- Polecane
- Wiadomości
- Komentarz
Rosja niezadowolona z planu Trumpa. Chce więcej [OPINIA]
Rosjanie, komentując plan „pokojowy” Trumpa, zwracają uwagę, że nie oddaje on im tego, co sobie założyli zabrać od Ukrainy, i nie ma też w nim nic o uznaniu ich „zdobyczy” przez zagranicę.
Autor. Biały Dom
Rosyjskie media bardzo spokojnie odnoszą się do tego, co władze amerykańskie przedstawiają jako plan „pokojowy”. Ukrywa się w ten sposób wyraźne zadowolenie władz na Kremlu, że kraj na krawędzi upadku, który działaniami wojskowymi nie osiągnął niczego, co sobie zakładał, nagle dzięki Trumpowi może się czuć jak zwycięzca. Rosyjska propaganda tonuje jednak takie głosy zadowolenia, nastawiając się bardziej na teatralne narzekanie i pokazywanie, jakim poświęceniem będzie zgoda Rosji na „trumpowski pokój”, a tak naprawdę na przyjmowanie tego, co próbują im podarować Amerykanie kosztem Ukrainy.
Rosja nie otrzymała od USA żadnych informacji oficjalnymi kanałami na temat niektórych „porozumień” w sprawie Ukrainy, o których donoszą zachodnie media. Widzieliśmy liczne przypadki zleconych artykułów opisujących różne procesy na wszelkie możliwe sposoby, bez potwierdzenia. Dlatego powiem, na czym powinniśmy opierać naszą ocenę takich publikacji. Istnieją oficjalne kanały… Te kanały muszą być wykorzystywane. Ministerstwo Spraw Zagranicznych [Rosji] nie otrzymało żadnych informacji od strony amerykańskiej w wyżej wymienionym kontekście.
Maria Zacharowa - rzeczniczka rosyjskiego MSZ w wywiadzie dla agencji TASS z 21 listopada 2025 roku
W ten sposób kraj, który pogrążył się w chaosie gospodarczym i cofnął się w rozwoju z powodu wojny, znowu ma możliwość dyktowania warunków, i to robi. Propozycje Trumpa uznaje się bowiem za coś, co się putinowskiej Rosji słusznie należy. Jednak zwraca się uwagę na pewne czynniki, które Kreml nie satysfakcjonują. Przede wszystkim w mediach pojawia się pytanie: „co się stanie z obwodami zaporoskim i chersońskim, które w Konstytucji Federacji Rosyjskiej znajdują się na liście podmiotów Federacji Rosyjskiej”. Automatycznie stawiane jest kolejne żądanie związane z oficjalnym uznaniem tych ziem i pozostałych „zdobyczy” przez zagranicę.
Rosjanie nie chcą też tylko „wyborów na Ukrainie”. Chcą czegoś, co oni nazywają „denazyfikacją Ukrainy” i gwarancji, że „jeden wrogi reżim nie zostanie zastąpiony innym”. A to w rozumieniu Putina oznacza prawo do weryfikowania ukraińskich władz pod względem ich stosunku do obecnej Rosji.
Europo szykuj się na wojnę
Najważniejszy nacisk jest jednak kładziony na zniesienie sankcji wobec Rosji. Pętla, która zaczyna się coraz bardziej zaciskać na rosyjskiej gospodarce, doprowadziła bowiem do niespotykanej wcześniej sytuacji — państwowe zasoby złota Banku Rosji są obecnie wyprzedawane. Zdjęcie sankcji pozwoliłoby ponownie zacząć zbrojenia, które dla Rosji są najważniejszym celem. Putin nie zamierza bowiem zmienić swojej agresywnej polityki wobec sąsiadów, i dlatego musi usunąć ostatni bezpiecznik, jaki pozostał Europie, a więc Ukrainę.
