Reklama

Geopolityka

Jemen: groźba eskalacji konfliktu po ataku na port lotniczy w Adenie

Zdjęcie ilustracyjne - zwolennicy Huti, fot. Henry Ridgwell (VOA), domena publiczna, commons.wikimedia.org
Zdjęcie ilustracyjne - zwolennicy Huti, fot. Henry Ridgwell (VOA), domena publiczna, commons.wikimedia.org

Po niedawnym uderzeniu rakietowym na port lotniczy w Adenie pojawiają się pytania o odpowiedzialność za atak i przede wszystkim pochodzenie systemów uzbrojenia wykorzystanych do jego przeprowadzenia. Pojawiają się również pytania czy nie doprowadzi on do kolejnej eskalacji przemocy w pogrążonym w konflikcie państwie, zarówno jeśli chodzi o walki z Huti, ale też relacje wśród oficjalnych władz kraju. 

Według premiera Jemenu Maeena Abdulmalika Saeeda uderzenie na port lotniczy w Adenie zostało przeprowadzone za pomocą systemów rakietowych zdolnych do precyzyjnego rażenia konkretnych celów. Obecnie trwa zbieranie części pocisków, tak aby mogły być one przekazane do Arabii Saudyjskiej i Stanów Zjednoczonych w celu dokonania profesjonalnych badań. Przy pomocy zewnętrznych ekspertów, jemeńscy śledczy zamierzą ustalić dokładny typ użytych w ataku pocisków oraz ich pochodzenie. Według władz, kontrolujących południowe części kraju, pociski rakietowe miały uderzyć w samolot na pokładzie którego przylecieli nowi decydenci jemeńscy, a także obiekty infrastruktury portu lotniczego – salon VIP oraz hala odlotów.

Ostatecznie, wszyscy ministrowie nowego rządu przeżyli ostrzał rakietowy, aczkolwiek co najmniej 26 osób poniosło śmierć. Prawie setka innych odniosły obrażenia, w tym również takie, które zagrażają ich życiu, stąd bilans ofiar może być większy ostatecznie. Według jemeńskiego ministra transportu sam port lotniczy w Adenie był unieruchomiony przez niemal cztery dni od ataku i ma rozpocząć ponowne przyjmowanie maszyn cywilnych właśnie w niedzielę. Trzeba również zauważyć, że pojawiły się informacje, iż po uderzeniu rakietowym na port lotniczy, miało dojść do uderzeń za pomocą bezzałogowych statków powietrznych. Celem miały być obiekty rządowe w innej części Adenu – pałac prezydencki Maasheq (pojawiły się informacje, że BSP mógł zostać zestrzelony). Mieszkańcy Adenu mają obawiać się teraz kolejnych uderzeń rakietowych/dronowych na ich miasto, szczególnie wraz z pojawieniem się w nim nowej administracji. 

 Trzeba pamiętać, że obecny rząd jest swoistą próbą pogodzenia różnych stronnictw opozycyjnych względem Huti, które w ostatnim czasie wywołały kryzys na południu. Chodzi oczywiście o podział pomiędzy zwolenników jedności Jemenu na czele z prezydentem Abdu Rabu Hadim oraz separatystów z południa (dążących do odtworzenia formatu państwowości znanego jako Jemen Południowy), przy czym obie strony są wspierane przez konkretne siły zewnętrzne z państw arabskich. Eliminacja rządu w toku ataku na obiekty w Adenie mogła tym samym ponownie zaognić sytuację i utrudnić realizację porozumień politycznych.

Reklama
Link: https://sklep.defence24.pl/produkt/orly-i-rakiety/
Reklama

Władze jemeńskie oskarżyły o atak liderów ruchu Huti/Ansar Allah, który kontroluje znaczną część kraju w tym stołeczną Sannę po ofensywnie z 2014 r. Wskazując, że ich zdaniem tego rodzaju taktyka ataków jest tradycyjna dla Huti, podaje się przy tym chociażby sprawę ostrzału rakietowego bazy sił paramilitarnych w Adenie, która skutkowała dziesiątkami ofiar śmiertelnych. Rzecznik sił zbrojnych Jemenu Abduh Mujalli wskazał, że Huti są obecnie jedną z najgroźniejszych organizacji terrorystycznych działających w regionie Bliskiego Wschodu. Skala zagrożeń, które zdaniem wspomnianego rzecznika, pojawiają się dla bezpieczeństwa regionu ze strony Huti pozycjonuje ich na tym samym poziomie co Al-Kaida czy też tzw. Państwo Islamskie (Da`ish). Przy czym, sami Huti zanegowali oskarżenia wobec nich i odrzucili oskarżenia. Podkreślając, że ich zdaniem za atakiem stoi nieokreślona grupa związana z Arabią Saudyjską.

Uderzenie na obiekty portu lotniczego i administracji rządowej w Adenie ponownie przypominają o możliwości wykorzystania Jemenu za miejsce startu pocisków rakietowych oraz dronów wymierzonych w cele rozrzucone również poza granicami kraju. Już wcześniej, właśnie Jemen oraz Irak były wskazywane przez ekspertów izraelskich za miejsca, które mogą być wykorzystane do eskalacji działań irańskich na Bliskim Wschodzie w ramach działań zastępczych oraz zakamuflowanych. Szczególnie, że Huti od początku uzyskiwali zróżnicowane (w zależności od okresu) wsparcie technologiczne od Teheranu – uzyskując zdolność do rażenia celów poza zasięgiem konwencjonalnej artylerii lufowej i rakietowej. Do symbolu urosła wręcz kwestia ostrzału rakietowego oraz użycia dronów na granicy Jemenu i Arabii Saudyjskiej. Sugeruje się, że do uderzenia na Aden mogły być wykorzystane przynajmniej trzy pociski rakietowe właśnie produkcji irańskiej, które zostały przemycone do Jemenu. Raz po raz, pojawiają się informacje ze strony chociażby US Navy, że na drodze do Jemenu przechwytywana jest broń z Iranu.

Co ciekawe, sam Iran potępił atak na obiekty w Adenie i wezwał do rozwiązań pokojowych opartych na dialogu politycznym stronnictw jemeńskich. Krytykując przy tym obecność zewnętrznych aktorów, wspierających przemoc w kraju – oczywiście wskazując na państwa arabskie na czele z Arabią Saudyjską, które prowadzą tam od 2015 r. swoje operacje wojskowe i wspierają poszczególne stronnictwa polityczne. Co naturalne, nie wspominając przy tym o własnym wsparciu dla Huti. Jednocześnie, po atakach w Adenie samoloty koalicji arabskiej miały rzeczywiście przeprowadzić serię lotniczych uderzeń odwetowych na cele w stolicy Jemenu Sanie, kontrolowanej przez Huti.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama