Reklama

Geopolityka

Inni gracze na Morzu Czerwonym [ANALIZA]

Bliski Wschód, kooperacja amerykańskiej Straży Wybrzeża oraz saudyjskich sił morskich
Amerykański kuter Straży Wybrzeża współpracuje z siłami saudyjskimi w zakresie ćwiczeń Eagle Resolve 23.
Autor. Spc. James Webster, domena publiczna, US CENTCOM

Sytuacja w pobliżu cieśniny Bab al-Mandab nie poprawia się i regularnie dochodzi do ataków ze strony Huti. Kraje Zachodu nie mają pomysłu, jak powstrzymać zagrożenie, a światowy transport został skierowany drogą okrężną przez Przylądek Dobrej Nadziei. Wspierani przez Iran rebelianci są w stanie wystrzeliwać rakiety jeszcze przez wiele miesięcy. Trzeba mieć jednak na uwadze, że oprócz Teheranu, Huti i koalicji pod wodzą USA, jest jeszcze kilku innych graczy zainteresowanych sytuacją w regionie, którzy mogą w każdym momencie zmienić przebieg konfliktu.

Reklama

Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że rywalizacja z Huti nie jest czymś nowym. Podobnie jak z rosyjskimi zakusami na Ukrainę mieliśmy do czynienia w 2014 roku, tak i w regionie Morza Czerwonego rebelianci od lat walczyli z koalicją pod wodzą Arabii Saudyjskiej i nie uznawali zwierzchnictwa władzy Jemenu sprawowanej z Adenu. Obecny konflikt, w którym biorą udział, w mniejszym lub większym stopniu, też takie kraje jak USA, Wielka Brytania, Francja, czy Indie, jest efektem wieloletniego zagrożenia, którego nie wzięto pod uwagę. Huti wykorzystali moment i konflikt, który właśnie trwa między Izraelem i Hamasem, a w tle jest kwestia palestyńska i tzw. rozwiązanie dwupaństwowe.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Iran poprzez wspieranie Huti i eskalowanie ich działań w basenie Morza Czerwonego dywersyfikuje konieczność uwagi Izraela i Stanów Zjednoczonych, które oprócz frontu izraelsko-palestyńskiego muszą obserwować i reagować na eskalacje w cieśninie Bab al-Mandab, na granicy izraelsko-libańskiej, w Syrii czy Iraku, na terytorium których operują milicje spod znaku „Osi Oporu”.

Region

Bardzo ważną rolę odgrywa Arabia Saudyjska. Jednakże, Rijad nie chce po raz kolejny wziąć na siebie ciężaru walki z rebeliantami. Jednocześnie wejście w konflikt z Huti to automatycznie kolejne napięcia z Iranem, w których to poprawę zaangażowane były Chiny. Pomimo zdolności do zareagowania, przy wsparciu koalicji na czele z USA, Saudyjczycy czekają na działania innych.

Czytaj też

Następny gracz z Półwyspu Arabskiego to Zjednoczone Emiraty Arabskie. Emiratczycy mogliby zaangażować swoją flotę, a także skorzystać z licznych portów, do których regularnie zawijają: Aden, Mokha, Moukala, (Jemen), Assab (Erytrea) i Berbera (Somalia). Ponadto Abu Zabi ma możliwość portowania we wszystkich nadmorskich przystaniach wzdłuż wschodniej Afryki; od Egiptu po Mozambik (z pominięciem Dżibuti). Oprócz tego, wykorzystanie stałych baz wojskowych Republiki Francuskiej w Emiratach może być kluczowe przy potencjalnych operacjach przeciwko Hutim.

Nie bez znaczenia byłaby rola Kataru, który bardzo mocno zainwestował w uzbrojenie, z uwagi na organizację Mistrzostwa Świata. Import broni do Kataru wzrósł o 361% w okresie od 2016 do 2020 roku, a w 2021 roku PKB wydawane na zbrojenia to 4,8%. Doha ma potencjał, zwłaszcza przy wykorzystaniu sił powietrznych, ażeby realizować operacje o charakterze ofensywnym. Na ten moment jednak Katar nie chce się angażować.

Czytaj też

Posiadający najsilniejszą marynarkę wojenną ze wszystkich państw kontynentu Egipt nie chce się wejść w konflikt. Pomimo początkowych zysków (z podniesionych cen za przepływ przez Kanał Sueski), w dłuższej perspektywie czasu Kair bardzo duży straci na pomijaniu przez międzynarodowych armatorów szlaku przez Morze Czerwone. Jednakże, Egipt nie zamierza dowodzić działaniami przeciwko Huti. Oprócz tego, wciąż zmaga się z sytuacją w Strefie Gazy oraz z napływem migrantów z Sudanu. Oprócz tego Egipt jest w sytuacji, w której musi kontrolować inne napięcia w Rogu Afryki, a mianowicie działania Etiopii, z którą ma konflikt o tamę na „Niebieskim Nilu” oraz kwestię uznania przez Addis Abebę Somalilandu.

Afryka

Eyrtrea, która jest w pełni prorosyjska, może być partnerem Federacji Rosyjskiej, jeśli ta zdecyduje się na wojskowe zaangażowanie. Korzystając z portu w Assab realnym jest całościowo kontrolować i uczestniczyć w konflikcie na Morzu Czerwonym. Dla Moskwy jest to ważny punkt na mapie, zwłaszcza po utracie szansy na własną bazę wojskową w Somalii. Należy zwrócić uwagę na fakt, że Federacja Rosyjska zdecydowanie potępia działania koalicji pod przewodnictwem USA aniżeli ataki Huti.