Dzięki Trumpowi Stany Zjednoczone już takim bezpiecznikiem niestety nie są. Co gorsza Amerykanie zaczęli pomagać Putinowi w jego antyeuropejskiej polityce. Rosjanie nie kryją się bowiem z tym, że zamierzają ingerować w politykę innych państw, chociażby pod pretekstem walki z faszyzmem.
Bez ogródek mówił o tym szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji, Siergiej Naryszkin, który na forum naukowo-praktycznym „Bez przedawnienia: Norymberga. 80 lat” w dniu 20 listopada potwierdził, że „zdecydowana walka z przejawami faszyzmu i nazizmu jest uznawana za kluczowy priorytet polityki państwa Federacji Rosyjskiej”. Podkreślił również, że „przeprowadzenie „specjalnej operacji wojskowej”, operacji wyzwoleńczej, jest dowodem naszego konsekwentnego zaangażowania w ten kurs”.
Dla Rosjan jednym z narzędzi takiej walki jest agresja na sąsiednie kraje i dlatego jako groźbę i ostrzeżenie należy traktować opinię Naryszkina, że „Dziś wyraźnie widzimy jego niebezpieczne przerzuty na Ukrainie i w wielu krajach europejskich”. Coraz bardziej prawicowe rządy w Europie mogą dla Rosji stać się pretekstem do przeprowadzenia kolejnej tzw. „specjalnej operacji wojskowej”, która dla rosyjskiej propagandy jest również „operacją wyzwoleńczą”.
By to jednak zrealizować, konieczne jest wyeliminowanie Ukrainy oraz osłabienie NATO. Widać to także w wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Rosji, Siergieja Ławrowa, który jako warunek zgody na przerwanie wojny wskazywał, że „Bezpieczeństwo Rosji musi być rzetelnie zagwarantowane, zagrożenia wynikające z agresywnej ekspansji NATO muszą zostać zneutralizowane, a próby wciągnięcia Ukrainy do tego militarystycznego sojuszu muszą zostać zaprzestane”.
Rosjanie bezwzględnie zamierzają wykorzystać naiwność Trumpa, a zaczną od wymazania Ukrainy z mapy świata. Wprost mówi o tym analiza opublikowana przez agencję TASS, w której wskazuje się, że jedyną gwarancją porozumienia pokojowego jest rozpad Ukrainy jako państwa.
Amerykanie, jak sądzę, doskonale zdają sobie sprawę, że podpis Zełenskiego pod jakimkolwiek porozumieniem pokojowym opartym na ich proponowanym planie będzie w oczach Moskwy bezwartościowy. Alternatywą dla planu pokojowego mogłaby być klęska Ukrainy, a w konsekwencji jej rozpad jako państwa.
Mykoła Azarow - były premier Ukrainy (2010-2014) w wywiadzie dla TASS z 21 listopada 2025 roku
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nowy „plan pokojowy”, który podobno został już zatwierdzony przez Trumpa, nie był wynikiem jakichkolwiek negocjacji na wysokim szczeblu z Rosjanami i prób znalezienia z nimi kompromisu. Wypiera się tego zarówno rosyjski MSZ, jak i Kreml.
„W Anchorage toczyły się rozmowy [o ukraińskim porozumieniu między prezydentami Putinem i Trumpem] i nie ma żadnych nowych wydarzeń, poza tym, co zostało omówione w Anchorage”.
Dmitrij Pieskow - rzecznik prasowy Władimira Putina
Sprzedanie Ukrainy Rosji jest więc pomysłem samych Amerykanów. Ta polityka „udobruchania” (appeasementu) bardzo więc przypomina to, co robił premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain wobec hitlerowskich Niemiec i faszystowskich Włoch, sprzedając im Czechosłowację.
Różnica jest taka, że Chamberlain robił to rzeczywiście dla „zachowania” pokoju, a Trump robi to dla pieniędzy i mrzonki o „pokojowej nagrodzie Nobla”.
WIDEO: Akt dywersji. Co wiemy o kolejowym sabotażu?