowisko zająć w sprawie Strefy Gazy. Jedna trzecia parlamentarzystów Partii Pracy i niektórzy z najważniejszych polityków partii – w tym szkocki przywódca Anas Sarwar, burmistrz Londynu Sadiq Khan i burmistrz Manchesteru Andy Burnham – obecnie publicznie nalegają, aby opowiedzieć się za Palestyną. Starmer, który starał się pozbyć antysemickiego wizerunku partii stawia opór tej frakcji. W ostatnim przemówieniu stwierdził, że zawieszenie broni ośmieli Hamas do przeprowadzenia kolejnego ataku na Izrael. Jak donosi „Politico” członkowie brytyjskiej Partii Pracy żalą się, że gdyby jutro odbyły się wybory to stracą muzułmańskie głosy przez stanowisko swojego lidera. Jak zauważa „Politico” w Niemczech niepokojące jest to, że na demonstracjach pojawiły się symbole tzw. Państwa Islamskiego oraz Al-Kaidy. Jak zauważa wszelako redakcja „Politico”, wszystkie partie lewicowe w Niemczech „a także skrajnie lewicowa partia Linke – poparły uchwałę parlamentu z 10 października, w której wyrażono solidarność z Izraelem i potępiono Hamas”. We Francji, gdzie jest zarówno najliczniejsza diaspora żydowska, jak i muzułmańska w Europie problematyczne stało się stanowisko skrajne lewicy pod przywództwem Jean-Luca Mélenchona, który twierdzi, że Hamasu nie powinno się określać jako organizacji terrorystycznej.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]