W kontekście Mogadiszu trzeba się odnieść do nacisków ze strony Etiopii, która chce korzystać z portu położonego w Somalilandzie. Co kluczowe, Somalia nie uznaje tej islamskiej republiki i nie zamierza odpuścić (mając poparcie Egiptu), co może skończyć się konfliktem zbrojnym z Etiopią. Obecnie z somalijskich portów – Berber i Bosaso – korzystają m.in. Turcja i ww. ZEA. Z Somalii bardzo efektywnie można reagować na działania Huti.

Czytaj też

Dla koalicji krajów Zachodu kolebką obecności pozostaje Dżibuti. Ten afrykański kraj gości kontyngenty wojskowe z całego świata. Bazy militarne na jego terytorium mają choćby USA, Republika Francuska, Włochy, Chiny, Arabia Saudyjska i Japonia. Operowanie z tego kraju Afryki jest zatem opcją otwartą.

USA oraz Wielka Brytania przy wsparciu kilkunastu państw (Australia, Bahrajn, Kanada, Grecja, Singapur, Sri Landka, Królestwo Niderlandów, Norwegia, Seszele) rozpoczęły operację morską pk. Prosperity Guardian (pl. Strażnik Dobrobytu). Póki co, tylko Amerykanie i Brytyjczycy aktywnie – tj. ostrzeliwanie – angażują się w działania na rzecz zwalczania i eliminacji Huti. Natomiast Hiszpania, Włochy i Francja nie podejmują działań ofensywnych. Kilka dni temu marynarki Francji, USA, Indii ratowały brytyjski tankowiec trafiony przez Huti.

Co dalej?

Nie wydaje się, aby USA i Wielka Brytania przeszły do pełnej ofensywy. Na pewno nie bez wsparcia któregokolwiek partnera z regionu. Obejmuje to zarówno współpracę na poziomie militarnym, jak i politycznym. Wejście w wojnę na Bliskim Wschodzie (po Iraku i Afganistanie) wymaga justyfikacji i kolejnych wydanych miliardów $. Dla Waszyngtonu, który miałby przewodzić takim działaniom, będzie bardzo trudno, a zwłaszcza w roku wyborów prezydenckich. Ponadto teraz USA musi skierować siłę na granicę jordańsko-syryjską, która została zaatakowana, w wyniku czego zginęło trzech żołnierzy amerykańskich

Wskazanie na inne państwa będące ważne dla mapy regionu pozwala na rozważania pod kątem sterowania konfliktem. Zarówno Chiny (mocno osadzone ekonomicznie w Afryce), jak i kraje Półwyspu Arabskiego, póki co, nie decydują się na gwałtowne ruchy. Dodatkowo dla państw arabskich problematyczna jest narracja Huti, o atakowaniu statków w jakimkolwiek stopniu powiązanych z Izraelem bądź z państwami go wspierającymi. Jest to uszczerbek wizerunkowy dla ww. Arabii Saudyjskiej, Egiptu, ZEA, bowiem Huti uzasadniają swoje ataki, jako odpowiedz na izraelskie działania w Strefie Gazy.

Czytaj też

Konflikt trwa, transport międzynarodowy cierpi, ale nikt nie chce pierwszy rozpocząć pełnoskalowej wojny. Przy oczekiwaniach Iranu na mediacje z USA, a także żądaniach terytorialnych Huti, ta rywalizacja będzie trwała co najmniej kilka miesięcy. Istnieje również ryzyko poparcia rebeliantów przez Federację Rosyjską, ze względu na powiązania z Iranem i niechęć do państw Zachodu. Nie ma państwa, które obecnie zdecyduje się na wejście w wojnę, ponieważ ryzyko porażki jest zbyt wysokie.

Reklama

Komentarze (2)

  1. user_1050711

    Zauważam duże rozbieżności pomiędzy tym tu artykułem, a np. informacjami z mediów greckich. Np. Grecy podają, że Indie mają tam aż 12 okrętów "na wszelki wypadek". Tyle że Indie nie chcą współpracować z NATO, działają oddzielnie. Albo to: artykuł raz tylko wspomina Grecję, tymczasem Grecy gotowi są wysłać więcej okrętów i zaoferowali się na dowództwo operacji - właśnie przez bardzo dobre kontakty dwustronne z Indiami. Przy tym Grecja jest najbardziej ze wszystkich zainteresowana udrożenieniem M.Czerwonego (o tym też ani słowa), gdyż zarówno do greckiej bandery handlowej, jak i do tzw. tanich bander, ale (jak się tu mówi) greckich zainteresowań, należy największa część światowej marynarki handlowej. Zaoferowali też bazę NATO względnie bazę Unii Europejskiej w Larysie, na siedzibę sztabu operacji.

    1. bezreklam

      Ciekawe dzieki

  2. Szwejk85/87

    Zaangażowanie Europy i USA w utrzymanie ruchu morskiego na morzu czerwonym jest zupełnie niepotrzebne. To jest problem państw ościennych, przedewszystkim Egiptu. Europa bez problemu zapłaci wyższe koszty transportu towarów z Azji, lub uruchomi ich produkcję w Europie środkowej. Utrudnienia w transporcie ropy doprowadzą najwyżej do skokowej elektryfikacji tansportu w Europie. A to doprowadzi do nieowracalnego spadku zapotrzebowania na ropę naftową i powrót państw bliskiego Wschodu do hodowli zwierząt i koczowniczego trybu życia... Z technologicznego punktu widzenia nie jest problemem odejście od ropy naftowej, na razie jest to horrendalnie drogie, ale smartfony też kiedyś były drogie i już nie są drogie, tak samo będzie z samochodami wodorowymi i elektrycznymi, to jest tylko kwestia czasu.

Reklama